• Nie Znaleziono Wyników

Niech przemówi kat – KL Auschwitz-Birkenau w zeznaniach komendanta Rudolfa Hössa

Zamierzeniem niniejszego artykułu jest przedstawienie KL Auschwitz-Birkenau z perspekty-wy założyciela i  pierwszego komendanta obozu – Rudolfa Hössa. Istnieje bardzo dużo relacji i zeznań dotyczących obozów koncentracyjnych i zagłady, które pochodzą od byłych więźniów.

Niestety ciągle niewiele wiemy o tym, jak postrzegali je esesmani. Wpływa na to fakt, że tylko nieliczni z załogi obozów spisywali swoje wspomnienia, pamiętniki czy zeznania. Po wojnie bar-dzo często je zaś niszczyli, obawiając się, że straszliwe czyny, jakich dokonywali, wyjdą na jaw, doprowadzając do ich skazania. Relacje, które przetrwały (zwłaszcza powojenne) należy poddać dokładnej krytyce. Esesmani starali się nie ujawniać w nich swojego udziału w nazistowskiej ma-szynie zagłady, np. poprzez zrzucanie winy na przełożonych lub stwierdzanie, że oni tylko wyko-nywali wydane im rozkazy.

Podobnej analizie poddano niniejsze źródło, Autobiografi ę Rudolfa Hössa, konfrontując ją z:

relacjami więźniów, dokumentami archiwalnymi, licznymi monografi ami i wiedzą własną. Pod-jęte rozważania umożliwiły wyjaśnienie niektórych niezbyt obszernie opisanych lub w  ogóle nieznanych kwestii dotyczących: życia i warunków panujących w obozie, spraw administracyj-no-gospodarczych związanych z  zarządzaniem i  rozbudową Konzentrationslager Auschwitz, a także z realizacją nazistowskiego planu zagłady Żydów – ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej.

Należy pamiętać, że poszczególni esesmani te same wydarzenia przedstawiają w odmienny sposób. Na inne kwestie zwracają uwagę komendant, wartownik czy szef krematorium. Wiele z zachowanych relacji i zeznań do tej pory nie doczekało się opracowania, dlatego też – mimo częściowego wypełnienia luki – temat ten pozostaje otwarty. Niniejszy artykuł nakreśla psycho-logiczny profi l zbrodniarza wojennego – zbuntowanego syna, wzorowego męża i ojca, oddane-go żołnierza i bestialskieoddane-go mordercy.

Słowa kluczowe

II wojna światowa, Auschwitz-Birkenau, Rudolf Höss, zeznania funkcjonariuszy SS, ofi ary, Ostateczne Rozwiązanie kwestii żydowskiej

Rudolf Höss, założyciel i pierwszy komendant Konzentrationslager Auschwitz, uzasadnia potrzebę przedstawienia swoich wspomnień dotyczących systemu nie-mieckich obozów koncentracyjnych w sposób następujący: „Nigdy nie zdobyłbym

się na te wynurzenia, na to obnażanie mego najskrytszego ja, gdyby nie to, iż spo-tkałem się tu z ludzkim stosunkiem, ze zrozumieniem, które mnie rozbrajają, któ-rych nigdy nie mogłem się spodziewać. To ludzkie zrozumienie zobowiązuje mnie do dołożenia wszelkich starań, aby w  miarę możności oświetlić nie wyjaśnione dotychczas okoliczności”1. Relacje spisane zostały w  polskim więzieniu w  czasie procesu przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Warszawie, który skazał go na karę śmierci. Jest to dokument jedyny w swoim rodzaju. Na jego wyjątko-wość i powagę wpływa pozycja autora, (był on najwyższą władzą w obozie) oraz szczegółowość, z jaką Höss opisuje elementy obozowej aparatury. Zajmowane nowisko wpłynęło na niezwykle szeroki zakres poruszanej tematyki, co z kolei sta-ło się dobrym materiałem dowodowym w procesach innych czsta-łonków zasta-łogi SS w Auschwitz. Zachowanie byłego komendanta w trakcie jego procesu, a zwłaszcza tuż przed wykonaniem wyroku, według niektórych badaczy, uwierzytelniło infor-macje zawarte w jego autobiografi i2. W tym miejscu trzeba jednak zadać podsta-wowe pytanie: czy Höss był całkowicie szczery? Otóż nie do końca. O ile w kwestii zachowań innych esesmanów pisał prawdę, o tyle w opisach samego siebie pomijał drażliwe i pogrążające go fakt. Dostrzegalne jest to w momencie konfrontacji jego wspomnień z relacjami więźniów i świadków. Mimo wszystko, autobiografi a byłe-go komendanta stanowi jedną z podstawowych, jeśli nie najważniejszą, dokumen-tację odnośnie nazistowskiego planu zagłady w obozach.

Rudolf Franz Ferdinand Höss urodził się 25 listopada 1900 r. w Baden-Baden w surowej katolickiej rodzinie. Był synem Pauliny Speck i Franza Xavera Hössa3, emerytowanego pułkownika niemieckiej armii, który zaprowadził w domu woj-skową dyscyplinę. Poświadczeniem są słowa: „Byłem wychowywany przez ojca według surowych zasad wojskowych. Do tego dochodziła głęboko religijna atmos-fera panująca w naszej rodzinie”4. Ojciec przyszłego zbrodniarza chciał, żeby jego syn został księdzem. Po jego śmierci młody Rudolf nie zamierzał spełnić tej woli.

W  wieku szesnastu lat wstąpił, jako ochotnik, do 21 Pułków Dragonów Badeń-skich: „Odzywała się we mnie moja żołnierska krew. Od wielu pokoleń moi przod-kowie ze strony ojca byli ofi cerami […]. Chciałem zostać żołnierzem, a przynaj-mniej nie stracić okazji, jaką dawała wojna”5. Okazję tę udało mu się wykorzystać.

Höss podczas I wojny światowej walczył w Turcji i Palestynie, dzięki czemu w wie-ku siedemnastu lat stał się najmłodszym podofi cerem niemieckiej armii. Za swoją odwagę odznaczony został Krzyżem Żelaznym II i I klasy. Po klęsce państw cen-tralnych Rudolf wrócił do kraju i wstąpił w Królewcu do Wschodnio-Pruskiego Korpusu Ochotniczego pod dowództwem porucznika Gerharda Rossbacha, który zajmował się walką z oddziałami rewolucyjnymi w krajach nadbałtyckich, między

1 R. Höss, Autobiografia Rudolfa Hössa, komendanta obozu oświęcimskiego, Warszawa 1990, s. 177–178.

2 Oświęcim w  oczach SS.  Höss, Broad, Kremer, wybór, oprac. i  przyp. J.  Bezwińska i  D.  Czech, przekład z niem. E. Kocwa, J. Rawicz, red. Irena Polska, [Katowice] 1985, s. 14.

3 Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu (dalej: APMA-B), Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/2a, k. 44, Protokół z przesłuchania Rudolfa Hössa z dnia 30 stycznia 1947 roku.

4 R. Höss, op. cit., s. 31.

5 Ibidem, s. 35.

innymi na Łotwie6. Po powrocie do Niemiec walczył z powstańcami w Zagłębiu Ruhry, później w Polsce w trakcie powstań śląskich i wielkopolskiego.

W 1922 r. Höss ofi cjalnie wystąpił z kościoła katolickiego. Jak sam tłumaczył, wpłynęły na to głównie doświadczenia wojenne: „Przez długi czas nie mogłem się oswoić z tymi sprawami i były one prawdopodobnie decydującym czynnikiem w moim późniejszym odejściu od Kościoła”7. W tym też roku miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu przyszłego komendanta Auschwitz. Wówczas poznał on Adolfa Hitlera i wstąpił do NSDAP, otrzymując legitymację z numerem 32408.

Na początku 1923 r. wojska francusko-belgijskie wkroczyły do Zagłębia Ruh-ry, czego przyczyną było niewywiązywanie się ze spłat odszkodowań wojennych przez Niemcy. W tym rejonie na czele niemieckiej akcji sabotażowej stał Albert Leo Schlageter, który został zdradzony przez Waltera Kadova i wydany Francuzom.

W akcie zemsty Höss, wraz z dwoma innymi mężczyznami, zamordowali zdrajcę.

Miesiąc później komendant został aresztowany, a następnie skazany na karę dzie-sięciu lat więzienia. Po sześciu latach go jednak wypuszczono. Nie żałował on swo-jego uczynku, co potwierdzają słowa: „Zabiliśmy zdrajcę, który wydał Francuzom Schlagetera. […] Byłem wówczas i jestem również dzisiaj głęboko przekonany, że zdrajca zasłużył na śmierć”9. Po wyjściu na wolność, w 1929 r., Höss wstąpił do Związku Artamanów – ruchu wspólnot rolniczych. W efekcie osiadł w Meklem-burgii, gdzie pracował na roli i ożenił się Hedwigą Hensel. Mieszkali tam razem przez pięć lat. W czasie tym urodziła się im trójka dzieci10. Wtedy też nastąpił prze-łom w życiu rodziny Hössów. W 1934 r. Rudolf, za namową Heinricha Himmlera, zrezygnował z pracy rolnika na rzecz aktywnej służby w SS11, a konkretnie w To-tenkopfverbände: „Długo, długo, nie mogłem podjąć decyzji. […] Pokusa stania się znów żołnierzem była jednak zbyt silna, silniejsza aniżeli wątpliwości mojej żony […]. Po długich, pełnych wątpliwości rozważaniach zdecydowałem się przejść do czynnej służby w SS”12. Komendant skierowany został do oddziału wartowniczego w obozie koncentracyjnym w Dachau. Tam pod okiem Th eodora Eicke odbierał specjalne przeszkolenie potrzebne to „pracy” w tego typu placówkach: „Eicke po-przez systematyczne pouczanie, wydawanie odpowiednich rozkazów o przestęp-czości więźniów i  o  tym, jak są niebezpieczni dążył do nastawienia SS-manów przeciwko więźniom, wywołania wrogiego do nich stosunku […] Tego rodzaju nastawienie rozprzestrzeniło się na wszystkie obozy koncentracyjne i pełniących tam SS-manów i ofi cerów i utrzymywało się przez wiele lat po odejściu Eickego ze stanowiska inspektora”13. W tym czasie otrzymał stopień SS-Untersturmführera

6 J. Rawicz, Dzień powszedni ludobójcy, Warszawa 1973, s. 18–19.

7 R. Höss, op. cit., s. 39.

8 APMA-B, Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/21, k. 22, Protokół z zeznania Rudolfa Hössa z dnia 29 września 1946 roku.

9 Oświęcim w oczach SS…, s. 44.

10 Ibidem, s. 60–61.

11 APMA-B, Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/21, k. 23, Protokół z zeznania Rudolfa Hössa z dnia 29 września/

1946 roku.

12 Oświęcim w oczach SS…, s. 61–62.

13 Ibidem, s. 76.

i funkcje: Blockführera, Rapportführera i zarządcy obozu. Höss wspominał, że był to dla niego trudny czas, bowiem nie podobało mu się to, co dzieje się w Dachau.

Twierdził, że już wtedy powinien odejść ze  służby: „Wówczas powinienem był pójść do Eickego lub Reichsführera SS i powiedzieć im, iż nie nadaję się do służby w obozie koncentracyjnym, ponieważ odczuwam zbyt wiele współczucia dla więź-niów”14. Nie chciał on jednak łamać danej swemu Wodzowi przysięgi. O ile współ-czucie to wydaje się bardzo wątpliwe, nie jest możliwe skonfrontowanie jego słów z innymi relacjami. Cztery lata później Hössa przeniesiono do Sachsenhausen15. Tam początkowo pełnił rolę adiutanta w randze ofi cerskiej, później awansował na SS-Hauptsturmführera i został zastępcą komendanta. W miejscu tym zastała go II wojna światowa.

W  maju 1940  r. Höss został oddelegowany do organizowania nowego obozu w Auschwitz16. Nominacja ta była dla niego dość dużym zaskoczeniem: „[…] zo-stałem komendantem organizującego się obozu kwarantanny w Oświęcimiu. Był on położony daleko w Polsce. […] przystąpiłem do realizacji swego nowego za-dania. Nigdy nie spodziewałem się, iż tak wcześnie awansuję na to stanowisko […]”17. Rozpoczęła się więc budowa największego kompleksu obozowego III Rze-szy. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ „z istniejącego kompleksu budynków […]

zupełnie zaniedbanych i rojących się od robactwa miałem w najkrótszym czasie stworzyć obóz przejściowy dla 10 tys. więźniów”18. Höss w  swojej autobiografi i mówił, że obóz Auschwitz chciał zorganizować inaczej niż wszystkie inne. Twier-dził, że zdawał sobie sprawę z tego, iż aby więźniowie pracowali wydajniej, muszą być lepiej traktowani. Jak się okazało, owe chęci nie były szczere. Morderczo cięż-ka praca i tragiczne warunki bytowe w niczym nie odbiegały od innych obozów:

„[…] wracaliśmy z magazynu. Padał deszcz ze śniegiem. […] Więźniowie przemo-czeni i skostniali z zimna, ubrani jedynie w cienkie drelichy, boso lub w ciężkich drewniakach, tzw. holendrach, na nogach – dreptali po błocie […]”19. Höss starał się wyzbyć odpowiedzialności za to, co działo się w Auschwitz. Jednocześnie winą za to obarczał kierownika obozu i  szkolenie Eickego w  Dachau: „[…] spostrze-głem, że cała dobra wola, wszystkie najlepsze intencje muszą się rozbić o nieudol-ność i opór większej części przydzielonych mi ofi cerów i szeregowców. […] U „sta-rych” wieloletnie szkolenie Eickego, Kocha i  Loritza weszło w  ciało i  krew […]

Komendant nadaje ogólny kierunek i jest ostatecznie za wszystko odpowiedzialny, ale prawdziwym władcą nad życiem więźniów, kształtowaniem się wewnętrznych stosunków w obozie jest Schutzhaft lagerführer […]”20, i dalej: „Komendant wyda-je także wytyczne, zarządzenia, rozkazy odnośnie do ogólnego kształtowania życia więźniów […] Jak to jednak jest realizowane, zależy jedynie i wyłącznie od

Schut-14 Ibidem, s. 78.

15 Ibidem, s. 79.

16 D. Czech, Geneza obozu, jego budowa i rozbudowa, [w:] Auschwitz – nazistowski obóz śmierci, red. F. Piper, T. Świebocka, Oświęcim-Brzezinka 2012, s. 20–21.

17 Oświęcim w oczach SS…, s. 103.

18 Ibidem, s. 103.

19 W. Kielar, Annus mundi, Wrocław 2004, s. 61.

20 R. Höss, op. cit., s. 104–105.

zhaft lagerführera”21. Podczas swojego procesu mówił też, że: „[…] żadną miarą nie było tak, bym ja wiedział o wszystkim, co się działo w obozie. Odnośnie tego punktu, to po pierwsze mój zakres działania był za wielki, a po drugie wiele rze-czy przede mną ukrywano. O  wielu wypadkach dopiero teraz podczas śledztwa i podczas procesu dowiedziałem się”22. Jak można się domyśleć, nie pokrywa się to z relacjami wielu więźniów, którzy wspominają, że komendant żywo interesował się tym, co się działo w  obozie. Więzień Jan Krokowski podczas procesu Hössa zeznał: „Höss brał udział we wszystkich akcjach niszczenia ludzi w obozie w Au-schwitz. Był obecny przy wszystkich egzekucjach, przyglądał się im z ironicznym uśmiechem. Z tym samym uśmiechem przyjmował defi ladę wracających z pracy komand muzułmanów […]. Wówczas widząc to mówiliśmy między sobą, że jest on przecież tym człowiekiem, który przez jedno swoje słowo mógłby ulżyć tym lu-dziom. Höss jednak tego nie zrobił. Wprost przeciwnie, jeździł on po najcięższych komandach, osobiście doglądał pracy więźniów i wytykał im opieszałość, co dla tych, na których zwrócił on uwagę, było równoznaczne z wyrokiem śmierci, gdyż takich po jego odjeździe zabijali kapowie”23. Z racji stanowiska, które zajmował on w KL Auschwitz, do jego obowiązków należało instruowanie podwładnych m.in.

o  sposobie obchodzenia się z  więźniami. Należy również pamiętać, że Höss był kierownikiem obozu w Sachsenhausen, a zatem to on rządził losem osadzonych.

Piastując to stanowisko nie zrobił wówczas nic, żeby im ulżyć albo przynajmniej ograniczyć wymiar i  stosowanie kar, przy których zawsze był obecny. Pierwszy komendant Auschwitz nie był więc bezsilny, litościwy i skory do zmian, na jakiego kreował się na swoim procesie i w autobiografi i.

Rudolf Höss w początkowej fazie budowy obozu borykał się z rozlicznymi pro-blemami natury gospodarczej. SS-Untersturmführer Max Meyer, oddelegowany z  Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych na stanowisko ofi cera gospodarczego (niem. Verwaltungsführer), był w jego ocenie „skończonym głupcem”. Potwierdza-ją to słowa: „musiałem zamiast niego prowadzić wszelkie rozmowy dla zapewnie-nia wyżywiezapewnie-nia załogi i więźniów […] nie mogłem spodziewać się żadnej pomocy ze strony Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych, musiałem sam sobie radzić”24. Z  tego powodu, jak sam tłumaczył, nie mógł zająć się w  dostatecznym stopniu tym, co wyprawiała załoga podczas jego nieobecności. Wydawał rozkazy, lecz nie miał możliwości sprawdzania sposobu ich wykonania. Na jego brak czasu wpłynął również rozkaz Reichsführera SS, który przewidywał rozbudowę obozu Auschwitz tak, aby pomieścił on 30 tys. osób: „Widziałem jedynie moją pracę. Zrozumiałe więc jest, że przy tej masie różnej pracy miałem zbyt mało czasu dla samego obozu, dla więźniów”25. Fakt ten miał wpływ na zostawienie osadzonych pod nadzorem Karla Fritzscha, Franza Mayera i  Gerharda Palitzscha, tj. ludzi, którzy nie

mie-21 Ibidem, s. 105.

22 APMA-B, Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/30, k. 111, Przemówienie końcowe Rudolfa Hössa z dnia 29 marca 1947 roku.

23 APMA-B, Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/4, k. 22, Protokół z zeznania Jana Krokowskiego z dnia 17 lipca 1946 roku.

24 R. Höss, op. cit., s. 107.

25 Ibidem, s. 108.

li litości, a  wręcz lubowali się w  maltretowaniu więźniów, co trwale zapisało się w ich pamięci. Potwierdzeniem są cytaty: „Transport przybył do Oświęcimia […].

Odbierał nas esesman Palitzsch z grupą Postów z karabinami i psami. Z miejsca esesmani rzucili się na nas z krzykiem, biciem i kopaniem, szczując na nas psy”26,

„Mayer („Laluś”) kazał im wspinać się na drzewo, w cieniu którego tak lubił prze-siadywać Plagge. Leźli nań niezgrabnie: co któryś troszeczkę się wdrapał, ściągał go na dół pies „Lalusia”. Zabawa trwałaby pewnie długo, ale na szczęście psu szyb-ko się znudziła”27. Z zeznań świadków wynika jednak, że komendant nie był tak zajęty, jak sam twierdził. Zachowanie załogi obozu niewiele go obchodziło: „Höss przychodził często do magazynów odzieżowych i w czasie jego bytności kapowie i SS-mani towarzyszący mu bili więźniów i poganiali ich do pracy […]. Höss na bicie więźniów nie reagował, udawał, że tego nie widzi, bardzo często uśmiechał się i odwracał w inną stronę”28.

Panująca w obozie atmosfera sprawiła, że z czasem Höss stał się niedostępny i władczy: „Na skutek powszechnego niedbalstwa wokół mnie stałem się w Oświę-cimiu innym człowiekiem. […] na każdym kroku byłem oszukiwany przez swo-ich tzw. współpracowników, każdego dnia przeżywałem nowe rozczarowania, zmieniałem się”29. Jak mówił, stał się samotnikiem, przestał się spotykać z innymi ludźmi, w  domu był milczkiem, zaczął nadużywać alkoholu. Jednak z  zeznania Stanisława Dubiela – więźnia pracującego u Hössów w charakterze ogrodnika – wynika, że komendant nie tylko nie wyglądał na przytłoczonego obowiązkami, lecz wręcz nie stronił od zabaw i kilka razy w miesiącu urządzał przyjęcia dla eses-manów i dyrektorów przyobozowych zakładów przemysłowych30.

Tymczasem sytuacja w obozie stawała się coraz gorsza. Esesmani prześcigali się w wymyślaniu coraz to nowszych metod szykanowania więźniów. Höss twierdził, że nie miał z tym nic wspólnego, a sytuacja osadzonych była beznadziejna przez podległych mu ludzi, którzy opacznie interpretowali jego rozkazy. Duży wpływ mieli na nią więźniowie funkcyjni. Byli oni swoistym przedłużeniem władzy SS w blokach. Komendant uważał ich za egoistów, którzy za możliwość lepszego, ła-twiejszego życia w obozie potrafi li bezlitośnie nękać współwięźniów. Według nie-go, „żadna najgorsza samowola, żadne najgorsze traktowanie przez strażników nie dotyka ich tak boleśnie, nie działa tak na ich psychikę jak tego rodzaju po-stępowanie ze strony współwięźniów. […] konieczność bezradnego przyglądania się, jak więźniowie funkcyjni męczą swoich współtowarzyszy, działa druzgocąco na psychikę więźniów.”31. Mimo to stworzył on dwie kategorie więźniów funkcyj-nych. Wyróżnił niewolników, którzy: (1) przez tyranizowanie współwięźniów sta-rali się przypodobać esesmanom, aby nie stracić zajmowanego stanowiska oraz (2)

26 Państwowe Muzeum na Majdanku, Archiwum Państwowego Muzeum Oświęcimskiego, Zespół Wspo-mnienia, t. 1, k. 66, Wspomnienia byłej więźniarki Zofii Sikorowej.

27 W. Kielar, op. cit., s. 21.

28 APMA-B, Proces Hössa, sygn. Dpr-Hd/4, k. 89, Protokół z zeznania Stefana Wolnego z dnia 15 sierpnia 1946 roku.

29 R. Höss, op. cit., s. 110.

30 Życie prywatne esesmanów w Auschwitz, wybór i oprac. P. Setkiewicz, Oświęcim 2013, s. 119–121.

31 R. Höss, op. cit., s. 113.

dręczyli i zabijali dla własnej satysfakcji. W człowieku przebywającym w obozie ujawniały się najpodlejsze instynkty. Stwierdzenie to nie dotyczy jednak każdego.

Zdarzali się bowiem ludzie, którzy chcieli pomóc innym nawet kosztem własnego życia. Zarówno w Auschwitz, jak i innych tego typu „placówkach” istnieli dobrzy i źli więźniowie funkcyjni. Władysław Bartoszewski wspominał: „Wyjątkiem był Otto Küsel (numer 2), który pomagał polskim więźniom politycznym, na przy-kład szczególnie wycieńczonych kierował do lżejszych, bezpieczniejszych prac”32. Oprócz więźniów funkcyjnych w każdym obozie istniały pewne nieofi cjalne kate-gorie niewolników. Reichsdeutsche, bez względu na powód osadzenia, mieli pra-wie wszystko, co potrzebne było do przeżycia. Zajmowali tzw. „wyższe stanowiska”.

Höss pisał, że w Auschwitz, jeśli ktoś był inteligentny i pozbawiony skrupułów, to mógł „zorganizować” praktycznie każdą rzecz, zwłaszcza po rozpoczęciu maso-wej likwidacji Żydów33. W  praktyce zdobycie czegokolwiek było bardzo trudne nawet dla więźniów funkcyjnych, ze względu na to, iż nikt z osadzonych nie mógł swobodnie poruszać się po terenie obozu. Jeśli dochodziło do sytuacji, w której ktoś musiał przejść z jednej jego części w drugą, to zawsze towarzyszyli mu eses-mani z  załogi wartowniczej, co dodatkowo utrudniało możliwości przemycenia czegokolwiek.

Obóz w Auschwitz (tak, jak wszystkie inne) miał bardzo silnie rozbudowany system strzeżenia. W  jego skład wchodziły płot z  drutu kolczastego podłączony do prądu wysokiego napięcia oraz sieć wieżyczek strażniczych, z których esesmani patrolowali teren przez całą dobę34. Komendant twierdził jednak, że przeszkody te były do przejścia: „Wielu nęciła ucieczka […]. W Oświęcimiu było to nietrudne:

istniały niezliczone możliwości ucieczki. […] można było zmylić czujność straż-ników, wystarczyło trochę odwagi i odrobinę szczęścia”35. Z dalszej części tekstu wynika, że w Auschwitz 90% umknięć kończyło się sukcesem. Jego stwierdzenie nie jest jednak prawdziwe, bowiem więźniów skutecznie odizolowano od świa-ta zewnętrznego. Ucieczki zdarzały się bardzo rzadko i w większości skutkowały śmiercią uciekiniera36. Oprócz tego, osadzeni nosili charakterystyczne pasiaki, a na ramieniu wytatuowany mieli numer obozowy, które nie mogły nie wzbudzić po-dejrzeń na wolności. Poza tym ucieczka więźnia nigdy nie pozostawała niezauwa-żona, ze względu na wieczorne i poranne apele. Jeśli na którymś z nich brakowało choćby jednej osoby, po sprawdzeniu czy nie umarła, zarządzano obławę, która trwała aż do momentu schwytania zbiega. Wtedy to odbywała się jego publiczna egzekucja, mająca na celu zastraszenie i zapobieżenie innym ucieczkom. Jeżeli nie

istniały niezliczone możliwości ucieczki. […] można było zmylić czujność straż-ników, wystarczyło trochę odwagi i odrobinę szczęścia”35. Z dalszej części tekstu wynika, że w Auschwitz 90% umknięć kończyło się sukcesem. Jego stwierdzenie nie jest jednak prawdziwe, bowiem więźniów skutecznie odizolowano od świa-ta zewnętrznego. Ucieczki zdarzały się bardzo rzadko i w większości skutkowały śmiercią uciekiniera36. Oprócz tego, osadzeni nosili charakterystyczne pasiaki, a na ramieniu wytatuowany mieli numer obozowy, które nie mogły nie wzbudzić po-dejrzeń na wolności. Poza tym ucieczka więźnia nigdy nie pozostawała niezauwa-żona, ze względu na wieczorne i poranne apele. Jeśli na którymś z nich brakowało choćby jednej osoby, po sprawdzeniu czy nie umarła, zarządzano obławę, która trwała aż do momentu schwytania zbiega. Wtedy to odbywała się jego publiczna egzekucja, mająca na celu zastraszenie i zapobieżenie innym ucieczkom. Jeżeli nie