• Nie Znaleziono Wyników

Jak wynika z moich badań, są momenty, w których udaje się tę umowną dychotomię przełamać. Okazją ku temu jest przede wszystkim Święto Ciulimu-Czulentu. W festiwalowy weekend (od piątku do niedzieli) ohel i synagoga otwierają się dla zwiedzających, postanowiłem przeto skorzystać ze sposobności i wziąć udział w oprowadzaniu. Nie spotkałem tam żadnego z mieszkańców Lelowa, poza kobietą pełniącą funkcję kluczniczki. Wszyscy zwiedzający byli spoza miejscowości i przyjechali specjalnie na Święto. Z pytań zadawanych przewodniczce wynikało, że najbardziej interesuje ich, kto finansuje funkcjonowanie ohelu i kiedy przyjeżdżają chasydzi. Niewąt-pliwym zainteresowaniem cieszy się też postać cadyka.

– Czy takie karteczki, to każdy może, czy tylko Żydzi? – Nie, każdy może. Jeśli wierzy w jakąkolwiek moc. – I skuteczne są?

– Nie powiem panu... [speszona – T.Ch.] – Zależy, o co się prosi, nie?

– Ale myślę, że to działa tak samo jak kwestia świętych w katolicyzmie. – Ja chcę prosić, żeby moja małżonka była mniej uparta. Nie wiem, czy Bóg mi pomoże, a co dopiero cadyk?

– Może akurat tym razem się uda? Cha, cha!

– Trzeba sprawdzić. A kamieniem trzeba przyłożyć? (2015, M., K., 22 l.).

Mężczyzna pyta o kwitlechy, czyli skrawki papieru, na których chasydzi wypisują prośby o wstawiennictwo u Boga. Są one następnie składane na grobach cadyków. Podobne pytania padały w ohelu często. Turystów intryguje cudowna moc cadyka; wielu rozważa skuteczność kwitlechów.

Tak, oni [chasydzi – T.Ch.] jakoś tak grupowo, zimową porą [tu przyjeżdżają – T.Ch.]. Dokładnie nie wiem, ale jakoś tak styczeń, luty. Właśnie przyjeżdżają. Kilka dni są tutaj w Lelowie. Świętują. I odwiedzają ten grób. Hm, tam chodzą, tam można zostawiać na tym grobie takie karteczki i tam wypisują takie swoje tam życzenia, marzenia i podobno one się spełniają. Nie wiem, czy to jest prawda, czy nieprawda... (2014, K., 27 l.).

Mimo wszystko, żadna z obserwowanych przeze mnie osób nie zdecy-dowała się na złożenie kwitlechu. We wcześniej przytoczonej rozmowie między zwiedzającym a oprowadzającą można natomiast dostrzec pewien mechanizm. Postać cadyka przez niektórych przyjezdnych traktowana jest z pewną dozą żartobliwości. Być może wynika to z potrzeby oswojenia obcości – śmiech jest narzędziem, który pozwala ten cel skutecznie zrealizować (Benedyktowicz 2000, s. 181).

Widać, że wejście do przestrzeni Obcego rodzi mechanizmy oswajania, wzbudza ciekawość, rozwiewa chmurę przedsądów, pod warunkiem, że animo-wane jest przez postać ekspercką, zdolną objaśnić to, co zdumiewa, wskazać na to, co w tej przestrzeni istotne i kompetentnie odpowiedzieć na pytania. Opi-sane powyżej oprowadzanie po ohelu odbyło się z udziałem ludzi spoza miejscowości, dostatecznie zmotywowanych, by wsiąść w samochód i przyjechać na lelowskie „święto dwóch kultur”; można więc uznać, że było to trochę „przekonywanie przekonanych”. Mieli już oni tę iskrę ciekawości, motywującą do tego, by część wolnego dnia spędzić, dowiadując się czegoś nowego. Co jednak z tymi, którzy mijają ohel na co dzień, często nie mając jednak pojęcia, co znajduje się w środku (poza grobem cadyka – ale jak on jest pochowany)? Interesujące są słowa starszej kobiety zamieszkałej w Lelowie, która odwiedziła ohel podczas oprowadzania zorganizowanego przez członka Lelowskiego Towarzystwa Historyczno-Kulturalnego im. Walentego Zwier-kowskiego.

– Mamy tutaj takiego, notabene mój uczeń, w Szczekocinach uczy, mamy koło emerytów takie tutaj […] i właśnie zaprowadził nas do tego domu, do tej bóżnicy tam. Opowiedział nam historię całą. Zaprowadził nas do tego grobu cedyka [cadyka – T.Ch.], bo tam jest też grób cedyka, można zwiedzać. Tam właśnie taka pani się opiekuje i mówi, że nieraz Żydzi przyjeżdżają autokarem w nocy, mówi. I tam im otwiera i, mówi, modlą się tam i w ogóle. Pierwszy raz po tylu latach – mówię: w Lelowie mieszkam i nie byłam tam.

– W ogóle?

– Nie, dopiero teraz. – A.

– Dopiero teraz, jak nas zaprowadził ten mój uczeń właśnie. On mówi: „[…] musimy to zwiedzić”, ja mówię: „No, oczywiście”. Nawet Torę przywiózł ze Szczekocin, żebyśmy zobaczyli, jak wygląda, bo ona miała ponad chyba, ja wiem, jakieś około 100 lat. Na takiej skórze jakiejś tam napisane.

– I jak wrażenia?

– No rzeczywiście, że ciekawe jest. Ja nawet nie wiedziałam, że tak ciekawie wygląda, na przykład ten grób cedyka i tam jak Żydzi przyjeżdżają, to kartki rzucają tam, więc tych kartek jest multum tam wkoło, prawda. Różne życzenia czy podziękowania, czy jakieś tam, tego – to nam tłumaczył właśnie. Także dla

mnie to był w pierwszej chwili szok. Ja myślałam: no grób jest cedyka i koniec, prawda? Ale żeby tam wejść i zobaczyć, jak to wygląda, to dopiero żeśmy teraz to sobie zobaczyli (2015, K., 78 l.).

Wypowiedź ta jak w soczewce skupia problemy, które dotyczą statusu ohelu jako miejsca pamięci na mapie symbolicznej Lelowa. Mieszkańcy na co dzień nie dostrzegają jego znaczenia i niewiele o nim wiedzą. Zakładają, że jest bardziej niedostępny, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Potrzebna jest inicjatywa lokalnych ekspertów, by obojętność zastąpić chęcią poznania, a niewiedzę – podstawową znajomością wiary i zwyczajów chasydów.

– Wędrówka po miejscach. I to teraz ostatnio robiłem, robiłem to wielokrotnie z uczniami z gimnazjum w Lelowie. Natomiast ostatnio robiłem z emerytami. Jest takie koło, grupa emerytów, działająca przy bibliotece. I właśnie zabrałem ją w taką, na taki spacer po żydowskim Lelowie.

– A w jakie miejsca?

– To znaczy, oczywiście, tak, był rynek, zatrzymaliśmy się na rynku i trochę rozmawialiśmy o rynku, o układzie przestrzennym takich małych sztetli, jak to wyglądało, gdzie kościół, gdzie synagoga, a dlaczego tak, prawda, jakie to miało znaczenie, czym był rynek, jakie miał znaczenie, jakie miały znaczenie właśnie świątynie. I udaliśmy się do synagogi i do ohelu i tam poświęciłem dość dużo miejsca rozmowie o tym, czym w ogóle cmentarz jest żydowski, tak, jakie ma znaczenie ohel, czym jest synagoga. O tej synagodze rozmawialiśmy, rozmawialiśmy też o Dawidzie Bidermanie, i tak dalej, też wskazywałem takie miejsca, jak mówiłem o tym, że ta ulica, która się nazywa teraz Handlowa, kiedyś nazywała się ulicą Żydowską, mówiłem. Gdzie był koszerhaus – dom koszerny, gdzie była mykwa stara. Jakby próbowałem tak jakby trochę opowiedzieć, że tych miejsc nie ma, ale też są (2015, M., 48 l.).

Celem rozmówcy, działającego na rzecz pamięci lokalnej, jak sam zazna-cza, jest między innymi przywrócenie mieszkańcom Lelowa pamięci o żydowskiej społeczności. Oprowadzając ludzi po niewielkiej miejscowości, mężczyzna wytwarza sieć znaczeń. Jak pisze Marian Golka w pracy Pamięć i jej

implanty(2009), przestrzeń jest niczym memuar, ponieważ znajduje się w niej niezliczona liczba nośników pamięci:

Takich przestrzennych nośników pamięci jest wiele. Oprócz architektury i układów urbanistycznych są to pomniki i tablice pamiąkowe, cmentarze z grobowcami i nagrobkami […], mała architektura. Niosą one wiele znaczeń, choć niektóre z nich podlegały przekształceniom (nieraz wielokrotnym) na skutek rewizji treści pamięci społecznej (s. 76).

Proponuję traktować działalność aktywisty z Lelowa jako nadawanie nowych sensów owym nośnikom pamięci; nowych, ponieważ część z nich

z pewnością była już przesiąknięta innymi znaczeniami, skonstruowanymi na przykład przez oficjalną politykę pamięci5. Rozmówca zaznaczył, że historyczne spacery po Lelowie organizuje zarówno z gimnazjalistami, jak i emerytami. Praca z pamięcią jest więc ważna niezależnie od wieku.

* * *

W powszechnym odczuciu mieszkańców Lelowa ohel, a także bożnica stanowią wyodrębnioną, eksterytorialną przestrzeń, która nie funkcjonuje jako ogólnodostępna. Miejsca te przez część moich rozmówców nie są traktowane jako lokalne dziedzictwo. Stoi to w opozycji do oficjalnej polityki władz miejscowości, które na wizji współistnienia dwóch kultur budują lokalną markę. Nie oznacza to, że taka strategia promocji miejscowości jest skazana na niepowodzenie wśród samych lelowian. Działania lokalnych aktywistów pracujących na rzecz przywracania pamięci mogą zmienić obojętność w zainte-resowanie, a niewiedzę w choćby częściowe zrozumienie. Wejście do takiego miejsca, nierzadko w towarzystwie przewodnika, może stanowić sposób oswajania obcości, pozwalający zniwelować dystans i umożliwiający częściowe choćby wypełnienie „białej plamy” na symbolicznej mapie miasteczka.

Bibliografia

Benedyktowicz Zbigniew

2000 Portrety Obcego. Od stereotypu do symbolu, Kraków.

Bergman Eleonora

2000 Wybrane problemy zarządzania dziedzictwem kultury żydowskiej

w Polsce, [w:] Problemy zarządzania dziedzictwem kulturowym, red. Krystyna Gutowska, Res Publica Multiethnica, Warszawa, s. 228–235.

Foucault Michel

2006 O innych przestrzeniach. Heterotopie, przeł. Maciek Żakowski,

„Kultura popularna“, nr 16, s. 7–13. Gawron Edyta

2006 Lelowscy Żydzi w XIX i XX wieku, [w:] Żydzi lelowscy. Obecność

i ślady, red. Michał Galas, Mirosław Skrzypczyk, Kraków, s. 27–45. Golka Marian

2009 Pamięć społeczna i jej implanty, Warszawa.

Klekot Ewa

2014 Polityczny wymiar dziedzictwa kultury, [w:] Kultura w stosunkach

międzynarodowych. Tom 2, red. Grażyna Michałowska, Justyna

Nakonieczna, Hanna Schreiber, Warszawa, s. 46–62.

5

Jak na przykład rynek, noszący oficjalną nazwę Plac Partyzantów.

Lefebvre Henri

2007 The Production of Space, przeł. Donald Nicholson-Smith,

Massachusetts. Tuan Yi-Fu

1987 Przestrzeń i miejsce, przeł. Agnieszka Morawińska, Warszawa.

Wylegała Anna

2014 Przesiedlenia a pamięć, Toruń.

Aleksandra Domaradzka

„Lelo´w zasługuje na Izbe˛ Pamie˛ci”.

Konstruowanie lokalnego dziedzictwa: