• Nie Znaleziono Wyników

Q d zie ty lu m ę ż c z y z n u w ielb ia n y bóg ?

‘Go alko h o l i p e łn y zło ta róg.

ZKtóż do zg in ien ia p ę d z i j a k b y s trza ła ?

‘Gen re k o rd z d o b y ł daw no d o p ija ła . Q d zie j e s t g ra b a r z y S o l s k i n a sz e j k r ó l 1?

‘Gę g o d n o ść w ż d y p ia sto w a ł alkohol.

iK ie d yż to n a ró d z e jd z ie w n e t na d zia d y ? Q d y z s z y n k ie m sobie d a ć nie u m ie ra d y.

T o d a tk ó w k o m u ż lu d n a jw ię cej d a ? 9&rzuch alkoholu — to ten w ór bez dna.

3(to w ięce j n iż na w o jsk o w z ią ł p ie n ię d z y ? S llk o h o l w chłania d ziesięć r a z y w ięcej.

ZKto s r o ż s z y j e s t n iż w ojna, g łó d i m ó r ‘i

^N a jw iększy k lę sk j e s t w a lko h o lu zbiór.

iK om u się szc zę śc ie w cią ż w y m y k a d z iu r ą ? SKto w y sia d u je w c ią ż „ tPori m o k rą ku rą ".

ŹKtóż to z sa m eg o siebie ty lk o d r w i ł

‘Gen błazen, co p r z y s zk la n c e stale tkw i.

cK om uż z a w ą zk ie w s z y s tk ie są ulice ?

‘Go się je d y n ie z d a r z a p ija n ic y.

Z a kim to zg ra ja u liczn ikó w gna

‘G ylko się w ó d k ą tęg o z a r z n ą ć trza .

SKto papla, k w ili j a k n ieletn i d zie c ia k ? Co z s z y n k u w raca, g d y bije p ó ł trzecia.

3 (to sko m li, w yje, j a k o b ity p i e s i

‘Gen, kogo alkoho lu s p ę ta ł bies.

3 (tó ż to na w s z y s tk ie c z te r y g ło sy śpiew a ?

‘Gen, co usta w n ie w ó d k ą się zalew a.

3)o b ó jk i n o cn ej k tó ż n a js k o r s z y w ż d y ?

‘Go ci, co w s z k la n c e w ieczó r sk ą p ią łby.

ZKto rąbie w d o m u s p r z ę ty na k a w a ły ?

‘Go robi ty lk o p ija k o sza la ły . 1C kogo w d o m u p ie k ło , stra c h i g ł ó d ł S llk o h o l ty lk o u c z y ta k ic h m ód.

Q d zie te ż n a jw ię cej w ro d zie g łó w baranich ? 'G a m , g d zie p ija ń s tw u w s z y s c y są oddani.

ZPrzed o jcem k ie d y d zie c k o z m y k a w k ą t ? Q d y s z y n k m u d o m em , w onią w ó d k i sw ąd.

— 112

-100-lecle kościoła w U stro n iu — N a tle sik o ły .

ŹKiedy ci d zieck o w n e t zid io c ie je ?

Q d y w g ardło je g o w c ze śn ie w ó d kę lejesz.

•Kogo w cią ż gonią z ja w y s tr a s z n y c h z m a r ? 3 (to w lew a w siebie w c ią ż p ie k ie ln y ża r.

ZKto p o lem harców dla p r z e r ó ż n y c h chorób ?

‘Gen, co nie zerw ie z a lko h o lu zm o rą . ZKto sw ą m a łżo n k ę w cześn ie w p ę d z i w g ró b ? S i ja k n a jp r ę d ze j p c h n ie ją w z g u b y głąb.

K tó r ę d y droga w z a k ła d o b łą ka n yc h ? Z n a jd z ie s z ją, g d y ś z w ó d e c z k ą p o k u m a n y .

K t o się nie bardzo do roboty rw ie ? Q dij m u w ó d ka z c z u p r y n y k u r z y się.

S k ą d nierobotnych i ła zęg ó w tyle ?

2>rzy szk la n c e i p r z y ka rta ch im na jm ilej.

K t o z n a b o żeń stw a i m o d litw y d r w ił Ż e alkoholik nie z a p r z e c z y s z m i.

K t o w cią ż z daleka będzie m ija ł k o ś c ió ł?

S llk o h o l te n a jśw ię tsze z w ią z k i rozciął.

C ze m u k a ta s tr o f tyle w c ią ż i s z k ó d ? S lc h , bo a lko h o l nęci j a k b y m iód.

Q dzie to ja je c z k a lęgną się k o m u n y ? 3>rzy szk la n c e w ó d k i— o ty m k ra c zą w ro ny.

K t o w n iew in n o ści nie z a c h o w a ł rą k ? Co w alkoholu srog ą n ęd zę w sią kł.

W sta ro śc i kogo p e w n ie bieda złap ie ? ZNa c h u d e j je ź d z i a lko h o lik szk a p ie .

Q dzie źró d ło z g u b y w ie c zn e j m n o g ich d u s z 1?

S llk o h o l — to p ie k ie ln y a n io ł str ó ż.

n arodzie oby no w y p o w s ta ł duch, O by sp o tę żn ia ł a b sty n e n c k i r u c h !

3)o boju w sta ń cie m ło d z i p rzy ja c ie le ! Z ż e la z n y m h a rte m d u s z i w z d r o w y m ciele ! p ija ń s tw o ję d z ą n a jg r o ź n ie js z ą z j ę d z ,

g d y ono górą, w s z y s tk o p ó jd zie w nic !

31 w ięc do b ro n ił W w alce z a lko ho lem , On w sze c h m ord ercó w i zło c zy ń c ó w kró lem . ZNiech zc ze zn ie zło, p rze p a d n ie a lko h o li

S o m o ż e n a m T a n sa m , n ieb iesk i k r ó l\

— 113

-Żebrak.

P od czas w a k acji o d w iedziłem k o le g ę z ła w y szk oln ej, dobrego p rz y ja c ie la , k tó r y w m ały m m iastecz k u p ra c u je jak o lekarz. W ro zm o w ach n a s z y c h o d a w n y c h m in io n y c h czasach i o b ecn ych p o ru sz a liś m y ta k ż e s p ra w ę w łó częg o stw a i ż e ­ bractwa.

P rz y ja c ie l mój żali się, że do n ieg o w ięcej p rz y c h o d z i ż e b ra k ó w i w łóczęgów , a n iż e li p ac je n tó w . W szędzie ta sam a p la g a , m ów ię na to — i w am tu n ie b r a k ż e b ra k ó w i p o s z u k u ­ ją c y c h p o n o p r a c y — b e z ro b o tn y c h . T a k , to w ielk a p lag a, o d p o ­ w iad a p rz y ja c ie l, z k tó rą so b ie i władze b e z p ie c z e ń stw a nie

100-lecie kościoła w U stro n iu — G rupa południow a.

m ogą dać ra d y . Is tn ie je P om oc Zim ow a, istn ie ją ró ż n e s to w a ­ rzyszen ia, k tó re się o p ie k u ją ty m i n ieszc zęśliw ca m i i n a tr ę tn y ­ mi n ie ra z b e z c z e ln ie w y s tę p u ją c y m i łazikam i, ale to w s z y s tk o n ie w y sta rc z a .

P rz y c z y n a te g o zła, jak im je s t w łó częg o stw o , tk w i w z d e ­ m o ralizo w an iu ty c h o so b n ik ó w . W ed łu g m ojego d o św iad czen ia są ci lu d zie ju ż po k ró tk im czasie stra c e n i dla sp o łecz eń stw a.

T o u sta w ic z n e b e s z ta n ie ty c h o so b n ik ó w p r z y n ac isk a n iu k a ­ żd e j k lam k i, la b d z w o n k a e le k try c z n e g o , s tę p ia u ty c h lu d z i w sze lk ie p o cz u cie h o n o ru i p o zb a w ia zw o ln a am bicji w y s z u ­ k a n ia so b ie g d zieś ja k ie jk o lw ie k p ra c y .

No, a złe to w a rz y s tw o , o d p o w iad am ja, k tó re k aż d y tak i w łóczą cy się b e z ro b o tn y na d ro d z e znajd u je, c z y n i te ż sw oje.

W idzę n ie ra z i u n a s, ta k c ią g n ę dalej, ta k ic h p rz e w a ż n ie m ło ­

d y c h łazików , id ący c h sw ą d ro g ą w tró jk ę , lu b czw órkę, za­

w sze w oży w io n ej ro zm o w ie, a je ste m p rz e k o n a n y , że opo­

w iad a ją so b ie o w y ra fin o w a n y c h m eto d ac h naciągania ludzi.

A lko hol, k tó ry się w y m ie n ia za sto su n k o w o łatw o nabyte grosze, daje k ażd em u re sz tę .

T ak jest p rz y ja c ie lu , odp o w iad a k o leg a, len istw o i alko­

holizm , to są d w a n a jfa ta ln ie jsz e sk u tk i k ażd eg o takiego p ier­

w o tn eg o „p o szu k iw acza p r a c y ”. J a k m y ślisz , cz y da się takich ludzi u ra to w a ć — p y ta m z n o w u j a ? J a k o le k a rz , który m usi te ż b y ć p sy c h o lo g ie m — o dp o w iad a te n ż e , je ste m tu w ielkim p e sy m istą . D użo tu m oże o siąg n ąć p rz y m u s . D om y popraw cze m a ją też sw oje d o b re w y n ik i, ale n ie k ie d y m o żn a coś w sk ó ­ ra ć m iłością i w sp ó łczu ciem , k tó re u w łóczęgi budzi n iek ied y i zasila re s z tę d o b ry c h in s ty n k tó w i am bicji. W strząsasz ra­

m ionam i i sp o g ląd asz n a m n ie nied o w ierzająco , — ale słuchaj ja k ie do św iad czen ie zro b iłe m p rz e d k ilk o m a la ty z jednym do­

sy ć b e z n a d z ie jn y m w łóczęg ą.

115

-100-lecie kościoła w U stroniu — G rupa północna.

I.

D zw onek. — O tw ieram d rzw i. — Ł azik , — który za­

c z y n a śp iew a ć sw o ją lita n ię : — Od trz e c h dni jeszcze nic nie jad łem — nie m am te ż a n i g ro sz a w k ie sz e n i — jak B óg n ad e m n ą ! P r z y p a tr u ję m u się bliżej i w id zę r y s y n ieco inteli­

g e n tn ie jsz e . Z ap e w n e o g ląd ał k ie d y ś le p sz e dni, m y ślę sobie, a m oże to jak iś m a rn o tra w n y s y n w ro d z aju teg o o którym p ow iad a P ism o Ś w ięte.

A o n ja k g d y b y odgadł m oje m yśli, d e k la m u je d a l e j : B y ­ łem p rz e z 8 la t n a u c z y c ie le m w jednej wsi, ale tam utraciłem, całkiem b ez w łasn e j w in y ,p o sa d ę . N a p ra w d ę ! Stałem się ofia­

116

-r ą n ik cze m n ej d en u n c ja cji. — P -rz y g lą d a m m u się b aczn iej, bo m i się b a rd z o zdaje, że go już k ie d y ś sp o tk a łe m , a on m ów i d a l e j : — j w ła śn ie te ra z m ó g łb y m dostać p o sadę n a W o łyn iu , ale m i b ra k p ie n ię d z y n a p o d ró ż. P a n ie d o k to rz e n iech mi p a n p o m o ż e ! P a n n ie w ie ja k ja się w sty d z ę że b rać , ale d la C h ry s tu s a P a n a — co ja m am r o b ić ? T a s tra s z n a n ę d z a ---P rz e rw a łe m m u , bom sob ie p rz y p o m n ia ł, gdzie go sp o tk ałem .

— S łu c h ajcie d o b ro d z ie ju , m n ie się zdaje, że śm y się p rz ed w cz o raj ju ż w idzieli w sąsied n iej w iosce w W ... . ale p rz e d w e z o ra j n ie b y ł p a n zw o ln io n y m n a u c z y c ie le m , ale r e le ­ g o w a n y m (sk re ślo n y m ) s tu d e n te m m e d e c y n y . C zy n ie t a k ? J a się nie m y lę ! —

— N . . . n . . . nie, o dp o w iad a z a a m b a ra s o w a n y nieco ż e b ra k . J a b y łe m n a u c z y c ie le m w iejskim , a ja m ogę tu s łu ż y ć m oje- m i p a p ie r a m i...

— P ro sz ę nie k łam ać ta k g łu p io ! P a n mi m ów ił p rz e d ­ w czo raj, że p a n je st stu d e n te m m e d e c y n y , a p a n mi te ż o p o ­ w iadał, d laczego p a n a w y p ę d z o n o z u n iw e r s y te tu . P an sobie nie p rz y p o m in a ? N ie ? — I p ocząłem go głośno b e s z ta ć : T o sz c z y t b e s z c z e ln o ś c i! C zy się p a n nie w sty d zi ta k k ła m a ć ? A c h o ć b y p a n fa k ty c z n ie b y ł g ło d n y m , to to p a n u nie daje jeszcze p ra w a do ta k b e z w s ty d n e g o naciąg an ia p ra w d y !

Ż e b ra k zaczął się nieśm iało cofać, m ru cz ąc p o n o w n ie :

— J a . . . nie k łam ałem , m ogę p o k az ać p a p ie r y . . .

— G d y b y m p a n u w ie rz y ł — k rz y c z ę p o n o w n ie — ale ja nie w ie rz ę i m ów ię p a n u , że to podłość s p e k u lo w a ć z s y m ­ p atiam i p u b liczn o śc i dla n a u c z y c ie la lu b s tu d e n ta — fe — to g a łg a ń stw o , to p o tra fi ty lk o o sta tn i p o d ły o s z u s t !

O b d a rtu s w ciąż się jeszc ze b ro n ił, z a p e w n ia ł i p rz y s ię g a ł, ż e je st n au c z y c ie le m , lecz p o chw ili o p u ścił g ło w ę i m ilczał nieco z a w s ty d z o n y . P o chw ili m ó w i:

— T a k je st p an ie, k łam ałem . J a nie jestem an i s tu d e n ­ tem a n i n au c z y c ie le m . B y łem ty lk o p isa rz e m w jed n ej k a n c e ­ larii, tam m n ie z pow o d u p ija ń s tw a w y rz u c o n o . A le co m am r o b i ć ? Bez k łam stw a n ie obejd zie się dziś w św iecie. G d y ­ b y m lu d zio m te ra z m ów ił p ra w d ę , to b y m i nie dali ani g r o ­ sza, ty lk o b y mi d o c in a li: M ogłeś nie pić, m o g łeś b y ć p o rz ą d ­ n y m , ty s m y k u ! P a n d o k tó r m a słu szn o ść, ale co m am ro b ić ?

II.

— Co p a n m a r o b ić ? T o się p a n jeszcze ośm iela m nie p y t a ć ? P rac o w ać trz e b a , d o b ro d z ie ju , p ra c o w a ć m u sisz!

— P rac o w ać — p y ta ż e b ra k — p ra c o w a ć ? B ardzo ład ­ n ie ! A le skąd w ziąść tę p ra c ę , k ie d y mi jej n ik t n ie d a j e !

— G łu pstw o, p a n je s t m łody, siln y i z d ro w y , p a n z n a j­

dzie p ra c ę , jeśli p a n ty lk o z e c h c e . A le, to je st to n ie ­

117

-szczęście, że się p a n u n ie [chce, że p a n l e n i w y . . . że p a n p ijakiem . Na d ziesię ć k ro k ó w czuć od p a n a w ódką.

— A ch B oże, ja k p a n d o k ­ tó r ta k m ów ić m oże — m ów i o b- d a rtu s z k w a śn ą m iną. — S k ąd m am w ziąść tę r o b o tę ? Za h a n d ­ low ca iść nie m ogę, n a to je ste m już za s ta ry . Do tego trz e b a się ju ż z a b ra ć od d ziec k a. Za p a r o b ­ k a m n ie n ik t nie w eźm ie, bo nie b ęd zie chciał do m n ie m ów ić p rz e z

„ t y “, a do jak ieg o m a jstra w stą­

pić, to ta k ż e n ie p o d o b n a , b o nie znam żad n eg o rzem io sła.

— 0 w y k rę ty p a n u nie t r u ­ dno, ja k w idzę, a le po w iedz mi d o b ro d zieju , co b y ta k b y ło z r ą b a ­ niem d rz e w a ?

— B ardzo c h ę tn ie , ale d ziś n ie s te ty i zaw o d o w i rę b a c ż e d rz e w a nie m ają p ra c y .

— T a k m ów ią w sz y sc y n icp o n ie. C zy ch ce p a n u m nie d rz e w o r ą b a ć ?

— B ardzo c h ę tn ie , b a rd z o c h ę tn i e !

— No to ład n ie, b ard zo ład n ie ! — Z acierając so b ie rę c e od radości, że le n iu c h a m ogę u czy ć p ra c y , w o łam g o sp o d y n ią i g d y p rz y s z ła m ów ię j e j : — N iech M arjan n a za p ro w ad z i teg o

p an a do sta jn i i n iech m u p a rę kloców p rz y d z ie li do p o rą b a n ia . —

W łóczęg a n ie z b y t c h ę tn ie p o ­ szedł za k u c h a rk ą . W idziałem to o d ra zu , że jeże li w e z w a n ie p r z y ­ jął, że teg o b y n a jm n ie j n ie u c z y ­ nił z m iłości do p ra c y , lu b z g ło ­ du, ale z p e w n e g o ro d z aju p o c z u ­ cia h o n o ru , b y n ie z a ry z y k o w a ć z m o jej s tro n y z a rz u tu , że m u ro b o ta fa k ty c z n ie śm ierdzi.

P oszed łem p o tem — o p o w ia ­ da m ój p rz y ja c ie l — do p o k o ju m ieszk a ln e g o , z k tó re g o w idać do stajn i, g d z ie m am drzew o , i o b s e r­

w o w ałem go n a c h w ilk ę. I w i­

działem , ja k m oja k u c h a rk a z ob-

Ks. prof. r . Kesseinng. d a rtu se m w stąp iła n a p o d w ó rz a,

jak p rzez bru dn y śn ie g k ro c z y ła do stajn i. T u się kucharka złośliw ie popatrzała n a o b d a r tu s a i s p lu n ę ła p o g ard liw ie. Po­

tem otw orzyła ch lew i trz a s n ę ła g w a łto w n ie d rzw iam i.

Ja widząc to, m y śla łe m s o b i e : je s te ś tro c h ę zło śliw y m stw orzeniem , ale ta k ta m p ra w ie te g o b ie d a k a w itać nie m u ­ siałaś. W idocznie ci p rz e sz k o d z o n o w ja k ie jś ro b o c ie . No, ale tr u d n o !

W idziałem jeszcze, g d y się d rz w i zn o w u o tw a rły , ja k tam te n p se u d o n a u c z y c ie l, alias s tu d e n t m e d e c y n y , u sia d ł n a p n iu do rąbania, ja k sw ą c z e rw o n ą g ło w ę p o d p a rł rę k a m i i ta k n a

— 118 P —

100-lecie kościoła w U stroniu. — U bram ki.

ch w ilę siedział, ja k g d y b y n ad cz y m ś ro z m y śla ł. G o sp o d y n i moja rz u ciła m u sie k ie rę pod nogi i s p lu n ę ła p o ra z d ru g i jeszcze złośliw iej. P otem rz u c iła k ilk a kłó d do p n ia i c z ek ała.

A n asz o b d a rty gość w ziął je d n ą ta k ą k ło d ę m ięd zy no­

gi i u d e rz y ł ją le k k o . K łoda się n a tu ra ln ie o b aliła. O b d a rtu s postaw ił ją te ra z n a ziem i, zaczął n a ch w ilk ę c h u c h a ć n a r ę ­ ce, ab y je za g rza ć i u d e rz y ł ją po ra z d ru g i, n a tu ra ln ie z no- w u z jak n a jw ię k sz ą o stro żn o śc ią , ja k g d y b y się o b aw iał, a b y mu palce nie o d lecia ły . K lo cek w y w ró c ił się.

Mój g n ie w ju ż zn ik ł. Z acząłem so b ie n a w e t cz y n ić w y ­ rzuty su m ien ia, d laczegom ta k ie g o [bądź co b ąd ź in te lig e n tn e ­ go, w y d e lik a c o n e g o , m oże te ż ju ż i c h o re g o czło w iek a p r z y takim zim nie zm u sza ł do ro b o ty , ale p o tem m y śla łe m so bie, wracając do m ojego p o k o ju o rd y n a c y jn e g o , — że to b ęd z ie m oże ku jeg o p o ż y tk o w i.

W pó ł g o d zin y p ó ź n ie j p rz y c h o d z i g o sp o d y n i i m eld u je, że drzew o p o rą b a n e . O trz y m a ł 50 g ro s z y za p ra c ę i odtąd

119

-p rzez d łu ż sz y czas -p rz y c h o d z ił i zaw sze się dla niego znajdy­

wała ja k a ś p ra c a . C ieszy łem się, że b ie rz e się do ro b o ty , choć nieraz jeszcze p rz y c h o d z ił p ija n y . D ow iedziałem się, że n azy- wa^się Ł u k o w sk i.

Na w io sn ę p o leciłem go m em u zn a jo m e m u w m ieście St.

D ob ro ck iem u , z p ro ś b ą o p ra c ę dla niego. A b y ły łazęga od e­

b ra ł z p o d zięk o w an iem list p o le c a ją c y i nie p o k a z a ł się ju i więcej.

III.

P o m ałej p rz e rw ie ciąg n ą ł m ój p rz y ja c ie l dalej':

— M inęły 2 lata. P e w n e g o n u d n e g o w iec zo ra w y je c h a ­ łem do są sied n e g o m iasta do te a tru . Z am aw iałem p r z y k asie te a tra ln e j bilet, g d y o b o k m n ie stan ął o so b n ik p ro s z ą c o m iej­

sce n a II. galerii, p łacą c 10-cio g ro sz ó w k am i.

— P a n ie Ł u k o w sk i — w ołam — to p a n ? Co pan tu ro­

bi, jak się panu p o w o d z i?

— A ch, d zię k u ję — odp o w iad a z a g a d n ię ty tro c h ę ^ n ie ­ śm iało — d zięk u ję, idzie tro c h ę z w o ln a . . . je ste m te ra z zatrud­

n io n y u jed n eg o n o ta riu s z a i z a ra b ia m już 60 zł na m iesiąc.

100-lecie kościoła w U stroniu — G rupa w schodnia.

T ak, to m n ie ciesz y , — od p o w iad am m u — to m nie o g ro m n ie cieszy . T o ś w ie t n e ! J e s te m b a rd z o szczęśliw y m , boć się p o n iek ąd u w a ż a m za ojca c h rz e s tn e g o p a n a , g d y ż a s y s to ­ w ałem p a n u n ib y p r z y n o w y m n a ro d z e n iu i p r z y przem ianie na czło w iek a u ż y te c z n e g o . P rz y p o m in a sob ie p a n jeazcze jak ja w te d y p a n a z b e s z ta łe m ? No, c h w a ła B ogu, że słow a moje w te d y n ie p o sz ły n a m a rn e 1

— A ja też p a n u d o k to ro w i d zięk u ję, b o g d y b y się w te ­ dy p a n d o k tó r nie b y ł m n ą za o p ie k o w ał, to b y rn dziś jeszcze b y ł w łó cz ęg ą i p ijak iem . A le p an d o k tó r m n ie naw ró cił.

— T o m nie cieszy , to m n ie c i e s z y ! — m ów ię ja.

— Je sz c z e ra z dzięk u ję, — o d zy w a się p o n o w n ie Ł u ­ k o w sk i — za p ię k n e słow a i c z y n y . P a n d o k tó r w ted y d o b rz e m ów ił. J e s te m w ięc p a n u d o k to ro w i b ard zo w d z ię czn y , ale jeszcze b a rd z ie j p a ń sk ie j g o sp o d y n i. N iechaj jej P a n Bóg da w sz y stk o d o b re aż do śm ierci, ale co do u ra to w a n ia , to m n ie w łaściw ie u ra to w a ła p a ń s k a g o sp o d y n i M aria.

— C o ? Moja g o s p o d y n i? J a k im s p o s o b e m ?

— Z araz o pow iem — m ów i za g a d n ię ty — g d y p r z y b y ­ łem do p a n a d o k to ra, a p a n mi k a z a ł d rz e w o rą b a ć , w ted y zaczęła ta g o sp o d y n i od w y m y ś la n ia : T y opilcze, łajd ak u , ty m a rn o ­ tra w n y sy n u , ty dziadzie n ik c z e m n y . A p o tem u siad ła n a p r z e ­ ciw ko m n ie, p a trz y ła się m i długo w o czy i ro z p ła k a ła się.

O ty n ie sz c z ę śliw y czło w iecze — ta k w o łała p łacz liw y m gło- sem — tu n a św iecie nie m asz żad n ej rad o ści a tam w ty m d ru g im św iecie cz e k a cię w iec zn e p o tę p ie n ie . Do p ie k ła się d o stan iesz, tam b ęd ziesz się palił ty g rz e s z n ik u ! — I ta k to szło b ez p rz e rw y . J a k się o n a n a m n ie g n ie w a ła i ile łe z n ade m n ą p rz e la ła , teg o p a n u d o k to ro w i nie m og ę opisać. Ale to n a j­

w a żn iejsze jest, że o n a za m nie całe d rz e w o rą b a ła . P an ie d o ­ k to rz e p rz y z n a ję się te ra z , że u p a n a ani jed n eg o k lo ck a nie p o rą b a łe m , to w sz y stk o o n a za m n ie zro b iła. D laczego to r o ­ b iła i dlaczegom się pod jej w p ły w e m zm ien ił i p rz e s ta ł pić, teg o ja do dziś p o w ied zieć n ie m og ę. J a w iem ty lk o , że się pod w p ły w e m jej słów i jej sz la c h e tn e g o p o stę p o w a n ia coś w d u sz y m ojej g ru n to w n ie zm ieniło. O na m n ie p o p ra w iła , ona ze m n ie zn o w u zro b iła człow ieka, a teg o jej n ig d y n ie za p o m ­ n ę. — A le p rz e p ra sz a m p a n a d o k to ra , jest n a jw y ż s z y czas, bo już dzw o n ią i p rz e d sta w ie n ie się ro z p o czy n a .

— 120 . —

S a r n i ę t a j o te m , ż e b y ś b y ł z a w s z e o s t r o ż n y m . 3 1 j e ś l i ta ­ k i m n ie j e s t e ś , to p r z y n a j m n i e j u d a j, ż e t a k i m j e s t e ś . J J u z n i e ­ j e d n a b o w ie m c a ł k i e m g łu p ia g ło w a w te n s p o s ó b d o s z ł a d o w i e lk ie g o s t a n o w i s k a i z n a c z e n i a .

Opowiadania