• Nie Znaleziono Wyników

B yło to około roku 39. po narodzeniu Pańskiem. W mieście syryjskiem, Damaszku, była garstka chrześcijan wyznawających Chrystusa Zbawicielem swoim. L ecz nie długo było spokojnego życia onej gromadki. W oddaleniu zachmurzyło się niebo, burza prześladowania groziła, a nim się jeszcze zerwała, dziwnie ciążyła nad umysłami, niepokojem napawając serca. Znany żydowski fanatyk,^ Saul z Tarsu, wybrał się w drogę i chce uderzyć na garstkę chrześcijan, ja k jastrzab z wysokości pada na pisklęta. Niespokojne serca wołają do Pana: „Zostań z nami Panie! nie S ^ sz cz a j nas“ . Wiedziano bowiem w Damaszku, co Saul uczynił w Jeruzalemie, ja k wchodził w domy, porywał mężów i niewiasty, wszystkich podejrzanych o sprzyjanie wierze Jezusa Chrystusa, i do więzienia ich rzucał, ba na śmierć prowadził.

O tymże czasie jeden ze zborowników dziwny miał sen. Ujrzał anioła przychodzącego, który mu rzekł, źe Saul jest w mieście, ale nie ja k o prześladowca, owszem przeciwnie, ja k o brat w wierze.

A gdy Ananiasz lękał się uwierzyć, zbił anioł Pański jeg o obawy jedną uwagą, m ów iąc: „Oto, się modli“ . Dzieje A . 9, 11. Czło­

wieka modlącego się, ju ź się bać nie trzeba, albowiem w sercu jego płomień^ namiętności ju ź nie pała, natomiast cnota rodzić się za- czyna, jeśli inaczej modlitwa je g o jest prawdziwą.

Oto mamy najprzód dobitny dowód, ja k modlitwa została wysłuchaną, a to w przykładzie, że tak powiem, światowego zna­

czenia. Chodzi tu o nawrócenie człowieka, który był powołanym, aby dla sprawy Ewangelii więcej uczynił, niż wszyscy jego rówie­

śnicy razem, człowieka, który dla uszlachetnienia i cywilizacyi narodów więcej zrobił, niż wszyscy poeci, filozofowie i zakono- dawcy. Saul ociemniały, złamany na duszy modlił się w domu Judasa, mieszkającego przy ulicy zwanej „ Prostą “ ; a modlitwa jeg o wzniósła się do Pana, doszła uszu i serca wywyższonego Je­

zusa Chrystusa i stała się potęgą, wzruszającą niebiosa. W skutek tej modlitwy objawił się Chrystus ukrzyżowany i wzbudzony od umarłych pewnej, historycznej osobie. Jak się objawił, o tem Dzieje Apostolskie nie wspominają, przeto my też nic bliższego dodać nie możemy. W ystarczy ten fakt, źe się objawił. Tu mamy dowody, źe to widzenie nie było złudzeniem, marą, fantazyą rozdrażnionego umysłu, bo co Jezus Ananiaszowi powieifciał, to się wręcz wszyst­

kiemu temu sprzeciwiało, co Ananiasz sam u siebie myślał, wie­

dział i czego oczekiwał. G dyby to była fantazya, toby uczuciom i myślom tego męża odpowiadała, a nie byłaby wręcz takowym przeciwną.

W ydaje mu się, źe ma taką drogę odbyć, ja k gd yby do lwiej jamy wchodził. Jakże tu wierzyć, co się wydaje niepodobień­

— 79 —

stwem, żeby wilk okrutny stał się barankiem, prześladowca chrze­

ścijan stał sie naczyniem, wybranem przez Pana aby noBił imię jego przed pogany, królmi i synami Izraelskim i; że ten sam czło­

wiek co tak ciężkie kieski na zbór sprowadził, sam m iałby odtąd cierpieć n ie je d n o dla chwały Jm ienia Chrystusowego? Tu wszystko sie dzieje sposobem wyższym^ nie takim ja k b y z_natury rzeczy w ynikał: wszystko się składa zupełnie przeciwnie, me tok ja k człowiek myślał lub obliczał. Wzruszenie w mebiesiech, zjawienie sie Pana, poselstwo Ananiasza — oto wszystko skutki sprawione przez męża ociemniałego, korzącego się przed Panem. „O to, się modli," tem świadectwem uwieńczoną została oraz modlitwa chrze­

ścijan mieszkających w Damaszku, a uwieńczona w sposób tak wspaniały, o jakim nawet pom yśleć nie śmieli. Bo ktoż przewidział, źe taka zmiana nader nadzwyczajna na korzyść cbrześcjian w Da­

maszku zajść m oże? Przerażenie i trwoga wcale ustały, a miejsce ich radość i uniesienie zajęło.

„Oto, sie m o d li!“ Uważajmy na to słowko, „oto ._ Używamy go, gdy na* coś rzadkiego i nadzwyczajnego wskazujemy. le n maż tak skruszony i w sercu złamany, te ręce złożone, które przed chwilką wznosiły kajdany mające się włożyć na ręce chrześcijan, te policzki blade, skropione łzami, które głęboka skrucha jego serca wydała — to zaprawdę obraz w obliczu Boga niepospolity. „Oto, się m odli", mówi Pan Jezus, ja k b y tem chciał rzec, że na taki obraz można się popatrzeć. T o jest rzecz wielka i me codzienna w obliczu B oga; nad nią aniołowie sami się unoszą.

Czemże jest wszelka chwała tego świata przed oblicznością W iekuistego? Zaprawdę, trawą, co więdnie, usycha; zaprawdę, liściem, co opada, więdnie. W szelka ludzka chwała jest w obliczu Boga istną marnością, wszelka mądrość ludzka jest tylko głupstwem.

L ecz tu niecoś mamy, co w obliczu Pana znajduje uznanie, ba nawet podziw jego w pewnem stopniu budzi. R z e c z ą tą jest prawie to, co świat uważa znakiem słabego umysłu i serca, mianowicie modlitwa do Boga. O jak że są odmienne sądy Boże i sądy ludzkie, jak zacnenT jest przed oblicznością Bożą nieraz prawie to, co

świat za nic miewa. . .

L ecz w tem słówku „o to “ jest równocześnie zawarty wyrok wszechmocnego Boga, w yrok oceniający modlitwy n aszej Czyżby Pan Jezus wskazywał na modlitwę Saula m ów iąc: „oto , gdyby modlitwa prawdziwa, którą tak nazwać można, była r z e c z ą c o ­

d z i e n n a p o m i ę d z y l u d ź m i ? Owszem, się dowiadujemy, # że

są modlitwy, a nawet takowe nie są rzadkością, lecz rzadkością jest modlitwa, która w obliczu Boga na tę nazwę zasługuje, l a prawda jest oraz zapytaniem do sumienia naszego, czy też nasze modły na tę nazwę zasługują? Cóż myślisz, kochany czytelniku.

Gdy rano lub wieczór uklękniesz przed Panem i westchniesz sobie

— 80 —

do niego, czy Jezus nasz Zbaw ca może też wskazać palcem na ciebie, m ówiąc: „O to, się m odli!“

Tyle jest pewną, źe co ladzie modlitwą nazywają, bardzo często na tę nazwę nie zasługuje. Saul n. p. modlił się od dzie­

ciństwa, modlił się dużo i nader gorliwie. Przed sobą miał biblię, w ręku miał rzemień, jak żydzi do modlitwy rękę obwijają, a gdy ludzie widzieli młodzieńca modlącego się, z podziwieniem mówili, ja k on się m odli! A jednak znawca serc naszych teraz dopiero m ó w i: On się modli. T o znaczy, że dawniejsze modlenie je g o na tę nazwę nie zasługiwało. A że tak było, po owocach poznawamy, bo i tu jest prawdą, co Pan' powiada: „P o owocach ich poznacie j e “ . Modlenie je g o dotychczasowe nie zmieniło serca, nie wyrwało go z m ocy ciemności, w jak iej się dotąd znajdojptł, nie pomogło mu do prawej znajomości Boga, ba nawet do poznania samego siebie, bo w największym fanatyźmie się znajdował, a kościół Boży burzył i rozwalał, podczas gdy myślał, że go buduje. Jakże inaczej przedstawia się teraz. Modlitwa je g o staje się* krynicą, z której najpiękniejsze cnoty i czyny szlachetne wytryskają.

Czegóż tedy dotychczas modlitwie je g o brakow ało? Oto prawie wszystkiego, co modlitwę przed Bogiem czyni m odlitw ą; brako­

wało, czego bardzo wielu ludziom modlącym się dziś także brakuje, mianowicie d u c h a s k r u s z o n e g o i s e r c a s t r a p i o n e g o , to bowiem są ofiary Bogu przyjemne. Ps. 51, 19. Saul się modlił ja k wielu ludzi modli się dzisiaj, gorąco z zapałem, gdy ręka Pańska nad nimi zawiśnie, gdy pom ocy Pana w rzeczach doczesnych szukają, wzywają. Zazwyczaj było to pewne wypełnienie pobożnego obowiązku, było zapłacenie pewnego długu, była pańszczyzna zbyta, wykowana, którą wykonać jest obowiązkiem pobożnego czło­

wieka. Saul modlił się, ja k się faryzeuszowie modlili, Ł u k . 18., przyczem nie brakło dumnego westchnienia, pow iadającego: „D zię­

kuję Ci, Boże, że nie jestem taki ja k ów złoczyńca albo ten celnik.

Słowa je g o były dobre, piękne, nawet budujące, było tam dzię­

kowanie, prośby, modlitwy przyczynne, b yło wszystko, co treść modlitwy stanowić może, tylko jednego brakowało. Nie było tam poczucia i przekonania, że serce człowieka, a zatem i własne jest pełno zdrady, fałszu i upadku; źe serce nasze zarazą grzechu na wskroś jest skażone, źe więc nic przed Pana przynieść nie możemy, coby ja k ą taką wartość miało w oczach je g o , ja k tylko to jedno smutne przekonanie, źe na wskroś jesteśmy nieużytecznymi i nie­

godnym i tego, o co Pana prosimy. Brakuje przekonania, źe nam przedewszystkiem łaski Bożej trzeba, któraby winy nasze odpuściła i w wiecznem zmiłowaniu do nas się skłaniając serce czyste i ducha prawego we wnętrznościach naszych odnowiła. Saul nic nie wie­

dział o własnem skażeniu, przeto to teź o łasce Bożej znajomości nie miał. B ył w zaślepieniu co do samego siebie, przeto też

fał-szywe miał pojęcie o Bogu, a modlitwa je g o w fałszywym kierunku postępowała. G dy harfa jest rozstrojona, nie będzie muzyka, jaka być powinna, ch oćby mistrz największy o struny uderzył. A oto, harfa duszy naszej w największym rozstrojeniu się znajduje^wskutek grzechów naszych; nastrojenie takowej rozpoczyna się dopiero, gdy człowiek na drogę prawdziwej pokuty wstępuje i od grzechu wcale zacznie się odwracać. Ten smutek duszy był Saulowi obcym , nawet o nim pom yśleć nie chciał. Modlił się, aby go B o* o cierpień uchow ał; za doznane dobrodziejstwa dziękował, dziękował i za to, że mu B óg tak głęboko ja k innym ludziom upaść nie po­

zwolił’ w sercu ślubował, ze Bogu swemu zawsze służy c będzie;

pomocy Pana wzywał dla siebie, dla krewnych, dla narodu swego

— to wszystko Saul czynił, a czynił ze serca; jednak w tem wszyst- kiem nie było prawdy, równie ja k wszystkie rzeczy fałszywie poj­

mujesz, gd y na nie patrzysz przez kolorowe szkła. I roznosc i miłość własnej osoby była tym kolorem, który rzeczom inną

postać nadawał. .. ,

O własnym rozumie postępował naprzód, o własnych siłach płynął po morzu, przeto teź naraz osiadł na skale. Ł ódka je g o pękła pod ciężarem wałów. Jedna rzecz tylko mógła go ocalic, duchowo umarłego przyw rócić do życia — łaska 1 an a Boga, któ­

remu dotąd tyle się sprzeciwiał, D uch W iekuistego, którym dotąd gardził. Zaniewidzenie było obrazem wewnętrznej ciemności, która go do grzechu i kieski uwiodła. Teraz się modlił, a treścią tej modlitwy była prośba o nowe oko, o nowego ducha. A ponieważ wszystkie myśli i uczucia do tego jednego celu zmierzały, przeto prośba je g o była wysłuchaną, a Pan dał z łaski, o co grzesznik błagaL^han czy tcin;]iu \ T y pewnie Saulem nie je ste ś! Tak da­

leko, jak on, nie W a d z iłe ś , abyś zwolenników i naśladowcow Je­

zusa prześladował. Tyś może przeciwnie od samej młodości trzymał sie Ewangelii Chrystusowej. D o tego nie byłeś przeznaczonym,

> abyś sie stał iak on, naczyniem wybranem, choć każdy chrześcijanin ma powołanie, aby Panu służył, będąc od niego na to powołanym.

Jeśli zaś modlić zechcesz się Panu, to koniecznie tą sama idz droga, co do duszy swojej, jak ą Saul naprzód postępował. Musisz i o sobie samym zaczać wątpić, musisz poznać, żeś niewidomy, ubogi ' i biedny i o własnej sile nic nie wykonasz. Dopiero potem prze­

jrzysz jak Saul, gdzie cię Jezus palcem miłosierdzia swego poruszyć raczy. Modlitwa twoja wtenczas dopiero stanie się modlitwą, gdy nadewszystko o Ducha świętego westchniesz do Pana. Sam Jezus poświadcza, źe taka modlitwa będzie wysłuchaną. „Jeśli wy tedy, będąc złymi, umiecie dary dobre dawać dzieciom waszym czemże wiećej ojciec wasz, który jest w niebiesiech, da rzeczy dobre tym, którzy go proszą.11 Mat. 7, 11. Kto tę rzecz zrozumie, ten się

6

— 82 —

przekona, źe w takiej modlitwie są wszystkie inne modlitwy za­

warte. Pismo mówi o modlitwie w „imienia Jezusowem“ ; otóż będzie to mniej więcej to samo, co jest modlitwa o Ducha świę­

tego. W imieniu Jezusowem się modli, kto o takie rzeczy się modli, co chwałę imienia Pańskiego podnoszą, zbawienie świata na oku mają, a do zbawienia swojej własnej duszy się przyczyniają. G dy się więc modlisz, aby się imię Boże święciło, aby wola je g o się działa, aby królestwo Jego przyszło, a w tę modlitwę całe serce wlewasz, wtenczas bądź przekonanym, iż czasu swego się okaże, ja k modlitwa twoja stała się potęgą przyczyniającą się do zbawie­

nia świata. G d y błagasz Pana o posilenie w boju twym przeciw mocom ciemności i o oświecenie co do najmilszego grzechu two­

jego, w którym ja k w fortecy ukrywa się szatan, gdy wołasz 0 pomoc, by wiara nie słabła, byś w utrapien^ch został niezachwia­

ny — to każda taka modlitwa twoja okaże się czasu swojego i bło­

gosławione wyda ci owoce. G d y się modlisz za dziecię znajdu­

ją ce się na drodze marności, to ch oćby było ja k syn marnotrawny, nie jest stracone i nie może niem być, bo się za nie m odlisz!

A le pamiętajmy, s ł o w a same tego nie uczynią, ch oćby naj­

piękniejsze b y ły ; one przed Bogiem wcale nic nie znaczą, gd yb y w nich serca nie było. A choćbyśm y je ja k najczęściej powta­

rzali, gd yb y w nich pragnienia Ducha świętego nie było, do tronu Bożego nie dojdą. Najpiękniejsze słowa nic nie znaczą, jeśli nie są prawdziwe, a pom iędzy wszelką nieprawdą jest najsmutniejszą modlitwa pozbawiona prawdy. G dy się Saul o Ducha świętego modlił, dusza je g o wznosiła się do Pana ja k b y ofiara Jemu przy­

jem na; on samego siebie poświęcił Bogu ze wszystkiem, czem był 1 co miał, a poświęcił się na czasy doczesne i na wieki wieczne.

W dwanaście lat później pisał do chrześcijan mieszkających w R zy­

mie te słowa: „Proszę was, bracia! przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbą waszą“ . Rzym 12, 1. Do czego chrześcijan w Rzymie napominał, to przedtem — a któż zechce wątpić, źe taksamo później ? — sam czynił, gdy w Damaszku się modlił. T o czynił w początkach apostolstwa swego, tak czynił później, aż do tego czasu, gd y głowę swą pod miecz katowski położył. Takie ofiarowa­

nie serca w modlitwie nazywa „rozumną służbą Boźą“ . Świat się z tego może naśmiewać, lecz przyjdzie czas, źe cała ludzkość pozna, iż największą jest mądrością, zawsze na nowo się Panu Bogu poświęcać. W tem zależy wykonywanie powszechnego kapłań­

stwa. Rzeczy te zupełnie inaczej pojmujemy, niż to czynią ludzie, którzy o Boga i k ośció^ najzupełniej nie dbając, jednak mocą tak zwanego powszechnego kapłaństwa w kościele rządy w ykony­

wać pragną. Piotr, prawda, nazywa chrześcijan „narodem ka- płańskimli. D o tej godności nie dochodzimy przez to, iż się

chreśei-— 83 chreśei-—

janami nazywamy, lecz przez to, iż kapłańskie uczynki czynimy i w naśladowaniu Jezusa Chrystusa zawsze się na nowo Bogu po­

święcamy, tak jak życie je g o było jedną istotną ofiarą za nas. Takie usposobienie b yło w sercu Saula, gdy się modlił, przeto modlitwa jego wysłuchana została. Do tej modlitwy całe życie je g o się sto­

sowało, a przeto też w sercu je g o panowała radość, choć go uciski zewsząd ogarniały. Kto w tej myśli w zupełnem poświęceniu serca "z Bogiem rozmawia, przed nim się korząc, o tym prawdziwie można powiedzieć, co słowo. Boże mówi o Saulu, powiadając:

„Oto, się modli.“ ___________ _

Powiązane dokumenty