GLADYATOR RAWEŃSKI,
1 nie znasz ludzi, co wedle prawidła W alcząc, na siebie zastawiają sidła,
1 wedle reguł mordują się wzajem?
My gladyatorów nazwisko im dajeni.
( W skazując na Tnm elika).
O to z nich jeden, co w germańskim stroju Na śmierć i życie stawi się do boju.
T U S N E L D A .
Na śmierć! W germańskiej odzieży się stawi!
(D o Tum elika).
Czyś ty jest takim, jako on tu prawi?
T U M E L IK . On p ra w d ę m ówi!
T U S N E L D A .
Ty jesteś szermierzem?
TUMELIK.
W każdym rodzaju walki jestem panem:
Konno, na wozie, kosą czy arkanem.
-TUSNELDA.
To syn Armina!
{Z a sła n ia tw arz rękoma; po chw ili, nagle zb liła ją c się do F la w iu sza ).
Nie dość wam pozbawić Ż ycia, lecz jeszcze zbezcześcić, zniesławić!
W ym yślni, dają ojców szatę, zbroje, Żebym, ginące widząc dziecię moje, Na hańbę rodu, Germanii patrzała;
L ecz próżno wasza złość się wysilała, Napróżno Cezar groźne śle rozkazy:
Tak, z woli bogów chwila nie daleka, Gdzie nas wznioślejszy daleko los czeka, 1 będzie koniec nasz świetnym, bez skazy.
F L A W IU S Z .
Czyś ty bez zmysłów? Gdy Cezar tale! p ow ić, K tóż śmie powiedzióć n ie ! wbrew Cezarowi?
TUSNELDA.
Ja!.... Świątecznego nie wezmę odzienia, Żeby być świadkiem Germanii shańbienia, I nigdy syna m ego nie ujrzycie,
By w cyrku walczyć miał o śmierć i życie, Jak na szyderstwo nosząc miecz rodzica;
Mój syn tą walką nie będzie się kalał.
TUMELIK {z gw ałtownością).
Ja nie mam walczyć! Chcesz żebym oszalał?
TUSNELDA.
W ielcy bogowie!
TUMELIK.
Cezar innie zaszczyca Łaską i z Keixem walczyć mi pozwala, I nie mam walczyć, mówisz że to kala?
Skryć się nikczemnie, kiedy tow arzysze Radosnym krzykiem przerwą cyrku cisze, Śląc pozdrowienie śmierci Cezarowi.
Maż K eix, szydząc, palcem mnie wskazywać, Zajęczem sercem i tchórzem nazywać?
Nie w alczyć, wolałbym paść tu nie żyw y!
F L A W IU S Z (do siebie).
Nie czuje hańby swojej! On szczęśliwy!
TUSNELDA.
Zygmarze, męztwo przystoi mężowi:
T y jesteś mężny i wnet dasz dowody, Gdy z dumną Romą pójdziemy w zawody;
L ecz tu winieneś sit twoich żałować, 1 na kuglarstwo podle nie marnować.
■ TUMELIK.
T o się nikczemnem kuglarstwem nazywał Gdy Rzym świąteczne szaty przyodziewa, Kiedy do cyrku z orszakiem rycerzy Cezar pospiesza; gdy lud cały bieży, G d zie ja k o c e a n , b urzą ro zh u k a n y , Z szelestem piętrzą się tłumów bałwany;
I ot, na jedno Cezara skinienie O twarto szranki, i nagłe milczenie Jak gdyby nigdy nie istniał głos człeka.
Już znak podany: zblizka i zdaleka Grady pocisków. Jeden już umyka, Arkanem chwyta za hełm przeciwnika, W yrw ał się; znowu pętlica rzucona,
W ik ła się, walczy, wtem cios go rozkrwawia:
Chwieje się, pada, pierś wrogom nadstawia, 1 cios przyjmuje i spokojnie kona.
A jako piorun, gdy łono chmur trzaska, W strząsając ziemią wszystko w okół klaska, Nad pijanego zw yćiyztwem grzmi głow ą, Rzuca różami, koroną laurową;
Na znak Cezara wnet tysiączne g ło sy
„Chwała zw y cięzcy ” już huczą w niebiosy.
W ięc to kuglarstwo i podła zabawa?
Nie, to zw ycieztwo, to życie i sława!
TUSNELDA.
Marzysz o laurach, synu, tyś w obłędzie;
Nie wiesz, że zgon twój pociechą tym będzie, Go twego ojca zw ycięztw mścić się chciwi;
TUMELIK.
Chcę walczyć, to mnie uszczęśliwi.
TUSNELDA.
I pamięć ojca, ojczyznę splugawisz, I serce matki świętokradzko skrwawisz, Gdy jej nadzieja w żalu się zagrzebie!
W ięc nic świętego już nie ma dla ciebie ?
#
Zwą cię szermierzem, więc już n;t rzeź bieżysz?
T yś syn Armina, ty do nas należysz!
TUMELIK.
Jam jest szermierzem: gdy się tego wstydzisz, D la twej Germanii sztukę moją ohydzisz, To wiedz, że ja się Germanem być wstydzę, I barbarzyńcy nazwy nienawidzę:
Na wieki mego wyrzekam się rodu:
W Rzymie-m się rodził, wychował od młodu;
A więc ja jestem....
TUSNELDA.
Zamilcz, nieszczęśliwy!
TUMELIK.
Jam jest Rzymianin, Rzymianin prawdziwy!
Pośle Cezara, idź do tw ego pana,
Z tern, że się jutro w cyrku stawię z rana, Żeby: zw yciężyć, gdy pozwolą bogi;
Zginąć, jeżeli ich wyrok tak srogi, ( O dchodzi na lewo).
FLAWIUSZ
(po chw ili do Tusneldy, stojącej w osłupieniu, z tw a rzą u k ry tą w dłoniach).
Chociaż w twym gniewie tak jesteś zawzięta, Już moje serce zniewag nie pamięta;
Ja mścić się nie chcę i na ciebie godzić, Ni twym zamiarom tajemnym przeszkodzić:
Przebaczam krzywdy od ciebie doznane, O, serce matki biedne i znękane!
(Odchodzi głównem wejściem ).
T U S N E L D A (sam a).
Hańbę, słabości ow oc będę zbierać, Kiedym nie miała odwagi umierać.
Gdy syn mój pragnie do wrogów się zwrócić, W szale na chw alę ojca plamę rzucić:
To moje dzieło! Nie troszcz się Arminie, Nic dam cię shańbić: twój syn tak nie zginie.
A K T IV.
(Scena jak w akcie III).
S C E N A P I E R W S Z A .
M ERO W IG i RAM IS wchodzą przez główne wejście, T U S N E L D A idzie ku nim odedrzwi z p ra w ij strony.
,*:i t f o t v . i - i i ? . < , 11197/1 (iuq X T U S N E L D A .
Bądź pozdrowiony, dotrzymałeś słowa;
Obyś tu przybył w szczęśliwą godzinę!
MEROWIG.
W łaśnie radosną przynoszę nowinę:
Pani, dzisiejszej nocy bądź gotowa.
Gdy do tych,murów wejdę z mym orszakiem;
Straże zyskane, przelecimy ptakiem Oddzielające nas od gór równiny:
A gdy dostaniem się już w Apeniny....
TUSNELDA.
D o sy ć już tego! T y m yślisz o zbiorze, A ja się jeszcze o sam zasiew trwożę.
MEROWIG.
Coś taka smutna? Pow iedz, jako żywo!
A w ięc ini Ramis rzekła rzecz prawdziwą:
Że nie poradzić nic z jego uporem,
Że on chce zostać w Rzym ie gladyatorem?
RAMIS.
On w ręku Rzymian stał się Rzymianinem.
TUSNELDA.
A ja wam mówię, mylicie się wielce:
^ każdem drgnięciu serca Germaninem, On Germaninem w każdej krwi kropelce, / German wiernością on przy Romie stoi, Z German odwagą do walki się zbroi, Z szałem germańskim wszystko woli.raczćj, Niż to co swoje. Nie można inaczej...
I TUMEL1K
(sa sceną).
lo, Bachusie! trącajmy Licyska!
T U S N E L D A (w strzą sn ą w szy się).
To on!
MERO WIG.
Pijany i kubkami ciska.
RAMIS.
Tak się Armina syn hucznie weseli, H alasną ucztę z rozpustnicą dzieli,
Z puharem, wsparty na miękkie wezgłowie, Buja u łona i pije jej zdrowie,
TUSNELDA.
Pozw ólcie, niechaj ten prąd młodociany Pędzi jak morskie na brzegi bałwany;
Niech ta gwałtowność, dzika, szalejąca, Odrazu z drzewa życia kwiat postrąca;
Niech świeża młodość bąblami wystrzeli:
Z mętów się wino szlachetne oddzieli.
MERO WIG.
Niechby nim tylko swawola nie władła, I niechaj tylko siła zeń wybucha,
Nie zaś, lgnącego w błoto, niemoc ducha:
Bo gdzie mrze dzielność, nadzieja przepadła!
T U S N E L D A . W y potępiacie go za to oboje, Że on tak ostro przyjął słow a moje;
On— szermierz, pragnie walki i zwycięztwa;
Więc mnie nie dziwi gniew blizki szaleństwa:
Bo czyliż mógł on tego się wyrzekać, Od czego z hańbą musiałby uciekać?
L ecz gdy ty przed nim, posłańcze swobody, Staniesz i wskażesz naród nad narody, Który na jego chorągiew przysięgnie,
I gdy on tylko myślą w przyszłość sięgnie,—
Nieśmiertelnością, co jemu zaświeci,—
W tedy już z oczu przepaska mu zleci:
W szakże los wielki podnosi człowieka:
W ięc i on pozna czem jest, co go czeka.
L IC Y SK A
(śpiew a za sceną, p rzyg ryw a ją c na lutni).
„Pocałunek, wrzące wino, Pić z ust twoich purpurowych, To znów z jagód lazurowych!
Pocałunek, wrzące wino,
Zdwaja szczęście me, dziew czynol”
T U M E L IK (za sceną w tórując).
„Zdwaja szczęście me, dziewczyno!"
Io, Bachusie!
TUSNELDA (do siebie).
O biada mi, biada!
Gdy śpiew ten sły szę, nadzieja upada:
Skoro ta Roma zawzięta, fałszywa, Zupełnie skrzydła ducha mu podcięła, I jego serce jadem swym przejęła....
Nie! B o cokolwiek naszem przeznaczeniem, Syn mój nie będzie ojczyzny shańbieniem.
MERÓW IG (po chw ili).
Tusneldo! spiesz się, czas drogi upływa.
TUSNELDA (do R am is).
Zawołaj syna; niech twe oko śledzi, Czy gdzie w ukryciu szpieg jaki nie siedzi.
(R a m is odchodzi bocznemi drzw iam i).
M E R O W IG .
Trza było,— chwila działania już bliska,—
Dawniej go w całą wtajemniczyć sprawę!
Jutro mu grozi walka śród igrzyska.
Zbawiem go, zaraz gdy zechce uciekać;
L ecz jeśli będzie wahać się i zw lekać...
TUSNELDA.
Niebo, spodziewam się, będzie łaskawe.
MERO WIG.
Kto się spodziewa, ten pewno się lęka;
P ° gdy nadzieja całkiem go odbieży, W tedy z modłami przed niebem u klęka.
Gdybyś ufała w syna tw ego szczerzej....
. TUSNELDA.
Ja ufam w bogów; a co bądź nam dano, Germanii sprawy nie mam za przegraną!
O tak! Idź na bok!
Tom III. LIpieo 1859.
« C E S A | | It II C A.
CIŹ i TU M ELIK , który wchodzi z Ram is.
TUMELIK (do R a m is).
A l niech cię licho! Szepczesz z taką trwogą!
Co, czarownico? gdzie mam iść, do kogo?
RAMIS.
Tu, do twćj matki. ,
(O ddala się w głą b ).
TUSNELDA.
Przybliż się, Zygmarze.
TUMELIK.
Na co to wszystko! A! to mnie już złości!
No, tylko prędzej! Mam u siebie gości;
Nie, to mnie raczą. N iecli mnie niebo skaże!
Nie wiem, co chcecie. Dalej, czas ucieka!
TUSNELDA.
Słuchaj, mój synu, spójrz na tego człeka.
TUMELIK.
Proszę! to widok nie taki obrzydły:
Skóra niedźwiedzia, hełm z sępierni skrzydły!
(O glądając i obchodząc M erowiga).
A ni myślałem! to wcale niezgorzy,
Gdy strój ten, chociaż germański, się w łoży.
TUSNELDA.
A wiesz ty kto to?— Co się z tobą dzieje?
TUMELIK.
Ten człek, Cezara pełniąc rozkazanie, Przyszedł pokazać mi owe ubranie, Jakie ja jutro do cyrku przywdzieję.
TUSNELDA.
To błąd hańbiący jak i twoje życie,
Na które wskazał ciebie Rzym , me dziócię;
W iedz, że twój ojciec, tego oto męża Miał towarzyszem dozgonnym oręża.
By mógł do ciebie łatwiej być zbliżony, On wszedł niedawno w germańskie legiony;
I tu z Germanii do nas jest przysłany, B y naszych więzów pokruszyć kajdany:
A więc w nim nznaj oswobodziciela.
RAMIS.
W iernego jak i ojcu przyjaciela.
MEROWIG.
K siążę!—bo tak nam Cheruskom przystoi, Ciebie, po śmierci rodzica nazyw ać,—
Jam jest przysłany od ojczyzny twojej, Co błaga: Nie daj jej dłużej okrywać Hańbą, co w twojej doznaje rodzinie;
Żeś bohaterów syn, dowiedź to w czynie:
Schw yć miecz ojcow ski, niechaj grozę szerzy, Pomści i karę wrogowi wymierzy.
' T U S N E L D A .
Czy słyszysz, synu? Ludy w całym kraju, Od brzegów Renu do brzegów Dunaju, Od rzeki Sali po samo Karpaty, W zyw ają ciebie Germanii powiaty.
„Powstań!" ten okrzyk rozlega się grzmotem, S zeleszczą miecze i śród gór z łoskotem Zagrały rogi. W ięc synu Armina Powstań! bo zem sty zbliża się godzina.
MEROWIG.
W szyscy czekają na skinienie twoje:
Ledwie cię ujrzą schw ycą miecz i zbroje;
A więc do dziełal Uciekniem tej nocy.
TUMELIK.
Czym ja od wina w przywidzeń je st mocy?
Czy-ście szaleni? Mam się ztąd ratować, Ludy Germanii do wojny gotować?
T U S N E L D A .
Rozpaczasz? walka wszak twojem rzemiosłem;
ł okaż co umiesz! Rzym z czołem w yniosłem ,—
Co pośród kości słoniow ej i złota, T ylko zgnilizną je st i kupą błota, Pan świata, w ręce szaleńca oddany,
Co już w swych bogów ni w siebie nie wierzy, Który nam ukuł niewoli kajdany,
A ciebie wtrącił pomiędzy szermierzy,
Co chce twej śmierci,— Rzym zw yciężyć musisz:
Tak, ty go zdepczesz, jak gadzinę zdusisz!
TUMEL1K.
Powiedzcie prawdę, może wam potrzeba, Żebym wam ręką ściągnął księżyc z nieba?
Któż Rzym zw yciężył?
MEROWIG.
Myśmy zw yciężyli!
TUSNELDA.
Lud nasz potężnym kiedy się wysili!
O. pójdź za nami w te puszcze i gaje,