• Nie Znaleziono Wyników

nie znasz ludzi, co wedle prawidła W alcząc, na siebie zastawiają sidła,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1859, T. 3 (Stron 38-47)

GLADYATOR RAWEŃSKI,

1 nie znasz ludzi, co wedle prawidła W alcząc, na siebie zastawiają sidła,

1 wedle reguł mordują się wzajem?

My gladyatorów nazwisko im dajeni.

( W skazując na Tnm elika).

O to z nich jeden, co w germańskim stroju Na śmierć i życie stawi się do boju.

T U S N E L D A .

Na śmierć! W germańskiej odzieży się stawi!

(D o Tum elika).

Czyś ty jest takim, jako on tu prawi?

T U M E L IK . On p ra w d ę m ówi!

T U S N E L D A .

Ty jesteś szermierzem?

TUMELIK.

W każdym rodzaju walki jestem panem:

Konno, na wozie, kosą czy arkanem.

-TUSNELDA.

To syn Armina!

{Z a sła n ia tw arz rękoma; po chw ili, nagle zb liła ją c się do F la w iu sza ).

Nie dość wam pozbawić Ż ycia, lecz jeszcze zbezcześcić, zniesławić!

W ym yślni, dają ojców szatę, zbroje, Żebym, ginące widząc dziecię moje, Na hańbę rodu, Germanii patrzała;

L ecz próżno wasza złość się wysilała, Napróżno Cezar groźne śle rozkazy:

Tak, z woli bogów chwila nie daleka, Gdzie nas wznioślejszy daleko los czeka, 1 będzie koniec nasz świetnym, bez skazy.

F L A W IU S Z .

Czyś ty bez zmysłów? Gdy Cezar tale! p ow ić, K tóż śmie powiedzióć n ie ! wbrew Cezarowi?

TUSNELDA.

Ja!.... Świątecznego nie wezmę odzienia, Żeby być świadkiem Germanii shańbienia, I nigdy syna m ego nie ujrzycie,

By w cyrku walczyć miał o śmierć i życie, Jak na szyderstwo nosząc miecz rodzica;

Mój syn tą walką nie będzie się kalał.

TUMELIK {z gw ałtownością).

Ja nie mam walczyć! Chcesz żebym oszalał?

TUSNELDA.

W ielcy bogowie!

TUMELIK.

Cezar innie zaszczyca Łaską i z Keixem walczyć mi pozwala, I nie mam walczyć, mówisz że to kala?

Skryć się nikczemnie, kiedy tow arzysze Radosnym krzykiem przerwą cyrku cisze, Śląc pozdrowienie śmierci Cezarowi.

Maż K eix, szydząc, palcem mnie wskazywać, Zajęczem sercem i tchórzem nazywać?

Nie w alczyć, wolałbym paść tu nie żyw y!

F L A W IU S Z (do siebie).

Nie czuje hańby swojej! On szczęśliwy!

TUSNELDA.

Zygmarze, męztwo przystoi mężowi:

T y jesteś mężny i wnet dasz dowody, Gdy z dumną Romą pójdziemy w zawody;

L ecz tu winieneś sit twoich żałować, 1 na kuglarstwo podle nie marnować.

■ TUMELIK.

T o się nikczemnem kuglarstwem nazywał Gdy Rzym świąteczne szaty przyodziewa, Kiedy do cyrku z orszakiem rycerzy Cezar pospiesza; gdy lud cały bieży, G d zie ja k o c e a n , b urzą ro zh u k a n y , Z szelestem piętrzą się tłumów bałwany;

I ot, na jedno Cezara skinienie O twarto szranki, i nagłe milczenie Jak gdyby nigdy nie istniał głos człeka.

Już znak podany: zblizka i zdaleka Grady pocisków. Jeden już umyka, Arkanem chwyta za hełm przeciwnika, W yrw ał się; znowu pętlica rzucona,

W ik ła się, walczy, wtem cios go rozkrwawia:

Chwieje się, pada, pierś wrogom nadstawia, 1 cios przyjmuje i spokojnie kona.

A jako piorun, gdy łono chmur trzaska, W strząsając ziemią wszystko w okół klaska, Nad pijanego zw yćiyztwem grzmi głow ą, Rzuca różami, koroną laurową;

Na znak Cezara wnet tysiączne g ło sy

„Chwała zw y cięzcy ” już huczą w niebiosy.

W ięc to kuglarstwo i podła zabawa?

Nie, to zw ycieztwo, to życie i sława!

TUSNELDA.

Marzysz o laurach, synu, tyś w obłędzie;

Nie wiesz, że zgon twój pociechą tym będzie, Go twego ojca zw ycięztw mścić się chciwi;

TUMELIK.

Chcę walczyć, to mnie uszczęśliwi.

TUSNELDA.

I pamięć ojca, ojczyznę splugawisz, I serce matki świętokradzko skrwawisz, Gdy jej nadzieja w żalu się zagrzebie!

W ięc nic świętego już nie ma dla ciebie ?

#

Zwą cię szermierzem, więc już n;t rzeź bieżysz?

T yś syn Armina, ty do nas należysz!

TUMELIK.

Jam jest szermierzem: gdy się tego wstydzisz, D la twej Germanii sztukę moją ohydzisz, To wiedz, że ja się Germanem być wstydzę, I barbarzyńcy nazwy nienawidzę:

Na wieki mego wyrzekam się rodu:

W Rzymie-m się rodził, wychował od młodu;

A więc ja jestem....

TUSNELDA.

Zamilcz, nieszczęśliwy!

TUMELIK.

Jam jest Rzymianin, Rzymianin prawdziwy!

Pośle Cezara, idź do tw ego pana,

Z tern, że się jutro w cyrku stawię z rana, Żeby: zw yciężyć, gdy pozwolą bogi;

Zginąć, jeżeli ich wyrok tak srogi, ( O dchodzi na lewo).

FLAWIUSZ

(po chw ili do Tusneldy, stojącej w osłupieniu, z tw a rzą u k ry tą w dłoniach).

Chociaż w twym gniewie tak jesteś zawzięta, Już moje serce zniewag nie pamięta;

Ja mścić się nie chcę i na ciebie godzić, Ni twym zamiarom tajemnym przeszkodzić:

Przebaczam krzywdy od ciebie doznane, O, serce matki biedne i znękane!

(Odchodzi głównem wejściem ).

T U S N E L D A (sam a).

Hańbę, słabości ow oc będę zbierać, Kiedym nie miała odwagi umierać.

Gdy syn mój pragnie do wrogów się zwrócić, W szale na chw alę ojca plamę rzucić:

To moje dzieło! Nie troszcz się Arminie, Nic dam cię shańbić: twój syn tak nie zginie.

A K T IV.

(Scena jak w akcie III).

S C E N A P I E R W S Z A .

M ERO W IG i RAM IS wchodzą przez główne wejście, T U S N E L D A idzie ku nim odedrzwi z p ra w ij strony.

,*:i t f o t v . i - i i ? . < , 11197/1 (iuq X T U S N E L D A .

Bądź pozdrowiony, dotrzymałeś słowa;

Obyś tu przybył w szczęśliwą godzinę!

MEROWIG.

W łaśnie radosną przynoszę nowinę:

Pani, dzisiejszej nocy bądź gotowa.

Gdy do tych,murów wejdę z mym orszakiem;

Straże zyskane, przelecimy ptakiem Oddzielające nas od gór równiny:

A gdy dostaniem się już w Apeniny....

TUSNELDA.

D o sy ć już tego! T y m yślisz o zbiorze, A ja się jeszcze o sam zasiew trwożę.

MEROWIG.

Coś taka smutna? Pow iedz, jako żywo!

A w ięc ini Ramis rzekła rzecz prawdziwą:

Że nie poradzić nic z jego uporem,

Że on chce zostać w Rzym ie gladyatorem?

RAMIS.

On w ręku Rzymian stał się Rzymianinem.

TUSNELDA.

A ja wam mówię, mylicie się wielce:

^ każdem drgnięciu serca Germaninem, On Germaninem w każdej krwi kropelce, / German wiernością on przy Romie stoi, Z German odwagą do walki się zbroi, Z szałem germańskim wszystko woli.raczćj, Niż to co swoje. Nie można inaczej...

I TUMEL1K

(sa sceną).

lo, Bachusie! trącajmy Licyska!

T U S N E L D A (w strzą sn ą w szy się).

To on!

MERO WIG.

Pijany i kubkami ciska.

RAMIS.

Tak się Armina syn hucznie weseli, H alasną ucztę z rozpustnicą dzieli,

Z puharem, wsparty na miękkie wezgłowie, Buja u łona i pije jej zdrowie,

TUSNELDA.

Pozw ólcie, niechaj ten prąd młodociany Pędzi jak morskie na brzegi bałwany;

Niech ta gwałtowność, dzika, szalejąca, Odrazu z drzewa życia kwiat postrąca;

Niech świeża młodość bąblami wystrzeli:

Z mętów się wino szlachetne oddzieli.

MERO WIG.

Niechby nim tylko swawola nie władła, I niechaj tylko siła zeń wybucha,

Nie zaś, lgnącego w błoto, niemoc ducha:

Bo gdzie mrze dzielność, nadzieja przepadła!

T U S N E L D A . W y potępiacie go za to oboje, Że on tak ostro przyjął słow a moje;

On— szermierz, pragnie walki i zwycięztwa;

Więc mnie nie dziwi gniew blizki szaleństwa:

Bo czyliż mógł on tego się wyrzekać, Od czego z hańbą musiałby uciekać?

L ecz gdy ty przed nim, posłańcze swobody, Staniesz i wskażesz naród nad narody, Który na jego chorągiew przysięgnie,

I gdy on tylko myślą w przyszłość sięgnie,—

Nieśmiertelnością, co jemu zaświeci,—

W tedy już z oczu przepaska mu zleci:

W szakże los wielki podnosi człowieka:

W ięc i on pozna czem jest, co go czeka.

L IC Y SK A

(śpiew a za sceną, p rzyg ryw a ją c na lutni).

„Pocałunek, wrzące wino, Pić z ust twoich purpurowych, To znów z jagód lazurowych!

Pocałunek, wrzące wino,

Zdwaja szczęście me, dziew czynol”

T U M E L IK (za sceną w tórując).

„Zdwaja szczęście me, dziewczyno!"

Io, Bachusie!

TUSNELDA (do siebie).

O biada mi, biada!

Gdy śpiew ten sły szę, nadzieja upada:

Skoro ta Roma zawzięta, fałszywa, Zupełnie skrzydła ducha mu podcięła, I jego serce jadem swym przejęła....

Nie! B o cokolwiek naszem przeznaczeniem, Syn mój nie będzie ojczyzny shańbieniem.

MERÓW IG (po chw ili).

Tusneldo! spiesz się, czas drogi upływa.

TUSNELDA (do R am is).

Zawołaj syna; niech twe oko śledzi, Czy gdzie w ukryciu szpieg jaki nie siedzi.

(R a m is odchodzi bocznemi drzw iam i).

M E R O W IG .

Trza było,— chwila działania już bliska,—

Dawniej go w całą wtajemniczyć sprawę!

Jutro mu grozi walka śród igrzyska.

Zbawiem go, zaraz gdy zechce uciekać;

L ecz jeśli będzie wahać się i zw lekać...

TUSNELDA.

Niebo, spodziewam się, będzie łaskawe.

MERO WIG.

Kto się spodziewa, ten pewno się lęka;

P ° gdy nadzieja całkiem go odbieży, W tedy z modłami przed niebem u klęka.

Gdybyś ufała w syna tw ego szczerzej....

. TUSNELDA.

Ja ufam w bogów; a co bądź nam dano, Germanii sprawy nie mam za przegraną!

O tak! Idź na bok!

Tom III. LIpieo 1859.

« C E S A | | It II C A.

CIŹ i TU M ELIK , który wchodzi z Ram is.

TUMELIK (do R a m is).

A l niech cię licho! Szepczesz z taką trwogą!

Co, czarownico? gdzie mam iść, do kogo?

RAMIS.

Tu, do twćj matki. ,

(O ddala się w głą b ).

TUSNELDA.

Przybliż się, Zygmarze.

TUMELIK.

Na co to wszystko! A! to mnie już złości!

No, tylko prędzej! Mam u siebie gości;

Nie, to mnie raczą. N iecli mnie niebo skaże!

Nie wiem, co chcecie. Dalej, czas ucieka!

TUSNELDA.

Słuchaj, mój synu, spójrz na tego człeka.

TUMELIK.

Proszę! to widok nie taki obrzydły:

Skóra niedźwiedzia, hełm z sępierni skrzydły!

(O glądając i obchodząc M erowiga).

A ni myślałem! to wcale niezgorzy,

Gdy strój ten, chociaż germański, się w łoży.

TUSNELDA.

A wiesz ty kto to?— Co się z tobą dzieje?

TUMELIK.

Ten człek, Cezara pełniąc rozkazanie, Przyszedł pokazać mi owe ubranie, Jakie ja jutro do cyrku przywdzieję.

TUSNELDA.

To błąd hańbiący jak i twoje życie,

Na które wskazał ciebie Rzym , me dziócię;

W iedz, że twój ojciec, tego oto męża Miał towarzyszem dozgonnym oręża.

By mógł do ciebie łatwiej być zbliżony, On wszedł niedawno w germańskie legiony;

I tu z Germanii do nas jest przysłany, B y naszych więzów pokruszyć kajdany:

A więc w nim nznaj oswobodziciela.

RAMIS.

W iernego jak i ojcu przyjaciela.

MEROWIG.

K siążę!—bo tak nam Cheruskom przystoi, Ciebie, po śmierci rodzica nazyw ać,—

Jam jest przysłany od ojczyzny twojej, Co błaga: Nie daj jej dłużej okrywać Hańbą, co w twojej doznaje rodzinie;

Żeś bohaterów syn, dowiedź to w czynie:

Schw yć miecz ojcow ski, niechaj grozę szerzy, Pomści i karę wrogowi wymierzy.

' T U S N E L D A .

Czy słyszysz, synu? Ludy w całym kraju, Od brzegów Renu do brzegów Dunaju, Od rzeki Sali po samo Karpaty, W zyw ają ciebie Germanii powiaty.

„Powstań!" ten okrzyk rozlega się grzmotem, S zeleszczą miecze i śród gór z łoskotem Zagrały rogi. W ięc synu Armina Powstań! bo zem sty zbliża się godzina.

MEROWIG.

W szyscy czekają na skinienie twoje:

Ledwie cię ujrzą schw ycą miecz i zbroje;

A więc do dziełal Uciekniem tej nocy.

TUMELIK.

Czym ja od wina w przywidzeń je st mocy?

Czy-ście szaleni? Mam się ztąd ratować, Ludy Germanii do wojny gotować?

T U S N E L D A .

Rozpaczasz? walka wszak twojem rzemiosłem;

ł okaż co umiesz! Rzym z czołem w yniosłem ,—

Co pośród kości słoniow ej i złota, T ylko zgnilizną je st i kupą błota, Pan świata, w ręce szaleńca oddany,

Co już w swych bogów ni w siebie nie wierzy, Który nam ukuł niewoli kajdany,

A ciebie wtrącił pomiędzy szermierzy,

Co chce twej śmierci,— Rzym zw yciężyć musisz:

Tak, ty go zdepczesz, jak gadzinę zdusisz!

TUMEL1K.

Powiedzcie prawdę, może wam potrzeba, Żebym wam ręką ściągnął księżyc z nieba?

Któż Rzym zw yciężył?

MEROWIG.

Myśmy zw yciężyli!

TUSNELDA.

Lud nasz potężnym kiedy się wysili!

O. pójdź za nami w te puszcze i gaje,

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1859, T. 3 (Stron 38-47)

Powiązane dokumenty