• Nie Znaleziono Wyników

PODRÓŻ BACKPACKERSKA JAKO CZAS ŚWIĘTY. BACKPACKING JAKO STRATEGIA ADAPTACYJNA

Przy rozważaniu turystyki w kontekście doświadczenia religijnego, często porównuje się ją do pielgrzymki, wskazując na to, że pielgrzymka, podobnie jak turystyka, jest „świadectwem podzielania przez pielgrzymujących bądź turystów wspólnoty ideałów, dążeń, wartości, w czym uczestniczą jednak ludzie przychodzący z wielu stron”44. Porównywanie turystyki do pielgrzymki jest bardziej zasadne w przypadku omawiania tradycyjnej jej formy, w której można wskazać obiekt do którego się podróżuje – Mona Lisę, żydowskie dziedzictwo w Polsce albo Angkor Wat. Na podstawie celu pielgrzymki można wyróżnić tę opisywaną przez Barańskiego „wspólnotę ideałów”, staje się to jednak trudniejsze, jeśli podróż nie ma celu, obiektu podróży, jeśli jest autoteliczna.

Chciałabym w tym momencie zrobić założyć, że podróż backpackerska rzeczywiście jest autoteliczna w tym sensie, że nie jest bardzo istotne to, dokąd się jedzie, najważniejsze jest to, że wyrusza się z domu. Częściowo uzasadniłam to założenie w poprzednim rozdziale, rozwinę je również w rozdziale następnym. Czy zatem w o podróży backpackerskiej można mówić w kategoriach religijnych? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie, odwołując się do pojęcia autentyczności, określonej przez Deana McCannella jako główna motywacja do podróży, oraz teorii czasu świętego i świeckiego sformułowanej przez Mirceę Eliadego.

Dean McCannell wini unowocześnienie stosunków pracy, historii i natury oraz oderwanie ich od tradycyjnych korzeni o to, że czynności do tej pory zwykłe i naturalne, takie jak życie na wsi lub życie w tradycyjnej rodzinie stały się fetyszami. Jak sam pisze, wchodzi na most zbudowany przez Gofmanna i analizuje pojęcia prawdy i fałszu funkcjonujące w społeczeństwach ponowoczesnych: „Zgodnie z teorią Goffmana, widoczna i przyjmowana bezrefleksyjnie

44 Barański Janusz (2011), Turystyka – świecki rite de passage, w Turystyka jako rytuał, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Zarządzania "Edukacja", Wrocław

rzeczywistość ludzkich zachowań nie jest czymś bezproblemowym. Zależy bowiem od układów strukturalych, takich jak ów podział na strefę sceny i strefę kulis. Strefa kulis, zasłonięta przed publicznością i obcymi, pozwala ukryć rekwizyty i działania, które mogłyby skompromitować przedstawienie widziane od strony sceny. Innymi słowy, utrzymanie trwałego sensu rzeczywistości społecznej wymaga pewnej mistyfikacji”45. McCannell zauważa, że w parze z rozbiciem prawdziwego życia idzie zainteresowanie prawdziwym życiem innych. Stąd już prosta droga do tak charakterystycznego dla turystyki, szczególnie dla backpackingu, pościgu za autentycznością. Jak sam pisze: „Ludziom nowoczesnym zdaje się, że autentyczność i realność leżą gdzie indziej: w innych epokach historycznych, czy w innych kulturach, w życiu prostszym i czystszym niż ich własne. Innymi słowy uwaga jaką człowiek nowoczesny poświęca »naturalności«, jego tęsknota za autentycznością, i jej uparte poszukiwanie nie są przejawem dekadencji i niegroźnym dodatkiem do pamiątek po zniszczonych kulturach i minionych epokach. Stanowią one składnik zdobywczego ducha nowoczesności i podstawę świadomości, która jednoczy.”

Autentyczność poszukiwana przez turystów bezpośrednio wiąże się z ze zorientowaniem na wartości duchowe, w opozycji do „nieautentycznego” świata codziennej egzystencji, w którym liczą się wartości materialne i merkantylny stosunek do życia. Turyści tworzą zatem pewien konstrukt, rzeczywistość podróżowania, zupełnie odrębną od rzeczywistości codziennego życia.

Taki konstrukt zakłada istnienie rzeczywistości, którą określa zorientowanie na wartości takie, jak silne więzi międzyludzkie, gościnność lub bezinteresowność. Grzegorz tak opowiada o azjatyckim podejściu do życia: „Pierwsza rzecz taka, która rzuca się od razu to jest spokój, opanowanie, wszystko w swoim czasie i duża pokora Azjatów. Oni nie są tacy zabiegani jak my w Europie, nie mają takiego parcia karierowego, na kasę, nie wiem jak to nazwać, są dużo bardziej do tego zdystansowani.”. Głównymi bohaterami tej rzeczywistości, mogącymi odgrywać oczekiwane przez turystów role, są oczywiście mieszkańcy odwiedzanych miejsc. Rzecz jasna, Grzegorz w swojej relacji jest selektywny, kategoria „Azjaci” jest pojemna, ale nie aż tak, żeby znalazło się w niej miejsce na reprezentację azjatyckich tygrysów, której nie można podejrzewać o brak „parcia karierowego” i zabiegania.Spokój, o którym mówi Grzegorz, to część orientalistycznego dyskursu, w którym orientalczycy są reprezentantami „życia prostszego i czystszego” niż życie Europejczyka.

W większości opowieści z podróży, mieszkańcy backpackerskich destynacji opisani są jako „biedni, ale szczęśliwi”. Turyści nie widzą, bo nie chcą widzieć problemów krajów rozwijających się, często powodowanych przez samą turystykę. Paweł, który razem z przyjaciółmi jeździł po Bliskim Wschodzie i Gruzji wyraźnie oddziela dwie postawy lokalnej społeczności:

45 McCannell, Dean (2011) Turysta. Nowa teoria klasy próżniaczej, wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa

„- (Marokańczycy) są bardzo nachalni. Ja to tak oceniam, że jak Marokańczyk widzi turystę z Europy to widzi worek pieniędzy i właściwie widzi że to są już jego pieniądze, więc jak ich nie dostaje to może być bardzo niemiły. Chociaż nie wszyscy, naprawdę, zdarzali się bardzo mili Marokańczycy, aczkolwiek złe, nieprzyjemne kwestie to przysłaniały i ogólnie takie obraz niemiły pozostał.

- Czyli wychodzi na to, że tam, gdzie jest mniej turystów to ludzie są mniej na pieniądzach skupieni?

- Chyba tak. To samo w Gruzji, przecież ci ludzie właściwie to uwielbiają Polaków, zabiegają na każdym kroku, było bardzo przyjemnie, nie było problemu, żeby chodząc tam po jakichś wioskach rodzina zaprosiła nas pod swój dach, poczęstowała chlebem, serem, mlekiem.”.

Spytany o to, co najlepiej zapamiętał z podróży przytacza długą historię, która kończy się w ten sposób:

„Jedziemy, rozmawiamy, on się pyta dokąd jedziemy, no to mówimy mu że do tego świętego miejsca. On mówi że a, ja tam będę leciał samolotem za dwa dni, to musimy się spotkać.

A my że no super, nie ma problemu. No to on, że super, musimy się zdzwonić. My na to, że nasze telefony tu nie działają. A, to masz mój. A my: no a jak się nie spotkamy? Na pewno się spotkamy to mi oddacie. No i kolejna taka sytuacja, że ktoś nam daje telefon tylko po to, żeby się spotkać, pogadać. Coś niesamowitego.”

Zarówno w wywiadach, jak i w ankietach często pojawiało się wartościowanie postaw lokalnej społeczności, pozostające w duchu wypowiedzi Pawła. Ci niezepsuci nowoczesnym życiem, pieniędzmi i masową turystyką, gościnni Gruzini, Kubańczycy z prowincji czy Afrykańczycy, dla których ważny był kontakt z drugim człowiekiem, stawiani byli w opozycji do mieszkańców tych miejsc, które dotknęła już brudna ręka wolnego rynku – Marokańczyków lub Kubańczyków z Hawany. Takiego porównania dokonuje Karolina, dwudziestosiedmioletnia inżynierka, która regularnie odbywa krótkie podróże backpackerskie w różne rejony świata:

„Spotkałam się w tym kraju [w Gruzji – przyp. aut.], będąc tam w zeszłym roku z dość dużą życzliwością i raczej nie spotkałam się z tym, żeby ktoś nas chciał oszukać. Wręcz przeciwnie, takie gesty miłe jak zaproszenie kogoś do domu na herbatę na pewno się zdarzyły, nawet zostaliśmy zaproszeni w takiej wiosce wysoko w górach na darmowy nocleg, traktowali nas tam naprawdę jak półbogów, jak byśmy byli rodziną z drugiego końca świata. (...) To taki dla mnie wyjątkowy kraj.

Natomiast Kuba to zupełnie coś innego, gdyż tam większość mieszkańców jest nastawiona jest na tą turystykę, że to jest chęć zarobienia pieniędzy, przynajmniej w moim odczuciu.”. Karolina oczekuje od aktorów rzeczywistości podróżowania cech altruistycznych i jest rozczarowana, kiedy ich nie doświadcza, jak sama później stwierdza, czuje niesmak: „Nie ma tak ze strony

Kubańczyków chęci poznania innych ludzi, aczkolwiek no rzeczywiście zdarzało nam się z kimś porozmawiać, tam dużo się zdarzało znaleźć ludzi, którzy byli na przykład w wojsku, dużo starszych ludzi, którzy byli na przykład w Czechach, to dało się porozmawiać z nimi, natomiast ogólnie nie ma w społeczeństwie chęci poznania innych ludzi, to wszystko się opiera na tym, że jak się widzi białego człowieka z Europy to zazwyczaj są to pieniądze, w dodatku łatwe pieniądze” . Swoją opinię podsumowuje: „Jeśli chodzi o Gruzję i Kubę to są jak dla mnie dwa różne modele rozwoju turystyki. Tak bym to nazwała.”

W przypadku backpackingu autentyczność zostaje zatem zatrudniona na potrzeby konstruktu, którym jest rzeczywistość podróżowania. Rzeczywistość podróżowania jest przeciwieństwem codziennej rzeczywistości, zwłaszcza w kontekście postrzegania czasu. Czas podróży to czas w zawieszeniu, czas wyłączony, czas święty w ujęciu bliskim ujęcia Mircei Eliadego. Sam Eliade pisze: „Człowiek religijny żyje więc w dwu rodzajach czasu, z których ważniejszy, czas święty, występuje pod paradoksalnym aspektem czasu okrężnego, odwracalnego i dającego się odzyskiwać w jako rodzaj wiecznej mitycznej teraźniejszości, w którą włącza się okresowo za pośrednictwem obrzędów”46. Dla człowieka niereligijnego Eliade rezerwuje czas odświętny – czas odpoczynku, nie mający jednak wiele wspólnego z czasem świętym, tymczasem backpacking, turystyka opatrzona znaczeniem, ma wszelkie znamiona właśnie czasu świętego. W kontekście poszukiwania autentyzmu, obecnego w, jak pisał McCannell, dawnych epokach i odległych kulturach, jest ona niczym innym jak uobecnionym praczasem mitycznym.

Autentyczność, którą opisuje McCannell, można znaleźć in illo tempore, który opisywał Eliade.

Backpacker nie jest wyznawcą religii, w każdym razie nie musi nim być. Jest on natomiast wyznawcą szczególnego systemu wartości, ceniącego autentyczność i wszystkie jej pochodne, takie jak gościnność, prawdziwe doświadczenia, poznanie siebie, zaufanie. Dzięki podróży backpackerskiej ten system wartości jest ciągle na nowo potwierdzany. Mimo, że codzienna, domowa rzeczywistość otaczająca backpackera może wydawać się sztuczna, nieautentyczna, bezlitosna, nastawiona na przetrwanie, zysk i konkurencję, uczestnictwo w podróży odnawia wiarę w to, że rzeczywistość oparta na autentyzmie rzeczywiście istnieje. Aleksandra, którą spytałam o wrażenia z jej pierwszej podróży odpowiedziała: „Kończyłam pierwszą klasę liceum, miałam pstro w głowie i znalazłam się w sytuacji kiedy to ja decyduję gdzie jadę, na moich plecach jest cały mój dom, tam jest mój namiot, tam jest mój śpiwór tam jest jedzenie i mogę z tym zrobić wszystko, mogę być za dwie godziny zupełnie gdzie indziej niż planowałam być, a i tak sobie poradzę.

Spotykam ludzi, którym ja muszę zaufać i oni mi muszą zaufać i oni zwykle się o nas bardzo

46 Eliade, Mircea (1974) Czas święty i mity w: Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, s. 86-113

troszczyli, to było bardzo piękne. Nie spotkałam prawie żadnego kierowcy, który chciałby nam zrobić krzywdę tylko doświadczyłam takiego dobra i uczciwości ludzkiej i tak, to było takie poczucie, że w tym wszystkim, będąc tam, gdzie nawet nie planowałam być jakby dojeżdżając coraz dalej z taką łatwością, miałam poczucie, że w zasadzie mogę być teraz w każdym miejscu na świecie.”. Aleksandra ceni więc w podróży poczucie wolności i samostanowienia, ale przede wszystkim to, że altruistyczny świat, w który chce wierzyć że istnieje, istnieje naprawdę, opowieści o gościnności i dobroci lokalnej ludności zostają potwierdzone, a lęk przed niebezpieczeństwami - pokonany.

Podział na dwa rodzaje czasu, w którym żyją backpackerzy jest bardzo wyraźny. Ci, z którymi rozmawiałam, bardzo jasno rozróżniali czas podróżowania i czas codzienności. Magdalena, jako jedyna z moich rozmówców wybrała nomadyczny tryb życia, zakładający podróżowanie z miejsca na miejsce i zarabianie na życie w różnych krajach, a zatem de facto, połączenie czasu podróżowania i czasu świeckiego. Dla podróżujących znajomych i bliskich Magdaleny, podział na dwa rodzaje spędzania czasu – w podróży i codziennej rzeczywistości był tak oczywisty, że jej był dla nich konceptem trudnym do zaakceptowania: „Od dobrych paru lat słyszę pytania i to jest przerażające, bo też słyszę od moich rodziców, to znaczy słyszałam, teraz nie, od moich rodziców, czy pokolenia moich rodziców, szczególnie wychowanych na takich warunkach, jakie mieliśmy tutaj w Polsce. Oni mnie pytają kiedy ja znajdę normalną pracę, kiedy ja w końcu zacznę normalne życie. Bawi mnie to, ale okej, jestem w stanie zrozumieć, z którego miejsca to się u nich wywodzi.

Ale kiedy słyszę moich dwudziestotrzy-, dwudziestoczteroletnich znajomych, którzy mnie pytają [tutaj Magdalena odgrywa typowy dialog między nią a osobami z jej otoczenia] »Ej, ale kiedy ty znajdziesz normalną pracę?« »Ale po co?« »No jak to po co, żeby zarobić« »Ale ja mam pieniądze, starcza mi«, »No tak, ale ty emerytury nie będziesz miała«. No to ja tak na nich patrzę, Boże, dziecko, czy masz zamiar przeżyć następne czterdzieści pięć myśląc o czymś, co może kiedyś przyjdzie?”

W ujęciu Eliadego czas święty jest reaktualizacją mitu, w przypadku backpackingu tym mitem nie jest opowieść, ale podświadoma wiara i nadzieja w to, że istnieją gdzieś na świecie miejsca i ludzie, kierujący się altruistycznym systemem wartości. Ponadto, czas święty ma człowieka odnawiać, oddawać na łono czasu świeckiego oczyszczonego, odrodzonego, zaczynającego nowe istnienie. Takiego samego jak tuż przed świętem, ale z jakimś pierwiastkiem świętości, który zdąży się ulotnić i zostanie zastąpiony powszedniością do czasu następnego święta.

Backpackerzy zauważają czasową zmianę po powrocie z podróży, starają się przenieść część niezwykłej rzeczywistości podróży na grunt codzienności. Grzegorz, po powrocie z Azji postanowił zmienić tempo życia w Polsce: „Wróciliśmy z tej Azji, zaczęliśmy wolniej jeździć samochodem,

przepuszczać ludzi jadąc samochodem. Coś zupełnie nienaturalnego dla warszawskiego kierowcy.

Dla warszawskiego kierowcy to jest ujma na honorze kogoś przepuścić albo nie jechać 20 kilometrów powyżej dozwolonej prędkości. A tutaj się okazało, że żyjąc dużo bardziej na chill oucie można być dużo bardziej zadowolonym z życia. Też okazało się, że potrzebujemy dużo mniej niż nam się wydawało i to też od Azjatów... Chyba szczególnie w Indiach od tych biedaków się tego nauczyliśmy. My tu biegamy, wariujemy, szalejemy, każdy chce coś mieć nowego, coś fajnego, zrobić karierę, kupić mieszkanie, zasadzić drzewo, spłodzić gromadkę dzieci. A tu tak na spokojnie, wszystko w swoim czasie. Trochę generalizując, generalizowanie nigdy nie obejmuje wszystkich, ale generalizując, oni bardziej stawiali na wartości, niż na jakieś tam spełnianie swoich zachcianek i potrzeb no i przede wszystkim żyją wolniej, żyją spokojniej, są szczęśliwsi. Nie przypominam sobie, żebym spotkał Azjatę, który by się użalał nad swoim losem. Są bardzo pokorni.”. Przypomnę wypowiedź Michaliny, którą cytowałam w jednym z poprzednich rozdziałów: „Wszyscy w samolocie, kiedy lecą na wyprawę, to wierzą, że to ich jakoś zmieni, że będą lepszymi ludźmi po tym wyjeździe i myślę, że to jest naiwne bardzo. Że wraca się rzeczywiście, szybko się chyba wraca do tej rzeczywistości.”. Powrót do rzeczywistości codziennego życia jest tak trudny, że część osób spytanych o to, co najmniej podoba im się w podróżowaniu wymieniła moment powrotu, porównując go nawet do „ciężkiego kaca”.

Tak samo jak podróż postrzegana jest nieświadomie w kategoriach święta, manifestacji, tak również i backpacker jako koncept wartościowany jest pozytywnie. Idealny świat podróży ma być światem niekomercyjnym, bezinteresownym i nastawionym na wartości i doświadczenie, na tu i teraz, a nie na gromadzenie dóbr i martwienie się o przyszłość, jak to ma miejsce w rzeczywistości codziennego życia. Wyznawcą takich właśnie wartości ma być idealny backpacker. Co więcej, jako idealny konstrukt, backpacker ma odznaczać się zestawem cech, podkreślających nie tylko jego altruistyczne podejście do podróży, ale również przymioty charakteru takie jak odwaga, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach i ciekawość świata. Chciałabym przyjrzeć się tutaj postaciom, które przemierzają rzeczywistość podróży. Kim zatem chcą być backpackerzy?

Jakie wzorce osobowe są im bliskie i jakie konkretnie wartości mają wyznawać?

Z tego punktu istotnym faktem jest to, że jako odpowiedź na pytanie o inspiracje do podróży, respondenci wielokrotnie wskazywali oparty na faktach film „Into the Wild” („Wszystko za życie”). Respondenci wskazywali ten właśnie film znacznie częściej niż jakikolwiek inny film fabularny. Opowiada on historię Christophera McCandlessa, absolwenta Uniwersytetu Emory, który wkrótce po skończeniu studiów, w 1990 r., przekazał wszystkie swoje oszczędności organizacjom charytatywnym i wyruszył w drogę, tym samym uciekając od oczekiwań, które miały wobec niego jego rodzina i środowisko. Z relacji bliskich i z pamiętników McCandlessa wynika, że duży wpływ

miała na niego lektura takich autorów jak Thoreaux i London. Po dwóch latach wędrówki po Ameryce Północnej McCandless, który zdecydował się przybrać imię Alexandra Supertrampa, dotarł na Alaskę, do Parku Narodowego Denali, gdzie zdecydował się zatrzymać. W swoim dzienniku napisał: „Dwa lata wędruję po świecie. Żadnego telefonu, żadnego basenu, żadnych domowych zwierzaków, żadnych papierosów. Totalna wolność. Esteta, podróżnik którego domem jest droga. Uciekł z Atlanty. Nie będziesz powracał, pamiętaj sobie, najlepiej jest na zachodzie.

Teraz, po dwóch latach wędrówki, nadchodzi najważniejsza i największa przygoda. Ostateczny bój, aby zabić fałszywe istnienie wewnętrzne i zwycięsko zakończyć rewolucję duchową. Dziesięć dni i nocy w pociągach towarowych i autostopem przywiodło go na wielką, białą północ. Nie będzie już zatruwany przez cywilizację, od której ucieka; wchodzi samotnie w krainę, by zagubić się w dziczy.

Alexander Supertramp, maj 1992”.

McCandless odpowiada więc konstruktowi idealnego backpackera – gardzącego konsumpcją poszukiwacza głębszych wartości. Podobnie jak bohater filmu, wielu respondentów, przynajmniej deklaratywnie, reprezentuje sympatie antykonsumpcyjne, powszechne wśród backpackerów jest przekonanie o wyższości gromadzenia doświadczeń nad gromadzeniem dóbr materialnych. Wraca tutaj kwestia CouchSurfingu, kultury daru pozostającej w kontrze do gospodarki rynkowej, nastawionej na wymianę towarowo-pieniężną. Jedna z respondentek opowiada o tym, jak gospodaruje swoimi funduszami:

„- No fakt, ta Sri Lanka, ten ostatni mój wyjazd to miałam do wyboru: kupić bilet albo iPada albo bilet. No nie wiem, to jest dla mnie chyba najważniejsza rzecz, poczucie wolności jak się gdzieś jedzie, odkrywanie nowych miejsc. Mając do wyboru kupowanie nowych rzeczy to pierwsze co kupię to będzie bilet lotniczy.

- A dlaczego tak się dzieje?

- Jestem strasznie ciekawa świata. Może to też polega na tym, że w takich podróżach odrywam się zupełnie od takiej szarej rzeczywistości codziennej i mogę sobie sama kreować to co zobaczę, wszystko ode mnie zależy tak naprawdę. To jest jakieś takie poczucie wolności chyba”.

(Anna, 27 lat). Ciekawość świata była wymieniana w ankiecie bardzo często jako cecha prawdziwego backpackera, zwłaszcza w opozycji do braku ciekawości wśród turystów masowych.

Turystyka masowa to nie jest, zdaniem backpackerów, prawdziwe podróżowanie. Jak twierdzi Grzegorz: „Myślę, że pojechanie do Egiptu, do hotelu iluśtam gwiazdkowego, w którym ci mówią, że lepiej, żebyś nie wychodziła, bo poza hotelem jest niebezpiecznie, tak naprawdę nie ma nic wspólnego z pobytem w Egipcie, ty tego Egiptu nie poznałaś. Byłaś po prostu na wycieczce w hotelu a nie w Egipcie. To jest taki lizak w papierku bo niby podróżujesz ale tak naprawdę to wszystko jest sztuczne, plastikowe, nie ma wartości poznawczej, rozwijającej, bo tak naprawdę nie

ma nic z tego, co mi kojarzy się z podróżami. To jest po prostu wyjazd wypoczynkowy, gdzie żyjesz sobie w jakimś tam turystycznym getcie.” (Grzegorz, 27 lat)

Z kolei Ewa, która po studiach postanowiła na stałe przenieść się do Tajlandii i tam zarabiać na życie nauczaniem angielskiego, uważa, że takie podejście to cecha ogółu backpackerów:

„Najczęściej są bezpretensjonalni, nie zawsze, ale najczęściej. Nie wywyższają się jakoś straszliwie. Bardziej chodzi im o to, żeby doświadczyć czegoś niż potem o tym opowiedzieć. Robią coś dla siebie, coś, co ich interesuje, a nie na pokaz. Ja na przykład... jakby zarabianie pieniędzy nigdy nie było dla mnie jakimś specjalnym... No, oczywiście, że trzeba, nie mówię, że w ogóle nie zarabiajmy, wiadomo, że z czegoś się trzeba utrzymać, ale zawsze tak do tego podchodzę instrumentalnie, że zarabiam po to, żeby mieć pieniądze na podróżowanie czy życie a nie po to,

„Najczęściej są bezpretensjonalni, nie zawsze, ale najczęściej. Nie wywyższają się jakoś straszliwie. Bardziej chodzi im o to, żeby doświadczyć czegoś niż potem o tym opowiedzieć. Robią coś dla siebie, coś, co ich interesuje, a nie na pokaz. Ja na przykład... jakby zarabianie pieniędzy nigdy nie było dla mnie jakimś specjalnym... No, oczywiście, że trzeba, nie mówię, że w ogóle nie zarabiajmy, wiadomo, że z czegoś się trzeba utrzymać, ale zawsze tak do tego podchodzę instrumentalnie, że zarabiam po to, żeby mieć pieniądze na podróżowanie czy życie a nie po to,