• Nie Znaleziono Wyników

TACY BYLIŚMY

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 58-61)

F otografia p rze d staw ia kuźnię w C ierlicku (lu b S tanislow icach?) n ależącą w d ru ­ giej połowie XIX w. do K arola Szelonga (sy n a F ran ciszk a i K atarzyny z M atusz­

ków), urodzonego 26. X 1839 r. w Łąkach oraz M arianny z M olendów Szelongowej (córki J a n a i F ranciszki z Blachów), ur. 2. XII 1839 r. w Stonaw ie. F o to g rafia zo­

sta ła w ykonana praw dopodobnie n a początku XX w. (re p ro d .: D. D ubiel). C zytelni­

ków, mogących podać bliższe inform acje n a te m a t lokalizacji kuźni i je j losów, p ro ­ simy o k o n ta k t z red a k cją „Zw rotu“ lub z K rzysztofem Szelongiem (ad res: ul.

Słowackiego 45, 43 525 Zebrzydowice, P olska).

[ 5 6 ]

KLASYCY I BUNTOWNICY

ANDRZEJ BOBKOWSKI: „CHULIGAN WOLNOŚCI“

Do n ied aw n a uznaw any był za buntow nika, sam siebie m etaforycznie nazywał

„chuliganem w olności“. W Polsce stosunkow o m ało znany, a i n a em igracji niezbyt popularny, dziś powoli u r a s ta do ran g i klasyka. Jeg o „Szkice piórkiem “ — tom za­

pisków dziennikow ych z la t 1940—44 — profesorow ie U n iw ersytetu Jagiellońskiego z Ja n e m Błońskim i A ndrzejem Now akow skim n a czele o k reślą ją ja k o „znakom itą prozę i je d e n z nąjlepszych pam iętników XX w iek u “. A ndrzej Bobkowski j e s t rów ­ nież autorem zbioru szkiców i opow iadań „Coco de O ro“ i sztuki „C zarny piasek“.

Przyszedł na św iat w 1913 roku w W iener — N eustadt, w rodzinie generała Henryka Bobkowskiego (ojciec), w icem inistra A leksandra Bobkowskiego (stry j) oraz w ybit­

nego ak to ra i reżysera Juliusza O sterw y (w uj). Ukończył krakow skie gimnazjum, tu też wziął ślub z żoną Barbarą. W iosną 1939 roku dzięki stryjow i, znanem u sanacyjne­

mu działaczowi, znaleźli się w Paryżu i tu zastał ich w ybuch wojny. Próby w stąpienia do form ującego się Wojska Polskiego, a następnie, po atak u Niemców na Francję, ucieczki do Hiszpanii, zakończyły się fiaskiem. Bobkowski m usiał w rócić row erem do Paryża i ten w ątek zaciążył na przyszłym kształcie „Szkiców piórkiem “, pisanych we F rancji lat wojny. „Nie czuję się pisarzem i nie chcę nim być“, mówił Bobkowski 0 swym braku poczucia pow ołania. Jednocześnie poprzez swe dem askatorstw o, etyczną bezkom prom isowość, krytykę tradycyjnej, „bogoojczyźnianej“ polskości, bardzo był bliski innem u polskiem u pisarzowi-em igrantowi, Witoldowi Gombrowi­

czowi. „Nienawiść kłam stwa, obłudy, pasja dem askow ania fałszywych mitów, strąca­

nie z piedestału podejrzanych absolutów łączy się u młodego au to ra z żarliwą potrzebą szczerości za w szelką cenę“, potw ierdzał autentyczność p isarstw a Bobkow­

skiego Jerzy Wittlin.

Po wojnie „Tygodnik Powszechny“, „Nowiny Literackie“ i „Twórczość“ drukow ały fragm enty dziennika, a także eseje i reportaże A ndrzeja Bobkowskiego. Jednakże Wy­

dawnictwo „Czytelnik“, pomim o w stępnej umowy, nie w ydało gorzkich i dem aska­

torskich „Szkiców piórkiem “. W liście do Tym ona Terleckiego Bobkowski apelował, by „nie p łu k a ć gardła co godzinę Polską i ojczyzną“, bo to są praktyki „teatralne 1 nadęte“. W końcu w czerw cu 1948 pisarz podjął zaskakującą decyzję: buntując się przeciwko „zdeprawowanej E uropie“, zam ieniającej się w łagier urzędniczy, podob­

nie ja k Gombrowicz w yjechał do Ameryki Łacińskiej. Ze stu dolaram i w kieszeni zna­

lazł się na dalekim przedm ieściu stolicy Gwatemali, otoczonym egzotycznym lasem, zamieszkał z żoną w małym drew nianym dom ku, pracow ał po 16 godzin na dobę, mo­

delując w drew nie i w końcu, po latach biedy, dorobił się w łasnego w arsztatu modeli samolotowych i sklepu pam iątkarskiego „Gwatemala Hobby Shop“. Z czasem zdobył dużą popularność w nowym środow isku i naw et reprezentow ał Gwatemalę na mię­

dzynarodowych zaw odach m odelarskich. Po latach tak uzasadniał swą niecodzienną decyzję: „Europejczyk, który n ie chce być wolnym, przestaje być Europejczykiem.

I dlatego m usiałem wyjechać“.

W czasach jałow ego socrealizm u Bobkowski utrzym yw ał kontakty z Czapskim i Giedroyciem, którzy drukow ali jego opow iadania i eseje w paryskiej „Kulturze“.

Stwierdzał w nich między innymi: „W E uropie dusiłem się tak, ja k do d ziś dusi się tam m ilio n y lu d z i“. Po październikowej „odwilży“ w 1956 roku opublikow ał zjadliwy pamflet „Po trzęsieniu spodniam i“, a w nim stw ierdzenie odwiecznie aktualne: „Wa­

[ 5 7 ]

zelina była i będzie, ten, kto smaruje, ten je d z ie “. Wreszcie w 1957 roku, dzięki p a ­ ryskiej „Kulturze“, ujrzał św iatło dzienne tom „Szkice piórkiem “. Jednocześnie oka­

zało się, że Andrzej Bobkowski cierpi n a chorobę now otw orow ą. Do końca pozostał aktyw ny i pełen woli życia. Zmarł 26 czerw ca 1961 roku. Tymon Terlecki, ad resat wielu listów Bobkowskiego, określił go jako „człowieka bez św iatłocienia“, mówiące­

go „tak“ albo „nie“.

W arto przeczytać „Szkice piórkiem “, które z oczyw istych powodów nie znalazły się n a naszych listach lektur. Tym bardziej w arto, że ju ż w latach 40-tych pisarz trzeźwo widział kulisy wielkiej polityki, m ocarstw ow e rozgrywki, spraw ę katyńską i odwiecz­

ny problem polski. Rosję utożsam iał z ciem notą, zupełnym średniow ieczem i totaliz­

mem. Jakby przeczuwając, co czeka E uropę W schodnią w ciągu najbliższych 45 lat, pisał w 1944 roku: „Totalizm sowiecki je s t w su m ie straszniejszy od hitlerowskiego, bo przeżera także duszę, w gryza się głębiej, atakuje całego człowieka. A le n ik t nie chce

WIDZIEĆ“.

Tym, którzy ZOBACZYLI, polecam fragm enty „Szkiców piórkiem “, pośw ięcone Po­

lakom i polskiej narodowej mitologii, zam ieszczone poniżej.

7 sierpnia 1944

W arszawa zam ien iła się w piekło. Walczy właściw ie cala ludność. A Rosjanie p r z y ­ glądają się. Jak N iem cy w yrżną Polaków, to Rosjanie zajm ą Warszawę. Będzie to zaw sze o kilkadziesiąt tysięcy najlepszych obywateli m niej, czyli o kilkadziesiąt tysię­

cy przeciw ników ko m u n izm u i sowieckiej Polski m niej. To j u ż je st całkiem jasne. Kto wie, czy pokolenie polskie, które śpiewało: „Kto m i powie, że Moskale są to bracia nas, Lechitów, tem u pierw szy w łeb wypalę pod kościołem K arm elitów “, nie m iało racji . ..

Nie u m iem pow tarzać w kółko , Jakoś to będzie“ i nigdy n ie potrafię uw ażać Moskali za braci nas, Lechitów. I co n a m się wydaje? O tw orzyćjakikoluńek kom unikat i w szę­

dzie tendencja do przem ilcza n ia Warszawy, kłopot. A tym, w Warszawie, ci biedni chłopcy i te dziewczęta n a pew no m yślą, że cały św iat spogląda n a nich i wydaje im się, że um ierają na oczach świata. Polska to n ie tylko problem dla Polaka, to problem dla śimata, który m ąci w szystkim spokojny sen.

B ądźm y szczerzy, ale tak napraw dę: emigracja to n ie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci.

Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zw yczajne i bardzo ludzkie uczucie praw a do szczęścia. Nie m ożna za zn a ć go tam, szuka się go gdzie indziej.

Oczywiście, gdy n ie m a się skłonności do sam oudręczania się i do nadaw ania temu także szczytnych pozorów. Ale to zrozum iałe — samo, gołe, czyste nieszczęście je st nie do zn iesien ia i zaw sze będzie wymagało bukiecika kw iatów takiego lub innego. To dla­

tego, że K. pow iedział m i d ziś z gorzkim uśm iechem : „Z em igracji nie wraca się".

I pew nie n ie wrócę ( . . . ) 13 sierpnia 1944

( . . . ) Warszawa walczy. N adają w yjątki z przem ów ienia Arciszewskiego do kraju.

Dużo im to pomoże. Dlaczego skazuje się tych m łodych na tyle bohaterstwa, o którym n ik t nie będzie chciał w iedzieć? Rosja, ja k zawsze, n ie chce tej Polski i takiej Polski, ja ką m a sam a chciałaby być. I N iem cy i Rosjanie unicestw iają TO SAMO, są zgodni w unicestw ieniu TEGO SAMEGO. N iem cy na pożegnanie. Rosjanie na powitanie. Od początku używ a m ja k najw ięcej słowa „Rosja“ i „Rosjanie", bo tu n ie chodzi o żaden kom unizm , o zm ia n ę ustroju. To są dobudówki. Istotna to Rosja, odwieczna Rosja, któ­

ra nie zn a i n ie rozum ie pojęcia „wolność“ do tego stopnia, ż e je j n ie potrzebuje. Tylko Rosja była zdolna do stw orzenia z m arksizm u, z kied yś częściowo słusznych teorii [ 5 8 ]

Marksa i pomocników, takiej karykatury, takiego „czworoboku głupoty“, wobec którego człouńek staje zupełnie bezsiłny. I m oże w łaśnie ta bezsiłność łam ie d ziś najświatlej­

sze u m ysły i każe im pchać się w ciem n o ść. . . 14 sierpnia 1944

(■ ■ .) W łaśnie w ty m słońcu, w nagłych poryw ach chłodnego w iatru przepowiadają­

cego pogodę to w szystko w ydaje się zu p ełn ym absurdem. Ja k m ożna u m iera ć w takim słońcu? M yślę o tych chłopcach i dziewczętach w Warszawie, o tych wspaniałych chłopcach, którzy chcą albo po prostu m u szą u m iera ć w słońcu. Dlaczego los skazu­

je nas zaw sze na tyle bohaterstwa? We w szystkich kom unikatach radiowych o Warsza­

wie w yczuw a się skrępowanie. Za wiele bohaterstwa. Jesteśm y znow u sa m i razem z tym czymś, co tylko m y potra fim y pojąć i zrozum ieć. B yle kto lub byle co żąda od nas ofiary życia i - otrzym uje ją, za ło żyć n a m rurociąg na krew i — dostarczam y j e j stru ­ m ien ia m i byle gdzie i byle dla kogo, p ow iedzieć „ śm ierć“ i krzycząc „ życie“ - je s ­ teśmy w szyscy zgodni. ( . . . )

Na czyj rozkaz i po co W arszawa zerw ała się do w alki? N ajw iększe bohaterstwo, gdy jest bezcelowe, budzi gorzkie politow anie i n ic więcej. Mówi się o nim , ja k o bohater­

stwie szaleńca, który rzuca się pod pociąg, by go zatrzym ać. Dla Rosji znaleziono ju ż wytłumaczenie. Opowiada się w iele o p rzesta w ia n iu osi wagonów na tory europejskie.

Potem będą poszerzać tory, aby azjatyckie chamstwo mogło wjechać do E uropy szeroko i w ygodnie. . .

opracow ała RENATA PUTZLACHER

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 58-61)

Powiązane dokumenty