• Nie Znaleziono Wyników

dziś masz walczyć, w ięc już nie ma środka?

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1859, T. 3 (Stron 63-70)

GLADYATOR RAWEŃSKI,

O, tak! mój chłopcze, daj im się we znaki, Za każde słow o ciosem zapłać ciurom;

1 dziś masz walczyć, w ięc już nie ma środka?

TUMELIK.

Tak, dziś się ze mną, K eix w cyrku spotka.

TUSNELDA.

P rzyszłość jest bogów!

TUMELIK.

Ulegnij losowi, Nie daj się nnieśó przeciw mnie gniewowi.

Daj rękę, żeby zgodnie rzecz zakończyć, Czyż w zawziętości mamy się rozłączyć?

TUSNELDA.

O nie! ja za tym samym celem gonię, Jak towarzyszka podaję ci dłonie;

Jak przewodniczka ucałuję czule, D o serca mego serdecznie przytulę.

Jeżeli można łzą pobłogosławić,

W błogosławieństw ie obyś m ógł się pławić!

B ogow ie, czemuż musiałam go stracić, A odzyskanie tak drogo opłacić? .

( O dpychając go od siebie).

D ość tego!

TUMELIK.

Nie wiem wcale co ją smuci.

Trzeba odpocząć, wkrótce Glabrio wróci.

( Rzuca się na ło łe ).

Popilnuj miecza jeśli tu zostajesz.

TUSNELDA.

Miecza Armina! Sam mi go podajesz?

TUMELIK.

Schować go trzeba, bo Glabrio powiada Że ciężki; więc go użyć nie wypada D o walki.

TUSNELDA.

O tak! do walki nie będzie Przydatny!

TUMELIK

(s ta w ia ją c miecz p r z y ło iu ). ■ Teraz jestem jak w obłędzie!

(O puszczając głow ę),

TUSNELDA (odw racając się).

Tak, Śpij!

TUMEL1K.

Pozostań! G dybyś piosnkę znała, T obyś mi może do snu zaśpiewała!

TUSNELDA.

Nie umiem żadnej!

TUMELIK

(Śpiący mówi p rzeryw anem i słow y).

Pow ieki.... ołowiem!

Jak to Licysko? Zacznij... ja odpowiem.

.Pocałunek, wrzące wino, P ić z ust tw oich... lazurowych!

Pocałunek... zdwaja szczęście!

(Z a s y p ia ).

TUSNELDA.

Czas jest po temu, w ięc niech się dokona, Co stać się musi!

W jak słodkim śnie tonie!

O! ileż razy dziecina uśpiona

Tu spoczyw ała wdzięcznie na mem łonie!

Jam go bujała i kryła w osłonie, Gdy oddech nocy powietrze oziębił;

Jam go budziła, gdy zły sen go gn ęb ił.

D ziś, tchnieniem śmierci ma pierś go owiewa, Podnoszę rękę z myślą grozą zdjętą,

W pełni młodości by od życia drzewa Jego tak odciąć jak gałąź .zeschniętą!

Zwierz dziki walczy by młode ratować, K olce ubodą, gdy chcesz im wziąć różrę, A ja śpiącego, ja chcę wbrew naturze, Matka me własne dziecię zamordować!

(W biegając ku przodow i sceny).

O nie! nie mogę; bogi sprawiedliwe, Z w r ó ć c ie m i s ło w o , to s ło w o str a sz liw e : Ż y c ia , com d a ła nie m o g ę od bierać!

K ogo mam kochać, maż z mych rąk umierać?

(Po chwili zb liia ją a się do Śpiącego Tum elika).

Zbłąkany duchu za czemże chcesz gonić?

Synu, od chłodu życia chcę cię chronić, Zbudzić z mrocznego snu twego istnienia, Jak od much bronić od cierpień brzęczenia, Których nie ujdzie nawet najszczęśliwszy!

Chcę, by cię dotknął cios z ręki cnotliwszej, Niżeli z niecnych rąk podłych siepaczy.

O nie, Zygmarze! Jeśli drżąc, me dłonie (C hw ytając miecz oparty o ło łe ).

M iecz ten zatopią, w bezbronnem twem łonie, To nie nienawiść, nie! "to m iłość znaczy, Co na lekarstwa gorycz mało dbała, B yleby przez nie ocalenie dała.

A w ięc....

{Z am ierza się mieczem na Tum elika, lecz wtem chwieje się i m iecz upuszcza').

Nie! siły nie mam do spełnienia!

{Pada na kolana, wtem daje się słyszeć w d a li za sceną coraz głośniej dźw ięk w esołej m uzyki, to w a rzyszą cij pochodowi orszaku).

Przedwieczne bogi, jeżeli to życie

W y chcecie zabrać dla Niemiec zbawienia, Czemuż powietrza w jad nie przemienicie?

W strząśnijcie ziemią, niechaj gród ten runie, I nas zagrzebie jak w grobu całunie:

Zniszczcie nas gniewu swojego gromami.

W szak moc jest przy was! W ięc spełnijcie sami!

L ecz losu jego nie kładźcie w me ręce, Niech wam z krwi własnej ofiary nie święcę!

{P rzysłuchuje się i nagle potem się zryw a ).

Goto ja słyszę, czy ucho nie myli?

Nie! coraz głośniej, już się przybliżyli, To Kali gula po niego przybywa, D źw ięk mu wesołej muzyki przygrywa.

Tłum kipi w cyrku, już do walki pora, Już Koma wola swego gladyatora!

L ecz ja go nie dam! Bezsilnej kobiecie, Spróbujcie tylko, czyli go wydrzecie.

{C hwytając m iecz).

K iedyście bogi gromu żałowali, To cześć Germanii kobieta ocali!

Tak, grajcie sobie zw ycięztw em pijani!

Szem rze u skroni mej wieniec dębowy, Jam wolną c ó ią pierw była Germanii, Niżeli matką! D o walki cyrkowój W y Tumelika poprowadzić chcecie:

Tum elik szermierz; a syn mój, czy wiecie, Ze się zwie Zygmar?

{R zucając się ku Tum elikow i).

. Nic będzie wam dany:

Tym ciosem jego pokruszę kajdany!

{P rzebija go).

TUMELIK {zryw ając się ).

Och! K eix, matka!

{P ada i um iera).

TUSNELDA.

O moje dziecię!

{K ryje tw arz lew ą ręką w p ła szczu , u> p ra w e j opuszczonej trzym a m iecz. Chwila m ilczenia).

S C E M A V I Ą T A.

T U S N E L D A , GLABRIO, G L A D Y A T O R O W IE , F L A W IU S Z , A RM INIUSZ, K ASSY U SZ,

K O RN EL IU SZ, S E N A T O R O W IE .

GLABRIO {za sceną).

W stań, Tumelikul

{R ozsuw ając zasłonę, która pozostaje otw artą).

W sta w a j! cz a s j u ż p rze cie!

{P rzy b liła się i zdejm uje szyszak z trofeów , znajdujących się p r z y ło łu ).

Prędzej! już idą! Przywdziewaj twą zbroję!

Hej! ty kobieto, słuchaj, trza go zbudzić!

{Tusnelda pozostaje nieruchomie w postaw ie j a k poprzednio).

Cóż to się znaczy? czy zgłuehli oboje?

Ha! nie ma radyj sam się będę trudzić.

{ Z b liła się do ło ła z p ra w ej strony i w patruje się w 7'umelika).

Wstawaj! Co widzę!

{U puszczając szysza k).

W e krwi broczy ciało.

(Z b liia ją c się do głównego w ejicia w oła).

Ratujcie!

{W raca i schyla się nad zw ło ka m i; wtóm gladyatorow ie, strab i niewolnicy w p a d a ją i u ka zu ją się w głębi sceny).

GN1FO.

T y nas wołałeś?

KEIX {do O labria).

Powiedz, co się stało?

GLABRIO {w patrując się we zw łoki).

Próżno! już po nim!

FLAWIUSZ

{za którym zblibają się K assyusz i inni senatorowie).

K to pomocy wzywał?

KASSYUSZ.

(W te j chw ili m uzyka nagle ustaje).

Co to?

GLABRIO.

Jam tyle po nim się spodziewał!

Patrzcie! mój piękny gladyator nieżywy!

FLAWIUSZ.

Zygmar! Armina syn!

» (D o siebie).

Jakże szczęśliwy!

G L A B R IO . Zdradnie zabity!

KASSYUSZ.

Przez kogo? mów, kara Go spotka..,.

MARCYUSZ

(w głąbi z G allusem u ka zu ją się, p o p rzed za ją c K aligulę).

Na bok!

GALLUS.

Miejsce dla Cezara!

S C E N A S Z Ó S T A .

KAL1GULA w uroczystym stroju, z wieńcem róż na ylowie, prowadząc C EZO N IĘ, szybko wchodzi w to­

warzystwie P IZ O N A , W A L E R Y U S Z A , oraz innych senatorów i rycerstwa.

KALIGULA.

Czy w dom szalonych Rzym już się zamienia, Goto za powód takiego skupienia?

Lud wstrzymał pochód, i nie się odzywa Muzyka. Goto za młodzian spoczywa?

Na gniew mój, mówcie!

GLABRIO

Ten, co w krwi swej leży, Jestto Tumelik, pierwszy z mych szermierzy!

om 1IC. L ip ie c 1859. 9

CEZONIA.

Jakto? Tumelik?

KALIGULA.

M ego podniebienia Na dziś przyprawa! T ego co najsłodsze, Najmilsze dla mnie, tak pilnujesz łotrze?

GLABRIO.

Jam jest niewinny: błagam przebaczenia!

KALIGULA. * W ięc któż go zabił?

TUSNELDA

(która dotąd osłonięta stała nieruchomie, zrzu ca ją c p ła s z c z ) . Jam jego zabiła!

F L A W IU S Z . O! me przeczucia!

KALIGULA.

Co? własnego syn Tusneldo, zabić tyś się odważyła!

D laczego?

TUSNELDA.

Nic wiesz w ięc jaka przyczyna?

O! ty pragnąłeś z bezpiecznej oddali Moją ojczyznę i ród mój zniesławić.

Z dwóch biednych jeńców iryumfem się bawić.

T yś chciał, żebyśmy widowisko grali, Bym w jękach na zgon syna spoglądała;

Lecz ja choć trwogą, grozą zdjęta cała, ' Wolałam spełnić mych poświęceń miarę:

Kapłańską ręką jak świętą ofiarę Jam młodość syna mego bogom dała, B y cześć Germanii i rodu ocalić.

S ła b a k o b ie ta , d ź w ig a ją c k a jd a n y , N iw eczę rozkaz przez ciebie wydany.

KALIGULA

(w te j chw ili F law iusz, dotąd niemy św iadek tego co za szło , nagle scenę opuszcza).

W ięc marny prochu, takiś plan osnuła, Nędzna, mnieś święto dzisiejsze zatruła;

Drżyj! bo ja muszę wyprawić igrzysko:

W ięc zamiast syna, ty dasz widowisko!

TUSNELDA.

Miech drży, kto na cię z przestrachem spoziera, Bo strach mój razem z mym synem umiera!

T y drżyj, że ciebie niewiasta zwycięża, ^ Drzyj! woń tej zacnej krwi góry przeleci, I wkrótce żądzę zemsty w tych roznieci, Których już Warrus poznał moc oręża.

Jeśli twa pycha, zuchwałość bez miary, Śmieje się z zemsty, doznasz bogów kary.

Na głow ę syna oto ręce wkładam I tych zaklinam, co w światłości błogiej, Na łonie mroku królują, me bogi, Żeby z tych wyżyn litośnie spojrzeli, Pod jakich ciosów brzemieniem upadam!

A żeby pomstę krwi niewinnej wzięli Nad dzikim gwałtem, co me własne dziecię Zabić mi każe. Niech ich gniew cię zgniecie Romo! niech w ciągu stuleci tysiąca

Ś ciga cię klątwa, pom sty wołająca.

KALIGULA.

Szalona! Żaden bóg ciebie nie słyszy.

TUSNELDA.

0 nie! tu płynie głos z odległej ciszy,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1859, T. 3 (Stron 63-70)

Powiązane dokumenty