• Nie Znaleziono Wyników

Na początek – cytat:

Wiatr szumi o północy i miecie liśćmi… Tak też bystry prąd życia wyrywa nam z duszy wy-krzykniki, westchnienia, pół-myśli, pół-uczucia… Które, jako ułamki dźwięków, o tyle są istotne, że „wypływają” wprost z duszy – nie obrobione, pozbawione celu, wyzute z intencji, z czegokolwiek ubocznego… Ot, po prostu, „dusza żyje” – to znaczy „żyła”, „oddychała”…

Już od dawna te „nieumyślne wykrzyknięcia” z jakichś powodów lubiłem. Właściwie płyną one w nas bez przerwy, tylko nie nadążamy z ich zapisywaniem (nie ma papieru pod ręką), więc umierają. Potem za skarby świata nie sposób ich sobie przypomnieć. Jednakże coś tam udało mi się utrwalić na papierze. I tak rosły owe zapiski, aż wreszcie postanowiłem te spadłe liście zebrać1.

Tymi słowy rozpoczyna się nowy etap w twórczości Rozanowa – etap tak zwa-nych „opadłych liści”, będący zapewne najoryginalniejszym i najciekawszym wkła-dem Rozanowa w rosyjską fi lozofi ę i literaturę jednocześnie. To właśnie „opadłe li-ście” stały się jego „znakiem rozpoznawczym”, to właśnie w nich z największą mocą objawił się Rozanowowski geniusz. Stały się one też najwłaściwszym i ostatecznym wyrazem myśli Rozanowa, która – jak widzieliśmy w poprzednich rozdziałach – nie była „dana od razu”, ale krystalizowała się w procesie dialektycznej wspinaczki. To także w „opadłych liściach” drzewo życia objawiło swą istotę w sposób najbardziej pełny. Ba, „opadłe liście” okazały się właśnie z niego pochodzić.

Na „opadłe liście” składa się cały cykl książek napisanych przez Rozanowa w drugim dziesięcioleciu XX wieku. Niektóre z nich zostały opublikowane za życia autora, reszta – dopiero współcześnie. Cykl zainaugurowała w 1912 roku publikacja Odosobnionego, następnie w latach 1913–1915 wyszły dwa „koszyki” Opadłych liści.

Do druku przygotowana została przez Rozanowa również Sacharna, ale w wydaniu przeszkodziła rewolucyjna zawierucha w Rosji. Dwa tomy Mgnień oraz najbardziej skandaliczne Ostatnie liście ukazały się dopiero teraz. Taką samą formę miała częś-ciowo wydana pod sam koniec życia Rozanowa Apokalipsa naszych czasów, którą omówię oddzielnie.

Cykl „opadłych liści” był rewolucją, ale nie tyle w poglądach myśliciela, które wprawdzie do pewnego stopnia wciąż w nich ewoluowały, ile przede wszystkim w formie. Składają się nań krótsze lub dłuższe zapiski, mające charakter intymnych notatek, aforyzmów, wypowiedzi na przeróżne tematy, dziennika, sporów, wyznań czy też cytatów. Ułożone są w porządku chronologicznym, a nie logicznym, przez co

1 W. Rozanow, Pół-myśli, pół-uczucia, przeł. I. Kania, Kraków 1998, s. 55.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 160

sprawiają wrażenie chaotycznych i przypadkowych. Ów „chaos” i „przypadkowość”

zostały jednak przez Rozanowa zamierzone.

Wspomniany cykl jest także powszechnie uważany za najwyższy wyraz Roza-nowowskiego talentu czy wręcz geniuszu literackiego. Niezwykły dar Rozanowa dostrzegali chyba wszyscy ówcześni intelektualiści komentujący jego twórczość. Ni-kołaj Bierdiajew pisał: „Jego dar literacki był zadziwiający, największy dar w prozie rosyjskiej. To prawdziwa magia słowa”2. Lew Szestow wspominał o „niezrówna-nym talencie literackim”3. „Genialnym pisarzem”4 nazwał go Michaił Priszwin.

Dmitrij Fiłosofow stwierdził zaś:

Po Puszkinie, Turgieniewie i Dostojewskim, kiedy wydawało się, że język rosyjski osiągnął szczyt swego wyrazu i bogactwa, Rozanow znalazł w nim nowe piękno, uczynił go całkiem innym – nie wkładając w to żadnego wysiłku, bez żadnej troski o „styl”5.

Natomiast Aleksiej Remizow porównał poetykę tekstów Rozanowa z „żywym”

i „naturalnym” stylem protopopa Awwakuma oraz dostrzegł w niej elementy

„jurodstwa”6 – niebezpodstawnie. Podobne opinie można zresztą usłyszeć i dziś. An-direj Siniawski nazwał „opadłe liście” „zupełnie nową formą literatury”7, a Aleksan-der Nikolukin stwierdził: „W trylogii Rozanowa (Odosobnione i dwa kosze Opadłych liści) niezmiennie poraża magia słowa. Niepodobna ją omówić. Nie wolno zmieniać.

Można tylko słuchać”8. Natomiast Walerij Fatiejew ocenił: „w XX wieku Rozanow jako stylista nie miał sobie równych”9.

Punktem wyjścia Rozanowa w „opadłych liściach” było rozpoznanie subiektyw-nej podstawy życia. Rozanow uświadomił sobie, że dostęp do życia jako takiego po-siadamy tylko poprzez swoje własne życie, poprzez własną podmiotowość i indy-widualność, za pośrednictwem własnej „duszy” i własnego ciała, dzięki własnemu

„ego”. „Rozanow to: Ja jestem!”10 – jak napisał Gieorgij Gaczew. I właśnie w tym

„punkcie” kryje się życie – „m o j e” życie. A jeśli dodamy do tego pojawiające się w pismach Rozanowa „prorockie aspiracje”, zrozumiemy, że uważał on siebie same-go za podmiot szczególny, wyróżniony. Podmiot, który ma charakter „podmiotowy”

w stopniu najwyższym: „Dlatego, żem jest cały duchem, podmiotem; w istocie pier-wiastek subiektywny rozwinięty jest we mnie ogromnie, w stopniu, jakiego nigdy nie

2 Штрихи воспоминаний, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 1, s. 254.

3 L. Szestow, Spekulacja i objawienie. Filozofi a religijna Włodzimierza Sołowjowa i inne artykuły, przeł. J. Chmielewski, Kęty 2007, s. 82.

4 М.М. Пришвин, О В.В. Розанове. (Из „Дневника”), dz. cyt., s. 108.

5 Д.В. Философов, Рец.: В.В. Розанов, „Около церковных стен”, тт. I и II, СПб., 1905–1906, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 6.

6 А.М. Ремизов, „Воистину”. Памяти В.В. Розанова, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 354.

7 А. Синявский, „Опавшие Листья” В.В. Розанова, dz. cyt., s. 108.

8 А.Н. Николюкин, Розанов, dz. cyt., s. 273.

9 В.А. Фатеев, Жизнеописание Василия Розанова, dz. cyt., s. 4.

10 Г.Д. Гачев, Розанов, [w:] Василий Васильевич Розанов, dz. cyt., s. 69.

13. Opadłe liście 161

widziałem ani nie przeczuwałem u nikogo”11. Odkrycie subiektywnej natury życia oraz przeświadczenie o własnym wybraństwie stały się podstawą nader osobliwego eksperymentu literacko-ontologicznego, który Rozanow postanowił na samym so-bie przeprowadzić. Cel pozostawał niezmienny – odnalezienie klucza do „drzewa życia”. Po raz kolejny przemieszczeniu uległa jednak perspektywa hermeneutyczna, która miała umożliwić dostęp doń. Tym razem miała to zapewnić już nie płeć „jako taka” oraz religia „jako taka”, ale właśnie sam… Rozanow. Ni mniej, ni więcej, Wasi-lij Rozanow uznał samego siebie za klucz do „drzewa życia”. Z samego siebie uczynił

„hermeneutyczną platformę” rozumienia życia, bytu i Boga. Zaleta tej nowej „plat-formy” polegała na tym, że nie wykluczała ona wszystkich poprzednich „platform”, ale mieściła je w sobie. Rozanow nie wyrzekł się więc dyskursów o płci, Bogu, życiu i tak dalej, lecz powiązał je z „platformą hermeneutyczną” swojego własnego „ja” –

„ciała” i „ducha”. A zatem „drzewo życia” – to właśnie „ja”, Rozanow:

Mieszanie się mego życia, fatum, a zwłaszcza myśli, przede wszystkim zaś pisania, z Bożym

„chcę” – zachodziło u mnie stale od młodości, nawet od chłopięctwa. Stąd chyba wypływa moje niedbalstwo. Niedbały byłem dlatego, że jakiś wewnętrzny głos, jakieś przemożne wewnętrzne przekonanie mówiło mi, że wszystko, co mówię, jest tym, czego Bóg chce, bym mówił. Nie zawsze było to tak samo intensywne, ale nieraz to przekonanie, ta wiara do-chodziła do jakiegoś rozpłomienienia. Jak gdybym cały gęstniał, gęstniała dusza, myśli za-czynały układać się jakoś szczególnie i „język mówił sam”. Nie zawsze w takich sytua cjach miałem pióro pod ręką; wówczas w y p o w i a d a ł e m, co miałem w duszy… Ale c z u ł e m, że w tym, co wypowiadam, jest taki napór mocy („gęstości”), iż ściany by nie wytrzymały, nie mogłyby ostać się instytucje, cudze prawa, także cudze „przekonania” (…). W takich chwilach czułem, że mówię jakąś prawdę absolutną, i to „pod dokładnie takim kątem na-chylenia”, jak to jest w świecie, w Bogu, w „prawdzie samej w sobie”. Przeważnie jednak nie bywało to zapisywane (nie miałem pióra)12.

Utożsamienie własnych myśli z Bożym „chcę” stanowi potwierdzenie wybrań-stwa. Bóg posłał proroka Rozanowa, aby ten sławił Go oraz stworzony przezeń świat, a także nauczył ludzi właściwego języka komunikacji z absolutem. I wreszcie – aby skorygował nauczanie fałszywego proroka, Jezusa Chrystusa. „Opadłe liście”

są przeto, ni mniej, ni więcej, tylko nowym „p i s m e m ś w i ę t y m”:

Każda linijka mego pisania jest święta (nie w sensie szkolnym ani „użytkowym”), każda moja myśl jest święta, każde moje słowo jest święte.

– Jak pan śmie? – wrzeszczy czytelnik.

– Ano, śmiem i już – ś m i e j ę m u s i ę w odpowiedzi.

Cały jestem „w Opatrzności”… Boże, jak bardzo to czuję13.

Wiara we własne wybraństwo prowadziła do pełnej autoafi rmacji. Wszystko, co czynię, myślę i piszę, jest „dobre”. We wszystkim tym przejawia się Boże „chcę”.

11 W. Rozanow, Pół-myśli, pół-uczucia, dz. cyt., s. 64.

12 Tamże, s. 86–87.

13 Tamże, s. 84.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 162

Podobna wiara zwalnia z odpowiedzialności i stawia poza społecznością ludzką14. Prorok pozostaje sam na sam z Bogiem oraz własnymi myślami.

Myśli zaś płynęły bez przerwy: „Tak więc ledwie u s i ą d ę i wezmę pióro do ręki, a myśli płyną i płyną, dopóki nie skończę i wstanę, bo «obiad gotowy» albo «weszli do pokoju»”15. Przy czym płynęły one niekoniecznie według porządku logiczne-go, a poza tym podlegały licznym przemianom. Prowadziło to do paradoksalnych wniosków:

– Ile można mieć poglądów, myśli na dany przedmiot?

– Ile się chce… Tyle, ile jest „myśli” w samym przedmiocie: nie ma bowiem przedmiotu bez myśli, a niekiedy – bez mnóstwa myśli w sobie.

– Czyli według Pana można mieć, ile się chce m o r a l n y c h „poglądów na przedmiot”,

„przekonań” na jego temat?

– Według mnie i w ogóle na zdrowy rozum – ile się chce.

– A w jakim czasie?

– W ciągu jednego dnia, a nawet jednej godziny. Podczas natchnienia – w ciągu kilku mi-nut.

– Jak to? Czyż ma Pan sto głów na ramionach i sto serc w piersi?

– Jedną głowę i jedno serce, ale ono nieprzerwanie „puk, puk, puk”. Zwłaszcza wtedy, kiedy wy „śpicie”, „lenicie się” albo nic was „nie obchodzi”.

(…)

– Straszne to i beznadziejne dla czytelnika… Gdzież więc leży prawda?

– W pełni wszystkich myśli. Naraz. W strachu przy wyborze jednej. W w a h a n i u s i ę16. Myśli płyną więc jak rzeka. Nic nie stoi w miejscu. Wszystko się zmienia. I ta rzeka przepływa przez nas:

Już Heraklit powiedział, że „rzeczy płyną”, „wymykają się z rąk” i „z myśli”, a nawet powie-dział coś jeszcze bardziej zadziwiającego: „Nie może j e d e n i t e n s a m c z ł o w i e k w e j ś ć d o r z e k i i w y j ś ć z n i e j”. Rzeczywiście, wyszedłszy, p o s t a r z a ł s i ę o p i ę ć m i n u t, chemia jego organizmu nieco się z m i e n i ł a, mignęły w nim zupełnie inne m y ś l i, i rzeczywiście „nie jest on t y m s a m y m człowiekiem, który pięć minut wcześniej wszedł do wody!”. W rzeczy samej: „z wody wyszedł i n n y c z ł o w i e k”!17 Niekiedy ów rejs po krętej rzece własnej świadomości miał osobliwe konsekwen-cje. Bywało, że Rozanow pisał jednocześnie dwa sprzeczne w swojej politycznej wymowie artykuły: „Wprawdzie zdarzało mi się tego samego dnia pisać artykuły

«czarnosecinne» i eserowskie, ale w obu wierzyłem w swoje racje. Czyż nie ma 1/100 prawdy w rewolucji? I 1/100 prawdy w czarnoseciństwie?”18. Rzeka bytu będąca przejawem Bożego „chcę” nie tylko nigdy się nie kończy, ale jest także nieskończe-nie głęboka. Dlatego też życie jest w gruncie rzeczy nieskończe-nieopisywalne: „z a w a r t o ś ć

14 W. Krzemień, Filozofi a w cieniu prawosławia, Warszawa 1979, s. 100–101.

15 В.В. Розанов, Сахарна, Москва 2001, s. 225.

16 В.В. Розанов, Загадки русской провокации, dz. cyt., s. 412–413.

17 Tamże, s. 418.

18 W. Rozanow, Opadłe liście, dz. cyt., s. 331.

13. Opadłe liście 163

wszystkiego, co żywe, ciągnie się w nieskończoność”19. I oczywiście dotyczyło to za-równo życia oraz wszystkich rzeczy, jak i nas samych. Rozanow wcale nie na żarty pisał, że nie wie, kim jest: „Jeśli już zdecydowanie czegoś nie wiem, to tego, kim j e s t e m – i właśnie dlatego, że zbyt głęboko znam samego siebie”20. Nie wiem, po-nieważ mój obraz samego siebie jest utkany z nietrwałych myśli, które porywa ów

„nurt we mnie”21, przynosząc na ich miejsce inne myśli. I tak – bez końca.

Stąd, jak twierdził Rozanow, trudno nas winić za to, że nasze poglądy się zmie-niają, ponieważ zmienia się wszystko. Jedna myśl zastępuje drugą. Wystarczy od-wrócić kartkę papieru, a już myśl się odmienia. Żyjemy w pajęczynie myśli, wciąż ją tkając i łatając. Nasze myśli nie są wiecznotrwałe, ale starzeją się, blakną i stają obce:

To nie my „zmieniamy myśli jak rękawiczki”, lecz, niestety, nasze myśli łachmanią się, jak rękawiczki. Rozciągają się. Nie opinają dłoni. Nie opinają duszy.

A my ich nie zrzucamy, po prostu przestajemy nosić.

Przestajemy posługiwać się myślami kalendarzowej starości22.

Rzeka czasu płynie bez przerwy, unosząc ze sobą wszystko. W duszy nic nie jest trwałe. Żadna myśl nie żyje również w izolacji. Myśli współistnieją razem. Mieszają się ze sobą. Biją o brzeg świadomości jak fale. Kotłują się. Zjawiają nieoczekiwa-nie. Uderzają jak grom. Blakną. Nie sposób poddać ich pełnej kontroli. Niepodobna w całości zaprząc je w logiczny proces rozumowania. Zawsze coś się wymyka, coś pozostaje.

Podobne „stanowisko” wywoływało oburzenie wielu ówczesnych intelektua-listów. Zarzucali oni Rozanowowi „cynizm”23 i „nieodpowiedzialność”24, zgorsze-nie budziła w nich jego współpraca jednocześzgorsze-nie z prawicowymi i lewicowymi cza-sopismami, drażniły pojawiające się w tekstach myśliciela sprzeczności: „niekiedy jego ręka pisała wieczorem coś przeciwnego do tego, co pisała rano”25. Niektórzy mówili bez ogródek o… „bredzeniu pigmeja” i „barbarzyństwie”26. Piotr Struwe zestawił z sobą nawet cytaty z dwóch różnych artykułów Rozanowa, ujawniające jego sprzeczny stosunek do rewolucji z 1905 roku – i zapytał ironicznie: „A może Rozanow stoi poza prawdą i kłamstwem?”27. Zarzucił mu ponadto nihilizm i

amo-19 В.В. Розанов, Загадки русской провокации, dz. cyt., s. 418.

20 Tamże, s. 419.

21 В.В. Розанов, Сахарна, dz. cyt., s. 212.

22 W. Rozanow, Opadłe liście, dz. cyt., s. 399.

23 Б.А. Грифцов, В.В. Розанов, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 105.

24 В. Германов, Религия быта. (Розанов. Уединенное. Опавшие листья, т. I и II), [w:]

В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 251.

25 А.А. Измайлов, Закат ересиарха († В.В. Розанов), [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 98.

26 А.Л. Волынский, „Фетишизм мелочей”. В.В. Розанов, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 2, s. 241, 244.

27 П.Б. Струве, Большой писатель с органическим пороком. Несколько слов о В.В. Розанове, [w:] В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 1, s. 380.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 164

ralizm: „Rozanow to nie tylko niemoralny pisarz – on jest naturą organicznie amo-ralną i bezbożną”28.

Zwróćmy uwagę na użyte przez Struwego słowo „organiczny”, które wprowadza do interpretacji Rozanowa interesujący trop i przenosi ją w nowy wymiar. Zdaniem Struwego amoralne i cyniczne pisarstwo Rozanowa miałoby wynikać z jego „orga-nicznej wady”: „Problem dotyczy czegoś fundamentalnego, organicznego w pisa-rzu, jego istoty i natury, nieredukowalnej i nieusuwalnej. Wielki pisarz z organiczną wadą!”29. Opinia Struwego wskazuje zatem na ścisły związek myślenia oraz sfery biologiczno-cielesnej. Rozanowowskie myślenie nie byłoby logicznym procesem oderwanym od całej reszty procesów życiowych, lecz wypływałoby wprost z nich.

Miałoby więc charakter fi zjologiczny, byłoby kolejną funkcją organizmu. Najbar-dziej wyraziście i barwnie ujął to Andriej Bieły:

Bodaj w nikim życie mglistych pojęć nie buzowało aż tak cieleśnie. Rozanow brał i wydzie-lał te swoje myśli – ślinowym gruczołem, gruczołem nosowym; cmokając, mlaszcząc; bul-gocząc i bryzgając strugami śliny; bez żadnego powodu miękł, słabł, i tak aż do wyjścia; on się w tym cały wyrażał. Tam gdzie normalni ludzie przeprowadzali abstrakcyjne wywody, on bulgotał, toczył pianę; życie Rozanowa to ślinienie, nieistnienie; to wyślizgane mydło, nie myśl30.

W podobnym tonie pisał o Rozanowie Bierdiajew. Jego interpretacja wprowadza ponadto kolejną interesującą myśl:

Trudno oddać swoimi słowami myśli Rozanowa. Zresztą nie ma u niego żadnych myśli.

Wszystko zawiera się w organicznym życiu słów i nie może być od nich oderwane. Słowa nie są u niego symbolami myśli, ale ciałem i krwią. (…) Pisarstwo jest dlań biologiczną funkcją jego organizmu. On nigdy nie sprzeciwia się żadnemu ze swoich biologicznych procesów, on je nieprzerwanie zanosi na papier, przelewa nań potok życia. Czyni to Roza-nowa całkowicie wyjątkowym, niebywałym zjawiskiem, do którego trudno podejść ze zwy-kłymi kryteriami. (…) Rozanow – to jakaś pierwotna biologia, przeżywana jako mistyka.

Rozanow nie boi się sprzeczności, ponieważ sprzeczności nie boi się biologia, a lęka się ich tylko logika. Gotów jest odrzucić na kolejnej stronie to, co powiedział na poprzedniej, zachowując jedność procesu życiowego, a nie logicznego. (…) Według niego sam potok życia w swojej mocy to Bóg31.

Ciekawe interpretacje Struwego oraz Bierdiajewa są oczywiście trafne, ponieważ Rozanow rzeczywiście starał się unieważnić różnicę między myśleniem a ciałem. Ich słuszność ma jednak ograniczony zakres. Rzecz w tym bowiem, że nie wyczerpują one istoty fenomenu Rozanowa, ponieważ „naturalizują” jego myślenie, zatracając tym samym jego wymiar ontologiczny. Bliższy prawdy był oczywiście Bierdiajew, mówiący o „biologii przeżywanej jako mistyka”, ale i jego sformułowanie

okazu-28 Tamże, s. 385.

29 Tamże, s. 387.

30 A. Bieły, Rozanow, przeł. P. Nowak, [w:] W. Rozanow, Odosobnione, przeł. I. Kania, P. Nowak, Warszawa 2014, s. 8.

31 Н.А. Бердяев, О „вечно бабьем” в русской душе, dz. cyt., s. 41–42.

13. Opadłe liście 165

je się nieprecyzyjne. Ponownie w samo sedno trafi a tu metafora „drzewa życia”. Jego podstawą jest biologia, drzewo to żyje podobnie jak każdy inny organizm, ale nie sposób zredukować je do biologii. Drzewo to miał zasadzić Bóg, stwarzając świat i życie na nim. W jego ziarnie był zawarty cały jego przyszły rozwój. Drzewo to rośnie ku Bogu, jego wierzchołki pną się ku niebu, gdyż pragnie ono powrócić do swojego źródła. Tak aby zamknął się eschatologiczny krąg bytu. Drzewo życia to samo istnienie. Sam czasownik „jest”, który rośnie i dąży do zachowania własnej istoty. Dąży do tego, aby b y ć dalej. I właśnie z tym „drzewem” utożsamił się Roza-now. Wyrazem tej właśnie perspektywy było jego myślenie. To nie Rozanow myślał.

To myślało w nim i przez niego drzewo życia, z którego wyrosło jego ciało. Którym Rozanow był. Dlatego nie należy tu mówić o biologii, ale o ontologii. To nie ontolo-gia została przezeń zredukowana do biologii, ale bioloontolo-gia do ontologii. Niech więc myśli płyną jak chcą – należy im na to pozwolić i nie kontrolować ich. Ponieważ to nie są „po prostu” myśli. Nic tu nie jest „po prostu”. To rośnie „drzewo życia”. Każda myśl jest jego kolejnym atomem, kolejną gałęzią, kolejnym liściem. To czysta on-tologia. Czyste widzenie świata w horyzoncie słowa „jest”. Można by tu powtórzyć znane twierdzenie Parmenidesa z Elei: „Tym samym jest myślenie i bycie”32. Tak więc trzeba dać drzewu rosnąć. Trzeba pozwolić mu być:

W takim razie pokłońcie się wszyscy „Rozanowowi”, za to, że, by tak powiedzieć, „rozbiw-szy” jajka różnych niosek – gęsie, kacze, wróble – kadeckie, czarnosecinne, rewolucyjne – wylał je „na jedną patelnię”, ażeby nie dało się już rozróżnić między „prawym” i „lewym”,

„czarnym” i „białym” – na tle, które ze swej istoty jest kłamliwe i wstrętne…

I zrobił to z okrzykiem:

– Ze mną jest Bóg.

Nikomu by się to nie udało. Albo udałoby się fałszywie i nieudanie. Mój „sukces” polega na tym, że ja naprawdę nie potrafi ę rozróżniać między „czarnym” i „białym”, wszelako nie z głupoty czy naiwności, lecz dlatego, że stamtąd, „gdzie szybują anioły”, w istocie nie widać, „gdzie Himalaje, gdzie grzbiety Uralu”, gdzie „Morze Kaspijskie”, a gdzie „Czarne”33. Z miejsca, w którym „szybują anioły”, treść poszczególnych myśli przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko to, że myśli te s ą, że się „myślą” i w ten właśnie sposób – żyją. Nośnikiem życia i istnienia okazuje się zaś płeć. To z niej rodzą się myśli.

A zatem myśli są inną postacią nasienia, a teksty – ejakulacją:

Wyraźnie, niemal przez skórę czuję, że „pot ze mnie wyszedł” i jestem zmęczony (pro-mienieję i jestem zmęczony), że się „narodziło”, „urodziłem”, że „wyszło ze mnie nasienie”

– i będę teraz spał, aż do zbierze się nowe nasienie.

(…)

Mój pot – to moje nasienie. A nasienie – to słowo przyszłości i wieczności.

(…)

32 Fragment B3.

33 W. Rozanow, Opadłe liście, dz. cyt., s. 333.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 166

Nasienie – to życie. I przekazałem część mojego życia… nawet nie czytelnikowi, ale „w po-wietrze”, „w przestrzeń”. Ale z pomocą techniki drukarskiej ta „część mojej duszy” przenik-nęła w czytelnika34.

Dlatego właśnie teksty Rozanowa miały wyrosnąć nie na „wodzie”, ale na „nasie-niu”: „Wszystkie moje utwory to ciasto zarobione nie na wodzie ani nawet na oliwie, lecz na ludzkim nasieniu; jakże nie mielibyście płacić za nie drożej?”35. I nie ma w tej charakterystyce niczego zaskakującego. Nasienie jest „substancją” drzewa życia, a „literatura” wyrasta z nasienia tak samo jak ono. Słowo za słowem. Liść za liściem.

Najważniejsza była jednak sama „hermeneutyczna” decyzja Rozanowa, aby owe myśli, które od lat „chłopięcych” szeptał mu na ucho Bóg i które płynęły w jego duszy bez końca, zacząć zapisywać. A zatem – zapisać swoje własne życie. Wszystko, co zjawia się w duszy: „wykrzykniki, westchnienia, pół-myśli, pół-uczucia”. Wszyst-kie te przelotne myśli, mgnienia, pomyślenia… Pojawiające się – i chwilę później znikające. Całe życie duszy, czyli – życie po prostu. Takim, jakie ono jest. Takim, jakie żyje. Innymi słowy – zapisać w s z y s t k o: „Każde poruszenie duszy łączy się u mnie z w y p o w i a d a n i e m. A każdą wypowiedź chcę nieodmiennie z a p i s a ć.

To instynkt”36. „Każde” – mogło jednak oznaczać również: prywatne, intymne, wstydliwe i banalne… Rozanow nie czynił jednak wyboru. „Wszystko” znaczyło wszystko:

Trzeba zauważyć, że sama m e t o d a zastosowana w t y c h książkach polega na

Trzeba zauważyć, że sama m e t o d a zastosowana w t y c h książkach polega na

W dokumencie Drzewo życia : fenomen Wasilija Rozanowa (Stron 159-177)