• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie niepodległego państwa Izrael

W dokumencie Z Żółkiewki do Izraela (Stron 111-115)

Rezolucja ONZ o podziale Palestyny, proklamowanie w dniu 14 maja 1948 roku w Tel Awiwie powstania państwa Izrael oraz najazd na młode państwo wojsk siedmiu krajów arabskich, zelektryzowało całe światowe żydostwo64. Wydarzenia te pobudziły rozproszonych po świecie Żydów do udzielenia pomocy swoim braciom w Izraelu, zagrożonym totalnym unicestwieniem.

W Europie w celu obrony Izraela rozpoczęto gorączkową rekruta-cję ochotników. A że ja przechodziłem w Niemczech przeszkolenie w formacji „Hagana", niezwłocznie pojechaliśmy z żoną do Mona-chium, zgłaszając się na ochotnika do armii izraelskiej. Nie mieliśmy z sobą żadnych dokumentów ani bagaży, tylko teczkę z osobistymi rzeczami. W mieście tym miała miejsce koncentracja wszystkich ochotników, śpieszących na pomoc dopiero co powstałemu państwu.

Tam też oczekiwał na nas podstawiony pociąg.

Przed wyjazdem nastąpiło uroczyste pożegnanie. Na podwyższe-niu stanął wysoki oficer żydowski z amerykańskiej armii, widocznie rabin, nałożył na głowę czapkę i po żydowsku serdecznie do nas prze-mówił: „Kochani bracia. Wiecie dobrze co się stało z naszym naro-dem w Europie, oraz o obecnym ataku siedmiu państw arabskich na państwo Izrael. Jesteście sierotami, lecz wiedzcie, że będziecie zapi-sani w historii, jako ci, którzy dobrowolnie pojechali do Palestyny, walczyć w obronie naszej i waszej żydowskiej ojczyzny. Jedzcie z Bogiem, bądźcie zdrowi, niech Bóg będzie z Wami" i po tych słowach się pomodlił. Potem wszyscy zaśpiewaliśmy nasz hymn

„Hatikwa". Życząc nam szczęśliwej podróży, po zajęciu miejsc w wagonach, odjechaliśmy z Monachium. Wzajemnie się jeszcze nie znaliśmy, ale wszyscy byliśmy dla siebie niezwykle uprzejmi.

Oprócz Żydów, byli wśród nas nadzwyczaj sympatyczni ochotnicy

nie Żydzi, chrześcijanie, w tym oficerowie z wojsk alianckich. Oni również jechali z nami walczyć w obronie państwa izraelskiego. Bez żadnych dokumentów, przejechaliśmy bez kontroli przez całe Nie-mcy, aż znaleźliśmy się we Francji. Po drodze, na stacjach, nieznani nam ludzie przynosili jedzenie i się nami opiekowali.

W Strasburgu przyszedł do nas Żyd z brodą i poinformował gdzie jesteśmy, oraz wręczył nam dowody tożsamości na fikcyjne nazwi-ska, które mieliśmy zapamiętać. Obecnie już zapomniałem jak się miałem nazywać, ale wówczas musiałem się tego nauczyć. Okazało się to również niepotrzebne na terenie Francji, bo nikt nie przychodził nas kontrolować. Bez przeszkód przejechaliśmy całą Francję aż dota-rliśmy do portowego miasta Marsylii. Zakwaterowano nas w oddalo-nych od niego jakieś 30 km koszarach wojskowych, które miały okrągłe betonowe dachy. Nie dano nam tam spokojnie siedzieć i od-począć, ale od razu przeprowadzano z nami wojskowe ćwiczenia.

Spotkaliśmy żydowskich ochotników z całego świata, którzy uprzed-nio służyli w różnych armiach. Wraz z nami jechali oni bronić nie-podległości Izraela. Jechała również ze mną do Izraela moja"żona.

Autor z żoną po przyjeździe do Izraela.

Pewnego dnia po południu zakomunikowano, że mamy się przy-gotować do wyjazdu tej nocy. W nocy przyjechały po nas zakryte plandekami samochody ciężarowe i gdy zajęliśmy w nich miejsca, zostały również zakryte z tyłu. Zawieziono nas do jakiegoś rybackie-go portu oddalonerybackie-go od Marsylii 20-30 km. Działo się to wszystko w wielkiej tajemnicy, w trzecim miesiącu po proklamowaniu niepod-ległości, w okresie zawieszenia broni oraz kontroli jego przestrzega-nia przez posterunki ONZ. Ponadto nie mogli się o nas dowiedzieć Arabowie i ich możni protektorzy. Ta noc była szczególnie ciemna, być może dlatego została na tą operację wybrana. Z portu do zakotwi-czonego na morzu statku, zainstalowano drewniany pomost z sznura-mi po bokach. Ale, że to nie zapewniało pełnego bezpieczeństwa, powstał łańcuch z ludzi, którzy nam pomagali w bezpiecznym dotar-ciu do okrętu. Nad ranem o godzinie 2-3, syrena dała sygnał do wypłynięcia naszego okrętu o nazwie „Pan Jork" w morze.

Kiedyś był on amerykańskim okrętem towarowym do przewoże-nia pszenicy. W czasie wojny został przerobiony na pasażerski. Miał trzy piętra a w kajutach były hamaki do spania. Kto chciał mieć wię-cej powietrza, wychodził na górny pokład. Płynęliśmy do Hajfy sześć dni, widząc nad sobą niebo a wokół tylko wodę i wodę. Po drodze mi-nęliśmy kilka wysp, a z jednej z nich, z krateru wybuchał ogień. Nie-jeden z nas zapadł na morską chorobę. Wreszcie dostrzegliśmy górę,

a na jej poboczach przyklejone do niej domki. Tak zapamiętałem Haj-fę z roku 1948 oglądaną z morza65.

W końcu XIX wieku Hajfa była zwyczajną wioską. Gdy my przy-jechaliśmy nie było w niej wielopiętrowych domów. Nasz okręt zo-stał zatrzymany przez patrol ONZ jakieś 50 km od Hajfy i zabroniono mu płynąć dalej do brzegu. Został więc zakotwiczony w morzu. Roz-jemcze patrole ONZ blokowały wszelką pomoc z zewnątrz dla

walczących stron i trzeba było wiele sprytu i stosowania przeróżnych sposobów, by obejść restrykcyjną blokadę. Czekaliśmy niemal cały dzień, nie zdając sobie sprawy z tego, jakie bariery musieli pokony-wać nasi opiekunowie, byśmy mogli wreszcie zejść na ląd. W sobotę

14 sierpnia 1948 roku, dokładnie w trzy miesiące od proklamacji nie-podległości przez Ben Guriona66, pod wieczór przybiliśmy do portu w

Hajfie, po czym rozpoczęła się ewakuacja na ląd. Tam już na nas rów-nież oczekiwały patrole ONZ, lecz nie baliśmy się, gdyż nie zostali-śmy przez nich zidentyfikowani jako żołnierze, lecz jako uchodźcy.

Przez trzy wyjścia rozpoczęło się nasze opuszczanie okrętu. Na każ-dym stał posterunek ONZ i sprawdzał naszą tożsamość. Nie mieliśmy już tych dokumentów tożsamości, jakie na drogę dano nam w Nie-mczech. Pytano tylko o nazwisko i imię i sami je zapisywali. Jak uprzednio zaznaczyłem, razem z nami przyjechali także oficerowie z różnych armii, z których być może zdezerterowali, więc bali się by patrole ONZ nie zidentyfikowały ich tożsamości.

Z drugiej strony okrętu przygotowano też inne zejście. Spuszcza-no nim ludzi po sznurowej drabinie do czekających łodzi, które od-woziły ich na ląd. W takiej, pełnej napięcia nerwowego scenerii, znalazłem się na ziemi, którą pod przysięgą przyrzekł Pan Bóg dać potomkom naszego praojca Abrahama.

W dokumencie Z Żółkiewki do Izraela (Stron 111-115)