• Nie Znaleziono Wyników

POŁUDNIOWOWŁOSKIE PEREGRYNACJE

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 116-119)

POMPEJA

Kto pragnie spotkać się z krajami będącym i kolebką cywilizacji europejskiej, powinien zoba­

czyć W łochy. Ale nie tak, ja k większość tych od nas, którzy docierają tylko do Rzymu. Prawdzi­

wego antyku we W łoszech należy szukać na południe od Rzymu. Kiedy w ięc nadarzyła się sposobność wycieczki na Sycylię za jedne 8 tys. Kć w 8 dni, od razu skorzystałem .

Moje luźne południowowłoskie spostrzeżenia rozpocznę od Pompei. W ypadałoby od Neapo­

lu, po obejrzeniu którego jednak nie warto umierać, zwłaszcza kiedy przed nami je st jeszcze cała reszta tego ciekawego świata. Neapol je st śliczny, kiedy go oglądać z któregoś z jego wzgórz lub znad wybrzeża. Ma urok, ale też sporo brzydoty, jeżeli zanurzyć się w je g o wąskie i niebezpieczne uliczki, jak straszą przewodnicy, a na tem at czego po czterech godzinach po­

bytu nie mam prawa pisać. A tak bardzo chciałoby się go zwiedzić, poznać bliżej, wczuć się w atm osferę tego ciekawego pod w ielom a w zględam i miasta, spotkać się z żyjącym tu od lat wybitnym polskim pisarzem , G ustawem H erlingiem -G rudzińskim , o którym nawet poloniści do niedawna jeszcze nic prawie nie wiedzieli, autorem świetnych opowiadań, esejów, wspaniałych

„D zienników pisanych nocą“ , autorem „Inn e g o św ia ta " z 1950 roku, w którym były więzień so­

wieckich łagrów na długo przed Sołżenicynem i Szarłam owem opisał piekło tam tych obo­

zów . . .

Rzeczywiście piękny je st Neapol skąpany w blasku zachodzącego słońca, przy trzydziestu stopniach Celsjusza o godzinie osiem nastej w pierwszej połowie września i w tle z W ezuwiu­

szem, u stóp którego niedaleko stąd znajduje się jedno z tragicznych m iast — Pompeja.

[ 3 0 ]

Pompeja (lub Pom peje) każdego m iłośnika antyku pociąga w dwójnasób. Przecież tutaj We­

zuwiusz zakonserwował sześciom etrow ą w arstw ą popiołu (pobliskie Herkulanum jeszcze większą warstw ą błota) kamienne mury pałaców, świątyń i dom ów a w nich życie codzienne lu­

dzi z drugiej połowy pierwszego wieku naszej ery. W ykopaliska odsłoniły przed nami wnętrza domów, freski na ścianach, a nawet napisy na m urach, łącznie z wulgarnym i. Pod tym wzglę­

dem niewieleśm y się zmienili.

W ybrzeże Kam panii, Neapol (N e a p o lis -N o w e M iasto) i Pom peja powstały i rozwinęły się dzięki greckiej kolonizacji już w VIII wieku p. n. e. Z VI wieku p. n. e. pochodzi świątynia doryc- ka. Miasto w 200 roku p. n. e. dostało się w ręce Rzym ian i rozwijało się jeszcze przez ponad dwa stulecia, by w roku 62 ulec zniszczeniu przez wielkie trzęsienie ziemi i ostatecznie 24 sierpnia 79 roku przestać istnieć na kilkanaście wieków. Pierwsze części miasta zostały od­

kryte w roku 1600, ale właściwe prace wykopaliskowe, które trw ają po dziś dzień, rozpoczęto w roku 1748.

Pompeja w ów tragiczny dzień była m iastem zam ieszkiwanym przez ok. 20 tysięcy miesz­

kańców. Zginęło wówczas około 2 tysięcy ludzi, reszta zdołała uciec ratując gołe życie. Wy­

buch ten należy do jednej z największych katastrof w ulkanicznych odnotowanych przez histo­

rię, chociaż od tam tych czasów W ezuwiusz w ybuchał jeszcze przeszło 70 razy.

Na tem at Pompei napisano sporo książek, opisujących ze szczegółam i życie w tamtych cza­

sach dzięki znaleziskom , które dziś m ożna obejrzeć w neapolitańskim Muzeum Archeologicz­

nym. Tylko częściowo zw iedził Pom peję ten, kto nie był w tym Muzeum.

Dziś to uśm iercone m iasto tętni życiem . . . turystycznym . Już przed wejściem do tych no­

wych Pompei m ożna u sprzedawców kupić w szystko o tym, co kryje się za wysokimi murami - wideokasety, widokówki, wielojęzyczne publikacje itp. Zw iedzający może np. kupić barwną publikację z kilkuset zdjęciam i. Jeśli za tę sam ą cenę (10 000 lirów czyli 200 Kć) przekroczy jedną z licznych bram, (np. Porta Marina), ocknie się w świecie, w którym jakby zatrzym ał się czas i potrzeba mu sporo lektur i wyobraźni, żeby w czuć się w życie dawnych pompejan.

Wszystko, co przeczytało się na tem at tego m iasta, teraz w konfrontacji z jego kamienną rze­

czywistością budzi niedosyt i panikę, gdy czytało się książkę, wszystko wydawało się takie zro­

zumiałe. W końcu jednak nasze pragnienie bezpośredniego spotkania ze światem antyku za­

spokoi właśnie kamień.

W ybitny znawca W łoch, Paweł M uratów w swych „O bra za ch W łoch“ napisał o tym zalanym słońcem kam iennym m ieście, że tu odczuw a się istotę kamienia, jednego z najistotniejszych atrybutów św iata antycznego. M iasto to zbudow ano tak, by m ury jego budynków dawały jak najwięcej cienia, tak bardzo potrzebnego w panującym tu upale. Uliczki są wąskie, okna od podwórza.

W ędrując wśród tych wąskich uliczek, oglądając świątynie i wille człowiek próbuje zrozum ieć znaczenie i rangę tego m iasta, które m iędzy innymi było m iejscem wypoczynku bogatych rzy­

mian. Zaskakuje tu stopa życiowa ówczesnych ludzi, w czasach, gdy u nas szum iały tylko głębokie lasy.

Pompeja, to m iasto w m ieście, leży o około 8 km od spokojnego dziś W ezuwiusza. Miasto skąpane w popołudniowym upale nie budzi grozy, pom im o tego, że wulkaniczna góra tylko drzem ie i nie wiadomo, kiedy się odezwie. Tam ten tragiczny dla m iasta wybuch W ezuwiusza opisał Pliniusz Młodszy, który zdaw ał relację historykowi Tacytowi. W ybuchy wulkanów znamy dziś z telewizji i z film ów dokum entalnych o wulkanach. W końcu jednak dociera do nas prze­

rażenie tych, których zaskoczyła wówczas czarna śm ierć w popiole wulkanicznym — przeraże­

nie, które utrwalił popiół. W roku 1864 Giuseppe Fiorelli, który kierow ał pracam i wykopalisko­

wymi, w padł na pom ysł odtwarzania wyglądu zm arłych. Popiół zasklepił się tak szczelnie wokół ciał, że chociaż uległy one rozkładowi, popiół zachow ał dokładnie ich form ę. Płynny gips, wlany do tych jam, dał odlewy, które wiernie odtw arzają wygląd postaci i to do tego stopnia, że odcis­

nęło się nawet owłosienie łonowe i grym as przerażenia i męki na tw arzach ofiar wulkanu.

Słońce pali rzucając ostre cienie na kam ienne m ury i drogi, na których utrwaliły się jeszcze koleiny po wozach, jakie tu jeździły. Niestety brak czasu zm usza do pośpiechu, do robienia zdjęć i odnotowywania nazwy ulicy lub domu, który zainteresow ał w jakiś sposób i na zdjęciu nie będzie już tym, czym je st w kontekście tego m iasta, które z kolei też m a daleko do miasta, które przestało żyć przed 1914 laty.

KAZIMIERZ JAW ORSKI

Fotografie z Pom peji — autor

[ 3 2 ]

M in is te r o d w i e d z i ł C z e s k i C i e s z y n

W dokumencie Zwrot, R. 46 (1994), Nry 1-12 (Stron 116-119)

Powiązane dokumenty