• Nie Znaleziono Wyników

OKRUCIEŃSTWA POKOJU I BŁOGOSŁAWIEŃSTWA WOJNY

W dokumencie Oczyszczenie przez burzę (Stron 193-200)

Niall Ferguson rozpoczyna konkluzję swej znakomitej Żałości wojny od obszernego cytatu z autora, który był niezmiernie bliski rosyjskim filozofom religijnym XX wieku. Więcej nawet, środowisko neosłowianofilów widziało w nim swego prekursora, ideowy autorytet oraz postać przełomową dla kultury duchowej Rosji, a może całego świata. Z pewnością był on także inspiratorem ich rozważań dotyczących losów ojczyzny i ludzkości w pierwszej wojnie światowej. Dlatego pozwolę sobie przytoczyć te same słowa, w których współczesny brytyjski historyk odnalazł proroczą zapo-wiedź europejskiej katastrofy lat 1914–1918. W końcowych fragmentach Zbrodni i kary główny bohater w chorobliwym majaku przeżywa przerażają-cą wizję zarazy, jaka spada ze Wschodu na Europę:

Pojawiły się jakieś nowe złośliwe drobnoustroje, które się zagnieżdżały w ciałach ludzi. Lecz były to duchy obdarzone rozumem i wolą. Ludzie, którzy je przyjęli w siebie, natychmiast dostawali obłędu i opętania. Ale nigdy, nigdy lu-dzie nie poczytywali siebie za tak mądrych i niezachwianych w prawlu-dzie, za ja-kich uważali siebie ci zarażeni. Nigdy nie mieli swych wyroków, swych wnio-sków naukowych, swych przekonań moralnych i wierzeń za tak niezbite. Całe osiedla, całe miasta i ludy ulegały zarazie i wariowały. Wszyscy byli w rozterce i nie pojmowali się nawzajem, każdy sądził, że w nim jednym tkwi prawda, i dręczył się patrząc na innych, bił się w piersi, płakał i załamywał ręce. Nie wie-dzieli, kogo i jak sądzić, nie umieli uzgodnić, co należy uważać za zło, a co za do-bro. Nie wiedzieli, kogo oskarżać, a kogo usprawiedliwiać. Ludzie zabijali jeden drugiego w jakiejś niedorzecznej złości. Ruszali jedni na drugich całymi zastępa-mi, ale te zastępy już w czasie wyprawy zaczynały nagle szarpać się same, szere-gi szły w rozsypkę, rzucali się na siebie wzajem, kłuli bagnetami, wyrzynali, gryźli i pożerali jedni drugich. Po miastach całymi dniami bito w dzwony: zwo-ływano wszystkich, ale kto wzywa i po co – tego nikt nie wiedział, i wszyscy byli w trwodze. Porzucono najzwyklejsze rzemiosła, gdyż każdy proponował nowe pomysły, własne poprawki – i nie umiano się pogodzić. Ustała uprawa roli. Tu i ówdzie ludzie zbijali się w kupy, postanawiali coś razem, przysięgali, że się nie rozstaną – ale natychmiast rozpoczynali coś zupełnie innego, niż sami przed

chwilą zamierzali, odzywały się wzajemne oskarżenia, wywiązywały bójki i rze-zie. Wybuchły pożary, rozsrożył się głód. Ginęli wszyscy i wszystko1.

Przywołałem te słowa nie tylko z tego względu, że mogą być traktowane jako sugestywna zapowiedź katastrofy, która stała się udziałem wielu naro-dów w czasie Wielkiej Wojny, ani nawet dlatego, że wśród neosłowianofi-lów Dostojewski uchodził za proroka. Cytat ten jest dla mnie ważny, bo wprowadza jednocześnie dwie kwestie, które chciałbym podjąć w tym roz-dziale. Po pierwsze, przemawiający do wyobraźni obraz kataklizmu napro-wadza na problem o wadze zasadniczej: na pytanie o intelektualny oraz moralny sens wojny, która już w oczach jej uczestników jawiła się jako bez-sensowna rzeź na niespotykaną dotąd skalę. Wyłania się tutaj od razu za-gadnienie jeszcze szersze – kwestia sensu wojny w ogóle, jako niezwykłego, niepojętego zjawiska, którego jednak nie sposób usunąć z dziejów człowie-ka. Czy można je uzasadnić, a raczej usprawiedliwić, wskazując bądź to na moralny lub polityczny sens, bądź na wartości, które ludzie urzeczywistnią, walcząc na śmierć i życie przeciwko innym ludziom? Po drugie, nie tylko Włodzimierz Ern i najbliżsi mu myśliciele, ale także wielu Rosjan, mierząc się z takimi pytaniami, powracała do rozważań Dostojewskiego poświęco-nych wojnie. Jestem przekonany, że środowisko moskiewskich neosłowia-nofilów traktowało refleksje petersburskiego pisarza na ten temat jako punkt wyjścia własnych dociekań, równie ważny jak polemiki Włodzimierza So-łowjowa z Tołstojowskim pacyfizmem. Obrazowo można powiedzieć, że tych trzech gigantów myśli rosyjskiej wyznacza przestrzeń poszukiwań ideowych, dotyczących znaczenia wojny i pokoju. Dostojewski i Sołowjow oraz Tołstoj, jako negatywny układ odniesienia, byli dla nich inspiracją i ważnym, aktualnym głosem w próbach zrozumienia i uchwycenia znacze-nia wojennej katastrofy, jaka spadła na świat latem 1914 roku. Z tego też względu należy się zatrzymać przy ich poglądach.

W istocie wiele idei i przeświadczeń, które przywoływałem i komento-wałem w poprzednich rozdziałach, daje się odnaleźć, czy to w pełnej, czy też rudymentarnej formie, w publicystyce politycznej Fiodora Dostojewskiego.

Jego myśli były z pewnością ważną inspiracją dla moskiewskich filozofów, zarówno w ich dążeniu do uniwersalizacji słowianofilstwa, nadania mu wymiaru wszechczłowieczeństwa, jak i w próbie uchwycenia sensu wojny.

Pojawiający się na kartach Dziennika pisarza Paradoksalista, będący porte parole autora, prezentuje kategoryczną apologię, jeśli nie apoteozę, wojny.

Sądzę także, że można ją odczytywać jako polemikę, oczywiście avant la lettre, z pacyfizmem Tołstoja i jego zwolenników. Ten ostatni widział w woj-nie jedywoj-nie akt masowego zabójstwa, w którym woj-niewinni obywatele zostają przymuszeni przez opresyjny aparat państwa do bezlitosnego mordowania bliźnich, uświęcanego w dodatku przez instytucjonalne Kościoły.

1 F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, Warszawa 1979, s. 557–

–558. Por. N. Ferguson, The Pity of War, New York 1999, s. 433.

Okrucieństwa pokoju i błogosławieństwa wojny 203 ski twierdził zaś, że należy odwrócić taki zafałszowany przez naiwny mora-lizm obraz. Ludzie nie idą na wojnę, aby zabijać się nawzajem i okrutnie odbierać innym życie. Przeciwnie, „idą poświęcać własne życie – to powin-no znajdować się na pierwszym planie”2. Wojna nie jest zatem szałem zbio-rowego mordu za pomocą wyrafinowanych narzędzi, lecz podniosłym czy-nem samopoświęcenia i ofiary w obronie bezbronnych i poniżanych.

Oczywiście, to nie Tołstojowska interpretacja ewangelicznego przesłania pokoju i wezwania do „nadstawiania drugiego policzka” była przedmiotem krytyki Dostojewskiego, choć jego argumenty celnie uderzają także w nią (co wykorzystał potem Sołowjow). Pisarz polemizował z pacyfizmem, który utożsamiał z mieszczańskim pragnieniem życia komfortowego i bezpiecz-nego, w którym liczą się jedynie wymierne walory materialne. Głosił, że w społeczeństwach burżuazyjnych, skłonnych do otępienia w samozado-woleniu, giną wyższe wartości. Mówiąc obrazowo, dorobkiewiczostwo i wygodnictwo wypierają etos rycerski. Altruizm, poświęcenie, szacunek dla wrogów i oddanie dla ojczyzny są zastępowane przez fałszywe bożki świata mieszczańskiego, takie jak dobrobyt, handel, spokój, komfort. Ale w istocie jest to stan upadku i rozkładu, o wiele gorszy od wojny, tak wyklinanej przez miłośników wolnego handlu i bogactwa. Właśnie dlatego Dostojewski notował, że „wojna lepsza jest od obecnej sytuacji (…) wojna lepsza jest od stanu, w którym obecnie znajduje się społeczeństwo”3. Pod tym względem jego głos wyprzedzał i harmonijnie współbrzmiał z nastrojami, jakie ogar-nęły społeczeństwa europejskie w przededniu pierwszej wojny światowej.

To był czas, kiedy nie tylko w kręgach modernistycznych intelektualistów mocne było przeświadczenie, że świat zbliża się do jakiejś granicy, że nad-chodzi katastroficzny przełom, że w taki sposób, jak dotychczas, żyć już nie podobna. Było to przekonanie, które Dostojewski – jak zauważa Jan Patočka – podjął za Heglem: rozumienie wojny jako zbawiennego wstrząsu, który potrzebny jest ludzkim wspólnotom, by ich życie nie zakrzepło w cywilnej rutynie4. Hegel pod dwoma względami może być uznany za źródło myśli Dostojewskiego. Po pierwsze, uważał, że wojna poprzez konflikt i rozdarcie ostatecznie prowadzi do jedności. W czasach spokoju, owych „pustych kar-tach historii”, osoba, rodzina i państwa są bytami partykularnymi i wyizo-lowanymi. Po to, aby byty te nie uległy petryfikacji w takim oddzieleniu (Dostojewski napisałby „odosobnieniu”) potrzebne są od czasu do czasu wstrząsy w formie wojen. Po drugie, wojna łączy ludzi, wskazując im wiel-kiego i w gruncie rzeczy jedynego ich władcę – śmierć. A tym samym do-wodzi pozorności i nietrwałości ziemskiego życia.

2 F. Dostojewski, Dziennik pisarza, przeł. M. Leśniewska, t. II, Warszawa 1982, s. 128.

3 Idem, Z notatników, przeł. Z. Podgórzec, Warszawa 1979, s. 157.

4 Zob. J. Patočka, Wojny XX wieku i wiek XX jako wojna, przeł. J. Zychowicz [w:] idem, Eseje heretyckie z filozofii dziejów, Warszawa 1998, s. 164. Por. G.W.F. Hegel, Zasady filozofii prawa, przeł. A. Landman, Warszawa 1969, s. 316–317.

Dostojewski był zdecydowanym krytykiem fałszu burżuazyjnego poko-ju. Jego Paradoksalista głosił de facto, że nie ma nic gorszego dla moralnej kondycji człowieczeństwa niż pogrążające w marazmie i amoralności czasy, kiedy ludzie nie podejmują heroicznej walki:

W okresach długotrwałego pokoju wielkoduszność zanika, zamiast niej poja-wia się cynizm, obojętność, nuda lub najwyżej zwykła złośliwa kpina, lecz i to niemal dla błahej zabawy, nie sprawy istotnej. Można stanowczo powiedzieć, że długotrwały pokój rozbestwia ludzi. W czasie długotrwałego pokoju przewaga społeczna zawsze przechyla się na stronę tego, co w ludzkości jest brzydkie, złe i prostackie – przede wszystkim na stronę bogactwa i kapitału. Honor, altruizm, ofiarność jeszcze są w poważaniu, stoją wysoko zaraz po wojnie, ale gdy pokój trwa dłużej – wszystkie te piękne, wzniosłe rzeczy bledną, więdną, zanikają, a bogactwo, chęć dorabiania się biorą górę. Pozostaje pod koniec tylko hipokryzja – udawanie honoru, ofiarności, poczucia obowiązku. (…) Teraźniejszy pokój jest zawsze i wszędzie gorszy od wojny, na tyle gorszy, że utrzymywanie go staje się w końcu aż niemoralne: nie pozostaje nic do szanowania, nic do chronienia, po prostu wstyd chronić, podłością jest chronić. Bogactwo, wulgarność, przyjemno-ści rodzą lenistwo, a lenistwo rodzi niewolników5.

A w roku następnym, w patriotycznej atmosferze związanej z wybuchem wojny rosyjsko-tureckiej, Dostojewski wypowiadał analogiczne myśli jesz-cze bardziej dobitnie:

I czy lepszy jest obecny pokój między cywilizowanymi narodami niż wojna?

Przeciwnie, raczej pokój, długotrwały pokój czyni okrutnym człowieka, nie woj-na. Długotrwały pokój zawsze rodzi okrucieństwo, tchórzostwo i ordynarny, rozdęty ponad miarę egoizm, a przede wszystkim zastój umysłowy. W czasie długotrwałego pokoju tuczą się tylko eksploatorzy narodów. Powtarza się w kół-ko, że pokój rodzi dobrobyt – ale to dotyczy tylko jednej dziesiątej ludzkości, a ta jedna dziesiąta, zaraziwszy się chorobami bogactwa, sama przekazuje zarazę po-zostałym dziewięciu dziesiątym, ale już bez dobrobytu. A zaraża się rozpustą i cynizmem. Z nadmiernego skupienia dóbr w jednych rękach rodzi się u posia-daczy ordynarność uczuć. Zmysł piękna zamienia się w kapryśną żądzę zbytków i nienormalności. Ogromnie rozwija się lubieżność, rodząc z kolei okrucieństwo i tchórzostwo6.

Przywołałem te dwa obszerne cytaty, gdyż sądzę, że przed pierwszą wojną światową trudno odnaleźć w literaturze rosyjskiej (myślę, rzecz jasna, o jej głównym nurcie i najwybitniejszych przedstawicielach, a nie o pi-śmiennictwie militarystycznym), bardziej dosadne potępienie burżuazyjne-go pacyfizmu i fałszyweburżuazyjne-go kapitalistyczneburżuazyjne-go pokoju. Fałszyweburżuazyjne-go, bo skry-wającego za pozornym ładem i spokojem bezwzględną walkę konkurencyj-ną o wartości materialne oraz praktyczny amoralizm w dążeniu do opartego na bogactwie panowania. Dostojewski pisał wprost o „trądzie pokoju”, by podkreślić chorobliwy stan, w jakim znalazł się współczesny człowiek. Cho-roba miała wynikać z aksjologicznego odwrócenia, kiedy szlachetne

5 F. Dostojewski, Dziennik pisarza…, t. II, s. 129–130.

6 Ibidem, t. III, s. 104.

Okrucieństwa pokoju i błogosławieństwa wojny 205 i wzniosłe wartości są wypierane przez hedonizm, rozbuchane ambicje, pogoń za bogactwem i sławą, bezwstydność, nieuczciwość, nie mówiąc już o tchórzostwie i powszechnym zniewieścieniu.

Autor Zbrodni i kary nie tracił jednak nadziei, uznając wojnę za coś w rodzaju stałej antropologicznej, której nie powstrzyma ani rozwój cywili-zacyjny, ani postępujący rozkład moralny. Wojny – głosił – wybuchają ze średnią częstotliwością co 25 lat, dlatego należy uważać je za fakt w dziejach normalny7. W takim razie długotrwały pokój byłby groźną dla ducha ano-malią, a marzenie o „wiecznym pokoju” nie tylko fantasmagorią, ale i nie-bezpiecznym szaleństwem. Takie poglądy nie były w czasach Dostojewskie-go niczym wyjątkowym, a jeDostojewskie-go myśli znakomicie harmonizują ze słowami wpływowych postaci tamtych lat. W istocie to, co głosił rosyjski pisarz, w pełni odpowiadało na przykład przemyśleniom współczesnego mu słyn-nego pruskiego feldmarszałka Helmuta von Moltke (starszego), który w jednym z listów pisał:

Wieczny pokój to sen – nawet niepiękny sen – a wojna to integralna część [ein Glied] danego od Boga porządku świata [Weltordnung]. Podczas wojny dochodzą do głosu [entfalten sich] najszlachetniejsze ludzkie cnoty: odwaga i bezinteresow-ność, wierność obowiązkowi i skłonność do ofiar, nie cofająca się przed poświę-ceniem własnego życia. Bez wojny świat ugrzązłby w bagnie materializmu8. Dokładnie w takim duchu Dostojewski stanowczo oponował przeciwko twierdzeniom, że wojna jest „plagą ludzkości”. Przeciwnie, głosił, że jest

„arcypożyteczna”, jest konieczna, bo dzięki niej mogą się ujawniać cnoty stłumione i pohańbione w czasach pokoju. Paradoks wojny polega na tym, że są to wartości, które czasami, zwłaszcza, gdy są traktowane bezrefleksyj-nie, mogą uchodzić za biegunowo przeciwne wojnie. Po pierwsze – tutaj Dostojewski wysuwał myśl, która stanie się fundamentalna dla Sołowjowa – wojna „zbliża narody”. Różnica pomiędzy zaprzyjaźnionymi pisarzem a filozofem w rozumieniu tej kwestii polegała na tym, że Dostojewski nada-wał swemu twierdzeniu sens moralny, mówiąc o altruizmie i szacunku dla przeciwnika, a Sołowjow historyczny, mając na uwadze dążenie ludzkości do przyszłej jedności. Obaj jednak twierdzili to samo, co głosił już pierwszy z filozofów wojny, Heraklit. Wojna, będąc „ojcem wszechrzeczy”, nie tylko dzieli, ale też łączy.

Dostojewski pisał, że wojna wzbudza zainteresowanie wrogiem, a nawet powoduje swoiste doń zbliżenie i poczucie solidarności, wynikające choćby z faktu przeżywania tych samych, a niedostępnych większości społeczeń-stwa, doznań i wyzwań. Wśród walczących odradza się rycerskość, honor,

7 Idem, Z notatników…, s. 290.

8 Cyt. za: A.J. Toynbee, Wojna i cywilizacja, przeł. T.J. Dehnel, Warszawa 1963, s. 24. Warto dodać, że zwycięzca spod Sedanu przewidywał, że następny konflikt europejski będzie wielo-letnią wojną na wyniszczenie, dalece odmienną do szybkich rozstrzygnięć wojen prusko--austriackiej (1866) i francusko-pruskiej (1870–1871).

szacunek i sympatia dla nieprzyjaciół. Wrogowie, wyrwani z zastoju co-dziennego życia, czują się częścią jednej całości – wojny czy też frontu – co musi wpływać na ich wzajemne relacje. Opisując rozwój „rycerskiego du-cha”, Dostojewski przywoływał obrazy z wojny krymskiej, które później powtórzyły się w czasie pierwszej wojny światowej (zwłaszcza w „zbrataniu wigilijnym” w grudniu 1914): żołnierze pierwszych linii wychodzili ku so-bie, spotykali się na ziemi niczyjej, częstowali się tytoniem i alkoholem9.

Pod wpływem wydarzeń wojny rosyjsko-tureckiej 1877 roku Dostojewski powracał do swoich wcześniejszych myśli. W konflikcie militarnym do-strzegł zbawienny proces, który z najmniejszymi ofiarami i najmniejszym przelewem krwi, najmniej boleśnie prowadzi do „międzynarodowego spo-koju” i unormowania stosunków między narodami. Jego opis celu i sensu tych wydarzeń niemal dokładnie pokrywał się z treścią wypowiedzi neo-słowianofilów w obliczu pierwszej wojny światowej. Według pisarza, Rosja prowadzi walkę o „cel wielkoduszny” – chce wyzwalać ujarzmione naro-dowości nie po to, aby podporządkować je sobie, ale w imię „świętej, bez-interesownej idei”. Tylko taka wojna przynosi pożądane skutki i przyczynia się do odrodzenia walczącego w niej narodu10. Inaczej mówiąc, tylko dzięki wojnie Rosja może potwierdzić w oczach Europy swą wszechludzką ideę.

W ogniu konfliktu ukazuje się jako prawdziwy naród-bogonośca, czyli ofiarny i służebny, pełen bezinteresownej chęci posługi innym, zdolny do przeprowadzania ich przez chaos historii. Tylko w ten sposób stanie ona na czele wszystkich narodów, przyłączy je do siebie, wchłonie i będzie prowa-dzić do ostatecznego spełnienia dziejów11.

Dostojewski podkreślał, że nie jest to walka wyłącznie w obronie znie-wolonych „braci Słowian”, lecz służy ona także „zbawieniu” samej Rosji.

Wyprzedzając retoryczny patos lipca i sierpnia 1914 roku, pisał o wojnie, która „odświeży powietrze”, rozbije „niemoc rozkładu” i pokona „ciasnotę ducha”. W taki sposób staje się ona „narodową wojną rosyjską”, jaką pro-wadzi zjednoczony ze swym carem naród, który w akcie poświęcenia i ofia-ry dla innych odzyskuje utraconą jedność i poczucie solidarności. Co więcej, wojna staje się zapowiedzią wielkiej przemiany, która znosi fatalny dla ro-syjskiego życia rozłam na lud i inteligencję. „Odosobnienie” inteligenckich tułaczy zostaje przezwyciężone w twórczym zjednoczeniu narodowych sił w obliczu wroga wiary i ojczyzny. W imię wyższych celów obie warstwy zrównują się i jednoczą w egalitarnym wywyższeniu. A mówiąc ściślej, jed-noczy je armia, będąca idealnym wzorcem społecznej reintegracji oraz otwierająca pole do czegoś, co można by nazwać demokratyzacją heroizmu

9 Zob. F. Dostojewski, Dziennik pisarza…, t. II, s. 130. Na temat „bożonarodzeniowej fraterni-zacji” w pierwszym roku Wielkiej Wojny zob. np. J. Piekałkiewicz, Kalendarium wydarzeń I wojny światowej, przeł. P. Seydak, b. m. i r. w., s. 108–109; M. Gilbert, Pierwsza wojna światowa, przeł.

S. Amsterdamski, Poznań 2003, s. 137–139.

10 Zob. F. Dostojewski, Dziennik pisarza…, t. III, s. 98, 106, 207.

11 Ibidem, s. 20.

Okrucieństwa pokoju i błogosławieństwa wojny 207 i społecznej misji. Dzięki wojnie każdy, nawet skończony nędzarz czy nie-gdysiejszy łotr, uzyskuje prawo do wzniosłego czynu i wyniesienia do po-ziomu najlepszych, najszlachetniejszych synów ojczyzny. Albowiem wojna daje każdemu prawo, by umrzeć za innych, za naród, który chroni w zbroj-nym czynie12. W ten sposób Dostojewski odkrywał tę cechę wojny, która później przykuła uwagę rosyjskich filozofów religijnych. To jej charakter obywatelski, a mówiąc ściślej egalitaryzm, polegający głównie na tym, że zrównuje ona wszystkich w ofiarnej służbie w obliczu śmierci.

Pisarz wypowiadał wiele ważnych przeświadczeń, które powróciły w ogólnych rozważaniach neosłowianofilów na temat sensu wojny, także w tych bardziej szczegółowych, wyjaśniających znaczenie rosyjskiego udziału w wielkiej wojnie narodów, zwłaszcza w świetle oczekiwanej przez nich przemiany społecznej. Dostojewski podał przy tym w wątpliwość traf-ność moralistycznej negacji wojny jako zbiorowego i indywidualnego zabój-stwa. Próbował zrekonstruować jej aksjologiczny fundament w opozycji do amoralnego pokoju panującego w nowoczesnej, kapitalistycznej Europie.

Wojnę Rosji z Turcją odczytywał jako „wielki krok odnowy”, który służy nie tylko wyzwoleniu Słowian bałkańskich, ale także fundamentalnym zmia-nom, jakie miały się dokonać w państwie carów. I wreszcie, uznawał wojnę za jedyną drogę do zbliżenia wrogich wzajemnie ludzi, narodów i państw.

Jeszcze bardziej precyzyjną formę nadał tym myślom i nadziejom Włodzi-mierz Sołowjow.

W Apologii dobra (1896), swoim głównym dziele z zakresu etyki, So-łowjow poświęcił zjawisku wojny odrębny rozdział, w którym podjął pole-mikę z dogmatyczno-moralistycznym pacyfizmem Tołstoja. Przyznawał jednak częściową rację swojemu adwersarzowi, albowiem z punktu widze-nia abstrakcyjnego moralizmu kwestia jest bezdyskusyjna: pokój jest do-brem i normą, jest tym, co być powinno, natomiast wojna to anomalia, którą należy usunąć z życia ludzi i społeczeństw. Na pytanie o wartość i sens kon-fliktów międzyludzkich istnieje z etycznego punktu widzenia jedna tylko odpowiedź: wojna jest złem. Ale trzeba pamiętać, że zło ma wiele form i nie zawsze bywa absolutne. Wielki pisarz i moralista wydaje się o tym nie pa-miętać. Tymczasem, głosił filozof, istnieje zło bezwarunkowe, jak grzech śmiertelny czy wieczne potępienie, ale w ludzkim świecie występuje też takie, które ma charakter względny, jak na przykład cierpienie. To jest zło, które może być mniejsze od innego zła, i które w porównaniu z nim może być uważane za relatywne dobro. W wielu okolicznościach podmiot moral-ny nie ma innego wyboru, jak zdecydować się na jakąś formę zła. Sołowjow wyjaśniał swoje przekonanie za pomocą prostych przykładów. Wszyscy zgodzą się, że zadawanie bólu innym jest złem, ale kiedy lekarz przeprowa-dza bolesną dla pacjenta operację, która ratuje jego życie lub zdrowie, akt

12 Idem, Z notatników…, s. 125–126; idem, Dziennik pisarza…, t. III, s. 315.

ten okazuje się usprawiedliwiony, a nawet konieczny z moralnego punktu widzenia. Analogicznie jest w wypadku wojny:

Sens wojny nie wyczerpuje się w jej negatywnym określeniu jako zła i plagi;

jest w niej coś pozytywnego – nie w tym sensie, żeby była ona sama z siebie nor-malna, a jedynie w tym, że bywa konieczna w danych okolicznościach13.

Jest zatem wojna niestandardowym sposobem działania ludzkich zbio-rowości, który staje się uprawniony, a nawet obowiązkowy, w ściśle

Jest zatem wojna niestandardowym sposobem działania ludzkich zbio-rowości, który staje się uprawniony, a nawet obowiązkowy, w ściśle

W dokumencie Oczyszczenie przez burzę (Stron 193-200)

Powiązane dokumenty