• Nie Znaleziono Wyników

Schemat 6. Relacje władzy pomiędzy najważniejszym aktorami procesu przyjmowania pacjenta stomatologicznego

7.11. Praca niechciana

Everett Hughes wprowadził do socjologii pojęcie „brudnej roboty” (dirty

work) 39, ograniczając je do pracy odpychającej fizycznie (np. zbieranie śmieci) lub pracy prowadzącej do symbolicznej degradacji czy naruszenia godności (Strauss i in., 1997: 246). Strauss rozwinął pojęcie Hughesa, zaznaczając, że każda praca ma potencjalnie „brudne” aspekty ze względu na nudę, rutynę, poziom stresu i zmęczenia. Prace „brudne” fizycznie i symbolicznie, do których Hughes ograniczał swoją definicją „brudnej roboty”, stały się u Straussa tylko jednym z jej rodzajów. Podkreślona też została względność tego, co uważane jest za „brudne”. To, co dla początkującej pielęgniarki jest wyzwaniem, dla doświadczonej jest nudnym, rutynowym zadaniem, które można zaliczyć do kategorii „brudnej roboty” (ibidem: 247-251).

Z moich badań wyłoniło się pojęcie pracy niechcianej, mniej więcej tożsame z pojęciem „brudnej roboty” w rozumieniu Straussa (choć w żadnym wypadku nie jest tożsame z pojęciem „brudnej roboty” w rozumieniu Hughesa). Jednak w kontekście moich badań sformułowanie „brudna robota” nie brzmi najlepiej, więc będę się posługiwał terminem praca niechciana. Należy zaznaczyć, że podobnie jak u Straussa, praca niechciana jest czymś względnym — coś, co jednemu lekarzowi nie przeszkadza, drugiemu może wydać się nie do zaakceptowania. Podanym już wcześniej (rozdział 7.3)

39 Pierwotnie swoją koncepcję Hughes odniósł do bezpośrednich wykonawców niemieckiego ludobójstwa Żydów, Słowian i Cyganów w eseju „Good People and Dirty Work” (Hughes, 2009: 87-97).

przykładem takiej pracy w stomatologii może być przyjmowanie pacjentów w gabinecie wielostanowiskowym. Niektórzy lekarze, jeśli mogą sobie na to pozwolić, odmawiają pracy w takim gabinecie, a innym taki gabinet w ogóle nie przeszkadza. Niezbyt atrakcyjna dla części stomatologów jest też praca dla NFZ, ze względu na niską zapłatę i problemy zdarzające się przy rozliczeniach:

Jak traktować takie przypadki, jeśli pracuje się "na NFZ"? Słyszałem już o przypadkach, że oficjele z NFZ się przypiep**ali, czemu dany lekarz nie połączył ubytku kl. II M z kl. II OD w jeden ubytek MOD i czemu nie wypisał tego jako jednej procedury. Wie ktoś jak bardzo trzeba się "kontrolować" w tym zakresie, żeby się nie czepiali? (wypowiedź z dyskusji na forum internetowym).

Wytyczne NFZ-tu niewiele mają wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i medycyną - współczuję ,że musisz z nimi sie liczyć. NFZ kombinuje jak wam najmniej zapłacić , a nie jak zrobić dobrze pacjentom- to jest oczywiste. Powinni koniecznie zmienić nazwę , bo NARODOWY w nazwie jest tu zupełnie nieuprawnionym sformułowaniem (wypowiedź z dyskusji na forum).

Innym przykładem pracy niechcianej może być praca z dziećmi — część stomatologów stara się unikać przyjmowania bardzo młodych pacjentów, z którymi bywają problemy.

Nie, nie, ja raczej dzieci nie. Ja przyjmuje raczej rodziny, które leczę. […], natomiast ja przed dziećmi się szczerze mówiąc bronię. […] Nie umiem przyjmować, nie przyjmę ci dziecka krzyczącego. Nie przyjmę. Nie będę stosować żadnych palców metalowych ani nic. To ci od razu mówię. (…)Były kiedyś takie palce metalowe40, które się wkładało, żeby nie ugryzł dzieciak. Nigdy tego nie stosowałam i ... Jeżeli dziecko absolutnie się nie godzi, z resztą nie da się tego, nie przyjmę takiego dziecka. Yyy. Mam małżeństwo, które ma dziecko, słuchaj, z rozszczepem. I ten dzieciak wszedł do przedpokoju i nie dało dalej. I ten dzieciak tyle już w życiu przeżył, i on miał już tyle do czynienia z tym, że on praktycznie..., ta cała wizyta skończyła się przy drzwiach. I nie byłam w stanie... I niestety oni wiedzą, że ja tego dziecka leczyć nie będę. Ich leczę od lat. [pauza] Koleżanka też próbowała, nie dała rady. […] zostawiam sytuację specjalistom. Ja od razu ci mówię, nie przyjmę dzieciaka, który się broni. Nie przyjmę go, nie przyjmę go na siłę. Owszem, jako studentka pracowałam na pedodoncji i przyjmowaliśmy dzieci na siłę, ale ja tego nie robię (z wywiadu ze stomatologiem).

40 Te metalowe palce, nie tylko były, ale i cały czas są dosyć często używane wobec dzieci, które bronią się przed wykonaniem zabiegu.

A potem zaczęłam na rejonie pracować i już mi się nie chciało z dziećmi pracować, bo to jest ciężka praca.

A dlaczego?

Z dziećmi? No bo dzieci nie chcą na fotelu siedzieć, albo płaczą, albo się kręcą, albo się ślinią, plują. No bo to nie jest łatwo, X [lekarka specjalizująca się w przyjmowaniu dzieci] jak ma ciężko.

A jak pani sobie wtedy radziła z dziećmi?

Byłam nastawiona psychicznie wtedy, tak myślę. Koleżankę taką miałam wtedy, która mówiła „Nie mogę do ciebie do gabinetu przychodzić, bo jak patrzę jak dziecko kopie, opluwa cię, a ty mówisz rybko, żabko, ptaszku, to ja dostaję szału.” A faktycznie miałam wtedy cierpliwość do tego. A potem już mi się nie chciało. Potem miałam już taką różnicę, jak jest spokojnie i bezstresowo z dorosłym, a jak jest z tym dzieckiem (z wywiadu ze stomatologiem).

Jednak przez innych lekarzy praca z dzieckiem może wcale nie być postrzegana jako niechciana, „brudna”; może sprawiać wiele satysfakcji, pod warunkiem, że lekarz lubi dzieci. W poniższej wypowiedzi warto też zwrócić uwagę na język, którego używa lekarka, mówiąc o dzieciach:

Pracuję z dziećmi, no jestem lekarzem stomatologiem, pracuje z dziećmi, moi pacjenci to są albo takie maluszki, od... Już mam półtoraroczne dzieciaczki nawet, dwuletnie, trzyletnie, wiek przedszkolny, i później druga grupa dzieci są to dzieci w wieku szkolnym do..., licealistów też mam. yyy praca jest o tyle specyficzna, że wiąże się to z dużym stresem, [westchnięcie] i moim, nie ukrywam, i pacjentów też. Bo z reguły przychodzą dzieci nastawione negatywnie, znaczy, albo opowieściami rodziców, rodziców niestety zniechęcającymi, albo opowieściami rówieśników jak tu jest strasznie. […] o, chodzi o to, żeby to dziecko było kiedyś tym pacjentem, żeby chętnie przychodziło, żeby pokazywało zęby, żeby myło zęby, żeby dbało o higienę, żeby rozumiało, po co to wszystko robi. Więc to trzeba bardzo dużo mówić z tymi dziećmi... Ja lubię generalnie dzieci, więc mnie to jakoś tam nie sprawia strasznego kłopotu. Bywają wyjątki, że są dzieci, do których jest strasznie trudno podejść. ja tu mam takie dzieci, które jeden gabinet nie, drugi gabinet nie, trzeci nie, przeszły wszystkie gabinety i trafiają do mnie, to są w ogóle jakoś tak nastawione, że tu będzie fatalnie i tu będzie źle, a nieraz mi się udaje, że mnie polubią. Bo to dużo zależy, czy nie wiem, polubią, uśmiechnie się do mnie, ja mu mówię, „Ale masz buciki ładne”, czy ładną laleczkę, bo mają jakiegoś misia. „A jak ma misiu na imię?” Czyli trzeba sobie porozmawiać o zupełnie innych rzeczach, później o tych zębach troszeczkę, i to jest tak, że pierwsza wizyta jest taka, że dziecko tylko siada i nic nie mogę zrobić, bo właściwie się tylko zapoznaje i ze mną, i z fotelem, i z gabinetem, a dopiero na kolejnych wizytach można coś zrobić. Czyli to jest specyficzne zupełnie (z wywiadu ze stomatologiem).

Powyższe przykłady pokazują, że w pracy stomatologa znaleźć można wiele „brudnych”, niechcianych aspektów, ale trzeba zaznaczyć, że zakwalifikowanie tych aspektów jako brudnych jest względne i zależy od konkretnego lekarza.

Podsumowanie