• Nie Znaleziono Wyników

Ryszard Setnik

Tą strukturę, którą na pierwszym roku mieliśmy, próbowaliśmy przenieść na inne szczeble, organizowane były róż-ne przedsięwzięcia. Po jakimś czasie, to był drugi rok, byłem przewodniczą-cym koła nauk politycznych. Było stu-dium nauk politycznych, które mieści-ło się tam, gdzie dzisiaj politologia, tyl-ko zajmowało niewielkie skrzydło. […]

Po Marcu wprowadzono również ta-kie przedmioty, jak właśnie politologia.

Nie pamiętam jak dokładnie się to na-zywało. Myśmy na to „religia” mówili.

Ideologiczne nauczanie. Przychodzili ludzie, często właśnie do tego studium i tłumaczyli nam rzeczy, dzisiaj to by-śmy nazwali politologiczne i tyle. Nato-miast wtedy to było dosyć dwuznacz-ne, bo to było w bardzo mocnym sosie ideologicznym. […]

194

WSPOMNIENIA

nr 47 (2018)

W kręgach Zrzeszenia Studentów Polskich powstał pomysł, żeby stwo-rzyć taki klub dyskusyjny. To się nazy-wało „Publicum”. Nam się zaczęło po-dobać, że będzie miejsce, gdzie będzie można dyskutować, porozmawiać so-bie w sposób spokojny i zorganizowany.

Natomiast dla organizatorów, czyli dla ZSP czy kogoś tam w ZSP, to [ważne by-ło] żeby tych wszystkich niepokornych mieć [zgromadzonych] w obrębie tej sali, a nie rozsypanych po całej uczelni.

Piotr Kłoczowski

Bardzo świadomie powróciłem na KUL, po jeszcze różnych perypetiach, jesie-nią 1970 roku. Rozpocząłem – tym ra-zem dobrze wiedząc czego chce – studia z historii sztuki u profesora Jacka Woź-niakowskiegoLIII, który był wykładowcą i profesorem na historii sztuki. [...]

Odnoszę się teraz do lat akademi-ckich 1970 /71, 71/72, 72/73. Rekto-rem KUL jest wtedy, zmarły niedaw-no, dominikanin, filozof, tomista, Mie-czysław Krąpiec. […] W wyniku wyda-rzeń marcowych i po grudniu 1970 ro-ku, pojawiła się na KUL-u cała grupa młodych ludzi, którzy zostali wyrzu-ceni z Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego, z Gdań-ska i przyjmuje ich KrąpiecLIV. KUL na początku lat 70-tych to była nadal ma-ła uczelnia, dosyć elitarna, o rekruta-cji ogólnopolskiej. To  się teraz zupeł-nie zmieniło. To znaczy nadal jest taka ogólnopolska, ale teraz jest to uniwer-sytet miejscowy, lokalny… Wtedy by-ło rzeczą normalną, że są ludzie z bar-dzo różnych miejsc, o wiele mniejszy procent był z Lublina albo okolic, teraz myślę, że statystycznie jest zupełnie odwrotnie. Obecność osób, o których było wiadomo, że byli wyrzuceni, czy represjonowani była od początku wi-doczna. I było wiadomo, że za ich obec-nością na KUL- u stał rektor Krąpiec.

To znaczy on świadomie ich przyjął i… [był to gest] może nie odwagi, ale po prostu takiej zdecydowanej posta-wy, jasnej moralnie w tym wypadku.

Więc kogo widzimy wówczas na dzie-dzińcu KUL-u? Ja zaczynając historię sztuki wychylam się z okna z tych sta-rych korytarzy na dziedziniec stare-go KUL-u i widzę Barbarę Toruńczyk w pięknym czerwonym kapeluszu, wi-dzę Seweryna Blumsztajna, dwie oso-by związane bardzo ściśle z  tą gru-pą „komandosów warszawskich”. Jest także Kazimierz Wójcicki, związa-ny z  Uniwersytetem Warszawskim i warszawskim KIK-em. Była Joanna Szczęsna, która z kolei była wyrzuco-na z Uniwersytetu Łódzkiego i  wte-dy była związana bardzo z Niesiołow-skim i z całą grupą „Ruch”, z braćmi Czumami [synowie profesora, jesz-cze przedwojennego KUL Ignacego Czumy]. Z Krakowa pojawia się w ca-łej swojej charyzmie i legendzie Ry-szard TerleckiLV, pseudonim „Pies”, uznawany za Polskiego króla hipisów.

Z Gdańska jest Bogdan Borusewicz na historii. Ważnym łącznikiem jest trochę starszy Janusz Bazydło.

Jeśli chodzi o profesorów wtedy, którzy mają świadomość nowej pogru-dniowej sytuacji, to jest Krąpiec, jest mój ojciec Jerzy Kłoczowski, na socjo-logii, świetny Adam Stanowski… I jest wtedy taki moment jeden, w marcu 1972 roku, w rocznicę Marca, to jest raptem cztery lata po Marcu. Na Wy-dziale Filozofii [Chrześcijańskiej]

KUL-u jest koło filozoficzne i  chyba koło socjologów. Inicjatywa jest chy-ba po stronie Sewka Blumsztajna i nie wiem czy też nie Terleckiego… Jest ta-kie spotkanie na KUL-u, w małej salce na Wydziale Filozofii w rocznicę Mar-ca. To jest mało znane wydarzenie, ale mi się wydaje, że ono ogniskuje i kry-stalizuje zupełnie nową sytuację, bo nagle te wszystkie osoby, które przez

LIII Jacek

Woźniakow-ski (1920-2012), histo-ryk sztuki, publicysta, tłumacz. Od 1953 r.

wykładał na KUL. Wydawni-ctwa Znak. W latach 1990-1991 był prezy-dentem Krakowa.

LIV Osoby

represjono-wane w Marcu 1968 r.

były przyjmowane na studia KUL między 1969 r. a 1971 r. czy-li jeszcze w czasie ka-dencji ks. rektora Gra-nata lub już w okresie sprawowania funkcji przez o. Mieczysława Krąpca.

LV Ryszard Terlecki przeniósł się na KUL dopiero w 1971 r.

195 RELACJE

nr 47 (2018)

rok, dwa wcześniej, po Grudniu 1970 były rozproszone, które miały tyl-ko indywidualny rodzaj tyl-kontaktów…

objawiają się razem jako rodzaj śro-dowiska. Pamiętam wypowiedź długą Sewka Blumsztajna, bez żadnej cen-zury, długą wypowiedź Terleckiego, do dzisiaj ją pamiętam, jak opowiadał o Marcu w Krakowie. Myślę, że moż-na powiedzieć, że wtedy pierwszy raz publicznie dzielono się różnymi do-świadczeniami Marca. Podejrzewam, że pełne nagranie [spotkania] jest gdzieś tam… jacyś ubecy pewnie to nagrywali […]. Właśnie cały ten ruch był wtedy mocny hippisowski, ja go tak ogólnie nazywam, ale chodzi o to, że był związany z kontrkulturą, właś-nie z Terleckim, który był uosobiewłaś-niem takiej [alternatywy]. Wtedy, pamiętam, to wszyscy słuchali Janis Joplin czy Do-orsów. To było jeszcze takie źródłowe, wyznawcze odsłuchiwanie taśm… By-ło to spotkanie ludzi, którzy rozpozna-wali się poprzez znaki kontrkultury szeroko rozumianej. Inni, którzy mieli o wiele większą świadomość politycz-ną sytuacji, jak Toruńczyk czy Blum-sztajn, formułowali to  w  innym ko-dzie, ale najważniejsze było spotka-nie w 4 rocznicę Marca, tak różnych osób w tej salce na Filozofii. I właśnie to jest ciekawe i z dzisiejszej perspek-tywy znaczące, i to można było obser-wować na KUL-u. [Dotyczyło to] pew-nej mniejszości oczywiście, bo nie ca-łości studentów. Właśnie to było feno-menem pomarcowym, że ludzie z róż-nych środowisk, kodów, z różz róż-nych grup nagle się spotykali na pewnym wspól-nym gruncie. [Gruncie], który nie był jeszcze wtedy wyklarowaną opozycją, bo wtedy jeszcze nikt tego tak nie na-zywał, ale był to jednak rodzaj sytua-cji nowej zupełnie, której nie było za czasów gomułkowskich, wcześniej-szych, takiej – bym powiedział – pre-opozycyjnej.

Wtedy w tym samym czasie – trze-ba i o tym pamiętać – na KUL-u dosyć silny był PAX, który był taką prorządo-wą organizacją [Bolesława] Piaseckiego, bardzo taką narodową, endecką silnie, i tu też wyraźnie się czuło, że oni [w PAX-ie] byli bardzo kontra tym two-rzącym się nowym środowiskom. Wie-dzieli, że to jest zupełnie inna gra, niż ta gra paxowska. I tu też to napięcie by-ło, nawet pamiętam, że jacyś ci paxow-cy młodzi z rezerwą a nawet agresją [się odnosili] do nas…

W tych latach ’72 i ‘73 jest też ma-sa osób zapraszanych na KUL. Pa-miętam np. wtedy Zbigniewa Herber-ta. Herbert przyjechał na KUL w ro-ku 1971, pierwszy raz po długim poby-cie w Ameryce i to jest jego powrót do Polski po Grudniu, już za Gierka. Her-bert spędził za granicą rok 1968, i ten cały okres do powrotu w 1971 roku.

To było jeszcze przed [wydaniem to-mu] Pan Cogito, ale już było wiadomo, że jakaś nowa konstelacja się tworzy.

I chyba wtedy, przy okazji Herberta poznaję Basię Toruńczyk, Sewka, Jo-annę Szczęsną i tu już zaczynamy two-rzyć rodzaj takiego bardzo świadome-go środowiska. Dochodzi jeszcze taki młody świetny ekonomista Michał Zieliński, mój i Józka Parnasa kole-ga ze Staszica, potem jeszcze z Lubli-na np. Andrzej Jaroszyński, później-szy ambasador, który jest teraz dyrek-torem departamentu w MSZ. I tu po-jawia się inicjatywa, z moją ówczesną żoną, Elżbieta Gibułą, studentką filo-logii klasycznej. Byliśmy wtedy takim młodym, studenckim małżeństwem.

Poznajemy wszystkich i jest taka ini-cjatywa, że u nas, w wynajmowanym pokoju na Żniwnej organizujemy, chy-ba dwa razy w miesiącu – takie spot-kania dyskusyjne, na które przychodzi sporo osób i prosimy [żeby dawali ro-dzaj wykładów]. Pamiętam. że pierw-szym zaproszonym był Jacek

Woź-196

WSPOMNIENIA

nr 47 (2018)

niakowski. Referował książkę Nico-la Chiaromonte The Paradox of Hi-story, wydaną w Londynie w 1971 ro-ku i którą miała już Basia Toruńczyk.

To były takie poważne dyskusje, przy-gotowywane. Taki intelektualny styl z Warszawy, od komandosów przejęty.

To trwało do maja 1974  roku, kiedy kończą studia Basia Toruńczyk i  Se-wek i opuszczają Lublin… Jest rok 1974 i już wtedy mam masę

kontak-tów, z tym całym tworzącym się śro-dowiskiem opozycyjnym w  Warsza-wie, Krakowie… wtedy poznaję Ada-ma Zagajewskiego i Ryszarda Kryni-ckiego. To  jest blisko Adama Mich-nika oczywiście, Jana Józefa Lip-skiego. To znaczy to jest środowisko, które później, za dwa, trzy lata utwo-rzy KOR. Ale są już ogniwa ogólno-polskiej więzi między środowiskami, konkretnymi ludźmi…

Lublin jest obecny od początku na tej tworzącej się opozycyjnej mapie Polski. Drugiego czerwca 1976 roku, na pogrzebie mojej żony Elżbiety, któ-ra zginęła tktó-ragicznie w wypadku samo-chodowym w Lublinie 30 maja 1976 ro-ku, mając 25 lat, będą obecni Jacek Ku-roń, Basia Toruńczyk, Sewek Blum-sztajn, Janek Litynski, Joasia Szczęsna…

Za kilka dni wybuchnie Radom… za-cznie się nowa epoka opozycji…

Janusz Bazydło

O dziwo marzec 68 znalazł jakieś spe-cyficzne odbicie w ostatnim okresie.

Związane to było ze śmiercią Grze-gorza Leopolda SeidleraXLI, jedne-go z „bohaterów tamtych wydarzeń.

Po jego śmierci [w grudniu 2004 r.], w styczniu władze Wydziału Prawa

UMCS wystąpiły o zgodę na przemia-nowanie części ulicy Radziszewskie-go na ulicę Seidlera i nasz rektor Sta-nisław] Wilk, który objął to stanowi-sko dopiero niedawno, nieświadom historii miasta i tego, co się tutaj dzia-ło, pomysł ten aprobował. Trzeba by-ło interwencji tych, którzy pamiętali tamte epizody, żeby tę zgodę wycofać.

Sam Wydział zaś także przestał się tym zajmować, obiecując co najwyżej jakiś pomnik Seidlera wewnątrz mia-steczka uniwersyteckiego. Nazwanie imieniem Seidlera odcinka ulicy Ra-dziszewskiego od Chatki Żaka do Do-mu Nauczyciela byłoby kpiną z histo-rii, bo to na tym odcinku właśnie mia-ła miejsce w roku sześćdziesiątym ós-mym manifestacja, którą pod Domem Nauczyciela umundurowani i częścio-wo uzbrojeni w broń długą funkcjona-riusze milicji i SB rozgonili i areszto-wali bardzo wielu studentów. Z innej zaś strony nasz rektor, ksiądz Granat, którego proces beatyfikacyjny rozpo-czął się przed kilkoma latami zbierał pieniądze dla wszystkich zatrzyma-nych wtedy studentów Lublina. Nie tylko dla studentów KUL-u. Bo część z tych, których zatrzymano – wtedy było ich chyba około pięćdziesięciu, czy też ponad pięćdziesięciu – moż-na było wykupić po wyroku kolegium karno-administracyjnego. W stosun-ku tylko do dwóch osób – w stosunstosun-ku do mnie i w stosunku do Adama Kon-deraka, który już nie żyje, a który po-tem był moim „spotkaniowym” [zwią-zanym z pismem „Spotkania”] kolegą – takich możliwości nie było. My że-śmy poszli siedzieć, my żeże-śmy odpę-kali wyrok – on w Lublinie, ja w Lub-linie a po wyroku w Krasnymstawie.

XLI Grzegorz Seidler zmarł w 2004 r.

Następne strony:

Zdjęcia operacyjne SB z wiecu z 11 marca 1968 roku pod Chatką Żaka.

Zbiory IPN w Lublinie (AIPN Lu, 010/430 t. 3.)

197 RELACJE

nr 47 (2018)

Powiązane dokumenty