• Nie Znaleziono Wyników

Oskarżenia i wyzwiska rzucane pod adresem Sołowjowa wcale nie były szczytowym momentem konserwatywnego obskurantyzmu w wydaniu Rozanowa. Z jeszcze większą mocą objawił się on w kolejnych latach. Również przyjęty przez Rozanowa ton „proroka” został wówczas wzmocniony. Aby zilustrować powyższe twierdzenia, sięgnijmy do dwóch tekstów. Pierwszym z nich jest opublikowany w 1895 roku arty-kuł W sprawie pewnego lęku hr. L.N. Tołstoja. Myśliciel podjął w nim osobliwą „dys-kusję” z Tołstojem na temat stosunku do śmierci oraz prób przezwyciężenia lęku przed nią. Najpierw Rozanow pokusił się tam o naszkicowanie własnego stanowiska w tej kwestii. Było ono bardzo proste. Na początku myśliciel przywołał pochodzącą z O rozumieniu ideę potencjalności, która umożliwia przetrwanie istotowej formy danego bytu w stanie śmierci i odrodzenie się na nowo:

Czy jabłko, które upadło na ziemię, umrze? Umrzeć, być rozdeptanym to dla niego wyda-rzenie przypadkowe, a normą i prawem jest dlań żyć – żyć dalej i dalej, nigdy nie umrzeć;

w c z y m jednak nie umrzeć? (…) Wieczną pozostaje forma jabłoni, w sposób skryty ist-niejąca w nasionie1.

Ostatecznie Rozanow stwierdził jednak, że podobna nieśmiertelność samej

„formy” (a mówiąc językiem współczesnym: kodu genetycznego) „nie zadowala człowieka”2, ponieważ nie ocala go jako jednostki. I dlatego, przywołując opowieść Tołstoja Śmierć Iwana Ilicza, Rozanow uzupełnia owe wywody o chrześcijańską ideę wieczności duszy i jej zbawienia:

Nie, nasz dobry i bojaźliwy Iwanie Iliczu, nasz ukochany w Chrystusie bracie, nie rozpro-szysz się na wietrze, jak te kawałki kłującego burzanu, które nastraszyły Cię pozornym podobieństwem ich losu z Twoim; nie ogłuchniesz, nie popadniesz w niemotę, nie oślep-niesz, jak ta grudka ziemi. Jesteś człowiekiem nie tylko tutaj, przez 60–70 lat, ale i na wieki (…). Nie masz się przeto co bać niszczących żywiołów. A jeśli trapi Cię lęk – szukaj jego przyczyn gdzie indziej, spójrz na niego inaczej i głębiej niż zwykle3.

„Inaczej i głębiej” oznacza tutaj: przez pryzmat chrześcijaństwa i nauk Cerkwi:

„To wieczne życie skrywa się w Cerkwi, z niej opromienia każdego człowieka”4. Cer-kiew i jej nauka są więc ostatecznym rozwiązaniem problemu śmierci. Nie może być co do tego żadnych wątpliwości. A kto myśli inaczej, ten występuje nie tylko

prze-1 В.В. Розанов, Легенда о Великом инквизиторе Ф.М. Достоевского, dz. cyt., s. 389.

2 Tamże, s. 393.

3 Tamże, s. 400.

4 Tamże, s. 409.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 84

ciwko Cerkwi, ale i przeciw samemu Bogu… Taka jest logika ultraprawosławnego i ultrakonserwatywnego wywodu Rozanowa.

Po tych wstępnych rozważaniach Rozanow przypuszcza skomasowany atak na Tołstoja. Sprawia to, że na plan pierwszy wysuwa się nie treść omawianego artykułu, ale jego forma. A ściślej rzecz biorąc: sposób prowadzenia „dyskusji” z oponentem.

Ton rozmowy z Sołowjowem zostaje tu bowiem przez Rozanowa zradykalizowany.

W dodatku różnica między tym tekstem a Odpowiedzią Władimirowi Sołowjowowi polega na tym, że poprzednim razem Rozanow poczuł się zaatakowany prześmiew-czym artykułem Sołowjowa, teraz zaś nic podobnego nie nastąpiło. Tym razem to Rozanow z własnej inicjatywy i nieoczekiwanie napadł na pisarza powszechnie sza-nowanego.

Myśliciel odrzucił wszelkie konwenanse oraz zasady i zwrócił się do swojego in-terlokutora na „ty”. Krok ów wskazuje niedwuznacznie, że Rozanow w istocie prze-mawiał tu z pozycji proroka, który ma prawo nie tylko pouczać, ale i „powiedzieć wszystko”, ponieważ zna odpowiedź na trapiący Tołstoja oraz całą ludzkość problem śmierci. Rozanow zaleca Tołstojowi wyrzec się samego siebie, pojednać z Cerkwią i poddać Bogu:

Szukasz pocieszenia, smucisz się od tylu już lat, odkąd Cię poznaliśmy, odkąd przemó-wiłeś (…). Dlaczego nie spróbujesz ukorzyć się przed Bogiem? (…) Wciąż mędrkujesz, wymyślasz, na nowo lepisz człowieka z gliny, podczas gdy wcześniej ulepił go Bóg. (…) Jak wstrętny jest człowiek, którego stworzyłeś, w porównaniu z tym, jaki jest naprawdę… (…) Zresztą czy nie dlatego p o k o r ę uznałeś za nowe przykazanie, że w Tobie samym w ogóle jej nie ma?5

Prócz podobnych rad znajdziemy też w artykule inwektywy w rodzaju: „Jak pa-sożyt pełzasz po cudzym ciele i szukasz miejsca, w które można by mocniej ukąsić”6. Na koniec zaś Rozanow powiedział Tołstojowi: „Potępiłem Cię jako ostatni, po tylu latach Twoich grzechów, kiedy stoisz już nad grobem, abyś wreszcie u ś w i a d o m i ł to sobie i z r a d o ś c i ą, a nie smutkiem spoczął w nim”7. A zatem ton proroka – nie może tu być żadnych wątpliwości.

Pisarskie szaleństwo Rozanowa zostało oczywiście zauważone przez prasę, która odpłaciła mu pięknym za nadobne. Poczytny publicysta Wiktor Burenin uznał oma-wiany tekst za nader wyrazisty przejaw „literackiego jurodstwa i opętania”8. Kan-dydat na proroka i duchowego przywódcę odrodzenia narodu okazał się przeto…

świętym szaleńcem. Gorzej, że – jak zauważa Burenin – „te brednie kurzej duszy nie płyną z jej prostoty, ale – jeśli można się tak wyrazić – mają ton

faryzeuszowsko-5 Tamże, s. 400–401.

6 Tamże, s. 405.

7 Tamże, s. 408.

8 В.П. Буренин, Критические очерки. Литературное юродство и кликушество, [w:]

В.В. Розанов: Pro et contra, dz. cyt., ks. 1, s. 303.

7. Szaleństwo 85

-inkwizytorski”9. A trochę dalej dostrzegł on w nich słusznie „ton proroka”10. W swo-jej krytyce Rozanow kierował się zatem „nie logiką i nie rozumem, a jurodstwem”11. Jurodiwy krytyk i publicysta. Enfant terrible konserwatywnej publicystyki12.

Szczyt szaleństwa wciąż jeszcze nie został jednak osiągnięty. Dwa lata później, a więc w 1897 roku, Rozanow opublikował krótki artykuł 1 marca 1881 r. – 18 maja 1896. Tytuł wskazuje niedwuznacznie, że mowa była w nim o dwóch wydarzeniach z historii Rosji. 1 marca 1881 roku przez terrorystę-samobójcę z Narodnej Woli zo-stał zabity car Aleksander II, natomiast 18 maja 1896 roku podczas festynu zorga-nizowanego z okazji koronacji Mikołaja II na Polach Chodynki na przedmieściach Moskwy wskutek tłoku i paniki zostało stratowanych i poniosło śmierć ponad tysiąc osób. Rozanow zaś w swoim tekście pokusił się o odnalezienie „mistycznego związ-ku” między oboma wydarzeniami, „którego nijak niepodobna odrzucić”13. Myśli-ciel rozpoczyna od pierwszego z wydarzeń, odnotowując, że zabójstwo cara było potwornym ciosem wymierzonym w jego miłość do narodu:

Ta bezgraniczna, naprawdę wrażliwa i naprawdę czuła miłość naszych carów została straszliwie zraniona pierwszego marca; zostali Oni o d r z u c e n i ze Swą miłością, a nie sposób wyobrazić sobie większej wewnętrznej męki niż o d r z u c o n a miłość14.

W marcu 1881 roku miłość ta miała więc lec w gruzach, rujnując zarazem więź cara z narodem. A trzeba nam wiedzieć, że: „nasz naród nie ma w sobie nawet cie-nia tej miłości do Cara, jaką Car ma do narodu; jest to tajemnica historii, tajemnica samodzierżawia”15. I właśnie tę ogromną miłość miała zniszczyć bomba rzucona w Aleksandra II nad Kanałem Jekaterynińskim w Petersburgu. Co gorsza, jak pisze Rozanow, żaden czyn ludzki nie był w stanie zaleczyć tej rany. Serce nowego samo-dzierżcy krwawiło – i nic nie można było na to zaradzić. Ale oto w dniu koronacji Mikołaja II wydarzyła się tragedia na Chodynce:

Niech będzie pochwalony 18 maja 1896 roku! Niech będzie pochwalona przelana wówczas krew! Bóg nas ocalił. Niepodobna wyobrazić sobie, w jaki sposób udałoby się przywrócić dawne uczucie w duszach naszych władców. Potrzebne było coś równie intymnego, równie potwornego i poruszającego, ale mającego sens odwrotny niż pierwszy marca. I oczywiście nie moglibyśmy tego ani wymyśleć, ani uczynić – dla ludzkich rąk było to niewykonalne16.

9 Tamże, s. 305.

10 Tamże, s. 309.

11 Tamże, s. 306.

12 Rozanow tłumaczył później, że do przyjęcia owego bezceremonialnego tonu sprowokował go… sam Tołstoj, pisząc w Spowiedzi, że wyrzeka się miana „pisarza” czy „artysty”, zostając po prostu

„chrześcijaninem”. To zaś znaczyło dla Rozanowa, że odrzuca on wszelkie zbędne konwenanse. Dlatego, pisał Rozanow: „poczułem jasno i wyraźnie, że każda inna forma, nawet forma zdystansowanego obiek-tywizmu chłodnej analizy (którą zalecali mi obaj recenzenci), byłaby obraźliwa dla samego hr. Tołstoja”.

В.В. Розанов, Эстетическое понимание истории, dz. cyt., s. 391.

13 Tamże, s. 600.

14 Tamże, s. 602.

15 Tamże, s. 601.

16 Tamże, s. 602.

Drzewo życia. Fenomen Wasilija Rozanowa 86

Opatrzność zesłała nam tragedię na Chodynce, aby nas ocalić, powiada Roza-now… Ponieważ dzięki temu, że zginęło ponad tysiąc ludzi, „dokonało się wielkie odkupienie”17 winy ciążącej na narodzie rosyjskim, który wyhodował na swym łonie carobójców. Rozanow nie omieszkał nawet przyrównać to wydarzenie do śmierci Chrystusa. Podobnie jak Chrystus wziął na siebie grzechy całego świata, tak teraz śmierć niewinnych ludzi zmyła grzech całego narodu. Dzięki tej tragedii „z serca Cara usunięte zostały smutek i poczucie o d d z i e l e n i a od narodu”18, a przywró-cona została zaś mistyczna więź. Metafi zyczna ekonomia samodzierżawia odzyskała utraconą równowagę, gdyż nad wszystkim czuwała Opatrzność:

Pierwsze [wydarzenie – M.M.] pozostaje jawnym dziełem rąk ludzkich. Nie potrafi my się jednak uwolnić od myśli, że drugie wydarzenie jest korektą pierwszego i kryje się za nim Opatrzność. Prześwituje zza niego nieludzkimi rękoma utkana zasłona, rozciągnięta nad tronem naszych carów – chroniąca go, wspomagająca go i udoskonalająca go19.

Oto Rozanowowski komentarz napisany w rocznicę wydarzenia, w którym stra-towano ze skutkiem śmiertelnym 1396 osób. Wydaje się rzeczą zbędną pisać, jaka była reakcja prasy na tę mistyczną egzaltację nowego rosyjskiego „proroka”. Nie wi-dać było różnicy między komentarzami pisanymi „z lewa” oraz tymi „z prawa”. No-wością było tylko podejrzenie o chorobę psychiczną.

Tak przedstawiał się „konserwatyzm” Rozanowa z tego okresu – konserwatyzm doprowadzony do skrajności, do jurodiwego opętania. Konserwatyzm, który zaczął rozsadzać od środka samego siebie. Wychodzić poza swoje ramy, niszczyć własne podstawy. Egzaltacja, mistyczny patriotyzm, apologia monarchii i obskurancka re-akcyjność – były oznaką nie jego rozkwitu, lecz degeneracji. Rzecz w tym, że umysł Rozanowa nie potrafi ł się zatrzymać. Nie umiał się zadowolić spokojną pochwałą istniejących instytucji. Tego było mu mało. Należało pouczać Tołstoja albo doszu-kiwać się „mistyki” w tragedii na Chodynce. Rozanow nie mógł przestać „tworzyć”, ponieważ drzewo życia nie mogło przestać rosnąć. Myśliciel brnął jednak w ślepą uliczkę. Coraz głębiej i coraz radykalniej. Ta hipertrofi a ultrakonserwatyzmu para-doksalnie tylko przyśpieszyła jego infl ację. Logika myślenia Rozanowa wymuszała na nim bowiem odrzucenie wszystkich zewnętrznych ograniczeń. Z przyzwoitoś-cią i zdrowym rozsądkiem włącznie. Tak aby pozostawić tylko gołą ziemię, a na niej – poszukiwane drzewo życia. Cała reszta nie miała żadnego znaczenia. Herme-neutycznego klucza doń nie posiadała bowiem żadna z istniejących instytucji. Ani Cerkiew, ani monarchia, ani słowiańskość. „Konserwatywne” szaleństwo proroka tylko ów fakt obnażyło. Albowiem „tworzenie” stawało się parodią tworzenia, zwra-cało się przeciwko samemu sobie. Co więcej, „systemową”, by tak rzec, własnością każdej instytucji jest stałość, dążenie do zachowania stabilności i powstrzymywanie niekontrolowanej ewolucji. A więc – zasada formy i ograniczenia. To zaś przeczy

17 Tamże, s. 603.

18 Tamże, s. 602.

19 Tamże, s. 600.

7. Szaleństwo 87

istocie drzewa życia, które jest czystym wzrostem przełamującym wszelką formę i ograniczenie. Klucz nie znajdował się przeto w żadnej „zewnętrznej” instytucji.

To była droga donikąd. Należało zatem zwrócić wzrok w inną stronę. Poza wszelkie instytucje. Ale gdzie? Ku samemu sobie? „Innym światom”? Bogu? Ciału? Pięknu?

Tego Rozanow wciąż jeszcze nie wiedział. Był jak prorok, który czuł powołanie, ale nie poznał jeszcze „prawdy”, którą należy ogłosić. Być może stąd właśnie wypływa to zapalczywe żądanie: „ukorz się przed Bogiem!”, które Rozanow, jak się wydaje, kieruje nie tylko do Tołstoja, ale i do samego siebie. Ponieważ sam również prze-żywał napięcie między koniecznością pełnego oddania się Bogu a słabością real-nych, instytucjonalnych podstaw w rzeczywistym świecie, które mogłyby stanowić dlań ramy. Dzięki którym dałoby się zrealizować tę „pokorę” i to „oddanie”. A także nazwać, wyrazić, pomyśleć. A poprzez to – przeobrazić samego siebie i „rzeczywi-stość”. Stąd ów ton skrajnie zapalczywy, pełen egzaltacji. Ponieważ przyglądając się dokładniej twarzy Tołstoja, Rozanow dostrzega w niej własne podobieństwo. Rysy twarzy Tołstoja przypominają mu jego własne. To zaś wywoływało dzikie emocje, szaleństwo i opętanie. Bo świat chwieje się w posadach, a tymczasem nie wiadomo, gdzie szukać gleby dla drzewa życia.

Rozanow pozostawał sam. Konserwatyści nie mogli zaakceptować w swoim szeregu osoby piszącej kompromitujące ich rzeczy. Liberałom i postępowcom zaś Rozanow był od początku obcy, gdyż kojarzył się im przede wszystkim ze skrajnym obskurantyzmem. Zresztą on sam nie mieścił się w żadnym „obozie”. W dalszą dro-gę – jak przystało na proroka – trzeba było wyruszyć samemu.