• Nie Znaleziono Wyników

Klasztor oo. Franciszkanów w Opolu

stolicę. Pozyskane materiały z gmachu Rejencji wędro-wały więc na budowę klasztoru, jeszcze dziś możemy oglądać podwórzec od strony ulicy Minorytów wyło-żony nieregularnymi płytami kamiennymi i marmu-rowymi pochodzącymi z rozbiórki gmachu Rejencji.

Te pionierskie wydarzenia wczesnych lat powojen-nych opisuje bardzo starannie kronikarz zakonny i pa-sjonat historyk ojciec doktor Edward Frankiewicz.

Później, w roku 1977, zebrał je i opracował – w posta-ci Kroniki kośposta-cioła i klasztoru franposta-ciszkańskiego – oj-ciec Maurycy Kozłowski. Ojoj-ciec Frankiewicz zapisy-wał skrzętnie wszystko, co dotyczyło opolskich braci zakonnych, ale też co ważniejsze zdarzenia w ogóle. I tak zapisał w 1952 roku, że zorganizowaną z wielkim trudem zieloną farbę skonsumowała bez reszty ich ży-wicielka koza (niedomkniętą puszkę farby pozostawili nieopatrznie na dziedzińcu robotnicy, klasztorna koza dobrała się w nocy do farby i… cała w zieleni naza-jutrz zdechła).

bardzo ważne wydarzenie, że Józef Wissarionowicz Stalin zmarł, a w 1954 czwartego maja, że klerycy wybrali się na przechadzkę, by zobaczyć kolarzy z Wyścigu Pokoju. Zainteresowania bra-ci zakonnej nie ograniczały się więc, jak widać, do murów klasztornych.

Początki naszego klasztoru sięgają XIII wieku, wtedy to książęta wrocław-ski i opolwrocław-ski sprowadzają franciszkanów do Opola i fundują im klasztor i kościół w bliskim sąsiedztwie Rynku i piastow-skiego zamku.

Zabudowania drewniane, a później murowane z cegły, ulegają częstym po-żarom, ale też zniszczeniom i grabieżom wojennym, zawsze jednak były odbudo-wywane. Aż w 1810 roku powszechnie obowiązująca sekularyzacja usunie fran-ciszkanów w drodze konfiskaty majątku z ich włości – na długie lata, bo powró-cą dopiero w 1945 roku.

Przez całych 135 lat zabudowaniami poklasztornymi zawiaduje gmina ewan-gelicka, ale korzystają z nich różne opol-skie instytucje. Będą tu więc biura róż-nych urzędów, m.in. władz rejencji, magazyny i warsztaty, wśród nich kuź-nia kowala. Będą mieszkakuź-nia służbo-we proboszcza ewangelickiego i obsługi kościoła, szkoła ewangelicka pięciokla-sowa z mieszkaniami nauczycieli, a na-wet… sala modlitewna żydów. I wresz-cie, od 1907 roku, przez dwadzieścia lat tu mieściło się opolskie muzeum.

Architektonicznie klasztor nie przed-stawia tych wartości, jakie znamionują gotycki, ogromny XIV-wieczny kościół franciszkański z kaplicą św. Anny z 1309 roku. Wielo-krotnie palony i niszczony zachował jednak pierwotny układ przestrzenny parteru i piętra z XV wieku, zacho-wały się też fragmenty gotyckie krużganków okalają-cych wirydarz. Są w parterze gotyckie sklepienia że-browe, zdobione dodatkowo delikatnym barokowym ornamentem, są na zewnątrz jakby gotyckie przypory.

Jest w południowym skrzydle w przedsionku, dziś hal-lu wejściowym, późnogotyckie sklepienie kryształo-we, ośmioprzęsłowe z 1520 roku; sklepienie bezżebro-we o gęstej siatce tworzy niezwykły efekt plastyczny.

Zabytkowy przedsionek sąsiaduje z dużym zabyt-kowym refektarzem (sala jadalna zakonników). Tu, w tej sali, od XVII wieku odbywały się obrady sejmo-we księstw opolskiego i raciborskiego, tu w listopadzie 1655 roku król Jan Kazimierz zwołał konwokację se-natorów w walce ze Szwedami.

I wreszcie na zewnątrz, przy wejściu głównym od strony placu Wolności znajdujemy kamienny, bogaty

XVIII wieku; w zwieńczeniu kartusz z emblematem zakonu franciszkanów.

A obok wejścia, przed licem budynku – piękna, barokowa figura św. Jana Ne-pomucena na obszernym cokole, też da-towana na początek XVIII wieku. Figu-ra wędrowna, bo wcześniej stała przed hotelem Bristol (dawniej Monopol) u zbiegu ulic Sempołowskiej i Ozimskiej, a jeszcze wcześniej, od XVIII wieku, przy ulicy Krakowskiej, w miejscu dzi-siejszego pomnika Bojowników o Pol-skość Śląska Opolskiego. Dzisiaj, przed głównym wejściem, wszystkich przyby-wających do klasztoru wita Nepomuk, jak kiedyś przed bramą Krakowską wi-tał podróżnych przybywających do mia-sta traktem bytomskim.

Odbudowując w 1945 roku z ruin opolski klasztor i obejmując w posia-danie olbrzymi gotycki kościół, wpisali się współcześni franciszkanie w wielo-wiekowe na tych ziemiach piastowskie dziedzictwo, wzbogacili i ugruntowali historyczną tu Polskę.

Andrzej■Hamada■

rys. autor

Rynek w Opolu sprzed kilkudziesięciu laty. Żakina-da – poprzedniczka Piastonaliów. Na zdjęciu ówcze-śni i… przyszli studenci opolskiej Wyższej Szkoły Pe-dagogicznej, poprzedniczki Uniwersytetu Opolskiego.

fot. Roman■Krajewski(b)■

My też

będziemy

studentkami

Do Opola Ewa Lubowiecka trafiła – co sama wielo-krotnie podkreślała – przez przypadek. Urodziła się w Krakowie, tam studiowała filologię polską, równocze-śnie pracując w Teatrze Rapsodycznym Tadeusza Ko-tlarczyka.

To dla Grotowskiego i jego teatru porzuciła Kraków.

Do dzisiaj nie wiem, czy zrobiłam dobrze. Nigdy te-go nie będę wiedziała – mówiła. We wczesnych latach sześćdziesiątych opuszczenie Krakowa wiązało się z wymeldowaniem i zamknięciem sobie drogi powrotu.

Zwłaszcza z takim pochodzeniem. Ewa Lubowiecka była nie tylko piękna, ale też – jak kiedyś mawiano – świetnie urodzona. Jej prababka była pierwowzorem Salomei Brynickiej, bohaterki Wiernej rzeki Żerom-skiego.

Opole w tamtym czasie to miasto, w którym z jednej strony podkreślano jego polskość, z drugiej czekano na powrót „swoich” zza niemieckiej granicy. Miasto czy-ste, zorganizowane, ale zamknięte dla przyjezdnych.

Poza tym – prowincja. Zderzenie z opolską rzeczy-wistością było brutalne: Byłam uparta i honorowa i wiedziałam, ze muszę sobie dać radę. Zamieszkałam w teatrze, bo teatr nie miał pieniędzy, by wynająć mi mieszkanie. Składałam kilka krzeseł, a kotary służyły

mi za pościel. Takie były moje początki w teatrze Gro-towskiego. Biedne, siermiężne, ale to właśnie mnie zafascynowało.

Praca z Grotowskim okazała się bardzo trudna. Był to ten ro-dzaj doświadczenia, który – tak są-dzę – przesądził o Jej losie. Były dwie Ewy – krakowska i ta opol-ska, ukształtowana przez Grotow-skiego. Praca nad spektaklem po-legała na ciągłym drążeniu w sobie i odnajdywaniu szczególnych ry- sów, odniesień do odtwarzanej po-staci. Grotowski był fascynujący, wywierał na nas ogromny wpływ.

Wszystkie kolejne pomysły realizo-wał bez względu na to, jaką cenę zapłacą ludzie, którzy z nim pracu- ją. W moim przypadku była to cią-gła walka z wpływem, jaki miał na mnie Grotowski.

Odeszli