• Nie Znaleziono Wyników

okolicy B ystrzycy, w ziem i W ile ń sk ie j, w roku 1920 o d b y ł się w ielki bój, w k tórym o k ry ł się ch w ałą p u łk strzelców k o w ień sk ich . B ystrzyca p rz e c h o d z iła n ieraz z rą k do rąk i śm ierć h o jn ą rę k ą g a s iła m łode życia.

N a b rz e g a c h W ilji, w p o b liżu B ystrzycy m ożna n a p o t­

kać cały sz e re g m o g ił p o le g ły c h . M ieszkańcy w sk azu ją te z a p a d n ię te już kopce, p o ro słe chw astam i, a często n aw et zao ran e i zasian e żytem i obojętnym głosem m ó w ią :

— Tu, p an o czk u , zak o p an o 33 p o lsk ic h żołnierzy, p rzez b olszew ików posiekanych... T am leży je d en .... T u siedm iu.... T am w ielu, a ile nie wiem y, a tam jeszcze, p an o czk u , d w ó ch . Ś m iali to b y li ch ło p cy ! P o d d a ć się nie chcieli.... Tu te ra z le ż ą so b ie cichuśko....

T rudno je d n a k znaleźć m o g iłę ty ch „d w ó ch śm iałych chłopców '*. G o ­ spodarz bow iem , Ju sty n W ju k , nie u szan o w ał jej, z a o ra ł i żytem zasiał.

Były tam c o p ra w d a ja k ie ś znaki n ie g d y ś — krzyż, czy kołki n a ro g ach kopca, lecz ktog zniszczył i te ślad y o p iek i i szacunku ludzi....

A tym czasem le ż ą tam na ro li W ju k a k o ści b o h ateró w , chluby n aro d u .

D ru g i z aś b y ł to m ały, b a rd z o k rę p y o c z arn y c h o c z a c h żołnierz.

B olszew icy z a s ie d li p rz y sto le i starszy , n o sz ący cz e rw o n ą opaskę n a ra m ien iu , zw ró cił się d o m ło d e g o je ń c a .

— K to je s te ś ? — z a p y ta ł go.

— O f ic e r z p u łk u strz e lc ó w k o w ie ń sk ic h — o d p a r ł sła b y m g ło sem , led­

wo trz y m a ją c się n a n o g a c h .

— N azw isk o i im ię ? — in d a g o w a n o d a le j.

— N ie m am n a zw isk a, je ste m P o la k ie m i d o ść te g o ....

— B ęd ziesz g a d a ł! ? — w rz a sn ą ł sie d z ą c y n a jb liż e j b o lsz e w ik i z całej siły u d e rz y ł k o lb ą c ię ż k ie g o re w o lw e ru w p ie rś je ń c a , aż się ech o rozległo.

O fic e r z tru d e m u trz y m a ł się n a n o g a c h i ty lk o k re w częściej zaczęła z cichym szum em k a p a ć n a d e sk i p o d ło g i.

— D la c z e g o nie ch cesz m ó w ić ? — z a p y ta ł sta rsz y M oskal.

— W ie m , że z a m o rd u je c ie m nie a w ięc nie chcę, a b y o tern dow iedział się m ój o jciec, k tó ry te ż w alczy p rz e c iw k o w am w w o jsk u p o lsk iem . Będzie tę s k n ił i m a rtw ił się, a d la ż o łn ie rz a to b ie d a ! N ie c h b ę d z ie w e só ł i pełen n a d z ie i, iż p rę d k o się sp o tk a m y i n ie c h b ije w as b e z tro sk i, ja k ja biłeml

— W śc ie k ły p ie s z cie b ie , żm ija! — za w o ła ł je d e n z bolszew ików .

— Z g in iesz ja k p ie s!

— N ie! z g in ę ja k uczciw y żo łn ierz, b o w as się nie b o ję — c o raz słab­

szym g ło se m o d p a rł jen iec.

N a ra z żyw o p o ru sz y ł się d ru g i je n ie c . Z ę b y i oczy m u b ły sn ę ły , jak w ilkow i, s p o jrz a ł h a rd o n a b o lsz ew ik ó w i za m ru c z ał p o b ia ło ru s k u :

— Szczob w y m nie ru k i o d w iązali, ja b y w am jeszcze p o k a z a ł, sobacze syny!

I z a k lą ł straszliw ie.

— M ilcz z d r a j c o ! — z ak rzy k n ęli b o lszew icy .

— J a k b y m b y ł z d ra jc ą , n ie sta łb y m tu p rz e d w am i, w ie p rz e m oskiew ­ skie! — rz u cił żo łn ierz.

— N i e ! z d ra jc ą je ste ś, b o L itw in czy B iało ru sin , c h ło p i przeciw ko so w ieto m w alcz y łeś, z d ra jc o !

— M y w szyscy z L itw y i B iałej R u si z P o ls k ą trzy m ali o d wieków, n ie z w am i - k a c a p a m i — o d p o w ie d z ia ł żo łn ierz i z am aszy ście sp lu n ą ł.

P o chw ili d o d a ł p o w a ż n ie :

— J e s t n a s p ię c iu b r a c i w w ojsku, n ie ja , to ta m c i n a rz n ą w a s jeszcze, ja k b a ra n ó w !

— J a k się n a z y w a s z ? — s p y ta ł g o sta rsz y z b o lszew ik ó w . Ż o łn ie rz ty lk o z a k lą ł i z a c z ął p a trz e ć w okno ch ału p y . Z w ra c a jąc się d o o fic e ra , b o lsz e w ik z a p y ta ł:

—r P e w n o sz p ie g ie m b y łe ś, b o z ła p a liśm y c ie b ie w k rz a k a c h ?

— N ie m o g łem iść, b o d o sta łe m k u lę w p le c y p o d ło p a tk ę . W idzicie

— k r e w ? — o d p o w ie d z ia ł i s p o jrz a ł n a p o d ło g ę , g d z ie z e b ra ła s ię ^ k a łu ż a ciem nej krw i.

— A ty ? — sp y tan o żołnierza.

T en sp o jrz a ł ty lk o n a w ro g ó w i o d w ró c ił się z p o g a rd ą .

— T en ranny, — rz e k ł je d e n z bolszew ików , — w idziałem , g d y sz e d ł za koniem, że k rew mu c h lu sta ła z b u ta ...

— P ies! n ie żału je sw ojej i naszej krw i, w alcząc za p an ó w , tyranów !

— zaw ołał k tó ry ś z M oskali.

— J a sam so b ie g o sp o d a rz i p a n a n a ty ran ó w m am p ię ść i k a ra b in ,

— rzucił żołnierz, nie p a trz ą c n a sied ząc y ch p rz y stole.

— P o d d a jc ie się i p ro śc ie o ła sk ę , to w as o dstaw im y do sz ta b u — rzekł starszy.

O fic e r p o trz ą sn ą ł g ło w ą i z a w o ła ł:

— J a w alczę za sw o ją O jczy zn ę, mój o jciec w alczy w p o lsk ic h sz e re­

gach. H a ń b a p o d d a w a ć się! D o niew o li z w łasnej w oli nie p ó jd ę....

— A t y ? — p y tan o żołnierza.

B iałorusin czy L itw in, k tó ry „trzy m ał" z P o lsk ą , nie raczy ł n aw et o d p o ­ wiedzieć.

— O d p o w ie sz , czy n ie ? — rzu cił się do n ieg o M oskal i z rozm achem uderzył go w tw arz.

— R ozw iąż mi ręce, a ja ci o dpow iem , so b a k o ! — w rzasn ął żołnierz.

B olszew icy zaczęli się n a ra d z a ć. T rw ało to n ie d łu g o . P o chw ili w stali i podchodząc do jeńców , ozn ajm ili:

— No, ch o d źcież już! C zas n a w as!

O fic e r zaw ró cił się i sk ie ro w a ł się ku drzw iom . Ż ołnierz sz e d ł za nim .

O b a j zo staw iali za s o b ą krw aw y ślad.

— P rzy g o tu j się n a śm ie rć ! — rz e k ł starszy do o ficera. — Ś c ią g a j bluzę, na tam tym św iecie i b e z niej ciep ło ci b ęd z ie!

Byli już n a po d w ó rzu . O fic e r z d ją ł bluzę, w y jął z k ieszen i k siążeczk ę i z pośpiechem za czął coś w niej p isać.

— C o ro b is z ? — sp y tan o go.

— P iszę a d re s k o leg i. M oże tra fi to do n ieg o , p o zn a pism o, w ięc będzie w iedział, że zg in ąłem — o d p o w ied z iał.

Słabo mu b y ło , b o k rew u ch o d z iła z n ieg o . P rzy k ląk ł, a b y oprzeć książeczkę n a k o lan ie.

R ozległy się trzy w ystrzały. J e d e n z n ich ze rw a ł jeńcow i w ierzch głowy. O fic e r p o d n ió sł się jeszcze, w y p ro sto w ał się, p o s tą p ił cztery k ro k i i runął n a ziem ię.

Bolszew icy zac zęli rą b a ć go szablam i, aż z z am o rd o w a n eg o p o z o sta ła tylko jak aś k rw aw a, b e z k sz ta łtn a m asa.

Jed en z b o lszew ik ó w p o rw a ł k siążeczk ę za b ite g o i ze w ściek ło ścią zaczął ciąć ją sz a b lą n a k aw ałk i.

D ru g i je n ie c s ta ł i p a trz a ł.

99

P rz y b la d ł tro c h ę , a le w o czach m iał ty le n ie u b ła g a n e j n ie n a w iśc i i po­

g a r d y , że te n w zro k je g o u c zu li b o lsz e w ic y i o d ra z u zw ró cili się d o niego.

— Je sz c z e ży jesz ? — k rz y k n ę li m im ow oli.

— Ż yję — o d m ru k n ą ł — ale i m artw y w ilk o ła k ie m b ę d ę przychodzi!

do w as, so b a c z e d u sze , k a c a p y w śc ie k łe !....

W y s trz a ł sk ie ro w a n y w p ie rś, p rz e rw a ł je g o sło w a. P a d ł nawznak i d łu g o le ż a ł z o tw a rte m i oczam i, w k tó ry c h , zd a w a ło się, skam ieniała n ie n a w iść i p o g a rd a .

P r o f . d r . A n to n i O ssendow ski.

Powiązane dokumenty