• Nie Znaleziono Wyników

Pokrewieństwo udomowione

3. Mediacja prywatnego i publicznego

Jeśli za przestrzenne centrum bliskich relacji pokrewieństwa przyjmiemy dom tudzież mieszkanie, to należy zadać pytanie o to, w jaki sposób kształtuje się w nich życie prywatne. Na ile bywa ono kategorią negocjowaną ze względu na to, że są to przestrzenie zamieszkiwane przez jednostki pełniące różne role i obowiązki oraz po-siadające odmienne od siebie światopoglądy. Z antropologicznego punktu widzenia koncepcja życia prywatnego nabiera znaczenia w odniesieniu do sfery publicznej i nie jest ono naturalną rzeczywistością daną człowiekowi. To raczej rzeczywistość kultu-rowa, rozmaicie konstruowana przez określone społeczności. Nie w sposób zamknąć sfery prywatnej w stałych, raz na zawsze zdefiniowanych ramach, ponieważ jest ona podlegającym zmianom scenopisem ludzkiej działalności. Dawniej posiadanie życia prywatnego było przywilejem klasowym i przypisywane było rodzinom zamożnym, zajmującym obszerne mieszkania, reprezentującym klasę burżuazyjną. Z kolei war-stwy pracujące żyły w warunkach intensywnego przenikania się sfery życia prywat-nego z życiem publicznym. „W tej perspektywie wiek XX byłby światem powolprywat-nego rozprzestrzeniania się na społeczeństwo takiej organizacji egzystencji, w której wystę-powały dwie przeciwstawne i wyraźnie rozdzielone dziedziny życia: publiczna i pry-watna. Historia życia prywatnego byłaby, więc historią jego demokratyzacji” (Prost, Vincent 2000: 21). Zachodnia kategoria prywatności jest konsekwencją „wyłonienia się” rodziny oraz idei przestrzeni domowej z wpisanym w nią życiem rodzinnym. Rodzina przestała pełnić funkcje publiczne. Zmiana ta wpłynęła na charakter bliskich relacji pokrewieństwa, między innymi częściowo je deinstytucjonalizując. W konse-kwencji zaczęły się wyłaniać modele rodzin nieformalnych, których wewnętrzne życie prywatne splata się z indywidualnymi, prywatnymi stylami życia ich poszczególnych członków. Aby jednak mogło się ono rozwijać potrzebna była do tego odpowiednia przestrzeń. „W początkach wieku aż do wczesnych lat pięćdziesiątych rodziny miesz-czańskie i robotnicze dzieliła przepaść. Mieszczaństwo posiadało przede wszystkim przestrzeń: salony, kuchnie, sypialnie dla każdego z członków rodziny (...), korytarz i przedpokoje oddzielały rozmaite przestrzenie życia. Z tymi obszernymi aparta-mentami mieszczańskich domów kontrastowały mieszkania pospólstwa. Robotnicy i chłopi gnieździli się w ciasnych pomieszczeniach, niekiedy złożonych z jednego lub dwóch pokoi” (Prost, Vincent 2000: 66).

Przestrzeń prywatną rozpatruje się często jako rezydencjonalną całość zamieszki-waną przez rodzinę, ale takie ujęcie po raz kolejny wiąże się z konceptualną jedno-znacznością rodziny i gospodarstwa domowego. Henrietta Moore w książce Space,

Text and Gender (1986) pisze o konieczności spojrzenia na specyficzne sytuacje

spo-łeczne, zatem na to, co się naprawdę dzieje. Właściwie tylko w ten sposób można dokonać identyfikacji tego, w jaki sposób przestrzeń jest używana społecznie jako część praktyki rodzinnej. Nie chodzi jednak o proste połączenie kultury materialnej

ze społeczną organizacją, ale o to, na mocy jakich mechanizmów kultura materialna przyjmuje określone znaczenia w danych warunkach społecznych i historycznych. Sfera domowa reprezentuje konceptualny porządek bliskich relacji pokrewieństwa, których znaczenie i funkcjonalność ucieleśnia się w działaniach ludzi zaangażowa-nych w praktykę dnia codziennego. Komponenty przestrzennego porządku domu są używane i poddawane manipulacjom w celu wyrażenia tych określonych znaczeń i w dużej mierze odnoszą się do oddolnej koncepcji intymności (McAllister 2004: 117-135). W znaczeniu potocznym termin intymność ewokuje społeczną przestrzeń, która jest charakteryzowana przez bliskość krwi i terytorium. Moi rozmówcy utożsa-miali intymność z poczuciem autentyczności więzi rodzinnych. Tak, jak w przypadku innych metafor przestrzennych termin ten nabiera znaczenia w odwołaniu właśnie do poczucia intymności. Odnosi się do granic społecznych oraz emocjonalnych umożli-wiając dookreślenie, tego kto może je przekraczać, a kto nie (Neiburg 2003: 63-78). Pomimo tego, iż dychotomia prywatne-publiczne została zdekonstruowana jako opozycja o charakterze etnocentrycznym, pozostaje dla mnie kategorią szczególnie problematyczną. Świadomość tego, że zawsze należy uwzględniać praktykę społeczną i natywne systemy znaczeń, nie zmieniała faktu, że w trakcie realizacji mojego pro-jektu badawczego dychotomiczne postrzeganie bliskich relacji pokrewieństwa było niezwykle kuszące. Próżno poszukiwałam rozwiązania tego problemu w literaturze przedmiotu, bowiem większość z rozważań na temat opozycji między sferą prywatną a publiczną odnosi się do społeczności pozaeuropejskich (zob. Neiburg 2003: 63-78; McAllister 2004: 117-135; Moore 1986). W odniesieniu do świata zachodniego, w którym dychotomia prywatne-publiczne narodziła się jako pojęcie porządkujące rzeczywistość, próby jej weryfikacji nie są już tak konsekwentne.

Rodzina jest automatycznie lokowana w przestrzeni prywatnej, którą można interpretować jako różnie konfigurującą się opozycję między tym, co żeńskie i mę-skie, szczególnie istotną dla praktyków teorii feministycznych. Nierzadko analizy rozważanej tu opozycji rozpoczynane są od refleksji nad mechanizmami kulturowego wytwarzania przestrzeni oraz ciała. Punktem wyjścia czyni się więc zjawiska jak naj-bardziej materialne, takie jak ubiór, dyscyplinowanie ciała, architektura, sztuka, itp., a dychotomia jest wyrażana w terminach przestrzennych. Poszukuje się jej namacal-nego poświadczenia i podejmuje się próby stworzenia topografii tego, co prywatne oraz tego, co publiczne. Charakterystyczne dla tych rozważań jest także stosowanie analogicznych par konceptualnych, takich jak indywidualne-kolektywne, dom-praca, intymne-anonimowe czy wolny rynek-państwo. Ich użycie skutkuje zawsze tym, iż kobiety i mężczyźni (jako nośniki określonych koncepcji płci kulturowej) zostają podzieleni według pewnych granic i są lokowani między ekonomią domową a ryn-kiem kapitalistycznym, między miłością a pensją, domową obsługą a publicznym obywatelstwem, intymnością wynikającą z pokrewieństwa a anonimowością

miej-skiego tłumu, między lojalnością wobec krewnych a uznaniem dla indywidualizmu (Ryan 2003: 10-24).

Posłużenie się dychotomią prywatne-publiczne skutkuje zazwyczaj rozważaniami o redukcjonistycznym i nieelastycznym charakterze. Co więcej, w samych tekstach naukowych dokonuje się uprzywilejowania oraz waloryzacji terminu „publiczny”, na przykład wymieniając go zawsze na pierwszym miejscu. Podobnie wygląda to w przypadkach zastosowania innych wersji tej dychotomii: najpierw pojawia się męż-czyzna, męskie, kultura, racjonalność, umysł, itd. Ponieważ wszystkie podstawowe dychotomie są zgenderyzowane, to działanie tychże uprzywilejowuje terminy koja-rzone z męskością względem tych kojarzonych z kobiecością. Teorie feministyczne mimo tego, że są znane (publikacje, konferencje, organizacje) nadal nie funkcjonują w głównym nurcie naukowych i ogólnospołecznych dyskursów. Oznacza to, że na-wet jeśli kobieta jako referentka rzeczywistości społeczno-kulturowej jest oczywiście widoczna, to płeć kulturowa jako kategoria analityczna pozostaje w pewien sposób pomijana lub lekceważona. Można by powiedzieć, że całe życie społeczne jest zgen-deryzowane, a dychotomia kobiece-męskie rządzi nie tylko naszymi subiektywnymi tożsamościami, ale także koncepcjami, które strukturyzują nasze potoczne myślenie oraz codzienne działania.

Politolog Spike V. Peterson, w artykule Rereading public and private (2000: 11- 29) twierdzi, iż rozdział między tym, co prywatne a tym, co publiczne można da-tować na okres homerycki w Starożytnej Grecji: bohaterowie i wojownicy są męż-czyznami, a postacie kobiece są kojarzone z domem oraz rodziną. Dychotomia ta wskazuje na to, co jest polityczne oraz na to co jest upolityczniane. To, co kojarzy się ze sferą prywatną nie jest polityczne, a zatem nie jest reprezentatywne, nie może być kontestowane i nie leży w kolektywnym interesie. Nowe znaczenie dychotomii pojawia się dopiero w kontekście wyłaniania się nowoczesnych państw europejskich wraz z kapitalizmem oraz industrializacją, kiedy na znaczeniu zyskują indywidualizm oraz własność prywatna. Między innymi, krytyka marksistowska przyczyniła się do podtrzymania depolityzacji relacji domowo-rodzinnych, pozostawiając oczywiście kwestie ekonomii w sferze publicznej. W konsekwencji przede wszystkim rodzina stała się idealnym przykładem apolityczności, pozostając bezsprzecznie prywatną.

Kategorie prywatne i publiczne uznaję za wyjątkowo abstrakcyjne jeśli chodzi o praktyczny wymiar relacji pokrewieństwa. Zawoalowują one kontekst i przebieg codziennie podejmowanych działań. W sferze życia rodzinnego w sposób oczywisty mamy do czynienia z działaniami przedsiębranymi przez kobiety oraz mężczyzn. Piętno dychotomicznego myślenia o świecie idealizuje jednak te działania, rozdzie-lając ich realizacje oraz znaczenia wedle płci. I tak te kojarzone z 'kobiecym' ujmu-je się jako irracjonalne, nieuporządkowane i anarchistyczne. W efekcie, skoro sfera domowa jest odwrotnością uporządkowanej sfery publicznej, jest naturalna, a nie kulturowa, to oznacza to, iż rodzina jako podstawowa komórka społeczna także

po-winna być odczytywana jako irracjonalna i anarchistyczna. Być może z tego powo-du pokrewieństwo uznaje się za twór kulturowy. W takim rozumieniu dychotomii kulturowość pokrewieństwa byłaby ujarzmianiem anarchii przez publiczne. Gdyby traktować je jako ufundowane tylko na biologii (naturze), to musielibyśmy przyznać, że stanowi ono system chaotyczny, nieracjonalny i opierający się na nieujarzmionych emocjach i popędach.

Zebrane przeze mnie obserwacje mogłabym w zasadzie posegregować według opozycyjnych kategorii: tu jest kobiece, tam męskie, to jest bardziej prywatne, a to publiczne, tu mamy do czynienia z procesem upolityczniania ciała, a to działanie jest przykładem na „udomowienie” kobiety lub mężczyzny. Problem jednak tkwi w tym, że w obserwowanych przeze mnie działaniach rodzinnych sprawy nie przedstawiają się tak prosto. W rodzinach, które na pierwszy rzut oka wydawały się być tradycyj-nymi, z silnym męskim autorytetem okazywało się na przykład, że mężczyźni nie potrafią samodzielnie podjąć wielu decyzji (zarówno tych, w co się ubrać, jak i tych związanych z budżetem domowym); że bywają utrzymywani przez swoje matki, żony lub córki; że ich partnerki zarabiają o wiele więcej i wpływają na ekonomię rodziny, symbolicznie, dla świętego spokoju, mianując swoich mężów na głowy rodziny.

4. Życie rodzinne od kuchni

Prywatne życie rodziny nie zawsze może być w pełni zrealizowane. Z konieczności jest dzielone z tymi, którzy zamieszkują tę samą przestrzeń domową. Bywa rozpro-szone ze względu na indywidualizm poszczególnych domowników oraz trudne do osiągnięcia zarówno w odniesieniu do ilościowej kompozycji rodziny jak i przestrzen-nej organizacji domu. Konieczne minimum praktykowania więzi pokrewieństwa często nie sprzyja „wewnętrznej” prywatności −głównie z tego względu, że przybiera ona postać rodzinności, charakteryzującej się „kontaktem, wzajemnością, bliskością, współpracą i współżyciem”. O prywatności można mówić wtedy, kiedy jedna ro-dzinność wchodzi w kontakt z drugą. W granicach jednej przestrzeni domowej dąży się do odseparowania od przestrzeni publicznej, czyli od ludzi nie należących do grupy rodzinnej. Nie zawsze jednak jest to osiągalne. W wielu mieszkaniach, które odwiedzałam brakowało miejsca do zapewnienia indywidualnej przestrzeni każdemu członkowi rodziny. Można zatem powiedzieć, że dla domowników przestrzeń domu jest pewnego rodzaju prywatną przestrzenią publiczną. Niczego nie da się ukryć. Możliwość odizolowania jest niewielka, zwłaszcza kiedy wszyscy przebywają w domu. Rodzice i dzieci dzielą ze sobą większą część życia codziennego, stąd na przykład fakt płynnej granicy między przedmiotami wspólnymi a własnymi. Najmniejsza niedys-pozycja jest natychmiast dostrzegana.

Sytuacje konfliktowe, kryzysowe są widoczne na zewnątrz. Jeśli rodzina nie miesz-ka w wolno stojącym domu, lecz w mieszmiesz-kaniu w bloku lub w miesz-kamienicy, to jej

prywatność i intymność zawsze wykracza poza dom. Jeśli w którymś z mieszkań do-chodzi do głośnej kłótni, wzywany jest ksiądz, lekarz lub opieka społeczna, to wszy-scy spoza kręgu rodzinnego słyszą i widzą, co się dzieje. Nie prowadzi to jednak do wzmocnienia zażyłości sąsiedzkiej, ponieważ obszar styczności wizualnej, dźwiękowej oraz zapachowej jest celowo neutralizowany – ludzie po prostu udają, że nie słyszą i że nie widzą. Współżycie wymuszane przez daną przestrzeń jest odsuwane, stąd też mijanie się, zasłanianie okien, zaś życie prywatne poszczególnych rodzin toczy się w zaciszu mieszkań. Sposób rozumienia prywatności przez moich rozmówców wska-zuje na identyfikowanie jej z sekretami osobistymi, których nie da się ukryć wewnątrz rodziny, można jednak próbować to uczynić w stosunku do otoczenia. Walka o indy-widualną prywatność może być skazana na niepowodzenie jeszcze z innego względu. Domowe terytorium nie jest podzielone sprawiedliwie między kobietę i mężczyznę. Nieobecni przez większą część dnia mężczyźni powracają w przestrzeń zawłaszczoną i całkowicie zorganizowaną przez kobiety. Podejmowane przez mężczyzn inicjatywy zmiany najczęściej są odczytywane jako potencjalna destrukcja ustalanego codziennie porządku. Takie zachowania są sprzężone ze zbyt małą przestrzenią życiową, która uniemożliwia odosobnienie.

Niemniej zawłaszczenie przestrzeni domowej przez kobiety czy identyfikowanie ich z prywatnością również nie jest tak oczywiste. W przypadku działań podejmowa-nych przez mężczyzn w odniesieniu do tego, co nazwiemy przestrzenią domową i ro-dzinną można mówić o dwóch poziomach prywatności. Jednym z nich jest przestrzeń fizyczna, drugim zaś emocjonalna. W wielu odwiedzonych przeze mnie domach znaj-dowały się miejsca, do których nikt nie miał prawa wstępu; przedmioty, których nikt nie miał prawa dotykać, przestawiać, wyrzucać. Niezmiennie były to miejsca oraz rzeczy należące do mężczyzn: całe pokoje, wydzielone fragmenty pomieszczeń, garaże, komórki, altanki na działkach czy w ogrodach, w których mężczyźni spędzają bardzo długie godziny i gdzie mają przyzwolenie na podejmowanie określonych działań oraz gromadzenie pewnych „dóbr materialnych”. Znakomitym przykładem jest pokój jednego z moich rozmówców z Sobieszowa. Jest to jedyne pomieszczenie w 3 po-kojowym mieszkaniu, do którego żaden ze współdomowników nie może wchodzić, a jego drzwi zawsze są zamknięte na klucz. Mężczyzna przechowuje w nim, w ilo-ściach zaskakujących, między innymi monitory zepsutych komputerów, pudła, książ-ki, zepsuty sprzęt AGD, dywany, obrazy czy przeróżne bibeloty. Jak tłumaczył jest to miejsce „świętego spokoju”, w którym spędza większość czasu, oddając się swoim ulubionym czynnościom, takim jak oglądanie telewizji. Czasem męskie przestrzenie ograniczone są do dwóch szuflad, do jednej szafki; a w tych szufladkach i szafeczkach znajdują się „skarby”, takie jak części elektroniczno-elektryczne, gazety pornograficz-ne, pieniądze, ulubione części garderoby, na przykład kapelusze czy buty; dokumenty – bardzo często mające udowadniać szlachetne pochodzenie, albo bohaterskie czyny przodków. Poziom emocjonalnej prywatności mężczyzn odnosi się w jakiś sposób do

ich niechęci wobec opowiadania o życiu rodzinnym. Mężczyźni uznają je za o wiele bardziej intymne i prywatne niż kobiety: „nie będę się uzewnętrzniał, to co myślę, to moja sprawa”.

Skoro jesteśmy już przy zagadnieniu emocji warto powrócić do potocznego zna-czenia, jakie nadawane jest sferze domowej – jako miejsca więzi intymnych i emo-cjonalnych. Wspomniałam już, że rodzinna intymność była przez moich rozmówców kojarzona z autentyzmem relacji z ludźmi definiowanymi jako krewni. Autentyzm ten wiązali z poczuciem bliskości oraz rodzinnością, którą można uznać za emo-cjonalną cechę przypisywaną miejscu prywatnego życia rodziny. Była ona określa-na jako złożookreśla-na z trzech bardzo ważnych elementów: gościnności, domowości oraz intymności. Gościnność to „wspólnota, rodzina, znajomi, uprzejmość, otwartość, kultura, przyjmowanie”. Domowość zaś, to „rodzina, dom, wspólnota, przyjaźń, cie-pło, wypoczynek, bycie razem”. Intymność natomiast oznacza „spokój, bycie sobą, tajemnicę, coś mojego, osobistość”. Gościnność wiąże się z zatłoczeniem, dzieje się w pokojach i kuchniach; jest rezultatem wkroczenia do prywatnej przestrzeni innych ludzi przy udzieleniu im na to przyzwolenia. Intymność z kolei implikowana jest przez odosobnienie. Bywa efektem fizycznego lub psychicznego wyizolowania się i wiąże się z pewnymi zasadami, które umożliwiają funkcjonowanie całości życia rodzinnego. Gościnność jest bardziej działaniem, intymność zaś pewnym stanem. Obie są konieczne, by można było mówić o rodzinności w przestrzeni jakiegoś domu. Choć rodzinność stanowi indywidualną jakość każdej rodziny i wiąże się z jej we-wnętrznymi relacjami, to ich wspólny kontekst (na przykład zamieszkiwanie w ka-mienicy czynszowej) daje w rezultacie jej pewien model.

Najczęściej obserwowanymi przeze mnie działaniami codziennymi było gotowa-nie i spożywagotowa-nie posiłków. Kuchnia stanowiła miejsce, w którym spędzałam wraz ze swoimi rozmówcami najwięcej czasu. Osobami gotującymi zazwyczaj były kobiety oraz dzieci, choć miałam okazję obserwować mężczyzn przygotowujących śniadania czy części obiadów. Nierzadko byłam świadkiem sytuacji, w których kobiety stosowa-ły przymus wobec swoich partnerów lub mężów, by podejmowali czynności związane z przygotowaniem jedzenia. Ogólnie rzecz biorąc, kobiety uważały, że mężczyźni nie nadają się do prowadzania domu i jak twierdziły, rzadko zezwalają im na samowolne, codzienne działania, takie jak sprzątanie, pranie czy prasowanie. Samowola mężczy-zny w tym względzie wiąże się bowiem z potencjalnym zburzeniem ustalonego przez kobiety porządku. Mężczyzna na pewno „źle odkurzy dywan, zapomni zetrzeć kurz spod bibelotów, nie domyje talerza, nie dopilnuje dziecka” – jednym słowem i tak trzeba będzie po nim wszystko poprawiać.

W literaturze dotyczącej życia rodzinnego oraz gospodarstwa domowego zawsze pojawia się pojęcie prac domowych, jednakże ludzie nie identyfikują w ten sposób działań podejmowanych na rzecz własnego domu oraz rodziny. Rozważanie na te-mat prac domowych, zwłaszcza ich podziału, autote-matycznie nasuwa kategorię płci

kulturowej. Założenie, iż wzory dystrybucji i realizacji zadań domowych są zgende-ryzowane ewokuje kwestię hierarchii domowych, które są bardzo różne, zwłaszcza jeśli ich analizę podejmiemy na poziomie ich codziennego praktykowania. Hierarchia domowa oznacza, iż całość gospodarstwa domowego jest w jakiś sposób zorganizo-wana. Używa się w tym kontekście chwytliwych pojęć, takich jak zarządzanie czasem lub domem, przy czym przyjmuje się, iż rytm wszelkich działań zależy wyłącznie od kobiet. Obowiązuje dyscyplina i nie ma miejsca na chaos czy „samowolkę” w obrę-bie rodziny żyjącej w gospodarstwie domowym. Taka ściśle ustalona organizacja jest oczywista w przypadku rodzin rolniczych, gdzie praca, dom, życie rodzinne, indywi-dualne życia prywatne poszczególnych członków rodziny w dużej mierze zbiegają się ze sobą, ale już w przypadku rodzin, w których żona oraz mąż pracują poza domem, nie jest to tak proste (Allen, Webster 2001: 898-900).

Działania mężczyzn w obrębie domu są deprecjonowane przez kobiety. Większość z moich rozmówczyń wcale nie chce pomocy swoich mężów czy partnerów w pracach domowych. Mówią, że „fajnie byłoby, ale to niemożliwe, bo mężczyźni tego nie po-trafią”. Dokonuje się swego rodzaju „inwalidyzacji” mężczyzn w tym względzie, uwa-żając ich za upośledzonych w sferze wspomnianych aktywności. „Facet nie potrafi, bo jest facetem”. Z pragmatycznego punktu widzenia nie dziwi, że mężczyźni przestają te działania podejmować, albowiem jest to dla nich wygodne. A zatem stereotypowa, tradycyjna hierarchia rodziny, na której czele stoi mężczyzna, jest tylko wyobraże-niem. „Domem i rodziną rządzą kobiety”. Feministyczne interpretacje funkcjono-wania rodziny wskazują niekiedy, że współcześnie mamy do czynienia z sytuacją, w której zachodnia rodzina w tradycyjnym znaczeniu nie zaniknęła, ale angażujemy się w nią połowicznie, niejako na pół etatu. W miejsce trwałych socjostrukturalnych granic i więzi ustalanych tradycyjnie przez pokrewieństwo pojawił się indywidualizm decydujący o podejmowaniu różnorodnych stylów życia odpowiadających subiek-tywnym preferencjom poszczególnych członków rodziny. Życie rodzinne zdaje się nie być już tak silnie ograniczone klasą, tradycją i więzami pokrewieństwa a w ich miejsce pojawiły się nowe czynniki determinujące, takie jak rynek pracy, państwowe zabezpieczenie socjalne czy system edukacji (Baxter, Hewitt, Western 2005: 583-585). Jednakże zmiany te nie przekształciły znacząco dotychczasowej stratyfikacji płci w kontekście gospodarstwa domowego. To, że kobiety są aktywne na rynku pracy, nie oznacza, że ich działania w sferze domowo-rodzinnej tracą na intensywno-ści. Zatem, co wynika z moich obserwacji, rodzinę nadal charakteryzuje tradycyjny podział pracy domowej organizowanej według płci. Stosowanie takiego rozwiązania tłumaczę racjonalnością i działaniem mechanizmu wymiany ekonomicznej. Kryje się za nim układ, w którym osoba zarabiająca najwięcej, najmniej angażuje się w prace domowe. Z tego punktu widzenia podział pracy wydaje się najbardziej ekonomiczny i racjonalny. Mężczyzna zarabia pieniądze, a kobieta w ramach wymiany wykonuje bezpłatną pracę na rzecz domu. Interesujące wydaje się jednak to, że często dobrze

zarabiające kobiety, wcale nie przestają być bardziej zaangażowane w sprawy domowe, a gorzej zarabiający mężczyźni, nie zaczynają działać aktywniej na polach tradycyjnie