• Nie Znaleziono Wyników

Sw iat o g lq d a n y oczam i subtelnych, m yslqcych, p oszukujqcych dzieci i nasto- latkow, pod piorem dobrej pisarki i

mqdre-g o psycholomqdre-ga z w ro mqdre-g ie mqdre-g o staje si? osw ojo- ny. I to oswajanie, dojrzewanie d o wtasnej dorostosci i akceptacji d ru g ie g o cztowieka jest jednym z elem entow znam iennych dla tw orczosci Ewy Nowak.

* * *

Pisark? interesuje specjalnie w iek 13 lat, czas w ychodzenia z dziecinstwa i w chodze- nia we w czesnq m todosc i wtasnie trzyna- stolatkow obdarow ata catq seriq krotkich, zw artych w tresci ksiqzek, stanow iqcych jakby bardziej rozbudow ane opowiadania, ktore tw orzq tzw. Klub trzynastki, w yroz- niajqcy si? wtasnym logo. Catosc uktada si?

w cykl opow iesci o ktopotach, marzeniach, czekaniu na mitosc, przyjazniach i pasjach najmtodszych nastolatkow.

Chfopak Beaty, Czteryfzy, Furteczki, Piqt- ki, Lina Karo - w szystkie w y d a n e w roku 2004, ksiqzki o charakterystycznym forma- cie, z buziq usmiechni?tej, nieco tobuzerskiej dziew czynki (w kolejnych edycjach juz tyl­

ko kreski zaznaczajq ksztatt dziewcz?cej bu- zi), z sym bolam i nierozerwalnie zwiqzanymi z postaciq gtownej bohaterki, jak stuchaw- ka telefoniczna, koperty, muszla, etc. Zmie- nia si? kolor tta, ale zawsze barw y sq wyra- ziste, a sym b olika graficzna pow szechnie zrozumiata. Dolna numeracja stron obw ie- dziona jest serduszkiem.

Bohaterki opow iesci Ewy N ow ak sq za­

w sze inteligentne, d u zo czytajq i co mie- siqc oczekujq kolejnego num eru „M agazynu szcz?sliwej 13", odktadajqc na nie go pieniq- dze z w tasnego kieszonkow ego. Okres wy- rastania z dziecinstwa i rozwoj w ew n?trz- ny m todych ludzi czasem przebiega bole- snie, czasem burzliwie, ale zawsze prowadzi do dojrzatosci. Jak w spom niano, pochodzq ze sro d o w isk zam oznych i niezam oznych, czasem d otkn i?tych bezrobociem ; byw a- jq jedynaczkam i lub majq rodzenstwo, ale uktady p sychologiczne w rodzinach sq po- dob n e i p o d o b n e sq t?sk n o ty za mitosciq, bezpieczenstw em , zaufaniem, cieptem ro- dzinnym , zarow no ze strony rodzicow, jak i dzieci. To bardzo wazne, by m tody czytel- nik dostrzegt, ze w matce i ojcu jest taka sa- ma potrzeba uczucia, jak w corce czy synu.

Rodzice, takjak dzieci, tez bardzo potrzebu- jq zaufania i akceptacji i pisarka t? kw esti?

w y ra zn ie e ksp o n u je . Ksiqzki k on czq s i?

szcz?sliw ie, nie b analnym h a p p y endem , ale sukcesem m todzienczej p rob y rozpo- znania fenom enu w tasnego istnienia i ewo- lucjq postaw.

C echq, ktora na jb a rd zie j w y ro z n ia ksiqzki Ew y N o w a k z biezqcej produkcji w ydaw niczej o p o d o b n ym charakterze, sq znakom ite psychotesty zamykajqce kazdq opowiesc. Wiqzq si? one zawsze z tematy- kq i perypetiam i gtownej bohaterki, nie ma w nim je dnak nic infantylnego, jest opra- cow any w sp o so b bardzo odpowiedzialny, m oze g o w ykorzystac takze osoba dorosta.

Teksty sq oryginalne, niebanalne i stanowiq zn a k om ity klucz d o zrozum ienia wtasnej osobow osci, stabosci, bt?dow , d o ktorych nie chcem y si? przyznac nawet sami przed sobq. Tak w i?c Chfopak Beaty zawiera test

„Czy um iesz si? przyjaznic"; Lina Karo - „Czy m asz sktonnosci do ktamstwa"; Cztery fzy -

„Czy m asz natur? marzycielki"; Piqtki - „Czy um iesz p o m a g a c innym", Furteczki - „Czy m asz wystarczajqco silnq wol?".

Testy majq prostq konstrukcj?, ale sq p rzygo to w a ne przez profesjonalistk?. Po- magajq m todem u czytelnikowi zrozum iec siebie, rozpoznac swojq gtow nq „stabosc", a przez to w sp o so b dyskretny, acz przeko- nywajqcy prowadzq d o dorostosci wyrazajq- cej si? zarow no w odpow iedzialnosci za dru- gie g o cztowieka, jak i sw iado m ym ksztatce- niu w tasnego charakteru.

* * *

W a rto ty m o p o w ie s c io m p rzyjrzec s i? doktadnie. A w i?c Chfopak Beaty, kto­

ry uswiadam ia ra n g ? przyjazni w ludzkim zyciu, uczy jak byc w niej lojalnym, jak si?

dobrze, m qdrze przyjaznic. Ksiqzka o za- kom pleksionej niesmiatej Elizie i jej dw och przyjaciotkach, jest p o s w i?c o n a przyjaz- ni, ktora zdaje si? nie w ytrzym yw ac proby, g d y m i?d zy dziew czynkam i pojawia si? ry- walizacja o uczucie do te go sa m e go chtop- ca. W ow czas trudno jest zaufac najblizszej kolezance, g d y m itosc zaczyna kon k u ro

-w ac z przyjazniq. To staje si? okazjq do bo- le sne go rozpoznaw ania w sobie sktonno- sci e goistycznych, tak bardzo utrudniajq- cych praw dziw e kolezenstw o, a zarazem w dosc ostrym swietle pokazuje jak tatwo pojawia si? w nas ochota m anipulow ania d rugim cztowiekiem.

P isarka p o k a z u je tez, ja k ie slic zn e sq w szystkie 13-latki, bez w z g l?d u na ich k o m p le k sy , b o o n e sq z a w sz e w p is a n e w ten okres.

U Elizy z Chfopaka Beaty b ?dzie to kom ­ pleks odstajqcych uszu, jej l?k o to „jak ja w yglqdam ?".

„- M a m o ^ m y s lis z , ze ja jestem tadna?

- Bardzo tadna.

- Eee, tak tylko mowisz. A te uszy?

- Jakie uszy?

- No, moje wielkie, odstajqce wachlarze.

- Przeciez m asz normalne, forem ne uszy...

Przytulic ci?? - M am a w yciqgn?ta ramio- na"2. Potem m ozna si? juz spokojnie w y- ptakac w ram ionach matki.

Chtopak Beaty, jak w spom niano, konczy si? bardzo m qdrym testem „Czy um iesz si?

przyjaznic?", ktory usw iadam ia jak o d p o - w iedzialnym, trudnym uczuciem jest praw- dziwa przyjazn, jak trzeba do niej dorosnqc i ze nie w olno ranic innych, jesli sam em u nie chce si? byc ranionym.

Kolejny z analizow anych tekstow Czte- rytzy ukazuje, jakq wartosciq m ogq byc ma- rzenia, ale i jakiej granicy nie w o ln o w nich przekroczyc, kiedy „ego marzyciela"3 staje si? grozne dla nie go sam ego. Matka gtow- nej bohaterki, nauczycielka o p ?ta n a m odq i troskq o swoj wyglqd, wciqga w swoj swiat petnq kom pleksow cork?. Takze rozwiedzio- ny, nieodpow iedzialny ojciec, mysli, ze Zu- zia „wszystko zatatwi sama". Rodzice

usta-lili na rozprawie rozwodowej, ze ich dzie­

ci co drugi w eekend b ?d q sp ?d za ty u ojca.

I to staje si? dla w szystkich jakqs formq bez- dom nosci.

Dwaj bardzo ztosliwi bracia, zle traktu- jq siostr?, a odzyw ki, jak ta ponizej, sq nor-

mq w ich zachowaniach:

„Na drzw iach wisiat wielki plakat z jej podobiznq i napisami: »Nauczona czystosci«,

»W szystkozerna«, »Odrobaczona«, »Siersc i z ?b y w stanie zadowalajqcym«, »Pod statq opiekq weterynarza«, »Dobrze aportuje«. Na samej gorze um ieszczony byt wielki ozdob- ny napis: - „Oddam siostr? w dobre r?ce"4.

Przesadzili, g d y przez pom ytk? dopisali przy jej nazw isku w dzienniku ponad 10 „jedy- nek" z roznych przedm iotow. Potem m uszq s i? przyznac w szkole d o tego czynu, kara b ?d zie umiarkowana, ale lekcja odw agi cy- wilnej bolesna.

Zuzia d ram atycznie p oszukuje przy- jazni i mitosci i m arzy o karierze piosenkar- ki i w iw atujqcych ttumach. Biorqc udziat w eliminacjach do konkursu piosenkarskie- g o Cztery tzy w ygryw a , nie spodziew ajqc s i? tego, w kategorii parodii. Tak konfron- tuje marzenia z rzeczywistosciq, co okazu- je si? bardzo przykre.

Jej ro d z ic e sq j e d n a k e w o lu c y jn i, a najbardziej poruszajqca jest scena w Czte- rech tzach, g d y matka stwierdziwszy swq p o ­ mytk? przeprosi Z u zi? i w r?czy jej p i?kny bu- kiet kwiatow: „... i dlatego m u sz ? ci? przy catej rodzinie przeprosic, bo ci nie uwierzy- tam, a powinnam. - Szeroko roztozyta ramio- na. - W yb a cz mi coreczko! Bardzo ci? prze- praszam. - M am ie p op tyn ?ty tzy"5. T ? ksiqz- k? zam yka wtasnie test „Czy m asz natur?

marzycielki".

Z kolei Furteczki sq narracjq o Hani i Laurze, blizniaczkach o nazw isku Furta, w ychow yw anych (po tragicznej smierci

oj-ca i matki) przez b ab ci? M a g d ? i p rababci?

M ariann?, bardzo staroswiecko, z zasadami, z wielkq mitosciq i zbyt surowo.

Dziew czynki nie majq komputera, nie w o ln o im chodzic na basen, sq kontrolow a- ne na kazdym kroku, o co nietrudno w ma- tym Choszcznie, w ktorym mieszkajq. Hania i Laura sq bardzo typowe, po wyjsciu z do- mu „burzq" grzeczne fryzury, zaktadajq bizu- teri?, malujq btyszczykami usta. O so b o w o - sciow o bardzo si? rozniq: Laura ma uzdol- nienia manualne, jest zorganizowana, Hania w r?c z odwrotnie: jest hum anistkq i bataga- niarq. Babcia M a g d a w ym aga, prababcia Ma- niusia we w szystkim pobtaza (troch? konspi- racyjnie), nawet funduje siostrom o b o z j?- zykow y we Wtadystawowie. Jest cata klasa, norm alna zb iorow osc nastolatkow, dziew- czqt i chtopcow jeszcze si? na siebie boczq- cych a juz sobq zainteresowanych.

Ten swiat burzy pojawienie si? w szko- le no w e go ucznia Martina Cole, Am erykani- na, zabaw nie kaleczqcego j?z y k polski, kto- rego ojciec b?dzie uczyt angielskiego, a b ab ­ cia pochodzita z Polski.

„To nie byt zaden m tody chtopak - to byt m tody b o g przypom inajqcy doskonatq grec- kq rzezb?, ktora jakim s cudem ozyta i teraz stata w ich klasie z najpi?kniejszym na swie- cie usm iechem "6. Martin siada z Haniq, kto­

ra natychm iast ulega zauroczeniu.

To on otwiera kolezankom i kolegom oczy na u ro d ? w tasnego kraju, na ludzi, kto- rzy ich otaczajq, na przesztosc. To co dla nich jest staroswieckie i niepotrzebne, jak hafto- wanie, robienie na drutach, etc., budzi je­

go podziw, nawet m leko z m iodem i czosn- kiem, serw ow ane przez b ab ci? „na odpor- nosc", zyskuje je g o ap rob a t?. M artin na- gryw a na dyktafon w spom nienia starszych o so b i jest najwyrazniej zafascynow any Pol- skq. Chtopiec przekazuje Hani w aznq

reflek-sj?: „ [ . ] tak jak z tym mlekiem. Z pew ny- mi rzeczami trzeba si? pogodzic. W y musi- cie si? go dzic z czyms, a babcia z czym s in- nym. Kazdy musi cos robic i kazdy czegos nie chce robic. Nie wiem, czy dobrze to po polsku pow iedziatem "7. Tak ukazuje rowie- snikom wartosci pozornie niem odne, od- rzucane, a w oczach Am erykanina atrakcyj- ne i wazne. Choroba babci nie tylko uzdra- wia relacje, ale przede w szystkim ujawnia, jak bardzo wszystkie si? kochajq i ze wszyst- ko o sobie w iedzq - w tedy owe konspiracje stajq si? zabaw nq grq.

N iepow tarzalny hum o r j?z y k o w y bar­

dzo ozywia opow iadanie, ale uswiadam ia jak trudno cudzoziem cow i osw oic si? z pol- skimi zwiqzkami frazeologicznym i, i to jest juz drugi elem ent zabawy, przypom inajqcy t? dziecinnq g r ? w przekr?canie wyrazow.

Z te go tez b ?d q w ynikac zabaw ne niepo- rozumienia:

„Martin jeszcze raz obdarzyt now ych k o le g o w s w o im n ie p r a w d o p o d o b n y m usmiechem.

- Ja d zi?ku j? za takie zim ne przyj?cie.

Klasa zno w zadrzata od smiechu.

- Za ciepte przyj?cie - poprawita go wy- chow aw czyni, bez krzty wyrzutu.

- Za ciepte? A tak, za ciepte. Ciepte przy- j?cie, kubet zimnej w o d y ... Z n o w si? pom y-

litem. To ja siadam

"8-Test zamykajqcy catosc „Czy m asz w y- starczajqco silnq w o l?" kom ponuje si? zna- komicie z problem atykq ksiqzki.

Z kolei Karolina Skrzypczynska, tytu- towa Lina Karo jest oczyw iscie trzynastolat- kq. Inteligentnq, kulturalnq, z wtasnq pasjq i ambicjami. Mieszka w luksuso w ym miesz- kaniu, ma kochajqcych i bardzo zam oznych rodzicow, tro c h? zbyt cz?sto przebywajq- cych poza dom em , g ro n o kolegow, dobrq

szkot?, b ardzo p ra gn ie m iec p raw d ziw q przyjaciotk?, takq „od serca" i zakochac si?.

Bardziej dla m od y niz z potrzeby serca. Mi- tosc wydaje jej si? w artosciow sza niz przy- jazn i ma o niej film owe wyobrazenie.

Problem em Karoliny jest to, ze ktamie.

Robi to zupetnie swiadomie, tro c h? by po- prawic swoj w izerunek przed klasq, troch?, by uciec przed prawdq o samej sobie. ta- tw o w ychw ytuje ktam stw o w otoczeniu, widzi jak nieudolnie ktamie jej matka, uwi- ktana w uczucie do kolegi szkolnego, a sa- ma nie chce zaakceptow ac praw dy o sobie.

Zanim zabrnie w pow azne ktopoty, jako po ostateczny ratunek si?g n ie po telefon za- ufania, i tam oczyw iscie tez konfabuluje, co m qdry p sycholog natychm iast wyczuje, a potem pom oze jej zrozumiec, p odsuw a- jqc na poczqtek d o przemyslenia problem

potrzeby ktamania.

W czasie burzliw ego zebrania w klasie na temat ktamstwa, okaze si?, ze w szyscy nastolatkowie majq trudnosci z m ow ieniem prawdy. Czasem nie sq to jeszcze ktamstwa, tylko potprawdy, czasem koloryzowanie rze- czywistosci, ale zawsze jest w tym jakas nie- uczciwosc.

Ktam anie, w yn ik a jq c e z n ie p e w n o - sci siebie, kom ple ksow bardziej lub mniej uswiadom ionych, ch?ci w ydaw ania si? „lep- szym", prow adzi do sw ia d o m e g o w prow a- dzania w btqd rodzicow i otoczenia, stano- wiqc pow azny problem okresu dojrzewania.

Nierozw iqzany w p o r? m oze stac si? nato- giem, ktory pozostanie na cate zycie, stajqc si? pow aznym defektem osobow osciow ym , nawet patologiq charakterologicznq, od kto- rej cztow iekjuz nie potrafi si? uwolnic. W Li­

nie Karo jest to problem centralny, a zarazem jakos znam ienny dla wspotczesnosci, w kto- rej ktamstwo stato si? czym s pow szechnym , a nawet akceptow anym spotecznie.

Ksiqzk? o Linie Karo zam yka w i?c test:

„Czy m asz sktonnosci do ktamstwa?", znako- mita psychozabaw a, zmuszajqca do reflek- sji i pozwalajqca poznac m echanizm y rzq- dzqce ktamstwem. Dla oso b majqcych pro- blem y z m ow ieniem prawdy, m oze byc ona praw dziw ym ratunkiem.

N a st?p n ym tom em serii sq Piqtki, kto- rych bohaterkq jest Ola W rona, nastawiona wytqcznie na wtasny sukces zyciowy, w jej zyciu najwazniejszy jest sport i kolejne me- dale. M a pretensje do rodzicow, ze angazu- jq jq w spraw y dom ow e, do starszej siostry, ze prosi jq o o p ie k? nad dw ojgiem swoich matych dzieci, M arzenq i Kubusiem . Udaje, ze nie styszy prosb ojca o p om oc w podli- czaniu bilansu, jest nieuprzejma, g d y mat­

ka prosi jq o o p ie k ? nad siostrzencami, nie chce si? jej karmic indykow, sprzqtac w do- mu, biegac z psem Ugryziem , nic. Inni w jej oczach, to „ofermy", „tamagi", wariaci, w y- moczki. Jest w niej pogarda dla oso b fizycz- nie stabszych, jakby od um iej?tnosci „skto- nu" zalezata w artosc cztowieka.

„To znow u ten okularnik Szym on. tazi po drodze w t? i z powrotem . Mysli, ze jak tylko g o zobacz?, to zaraz w yjd?. Niech s o ­ bie szuka tow arzystw a w Warszawie. O, jak si? schylit po kamyk. Ale komiczny! Nawet sktonu nie umie zrobic. Niepotrzebnie toto zyje"9. Tylko nietoperze spiqce w stodole da- rzy uczuciem. Dopiero, g d y ow pogardzany Szym on uratuje zycie Kuby, ktory przez nie d o su n i?tq p o k ry w ? w padt do szamba, kto- remu pom aga w tym bardzo „miejska" mat­

ka Liny Skrzypczynskiej, caty swiat wartosci runie i obroci si? o 180 stopni. Dotozy si? do te go cios, gd y wyjasni si? przypadkow o, ze poznany przez Internet Dom inik, okaze si?

zw yktym draniem, ktory chciat si? zabawic uczuciem „idiotki z pipidowki", „wiesniacz- ki", etc - tak jak ona widziata ludzi, on widziat

jq. Jest jak krzyw e zwierciadto. „Dom inik"

w liscie p rzyp ad kow o w ystanym Oli, a fak- tycznie pisanym do kolegi, pisze:

„Cycek, stuchaj! Szykuj karton m arlbo- rasow, bo wygratem. Ta idiotka z pipidowki przystata mi podobiznq swojej facjaty (masz do wglqdu jako d ow od rzeczowy). Jaka mi- na, jaka poza!

Wiesniaczki to jednak dorodne dziewu- chy, nie to, co nasze blokowe zdechlaki. Ale jaja, möwiq Ci! Piszq do niej codziennie rozne dyrdymaty, a ona m i siqzwierza. Kocha mnie!

Rozumiesz?!"10, dalej chwali si? okradaniem skrzynki pocztowej syna dyrektora „kujonka w okularach" i czystych spodniach.

Ola przezyw a szok, mdleje; jest w tej sce n ie d e lik a tn a p rz e stro g a p rzed nie- b ezpieczenstw em Internetu dla m todych dziewczqt. Jed nak w te dy Ola poznaje, co to przyjazn, d zi?ki Lince, Olkowi, zobaczy

inne barw y swiata, pozw oli jej to na o c e n ? i weryfikacj?, co to znaczy p o m o c innym i jak ten dar wraca i odstania u ro d ? swiata w ktorym pi?kniej daw ac - niz brac. Sama zraniona dopiero zrozum ie w artosc przyjaz- ni oraz lojalnosci i uczciwosci w ob ec drugie- g o cztowieka, co sw ietnie p o d su m o w u je tekst „Czy um iesz p om ag ac innym".

* * *

Ksiqzki Ewy N ow ak nigd y nie sq nachal- nie d ydaktyczne , ale zaw sze ukazujq, ze cztowiek musi p onosic konsekw encje wta­

s n e g o post?pow ania. Bohaterow ie charak- m ocy m todem u cztowiekowi w ksztattowa- niu w tasnego charakteru i pisarka ukazuje prosto i jednoznacznie „drabink? aksjolo- gicznq". Takie poj?cia jak „ktamstwo":, „sil- na wola", „przyjazn", p om aganie innym na- lezq do zasobu p oj?c etycznych. G d yb y au- torka szermowata nimi w tekscie opow iada- nia - to nuzyto by dydaktyzm em , tu poprzez swoj osobisty charakter, i perswazyjne stow- nictw o (czy umiesz, czy masz,) wciqga czy- telnika w dialog.

wieka, jesli ma on nawet tylko trzynascie lat.

Ewolucji podlegajq w jej powiesciach i dzieci

i rodzice. C z?sto tez pokazujqc oso b y skryte niesmiate, pogardliw ie przez otoczenie na- zyw a ne „okularnikami", „m am insynkam i",

„dziwakam i" tak prowadzi akcj?, by w chwili krytycznej, to one ukazywaty dzielnosc, od- w a g ? i przytom no sc umystu, kazqc w ten sp o so b w eryfikow ac wtasne opinie.

Pisarka - jak juz w sp om niano - jest zna- kom itym p sychologiem i kazda zjej ksiqzek przynosi sporq garsc w iedzy psychologicz- nej tak zr?cznie w ko m p ono w ane j w fabut?

ksiqzek, ze mtody czytelnik przyjmuje jq jako norm alny elem ent akcji, a nie rodzaj terapii.

I dlatego przyjmuje jq bez oporow.

Na koniec trzeba w sp om niec, ze ten sam styl ilustratorski reprezentujq ksiqzki Ewy N ow ak adresow ane do starszych czy- telnikow, z tak zwanej „serii mi?towej". W ten sp o so b przechodzqc przez n a st?p n y prog w iekow y m tody odbiorca wie, gdzie szukac kolejnych ksiqzek ulubionej autorki. Szkoda tylko, ze autorka od 2004 roku zawiesita pi- sanie ksiqzek o szcz?sliw ych trzynastolat- kach, ktore byty dobre, mqdre i bardzo po- trzebne dojrzewajqcym czytelnikom.

1 O tej najstarszej grupie wiekowej pisatam [w:] Fenomen prozy Ewy Nowak, [w:] Tajemnicze rozmowy. 2. Katowice 2009, s. 113-128.

2 E. Nowak, Chfopak Beaty, Warszawa 2004, s. 34.

3 G.H. Green, Marzenie na jawie: przyczynek do badan nad rozwojem. Przet. M. Zawadowska, Warszawa 1933; zob tez: G. Bachelard, Poetyka marzenia, Gdansk 1998.

4 E. Nowak, Cztery fzy, Warszawa 2004, s. 36

5 E. Nowak, ibidem s. 88.

6 E. Nowak, Furteczki, Warszawa 2004, s. 13.

7 E. Nowak, ibidem, s. 81.

8 E. Nowak, ibidem, s. 15.

9 E. Nowak, Piqtki, Warszawa 2004, s. 26.

10 E. Nowak, ibidem, s. 70-71.

Katarzyna Bereta

PROPOZYCJA DLA

Powiązane dokumenty