• Nie Znaleziono Wyników

(O p o w ia d a n ie k u p c a zbożowego C lia im a P ie rn ik a ).

ija szlach ta, ła d n y g a tu n e k ludzi, b a rd z o ła d n y g a tu n e k ! P a ń stw o p o w ia d a c ie , że człow iek je s t człow iek i nie m a ż a d n e g o g a tu n k u . Ł a d n e g a d a n ie ! W ro n a je s t p ta k , g ę ś p ta k i b o c ia n p ta k , a p rz e c ie ż w ro n a a g ęś to w ielka dy feren cja. I m iędzy ludźm i ta k sam o : ch ło p co in nego, żyd co in n eg o , szlach cic co in nego.

Nie p o trz e b u ję o p o w ia d a ć ' w iele, kto ja je stem i ja k się nazyw am — wszyscy zn ają m nie d o b r z e : czy h ra b ia , czy ek o n o m , czy p ro s ty M aciek,, czy taki n a w e t m ały b a c h o r, co w śm ieciach g rz e b ie , w ie, k to je s t C haim Piernik z O d r z y k o n ia !

I to k ażd em u w iadom o, że ja h a n d lu ję zbożem , że m am m o ją szlachtę;, nie chw aląc się, d w an a śc ie sztuk b a rd z o p ię k n e i w sp a n ia łe p an o w ie. O n i mnie sp rz e d a ją zboże... w zgo d zie, w k łó tn i, czasem w p ro c e sie , ale zaw sze w handlu, b o ja z nim i um iem d e lik a tn ie w ychodzić.

N ap rzy k ład raz, p a n B ajd a lsk i, b a rd z o g w a łto w n y szlach cic, ro zg n ie w ał się na mnie przy sp rzed aży p szenicy. O n c h c ia ł p o sied em ru b li, ja jem u dawałem po s z e ś ć ; on się b a rd z o ro z g n ie w a ł i k r z y k n ą ł:

— S łuchaj, ty stary ła jd a k u ! (w p rzy jacielstw ie to się czasem ta k ie przyjemne słów ko usłyszy), choćby mi inny daw ał/ p o p ię ć i p ó ł, to mu sprzedam, a to b ie , cy g an ie, nie s p rz e d a m !! Idź do w szystkich d ja b łó w i że­

bym cię tu w ięcej nie w id z ia ł!

Inny n a m ojem m iejscu to b y so b ie z a b ra ł i p o s z e d ł ; ja p o leciałem do O drzykonia ja k p ta k , d a łem jed n e m u m łodem u ży d k o w i p ie n ią d z e , w sa d z i­

łem go n a b ie d k ę i k azałem m u je c h a ć g a lo p , zanim p an a B a jd a lsk ie g o dość om inie... Ż ydek z d ą ży ł na c zas; szlach cic się jeszcze nie w y sap a ł, je sz

-■cze b y ł zły, ja k licho... W trz e c h sło w ach sk o ń czy li n a p ię ć i p ó ł; żydek k u p ił d la m nie trz y s ta k o rcy pszen icy , a k ie d y o d je ż d ż a ł, to p a n Bajdalski jeszcze w o ła ł za nim z g a n k u :

— P o w ie d z tem u szelm ie C h aim o w i, żeś k u p i ł , ! p o w ie d z mu, po czem u k u p iłe ś, n ie c h g o se rc e za b o li z z a z d ro śc i!

T a k i je s t zaw zięty . B o g u d zięk o w a ć, n a se rc e b y łe m zd ró w a jeśli mi c o k o lw ie k p ik a ło , to z k o n te n tn o śc i, że zro b iłem n iezły in te re s ! Pszenica b y ła m o ja, a ta m te n ż y d e k z a ro b ił z a fa ty g ę.

H a n d e l zbo żem to je s t ciężk i k a w a łe k c h le b a , to je s t ta k a wielka p ra c a , że czło w iek sam n ie w ie, ja k m a n az w a ć to c ięż k ie życie. J e s t pfe!

N ie d u żo p o w iem i n ie m ało pow iem , d o ść je d n o s ło w o : p fe ! — Najczę­

ściej to się ro b i n a zielono. J a k p ra g n ę szczęścia, ju ż m am p e łn ą g ło w ę tej z ie lo n o śc i — czasem to mi w o czach zielo n o , w u szach z ie lo n o ; m yślę nawet, że i w se rc u zielo n o . K u p u je się to , co je s t n a p o lu , i to , czeg o jeszcze n ie m a n a p o lu , i to co m a d o p ie ro b y ć n a p o lu . Ł a d n y to w a r, coś feinl

K u p u je się n a k o n tra k t, n a term in , ta rg u je się o te rm in , k łó c i się o term in . N o, ja k p a ń stw o m yślą, co to je s t te n term in ? J a w iem naprzód, że te rm in nie b ę d z ie d otrzym any, i ta m ta stro n a te ż w ie, że nie dotrzyma

■termin, w ięc po co p isa ć ? P o p ro s tu ty lk o fo rm aln o ść d la są d u . S ą d lubi, a b y w k o n tra k c ie s ta ł term in , i p rz e z to te rm in m usi stać ... J a k ilk a razy d o ro k u jestem c h o ry ; raz d o k to r p o w ie d z ia ł, że m am z a p a le n ie o d płuca, a le on się om ylił — to b y ło rz e p a k o w e z a p a le n ie , z ie lo n e ! T o je s t pasku­

d n e z iarn o , a w tern n a jw ię k sz a je g o p a sk u d n o ść , że n a rz e p a k zaw sze pie­

n ią d z e m uszę d a ć . M oże się kom u zd aw ać , że w h a n d lu n ie m a przymusu, c h c ę k u p ić — w olno mi k u p ić, nie ch cę — w olno mi n ie k u p ić ... T o nie­

p r a w d a ; rz e p a k ja zaw sze m uszę k u p ić , b o rz e p a k o w y c h p ie n ięd zy , moja sz la c h ta p o trz e b u je n a ż n iw a ; ja k nie d am p ien ięd zy , to oni n ie zrobią żniw a, to s k ą d ja odbiorę, m oje zbożow e z ie lo n o ś c i! S k u te k ta k i, że muszę d a ć , cho ćb y m n ie ch ciał.

I ta k co ro k ! J a k p rz y jd zie do o d staw y , to te ż je s t sm ak. R az było ta k ie z d a rz e n ie, że je d e n szla c h c ic o b ie c a ł m ieć żyto n a 15 g r u d n i a ; miałem z a b ra ć sto k o rcy . P rz y je c h a łe m z fu rm a n k a m i; ta m cz e k a ł już Icek, który m ia ł te ż um ow ę n a 15 g ru d n ia i ta k ż e n a sto k o r c y ; le d w ie zeszed łem z fu­

ry, p rz y b y ł A b ra m ta k ż e p o sto k o rcy .

K to je m a z a b ie ra ć ? Icek, A b ra m czy ja ? N ie p o trz e b u ję opow iadać,

•że z ro b iła się m a ła k w e s tja ; a że Icek je s t b a rd z o d uży czław iek i mocny aw a n tu rn ik , w ię c z ro b ił A b ra m o w i sin ia k k o ło o ka, a m nie (żeb y m u głowa sp u c h ła ! ) p o ta r g a ł b ro d ę .

Z w ielkim g w a łte m p o szliśm y do d w o r u : co b ę d z ie ? ! M yśm y krzy­

c z e li, a sz la c h c ic się śm iał i p o w ia d a :

— P a n o w ie, nie m acie się o co k łó c ić, ja w as p o g o d z ę , chodźm y do ogrodu.

— N a co do o g ro d u ? C zy 15-go g ru d n ia je s t w o g ro d z ie g ro c h alb o cebula.

— A le ch o d źcie.

111

Poszliśm y... O n k a z a ł p o sta w ić n a słu p k u k ó łk o z p a p ie ru , w y c ią g n ą ł 2 pod p a lto ta p isto le t. S ły sz ał k to ? p i s t o l e t !

— F e ! co p a n z a b ó jstw o chce r o b i ć ?

— N ie — p o w ia d a , — ja chcę w as p o g o d z ić . S trz e la jc ie do celu ; k to trzy razy tra fi, w eźm ie żyto ; k to n ie tra fi, b ę d z ie cz e k a ł aż się w ym łóci.

My zro b iliśm y k rzyk.

— S tr z e la ć ? ! C o to je s t s tr z e la ć ? ! w k o n tra k c ie n ie stoi, ż e b y my

•wystrzelili... n iech p a n sc h o w a to p a sk u d z tw o ; to ro zb ó j je st, to g w a łt!

Ja ta k w o łałem , b o ja je ste m odw ażny, a tymczasem® A b ra m i Icek mciekli z o g ro d u , w ięc zm iark o w ałem , że i ja p o trz e b u ję u c ie k a ć i uciekłem *

"wcale nie d a le k o — do p a c h c ia rz a .

A b ra m i Icek już tam sie d zieli, b a rd z o o sła b n ię c i ze stra c h u , i p ili wódkę n a w zm ocnienie. J a te ż o słab łe m i tro c h ę się n a p iłe m . Icek cią g le przeklinał, a A b ra m p o w ie d z ia ł, że z ro b i k ry m in a ln ą spraw ę.? P a c h c ia rz radził nam , żebyśm y b y li spokojni.,

— Ja k to sp o k o jn i, je ż e li on nam zam iast żyta d aje p is to le t i każe wystrzelić. C o to za m o d a je s t?

P ach c iarz o b ie c a ł p ó jś ć d o d w o ru ro zm ów ić się i z ro b ić in te re s d o b rze;

-żądał zato n ie w ie le : p ię ć p ro c e n t o d te g o , co m y zaro b im y , n a p isto le c ie .

m ów i, że ży d ek p o w in ien n a k a ż d e j m aszynie z a ra b ia ć . O n b a rd z o mądre słow o p o w ie d z ia ł... m yśm y isto tn ie z a ro b ili. K a żd y z n as, Icek, A b ra m i ja, d o sta liśm y g o to w e g o ży ta trz e c ią czę ść stu k o rcy , p ró c z te g o w szyscy we trz e c h m ieliśm y z a b ra ć d w ie śc ie k o rcy w styczniu, z ty m w a ru n k ie m ,-ż e nie b ęd ziem y przy m u szen i do strz e la n ia i p ró c z te g o , d o sp ó łk i w e trzech , ku­

p iliśm y w ełnę, te ż n a zielono. K u p iliśm y w cale n ie d ro g o i p ró c z te g o do­

staliśm y za p rz e stra sz e n ie o d p is to le tu p o p a rę k o rc y k a rto fli. P a c h c ia rz miał ra c ję — czasem z p isto le tu m oże b y ć zysk, ty lk o trz e b a u m ieć handlować.

N asz zb o żo w y p ro c e d e r je s t ciężki, trz e b a m ięć d o n ie g o m o cn e zdro­

w ie, d la te g o że często d a je zm artw ie n ie . J a m a rtw ię się , g d y je s t za sucho w p o lu ; ja c ie rp ię , g d y g r a d p a d a ; m nie se rc e b o li, k ie d y zb o że leży na g a rśc ia c h , a d eszcz n a n ie c h la p ie ; ja b a rd z o n a d tern c ie rp ię , w ięcej cier­

p ię , niż sam sz lach cic; a d la c z e g o ja w ięcej c ie rp ię , to je s t p ro s ty rachu­

n ek. K aż d y o b y w a te l c ie rp i za sie b ie , k a ż d y się m a rtw i o sw o je zboże a ja m am d w u n a stu o b y w a te li i p rz e z to d w a n a śc ie razy ty le c ie rp ię , g dyż ich zboże, to m oje zb o że. C zasem n a w e t m uszę je d n e m ok iem śm iać się, a dru- g ie m p ła k a ć . Je ż e li d o s ta n ę n p . w iad o m o ść, że w e W ro n ie j W ó lc e ślicznie zboże sp rz ą tn ę li, a w S ow iej W ó lc e b y ł g ra d , w ten czas ja m am w sercu i ra d o ś ć i b o leść, i w esele i sm u te k — cały m a g azy n !

L udzie m yślą, że ze zb o ż a s ą w ielk ie zyski. W c a le n ie ; ty le tylko, że się c o k o lw ie k żyje. J a tu m am p rz y so b ie k o n tra k t n a p ię ć d z ie s ią t korcy pszen icy , a on n ie je s t w a rt je d n e g o w o rk a p lew . D z ie rż a w ca , k tó ry mi tę p sz e n ic ę sp rz e d a ł, z b a n k ru to w a ł i u cie k ł, i ja ju ż n ie w id ziałem w ięcej ani:

d zierż aw cy , ani m ojej p sze n icy , ani m oich p ie n ię d z y — p rz e p a d ło ! N iech on ta k p rz e p a d n ie — g a łg a n je d e n ... P a ń stw o p o w ia d a c ie , że n ie w szyscy oby­

w atele są b a n k ru c i. T o p ra w d a , a le ci, k tó rz y n ie są b a n k ru ta m i, w cale nie c h cą z n am i h a n d lo w a ć . O n i m a ją sto su n e k z w ielk im i k u p c a m i w War­

szaw ie i G d a ń sk u , a o n a s m ów ią, że jeste śm y p a s k u d n e fa k to ry i łapser- d a k i. D la n ic h my ła p s e rd a k i, a d la b a n k ru tó w R o tszy ld y , w ięc handlujemy z b a n k ru ta m i. A le to ju ż k o n ie c , n a m oje su m ien ie, k o n ie c — ja się zarze­

k am ca łk ie m te g o in te re su . Z d ro w ie stra c iłe m , je ste m c ią g le niespokojny i p rzestra sz o n y , m am zielo n o w g ło w ie, w o czach i w sercu ... J a się zarze­

kam , ja b ę d ę czem in n em h a n d lo w a ł, ch o ć b y m ydłem a lb o sm o łą. Tylko trz e b a zak o ń czy ć. J a k z a k o ń c z y ć ? C h cę o d e b ra ć je d n o zielone, trz e b a dać n a d ru g ie zielo n e... a d ru g ie te ż n ie m oże p rz e p a ść , w ięc trz e b a dać na­

trz e c ie ... p o te m n a c zw arte... T a k ą n a tu rę m a n a sz a h a n d lo w a zieloność.

(W y d o b y w a z k ieszen i list.) T e n p a p ie r otrzy m ałem d z isia j i n a c a łą noc m uszę je c h a ć . G d zie je c h a ć ? — D o W ó lk i. P o co je c h a ć ? K u p ić partję zb o ża. J a k ie g o z b o ż a ? — T eż z ie lo n e g o ! Z a rz e k a łe m się, że już nie k u p ię - D la c z e g o nie m am k u p ić ? — k u p ię . C zy to je s t zły in te r e s ? O n wygląda- b a rd z o źle... ale w, se k re c ie m o g ę p o w ie d z ie ć , że on je s t czasem b a rd z o

dobry.-K le m e n s Ju n o sza .

r

p o św . J a k ó b ie A p o s t., p o św . S t a n i ­

ite y itk , Ś w ięty m i, p rz e d N ie p o k a ia -

RA W A , ja rm a rk ó w 6: w e w to rk i, po

» Józefie, po św . W ita lis ie , p r z e d

Ś ro d p o sC , w śro d ę po św . S ta n isła w ie ,

Chrzcie.,-,5 8w. M ichale, p o W s z y s tk ic h Ś w ię­

P o d w y ż . św . K rzy ża , po W sz y s tk ic h

w m - - ' \

14 w rz e ś n ia , 4 p a ź d z ie rn ik a , 1 lis to p a ­

KOŁACZYCE-MIASTECZKO p. ja s ie l-

-n i i -n i i m lijK U z it m Si. -n c u u v ć i 0 i h i

oraz sp o so b y i w aru n k i, p r zy p o m o cy których, k a ż d y m oże s ię p r z y c z y n ić do rozw oju T o w a rzy stw a i je g o Z akład ów w ych ow aw czych d la sie r ó t i opu­

szczo n ej m ło d zieży .

"Y-.. ' ' s

Cel naszego Towarzystwa j e s t religijno-społeczny: praca nad udoskonaleniem własnem oraz wychowanie sierot i opuszczonej mło­

d zieży

.

Przyjm ujem y do Z akładów naszych : 1. K a n d y d a tó w n a członlców -zakonników T o w a r zy stw a :

Wiek, stanowisko lub zawód są rzeczą podrzędną. A żeby zostać za­

konnikiem, czyli członkiem Zgromadzenia, trzeba odbyć odpowiednie studja, nowicjat i złożyć śluby zakonne. Przy wstąpieniu wymagane są następujące dokumenta:

1) metryka urodzenia i chrztu, 2) św iadectwo moralności od probo­

szcza, 3) ostatnie św iadectwo szkolne i ewentualnie św iadectwo w yzw olin, w zględnie pracy, oraz 4 ) ,lekarskie św iadectwo zdrowia.

Żyjemy odpowiednio do naszego hasła „Powściągliwość i Praca" ubogo, na wzór włościan. Utrzymujemy się w wielkiej mierze z ofiar ludzi miłosier.- nych, więc niesłuszną byłoby rzeczą żyć zbytkownie za pieniądze tych, któ­

rzy żeby nas wesprzeć, nieraz sobie od ust odejmują. Nadto wychowując młodzież ubogą i ucząc ją przestawać na małem, musimy jej św iecić pod tym względem przykładem, który jest w w ychowaniu czynnikiem najważniejszym.

I I . D z ie c i n a w ychow anie: ,

Na w ychowanie przyjmujemy dzieci ubogie i opuszczone od m. w. 12-tu lat. Stałego jednak terminu przyjęcia nie naznaczamy. Dziecko biedne i opusz­

czone czekać nie może, w ięc o ile jest miejsce, przyjmuje się takowe kiedy się zgłosi.

Zakłady nasze nie są zakładami ściśle naukowemi, ale w pierwszym rzędzie zakładami wychowawczem i. Wielu jednak nas nie rozumie i wskutek tego stawia bardzo często zakładom naszym zbyt w ielkie wymagania.

Mimoto, wychowankowie nasi mają możność w yuczenia się różnych rze­

miosł, a obok tego mogą zdobyć odpowiednie wiadom ości szkolne potrze­

bne w obranym zawodzie. Nauki średnie i w yższe ułatwiamy tylko kandy­

datom na zakonników, którzy mają powołanie do stanu duchownego i którzy jako kapłani lub bracia poświęcają się pracy w duchu Towarzystwa. .

D zieci - chorych i moralnie zepsutych nie przyjmujemy pod żadnym warunkiem. Jest jednak gorącem naśzem pragnieniem założyć osobny zakład poprawczy, aby i tych najgorszych sprowadzić na drogę cnoty. Narazie jednak, ciężkie stosunki obecne nie pozwalają nam urzeczywistnić naszych zamiarów.

Do podania o przyjęcie dołączyć należy 1) metrykę chrztu, 2) świa­

dectwo moralności od proboszcza, 3) św iadectwo ubóstwa z gminy, potwier­

dzone przez urząd parafjalny, 4) św iadectwo szkolne, o ile dziecko do szkoły uczęszczało, i 5) lekarskie świadectwo zdrowia i szczepienia ospy.

TJ W A G A : D o w szelkich p o d a ń i ko ro sp o n d en cji w y m a g a ją cy ch odpo­

w ied zi w spraiuacli p r z y ję ć , u p r a s z a m y d o łą czyć zn a cze k pocztoioy.

Członkowie wspierający.

Wielki nasz Założyciel, ś. p. Ks. Bronisław Markiewicz, zakładając za­

kłady dla sierót i opuszczonej m łodzieży, zdawał sobie dokładnie sprawę

z tego, że aby można było w ychow yw ać dzieci opuszczone, trzeba mieć także moralne i materjalne poparcie ludzi miłosiernych. W tym to celu, założył Towarzystwo .P ow ściągliw ość i Praca*, pod sztandarem którego skupili się w szyscy ci, którzy głęboko zrozumieli i przejęli się jego ideą i którzy dla niej pracują; jedni jako członkow ie zakonnicy w zakładach w charakterze nauczycieli, w ychowaw ców i m ajstrów ,— inni zaś, żyjąc na św iecie, jako członkowie wspierający, pomagają zakładom moralnie i materjalnie, jak kogo stać i jak kto móże.

Na członka Towarzystwa wpisać się może każdy, posyłając swój do­

kładny adres i ofiarę, na jaką go stać.

Od chwili przyjęcia, każdy członek otrzymuje bezpłatnie nasz m iesię­

cznik „Powściągliwość i Praca*, zdś po kilku miesiącach, dyplom członkowski.

O bow iązki C złonków w s p ie ra ją c y c h :

Obowiązkiem członków wspierających naszego Towarzystwa jest prze- dew szystkiem przykładne życie w edług zasad katolickich, oraz:

a) moralne i materjalne wspieranie zakładów naszych w edle sił i możności przez ofiary własne i zbieranie składek na cele Towarzystwa;

b) zjednywanie now ych członków wspierających;

c) zachęcanie pobożnej i przykładnej młodzieży do poświęcenia się życiu zakonnemu w naszem Towarzystwie w charakterze kapłanów lub braci, d) rozpowszechnianie w swojej okolicy w ydawnictw (książek) i miesięcznika

.P ow ściągliw ość i Praca*, organu Towarzystwa, zawierających artykuły do religijnych i narodowych potrzeb naszego społeczeństwa, aby rozpalić w niem gorącą wiarę ojców naszych i szlachetną miłość ojczyzny, aby uśw ięcić życie rodzinne i zachęcić do dobrego i przykładnego wychowania dzieci.

e) zjednywanie członków majętnych, którzyby, mając ku temu możność i w a­

runki wspierali nasze Zgromadzenie: 1) przez fundowanie internatów, szkół i t. d. dla sierót i opuszczonej m łodzieży, przez zaopatrywanie zakładów naszych w aparaty religijne, utenzylja szkolne, książki do nauki i bibljo- teki, bieliznę, odzież, obuwie (nawet używane), przyrządy do gier i zabaw dziecinnych i t. d.

Społeczeństw o nasze coraz żywiej interesuje się sprawą^wychowania najuboższych i uznaje jej doniosłość, ale jeszcze nie w tym stopniu, jak ona tego wymaga.

Polska ma do wychowania setki ty sięcy sierót, które nie mając opieki giną w haniebny sposób w nurtach w szelkiego zła i zgnilizny moralnej. Czyż nie lepiej byłoby, gdyby w szystkie te dzieci w ychow ały się na chwałę Boga i pożytek Ojczyzny i zamiast przeklinać, błogosław iły swój naród, boć przecież i te w ydziedziczone istoty są dziećmi jednej i tej samej Matki-Ojczyzny i mają prawo domagać się od sw oich rodaków pomocy i miłosierdzia. Na to jednak trzeba ogromnych funduszów i ludzi pełnych zaparcia się i poświęcenia.

Za jedno i drugie Pan Jezus sow icie zapłaci ,b o coście jednemu z tych naj­

mniejszych' uczynili, mnieście uczynili*.

Wszelką korespondencję w sprawach Towarzystwa upraszamy kierować pod adresem :

Towarzystwo Świętego Michała Archanioła

w M iejscu Piastowem (Małopolska).

Powiązane dokumenty