• Nie Znaleziono Wyników

NIEBEZPIECZNE ZAWODY

Gdy mówimy o niebezpieczeństwach zawodu, mamy zazwyczaj na myśli te sposoby zarobkowania, które są niejako stałą walką człowieka z nieprzyjacielskie- mi żywiołami, a więc czynności strażaka, marynarza, górnika i tych innych robo­

tników, którzy wśród walki o chleb c o ­ dzienny są narażeni ciągle na niebezpie­

czeństwo utraty zdrowia lub życia. Rzadko jednak kiedy uświadamiamy sobie, że każdy prawie rodzaj przemysłu ma wła­

sne niebezpieczeństwa i pochłania ro k ­ rocznie więcej ofiar w ludziach, niż za­

wody, o których wspomnieliśmy po­

przednio.

Na szczęście ustawodaw­

stwa wszystkich państw zajęły się tą sprawą i wydały szereg zarządzeń zapobiegawczych, któ.e, o ile to możliwe, sta­

rają się przewidzieć wszystkie ewentualności. Przyglądnijmy się kilku typowym urządze­

niom tego rodzaju, wziętym wprost z życia, jak świadczą załączone obrazki.

Najprostszy środek ochron­

ny stosuje się naprzykład przy wydobywaniu kamienia sm o­

łowego. Nadzwyczajna kru­

chość i łamliwość tego m in e ­ rału, tak ważnego dla prze­

mysłu, stanowi poważne nie­

bezpieczeństwo dla oczu roootników, wobec czego nie wolno im pracować inaczej, jak tylko w maskach z gazy, któremi chronią twarze, a przedewszyst- kiem oczy.

Bardziej staranne środki ochronne musi się stosować w fabrykach wód mi­

neralnych. Silna zawartość kwasu węglo­

wego w fabrykowanych tutaj płynach powoduje, że flaszki pękają z powodu najmniejszej skazy lub słabego miejsca.

Kto odwiedza większą tego rodzaju fa­

brykę, jest wprost zdumiony częstością detonacyj, spowodowanych pękaniem fla­

szek, tak, że odnosi się nieraz wrażenie Kalend. Marjański

gwałtownego ognia karabinowego. Liczba zranień przez pryskające ustawicznie cząst­

ki szkła byłaby bardzo wielka, gdyby nie to, że robotnice osłaniają twarze sil- nemi siatkami drucianemi, a ręce i ra­

miona grubemi rękawicami, sporządzo- nerni z wełny, gdyż wełna, jak się prze­

konano, chroni znacznie lepiej niż skóra lub kauczuk.

Jednym z najniebezpieczniejszych przemysłów jest bez wątpienia wyrób ogni sztucznych, przyczem konieczną jest manipulacja z silnemi materjałami wybu- chowemi. Tutaj stosuje się jak najdalej idące środki ochronne, gdyż inaczej nie­

uniknione byłyby ustawiczne katastrofy Najbardziej narażeni na niebezpieczeń­

stwo są robotnicy, którzy mają do czy­

nienia z bawełną strzelniczą. Na załączo­

nym obrazku widzimy takiego robotnika, który jest oddzielony od niebezpiecznego laboratorjum ścianą z grubych lin okrę­

towych i tylko przez mały otworek o b ­ serwuje, co dzieje się wewnątrz. Ściana ochronna z drzewa lub z żelaza daw a­

łaby mniejszą osłonę niż splot lin okrę­

towych, które odznaczają się znacznie większą elastycznością i podatnością na wypadek eksplozji.

Ponadto są tu konieczne dalsze środki

4 Robotnicy zabezpieczeni maskami z gazy przy wydobywaniu

kamienia smołowego

suwają robotnicy przez szczelinę w ścia­

nie budynku, skąd przenosi się je n a ­ tychmiast do oddalonych magazynów.

Na tem miejscu należy wspomnieć o t. zw. żywych ogniach sztucznych, któ­

rych nie brakuje przy żadnem widowisku pirotechnicznem w Anglji i Ameryce.

Widok dwóch płonących mężczyzn, biją­

cych się z sobą, tańczących i t. p., spra­

wia naprawdę efektowne wrażenie. Ktoś niewtajemniczony mógłby sądzić, że ma przed sobą nadzwyczaj dowcipnie zb u ­ dowane automaty. W rzeczywistości j e ­ dnak są to ludzie, obwinięci od stóp do głowy niezapalną materją azbestową, która po stronie zwróconej do widzów jest posmarowana masą," spalającą się w najrozmaitszych kolorach. Aktorzy ta­

kich scen są narażeni nieraz na poważne niebezpieczeństwo uduszenia, szczegól­

niej wtedy, gdy wiatr zawieje w ich stro­

nę, i nierzadko zdaża się, że taki czło­

wiek, chcąc uratować życie, musi przer­

wać widowisko, rzucając się na ziemię, aby stłumić ogień.

Osobnych środków ochronnych w y­

maga również wyrób chlorku wapniowe­

go, który jako środek do wybielania ma ważne znaczenie dla przemysłu. Wyrób

Wyrób bawełny strzelniczej w fabryce ogni sztucznych

tej substancji odbywa się w ten sposób, że gaz chlorowy wprowadza się do ni­

skich, specjalnie zbudowanych p om ie­

ochronne i zapobiegawcze. — Budynki, w których odbywa się fabrykacja i które muszą znajdować się w przepisanem

Robotnica przy napełnianiu flaszek w frbryce wód mineralnych

znacznem oddaleniu od budynków mie­

szkalnych i składów, są zbudowane lekko z drzewa; według przepisów

w każdym z nich nie może pracować równocześnie więcej jaktrzyosoby. U życie żelaznych części do konstrukcji b udyn­

ków, oraz do narzędzi jest surowo wzbronione. O s tro ­ żność idzie tak daleko, że ro ­ botnikom nie wolno mieć że­

laznych gwoździ w butach, a robotnicom szpilek we wło­

sach. Wyjątkowo tylko jest dozwolone użycie miedzi, a robotnicy muszą nosić na so­

bie wełniane ubranie włóczko­

we i buty skórzane bez gwo­

ździ. Jako oświetlenie jest do ­ puszczalne tylko należycie za­

bezpieczone światło elektrycz­

ne. W pracowni nie wolno

przechowywać nieznacznych nawet ilości środków wybuchowych i gotowych ogni sztucznych. Gotowe ognie sztuczne wy­

szczeń, na dnie których znajduje się około piętnaście centymetrów gruba warstwa sproszkowanego wapna gaszonego. Gaz chlorowy i chlorek wapniowy są silnemi truciznami, wobec czego robotnicy, któ ­ rych zadanie polega na opróżnianiu owych pomieszczeń, chronią płuca i oczy okularami i maskami, a ponadto, celem ochrony skóry przed trującem działaniem gazów, uszczelniają ściśle wszelkie otwory w ubraniu. Mimo to robotnicy, zajęci w tym przemyśle, żyją stosunkowo krót­

ko, chorują ustawicznie na brak apetytu, niedokrewność i uporczywe katary oskrzeli,

•oraz zapadają niejednokrotnie na choroby mózgowe.

Przy obróbce materjałów, wydzielają­

cych ostry pył i gazy trujące, stosuje się t a k zwane maski dymowe, urządzone w ten sposób, że górna część ciała wraz z głową jest okryta jednolitą kurtką skó- Tzaną, w której znajduje się na wysoko­

ści oczu okienko i do której doprowadza się świeże powietrze, potrzebne do oddy­

chania, przy pomocy węża gumowego, połączonego z pompą. Kurtka taka po ­ siada również dowcipnie zbudowaną gwi- zdawkę sygnałową, która zezwala robo­

tnikowi na porozumiewanie się z towa­

rzyszami.

Przy matowaniu i grawirowaniu przed­

miotów szklanych zapomocą piasku lub szmirglu, chroni się robotnika przed

•ostrym pyłem w ten sposób, że przed­

miot obrabiany znajduje się wewnątrz naczynia żelaznego, zaopatrzonego w o- kienko szklane, przez które robotnik o b ­ serwuje tok pracy, podczas gdy dwa otwory, zaopatrzone w uszczelnienia skó­

rzane, zezwalają na wsuwanie obrabia­

nych przedmiotów do wnętrza, gdzie ostry piasek, spadając z wielką siłą na szklany przedmiot, i ocierając się o niego, nadaje mu matowy wygląd,

Liczba niebezpieczeństw i chorób za­

wodowych jest nadzwyczaj wielka, tak, że ich wyliczanie zabrałoby nam zbyt wiele miejsca. Ale z przytoczonych wyżej szczegółów widać, że troskliwość p a ń ­ stwowa i postępujące ustawicznie naprzód umiejętności, starają się jeśli nie

całko-Żywe ognie sztuczne

Maska dymowa

wicie ograniczyć, to przynajmniej zmniej­

szyć ilość możliwych wypadków i zape­

wnić bezpieczeństwo rzeszom robotni­

czym, ciężko walczącym o kawałek chleba.

W 1

1011

1 0 Popołudniu jednej niedzieli wyszedł

Jezus ze św. Piotrem z kościoła i udał się z miasta do pobliskiej wioski. Było bardzo gorąco, słońce prażyło niesłycha­

nie. Właśnie przechodzili koło gospody, z której dochodziły krzyki i śpiewy pi­

jących wieśniaków, a św. Piotr, który jakoś zawsze miał ogromne pragnienie, radził wstąpić i odpocząć. Ale Jezus nie był za tem, mówiąc: „Na dworze tak miło; skowronki śpiewają, kwiatki pachną, idźmy więc dalej”. Ale Piotr, któremu język mało nie przysechł do podniebie­

nia, nie chciał mistrza słuchać i prosił dopóty, aż Chrystus wreszcie, zgadzając się, rzekł: „Jak chcesz, niech już i tak będzie, Piotrze!”

Wstąpili więc do gospody. Piotr miał na plecach skrzypce, które otrzymał cu­

downym sposobem od Chrystusa. Wie­

śniacy, sądząc, że widzą przed sobą graj­

ka, zaczęli klaskać w ręce i wołać, żeby im coś skocznego zagrał. Tymczasem Piotr, nieświadom wyrządzonego mu przez Jezusa figla, zaklinał się, że grać wcale nie u m ie ; wieśniacy, rozgniewani tak bez- czelnem kłamstwem, zdarli mu skrzypce z pleców, sprawili mu porządną łaźnię i dając mu w ręce instrument, zagrozili, żeby nie wykręcał się sianem, lecz zagrał im kuranta, bo inaczej jeszcze raz tak samo z nim postąpią. Lecz uczeń Chry­

stusa, znający się jedynie na rybołostwie, tak niezręcznie obchodził się ze skrzyp­

kami, że struny popękały. To wywołało wielkie oburzenie u obecnych; byli b o ­ wiem przekonani, że Piotr św. z nich sobie drwi, za to też obili go chłopi drugi raz i wyrzucili go za drzwi. Za nim poszedł zasmucony Chrystus. Ponieważ

jednak właśnie zaszła już noc, p ostano ­ wili w gospodzie zanocować. Na nie­

szczęście było tylko jedno łóżko, na któ- rem położył się mistrz i uczeń. Przedtem jeszcze rzekł Piotr do P a n a ; „W nocy miewam niespokojne sny, boję się, Pa­

nie, żebym ci przez sen jakiej przykrości nie sprawił, mógłbyś ucierpieć na tem„

Panie! Ja więc będę spał z kraju, a Ty*

Panie, za m n ą“. Chrystus się zgodził i wkrótce zasnęli.

Tymczasem na dole w gospodzie jeszcze się nie uspokoiło; wzburzeni wie­

śniacy chcieli jeszcze raz ukarać oszusta- pobiegli więc na piętro i przestrzegali Piotra po raz trzeci. Pouczony doświad­

czeniem, bał się Piotr, czy wieśniacy nie zechcą jeszcze raz wywrzeć na nim gnie­

wu ; uprosił więc Pana, żeby mu ustąpił własne miejsce w łóżku z tyłu. Wtem jeden z wieśniaków zwrócił uwagę, że towarzysz grajka, na którego także spada część winy, wyszedł całkiem sucho; po­

stanowili więc i temu nabożnisiowi, jak się wyrazili, nie darować. Zaraz zabrali się do rzeczy i dostawszy się znów do- śpiących, porwali tego od ściany, t. j. P io ­ tra, i po raz czwarty sprawili mu łaźnię pięściami i kułakam i; a Chrystus spał sobie spokojnie. Ponieważ słońce już wschodziło, a Piotra przez te perepałki spanie zupełnie odbiegło, obudził Pana i prosił, żeby opuścić ten nieszczęsny szynk. Wszystko jeszcze spało; Chrystus- więc położył 2 grosze za nocleg na oknie i wyszli. Długo ze sobą nie rozmawiali..

Wkońcu przerwał milczenie Chrystus:

„Jakże tam, Piotrze, czy już wiesz, do czego to prowadzi, gdy się kto wdaje w złe towarzystwa?..."

Ks. Galant.