• Nie Znaleziono Wyników

OBSZARY DOŚWIADCZENIA

8) przewiezienie do hospicjum

W sposobie opisu tej sekwencji wydarzeń powtarzały się pewne ce-chy charakterystyczne.

Jak już wspomniałem, fragmenty opisujące trajektorię pacjenta nie zawierały pogłębionych interpretacji przedstawianych doświadczeń, nie zawierały też refleksji nad chorobą i śmiercią. Moi rozmówcy nie pod-dawali doświadczeń trajektorii interpretacjom psychologicznym, nie pojawiały się też na tym etapie poważne „wyznania” – takie wypowiedzi zauważyłem dopiero w dalszych partiach wywiadów15. W tych fragmen-tach, na samym początku wywiadów, padał za to ciąg nazw przychodni i szpitali (charakterystycznie zastępowanych w wypowiedziach nazwą lo-kalizacji, na przykład ulicy), nazw zabiegów, nazwisk i stopni naukowych lekarzy, wszystko zaś z użyciem dużej liczby terminów medycznych.

15 Wyjątkami były: wywiad 1, gdzie już w pierwszym fragmencie narracji pojawiły się wypowiedzi o  izolacji i  pragnieniu szybkiej śmierci (zob. wątek Chcę umrzeć), oraz wywiad 3, podczas którego rozmówca po bardzo krótkim opisie trajektorii pacjenta zaczął mówić o „uciekaniu od choroby”.

Całość trajektorii pacjenta niezmiennie była opisywana w  sposób chaotyczny, w pourywanych zdaniach, niesystematycznie16. Odniosłem wrażenie, że owa utrudniająca zrozumienie chaotyczność (dotycząca nie tylko konstrukcji narracji, lecz także warstwy językowej) wynikała z cze-goś więcej niż tylko z właściwości chaotycznego z natury języka mówio-nego, niskich kompetencji narracyjnych moich rozmówców czy nawet występującej niekiedy u terminalnie chorych demencji. To spostrzeżenie znalazło po części wyjaśnienie w analizie językowej materiału17.

Poniżej prezentuję przykład wypowiedzi odpowiadającej trajektorii pacjenta. Wybrałem akurat ten, ponieważ wyjątkowo stanowi dość zwar-tą całość, nieprzerywaną pytaniami „popychającymi”. Tu i w dalszej czę-ści pracy zamieszczam niezredagowane fragmenty z tekstu pełnej, bar-dzo szczegółowej transkrypcji wywiadów – dlatego ich lektura może być utrudniona18.

R: Tak, dobrze. W piątym, w maju. Bo mnie we wrześniu / Tak mnie pobolewało w dziewiątym… „Oj, to nie wiadomo, co to jest…” Ja mó-wię / ja na ( )… brałam po pięćdziesiątce na czczo / niby / na tak zwany przekwit kobiecy.

B: Mhm.

16 Por. czwarta z „tez o tabu” zebranych przez T. Waltera – doświadczenie śmierci było w niej określone jako „niespójne” i „pokawałkowane”. Zob. T. Walter, Modern De-ath: Taboo or Not Taboo?, [w:] Death, Dying and Bereavement, D. Dickenson, M. Johnson (red.), Sage Publicatons, London–Thousand Oaks–New Delhi, 1996, s.  39. Zob. rozdz.

Tabu i brud mojej pracy.

17 Por. rozdz. Metametafory i doświadczenie umierających mojej pracy. Por. też pod-rozdz. Chaotyczne doświadczenie umierania jako brud w pod-rozdz. Tabu i brud mojej pracy.

18 Oznaczenia używane w transkrypcji: R – rozmówca; B – badacz; (…) – dłuższa przerwa lub pauza; (20 sek.) – długa przerwa, trwająca powyżej mniej więcej 10 sekund;

/ – przeskok w inne zdanie, zbitka zdaniowa wypowiedziana „jednym tchem”; ( ) – poje-dyncze słowo lub krótka fraza niezrozumiałe w nagraniu; [wtedy] – wyrażenia domnie-mane, uzupełniane przeze mnie, gdy słowo jest niezrozumiałe, ale można się go domyślić;

((kaszle)) – komentarz w tekście dotyczący tonu głosu, dźwięków, przeszkód w rozmowie itp.; z żadną –  fragmenty zdania akcentowane przez rozmówcę; symbol […] rezerwuję dla oznaczenia opuszczeń w przytaczanym fragmencie transkrypcji. Podkreślenia kursywą pochodzą ode mnie.

Wszystkie cytowane fragmenty pochodzą z transkrypcji przeprowadzonych przeze mnie wywiadów. Na końcu podaję etykietę zawierającą numer wywiadu (np. WYW 11 – wywiad 11) oraz płeć i wiek rozmówcy (np. K53 – kobieta, 53 lata).

R: I  tak było czerwiec, lipiec, sierpień… Ale we wrześniu zmusili mnie, żebym poszła do lekarza. Poszłam do lekarza… od razu mnie wywieźli do szpitala… W szpitalu przeleżałam jeden dzień / taki jed-no… dniowy… leczenie tak zwane / było w wypisie… Do ZOZ-u mnie wysłali, żeby się leczyć. Więc tam się leczyłam, chyba miesiąc… albo dwa… Nic to nie pomagało. I w Radomiu byłam, na Józefowie też…

jeden dzień, całą noc mnie trzymali… Oni nic nie widzą, tutaj nie ma nic takiego,  żeby interweniować… chirurgicznie. No to dobrze, to czułam się zdrowa… Komfortowo, ale jednak ból narastał coraz bardziej. Okazało się, że… już w grudniu, to już tak pogotowie nie mogło przyjeżdżać, żeby wieźli mnie od razu do szpitala. I w szpitalu musieli mi zrobić operację niestety… Czyli w szóstym roku… operacja była / w piątym się dowiedziałam o chorobie, dobrze. No i… po tej operacji… dobrze było, ale… Po wynik się miałam zgłosić / okazało się, że dla mnie to jest wyrok. ( ) Kobiece sprawy. Oni mi tam wszyst-ko usunęli, w tej ( ), w tym styczniu. No i skierowali mnie do pana doktora, który się zajmuje właśnie… / jest onkologiem. I pracował na Ursynowie w Warszawie. I on mnie skierował… na Ursynów do insty-tutu. Tam mnie skierowali i niby leczyli mnie. Chemoterapię brałam…

I niby wyszłam… zdrowa. Ale… jak byłam w lipcu na… Powinnam zgłosić się na taką wizytę… To było dobrze. Ale w lipcu / listopadzie już… wzięli krew… Tak zwane markery, czyli… czyli / czy są podwyż-szone te komórki rakowe… Okazało się, że są… No to kazali mi zrobić tomografię. Skierowali mnie gdzieś tam, żebym sobie zrobiła. No to pojechałam do Radomia, zrobiłam tą tomografię, czekałam tam dwa tygodnie… Pojechałam z mężem na Ursynów z powrotem… / tomo-grafia niepotrzebna… Docent stwierdził, że przegraliśmy z tą chorobą i tak dalej, i tak dalej… No to wróciłam do domu no i leżałam w domu i zrobiła się na brzuchu martwica właśnie… No i wzięli mnie do szpi-tala i znowu to samo… Otworzyli, wywalili, mnie zaszyli i jest tak, jak jest. I koniec. (…) [WYW 11 K63]

W powyższej narracji da się zauważyć wszystkie wymienione przeze mnie cechy: pielgrzymkę przez instytucje, urywki diagnoz i przegląd za-biegów, brak refleksji czy ramy interpretacyjnej nadającej jakąś spójność tym przeżyciom, wreszcie chaotyczną formę.

Należy jeszcze wspomnieć o różnicach między trajektorią pacjenta w wypowiedziach z wywiadów a uogólnionym modelem procesów tra-jektoryjnych Riemanna i Schützego.

W wypowiedziach moich rozmówców nie było treści, które można by zinterpretować jako etap „gromadzenia potencjału trajektoryjnego”19, czyli kumulowania się kolejnych warunków „uczynnienia trajektorii”.

Wypowiedzi z wywiadów sugerują raczej nagłe wytrącenie z ładu życia codziennego przez pierwsze objawy choroby nowotworowej – i tym sa-mym uruchomienie procesu trajektorii.

Zauważyłem tylko kilka wypowiedzi, które mogą być zinterpreto-wane jako „próby teoretycznego przepracowania” trajektorii i tworzenia

„nowych definicji sytuacji życiowej” związanych z ocenami moralnymi i  ocenami oddziaływania trajektorii na życie. Przybierały one jednak formy karykaturalne w  stosunku do „autentycznego przepracowania”, a nawet „szablonowego przejmowania obcych wyjaśnień”, o których pisał Schütze20.

Nie znalazłem wypowiedzi, które można określić jako „praktyczne próby odzyskania kontroli” lub „próby uwolnienia się z więzów” trajek-torii. Trajektoria pacjenta chorego na raka wydaje się  zmierzać do nie-odwołalnego końca. Napotkałem jedynie pewne zjawiska, które dopiero przy zastosowaniu dość ryzykownej, pokrewnej psychoanalizie interpre-tacji można by określić jako próby „odzyskiwania kontroli” nad doświad-czeniem trajektorii. Również w  tym wypadku przybierały one jednak formy bardzo specyficzne i w pewnym sensie karykaturalne w stosunku do modelu Riemanna i Schützego. Chodzi o pewne specyficzne cechy ję-zyka, w jakim moi rozmówcy mówili o swoich doświadczeniach związa-nych z chorobą. Zagadnienie to omawiam szerzej w dalszej części pracy21.

19 Zob. F. Schütze, Trajektorie cierpienia jako przedmiot badań socjologii interpreta-tywnej, op. cit., ten i kolejne cytaty w tym podrozdziale ze s. 24–26.

20 Zob. podrozdz. Chcę umrzeć, Nadzieja: Nie chcę umierać, Wina, Rodzina – samot-ność, izolacja, usprawiedliwienia.

21 Zob. podrozdz. Wina, Dezorganizacja i  kontrola niniejszego rozdziału, a  także analiza systemu metaforycznego: rozdz. Metametafory i doświadczenie umierających.

Lęk przed śmiercią

Jedną z  bardzo ważnych składowych ogólnego obrazu wywiadów były wypowiedzi dotyczące lęku.

Gdy mówiono o lęku wprost, chodziło o lęk związany z konieczno-ścią  przeprowadzania natychmiastowej operacji, strach przed brakiem odpowiedniej opieki (w sytuacji braku bliskiej rodziny) czy o lęk przed pobytem w hospicjum (w którym to przypadku rozmówca przywołał ne-gatywny wizerunek tej instytucji, o której „różne opowieści krążą”). Były to pojedyncze wypowiedzi. Pozostałe dotyczyły, wyrażanego z  reguły w dość zawoalowany sposób, lęku przed śmiercią.

W jakimś stopniu zaskoczyło mnie, że w  całym materiale prawie w  ogóle nie pojawiały się wypowiedzi formułujące lęk przed śmiercią wprost. Oto trzy z kilku takich sporadycznych przypadków:

Tak. No każdego niepokoi. Każdy, proszę pana, będzie żył w takiej nie-świadomości. Co to będzie jutro. Jak się ułożą sprawy. (…) Tak że tutaj nie ma tych wybrańców i skazańców. Tylko po prostu, wszyscy są…

jednacy. [WYW 6 K92]

I cały czas tylko jest to myślenie: „A co będzie jutro? Czy ja jutro wsta-nę? (…) Czy ja jutro będę żył? Czy ja zobaczę tą wnusię swoją?” (…) I to jest cały czas jest ta męczarnia. I człowiek przez takie męczarnie traci apetyt, wszystko traci. [WYW 7 M60]

No tak, jakbym myślała o tym, co mnie czeka i co mnie spotka, to bym nie jadła, nie piła, jak to w depresji jęczała, no. No, taka jest prawda, no. [WYW 10 K76]

Pozostałe świadectwa lęku przed śmiercią były niejako ukryte w de-klaracjach nadziei na wyzdrowienie, oświadczeniach chęci powrotu do domu czy relacjach szokującego doświadczenia utraty kontroli nad własnym ciałem. Jeszcze inną grupę wypowiedzi można zinterpreto-wać jako świadczącą o lęku przed śmiercią – chodzi o te, które dyskurs psychologiczny określa jako „zaprzeczanie”, a  w  konkretnym wypadku lęku przed śmiercią wyjaśnia za pomocą teorii „mechanizmów obron-

nych”22. Chciałbym podać przykład wypowiedzi, która, tak jak zamiesz-czone wyżej, mówi o lęku przed śmiercią wprost, jednak tym razem za-przecza takiemu lękowi (również wprost), a wreszcie wprost formułuje sugestie, co czyni odpornym na lęk przed śmiercią:

Boję się. Wie pan, ja się nie bałam… śmierci, jak byłam młodsza. Bo ja chorowałam. Ja ze trzy razy, w takiej bardzo ciężkiej żółtaczce, że lekarka mówiła tak, że: „Proszę tu być bardzo blisko”. Do rodziny. Bo tu mówi:

„Zejście to jest…” – mówi – „może w każdej chwili / może nastąpić”. No i… Ja tu się zorientowałam… że ja / jest ze mną źle. Bo córka była młod-sza i… płakała bardzo… nie umiała się tak zachować. I to spojrzała na mnie i płakała, i to… Ale ja się wtedy nie bałam tak. (…) A… później, jak ozdrowiałam, to se myślę / A i zapadłam raz… Yy… No, w sen. (…) Jezus Maria, co to się… Drugi raz zapadłam tak, to miałam już / jak się ma trzydzieści… yy… trzy stopnie żółci we krwi, to wariuje i umiera.

I ja leżałam na tym oddziale… gdzie dwie takie leżały babki… Takie wesołe kobiety… / chodziły… A ja byłam strasznie chorzunia. I one chodziły, nawet się śmiały, ja się tak nakrywałam. I tego… I kiedyś się zrobił taki raban / ale ja nie wychodziłam nic oglądać, bo mi się…

Po prostu nie miałam siły. I… później się na drugi dzień dowiaduję, że te dwie osoby zabrali do szpitala. I, że nie / nie żyją. (…) Tak że…

A później się przestałam bać, bo tak sobie myślę: „Jak śmierć jest taka…

łagodna jak… / no jak to / ta… taka…”/ O, widzi pan, to mi się robi, że mi brakuje słów. (…) Jak to się mówi? Nie zapaść, tylko taki… tylko taki sen, przejście z jednego bytu do drugiego, nie? To jak taka jest śmierć, to to zupełnie jest fajnie. Nie boję się śmierci jako takiej, że…

spojrzę na… na Boga, a ten mnie kopnie, czy odepchnie… czy, czy jak nie… Tak się nie boję. Ale… Ale jest tak, że się boję. A teraz to inaczej patrzę. Bo jestem w innym, starszym wieku. I chciałabym jeszcze trochę pożyć. Ale jak nie można, to nie można. To… To ja już doświadczyłam tego, że… / że człowiek musi… / Nie może być sobie wyrocznią. Że nie jest sam sobie wyrocznią, tylko jest… / musi się podporządkować.

22 Zob. np. H.J. Grzegołowska-Klarkowa, Mechanizmy obronne osobowości, PWN, Warszawa 1986. Taką interpretacją posługiwali się też pracownicy hospicjum, z którymi rozmawiałem.

Bo tak niestety jest. Podporządkowujemy się całe życie komuś. (…) [WYW 8 K82]

Pominę na razie inne wątki zawarte w tym fragmencie (wrócę do niego w analizach metaforyki). Chciałbym zwrócić uwagę na to, co roz-mówczyni powiedziała o lęku przed śmiercią: to wcześniejsze doświad-czenie własnej ciężkiej choroby lub towarzyszenie odchodzeniu innych sprawia, że umieranie wydaje się mniej straszne. Zauważyłem ponadto, że moi rozmówcy wielokrotnie wspominali swoje uprzednie doświadcze-nia ze śmiercią, nawet wtedy, gdy w innych miejscach zdawali się zaprze-czać własnemu umieraniu.

Ta i podobne do niej wypowiedzi pomogły mi sformułować kultu-roznawcze refleksje o izolacji doświadczenia umierania i traktowaniu go jako niebezpiecznego dla zdrowych brudu. Praktyki oddzielania umiera-jących od świata życia codziennego i wywabiania przedstawień ukazu-jących doświadczenie umierania wydają się w świetle tych wypowiedzi krzywdzące także dla zdrowych członków społeczeństwa, bo utrudniają im przygotowanie się na własne doświadczenie umierania.

Wcześniejsze doświadczenie śmierci

Wcześniejsze doświadczenia ze śmiercią  były wspominane w  róż-nych miejscach wywiadów, głównie jako dygresje od inróż-nych wątków. Na-potkałem między innymi dwie wypowiedzi o śmierci innych pacjentów w hospicjum i jedną o doświadczeniu śmierci związanym z uprawianym zawodem lekarza. Pojawiła się też wypowiedź dotycząca późnego wieku rozmówczyni, w której stwierdziła ona:

Nie mam nikogo już na świecie. Jak się ma tyle lat, to wszystko już po-odchodziło. (…) [WYW 6 K92]

Jednak większość wypowiedzi o  wcześniejszym doświadczeniu śmierci dotyczyła bliskiej rodziny rozmówców, a chodziło zwykle o trud-ne doświadczenie utraty współmałżonka. W poniższym przykładzie roz-mówczyni znowu sugeruje wpływ doświadczenia śmierci na własne po-strzeganie nawrotu choroby nowotworowej:

Jak drugi raz się już dowiedziałam, że nastąpił nawrót… to muszę panu powiedzieć, że już byłam mniej zdziwiona. Nie rozpaczałam… Bo to już było po śmierci męża. To życie / życie jest takie kruche. Mąż był niewiele starszy ode mnie, bo tylko trzy lata. Mówię… życie w sumie jest takie kruche, dziś chodzisz, jutro cię nie ma. I muszę panu powiedzieć, że ze spokojem to przyjęłam. Nawet lekarka moja mówi, że zaskoczona jest, bo troszkę jak pierwszy raz… zachorowałam, no to jednak sama do psychologa sobie poszłam i… chodziłam przez miesiąc… A tutaj w ogóle już nie tego no… ( ) nie robiłam już z tego żadnego problemu…

I nie robię dalej. Jestem, bo jestem ((śmiech)). (…) [WYW 15 K65]23 Drugi przykład jest jedną z  wypowiedzi dotyczących umierania innych pacjentów hospicjum. Ta wypowiedź z  kolei podaje w  wątpli-wość hipotezę o „kojącym” wpływie doświadczenia śmierci innych. Jest za to dowodem, że przebywanie w placówce naznaczonej piętnem miej-sca, w którym się umiera, jest przeżyciem bardzo trudnym:

Ja przeżywam każdą tutaj… ludzką śmierć. Dzisiaj zmarło tutaj dwie osoby. (…) I za każdą ludzką śmierć / Ja już dzisiaj w nocy nie będę spał… Jeśli… ((bardzo niewyraźnie)) Nie będę, bo rzecz się dzisiaj ta-kie / w dzisiejszą noc spał. (…) Bo ja każdą taką / każdą noc to przeży-wam. Jeśli ktoś schodzi z tego świata… [WYW 7 M60]

Pozostałe wypowiedzi nie sugerują związku doświadczenia śmierci z postrzeganiem własnego umierania. Zawsze jednak mówienie o śmierci innych, a zwłaszcza bliskich, osób zdawało się czymś ważnym dla moich rozmówców, rodzajem intymnego wyznania. Zawsze wskazywało też na kontekst, w jakim słowa te były wypowiadane: wiadomo było, że wspomi-nają śmierć innych, ponieważ sami umierają.

Nie wiem, co mi jest

Z wielu wypowiedzi wynikało, że niektórzy moi rozmówcy, mimo pobytu w hospicjum (o czym są informowani) i byciu, bez wyjątku,

w ter-23 Wypowiedź ta jest ciekawa również ze względu na swoją metaforykę, która czę-ściowo będzie omówiona w dalszej części pracy.

minalnym stadium raka, nie są do końca świadomi swojego stanu, a na-wet diagnozy, lub przynajmniej zaprzeczają tym faktom mniej lub bar-dziej świadomie24. Pracownicy hospicjum, których pytałem o to zjawisko, mówili, że odpowiedzialne są „mechanizmy obronne” często występujące u pacjentów hospicjum25. Jednak przynajmniej w jednym przypadku (wy-wiad 8) wszystko wskazywało na to, że moja rozmówczyni naprawdę nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wypowiedzi wskazujące na niewiedzę, dez-orientację lub „zaprzeczanie”, jednak nie dające jasności co do „rzeczywi-stej” wiedzy czy przekonania, pojawiły się w sześciu z piętnastu wywiadów.

Poniżej chciałbym przedstawić cztery z tych przypadków dokładniej.

Rozmówca z wywiadu czwartego zapytany o to, kiedy się dowiedział o chorobie, zaczął mówić o cukrzycy, zupełnie pomijając temat raka. Na moje pierwsze pytanie, które miało wywołać narrację, a także na póź-niejsze pytania „popychające” odpowiadał najwyżej kilkoma zdaniami.

To był jeden z trudniejszych wywiadów. Jak dowiedziałem się później, pacjent ten z własnej woli opuszczał tego dnia hospicjum, a hospicyjna psycholog powiedziała o nim „pacjent bardzo apodyktyczny”. W wywia-dzie tym padły następujące wypowiedzi:

Żona mnie tu przywiozła. Nie wiem, po co. I tak to się wlecze. Dzisiaj chcę wrócić do domu. (…) Mam ładny dom. Dobrze się w nim czuję i doskonale sobie radzę… z tymi sprawami. (…) [WYW 4 M78]

O żonie:

Tak, prawie codziennie jest tu. Prawie codziennie. A to mi przynosi piżamkę… No różne takie rzeczy. Oprócz, oprócz pożywienia, bo tego sobie nie życzę, bo nie bardzo wiem, co tam szkodzi, co nie szkodzi.

Tak że korzystam tylko z żywności w szpitalu. [WYW 4 M78]

B: No właśnie, może jest jeszcze coś, co chciałby pan powiedzieć à pro-pos swojej choroby. Jak pan o tym myśli i tak dalej… O czymkolwiek zupełnie…

24 O  zaprzeczaniu  – por. E.  Kübler-Ross, Rozmowy o  śmierci i  umieraniu, przeł.

I.  Doleżal-Nowicka, Media Rodzina, Poznań, 1979, rozdz. Pierwszy etap: zaprzeczenie i izolacja, s. 55–65; por. rozdz. Emancypacja umierających mojej pracy.

25 Zob. H.J. Grzegołowska-Klarkowa, op. cit.

R: W brzuchu mi burczy… O czym bym chciał powiedzieć? Nie to to, co tu się rozżalać. Co? Zachorowałem, leczę się… Na tym koniec. (…) [WYW 4 M78]

We fragmentach tych rozmówca mówi, że „nie wie, po co” go przy-wieziono do miejsca, w którym się znajduje; miejsce to nazywa „szpita-lem” i wspomina, że troszczy się o to, „co szkodzi” z pożywienia, i wresz-cie niejako bagatelizuje swoją chorobę w ostatnim cytai wresz-cie, tak jakby to była angina. Jeśli miałbym tu postawić diagnozę psychologiczną, to wła-śnie ten wywiad wskazałbym jako przykład „zaprzeczania”.

W wywiadzie 14 mój rozmówca, spytany, kiedy się dowiedział o cho-robie, zaczyna mówić o odrze, przeziębieniu, łuszczycy, a nawet zaprze-cza, żeby przechodził choroby weneryczne. Dopiero po dokładniejszym pytaniu rozpoczyna fragmentaryczny, uzupełniony dopiero później opis trajektorii pacjenta, wskazujący na to, że mówi o raku.

B: To może ja powiem tak od razu… Czy… Czy pamięta pan, kiedy się pan dowiedział o swojej chorobie…

R: O swojej chorobie? No wie pan… Pierwsze, co pamiętam / odrę.

A później to już nie chorowałem… Taak… Później była przerwa…

No lekkie jak zwykle przeziębienie, prawda… Lekkie przeziębienie no to… Później co tam było… Odra, odra… Odrę to takie… O, mia-łem łuszczycę. I wie pan… Bymia-łem dwa razy w szpitalu, nic pomogło.

Przestałem chodzić do szpitala i zeszło. Wszystko – widzi pan… czysta skóra. Dlaczego to się tak ma?

B: A jeżeli chodzi o tę chorobę, przez którą się pan tu znalazł?

R: Nie, nic nie… Żadnych, żadnych wenerycznych nic nie przecho-dziłem… (…)

B: Tą… teraz, którą pan przechodził? Czy tą, która…?

R: Chory jestem trochę…

B: A tę chorobę, przez którą się pan tutaj, dzisiaj / teraz znalazł?

R: Nie wiem… Bo… Zachorowałem… ( ) Słabo się poczułem… Do przychodni / z  przychodni dostałem skierowanie do szpitala / tam w szpitalu na ( ) widziały, bo byłem na Bródnie. Między innymi tra-fiłem na gastrolo / lo / lo / logię. I z gastrologii na operację. Miałem wstawione tutej tak… dwie… ( ) [rurki] żeby worek podłączyć… No i tutaj… do moczu odchodzenia to samo miałem. [WYW 14 M71]

W dalszych partiach wywiadu ten sam rozmówca zaczyna mówić o śmierci, ale mówi o tym w bardzo dwuznaczny, zmetaforyzowany sposób.

Bardzo podobny schemat znalazłem w  wywiadzie 12. Rozmówca zaraz po wstępnym pytaniu o to, czy pamięta, kiedy się dowiedział o cho-robie, rozpoczyna swoją opowieść wyrażeniem: „Proszę pana… Najpierw to ja jestem inwalidą wojennym” [WYW 12 M88], a następnie opowiada

Bardzo podobny schemat znalazłem w  wywiadzie 12. Rozmówca zaraz po wstępnym pytaniu o to, czy pamięta, kiedy się dowiedział o cho-robie, rozpoczyna swoją opowieść wyrażeniem: „Proszę pana… Najpierw to ja jestem inwalidą wojennym” [WYW 12 M88], a następnie opowiada