• Nie Znaleziono Wyników

8o LISTY nemi i wegetalnemi skarby ich — marmurów różnobarwnych i róż-

W dokumencie Listy. Cz. 2, (402-846). (Stron 92-97)

no-słodkich konfitur wielkie mnóstwo!

Wstępuję do Brazylijskiej Taillerie des diamants, gdzie okazane są garście piasku różnej natury i barwy, zwiastującego lub towa­

rzyszącego kopalniom dyamentu. Kamieni tych w stanie onych pier­

wotnym wiele oglądam, a podobne są do żwiru różnobarwnego nad brzegami rzek leżącego — utajony blask wewnątrz przeziera zwolna w ciągu pracy. Kilku rękodzielników pracuje tu i okazuje na przykładach historyę tego jaśniejącego piasku, którym najdo­

stojniejsze i najpiękniejsze czoła i ramiona śmiertelnych osypane bywają i będą.

Wyszedłem nieco — i przed się bez wyraźnego celu idę, potrze­

bując gdzieś spocząć na małą chwilę....

Ogromnem piórem strusiem czy kto powiał koło mnie - czy dłu­

ga się chmura przesunęła?

To królewski - wielbłąd - biały i czarny jeździec na nim... cho­

du takiego kto nie widział, tego sobie nie może wyobrazić. Zdawa­

ło mi się, że łabędź przeciąga się, że ranny obłok przesuwa, i że połu­

dniowego morza fala jedna przegarnia pianę swoją. Uczułem we krwi mojej owy atom patryarchalnej-wszech-ojczyzny, którego ty­

siące lat nie starły w człeku!

Spocząć chcę na chwilę i zapisać te z natury doraźnie wzięte ry­

sy, aby je Pani przesłać... Zachodzę do Tunizańskiej Kawiarni - tę wybrałem. Murzyn nalewa mi kawę Tunizańską, jakiej nigdzie usta moje nie dotknęły - ta kawa jest z atomami bitemi na dnie czarki i ma świeżą oliwę ziarna swojego i jakąś wegetalną tłustość.

Tunizańska dziewczyna, w kwefie na włosach i z naramienni­

kami złotemi, niesłychanie do Kleopatry podobna.... Całą archeo- logię-profilów czytam na tej twarzy i w tych ramionach i gestach...

Coś Fenickich-księżniczek i coś Faraońskich-córek, i ani jednego innego rysu ani gestu-jakby zatrzymały się wieki jedną Epoką na tej twarzy i jakby uśmiechnęły-się-umarłe wieki, mówiąc: «to

sen!..* Cyprian N.

1866-1868

Ol

DO AUGUSTA CIESZKOWSKIEGO

3 rue Lallier (prks Martyrs) 1867 r. Paris [sZ. p. 8/VII]

I nietrafnie i nieprzyzwoicie stało się z mojej strony, skoro daw­

szy mój adres zapomniałem o Twój się zapytać. Przyczyną tego była i bywa nie sama wielość ale wiełorakość moich kłopotów — tak, iż pamięci przytomnej zbywa mi.

Chcę Ci, drogi Panie Auguście, przedstawić żywioły ważnego dla mnie interesu i onegoż możliwy obrót, a biorę pierwej na u- wagę wszystko, co Ci ułatwić potrafi spółdziałanie, i wszystko, co od czasu ostatnich wstrząśnięć musiało Cię uszwankować lub u- zależnić. Dla tej właśnie istotnej delikatności kreślę Ci rzecz nie­

tylko w samej prostocie sprawiedliwą, ale nawet i w klasycznej na­

gości. A rzecz jest taka:

- Bankier Ministeryum Spraw Zagr. Mr Flury-Hćrard, rue St.

Honorć nr. 372, obowiązany jest wypłacać mi miesięcznie procent od maleńkiej renty, której podnieść nateraz niemożna, a któryto procent jest pięćdziesiąt fr. na miesiąc, czyli sześćset na rok. Po­

trzeba mi trzy miesiące naprzód, to jest sto pięćdziesiąt, zwrócę je każdego pierwszego z trzech pierwszych miesięcy następnych. Je­

żeli sam nie mógłbyś tego zrobić, czy myślisz, że to utrudziłoby tyle np. P. Ludwika Wołowskiego, w Paryżu stałego, ile mnie u- czyniłoby wydźwignięcia?? W żaden sposób dopuścić tego nie mo­

gę, dla przyczyny iż nateraz nic wcale nie mam, i dlatego, że stale tu mającemu interesa sto pięćdziesiąt fr. odebrać w ciągu póltrzecia miesiąca albo je mieć leżące, blisko znaczy.

Jeżeli raczysz chwilę o tem pomyśleć, to nie zostanie to bez znalezienia stosownego ku temu środka i obrotu.

Oto natura interesu i interes sam.

Zaś jeżeli chcesz ekspozycyi tytułów, dla jakich radbym tej do­

broci od kogo z rodaków spodziewać się, to powiem Ci, że---ja, stosownie do życzenia Wielebnej Przełożonej Zakonu Miłosier­

nie Polskich w Juvisy, pracuję nad wielkiem ołtarzowem płótnem dla kościółka i że nie pracuję za pieniądze...!

82

LISTY

Płacę przytem roczny podatek do Towarzystwa Podatkowego Emigracyi.

Ramię Twoje ściskam serdecznie

Cyprjan Norwid.

Miałem wielkie nieszczęście - mój brat jedyny, jaki mi został, stracił cały majątek.

Lękam się, czy mnie zastaniesz, bo, mając kłopotów dość, muszę biegać i biegać i pracować u siebie — jak??

Płótno moje jest tak wielkie że zaledwo miejsca na łóżko dla mnie zostaje.

Pisałem raz do Koźmiana i do Platera, aby mi w tej pracy (tak kosztownej) pomogli — żaden nic nie zrobił.

Od czasu jak przedostatni raz miałem przyjemność Cię widzieć u' Paryżu aż do teraz nie miałem swobody i możności, aby jeaen tpdzień odpocząć i odetchnąć gdzieś na wsi—jak mam imec siły i zdrowie l

464.

D0 augustacieszkowskiego

1867, poniedziałek, 15.

Muszę się kłócić:

Primo: gdybym ja nie zostawiał adresu na kartach, byłoby to lo­

giczne i wymowne Okazywałoby to, że miejsca na globie nie po­

siadam. Ależ na każdej troszkę szerszej karcie geograficznej jest Wierzenica! Mając przeto punkt, możnaż wykreślić linię?...

Secondo czy P L Wołowski załączył Ci mój skrypt sur le Crćdit

<:> la Circulation?

. Wczora byłem piechotą za Paryżem u jednego małego fabry­

kanta, u którego miałem dwa moje weksle, i wykupiłem je. Żadnego teraz weksla mojego w obiegu niema, ale właśnie dlatego muszę znaleźć kogo, co mi zechce przyjąć nowy weksel na sto pięćdziesiąt

1866-1868 . 83 franków wypłacalnych po pięćdziesiąt I Ao&t, lSeptembre et I Octo­

bre — czyli na póltrzecia miesiąca. Za tem biegam i biegam, bie­

gam i biegam, bo od tego zależy nietylko życie ale i żywot, z po­

wodu że roboty czekają a słoneczne miesiące uchodzą.

Oto są grzechy mojego żywota!

Teraz — dziękuję Ci, drogi i szanowny Panie Auguście, że byłeś la ’ a u być w namiotu mojego progach — ale — gdybyś był zarządził godzinę i dzień, tedy albo byłbym czekał, albo byłbym stawił się, gdae naznaczyłbyś, i radowałbym się rozmową Twoją.

ramię Twoje całuję

C. N.

Z ogólnych rzeczy jest to:

Cała młoda Emigracya od pół wieku zostawiona jest w fabrykach i w warsztatach d la merci des intelligences des owuriers-franęais — dają jej kilka groszy i złamek chleba... i żadnego pokarmu umysło­

wego.

Dla ouvriera francuskiego to wystarcza — dla szlachcica poi., któ­

ry się robi ouvrierem, to nie wystarcza i jest ironią.

Ztąd degraduje się całą najgorętszą warstwę narodu, a degra- dacyi tej ślady procrresywne widać.

N.

Sprawa dojrzewa.

Ludzie nie dojrzewają.

DO BRONISŁAWA ZALESKIEGO

[st. p. 3hviii 67]

Kochany i Zacny Bronisławie —

Z Twych okolic piszę, a widzieć Cię czasu nie mam — w nocy po­

wołano mię do brata mego Ludwika Norwida, którego uderzyła pa- ralizya i odjęła mu władzę nóg — to na rue Fossćs St Victor N. 15 Pension Bourgeoise et dans la maison N. 19, o 300 kroków od Cie­

bie — Na krześle noc tam przebywszy, ledwo się ruszam.

lis rr

84

Innych nowin nie odbieram jedno takowe - raz po raz...

Wogóle: nie może być inaczej pomiędzy nami - nie może In 1- czej być-i, jeżeli wolno tak się wyrazić, Bóg nie może ina- czej dla nas z powodu, że architekci zazwyczaj mają sens, iż st; uia ■ jąc budowę czynią, aby presye najsilniejsze były wywierane na na - silniejsze i najobojętniejsze punkta podpór - Zaś polacy od wie­

ku blisko starają się usilnie, aby wszystkie parcia i ciążenia były właśnie że wywierane na punkta najsubtelniejsze, najczulsze i naj- pochopmejsze. Takiej budowie zniszczenia ( abominatio-desolatio- ms) Bóg pomagać nie może - albowiem, gdyby kto tak chrześciań- skie ciało stawił, żeby wszelka presya opierała się głównie i przeważ­

nie na ubogich, cierpiących, chromych, uciśnionych i pracujących etc... tedy matematyczny-un^ch^zm musiałby z tego matematycznie zaobfitować, - iż 7™ błogosławieństw byłoby siedmiu przekleństwa­

mi. I byłoby: przeklęci ubodzy - przeklęci cisi - przeklęci pokój czyniący etc...

Do gotowego - do zrobionego - do gotowego i oficyalnie prosić jeszcze nie mogę rodaków, aby raczyli zadać sobie trud i poświę­

cenie przyjść do mnie, zobaczyć ołtarz przyszły, ale proszę i prosi- łem prywatnie, aby kto raczy zrobić ten dar i to poświęcenie, iż przyjść zechce — żeby (mówię) uwiadomił mię pierwej, abym cze­

kał - bo nacóż iść do kogo inaczej?... zaś, nie mając służby i ate­

lier, jak powinienem mieć, jasna jest, iż chcę być uwiadomionym.

Czuły Bohdan Zaleski dla kościoła, raczył także raz na parę lat przyjść i karteczkę mi wsunąć, chociaż byłem u siebie, bo nie zadał sobie trudu popytać się i zaawansować szczerzej. W tem wszystkiem moja wina, że nie mam atelier i lokaja, tak jak należało, abym miał.

Ramię Twoje całuję z głębokiem poważaniem i przyjaźnią szczerą.

1867 Cy. Norwid.

1866-1868

85 Ą66.

DO hr- KAROLA ZAMOYSKIEGO

Dostojny hrabio!

Na biurze pewnego francuskiego dyplomaty spotkawszy książecz­

kę wydaną w Poznaniu (posłużyć mającą do historyi powstania z 1830 roku), przeczytałem ją o tyle, aby onej ważność ocenić.

Gdzie takowej szukać — nikt u nas nie wie, z powodu iż my nie mamy żadnego księgarskiego ustalonego ruchu, ciała i znaczenia.—

Dowód na to: że hrabia Jan Zamoyski był łaskaw poszukiwać w Paryżu jednej z moich książek i że, skoro się o tem dowiedzia­

łem, poleciłem sekretarzowi Xa Adama Sapiehy, aby hrabiemu Ja­

nowi Zamoyskiemu poszukiwaną przez Niego książkę w egzempla­

rzach dwóch do Passy przesłać raczył. W tem samem znajduję się na teraz położeniu względem publikacyi Generała hrabi Zamoyskie­

go, i myśliłem się na tych tylko prostych słowach ograniczyć, ale skoro zaszedłem tak daleko, dodam i to, co niewiele dni temu pi­

sałem do jednego z członków Tow. Uczo. Poznańskich i prof. Uni­

wersytetu Niemieckiego, to jest:

że jestem z narodu, w którym, od lat blisko stu, każda książka wychodzi zapózno, a każdy czyn zawcześnie.

To jedno po- pramimszy można zbarnić naród -

il n’y a rien de plus

facile----Dalej----z tej samej przyczyny pochodzi i to, że żaden artysta polski nigdy nie jest w stanie przekazać potomności rysów-pięknych żadnego męża w jakimkolwiek zawodzie, zasłudze i kierunku...

nigdy!!...

mamy tylko zgrzybiałe portrety i maski umar­

W dokumencie Listy. Cz. 2, (402-846). (Stron 92-97)