WI A R A I C Z Y N
ORGAN M ŁO D YC H KATO LIKÓ W — M IESIĘCZNIK
Redaktor odpowiedzialny STANISŁAW BEREZOWSKI
W ydaw ca: S tow arzyszenie S połecznego Panowania N ajśw iętszego Serca Jezusa w Rodzinach C hrześcijańskich.
Redakcja i Administracja: Warszawa, ul. Moniuszki 3a.
P. K. O. 10.115 T elefon 163-44
Biuro i telefon czynne w dni pow szednie od godz. 10—12 i od 15— 17 Naczelny Redaktor przyjmuje interesantów w środy i piątki od g. 18 do 19.
Rękopisów r e d akcja nie zw raca.
Pro Christo!
Spójrzmy prawdzie w oczy...
N aw iązu jąc do dwóch poprzednich arty ku łó w w stęp n yc h , p o sta ra jm y się streścić te z y w nich z a w a r te , a b y następnie w y p ro w a d z ić odpowiednie wnioski.
W p ie rw sz y m rzędzie u za sad n ialiśm y, że nie wolno kato
likowi żyjącem u w czasach dzisiejszych zam ykać religji li tylko w ramach życia indywidualnego, lecz p rze ciw n ie n a le ż y poj
m ow ać jej za sa d y , jako ■ p rogram do z r e a liz o w a n ia w cało
kształcie stosunków ż y cio w y ch . N ależy przeto za p ew n ić p a now anie jej zasadom w ży ciu społecznym narodu.
N astępnie zw ró ciliśm y u w a g ę na n a jw a ż n ie jsz y bodaj dzisiaj odcinek ż y c ia społecznego, na kwestją socjalną. O ka
zuje się, że zn aczn a część kato lik ó w nie zna tego z agad n ie n ia, lub nim się nie in te re su je w d ostatecznym stopniu, że mimo w y ra ź n e g o sta n o w iska Kościoła, ujętego w E n c y k lik a c h p a p ie skich, mimo w spaniałego w e z w a n ia W ielk ieg o P a p ie ż a Leo
n a XIII, z n acz n a część inteligencji katolickiej w Polsce z n a j
duje się po dziś dzień pod w p ływ e m p rz e sta rz a ły c h pojęć lib e r a ln o -k a p ita lis ty c z n y c h , sp rzec zn y ch z n a u k ą naszej religji, że sku tk iem tego istnieje u nas p ew ie n mur chiński w z a je m nej obcości i niezrozum ienia w z aje m n y c h potrzeb i interesów m ięd z y in telig en cją a robotnikiem polskim, że w konsekw en cji
S tr. 82 PRO C H R IST O —W IA R A I CZYN JSfe 2 tego stanu r z e c z y pogląd n a m a sy ludow e u z y sk u je w Polsce coraz b ard zie j ty p inteligentnego, pozbawionego skrupułów i gotowego na w sz ystk o r a d y k a ł a , bardzo często pochodzenia żydow skiego .
P rz ejd źm y te r a z do d a ls z y c h rozw ażań .
C z y istn ieją k a to lic y , któ rzy nie z d a ją sobie s p r a w y , że rozpoczął się już koncentryczny i planowy atak zorganizowa
nych żywiołów antyreligijnycb na realne poz’ cje katolicyzmu w P olsce. J e ż e li s ą jescz e ta c y , niech p r z e c z y t a ją sobie s p r a
w o z d an ia posiedzeń kom isji budżetowej Sejmu, lub choćby a r t y kuły, o m a w ia ją c e szczegółowo tę s p r a w ę w ty m sam ym num erze
„Pro C h r isto ”— a w ó w cza s pozbędą się szk o d liw yc h iluzji,
„Point de r e v e r ie s ” — N iep rz yjaciel zdobył już p ierw sz e linje okopów i sz y k u je się do d e c y d u ją c e g o u d e rz e n ia w samo se rc e n asz y c h pozycji: w rodzinę, w szkołę, w k o n k o r d a t !
I łudziłby się ten, ktoby pow odzenie a k cji k ato lickiej w Polsce opierał je d y n ie i w y łączn ie n a p r a k t y k a c h r e lig ij
n yc h i mówił: „Dobrze jest. W s z a k dużo ludzi było n a p a sterce, a tłum y całe p r z y stę p o w a ły do spow iedzi w ie lk an o c n e j".
N iew ątp liw ie, p r a k t y k i relig ijn e s ą p ie r w s z y m i n a jn ie zb ęd n iejszym p r z e ja w e m k ato licy zm u i musi r a d o w a ć się se rc e k ażd e g o dobrego k ato lik a, g d y w idzi podczas ś w ią t i u r o c z y stości o lb rzym ie tłumy łudzi, d a ją c e zapom ocą p r a k t y k r e lig ij
n yc h w y r a ź n y dowód sw ego tr a d y c y jn e g o p r z y w ią z a n ia do Kościoła.
A le niech obraz ten nie p rze słan ia nam in n ych faktów.
Nie za pom inajm y o tem, że ci sam i ladzie, żarliw ie i szczerze m odlący się po kościołach, podczas wyborów oddają tłum nie sw oje głosy na P. P. S., Wyzwolenie, P a rlję Chłopską, a nawet kom unę—wogóle wszelkie ugrupowania notorycznie zw alczające K ościół i religję. P e lig ja ich bowiem opiera się w yłącznie na tradycji, a nie uświadomieniu.
Do czego ta k i sta n r z e c z y może do p ro w adzić,? Do te g o ( co się dzieje w e F ra n c ji, gdzie kościoły też s ą często p rz e p e ł
nione ż a rliw ie rozmodlonym tłumem w iern ych , a krajem rządzi od lat kilkudziesięciu oligarchja masońśka, k tó r a zlik w id o w a ła s y s te m a ty c z n ie w s z y s tk ie publiczne in sty tu c je religijne, n a r z u c a ją c p rzy sz ły m pokoleniom p r z y z w y c z a je n ia i t r a d y c je p o g ań skie. T r a d y c ja bowiem jest tw ie r d z ą obronną, k tó r a może b y ć u ż y
ta, zarów no w obronie k ato licyzm u, ja k i zako rzenionych już np, w społeczeństwie francuskiem z a s a d lite ra ln o -m a te rja listy c z n y c h .
U nas jeszcze tradycja, zw łaszcza wśród mas ludowych stoi raczej na usługach katolicyzmu. A le m u ry obronne tej tr a d y c ji są już sta le i s y ste m a ty c z n ie rozbijane i kruszone przez silnie zakorzenione i w p ływ o w e w śród mas orga n iz acje r a d y k aln e, które w w a lc e z kato licyzm em potrafią um iejętnie i s k u tecznie posługiwać się hasłam i socjalnym i.
A p rze cież m usim y p am iętać, że o tem, cz y P olska m a b y ć w przyszłości p ań stw em katolickim , cz y pogańskim — d e c y d o w a ć będzie n iety lko intelig encja, ale i lud, a racz ej lud pod kie
rownictwem zorganizowanych kadrów inteligencji. T a k a już jest s tr u k tu r a czasów dzisiejszych.
J e ś l i do tej pory in telig en cja k a to lic k a nie zdołała u z y s k a ć wśród ludu w p ływ ó w dostatecznych, k tó r e b y g w a r a n to w a ły c h a r a k t e r k a to lic k i naszego narodu i p a ń s t w a —to w tem musi się k r y ć poza w a ru n k a m i teren u p r a c y —ja k iś błąd z a sad n icz y, ja k a ś p r z y c z y n a szczególnie jvażna.
T ą p r z y c z y n ą jest fakt, że poza nielicznymi wyjątkami, ludzi zapracow ujących się po łokcie w stowarzyszeniach i związ
kach ruchu chrześcijańsko-społecznego, ogół naszej inteligencji katolickiej, czy duchownych, czy świeckich — nie zna zagadnień socjalnych i nimi się wogóle nie inieresuje.
I dlatego ludzie ci nie m a ją dostępu do w a r s t w ludo w ych , nie m a ją z nimi w spólnego ję z y k a . Chtop bowiem i robotnik stanie się zwolennikiem tylko takiej organizacji) tylko takim przywódcom da się powodować, którzy poza obroną ząsad moralnych wezmą również w obronę jego interesy ekonomiczne i to w spośób wyraźny i zdecydowany.
Point de reveries... Je ż e li inteligencja kalolicka w Polsce, a zw łaszcza m łode je j pokolenie nie pójdzie za m ądrym i i wie
kopomnymi wskazaniam i O jca św. Leona X III i nie wytworzy w sobie potężnego pędu do pracy na terenie realnych warsztatów działalności katolicko-socjalnej— będziem y wkrótce mieli w P ol
sce męczenników, tak, ja k w M eksyku, albo jeszcze go rzej—urzą
dzenia życia publicznego będą słu żyć do stystematycznego za
truwania ducha społeczeństwa, ja k we Francji!
Katolicyzm i wówczas nie zginie, bo je s t nieśmiertelny, ale ile klęsk, ile daremnych wysiłków, ile zniszczenia może przejść
p rz iz Polskę.... Stefan Kaczorowski.
Nfe 2 PRO C H R IS T O - '.H A R A j CZYN Ser. 83
S tr. 84 PRO C H R IST O —W IA R A I CZYN Ab 2
* i *
Ponad te kłótnie, nad te ziem skie s w a ty nad te zw ycięstw a z pom ocą oręża wznosi się K o ś c ió ł k a to lic k i stary, k tó ry m iło ścią i pracą zwycięża.
M iło ścią tw ó rc z ą w rogów pokonywa, m iło ścią — czynem w im ię C hrystusow e, a ciżba wraża, zguby jego chciw a,
z podziw em przed nim skłaniać musi głow ę.
J. M . C h.
Ill!li> |illllllllll!li|ilillllllli!1 i|iillin !illl!> |iillllllllllli|il!llll||!||li|illlllll||||li|illll|||||||litil!!llll1 llllitill|||||||||litill|||||||||li|ill||||||||||i|il|||||
Msza święta.
Śpiew G regorjański.
II.
Zanim zaczniemy zaznajamiać czytelnika z mszą św. trzeba nam jeszcze powiedzieć kilka słów o muzyce i śpiew ie u żyw a
nych w liturgji rzym skiej.
Kościół ma swój śpiew własny, śpiew uświęcony, który jako wyraz modlitwy żadnemu innemu nie ustępuje.
Nazywa się on „Cantus planus“, to jest śpiew o nutach równej wartości, „Cantus firmus" dla jeg o spokoju i niebiańskiej pogody i „Cantus choralis”, g d yż śpiew any jest chórem —
„Cantus liturgiens”, gdyż służy liturgji; „Cantus gregorjanus“, g dyż dał mu impuls św. Grzegorz W ielki ( f 604).
Zawdzięczamy temu wielkiemu papieżowi, benedyktynowi, uporządkowanie obecnego repertuaru muzycznego.
Za Karola W ielkiego śpiew gregorjański rozchodzi się po całem jego państwie.
W IX w. powstają szkoły śpiewu w S t. Gall i w Metz.
W XI w. Guy z A resso ułatwia wykonanie śpiewu gregor- jańskiego wprowadzeniem pięciolinji.
Ale w XVI w. z nastaniem „Odrodzenia" i z powrotem do pojęć bardziej pogańskich, prostota melodji gregorjańskich już nie w ystarcza — trzeba już rzeczy bardziej skomplikowanych, bardziej ludzkich, a zatem mniej bożych. Będzie to panowsinie
Ns 2 PRO C H R IST O — W IA R A I CZYN S tr. 85 polifonji, instrumentów smyczkowych, orkiestry, śpiewu solowego, które się rozszerzy w chrześcijaństw ie i trwać będzie tak długo, jak długo znaczenie liturgji będzie zapoznane.
W XIX w. dopiero D. Gnesanger, odnowiciel ideału bene
dykty ń skie go we Francji, wtajemniczył uczniów swoich w znajo
mość starożytnych melodji liturgicznych. Odtąd prace Dom Pothier i Dom M ocąuerau rzuciły pełne światło na śpiew gre- gorjański.
Nakoniec „Matu proprio" Piusa X (z dn. 22 list. 1903 r.1 zatwierdza ostatecznie pierwszeństwo śpiewu gregorjańskiego w liturgji rzymskiej: „On jeden jest prawdziwą, śpiewaną modli
tw ą Kościoła — Jed en głos, jeden dźwięk, jedna dusza, jedno serce, jedna modlitwa, potężna, jak ton całego Kościoła. Ile powagi, spokoju, majestatu w tym ś p i e w i e ! jaka prostota środ
ków, aby wywrzeć, nie szukając tego, tak potężne wrażenie".
C zy może być coś bardziej poruszającego i podnoszącego, jak głos tłumu, w y zn ając eg o C redo lub szepczącego „Kyrie eleison"!
A jednak Kościół nie jest ciasny. Nie w yklucza innej mu
zyki religijnej.
W w ielkich kościołach i katedrach śpiew wielogłosowy, k lasyczny w rodzaju „Palestriny" lub „de Monte" jest zupełnie dozwolony. Szkoła nowoczesna może w tym zakresie twórczość szeroko rozwinąć.
Trzeba jednak liczyć się z tern, że dzieła muzyczne reli
gijne będą o ty le święte i liturgiczne, o ile w natchnieniu, sma
ku i tempie zbliżać się będą do melodji gregorjańskich— o ty le mniej b ędą godne Kościoła, o ile bardziej oddalać się b ęd ą od tego wzoru.
Nie zapominajmy o tern, że kościoły nasze nie są salonami ani salami teatralnemi, ale są domami modlitwy, wszystko więc, co może odwracać uw agę naszą od modlitwy, ppwinno b yć z nich na zawsze wykluczone i wygnane.
A sp e rsja w odą św ięconą w niedzielę.
W niedzielę przed sumą kapłan kropi wodą święconą lud zgro
madzony. W o d a ta przedtem została we w łaściwy sposób po
święconą.
S tr. 86. RPO CHRISTO■■•■WIARA I CZYN JYs 2 W o d a od niepam iętnych czasów uważana była jako sym bol oczyszczenia.
Chrześcijanie używali jej z początku tylko do chrztu św.
Należało jednak, aby kapłani, m ający odprawiać mszę św., mieli ręce czyste, równie jak i wierni, którzy początkowo do rąk brali Eucharystję świętą. S tąd zwyczaj w daw nych b az yli
kach, że św iątynia była poprzedzona sienią lub dziedzińcem (dawne „atrium“ rzymskich domów), gdzie się znajdowała fon
tanna.
Już w II w. Tertuljan mówi o wodzie święconej.
Gdy przedsionek kościelny zmniejszył swój obszar do tego stopnia, że się stał kruchtą, fontanna zmieniła się w prostą kro- pielnicę, do której wierni przychodzą nie dlatego, aby umyć ręce, ale tylko, ab y umoczyć palce, w yobrażając w ten sposób oczyszczenie duszy.
W w. IX zaczął wchodzić w użycie, a w w. X-ym stał się ogólnym zwyczaj św ięcenia wody przed mszą św. w niedzielę i kropienie nią wiernych, którym też wolno było zabierać wodę święconą do domu (sobór w Nantes koło 900 r.T
Do poświęcenia w ody kapłan używa wody zwyczajnej i soli.
Bierze on naprzód sól, potem wodę, którą egzorcyzmuje, wrzuca sól do wody i błogosławi, odmawiając przepisane modlitwy.
Co znaczą te ceremonje ?
W łaściw ością soli jest zabezpieczenie od zepsucia — właś
ciw ością w o d y—oczyszczenie. Kapłan egzorcyzm uje je, t.j. od
dala wszelkie w pływ y djabelskie, co zresztą Kościół czyni za
wsze, ilekroć przeznacza rzecz jakąś do użytku świętego.
M iesza sól z wodą, aby ta woda święcona zarazem strzegła od zepsucia i oczyszczała.
B łogosław i je, czyniąc znak krzyża, który jest bronią zba
wienia i źródłem łask wszelkich.
M odli się: chce uprosić dla tej wody moc w ypędzenia sza
tana z dusz naszych, z naszego ciała, z naszych mieszkań, moc le.czenia naszych chorób i ściąg n ięcia do dusz naszych obecno
ści i pomocy Ducha św.
W o da święcona należy do sakramentalji t. z. ma moc od
puszczania grzechów powszednich d la tych wszystkich, którzy używ ają jej z wiarą w Jezusa Chrystusa i ze skruchą za grzechy.
PRO CH R IST O — W IA R A 1 CZYN S tr. 87 Zwyczaj kropienia wudą święconą stał się ogólnym na Za
chodzie.
A sp e rsja ma miejsce przed rozpoczęciem najwznioślejszej czynności liturgicznej, mszy św., aby nas nauczyć tej wielkiej prawdy, że się nam trzeba oczyścić przed tak w ielką sprawą
J a k a b y nie była zresztą nasza modlitwa, powinna w ycho
dzić z serca czystego. Takie ma znaczenie symbol wody św ię
conej, której używ am y wchodząc do kościoła, pozostałość daw nego zwyczaju oczyszczenia zewnętrznego przez umycie rąk.
Zwyczaj wypływ ający z potrzeby materjalnej (mieć ręce czyste), zamienił się w obrządek bardzo w yrazisty. Niestety, z a pomniano do tego stopnia, iakie jest pochodzenie, a nawet jaki jest cel najbliższy tego zwyczaju (oczyszczenie wewnętrzne przez modlitwę), że wierni biorą też wodę święconą wychodząc z ko
ścioła. Pomimo przywiązanych doń 100 dni odpustu, zwyczaj ten, w tej właśnie chwili jest raczej niefortunny, gdyż czynności związane z kultem, nie powinny b y ć brane z punktu widzenia otrzymywanych odpustów, ale przedewszystkiem ze względu na cel, dla którego postanowione zostały.
Jeżeli się rozumie znaczenie obrządku przeżegnania się wodą święconą przy wchodzeniu do kościoła, byłoby w ięcej w duchu li
turgicznym, a zatem zgodniejsza z duchem Kościoła, nie używać wody święconej, wychodząc.
Podczas aspersji chór śpiewa antyfonę następującą, po któ
rej dodaje pierwszy w e rse t psalmu „M isesere" i Gloria Patri-
„Aspei-jjes me, Domine, hyssopo, Pokrop mnie, Panie, hyzopem , et n iu n d a b o r : lavabis me, et super a będę czysty; obmyj mię, a nad nivem dealbabor (P s. L. 9). śn ieg w y b ieleję.
Kapłan kropi naprzód ołtarz, ab y oddalić odeń ducha c ie
mności, kropi siebie, potem obecnych.
To przypomnienie ps. miserere ma na celu wyrażenie skru
chy, którą powinniśmy być przejęci przed otrzymaniem łaski ofiary Eucharystycznej.
W czasie wielkanocnym chór śpiewa antyfonę następującą, a po niej 1-szy w erset ps Confitemini (ps. 117):
„Vidi aqu am egred ien tem de tern- Ujrzałem wodę, w ypływ ającą z pod plo a l a t e r e dexiro, a lle lu ia . Et om- ś w iąty n i, od strony prawej, a lle lu ja , nes, ad quos pervenit a q u a inta, I w szyscy, do których doszła woda salv i fac ti sun t e t d i c u n t : alle lu ia , o,na, zostali zbaw ieni i wołać b ę d ą : a lle lu ia , a lle lu ia . alle lu ja , a lle lu ja , a llelu ja.
%
S tr. 88 PRO CHRISTO W IA R A I CZYN N° 2 Te słowa przypominają nam owoce zbawienne chrztu św., owoce, które zawdzięczamy przebitemu S ercu Pana Jezu sa , p ra
wdziwej świątyni Bożej.
Stąd też uczucia radości w tej antyfonie.
Przychodźmy zawsze wczas do Kościoła, aby skorzystać z łask, do A sp e rsji przywiązanych.
G dybyśm y mieli więcej w ia r y ! (d. c. n.)
D. K arol van Ovst, O. S. B.
. D Y S P U T Y .
P y t. R eligja uczy, że śmierć chrześcijan i męczeństwo za przekonania religijne jest dowodem boskości religji. A tym
czasem niektórzy h eretycy , jak np. Hus, ponieści śmierć w obro
nie swojej herezji. A zatem męczeństwo, czyli śmierć za prze
konania religijne, nie jest dowodem boskości religji.
Odp. Fakty męczeństwa za wiarę są w ypraw dzie dowo
dem apologetycznym tej wiary, lecz zewnętrznym i drugorzęd
nym. Prawdziwość zasad wiary winna być już przedtem stw ie r
dzona na podstawie argumentów wewnętrznych, w ypływ ających z samej ich treści.
Przytem w tedy tylko może być ten dowód brany w rachu
bę, jeżeli jest faktem powszechnym, gromadnym. W yp a d ki spo
radyczne, jednostkowe siły dowodowej jeszcze nie mają, bo można je wytłomaczyć w inny sposób, np. uporem, pychą, cho
robliwą ambicją, stanem psychopatycznym i t. p.
Fakt męczeństwa musi występow ać jednocześnie z innemi okolicznościami, stw ierdzającem i niewinność, bezinteresowność, szlachetność i stan normalny ofiary prześladowania religijnego.
Dopiero w tedy może być uznany za dowód przekonania reli
gijnego.
Męczenników z czasów pierwszych chrześcijan, mamy kil- naście miljonów, ludzi z różnych stanów i płci, w różnym wieku, od dzieci począwszy aż do starców nad grobem, prostaczków i uczonych, niewolników i z domów panujących, nędzarzy i bo
gatych, słabych i mocarzy. W następnych wiekach, aż do na
szych czasów, nie brak ich również nigdy. Przykładów mamy dość naocznych, choćby z niedalekiej Bolszewji, lub Meksyku.
PRO C H R IS T O -W IA R A I CZYN S tr. 89 Nie przesądzamy, nie możemy nigdy sądzić, jak Pan Bóg przyjął śmierć np. Husa, czy innych „męczenników" herezyj i schizm, bo Pan Bóg patrzy zawsze na duszę człowieka, któ
rej my nie przenikniemy, nawet po najściślejszych badaniach naukowych. A może ten czy inny człowiek umierał, kładąc z całem przekonaniem swe ż y cie na stwierdzenie swych p o g lą
dów. Pan Bóg policzy mu to w tedy napewno po swojemu, t. j.
przyjmie go za swego męczennika, bo właściwie subjektyw nie on za niego umierał. Historja i prawo na podstawie dokumen
tów zewnętrznych i kodeksów swoich w y d a zawsze sąd, odpo
wiedni do swych artykułów i dlatego nie można z tych jedno
stkowych faktów czynić naukowego argumentu. Zasadą życia każdego człowieka powinno być: dojść prosto i szczerze, z do
brą wolą do swego światopoglądu, pamiętając jednak, że nad przemijające poglądy jednostek, wznosi się autorytet Kościoła Bożego. Bóg patrzy tylko na duszę i żąda prostoty, szczerości i dobrej woli, popartej możliwym wysiłkiem.
Łaski swojej nie odmawia w tedy nikomu.
* * *
P yt. Kościół ' uczy, że szybkie rozpowszechnienie chrze
ścijaństwa dowodzi boskości religji katolickiej, a przecież inne religje, jak np. mahometanizm, protestantyzm, także prędko roz
szerzyły się po św iecie. Przeto szybkie rozpowszechnienie chrześcijaństwa niczego nie dowodzi.
Odp. I to je s t również zewnętrznym i drugorzędnym a r gumentem apologetycznym. I jego również nie można brać bez
krytycznie i powierzchownie. R ozważyć należy okoliczności to
warzyszące temu faktowi, bo wiele rzeczy i zwyczajów przyjęło się^ powszechnie i bardzo szybko, ale to nie jest jeszcze dowo
dem ich nadnaturalności. W eźm y choćby pod uwagę np. obłu
dę i kłamstwo w stosunkach ludzkich, a szczególnie w polityce międzynarodowej.
Nic dziwnego, że szybko rozszerzył się mahometanizm, któ
ry dawał folgę wszystkim podejrzanym skłonnościom ludzkim i pobudzał fanatyzm religijny obietnicą raju o również podej
rzanych rozkoszach, a przytępiał głos sumienia sw ą nauką o nie-
uniknionem fatum. \
Nic dziwnego również, że tak się stało z protestantyzmem, przynajmniej w początkach jego historji, bo otwierał naoścież
S tr. 90. PRO CH RISTO — W IARA I CZYN NŁ 2
\
bramę do nieskrępowanego żywota, na co nie pozwalała etyka katolicka. A le że chrystjanizm pierwotny objął odrazu ty sią c e i w krótkim czasie miljony wiernych wyznawców, że przeniknął w szystkie ląd y i morza, że dotarł do w szystkich narodów i mi
mo przemocy pogańskiej pociągał ku sobie jakąś nieznaną mocą, która kazała się ludziom wyrzekać wszystkiego, porzucać „wy
g o d ę" życia pogańskiego, sprzedaw ać majątki i kłaść je u nóg apostołów, odwracać się od ponęt zepsutego świata i oddać się dobrym uczynkom, modlitwie i pokucie nieraz bardzo surowej, dając w perspektyw ie — arenę Circus maximi, kły dzikich zwie
rząt, pochodnie Cezara, lub w najlepszym razie cuchnące w ię zienie albo zesłanie zdaleka od ludzi. — Czem to wytłomaczyć?
Nie było w tern nic absolutnie z tego, co zwykło pociągać lu
dzi, za czem ludzie gonią przez życie, co im się podoba i d o g a
dza. Na żaden ziemski sposób tego nie wytłom aczymy, a nie możemy przypuścić, że całe te miljony ludzi cierpiały na ja
kąś manję prześladowczą, na zwyrodniały sadyzm, lub ujący się w cierpieniach i torturach własnych, uległy zbiorowej suggestji, lub wogóle były anormalne. — Pozostaje tylko jedno: siła nad
naturalna, łaska Boża, moc prawdy, podbijającej dusze i serca. . jednem słowem, boskość religji.
Tu było bohaterstwo, w mahometanizmie fanatyzm, w pro
testantyzm ie rozwiązłość.
Mówimy tutaj, oczywiście, o pierwszych pionierach tych kierunków, którzy na sobie odbili całą ideę nauki wyznawanej.
N astępne pokolenia szły już drogą utartą i mogły bez p rzeży
wania wewnętrznego kryzysu znaleźć w każdej z tych religji prawdę, czy jej cząstkę i do tej prawdy szczerze się' przyw ią
zać — co im dobry Pan Bóg policzy napewno za zasługę rze
czywistą — lecz pierwsze szeregi św iadczą nieomylnie o ich w ar
tości i pochodzeniu.
• * *
P yt. P rzeciw nicy cudów, widząc, że nie można zm artw ych
wstania C h rystusa wytłum aczyć wykradzeniem przez Apostołów C ia ła Je g o z grobu, w ystąpili z innem przypuszczeniem— również niepsychologicznem, jak pierwsze. Mianowicie większa część racjonalistów utrzymuje, że te zjawienia się C h rystu sa po Jego śmierci krzyżowej, o których księgi Nowego Testamentu wspo