• Nie Znaleziono Wyników

Scriptores nr 47: Bunt i propaganda. Marzec 1968 w Lublinie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Scriptores nr 47: Bunt i propaganda. Marzec 1968 w Lublinie"

Copied!
288
0
0

Pełen tekst

(1)

BUNT I PROPAGANDA

MARZEC 1968 W LUBLINIE

NR 47 (2018)

(2)

Wydawca:

Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”

ul. Grodzka 21, 20-112 Lublin www.teatrnn.pl

teatrnn@tnn.lublin.pl Redaktor prowadząca:

Agnieszka Wiśniewska Redakcja:

Małgorzata Choma-Jusińska, Piotr Nazaruk, Teresa Klimowicz, Jacek Jeremicz Korekta:

Teresa Markowska Skład:

Monika Tarajko Fotoedycja:

Karol Grzywaczewski Projekt okładki:

Piotr Brania

Na okładce wykorzystano plakat Romana Cieślewicza Dziady z 1967 roku ze zbiorów Muzeum Plakatu w Wilanowie

Druk i oprawa:

PETIT s.c. Lublin Nakład: 300 egz.

Le Centre „Brama Grodzka – Teatr NN” tient à remercier Madame Chantal Petit-Cieślewicz d’avoir

eu l’amabilité de donner sa permission de faire publier dans la présente revue la reproduction

de l’affiche « Dziady » exécutée par Roman Cieślewicz.

(3)

Dziady, Roman Cieślewicz, 1967, zbiory Muzeum Plakatu w Wilanowie, dzięki uprzejmości Chantal Petit-Cieślewicz

(4)
(5)

SPIS TREŚCI

WSTĘP 7

OD REDAKCJI 9

MARCOWE OPTYKI 11

Marzec 1968 roku 13

Jerzy Eisler

To był ogień, w którym wykuwały się elity przyszłej opozycji 43 Wywiad z Piotrem Osęką

Wydarzenia marcowe 1968 roku w Lublinie 51 Małgorzata Choma-Jusińska

Społeczność żydowska w Lublinie w latach 1967-1968 81 Małgorzata Choma-Jusińska

Marzec '68 na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 99

Marcin Kruszyński

Wizja propagandowego świata w Marcu 1968 r. 119 Mariusz Mazur

O Marcu '68 inaczej. W trzydziestą rocznicę lubelskiego Marca 139 Maria Wrzeszcz

WSPOMNIENIA 157

Relacje 159

Spaliłyśmy go na fali uczuć Peweł Reszka 200 Mówią uczestnicy Kamil Szymuś 204 Bankrut z celi nr 68 Piotr Bojarski 207 Jedna poznańska historia Zofia Trojanowiczowa 213

MATERIAŁY ŹRÓDŁOWE 217

ANEKS 260

Marcowy śnieg Stanisław Rogala 260

Lublin na przełomie lat 60. i 70. w obiektywie Jana Trembeckiego 277

(6)
(7)

WSTĘP

Kolejny monograficzny numer „Scriptores” poświęcony jest wydarzeniom marcowym w 1968 roku. W tym roku mija od nich dokładnie 50 lat. Jest to jed- na z najważniejszych dat – obok pogromu w Kielcach w roku 1946 – w histo- rii powojennych relacji polsko-żydowskich. Bezpośrednią przyczyną wydarzeń marcowych były protesty studentów w odpowiedzi na decyzję władzy o zdjęciu Dziadów w reżyserii Kazimierza Dejmka. O tym wszystkim staramy się opo- wiedzieć – oczywiście koncentrując się na tym, co działo się w samym Lubli- nie. To wtedy do wyjazdu z Polski zostało zmuszonych tysiące mieszkających tu Żydów. Polska, która była dla nich ojczyzną, wyrzekła się ich. A wszystko to działo się na ziemi, na której nie tak dawno – bo w czasie drugiej wojny świa- towej – doszło do Zagłady Żydów. Przez lata, jakie minęły od jej zakończenia ci, co ocaleli i pozostali w Polsce powoli odbudowywali tutaj swoje życie. Polska by- ła ich ojczyzną. Aż do 1968 roku, kiedy dowiedzieli się, że tak nie jest.

Wydarzenia te z całą mocą pokazały, że mimo Zagłady demon antysemity- zmu wciąż żyje w polskim społeczeństwie. Tysiące Polaków świetnie odnala- zło się w atmosferze nagonki na Żydów. Jest się czego wstydzić i za co przepra- szać. To te wydarzenia na wiele lat wykopały głęboki rów między Polską i pol- skimi Żydami. Za wydarzeniami 1968 roku kryją się dramaty i krzywda tysięcy osób. To, co możemy zrobić dla nich, ale też dla siebie, to pamiętać o tym, co się wtedy wydarzyło.

W doborze materiału do tego numeru „Scriptores” zdecydowaliśmy się na po- kazanie szerszego tła historycznego tamtych wydarzeń. Staraliśmy się, aby

„Scriptores” zawierał także bogaty materiał ikonograficzny. Oprócz afisza Ro- mana Cieślewicza z legendarnych już Dziadów Dejmka, który postanowiliśmy umieścić na okładce tomu, drukujemy w nim fotografie pochodzące ze zbiorów lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, dokumenty przechowywa- ne w Archiwum Państwowym w Lublinie, wycinki z ówczesnej prasy, ale także szereg zdjęć długoletniego fotografa „Kuriera Lubelskiego” Jana Trembeckiego, które ukazują Lublin z przełomu lat 60. i 70. XX wieku.

Tomasz Pietrasiewicz

(8)
(9)

OD REDAKCJI

Rok 1968 to czas istotnych przemian społecznych w całej Europie, jednak w Polsce miały one swój bardzo specyficzny przebieg i kontekst polityczny. Także dziś odbie- rane są niejednoznacznie. Różnie przedstawiały się wówczas doświadczenia polskie i żydowskie, czy raczej – jak to często wówczas bywało – Polaków narodowości ży- dowskiej lub o żydowskich korzeniach. Wydarzenia marcowe stanowią niewątpliwie podłoże formowania się opozycji antykomunistycznej, ale dla Żydów wiążą się przede wszystkim z brutalną kampanią antysemicką, która naznaczyła życiorysy zwykłych ludzi. Po pięćdziesięciu latach łatwo zgubić się w gąszczu faktów i przekłamań rozgry- wających się między wojną sześciodniową toczoną na Bliskim Wschodzie, zdjęciem z afisza Dziadów Kazimierza Dejmka, protestami studenckimi na Uniwersytecie War- szawskim, rozgrywkami wewnątrzpartyjnymi w PZPR i przymusową emigracją tysię- cy Polaków pozbawionych obywatelstwa PRL. Wydarzenia te zdają się być od siebie odległe, a jednak wszystkie one były częścią ogólnopolskiego zjawiska, które w pew- nym zakresie zamanifestowało się również w Lublinie.

Sytuacja w Warszawie wyglądała inaczej niż w innych dużych ośrodkach, czy z per- spektywy miast prowincjonalnych. Choć mija właśnie pięćdziesiąta rocznica Marca, stan badań nad wydarzeniami w mniejszych miejscowościach wciąż nie jest wystarczający.

Specyfika lubelskiego Marca ‘68 wyrażała się przede wszystkim w skali. Wszystko w Lublinie było reakcją na wydarzenia warszawskie – wiec pod Chatką Żaka z 11 marca solidaryzujący się ze studentami w Warszawie, lokalna czystka partyjna i kampania an- tysemicka wypełniające linię centrali. W wyniku przymusowej emigracji miasto straci- ło wielu wybitnych specjalistów, osób często niezaangażowanych politycznie. Z drugiej strony, dzięki otwartości Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w Lublinie pojawiła się silna grupa młodych intelektualistów relegowanych z innych uczelni oraz zaktywizowało się środowisko miejscowe, dzięki czemu miasto wyrosło na istotny ośrodek opozycyjny.

Niniejsza publikacja podzielona jest na szereg działów. Na pierwszy składają się arty- kuły historyków zajmujących się tematyką marcową. W doborze tekstów staraliśmy się wyjść od perspektywy jak najszerszej – światowej i ogólnopolskiej – by stopniowo przejść na poziom lokalny. W skład kolejnego działu wchodzą wspomnienia i relacje uczestni- ków tamtych wydarzeń. Postanowiliśmy nie dzielić ich na „polskie i żydowskie”, ale spró- bować ukazać Marzec z całym jego skomplikowaniem jako „układ naczyń połączonych”.

W publikacji zamieszczamy także dokumenty z tego okresu, materiały operacyjne poka- zujące mechanikę działania władz komunistycznych oraz prywatne listy studentów bio- rących udział w protestach. W ostatnim dziale znalazł się tekst literacki – opowiadanie Marcowy śnieg Stanisława Rogali, jednego z uczestników lubelskiego Marca.

Redakcja pragnie złożyć podziękowania wielu osobom, bez pomocy których niniej- sza publikacja nie mogłaby się ukazać. Za wkład i zaangażowanie dziękujemy Autorom artykułów, Świadkom Historii oraz Leszkowi Mądzikowi, Tadeuszowi Mysłowskiemu, Piotrowi Rudzińskiemu, Maciejowi Sobierajowi, Wioletcie Wejman, dyrekcji i pracow- nikom Muzeum Plakatu w Wilanowie, Ośrodka „KARTA”, Archiwum Państwowego w Lublinie, Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie i w Lublinie. W sposób szczegól- ny dziękujemy paniom Chantal Petit-Cieślewicz oraz Małgorzacie Chomie-Jusińskiej.

Redakcja

(10)
(11)

MARCOWE OPTYKI

(12)
(13)

MARZEC 1968 ROKU

Jerzy Eisler

Pod pojęciem tym

1

kryje się kil- ka różnych, niekoniecznie ze sobą po- wiązanych, a niekiedy wręcz wyklu- czających się i przeciwstawnych nur- tów. Co więcej, w zależności od tego, kto i w jakim celu spoglądał później na Marzec, wydobywał z niego prze- de wszystkim te wątki, które w najwięk- szym stopniu dotyczyły jego samego i środowiska, w którym wtedy się obracał.

I tak np. osoby, które po Marcu wyemi- growały z Polski, najczęściej wspominają haniebną kampanię antysemicką, przez czynniki oficjalne nieudolnie skrywaną pod hasłem walki z syjonizmem.

Ciekawe jest przy tym to, że niemała część z tych emigrantów jak gdyby ule- gła marcowej propagandzie, podważają- cej ich prawo do polskości. Wielu z tych, którzy przed 1968 r. uważali się za Pola- ków i deklarowali przywiązanie do pol- skości, później nierzadko wolało mówić o sobie „jestem z Polski” niż „jestem Po- lakiem”. Niektórzy emigranci, pocho- dzący z rodzin od dawna już zasymilo- wanych, właśnie w 1968 r. – w obliczu kampanii antysemickiej – zaczynali na- wiązywać i wracać do swoich żydow- skich korzeni. Inni z wolna przestawa- li się czuć Polakami, ale przez to nieko- niecznie rosło ich poczucie żydowskości

Dla ludzi, którzy w 1968 r. studio- wali, zwykle najważniejszy jest właśnie studencki nurt Marca. W pamięć tych osób przeważnie najmocniej wryły się wiece, strajki i manifestacje studenckie.

Wielu postrzega Marzec jako wydarze- nie, które wywarło bardzo duży wpływ na ich dalsze życie. Dodać wypada, że ten nurt „wydarzeń marcowych” jest chyba dzisiaj najlepiej znany. Wie- my, że studenci w Polsce w 1968 r. wy- stępowali pod hasłami wolnościowy-

mi, odwołując się do lewicowej fraze- ologii. W pierwszej kolejności walczyli o demokratyzację i liberalizację syste- mu, a także o prawo do życia w praw- dzie. Stąd może wzięło się jedno z naj- bardziej popularnych wówczas haseł:

„Prasa kłamie!”.

Trzeba także pamiętać, iż wystąpie- nia marcowe przyczyniły się do ufor- mowania czegoś, co można nazwać pokoleniem 1968 r. Wielu ludzi z tego pokolenia w latach siedemdziesiątych działało w opozycji demokratycznej, po Sierpniu 1980 r. znalazło się wśród działaczy i doradców NSZZ „Solidar- ność”, a po zmianie ustroju w Polsce pełniło różne odpowiedzialne funk- cje publiczne, będąc posłami, senato- rami, ministrami itd. Osoby te często uznają Marzec za własne najważniej- sze doświadczenie życiowe, a prawdę – za najważniejszą wartość.

Z kolei dla wielu ludzi ze świata kul- tury, nauki i sztuki Marzec nawet po la- tach jawił się głównie jako pogrom an- tyinteligencki, kiedy w środkach ma- sowego przekazu z niezwykłą brutal- nością atakowano wymienianych z na- zwiska pisarzy i naukowców, nierzadko o ogromnych dokonaniach i zasługach.

Gdy dziś przegląda się marcową prasę, zdumiewa fakt, ile miejsca poświęco- no wówczas niepokornym intelektua- listom, przy czym cechą wspólną tych wszystkich publikacji było to, że ich au- torzy w ślad za partyjnymi działaczami odmawiali atakowanym nie tylko wa- lorów ideowo-moralnych, lecz także kwalifikacji zawodowych. Jednocześ- nie wypływali wówczas ludzie, którzy bardzo często szybkie awanse zawdzię- czali nie zdolnościom i pracowitości, lecz dyspozycyjności politycznej.

Niniejszy tekst jest przedrukiem fragmentów książki Jerzego Eislera

„Polskie miesiące”

czyli kryzys(y) w PRL, (Seria „Monografie”, tom 47), Warszawa 2008, wyd. IPN.

Po lewej:

Strajk studentów Uniwersytetu Warszawskiego, manifestanci na dziedzińcu i przed bramą główną UW. Fotografia wykonana z okna budynku Akademii Sztuk Pięknych, 8 marca 1968.

Fot. Krzysztof Burnatowicz, zbiory Ośrodka KARTA

13 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(14)

Powyższym nurtom Marca towa- rzyszyły walka kierownictwa partyj- nego z opowiadającymi się konse- kwentnie za liberalizacją i demokraty- zacją systemu „rewizjonistami” wśród intelektualistów, działania likwidujące liczne zdobycze Października na polu kultury, nauki i sztuki oraz niejawne i niejasne rozgrywki frakcyjne w kie- rownictwie PZPR. Polska była wów- czas areną zakulisowej walki politycz- nej prowadzonej przez „partyzantów”, którym patronował minister spraw wewnętrznych gen. Mieczysław Mo- czar, z grupą Władysława Gomułki oraz ze „ślązakami” Edwarda Gierka.

Ten wątek – mimo upływu lat i udo- stępnienia historykom wielu już doku- mentów – pozostaje najsłabiej zbadany i opisany. Nadal w tej kwestii sporo jest przypuszczeń, kombinacji myślowych i trudno sprawdzalnych hipotez.

Pragenezy „wydarzeń marcowych”

można się doszukiwać w wydarze- niach z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kiedy to ekipa Go- mułki zaczęła w sposób coraz bardziej widoczny odchodzić od bardziej libe- ralnej polityki z okresu Października.

Stopniowo mnożyły się i nasilały kon- flikty między intelektualistami a admi- nistratorami życia umysłowego. Znów – choć oczywiście na szczęście w skali nieporównywalnej do okresu stalinow- skiego – władze sięgnęły po środki po- licyjno-administracyjne i zaczęły ak- tywniej zwalczać niepokornych z krę- gów inteligencji twórczej.

Jednocześnie w połowie lat sześćdzie- siątych w dorosłe życie zaczęło wkra- czać pokolenie powojennego wyżu de- mograficznego, to znaczy ludzie wy- chowani i wykształceni już w Polsce Ludowej. Punktem odniesienia dla ich aspiracji i oczekiwań nie mogła już być II Rzeczpospolita, której z oczywistych powodów nie znali z autopsji, ale pozna- wane głównie z filmów i książek, a tak-

że za sprawą coraz bardziej popularnej telewizji kraje zachodnie. Młodzi ludzie – na miarę peerelowskich możliwości –

starali się wyglądać jak ich rówieśnicy na Zachodzie: chłopcy nosili długie wło- sy, a dziewczyny krótkie sukienki i spód- nice. Słuchali anglojęzycznych piosenka- rzy i zespołów rockowych, głównie zresz- tą za pośrednictwem niezwykle wtedy popularnego Radia Luxemburg oraz ro- dzimej Rozgłośni Harcerskiej.

Pewną naiwność i swoisty brak po- litycznej wyobraźni części młodzie- ży w  sposób instrumentalny i cynicz- ny postanowili wykorzystać do realiza- cji własnych celów skupieni wokół gen.

Moczara „partyzanci”. Ich nazwa wzię- ła się stąd, iż wielu z nich – podobnie jak i ich lider – w czasie II wojny światowej walczyło w Polsce w szeregach komuni- stycznej partyzantki. Wiele wskazuje na to, że w 1968 r. zręcznie rozegrali sprawę inscenizacji Dziadów Adama Mickiewi- cza w warszawskim Teatrze Narodowym w reżyserii Kazimierza Dejmka. Władze zarzucały, że w trakcie kolejnych przed- stawień dochodziło na widowni do wzno- szenia haseł antyrosyjskich, a nawet an- tyradzieckich, co zakrawało na komplet- ny absurd – zważywszy na fakt, że dzieło Mickiewicza powstało ponad 80 lat przed utworzeniem Związku Radzieckiego.

30 stycznia odbyło się ostatnie przed- stawienie Dziadów, po którym późnym wieczorem grupa studentów Uniwer- sytetu Warszawskiego oraz Państwo- wej Wyższej Szkoły Teatralnej – chcąc zaprotestować przeciwko decyzji władz – zorganizowała uliczną manifestację.

Po spektaklu przed Teatrem Narodo- wym uformował się pochód szacowany na dwieście do trzystu osób. Rozwinię- to dwa transparenty z hasłami: „Chce- my prawdy Mickiewicza” oraz „Żądamy dalszych przedstawień”. Część demon- strantów skandowała: „Chcemy wolno- ści bez cenzury”, „Żądamy zniesienia cenzury” oraz „Mickiewicz – Dejmek”.

14

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(15)

Pochód skierował się w stronę po- mnika Mickiewicza, gdzie złożono bia- łe i czerwone kwiaty oraz jeden z przy- niesionych transparentów. Praktycz- nie już po zakończeniu demonstracji do akcji wkroczyła milicja i przy uży- ciu pałek rozproszyła zgromadzenie.

Z pochodu zaczęto wyłapywać głów- nie młodych ludzi. W sumie zatrzy- mano wówczas 35 osób. Dziewięciu uczestników manifestacji, uznanych za najbardziej agresywnych i oskarżo- nych o zakłócanie porządku publicz- nego, w następnych dniach stanęło przed Kolegium Karno-Administra- cyjnym, które ukarało ich wysokimi karami grzywny

2

.

Po kilku tygodniach z narusze- niem obowiązujących wówczas prze- pisów usunięto z Uniwersytetu War- szawskiego dwóch studentów: Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Wśród różnych – mniej lub bardziej sensow- nych – zarzutów, jakie im stawiano, był i ten, że nazajutrz po ostatnim spekta- klu Dziadów o przebiegu ulicznej ma- nifestacji i brutalnej interwencji mili- cji poinformowali zagranicznego kore- spondenta. Wiadomość ta w ciągu kil- ku dni wróciła do kraju za sprawą au- dycji Radia Wolna Europa.

Koledzy relegowanych z UW stu- dentów w imię solidarności wystąpi- li w ich obronie, organizując 8 marca na dziedzińcu uczelni wiec, podczas którego potępili też decyzję o zdjęciu ze sceny Teatru Narodowego Dziadów oraz udzielili poparcia krytykującej to posunięcie i  w ogóle politykę kul- turalną władz PRL rezolucji uchwalo- nej 29 lutego w czasie Nadzwyczajne- go Walnego Zebrania Oddziału War- szawskiego Związku Literatów Pol- skich. Gdy wiec w zasadzie już się koń- czył, zebrani zostali brutalnie zaatako- wani pałkami przez przybyły tam tzw.

aktyw robotniczy oraz zwarte oddzia- ły Milicji Obywatelskiej.

Konflikt, który zapewne można by- ło jeszcze zażegnać środkami politycz- nymi, nabrał dramatycznego, choć na  szczęście nie krwawego wymiaru.

Wiec ten zapoczątkował bowiem falę trwających przez trzy tygodnie soli- darnościowych wystąpień studenckich w szkołach wyższych niemal w całej Pol- sce

3

. Do protestów, a zwłaszcza ulicz- nych demonstracji, przyłączała się tak- że młodzież szkolna (przede wszyst- kim licealiści), a także wielu młodych robotników. Do starć ulicznych mię- dzy młodzieżą a „siłami porządkowy- mi” dochodziło wtedy w następują- cych ośrodkach akademickich: War- szawie, Gdańsku

4

, Gliwicach, Katowi- cach, Krakowie

5

, Lublinie, Łodzi, Pozna- niu

6

, Szczecinie i  Wrocławiu

7

. W  wie- lu innych miastach, m.in. w  Białym- stoku

8

, Bydgoszczy, Olsztynie, Opolu i Toruniu, na uczelniach też odbywa- ły się wiece, na których uchwalano re- zolucje, lecz nie dochodziło tam do za- mieszek ulicznych.

Demonstracje i starcia z „siłami po- rządkowymi” miały natomiast miej- sce w czterech miastach, w których nie było jeszcze wówczas szkół wyż- szych: Bielsku-Białej, Legnicy, Rado- miu i w Tarnowie. Manifestacje i gwał- towne walki uliczne były wyjątkową formą wspierania na prowincji ruchu studenckiego. Natomiast rozprowa- dzanie ulotek, umieszczanie w pub- licznych miejscach wrogich z punktu widzenia władzy napisów objęło kil- kaset miejscowości w całej Polsce.

W tym samym czasie przez kraj przetoczyła się fala organizowanych przez władze – zwykle w godzinach pracy – wieców potępiających „wich- rzycieli” i  „bankrutów politycznych”, którzy rzekomo mieli się kryć za ple- cami „zdezorientowanej i otumanionej”

młodzieży studenckiej. Równocześnie na masówkach tych pojawiały się hasła antysemickie.

15 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(16)

W następnych dniach działacze PZPR w sposób mniej lub bardziej wy- raźny wyrażali też poparcie dla Go- mułki. Towarzyszyła temu czystka po- lityczna, która objęła aparat partyjny, urzędy centralne i terenowe, admini- strację państwową, wojsko, środki ma- sowego przekazu, oświatę, służbę zdro- wia, środowiska naukowe i kulturalne – w praktyce niemal wszystkie sfery

działalności publicznej. Z partii i pracy usuwano głównie, choć oczywiście nie wyłącznie, osoby pochodzenia żydow- skiego, na które zrzucano odpowie- dzialność za wszelkie błędy i niepowo- dzenia, a przede wszystkim obarcza- no niemal wyłączną winą za zbrodnie i nieprawości okresu stalinowskiego w Polsce. W takiej atmosferze w ciągu kilku lat po Marcu z Polski wyemigro- wało ponad 15 tys. osób.

Choć w wyniku „wydarzeń mar- cowych” pozycja Gomułki przejścio- wo uległa osłabieniu, to jednak utrzy- mał się u władzy. Niewątpliwie pomo- gły mu wydarzenia na arenie między- narodowej, a zwłaszcza – paradoksal- nie – Praska Wiosna. Gomułka od po- czątku z rezerwą i niechęcią odnosił się do tego reformatorskiego ekspe- rymentu, którego celem była demo- kratyzacja oraz liberalizacja systemu i stworzenie „socjalizmu z ludzką twa- rzą”. Uważał, iż ta „rewizjonistyczna zaraza” zagraża Polsce, i obawiał się, że Zachód, wykorzystując niestabilną sytuację polityczną w Czechosłowacji, mógłby próbować „wyłuskać ją  z so- cjalistycznej wspólnoty”.

Pamiętać przy tym należy, że Re- publika Federalna Niemiec nie uzna- ła jeszcze wówczas oficjalnie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej i Gomułka po prostu bał się, że Niemcy mogliby próbować wykorzystać sytuację w Cze- chosłowacji do podjęcia próby (nawet zbrojnej) oderwania od Polski Ziem Zachodnich i Północnych. Obok przy-

wódcy Niemieckiej Republiki Demo- kratycznej Waltera Ulbrichta był więc tym komunistycznym przywódcą, któ- ry najaktywniej i najusilniej przekony- wał sekretarza generalnego KC KPZR Leonida Breżniewa o potrzebie posta- wienia tamy „kontrrewolucji” w CSRS.

5 lipca na posiedzeniu Biura Poli- tycznego I sekretarz KC PZPR nie krył rozczarowania postawą Moskwy. „Ra- dzieccy robią to wszystko w rękawicz- kach. Gdyby to zależało od nas, to już bym ich dawno złamał. […] Proces pro- wadzi do odpadnięcia Czechosłowa- cji z naszego obozu. Widzę trudności z wejściem wojsk obecnie. Radzieccy mają prawo, ponieważ wyzwolili Cze- chosłowację, zginęły tysiące ich żoł- nierzy, udzielali pomocy gospodarczej.

[…] Możemy radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do dia- bła z suwerennością. Jeśli zaś nie chcą, to niech ustępują dalej”

9

.

Ostatecznie 20 sierpnia późnym wieczorem rozpoczęła się zbrojna in- terwencja wojsk Układu Warszaw- skiego w Czechosłowacji. Wojska in- wazyjne pierwszego rzutu liczyły do 250 tys. żołnierzy i około 4200 czoł- gów, a wraz z drugim rzutem w sumie około 450 tys. żołnierzy i blisko 6500 czołgów. W  operacji „Dunaj” uczest- niczyła m.in. 2. Armia Wojska Pol- skiego dowodzona przez gen. Flo- riana Siwickiego. Kontyngent polski wynosił 24 341 oficerów i żołnierzy, 647 czołgów, 566 transporterów, 191 dział i moździerzy, 84 działa przeciw- pancerne, 96 dział przeciwlotniczych, 4798 samochodów i 36 śmigłowców

10

. Po II wojnie światowej wojska polskie poza granicami kraju nigdy i nigdzie nie były zaangażowane w takiej ska- li. Podobnych środków użyto tylko do tłumienia robotniczego buntu na Wy- brzeżu w grudniu 1970 r., a  jeszcze większych w stanie wojennym. [...]

16

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(17)

SPOŁECZNY PROTEST

CZY POLITYCZNA PROWOKACJA?

KTO PROTESTOWAŁ, CZYLI BUNT MŁODYCH

Sprzeczność w tytule niniejszego roz- działu jest tylko pozorna. Przecież w  poszczególnych wypadkach mogli- śmy mieć niekiedy do czynienia zara- zem i z buntem społecznym, i z poli- tyczną prowokacją. Na dwie kwestie na- leży tutaj wszakże od razu zwrócić uwa- gę. Po pierwsze, chociaż spiskowe wi- zje dziejów mają swoich zaprzysięgłych zwolenników, to jednak wśród zawodo- wych historyków na ogół nie cieszą się one uznaniem. Po drugie, z natury rze- czy wszelkie prowokacje mogą być sku- teczne tylko wtedy, gdy w danym pań- stwie i społeczeństwie istnieje sprzy- jający im klimat polityczny, społeczny, ekonomiczny, mentalny itp.

Jeżeli natomiast w kraju panuje do- bra sytuacja gospodarcza, społeczeń- stwo jest zasobne i generalnie w swej masie zadowolone z rządzących, pań- stwem nie targają poważniejsze kon- flikty polityczne, a mimo to znajdą się osoby niezadowolone, mają one moż- liwość dania temu wyrazu w pokojo- wy sposób (np. w mediach), to napraw- dę trudno sobie wyobrazić prowoka- torów, którzy potrafiliby doprowadzić do wielkich protestów społecznych.

W PRL natomiast wszystkie te warun- ki praktycznie nigdy nie były spełnione.

Była już mowa o tym, że gdy docho- dziło tu do strajków i buntów społecz- nych, o ich przygotowanie i organi- zowanie władze partyjno-państwowe za każdym razem oskarżały jakieś obce siły: „zagraniczne ośrodki dywersyjne”,

„zachodnioniemieckich rewizjonistów”,

„amerykańskich imperialistów”, „syjo- nistów” czy innych wrogów Polski Lu- dowej. Zwykle też demonstracje ulicz- ne i starcia z milicją, a nawet z wojskiem uznawały za wystąpienia o charakterze

kontrrewolucyjnym. Natomiast uczest- ników tychże protestów społecznych określano w języku oficjalnej propa- gandy obraźliwym mianem: chuliga- nów, bandytów, wichrzycieli, warcho- łów itd. Te skrajnie tendencyjne i moc- no niesprawiedliwe dla protestujących oceny były zwykle szybko weryfikowa- ne, ale tylko – rzecz jasna – gdy w wyni- ku tych protestów dochodziło do zmian na szczytach władzy.

Do kwestii z pewnością najbardziej zmistyfikowanych w całych dziejach PRL należy jednak problem składu so- cjalnego uczestników kolejnych prote- stów społecznych. Czy ludzie, którzy w  trakcie „polskich miesięcy” wystę- powali przeciwko władzy, to byli – jak chciała ówczesna propaganda – chuli- gani i bandyci, czy też może – jak bywa to dzisiaj często ukazywane – bohatero- wie i patrioci? Od razu trzeba zaznaczyć, że nie ma prostych i jednoznacznych od- powiedzi na te pytania, satysfakcjonują- cych z naukowego punktu widzenia.

Co więcej, odpowiedzi te wcale nie muszą się wzajemnie wykluczać. Bez trudu można sobie np. wyobrazić po- spolitego łobuza w czasie ulicznej de- monstracji powiewającego biało-czer- woną flagą, wznoszącego okrzyki anty- rządowe i antykomunistyczne. Jego po- stawy i zachowań nie da się jednoznacz- nie zakwalifikować. Przede wszystkim jednak należy zaznaczyć, że aby po- zostać w zgodzie z faktami oraz zdro- wym rozsądkiem, opowiadając o  „pol- skich miesiącach”, powinniśmy za każ- dym razem wszystkie aspekty wyraź- nie niuansować i mówić np. „wielu ro- botników”, „niektórzy studenci”, „część intelektualistów”. Na pewno warto też pamiętać, że nie zawsze słowo „część”

oznacza większość.

Gdy analizujemy skład socjalny uczestników kolejnych protestów spo- łecznych, bodaj najwięcej wątpliwości i pytań budzą zwłaszcza stosunek ro-

17 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(18)

botników do protestów studenckich w  Marcu 1968 r. oraz podejście stu- dentów do wystąpień robotniczych w  Grudniu 1970 r. W kultywowa- nej przez NSZZ „Solidarność” trady- cji wolnościowych zrywów społeczeń- stwa polskiego znalazło się pewne za- fałszowanie. Przyjęto bowiem błęd- ne założenie, że protesty 1968 r. by- ły wyłącznie dziełem inteligencji. Jed- nocześnie postawę robotników wobec ruchu studenckiego zwykle określano jeżeli już nie jako wrogą, to w najlep- szym razie jako bierną. Usiłowałem się temu stereotypowi – bez większego zresztą skutku – przeciwstawiać kil- ka razy, odwołując się do rozmaitych przekazów źródłowych, analizując rzeczywiste postawy robotników wo- bec wystąpień studenckich, oraz wy- kazać niejednorodność i zróżnicowa- nie tychże postaw

11

.

Zacząć zatem wypada od stwier- dzenia, iż błędem jest traktowanie fa- li młodzieżowej kontestacji w Polsce w Marcu 1968 r. wyłącznie jako ruchu studenckiego. Nawet jeżeli – co nie ule- ga wątpliwości – studenci byli siłą na- pędzającą ówczesne protesty, to prze- cież nie miały one wąsko rozumianego charakteru akademickiego i wykracza- ły daleko poza kwestie nurtujące wy- łącznie to środowisko. Polscy studenci – inaczej niż ich koledzy na Zachodzie – przemawiali wtedy w imieniu całego niemal społeczeństwa, upominając się o sprawy natury zasadniczej ważne nie tylko dla nich, lecz dla ogółu Polaków.

Nie wolno też zapominać, że w wie- lu wypadkach mieliśmy do czynienia z  udziałem w ulicznych demonstra- cjach znacznych grup młodych robot- ników czy też młodzieży szkolnej. Trud- no również pominąć milczeniem fakt, że do ulicznych wystąpień doszło także w miastach, w których w 1968 r. nie by- ło jeszcze szkół wyższych: Bielsku-Białej, Legnicy, Radomiu i Tarnowie. Wydaje

się, że wszystko to razem powinno skła- niać do większej powściągliwości w for- mułowaniu wniosków natury ogólnej.

Tymczasem wielu ludziom jeszcze i dziś trudno jest uwierzyć, że zdecydo- wanie najliczniejszą grupę wśród osób zatrzymanych w Marcu 1968 r. stano- wili właśnie robotnicy. Oczywiście ro- botników w Polsce było wówczas wielo- krotnie więcej niż studentów, ale fakty mówią same za siebie. Według danych MSW od 7 marca do 6 kwietnia w ca- łym kraju zatrzymano 2725 osób, w tym 937 robotników, o przeszło 300 więcej niż studentów. W  świetle przytoczo- nych tu liczb trudno podtrzymywać te- zę o pasywnej postawie tych pierwszych w czasie „wydarzeń marcowych”.

Bardzo odpowiada mi zatem teza, którą kiedyś niezależnie od siebie sfor- mułowali Andrzej Friszke i Marcin Zaremba. Friszke na podstawie zacyto- wanych przed chwilą danych postawił nawet pytanie, czy nie należałoby za- kwestionować tezy o bierności robotni- ków w Marcu, choć przecież „nie wystą- pili [oni] jako grupa społeczna, nie dzia- łali na terenie swoich fabryk, występo- wali indywidualnie lub w małych gru- pach jako cząstka tłumu w czasie ulicz- nych demonstracji. Była to wszakże cząstka pokaźna”

12

.

Z kolei Marcin Zaremba zwrócił uwagę, że „wszyscy wymienieni w ra- portach zatrzymani robotnicy byli mło- dzi lub bardzo młodzi. Mieli nie wię- cej niż trzydzieści lat. Sugerowałoby to, iż w Marcu mieliśmy raczej do czynie- nia z ruchem, którego jedną z istotniej- szych spójni była więź pokoleniowa.

Innymi słowy, to nie robotnicy się ru- szyli, tylko młodzież”

13

. Jest to niezwy- kle interesujące i ważne stwierdzenie.

Wydaje się to zrozumiałe: młodzi ro- botnicy przecież często byli dla studen- tów po prostu kolegami z podstawów- ki, z podwórka, drużyny harcerskiej czy klubu sportowego.

18

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(19)

Przy analizowaniu tego problemu nie wolno także zapominać o mło- dzieży ze szkół ponadpodstawowych, w tym także – a może nawet prze- de wszystkim – z przyzakładowych techników i zasadniczych szkół za- wodowych. Tymczasem np. Filip Mu- siał i Zdzisław Zblewski zwracali uwa- gę na to, że w pierwszych dniach „wy- darzeń marcowych” w Krakowie apa- rat partyjny oraz funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa w Nowej Hu- cie obawiali się głównie właśnie ucz- niów szkół średnich, mniejszą wagę przywiązując do postaw i zachowań młodzieży pracującej. Jednak oce- na ta okazała się mylna, o czym mo- że świadczyć Notatka służbowa człon- ka Ochotniczej Rezerwy Milicji Oby- watelskiej Jana Szopy z 13 marca, któ- ry poinformował kierownictwo nowo- huckiej MO, że „w hotelach robotni- czych bl. 21 i 22 na Os. Jagiellońskim od chwili zajść warszawskich istnieje niezdrowa atmosfera. 75 proc. zakwa- terowanych głośno pochwala zajścia, lży pod adresem partii i rządu, [do]

późnych godzin nocnych są słuchane indywidualnie i grupowo audycje ra- diowe »Wolnej Europy«. […] wśród za- kwaterowanych są również tacy, któ- rzy uczęszczają na studia w Krakowie”.

Przez wiele dni na terenie Huty im. Le- nina utrzymywała się napięta atmosfe- ra; pojawiały się ulotki i napisy, w któ- rych wyrażano solidarność ze studen- tami. Znamienny był tu incydent, do ja- kiego doszło w budynku administracyj- nym Zakładu Koksochemicznego, gdzie po pościgu zatrzymano dziewiętnasto- letniego ślusarza Edmunda Klimczyka.

Znaleziono przy nim dwanaście przepi- sanych na maszynie ulotek studenckich, adresowanych do mieszkańców Krako- wa. Ustalono, że do czasu zatrzymania udało mu się rozkleić szesnaście podob- nych. Musiał i Zblewski zwracali uwa- gę: „Podczas pierwszego przesłucha-

nia zachował bardzo odważną postawę.

Stwierdził, że treść ulotek układał sam, kategorycznie odmówił podania perso- naliów osoby, u której przepisywał je na maszynie, złożył też swego rodzaju deklarację polityczną, zarejestrowaną przez przesłuchującego inspektora ope- racyjnego SB por. Adama Włodarczyka”.

Edmund Klimczyk stwierdził, iż „nie jest wrogiem PRL i socjalizmu w Pol- sce, ale stosunki w Polsce absolutnie mu się nie podobają i dlatego pod żą- daniami studentów podpisuje się cał- kowicie bez zastrzeżeń. Przemówie- nia Wł. Gomułki słuchał uważnie […], uważa je  jednak za nie wyjaśniające całkowicie problemu. A problem ten, wg niego, to nie warunki bytu w Pol- sce, ale ograniczenie wolności państwa przez zależności od ZSRR, zbyt jaskra- we – antagonistyczne różnice w pozio- mie życia ludzi piastujących stanowi- ska z ogółem pracujących, powszech- ne marnotrawstwo majątku państwo- wego i pieniędzy państwowych, brak możliwości krytyki zła w Polsce, nie- dotrzymanie obietnic październiko- wych przez Wł. Gomułkę, stalinowska treść wystąpienia tow. Gierka na wiecu w Katowicach […]. Klimczyk jest zda- nia, że mimo przegranej studentów, dzięki ich wystąpieniu sporo będzie się musiało w Polsce obecnie zmienić na lepsze, a to jest właściwe zwycięstwo […]. Czynu swego nie żałował w naj- mniejszym stopniu. Utrzymuje, że po- dobnych poglądów są niemal wszyscy jego koledzy i znajomi”

14

.

Trzeba przyznać, że nieczęsto czyta się tak jednoznaczne i odważne deklara- cje osób zatrzymanych przez SB. Nale- ży także jednak zwrócić uwagę, że obok napisów umieszczonych na  murach, zanim zostały „zabezpieczone” przez funkcjonariuszy SB, przechodzili prze- cież nie tylko młodzi robotnicy. Moż- na zatem wysnuć wniosek, że również część starszych pracowników (nieko-

19 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(20)

niecznie zresztą solidaryzujących się ze studentami) nie spieszyła się z denun- cjowaniem wykonawcy. Niemniej jed- nak wypada tu podkreślić, że studen- tów, młodych robotników i – w jakimś też zakresie – młodzież ze szkół ponad- podstawowych nierzadko łączył swoi- sty generacyjny kod kulturowy: słucha- li tej samej muzyki, chodzili na te same filmy, często nosili długie włosy, podob- nie się ubierali, niejednokrotnie wspól- ny im był pokoleniowy bunt.

Dwudziestoletni robotnik często nie odczuwał praktycznie żadnej wspólno- ty ze swoim starszym o dwadzieścia lat kolegą z pracy, a miał ją niejednokrotnie z kolegą studentem. Bodaj nigdy przed- tem ani nigdy potem nie występowa- ła bowiem aż tak wielka różnica kultu- rowa między sąsiadującymi pokolenia- mi, jak właśnie wtedy. Mieliśmy zatem do czynienia z buntem młodych: mło- dymi robotnikami, studentami, ucznia- mi szkół średnich, którzy wyszli na uli- cę. Znacznie trudniej było porwać ludzi starszych. Istotną rolę odgrywały w tym wypadku ich życiowe doświadczenia, gdyż nie tylko znali z autopsji i pamię- tali, ale niejednokrotnie mieli na włas- nych plecach zapisany stalinizm. Ży- wy pozostawał w nich strach przed po- tężnym kadrowym w pracy, który mógł praktycznie wszystko. Wiedzieli, że nie warto się wyróżniać. Młodzi mieli in- ne podejście do rzeczywistości i w efek- cie odrzucali tę strategię. Jak to, nie wy- chylać się? Trzeba coś robić, gdy komuś dzieje się krzywda, trzeba protestować i nazwać nieprawości po imieniu.

Zarówno dla młodych robotników, zwłaszcza tych po technikach lub za- sadniczych szkołach zawodowych, jak i dla studentów punktem odniesienia dla własnych aspiracji nie mogła już być przedwojenna Polska (będąca nim dla wielu przedstawicieli starszego pokole- nia), ale kraje kapitalistyczne poznawa- ne za pośrednictwem telewizji, zachod-

nich filmów i opowieści ludzi, którzy je  widzieli (np. marynarzy). Starszym robotnikom, wywodzącym się z zupeł- nie innej rzeczywistości i nierzadko pamiętającym biedę w Polsce w okre- sie międzywojennym, wysuwane przez I sekretarza KC PZPR argumenty o tym, że on miał przed wojną zaledwie dwie koszule, a oni – zwykle już po cztery, mogły jeszcze trafiać do przekonania.

Młodym pracownikom już nie.

Nie wolno także zapominać, że wszel- kie rewolucje, powstania, rewolty, bun- ty zawsze i wszędzie były dziełem lu- dzi młodych. Historia nie zna rewolucji czy buntu pięćdziesięciolatków, choć mogli oni być – i zresztą zwykle by- li – przywódcami, ideologami, dowód- cami. Składa się na to wiele czynników.

Po pierwsze, ludzie młodzi angażują- cy się w akcje protestacyjne często nie zdają sobie do końca sprawy z grożące- go im ryzyka, co jest także konsekwen- cją właśnie braku tego typu doświad- czeń. Po drugie, młodzież często bywa bezkompromisowa i cechuje ją radyka- lizm. U ludzi młodych mniej jest miej- sca na kunktatorstwo, ale i na chłodny namysł. Po trzecie, jest oczywiste, iż ła- twiej uczestniczyć w ulicznych star- ciach wymagających znacznej spraw- ności fizycznej (ucieczka przed policją, rzucanie kamieniami, nierzadko walka wręcz), gdy ma się lat dwadzieścia niż pięćdziesiąt czy więcej.

W tym miejscu warto wrócić do skom- plikowanego problemu stosunku robot- ników do ruchu studenckiego w Marcu 1968 r. Jak już wspomniałem, nadal sto- sunkowo szeroko rozpowszechnione jest przeświadczenie, że w Marcu robotnicy jeżeli nawet nie wystąpili przeciwko stu- dentom, to na pewno nie udzielili im po- parcia. Trudno polemizować z takimi stereotypowymi opiniami. Twierdzenie, że robotnicy jednoznacznie odcięli się od ruchu studenckiego, opiera się zwykle na dwóch argumentach.

20

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(21)

Po pierwsze, w czasie wiecu 8 marca na teren Uniwersytetu Warszawskiego przybył „aktyw robotniczy”, a później także robotnicy-ormowcy uczestni- czyli aktywnie w rozpędzaniu demon- stracji. Podobnie było w niektórych in- nych miastach, co zwolennicy tej te- zy uważają za argument wykluczają- cy możliwość popierania studentów przez robotników. Po drugie, począw- szy od 11 marca w wielkich zakładach pracy odbywały się wiece, podczas któ- rych załogi (w zdecydowanej większo- ści robotnicze) uchwalały rezolucje jednoznacznie potępiające „organiza- torów i inspiratorów” studenckich wy- stąpień. Znowu więc nie można mówić, że robotnicy popierali studentów, sko- ro uchwalali przeciwko nim rezolucje.

Powyższe rozumowanie – pozor- nie logiczne – nie uwzględnia jednak zakłamania systemu, w którym żyli- śmy przez lata. Czym bowiem był „ak- tyw robotniczy”, który 8 marca „złożył wizytę” na terenie Uniwersytetu War- szawskiego? Czy byli to rzeczywiście delegaci robotników wybrani przez za- łogi fabryczne? Oczywiście nie. Czy lu- dzie ci reprezentowali poglądy, interesy i postawy robotników, czy też aparatu partyjnego? Tak naprawdę nie byli to przecież przedstawiciele robotników, ale bojówka skrzyknięta przez Komitet Warszawski PZPR. Nasuwa się wszak- że pytanie, czy to rzeczywiście robot- nicy przybyli na dziedziniec UW z pał- kami, aby bić studentów.

Na tak postawione pytanie w marcu 1981 r. odpowiadał Jacek Kuroń: „Prze- cież nie wszyscy, przecież nie większość, przecież w gruncie rzeczy drobna garst- ka. Ale byli to ludzie naprawdę zatrud- nieni na stanowiskach pracowników fi- zycznych w różnych zakładach pracy, a przede wszystkim w wielkich zakła- dach pracy […]. Byli robotnicy – znam ich osobiście i przyjaźnię się z nimi – którzy zaciskali zęby, byli wściekli i po

cichu nawet komuś odważyli się »na- wrzucać«. Ale nie mieli odwagi wystą- pić i powiedzieć: »Nie wolno wam tam chodzić bić«. I to nie tylko dlatego, że bali się władz, choć to prawda, że się bali.

Ale dlatego, że nie czuli za sobą moral- nego poparcia swoich kolegów”

15

.

W czasie tej samej sesji nieco inaczej na temat bojówek robotniczych mówił Zbigniew Bujak, który w swoim wystą- pieniu oparł się na relacjach z dwóch zakładów: „W »Ursusie« udało się do tego zmobilizować bardzo nieliczną grupę osób, głównie działaczy ORMO i aktyw partyjny. W »Zelmocie« uda- ło się zaangażować, poza aktywem par- tyjnym i ORMO, również Ochotniczą Straż Wydziałową. »Zelmot« zresztą nie był bezpośrednio użyty do akcji, był skoszarowany w kinie. No, jeżeli przyj- miemy, że aktyw, ORMO itp. to praw- dziwi robotnicy, to można powiedzieć, że te bojówki, to byli robotnicy.

Natomiast istotne jest to, jak póź- niej ci ludzie zostali przyjęci przez za- łogi. W wielkich zakładach, jeżeli nie udało się tam skaperować dużej liczby uczestników i jeżeli trudno było ich zi- dentyfikować, to po prostu rozpłynęli się wśród załogi. Natomiast w mniej- szych zakładach, gdzie dokładnie było wiadomo, kto był zmobilizowany, ludzie ci spotkali się później, jak np. w »Zelmo- cie«, z dwuletnim niemal okresem izo- lacji, aż do roku 70; w tym czasie przeży- li bardzo wiele upokorzeń z tego powo- du, że zdecydowali się pójść tam do te- go kina (bodajże »Ochota«) i przez sam fakt, że mogli być użyci do bojówek”

16

.

Wiele wskazuje na to, że wśród

„gości”, którzy „odwiedzili” studentów na UW, było stosunkowo mało robot- ników. Na przykład gen. Wojciech Ja- ruzelski wspominał po latach, iż w gru- pie tej znalazła się m.in. pewna liczba oficerów po cywilnemu wysłanych tam przez kierownictwo Głównego Zarzą- du Politycznego Wojska Polskiego

17

.

21 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(22)
(23)

Sporo było także pracowników różnych instytucji i ministerstw. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że w skład „akty- wu robotniczego” wchodzili także pra- cownicy fizyczni z wielkich zakładów pracy, choć nie ze wszystkich i niekiedy właśnie ten fakt był potem mocno ak- centowany. W Warszawie np. zwraca- no uwagę, że swojej bojówki nie przy- słała Fabryka Samochodów Osobo- wych na Żeraniu.

Warto na pewno także przypomnieć, co na temat zachowania się niektórych robotników w czasie rozpędzania stu- denckiego wiecu 8 marca napisał nie- mal na gorąco Władysław Bieńkowski:

„Dołączono pewną liczbę autentycznych robotników. Ci jednak, kiedy oddziały przystąpiły do akcji, zwrócili się z proś- bą do jednego z obecnych na dziedziń- cu profesorów, aby pozwolił im schro- nić się w audytorium, ponieważ nie chcą brać udziału w tym, co się tu dzieje”

18

.

W prasie z tego okresu znajdu- je się wiele informacji na temat orga- nizowanych w  zakładach pracy wie- ców, na których potępiano „organi- zatorów i inspiratorów” wystąpień w  szkołach wyższych. Przez kilka ty- godni nieomal każdego dnia informo- wano, że uczestnicy tych zebrań doma- gali się surowych kar dla „prowodyrów”

i „organizatorów awantur”, ujawnienia wszystkich winowajców, wyrażali peł- ne poparcie dla „towarzysza Wiesła- wa”, a  także żądali oczyszczenia apa- ratu państwowego i partyjnego z „re- wizjonistów”, „kosmopolitów” i „syjo- nistów”.

Również telewizja prezentowała fil- mowe sprawozdania z tych masówek.

Można było na nich zobaczyć ludzi, nie- rzadko smutnych i zmęczonych, wysłu- chujących niekończących się przemó- wień partyjnych aktywistów. Nad zebra- nymi widniały rozmaite transparenty, m.in. „Antysemityzm – nie! Antysyjo- nizm – tak!”, „Syjoniści do Dajana!”. Zda-

rzały się również surrealistyczne – „Syjo- niści do Syjamu”, ale i straszne – „Mosiek do Izraela”. Telewizja, kręcąc filmy z tych masówek, miewała kłopoty z nagrywa- niem dźwięku, gdyż nie było dostatecz- nego aplauzu ze strony zebranych.

Wiece i zebrania były starannie przy- gotowywane i reżyserowane przez ko- mitety wojewódzkie PZPR ściśle współ- działające z zakładowymi organizacja- mi partyjnymi oraz dyrekcją. W zakła- dach pracy organizowano je w godzi- nach pracy i gdy ogłaszano, że odbę- dzie się masówka, ludzie na ogół dość chętnie przerywali pracę i szli na wiec.

Zbigniew Bujak po latach wspominał sytuację w „Ursusie”: „Najtrudniej by- ło im znaleźć ludzi, którzy by zechcie- li nieść transparenty i hasła. Udało się im wcisnąć je tylko aktywowi partyj- nemu i młodzieżowemu. Ale i oni, gdy tylko doszli na miejsce, starali się od- stawić wszystkie hasła pod ścianę; póź- niej hasła te były przewracane i depta- ne przez innych. Wokół trybuny gro- madzono część aktywu: tych właś- nie filmowano i tylko oni klaskali. In- ni, zwłaszcza młodzi ludzie, latając po blaszanych dachach i stopniach (wiec odbywał się w starej odlewni żeliwa), starali się hałasem zagłuszyć przemó- wienia, jakie co poniektórzy wygłasza- li. Reszta stojąca pod trybuną przyjmo- wała po prostu w głuchym milczeniu to, co było mówione i praktycznie nic z tego nie trafiało do ludzi, a nawet na- stawiało ich wręcz wrogo do uprawia- nej wówczas propagandy”

19

.

Zatem wbrew tonowi propagandy marcowej stosunek robotników do ru- chu studenckiego wcale nie był jedno- znaczny. Wielu z nich potępiło stoso- wanie brutalnej siły fizycznej przeciw- ko studentom. Warto pamiętać, co na ten temat w swoich wspomnieniach re- lacjonował Lech Wałęsa, gdy z niektó- rymi kolegami starał się tłumaczyć in- nym robotnikom: „Jeśli na studentów

Po lewej:

„Kurier Lubelski”, 18 marca 1968, nr 66, s. 1.

23 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(24)

i inteligentów idzie nagonka propagan- dowa, to już samo to oznacza, że po- winni otrzymać nasze wsparcie. W tym czasie w stoczni było około dwudzie- stu stażystów, studentów Politechniki, i w dniu następnym po starciach mło- dzieży z milicją wokół Politechniki ktoś podpatrzył w szatni, że chłopak ma ple- cy sine od pał milicyjnych. Wzięliśmy go z tymi obnażonymi plecami i tak go prowadzono pod hasłem: »Czy pozwo- limy, żeby bito nasze dzieci, dzieci ro- botników i chłopów?«. W ten dzień mi- licja została rozgromiona we Wrzesz- czu. Ludzie pobrali sprężyny, które się trzymało mocno odgięte, a kiedy mi- licja ruszyła do szturmu – wtedy jesz- cze niezbyt dobrze przygotowana, bez tarcz i zasłon – ludzie puszczali te sprę- żyny, które waliły w atakujących. Kiedy dostali w skórę, nagle pojęli, że to nie rozruchy inteligentów, tylko za studen- tami ujęli się robotnicy. Jeden z mili- cjantów, zalany krwią, krzyknął: »O Je- zu! W jakie gówno nas tu wpuścili!«”.

Wszelako sam Wałęsa gorzko stwierdził, że „premia za gotowość pałowania młodzieży wynosiła wtedy po dwa tysiące na głowę”

20

. Nie było to mało; nierzadko tyle właśnie wyno- sił wówczas miesięczny zarobek nie- jednego pracownika. Niemniej jed- nak ochotników nie znaleziono chyba zbyt wielu, gdyż spotykali się oni na ogół z potępieniem ze strony kolegów z pracy. Nie wiadomo niestety, któ- rego z warszawskich zakładów doty- czy ta oto relacja: „Był taki jeden z ak- tywu, co go zawieźli na miasto. Po- tem wrócił i łaził po zakładzie z pałką, którą ukradł, i chwalił się. Ludzie pa- trzyli na niego jak na ścierkę. Do dziś nie mogę odżałować, że mu ktoś nie przygrzmocił. Każdemu wydawało się, że zrobi to ktoś inny i w końcu nikt go nie dotknął”

21

. Choć autor relacji praw- dopodobnie nadmiernie generalizu- je, to niewykluczone, że trafnie odtwa-

rza nastroje i stosunek kolegów z pracy do „pałkarzy” w wielu zakładach.

Podobnie było zresztą w innych mia- stach. Na przykład pracownik Biura Konstrukcyjnego w Hucie im. Lenina inż.

Albin Ksieniewicz wspominał: „Podczas spotkań i wieców podawano różne ha- sła, których załoga huty nie rozumiała, nie wiedziała, o co chodzi. Były trans- parenty »Syjoniści do Syjamu«. Robot- nicy pytali: »Gdzie jest Syjon, a gdzie Syjam?«. Załoga partyjna zmusza- na była do wzięcia udziału w tłumie- niu zamieszek studenckich w centrum Krakowa. Kabel miedziany przygoto- wany na remont siłowni cięty był na ka- wałki i tak uzbrojeni ludzie wsiadali do autobusów i jechali. Wtedy kilku partyjnych rzuciło legitymacje. Nie chcieli jechać z tym kablem do Krako- wa, aby bić swoje dzieci studentów”

22

.

W Marcu 1968 r. studenci by- li w pełni świadomi, czym byłoby dla nich zdobycie poparcia robotników, o które zresztą wyraźnie zabiegali. Nie- kiedy posługiwali się ulotkami adreso- wanymi bezpośrednio do nich, czasem czynili to poprzez swoich nieco star- szych kolegów – absolwentów uczel- ni – przebywających w Marcu na sta- żach w wielkich zakładach przemysło- wych. Ciekawe, że młodzież akademi- cka w swoich rezolucjach i ulotkach konsekwentnie odwoływała się do klu- cza klasowego, a nie np. pokolenio- wego czy kulturowego. Wolno sądzić, że  świadomie lub nieświadomie pod- dawali się presji propagandy.

Wszak w Polsce Ludowej praktycz- nie przez cały czas jej istnienia decy- dujące było właśnie kryterium klasowe.

W szczególny sposób widać to w jednej z ulotek pochodzących z Warszawy i za- czynającej się od charakterystycznych słów: „Proletariusze, łączcie się! Robot- nicy!”. Znamienne jest tu posłużenie się swoistą parafrazą słów zaczerpniętych z Manifestu komunistycznego Frydery-

24

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(25)

ka Engelsa i Karola Marksa. Co cieka- we, do tego samego komunistycznego archetypu w Sierpniu 1980 r. odwołali się gdańscy stoczniowcy, wywieszając na bramie Stoczni im. Lenina transpa- rent z napisem: „Proletariusze wszyst- kich zakładów, łączcie się”.

Tymczasem w cytowanej ulotce warszawscy studenci tłumaczyli robot- nikom, że za sprawą cenzury próbuje się poróżnić społeczeństwo i studen- tów: „Postawę ludzi dzielnych, prze- jętych żarliwą troską o przyszłość na- szego Kraju i Socjalizmu nazywa się wybrykami chuligańskimi. Oszczer- stwo i prowokacja mają Was wprowa- dzić w błąd i zwrócić przeciwko Wa- szym dzieciom. Oszukać Was – to je- dyna szansa organów policyjnych, któ- re wiedzą, że walka z Robotnikami by- łaby beznadziejna”.

W zacytowanym tekście, w któ- rym zachowałem oryginalną pisownię wielkich liter, wyraźnie widać, że mło- dzi autorzy jak gdyby sami się „zapęt- lili”. Czym bowiem wytłumaczyć fakt, że wspominali o wbijaniu klina mię- dzy społeczeństwo i studentów? Czyż- by studenci nie uważali się za część społeczeństwa? W zakończeniu ulotki apelowali do robotników, aby zechcieli wspólnie podjąć hasło, które – w ich ro- zumieniu – miało wyrażać cele i dąże- nia młodzieży: „Nie ma nauki bez wol- ności! Nie ma chleba bez wolności!”

23

. To ostatnie hasło można zresztą uznać za swoiste przesłanie, niemal za motto całego studenckiego ruchu marcowego.

Interesująco na jego temat mówił w 1981 r. Jacek Kuroń: „Skądinąd w tym sloganie jest pewna pułapka: bo po pierwsze, czy naprawdę nie ma chle- ba bez wolności, a wolności bez chle- ba? Różnie to bywa. Można by  wska- zać na takie okresy, kiedy nie było wolności, a był chleb, i odwrotnie. Po drugie, jeśli chodzi o życie jednostek, a sprawy ludzkie składają się ze spraw

jednostkowych, to zaryzykowałbym twierdzenie, że na ogół jest tak, że al- bo jest chleb, albo jest wolność. To na- wet znam z własnego życia: tym wię- cej mam wolności, im mniej mam chle- ba, i odwrotnie, choć oczywiście bywa przeciwnie. I to jest pierwsza pułap- ka. Oczywiście czasami może być tak, że istnieje ścisły związek między chle- bem i wolnością, między sprawami eko- nomiki i sprawami demokracji. Trze- ba wszelako rozumieć owo zdanie jako postulat, a zarazem jako normę: chce- my chleba i wolności, nie chcemy te- go od siebie oddzielać. Druga pułapka jest znacznie groźniejsza. Chodzi o za- wartą w tym haśle sugestię, że sojusz robotników z inteligentami jest budo- wany na takiej oto zasadzie: intelektu- aliści chcą wolności, a robotnicy chcą chleba. To bardzo groźna pułapka”

24

.

W tym czasie mieliśmy też do czy- nienia z wieloma innymi ulotkami, któ- re prawdopodobnie powstały w środo- wisku robotniczym. Oto np. 13 mar- ca SB przechwyciła na terenie Szkoły Głównej Planowania i Statystyki jeden egzemplarz sporządzonej na maszynie ulotki podpisanej „robotnicy FSO”. Jest ona adresowana do studentów War- szawy i  zaczyna się od patetycznego stwierdzenia: „Klasa robotnicza była i jest razem ze wszystkimi studentami, ze wszystkimi Polakami pragnącymi de- mokracji i wolności. Wspólnie walczyli- śmy w pamiętnych dniach Października 1956 r. o słuszne prawa, o wolność i de- mokrację, o suwerenność i niezależność”.

Zwraca tutaj uwagę odwoływanie się autora lub autorów do pamięci Paź- dziernika 1956 r., którego tak napraw- dę przecież ówcześni studenci z oczy- wistych powodów raczej nie mogli pa- miętać. Wydaje się, że dla pewnej czę- ści robotników (założywszy, że autora- mi tych ulotek faktycznie byli robotnicy, a nie podszywający się pod nich studen- ci, którzy w ten sposób próbowali pod-

25 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(26)

26

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(27)

trzymywać morale kolegów) pamięć o wspólnej walce o demokratyzację i li- beralizację życia politycznego i społecz- nego w 1956 r. wciąż pozostawała żywa.

W dalszej części wspomnianej ulot- ki – nawiązując do wiecu w FSO, pod- czas którego potępiano wystąpienia warszawskich studentów – jej autorzy ubolewali z powodu przekłamywania ich opinii przez prasę: „To wyobcowa- ni partyjniacy oderwani od robotników FSO i telewizja przygotowała te kłamli- we i bzdurne hasła. Przepraszamy Was, to nie my, to prasa potępia Was. Kla- sa robotnicza ze studentami. Wolność prasy to elementarna zasada demo- kracji”. Ulotkę kończono równie pate- tycznie, jak zaczęto: „Niech żyje Polska, niech żyje przyjaźń robotników ze stu- dentami, pracownikami nauki, literata- mi i inteligencją pracującą”

25

. I w tym wypadku trudno powstrzymać się od re- fleksji, że ulotka ta – niezależnie od tego, kto ją tak naprawdę przygotował – była przesiąknięta oficjalną propagandą.

Trzeba jednak pamiętać, w jakiej at- mosferze tworzonej przez środki maso- wego przekazu powstawały tego typu ulotki, a także o rozbudowanym apara- cie przymusu, o licznych konfidentach penetrujących zarówno środowiska aka- demickie, jak i robotnicze, wreszcie o tych przywołanych przez Kuronia ro- botnikach, którzy choć oburzeni meto- dami postępowania szeroko rozumia- nej władzy, nie mieli odwagi otwarcie zaprotestować przeciwko nim i poprzeć studentów (choćby tylko słownie), gdyż nie czuli wsparcia swoich kolegów.

Jak widać, na pewno reakcje i zacho- wania robotników w Marcu były bar- dziej złożone i różnorodne, niż uka- zywały to wówczas środki masowego przekazu i jak dzisiaj bywa to niekie- dy przedstawiane. Można powiedzieć, że jedni robotnicy bili wówczas stu- dentów, a inni ich wspierali. Skądinąd wiadomo także, że robotnicy wspiera-

li wtedy studentów nie tylko werbalnie.

Pomoc miała niejednokrotnie całkiem realny wymiar materialny. W aktach wrocławskiej Komisji Organizacyjnej Wieców Uczelnianych znajdował się wykaz zakładów pracy, skąd nadeszły pieniądze i listy popierające protestu- jących studentów. Wymieniano tam m.in. Zakłady Metalowe „Polar” i robot- ników Pafawagu

26

. [...]

KOŚCIÓŁ KATOLICKI WOBEC MARCA ‘68

Kardynał Wyszyński z wielką uwagą i niepokojem śledził „wydarzenia marco- we”, koncentrując się głównie na proble- mach dotyczących młodzieży akademi- ckiej

27

. Z fragmentów notatek kardyna- ła Wyszyńskiego z marca 1968 r. opub- likowanych przez Petera Rainę widać wyraźnie, że prymas był bardzo prze- jęty sytuacją w szkołach wyższych i so- lidaryzował się ze studentami. O wie- cu i demonstracjach ulicznych 8 mar- ca dowiedział się tego samego dnia wieczorem. „Młodzież jest wypiera- na z Uniw[ersytetu] Warsz[awskiego]

przez bojówki ORMO, które widzie- liśmy już w akcji przeciwko uroczy- stościom milenijnym Archidiec[ezji]

Warsz[awskiej]. Młodzież demonstro- wała w kilku punktach miasta, głów- nie na Krakowskim Przedmieściu […], wypierana z Uniwersytetu, chroni się w kościele Świętego Krzyża, u kapucy- nów i u św. Anny”

28

.

Po południu 11 marca prymas w koś- ciele św. Anny w Warszawie miał za- planowane spotkanie z młodzieżą aka- demicką. Ponieważ w pobliżu świąty- ni toczyły się wówczas gwałtowne wal- ki uliczne, a ulicę Miodową izolowa- ły kordony milicji, kardynał Wyszyń- ski nie mógł dotrzeć na to spotkanie.

Rozważał, czy w takiej sytuacji powi- nien jechać samochodem, czy może ra-

Po lewej:

Odezwa rektora krakowskiej ASP do studentów Akademii Sztuk Pięknych z 15 marca 1968 r.

Zbiory Tadeusza Mysłowskiego

27 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(28)

czej iść piechotą. Zastanawiał się przy tym, czy milicja udzieliłaby mu ochro- ny, by dostał się do kościoła św. Anny:

„Ale w takiej sytuacji korzystać z osło- ny MO, to znaczy »stracić twarz« wo- bec młodzieży. Na to jest za wcześnie, wobec nieznanego tła rozróbki”. Skon- taktował się więc telefonicznie z rekto- rem kościoła św. Anny ks. Tadeuszem Uszyńskim i poprosił go, żeby przeka- zał zebranej młodzieży, co następu- je: „Prymas przesyła wszystkim obec- nym w świątyni pozdrowienia paster- skie. Prosi o zachowanie spokoju i du- cha modlitwy. Ponieważ ulica Miodo- wa jest przegrodzona kordonami MO, przybyć nie może. Bardzo przeprasza, błogosławi”

29

.

Nazajutrz w czasie spotkania z trzy- dziestoma duszpasterzami akademi- ckimi prymas zwrócił uwagę na roz- przestrzenianie się protestu społeczne- go, ironizując przy tej okazji, że dziw bierze, iż wśród młodzieży znalezio- no tyle tysięcy syjonistów. Nie wy- powiadał się natomiast na temat roz- grywek politycznych i walk frakcyj- nych w  PZPR, gdyż podobnie jak in- ni hierarchowie katoliccy oraz niema- ła część społeczeństwa walkę tę trak- tował jako swoisty „spór w rodzinie”.

W końcu marca Episkopat wystosował jednak do MSW protest, w  którym sprzeciwiał się wrzucaniu do kilku świątyń warszawskich granatów łza- wiących przez funkcjonariuszy MO ścigających młodzież.

Wcześniej 21 i 22 marca obradowa- ła 107. Konferencja Episkopatu Polski.

Prymas Wyszyński zreferował sytuację w Warszawie, kardynał Karol Wojtyła – w Krakowie, arcybiskup Bolesław Ko- minek – we Wrocławiu, a arcybiskup Antoni Baraniak – w Poznaniu. Ogło- szone zostało Słowo Episkopatu Pol- ski o bolesnych wydarzeniach. W do- kumencie tym czytamy m.in.: „Wszel- kie sprawy, jakie dzielą ludzi w świe-

cie współczesnym, powinny być roz- wiązywane nie przy pomocy siły, ale na drodze wnikliwego dialogu. Tylko taka metoda może prowadzić do uni- kania dyskryminacji, a nade wszyst- ko do znajdowania prawdy i sprawied- liwości w stosunkach pomiędzy ludź- mi. Tylko ta metoda odpowiada god- ności człowieka, w niej bowiem docho- dzi do głosu jego siła moralna. Stoso- wanie środków przemocy fizycznej nie prowadzi do prawdziwego rozwiązania napięć między ludźmi ani między gru- pami społecznymi. Brutalne użycie si- ły uwłacza godności ludzkiej i zamiast służyć utrzymaniu pokoju, rozjątrza tylko bolesne rany”.

W dalszej części, zwracając się do mło- dzieży, biskupi stwierdzali: „Staramy się zrozumieć i odczuć źródła tego niepo- koju, jaki Was nurtuje i jaki zdaje się nurtować młodzież całego świata. Jest to niepokój, którego korzenie sięga- ją najgłębszych ludzkich spraw: niepo- kój o sens ludzkiego istnienia, niepokój związany z dążeniem do prawdy i do wolności, jaka jest naturalnym prawem każdego człowieka w życiu osobistym i społecznym. Jest to niepokój o przy- szłość człowieka i świata”

30

.

Równocześnie Episkopat wystoso- wał też list do premiera Józefa Cyran- kiewicza. Adresat nigdy nie odpowie- dział publicznie na pismo, w którym biskupi stwierdzali m.in.: „Pałka gu- mowa nigdy nie jest argumentem dla wolnego społeczeństwa, budzi naj- gorsze skojarzenia i mobilizuje opi- nię przeciwko ustalonemu porządko- wi. Władza państwowa nie może za- stąpić rozsądku i sprawiedliwości pał- ką gumową. […] Zagadnienie wolności opinii, o którą upomina się społeczeń- stwo, pisarze i Episkopat, wystąpiło na tle manifestacji akademickich z nową jaskrawością. Gwarantowane obywa- telom przez Konstytucję PRL i De- klarację ONZ prawa do rzetelnej in-

28

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

(29)

formacji domagają się wolności pra- sy, ograniczenia interwencji cenzu- ry i obiektywizmu w informowaniu”.

Biskupi w zakończeniu swojego listu zgłosili następujące postulaty:

„1. Uwolnić młodzież zatrzymaną w wię- zieniach i aresztach.

2. Powściągnąć drastyczność stoso- wanych metod karania i śledztwa, o  czym przenikają wiadomości do społeczeństwa.

3. Wpłynąć na prasę, by informowała opinię publiczną zgodnie z  rzeczy- wistością lub przynajmniej, by  ten- dencyjnymi naświetleniami nie drażniła młodzieży i społeczeństwa.

4. Wpłynąć skutecznie na władze bezpieczeństwa, by nie stosowa- ły anachronicznych środków represji, tak bardzo skompromitowanych we wspomnieniach naszego narodu”

31

. W drugiej połowie kwietnia odby- ło się posiedzenie Komisji Głównej Epi- skopatu Polski poświęcone wystąpie- niom studentów oraz represjom i szy- kanom, jakim poddawano słuchaczy szkół wyższych. Równocześnie Komi- sja Główna przyjęła Słowo Episkopatu Polski o wydarzeniach marcowych, któ- re 3 maja miało być odczytywane w koś- ciołach w całym kraju. W dokumencie tym biskupi domagali się „dopuszczenia wszystkich członków narodu i obywate- li państwa do kształtowania wspólnego dobra wedle uzasadnionych przekonań i w oparciu o własne sumienie. Z powo- du odmienności swoich przekonań nikt nie może być zniesławiony jako wróg.

Doszukiwanie się wrogów w  ludziach dlatego tylko, że dobra narodu pragną wedle swoich odmiennych przekonań, nie służy moralności społecznej, a prócz tego pozbawia naród wielu szlachet- nych sił i inicjatyw, które mogą przyczy- nić się do wzbogacenia życia społeczne- go w różnych dziedzinach”.

Biskupi stwierdzali także, iż podpo- rządkowanie „przedstawicielstwa na- rodu jednej grupie pozbawia tę insty- tucję jej właściwego sensu, społeczeń- stwo zaś pozbawia możliwości wyraża- nia swych życzeń i opinii oraz kształto- wania życia zbiorowego zgodnie z wolą obywateli. Na tej drodze władza nara- ża się na utratę kontaktu ze społeczeń- stwem”. Episkopat Polski nawiązał też do pojawiających się wtedy często na Zachodzie oskarżeń Polaków o szcze- gólny antysemityzm i poruszył w liście jeszcze jedną bolesną kwestię: „Usi- łuje się mianowicie eksterminację Ży- dów, dokonaną w hitlerowskich obo- zach zagłady, przypisywać Polakom.

Jest to straszliwa krzywda moralna, je- śli się zważy, że w obozach tych ponio- sły śmierć miliony Polaków. Przez pa- mięć o tych naszych rodakach, a także w oparciu o wszystkie dowody miłości bliźniego, jakie w okresie okupacji Po- lacy wyświadczyli prześladowanym Ży- dom, domagamy się zaprzestania tej kłamliwej i krzywdzącej propagandy oraz jej prowokowania”

32

.

Jednak postawy Episkopatu, a zwłasz- cza kardynała Wyszyńskiego wiosną 1968 r. nie można rozpatrywać w ode- rwaniu od interpelacji poselskiej pięciu posłów katolickiego Koła „Znak”: Kon- stantego Łubieńskiego, Tadeusza Ma- zowieckiego, Stanisława Stommy, Janu- sza Zabłockiego i Jerzego Zawieyskie- go, którzy wystąpili w obronie bitych studentów

33

. Prymas był zaprzyjaźnio- ny z Zawieyskim i z uwagą śledził spra- wę interpelacji. Gdy posłowie „Znaku”

zostali brutalnie zaatakowani w Sejmie, kardynał Wyszyński w prywatnym li- ście do Zawieyskiego wyraził mu swo- je uznanie i szacunek: „Twoje wystąpie- nie w Sejmie było czynem niemal »rej- tanowskim«, na tle obłędnego tańca

»martwych dusz«. […] Składam hołd Twej odwadze obywatelskiej, bo to jest obrona publiczna praw narodu”.

29 MARZEC 1968 ROKU

nr 47 (2018)

(30)

Z kolei w ostatnim dniu obrad Sej- mu nad interpelacją Koła „Znak”, 11 kwietnia, prymas przerażony i głę-

boko zdegustowany tym, co rozgry- wało się przy ulicy Wiejskiej, mówił w warszawskiej archikatedrze: „Ja, Bi- skup Stolicy, jakże boleśnie przeży- wam to »widowisko« – bo inaczej na- zwać tego nie mogę. Cóż mi pozostaje?

Chyba wam przypomnieć, Najmilsze Dzieci, abyście wybronili własne serca, myśli, uczucia przeciwko potwornej nienawiści i kłamstwu, które się dzie- ją na naszych oczach. Abyście mieli od- wagę bronić swego prawa do prawdy, miłości, szacunku wzajemnego i spra- wiedliwości, do jedności Chrystusowej i pokoju Bożego! Tylko to nas uratuje”

34

. W sumie można jednak chyba po- wiedzieć, że w 1968 r. prymas, Epi- skopat i duchowieństwo polskie zajęli mniej zdecydowane i radykalne stano- wisko niż wobec kryzysu 1956 r. Epi- skopat tę wyważoną czy – jak chcą in- ni – nazbyt ostrożną postawę zacho- wał zresztą właściwie przez cały rok 1968. Kardynał Wyszyński był bo- wiem równie powściągliwy przy oce- nie udziału Wojska Polskiego w sierp- niowej inwazji na Czechosłowację. Pa- trzył na to przede wszystkim przez pryzmat braku suwerenności pań- stwowej i uzależnienia PRL od ZSRR.

Jeden z informatorów Służby Bez- pieczeństwa relacjonował w sierpniu 1968 r.: „Osobiście Wyszyński uważa, że należałoby poddać w wątpliwość, czy obecnie jest niepodległość jako ta- ka, jednakże obecny klimat ogólny nie sprzyja temu”. Prymas w pełni zda- wał sobie sprawę z tego, jak negatyw- ne konsekwencje dla obrazu Polski na Zachodzie może mieć ta akcja mi- litarna. W jednym z dokumentów De- partamentu IV MSW napisano na ten temat: „Użycie wojsk polskich Wy- szyński ocenia jako fakt szczególnie przykry, bowiem zagranica odczyta

z tego, że jesteśmy na tej samej [impe- rialistycznej] linii [co ZSRR] – a to jest przecież wbrew tradycjom polskim”

35

. Jeśli wierzyć dokumentom zestawia- nym w Urzędzie do spraw Wyznań, re- akcje duchowieństwa na interwencję w Czechosłowacji były zróżnicowane.

Część księży dawała wyraz nastawie- niom silnie antykomunistycznym, in- ni przeciwnie – deklarowali pełną lojal- ność wobec polityki władz PRL. W od- notowanych wypowiedziach przypomi- nano niekiedy udział Wojska Polskiego w zajęciu Zaolzia w 1938 r. W postawie wielu duchownych dostrzegalna była pewna niekonsekwencja: z jednej stro- ny potępiali oni zdecydowanie akcję zbrojną, z drugiej uznawali ją przynaj- mniej za częściowo uzasadnioną tym, że RFN i Zachód dążyły do „wyłuska- nia” Czechosłowacji, co mogło pociąg- nąć za sobą zagrożenie dla terytorialnej stabilizacji Polski. Dawało się w tego ty- pu myśleniu zauważyć echo oficjalnej propagandy, uparcie głoszącej wówczas, że za wydarzeniami w CSRS stały śro- dowiska rewizjonistyczne w RFN

36

.

Ostrożna, czy też jedynie umiarko- wana postawa prymasa i Episkopatu w 1968 r. spowodowana była jednak – jak już powiedziano – przede wszyst- kim pewną obawą przed tym, żeby nie dać się wciągnąć w rozgrywkę we- wnątrzpartyjną. Władze państwowe dostrzegały zresztą i nie bez zadowole- nia odnotowały powściągliwość hierar- chów katolickich. W listopadzie 1968 r.

kardynał Wyszyński – po prawie trzy- letniej przerwie – ponownie otrzymał paszport. Być może władze PRL chcia- ły w ten sposób stworzyć wrażenie, że nastąpiło to jak gdyby w nagrodę za lojalną postawę zajętą przez pryma- sa w czasie kryzysu 1968 r.

37

.

Wydaje się, że kardynał miał zresz- tą świadomość tego, że w niektórych środowiskach opozycyjnych i niezależ- nych krytykowano go za tę powściągli-

30

MARCOWE OPTYKI

nr 47 (2018)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Student powinien rozumieć zjawisko ruchu sfery niebieskiej jak i ruchu Słońca i planet na tle gwiazd w wyniku ruchu orbitalnego Ziemi.. W trakcie ćwiczenia student powinien

Zakres materiału obowiązujący na egzaminie jest przedstawiany na pierwszym wykładzie i publikowany na stronie Wydziału w sekcji „Materiały dla studentów”2. Zakres materiału do

Przedstawiam informacje związane z egzaminem ze „Wstępu do prawoznawstwa” na kierunku prawo (stacjonarne i wieczorowe) w roku akademickim 2020/2021 Zasady poniższe

Ja, jak wielu młodych ludzi, przeżywałem wtedy okres, kiedy KUL –to, co katolickie –bardzo źle mi się kojarzył. Nie chciałem startować na polonistykę

[Z tej rodziny] matki nie bardzo [znałam], ojca znałam, dlatego że nasi ojcowie razem pracowali, myśmy [z jego synami] razem jeździli na kolonie, a potem tak się złożyło, że

Dziadek sklep prowadził, jakieś firmy też, ojciec był ślusarzem, kolejarzy mamy w rodzinie, więc to jest takie środowisko, w którym ja się formowałem, w którym bardziej

No więc, pamiętam właśnie taki długi artykuł, jak on się tłumaczył ze swoich błędów.. A on, nawet jako ten szef kadr, to owszem, miał bardzo duże wpływy, dużą

lumny. Wkrótce mo?na by?o dostrzec, ?e. okr?ty eskadry,