• Nie Znaleziono Wyników

Opis doœwiadczenia kieleckiego

Pewien pobo¿ny chasyd zwróci³ siê do swojego cadyka z nastêpuj¹-cym pytaniem:

— Powiedz, proszê, rebe, czy cz³owiek rozwija siê od wewn¹trz ku ze-wn¹trz, czy te¿ od zewn¹trz ku wewn¹trz?

Cadyk wys³uchawszy pytania popad³ w zadumê i trwa³ w niej d³u¿sz¹ chwilê, po czym odrzek³:

— Na twoje trudne i skomplikowane pytanie znajdujê tylko jedn¹ odpo-wiedŸ — tak!

Czego uczy nas ta chasydzka przypowiastka? Otó¿, jeœli postawimy owo trudne i skomplikowane pytanie, czy w Polsce rozwija siê dialog

chrze-œcijañsko-¿ydowski, czy te¿ go w ogóle nie ma, po d³ugim i g³êbokim na-myœle mo¿emy — moim zdaniem — udzieliæ uczciwie tylko jednej odpo-wiedzi — tak!

Dialog chrzeœcijañsko-¿ydowski w Polsce nie jest tym samym, czym jest dialog katolicko-prawos³awny. Dlatego ¿e dialog, jako najwy¿sza for-ma komunikowania siê ludzi, zak³ada, po pierwsze, równorzêdnoœæ dwóch podmiotów komunikacyjnych z wymiennoœci¹ ich funkcji, po drugie, ra-cjonalnoœæ, po trzecie, tematycznoœæ. ¯adna z tych cech nie charaktery-zuje stosunków chrzeœcijañsko-¿ydowskich w Polsce. Dlatego ¿e, po pierw-sze, w Polsce ¯ydów ju¿ nie ma albo ju¿ prawie nie ma. Ma³e gminy ¿yj¹-ce w du¿ym rozproszeniu s¹ przede wszystkim zajête sob¹, odbudow¹ zniszczonych wiêzi wspólnotowych, budowaniem w³asnej religijnej, kul-turalnej i etnicznej to¿samoœci. Nieliczni ¯ydzi polscy s¹ stale obecni wœród chrzeœcijan. Pozostali, nawet jeœli s¹ ¿yczliwie nastawieni do jakichkol-wiek form kontaktu religijnego z chrzeœcijanami, nie czyni¹ z tego, dla

mnie z ca³kiem zrozumia³ych wzglêdów, jakiegoœ wa¿nego swego ¿ycio-wego zadania czy celu. Rzadko siê te¿ zdarza inicjatywa ¿ydowska zmie-rzaj¹ca do spotkania, dialogu z chrzeœcijanami. Trudno wiêc okreœliæ w najbli¿szej przysz³oœci drugi podmiot dialogu.

Po drugie, zupe³nie niejasna jest podstawa takiego dialogu, temat. Jego definicjê komplikuj¹ bardzo zawi³e relacje polsko-¿ydowskie, zw³aszcza te, które siêgaj¹ XIX wieku, poprzez okres miêdzywojenny, doœwiadcze-nia lat wojny, z okresem powojennym do 1968 r. I, po trzecie, w³aœnie relacje polsko-¿ydowskie, nabrzmia³e od silnych emocji, s¹ znaczn¹ prze-szkod¹ albo wrêcz wykluczaj¹ racjonalnoœæ jako immanentn¹ wartoœæ i cechê dialogu.

Ale jednak... Jednak odbywa siê w Polsce od lat wiele spotkañ

chrze-œcijañsko-¿ydowskich, dzia³a Polska Rada Chrzeœcijan i ¯ydów, odbywa-j¹ siê Dni Judaizmu, dzia³a specjalna instytucja do dialogu z judaizmem Konferencji Episkopatu Polski. Wszystkie te dzia³ania, krytyczne, bu-dz¹ wielkie zainteresowanie wœród chrzeœcijan, aczkolwiek czasami kry-tyczne.

Powstaj¹ inne, nowe, mniej lub bardziej formalne inicjatywy. Czêsto przydaje siê im miano dialogu, ale niestety jest to — moim zdaniem — spore nadu¿ycie z powodów, o których wspomnia³em wczeœniej. A nadto maj¹c formê zrytualizowan¹, niewiele wnosz¹ do naszej przestrzeni

spo-³ecznej i religijnej. A nadto s¹ skierowane wy³¹cznie do spo³ecznoœci

chrze-œcijañskiej, a nie chrzeœcijañskiej i ¿ydowskiej.

Kiedyœ powiedzia³ prof. Stanis³aw Krajewski, ¿ydowski wspó³prze-wodnicz¹cy Polskiej Rady Chrzeœcijan i ¯ydów, odnosz¹c siê do idei Dnia Judaizmu: „¯yczê nam wszystkim, by kolejne Dni Judaizmu by³y dobrym i wa¿nym wydarzeniem dla Koœcio³a katolickiego. Jeœli przynios¹ katoli-kom lepsze zrozumienie nieprzemijaj¹cej wartoœci judaizmu, który za-wiera odniesienie do najg³êbszej prawdy o œwiecie, to i my, ¯ydzi, bêdzie-my usatysfakcjonowani. Jeœli przynios¹ szersze zrozumienie, dlaczego Jan Pawe³ II powiedzia³, ¿e »antysemityzm jest grzechem«, bêdziemy po prostu wdziêczni”. Bardzo znamienna i charakterystyczna wypowiedŸ.

Co wiêc pozostaje? Jeœli nie dialog, to co? Pozostaje nam rozmowa, ta najbardziej naturalna forma komunikacji prowadz¹ca do zrozumienia i porozumienia. Rozmowa, poprzez swoj¹ naturalnoœæ, spontanicznoœæ, dynamicznoœæ i ekspresyjnoœæ i w koñcu, nomen omen, oralnoœæ, jest nam najbardziej potrzebna. Nam katolikom. Bo w relacjach chrzeœcijañsko--¿ydowskich najbardziej nam jest potrzebna rozmowa katolicko-katolic-ka. Dlaczego tak?

Wspomnia³em wczeœniej, ¿e dotychczasowe formy relacji chrzeœcijañ-sko-¿ydowskich s¹, w moim przekonaniu, ma³o owocne. Oto ci¹gle w li-turgii Triduum Paschalnego, w modlitwie Wielkopi¹tkowej, modlimy siê

za ¯ydów „lud, który niegdyœ by³ narodem wybranym”, odcinaj¹c siê od tego umi³owanego ludu naszego wspólnego Boga, do którego mówi³ po-przez Abrahama: „Przez ciebie bêd¹ otrzymywa³y b³ogos³awieñstwo wszystkie ludy ca³ej ziemi” (Rdz 12,3). Owo „wybranie”, jak wiemy to chocia¿by od Jana Paw³a II, nigdy nie zosta³o cofniête, Bóg by³, jest i pozostanie wierny swojemu Przymierzu z narodem Izraela. W jêzyku polskim „niegdyœ”, jak wszyscy wiemy, oznacza „dawniej”, a nie „dawno”.

Wra¿liwoœæ jêzykowa przeciêtnego Polaka jest wystarczaj¹ca, by rozu-mieæ, ¿e „niegdyœ mo¿e owszem, ale dzisiaj to ju¿ nie”. I wierni naszego Koœcio³a taki oto otrzymuj¹ komunikat. Przet³umaczony dopiero po 16 latach msza³ Paw³a II, obowi¹zuj¹cy w swym t³umaczeniu w Polsce od ponad 20 lat, w oryginale mówi wszak o ¯ydach, jako pierwszych, „naj-pierw” wybranych, oraz mówi o „wzrastaniu w mi³oœci Imienia Bo¿ego”.

A jak d³ugo bêdzie jeszcze trwa³ gorsz¹cy konflikt wokó³ obrazu w ka-tedrze sandomierskiej? Jakie spustoszenie to czyni w duszach wiernych lokalnego Koœcio³a, wykaza³a prof. Tokarska-Bakir w swojej ostatniej publikacji.

Oto wypowiedzi ks. Chrostowskiego, czêsto kierowane do duchowieñ-stwa, jak owo s³awetne wyst¹pienie do kapelanów wojskowych na Jasnej Górze, przepe³nione nie tylko b³êdami merytorycznymi, co wykaza³ w swojej publikacji Konstanty Gebert w miesiêczniku „Midrasz”, ale tak¿e nieskrywan¹ niechêci¹ do narodu ¿ydowskiego i jego religii, pozostaj¹ bez odpowiedzi wspó³braci w kap³añstwie.

Oto bez ¿adnej riposty pozostaje wypowiedŸ felietonisty Radia Mary-ja, owego „katolickiego g³osu w ka¿dym domu”, który przed IX Dniem Judaizmu wyg³asza takie oto opinie: „[...] trudno [...] doprawdy zrozu-mieæ cel rozpoczynania corocznych obchodów Dnia Judaizmu z inicjaty-wy akurat Koœcio³a katolickiego. Jeœli wierzyæ okolicznoœcioinicjaty-wym dekla-racjom towarzysz¹cym corocznym obchodom, Dzieñ Judaizmu ma przy-bli¿aæ judaizm katolikom polskim. Inaczej mówi¹c, celem obchodów jest propaganda judaizmu w œrodowisku katolików polskich”.

Do rzadkoœci nale¿¹ piêkne i pouczaj¹ce polemiki, które prowadzili ze sob¹ na ³amach „Tygodnika Powszechnego” ks. prof. Henryk Witczyk i ks. dr Romuald-Roman Weksler-Waszkinel. Rozmowy katolicko-kato-lickie przypominaj¹ raczej rozmowê dwóch grajków weselnych, z których jeden by³ g³uchy, a drugi niewidomy. Niewidomy pyta o weselników — A co, oni ju¿ tañcz¹? Na co g³uchy odpowiada: — A co, my ju¿ gramy?

Kiedy w czerwcu 2005 r. wyst¹pi³em jak prezes kieleckiego Stowa-rzyszenia im. Jana Karskiego z inicjatyw¹ zorganizowania w Kielcach ogólnopolskich obchodów IX Dnia Judaizmu w roku 2006, liczy³em siê z tym, ¿e pojawi¹ siê trudnoœci, gdy¿ w³aœnie w tym roku przypada³a

okr¹g³a 60. rocznica wydarzeñ, które przesz³y do historii pod mianem

„pogrom kielecki”. I rzeczywiœcie pojawi³y siê. Dla jednych by³a to oko-licznoœæ przemawiaj¹ca za tym, aby obchody odby³y siê w Kielcach, dla innych przeciwnie. Ostatecznie dziêki postawie biskupa Kazimierza Ry-czana oraz arcybiskupa Stanis³awa G¹deckiego zapad³a szczêœliwa de-cyzja. Organizacjê przyznano Kielcom.

Has³em IX Dnia Judaizmu by³y s³owa kard. Josepha Ratzingera „Na drodze ku temu, który nadchodzi” pochodz¹ce z jego pracy Wieloœæ religii i jedno Przymierze. Czytamy w niej: „Postaæ Chrystusa równoczeœnie ³¹-czy i dzieli Izrael i Koœció³. Przezwyciê¿enie tego podzia³u nie le¿y w na-szej mocy, ale podzia³ ten skupia nas na wspólnej drodze ku Temu, który nadchodzi. Z tego wzglêdu nie mo¿e on prowadziæ do wrogoœci”. Dlatego przygotowuj¹c przez wiele miesiêcy uroczystoœci w kontekœcie s³ów kar-dyna³a Ratzingera, pamiêtaliœmy te¿ o modlitwie Episkopatu Polski z koœcio³a Wszystkich Œwiêtych w Warszawie z 27 maja 2001 r.; „[...] bo-lejemy nad postêpowaniem tych, którzy w ci¹gu dziejów — szczególnie w Jedwabnem i innych miejscowoœciach — przysporzyli ¯ydom cierpieñ, a nawet zadali im œmieræ. Odnosimy siê do tej zbrodni tak¿e dlatego, abyœmy mogli owocnie podj¹æ odpowiedzialnoœæ za przezwyciê¿enie wszel-kiego z³a wystêpuj¹cego dzisiaj. Wysi³ek oczyszczania pamiêci staje siê dla nas trudnym zadaniem oczyszczania sumieñ”.

Od wielu lat w Kielcach podejmujemy wysi³ek zmierzaj¹cy do „oczysz-czania sumieñ”. List obywateli kieleckich do ¯ydów wydany w 50. rocz-nicê pogromu wyra¿aj¹cy skruchê, organizowane od lat ka¿dego 4 lipca marsze modlitwy i pamiêci, a w koñcu wmurowana tablica w œcianê domu przy ulicy Planty 7, miejsca zbrodni, z modlitw¹ Jana Paw³a II w³o¿on¹ w szczelinê Œciany P³aczu w Jerozolimie sk³oni³y prof. W³adys³awa Bar-toszewskiego do wypowiedzenia do kielczan takich s³ów: „Kielce ratuj¹ w ten sposób nie tylko w³asne dusze potomków, ówczesnych œwiadków, ale daj¹ przyk³ad wielu, wielu innym w Polsce. Wprawdzie wymiar tej zbrodni by³ statystycznie du¿y, ale ró¿nego typu zbrodni by³o du¿o wiêcej w tym czasie na terenie Polski, nie tylko w Kielcach. Kielce sta³y siê niestety takim smutnym symbolem. S³owa modlitwy Jana Paw³a II wy-ryte na tablicy przy domu na Plantach to znak, ¿e ziarno myœli Papie¿a

— tu, w Kielcach — pad³o na ¿yzn¹ glebê. Mieszkañcy Kielc mog¹ cho-dziæ z podniesionym czo³em, bo pokazuj¹, jak sobie racho-dziæ z trudnymi problemami historii”.

Dzisiaj w Kielcach nie ma na murach antysemickich napisów, a kibi-ce Korony-Kolportera Kielkibi-ce nie u¿ywaj¹ antysemickich wyzwisk.

Jednak¿e nie sprawa pogromu zdominowa³a obchody IX Dnia Juda-izmu. Bogaty program, rozci¹gniêty na tydzieñ, przyniós³ nieoczekiwa-nie inne doœwiadczenieoczekiwa-nie. Gdy rozdaliœmy wydrukowan¹ w tysi¹cu

egzem-plarzy przygotowan¹ przez Polsk¹ Radê Chrzeœcijan i ¯ydów broszurê Koœció³ katolicki o swoich korzeniach, okaza³o siê, ¿e jest to najbardziej po¿¹dany przez kielczan efekt naszej organizacyjnej pracy. Jedna ze star-szych pañ, uczestniczka jednego ze spotkañ, przegl¹daj¹c tê broszurê, zwróci³a siê do mnie z pytaniem: — Proszê Pana, dlaczego to przed nami ukrywano? Broszura zawiera oficjalne dokumenty Koœcio³a oraz wypo-wiedzi koœcielnych osób oficjalnych. Oczywiœcie, nikt tego przed ni¹ nie ukrywa³, ale dlaczego nie odkrywa³? Nie umia³em jej na to odpowiedzieæ.

Po spotkaniu na temat psalmów w tradycji ¿ydowskiej i chrzeœcijañ-skiej, w którym udzia³ wziêli rabin dr Sacha Pecariè i ks. prof. Henryk Witczyk, jeden z ponad 700 s³uchaczy ich dysputy zapyta³ rabina: — Pro-szê pana, a dlaczego wy, ¯ydzi, ukrywacie Torê? Dlaczego my, chrzeœcija-nie, nie mo¿emy siê z ni¹ zapoznaæ? Zdumiony rabin d³ugo i cierpliwie t³umaczy³ niedowierzaj¹cemu mê¿czyŸnie, ¿e chrzeœcijanie maj¹ swobod-ny dostêp do Tory, a nawet j¹ czytaj¹ w swoich œwi¹tyniach.

Jednak na specjalnie zorganizowane dla studentów kieleckiego se-minarium duchownego spotkanie z ks. dr. Romualdem-Jakubem Weksle-rem-Waszkinelem nie przyszed³ ani jeden kleryk. Nie uda³o siê te¿ zor-ganizowaæ sesji o nauczaniu Koœcio³a na temat judaizmu i stosunku do

¯ydów dla katechetów. Z powodów „organizacyjnych”. Ale najwa¿niej-szym wydarzeniem by³a seria spotkañ zorganizowana w kieleckich

szko-³ach œrednich dla uczniów, prowadzona przez naszych goœci — ¯ydów i katolickich cz³onków PRChi¯.

W zgodnej opinii kielczan IX Dzieñ Judaizmu by³ jednym z najwa¿-niejszych wydarzeñ ubieg³ego roku. W tym roku w diecezji nie odby³o siê ani jedno zdarzenie zwi¹zane z X Dniem Judaizmu. Spotkanie z rabi-nem Michelem Schudrichem w³¹czono w program Tygodnia Modlitw o Jednoœæ Chrzeœcijan.

Moje doœwiadczenie kieleckie mogê zamkn¹æ w dwóch s³owach — roz-mowa, katolicko-katolicka oraz edukacja. To jest droga do oczyszczania naszych sumieñ, to jest droga do „Tego, który nadchodzi”, do pojednania wzajemnego, do pojednania ludzi i ludów. Aby wszyscy us³yszeli s³owa Paw³a z Tarsu, ¿e my, chrzeœcijanie, jesteœmy „dziczk¹ oliwn¹” i karmi-my siê „sokami oliwnymi” ze szlachetnej oliwki Izraela, abyœkarmi-my wszyscy przejêli siê Paw³owymi s³owami — „nie ty podtrzymujesz korzeñ, ale ko-rzeñ ciebie”. Inaczej nasze sumienia nigdy nie bêd¹ czyste.

Chcia³bym byæ w b³êdzie, jak ten s³awny i zwyciêski genera³, którego zapytano, czy kiedykolwiek pope³ni³ b³¹d. Genera³ odpowiedzia³ — tak, jeden raz. Kiedyœ przedstawia³em swoj¹ koncepcjê na odprawie w szta-bie. I ca³y czas myœla³em, ¿e nie mam racji. Pope³ni³em b³¹d. Okaza³o siê, ¿e mia³em racjê.