• Nie Znaleziono Wyników

o kulturze pogranicza

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 90-93)

Zakład Teorii Muzyki i Folklorystyki Muzycznej Filii UŚ1 w Cieszynie oraz Komisja ds. Polsko-Czeskich i Polsko-Słowackich PAN, oddział w Katowicach zorganizowały 8 grudnia 1993 r. konferencję pt. Pogranicze jako problem interetniczności kultury ludowej. Problem ten, szczególnie dziś aktualny, m a n a Śląsku Cieszyńskim szcze­

gólną wymowę. Region ten je s t bowiem istnym laboratorium kulturow ym , toteż o za­

gadnieniach etniczności i interetniczności kultu ry można tu nie tyko mówić, ale i ob­

serwować je w życiu codziennym. Nic więc dziwnego, że władze Filii dążą do powołania kierunku studiów , skierow anego na te n ważny aspekt w spółczesności kulturow ej, której badanie ma w Cieszyńskiej Filii i długą tradycję, i liczące się mię­

dzynarodowe wyniki. Potw ierdziła to i wyżej w ym ieniona konferencja, któ rą zagaił prorektor ds. Filii UŚ1, prof. d r hab. K. Ślęczka, po czym prof. d r hab. I. Nowakowska- -Kempna podjęła tem at interetniczności k u ltu ry ludowej w aspekcie lingwistyki kog­

nitywnej, zw racając uwagę na potrzebę badania kom unikatów językowych, m ających podstaw ow e znaczenie dla identyfikacji form kulturow ych, także pogranicza. O po­

graniczu tym na Śląsku Cieszyńskim i jego uw arunkow aniach mówił prof, d r hab.

D. Kadłubiec. Podkreślił rangę geopolityczną, ekonom iczną i cywilizacyjną tego re­

gionu, k tóra w ycisnęła swoje piętno i n a jego obliczu kulturow ym . Zwrócił też uwagę na konieczność badań typologicznych pogranicza. Ciekawy tem at etnojęzykoznaw- czy poruszył mgr W. Milerski, śledząc związki między cieszyńską k u ltu rą muzyczną a nazewnictwem osobowym, i to od średniow iecza po dzień dzisiejszy. M ateriał em pi­

ryczny był znakom itą ilustracją etnicznej polskości tego w łaśnie pogranicza. Kwes­

tiami socjologiczno-kulturowym i zajęli się d r H. Rusek i d r T. Siwek. Pierwsza, relacjonując swoje najnowsze badania, zwróciła uw agę n a rolę kobiety w przekazy­

w aniu tradycji kulturow ej, drugi zaś omówił kw estię narodow ości śląskiej na Zaolziu w św ietle spisów ludności. Dr hab. Teresa Sm olińska z opolskiej WSP zajęła się z ko­

lei dziedzictwem kulturow ym n a przykładzie podopolskiej m iejscowości Węgry, ak­

centując zwłaszcza rolę szkoły w jego transm isji oraz związki między znajom ością tradycji lokalnej a św iadom ością etniczno-narodow ą. Podobny problem poruszyła prof. d r hab. I. Floreriska, je d n ak p u n k t ciężkości przesunęła n a obserw ację delimita- cji w ew nątrzkulturow ych, związanych nie tyle z m om entam i granicznymi, ile z ich pokonywaniem. Związki narodow ości i ludow ości w polskiej teorii muzycznej wieku XIX przedstaw iła d r M. Dziadek, po czym d r J. M azurek z U niw ersytetu Ostrawskiego wskazał n a miejsce cieszyńskich inspiracji etnom uzycznych w tw órczości czeskiego dyrygenta i kom pozytora, Jaro slav a Vogla. Zwiąki między Mazurkiem Dąbrowskiego a tw órczością ludow ą uw ydatnił prof, d r hab. A. Dygacz, przytaczając ciekawe para­

lele muzyczne ze zbioru kolęd i p astorałek Mioduszewskiego oraz w schodnioczeskich tańców ludow ych spod Opoćna, a zatem naprzeciw Kotliny Kłodzkiej, co może wy­

jaśniać przedostanie się tej melodii n a teren czeski. Tem atykę folkloru pieśniowego kontynuow ała mgr K. Dygacz. P odkreśliła w ażną rolę karczem piw nych w upo­

wszechnianiu górniczych śpiew ów barbórkow ych.

[ 4 ]

Specjalny gatunek pieśni ludowych, lam enty pogrzebowe, dziś ju ż bardzo rzadkie, przedstaw iła na m ateriale górnośląskim d r K. Turek, w ydobyw ając te jego cechy, któ­

re w skazują na pow iązania m iędzyetniczne. W arstw a tekstow a pieśni zbójnickich stała się tem atem w ystąpienia mgr E. Bocek-Orzyszek. W skazała na ich realia, będące uniw ersalnym składnikiem tekstow ym tego gatunku folkloru łuku karpackiego.

Konferencję zakończył referat prof, d ra hab. A. Kopoczka, w którym omówił na sze­

rokim tle porównawczym , i to z pozycji historycznej, istotny elem ent etnom uzyki cie­

szyńskiej, którym okazują się cymbały. Ważne było tu pokazanie związków między charakterem etnicznym pieśni ludowej a instrum entem ją w ykonującym .

Konferencja przyczyniła się do poszerzenia pola w idzenia wielu zagadnień tkw ią­

cych w kulturach pogranicza, toteż uznano ją za w ażną i godną kontynuow ania.

Postanow iono j ą zatem pośw ięcić w roku 1994 m etodologicznym problem om badania tychże kultur.

jazdowy W andy Chotomskiej. Dzieci uczęsz­

czające od I do IV klasy polskich szkół pod­

stawowych od Bogum ina po Mosty miały okazję obejrzeć spektakl „P o d ró że po litera­

turze z panem T uw im em “ . W przedsta­

wieniu aktorzy Justyna Kulczycka i Andrzej Chyra przy akom paniam encie muzycznym Zbigniewa Rym arza zaprezentowali znane wszystkim polskim dzieciom wiersze Juliana Tuwima - „P ta sie radio“ , „L o ko m o tyw a “ , scenografia, której projekt i realizację spon- sorovato M inisterstwo Kultury i Sztuki w W ar­

szawie.

Każdy z dziesięciu spektakli wystawionych na naszym terenie był inny. Dzieci bardzo żywo reagowały na znane sobie teksty, a ak­

torzy potrafili nawiązać bezpośredni kontakt z widownią, zaś wprow adzenie do spektaklu konkursów i kwizów pozwoliło dzieciom wpływać na jego przebieg. Przykładem do­ pozostawiając aktorom do w ykorzystania ty l­

ko pantom im iczne środki wyrazu.

T eatrzyk przebyw ał na naszym terenie na zaproszenie ZG PZKO. Jednak koszty prze­

kraczały znacznie nasze możliwości i dlatego należy podziękow ać W spólnocie

Przemycanie myśli

„Tata nie wraca wieczory i ranki, Łowi na wędkę żaby i kijanki.

Żonę swą z dom u urywleka, Żona n a niego nad Wisłą czeka.

A biedne dzieci swojego tatki Są pozbawione opieki m atki. “

To pierwszy wiersz, do jakiego przyznaje się pani Wanda Chotom ska, znana autorka poezji dla dzieci.

Ta przeróbka „P o w rotu T aty“ Adam a M ic­

kiewicza ujawnia świat m ojego dzieciństwa, niestety wojenny. Ojciec chodził nad Wisłę łowić ryby, by w ten sposób zarobić na utrzy­

manie domu. Moje przeżycia zawsze były po­

żywką dla twórczości. Zaczęło się niewinnie.

Zachłannie czytałam w szystko co mi wpadło w ręce. Z czasem zaczęło mnie kusić do sa ­ m odzielnej próby. Na pierwszy ogień poszły wierszyki satyryczne i scenariusze do szkol­

nego teatrzyku.

Pani talent nie był szlifowany?

Skończyłam dziennikarstwo, rozpoczęłam pracę w „Ś w ie cie M łodych“ . Były to lata pięć­ wątki, nieraz całkowicie zm ieniając ich sens.

Pani pierwsza publikacja . . . ?

nię. O prócz pochlebnej recenzji otrzym ałam

także list zachęcający do kontynuowania pracy.

ważniejsze to, że coś z mojej pisaniny zostaje w świadom ości Polaków. Wiele osób pamięta

„d o b ra n o cki“ m ojego autorstwa z Jackiem i Agatką. Dziecięce teatry am atorskie w ysta­

wiają często m oją sztukę pt. „R o m e o i Ż ulia“ . To taka przypowieść o dwóch ro­

dzinach Malinowskich i Kowalskich z sąsied­

nich podwórek, o wpływie rodziców na dzieci oraz dziewcząt i chłopców wzajem nie na sie­

bie. Nawet na Zaolziu z inicjatywy Haliny Ko­

walczyk wystawiano moje „J a s e łk a " . . . Nie­

dawno dałam się namówić kompozytorowi Janowi Oleszkowiczowi do napisania libretta opery buffo dla dzieci zatytułow anej „S ir Elephant“ , która na stałe weszła do repertu­

aru Teatru W ielkiego w Łodzi.

Odnoszę wrażenie, że nieustannie sprawdza pani sam ą siebie.

Całe m oje tw órcze życie toczy się m iędzy dwom a niewiadomym i „c z y ja to już um iem “ i „c z y ja to potrafię“ . Jeśli wytwór mojej w y­

obraźni ma wzięcie — to przypisuję sobie plus i zabieram się do dalszej pracy.

Czy w czasach kultury masowej, kom i­

ksów i wideo słowo pisane ma szansę do ­ tarcia do dzieci?

Książka od stuleci, również i obecnie, jest najtrwalszym elementem kultury. Kultura m a­

sowa, szczególnie ta z im portu, prowokuje mnie do działania. Komiks z Kaczorem Do­

naldem je st ja k ham burger — mało syci i nie dostarcza w artości istotnych dla życia. Kom i­

ksowy Disneyland po prostu trzeba w yko­

rzystać jako opakowanie rodzim ych, w łas­

nych niejako rzeczyw istych treści. Nie powinniśmy zrzekać się polskich wzorców kulturowych. Tak się niestety staje, że zapra­

cowani rodzice, zajęci dziadkowie, nie mają czasu dla latorośli. Poddane telewizyjnem u praniu m ózgu dziecko je st stale pod naporem [ 6 ]

lansowanej mody. To często powoduje, że kapele rockowe stają się bożyszczam i, zaś miałkie tem aty film ów, napuszona, pstra e s­

tetyka zaczynają przesłaniać świat.

Zanika m otywacja do pracy nad sobą sa ­ mym, wzbogacania własnej osobowości. Po­

przestaje się na biernym odbiorze kolo­

Podpowiada pani odbiorcy co jest dobre a co złe?

Podpowiadanie należy do m oich ulubio­

nych zajęć. W szkole nieraz miałam z tym

Podczas spotkań autorskich nie wierzą mi, aż do mom entu, gdy zaczynam y mówić o pie­

cie polską literaturę dziecięcą. Tutejsze dzie­

ci w porównaniu z warszaw skim i są bardziej skupione i bystre. Żywo odbierają nasze przedstawienia. Podczas jednego zadano pytanie: „ p o co są w iersze?“ . Jedna z uczennic w odpow iedzi w yrecytowała w łas­

ny piękny wiersz a ja przytoczyłam : „najbar­

dziej w iersze potrzebne są wtedy, kiedy lucją aksam itną na zaproszenie Bibliote- towej literatu ry dziecięcej, nowych ki Regionalnej w Karwinie i ZG PZKO. w niej prądów i w spólnych zjawisk

[ 7 ]

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 90-93)

Powiązane dokumenty