• Nie Znaleziono Wyników

Odpowiedzialność wobec bohatera

W dokumencie Zostały zachowane numery stron (Stron 40-43)

Rozdział 3. Reportażowa ars poetica

3.5. Odpowiedzialność wobec bohatera

Choć w tradycyjnym ujęciu bohaterem reportażu literackiego jest najczęściej określona jednostka bądź społeczność, współczesne realizacje tego gatunku często wykraczają poza ten oczywisty – jak się zdaje – zestaw tematów. Zdarza się, iż funkcję tę – by przywołać jako przykład Miedziankę Springera – pełni miejsce, a nawet sam reporter (casus dziennikarstwa gonzo czy wspomnianego wyżej autoreportażu). Autotematyczna refleksja dziennikarzy tylko sporadycznie skupia się na znaczeniu oraz roli bohatera ich tekstów, dzielącego się z reporterem własną – nierzadko trudną i bolesną – historią. Tym niemniej nie ulega wątpliwości, iż interesująca postać to fundament wartościowej

publikacji, immanentny składnik każdej reportażowej opowieści. Specyfika pracy redakcyjnej, jak również tempo przekazywania informacji sprawiają, że reporterzy po opublikowaniu książki rzadko wracają do historii przedstawionej w nim postaci. Fakt ten prowokuje pytanie o zakres odpowiedzialności piszącego w stosunku do bohatera, który, opowiadając dziennikarzowi o własnych losach, decyzję tę podejmuje w konkretnym celu:

oczekuje pomocy, pragnie poinformować świat o zaistniałej sytuacji, traktuje rozmowę jako rodzaj autoterapii. Krall stała na stanowisku, że jako reporterka dokonuje radykalnej

selekcji tematów, jakimi chce się zająć.

Str. 67

Czynnikiem decydującym o wyborze określonego zagadnienia jest owo je ne sais quoi, wywołujące u piszącej szczególny rodzaj zaangażowania:

„Chcę opisać życie, które mnie czymś porusza. Decyduję się na pisanie, kiedy mój organizm współbrzmi z czyjąś opowieścią, gdy coś zaiskrzy niezależnie od mojej woli.

Muszę nabrać pewności, która nie wynika z głowy, ale właśnie z organizmu” [przypis 162].

Reporterka jako główny swój cel wskazuje możliwie wierne opisanie danej historii, wiążące się z dopuszczeniem do głosu jej bohatera. Nie ukrywa przy tym emocjonalnego

zaangażowania, uwidaczniającego się także w konstruowanych przez nią tekstach:

„Moi bohaterowie dali radę to wszystko przeżyć, ja dałam radę opisać, no to pan może przeczytać. A że pan się przejmuje losami moich bohaterów? Przecież ktoś musi im współczuć… Przecież po to napisałam…[przypis 163].

Na odpowiedzialność piszącego wobec bohatera zwrócił uwagę uczeń Krall – Tochman – który w metatekstowych wypowiedziach nakreślonych w Eli, Eli zapytuje o etyczny wymiar pracy reporterów i fotoreporterów, zyskujących nierzadko międzynarodowe uznanie i prestiż za dzieła dokumentujące ludzkie cierpienie. Świat za ich pośrednictwem otrzymuje informacje o ubóstwie, cierpieniu czy śmierci. Kontemplacja zmediatyzowanych obrazów wojny ogranicza się jednak nierzadko do samej tylko refleksji nad książką czy fotografią i – jak pokazuje Tochman – raczej nie przekłada się na realne wsparcie dla bohatera:

„Męka, strach, upokorzenie. Im częściej i dłużej na to patrzymy, tym ludzkie cierpienie mniej nas porusza. Kto odpowiada za tę perwersyjną przemianę? Czy i do kogo mieć o nią pretensje? Fotografowie odrzucają odpowiedzialność. Odpowiedzialne jest spojrzenie, czy raczej oko, które przetwarza wszystko, na co patrzy. Oko widza. Ale wcześniej oko

fotografa, oko obiektywu. Fotograf jest niewinny?” [przypis 164].

Str. 68

Zdaniem Tochmana, interwencyjny charakter reportażu nie może ograniczać się wyłącznie do napisania dobrego tekstu na dany temat i momentalnego przejścia do poszukiwania kolejnej ciekawej historii. Piszący winien bowiem wykazać się szczególną wrażliwością i empatią w stosunku do bohatera, poświęcić mu swój czas, a nawet – jeśli to możliwe – wesprzeć go. Tego rodzaju działania dziennikarz podjął w stosunku do Josephine – bohaterki Eli, Eli – gromadząc pieniądze na remont dachu jej domu. Odpowiedzią na ten gest była wiadomość otrzymana od jej siostry Ate, w której oskarża ona reportera o brak konkretnego, należytego wsparcia:

„Pisała, że mamy się już u nich nie pokazywać. Bo nie pomogliśmy Josephine tak, jak tego oczekiwano. Kto oczekiwał? Ate, Jo, czy raczej jej rodzina? I czego oczekiwał? Za co? Za pozwolenie na rozmowę z chorą? Ile w zamian za widok jej twarzy? Ile za handel czyimś cierpieniem?” [przypis 165].

Tochman pokazuje, w jak różny sposób oceniane i interpretowane mogą być wszelkie działania reportera; zastanawia się, na ile wycenić można spotkanie z Innym, jak wiele warta jest jego opowieść. Choć dylematy te określa jako nierozstrzygalne, akcentuje zobowiązanie ciążące na dziennikarzu, z którym bohater dzieli się nieraz najcenniejszą rzeczą, jaką posiada – historią swojego życia.

Str. 69

Na podobnym stanowisku co Tochman stał brytyjski reporter Ed Vulliamy, który w trakcie wojny na Bałkanach w latach 90. 20 wieku odkrył istnienie obozu koncentracyjnego w Omarskiej. Na pytanie Wójcińskiej, czy wierzy w to, że pisaniem można zmienić świat, odpowiedział:

„Bośnia nauczyła mnie, że nie można. Przecież odkryłem tam obozy koncentracyjne, których nie tworzono gdzieś na końcu świata, ale w samym jego centrum. […] I co? Dzisiaj zajmujemy się korporacjami, firmami wydobywczymi, ale obawiam się, że brutalna prawda brzmi: oni naprawdę mają gdzieś to, co mówimy” [przypis 166].

Na tle przywołanych wyżej głosów jako zaskakujące jawią się wypowiedzi Hugo-Badera stającego na stanowisku, że działania mające na celu konkretne (najczęściej materialne) wsparcie dla bohaterów dalece wykraczają poza kompetencje i zakres obowiązków dziennikarza. Wymaganie od piszących, by udzielali pomocy każdemu potrzebującemu, jest założeniem utopijnym i z gruntu skazanym na porażkę:

„Jestem dziennikarzem, reporterem. Jedyne, co umiem zrobić, to pięknie o kimś napisać.

Inaczej zająłbym się wolontariatem. A moim przeznaczeniem jest zupełnie coś innego.

Naprawiam świat inaczej. Bo mam głębokie przeświadczenie, że dziennikarze naprawiają świat” [przypis 167].

Autor Białej gorączki podkreśla, iż odpowiedzialnością reportera jest przede wszystkim wierne opisanie rzeczywistości i nagłośnienie spraw, które winny zwrócić uwagę

czytelników. Jego praca wymaga zatem, by po opracowaniu jednego tematu zajął się kolejnym, mając na uwadze siłę społecznego oddziaływania przygotowanego przez siebie tekstu.

Str. 70

W świetle tych ustaleń, wyłożonych przez Hugo-Badera w rozmowie z Wójcińską, interesująco jawi się odczytanie opublikowanej w 2018 roku książki Audyt, która raz jeszcze każe postawić pytanie o relacje dziennikarza z bohaterami wcześniej

opublikowanych tekstów. Hugo-Bader, niejako z inspiracji czytelników, powraca we wspomnianym tomie do tematów sprzed kilkudziesięciu lat, zapytując o dalsze losy poszczególnych postaci:

„Nie wymyśliłbym tego, ale na spotkania autorskie przychodzą starsze panie z

Dyskusyjnych Klubów Książki i pytają: „A co dalej z tymi bohaterami?”. Odpowiadałem:

przeszłość mnie nie interesuje. Ale zacząłem spoglądać za siebie, patrzeć, co zrobiłem.

Jak te panie poczułem, że to ciekawe i warto to sprawdzić” [przypis 168].

We wstępie do książki dziennikarz charakteryzuje swą publikację w następujący sposób:

„Dziennikarski audyt, recykling, powrót do historii, bohaterów i miejsc, które opisywałem na początku polskich przemian, z prostym pytaniem: co słychać?” [przypis 169]. Hugo-Bader, starając się dotrzeć do osób opisanych w swych wczesnych publikacjach, zdaje się w tym momencie w pewnym stopniu redefiniować swe wcześniejsze założenia. Przyznaje

jednak, że – zgodnie z wyznawaną przez siebie dziennikarką deontologią – motywacją była dla niego nie tyle chęć niesienia pomocy, ile przede wszystkim reporterska

dociekliwość.

Str. 71

W dokumencie Zostały zachowane numery stron (Stron 40-43)