• Nie Znaleziono Wyników

Rok 2011 przechodzi pod znakiem Czesława Miłosza którego życiem i twór-czością od dawna jestem zapoznany. Stało to jeszcze przed przystąpieniem do pracy nad biografią jego wileńskiego przyjaciela Franciszka (Pranasa) Ancewicza (Ancewicziusa). Wiedziałem, że spotkali się w historycznych murach Uniwersytetu Stefana Batorego (USB) w Wilnie. Miłosz, urodzony w 1911 roku w majątku babki w Szetejniach (pow. kiejdański), a Ancewicz, rocznik 1905 ze wsi rodzinnej Laużai (pow. Rosienie). Jeden – syn zamożnych właścicieli ziemskich, a drugiego rodzi-cami – małorolni włościanie, Litwini. Różniła ich mowa ojczysta i tradycje rodzinne, stan majątkowy i status społeczny. Miłosza światopogląd był liberalny, a Ancewicz – był marksistą antystalinowskim. Podczas gdy jeden często podkreślał, że miał szczęśliwe dzieciństwo, drugi wspominał o tym, że w dzieciństwie pasał świnie, i w wierszach młodzieńczych żalił się na trudny los gdy i jak powiadał; - „nędza jest mym wiernym druhem” i ona go wychowała. Czesław Miłosz do Wilna przybył z rodziną, i tam zamieszkał .Ukończył renomowane gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta. W 1929 roku podjął naukę na Wydziale humanistycznym USB, aby się po kilku tygodniach przejść na Wydział Prawa i Nauk Społecznych. droga zaś Ancewicza na studia akademickie i doktoranckie w Wilnie, była kręta i wyboista, wiodła przez Kowno, Wiedeń i Kraków. A jeszcze wcześniej, gdy podczas Wielkiej Wojny, za czasów okupacji Litwy, Niemcy przymusowo posłali go do gimnazjum w Rosieniach, które ukończył w 1929 roku z wielkim trudem w niepodległej już Litwie.

W burzliwym okresie historii swego kraju, został przyjęty na Wydział humanistyczny nowo powstałego uniwersytetu w Kownie, któremu nadano imię Witolda Wielkiego.

Naukę, połączył z lewicową działalnością polityczną i krytyką literacką (ps. F. Rogu-za). Jak wspominała Miłosz; „wcześnie stał się wolnomyślicielem i rewolucjonistą”.

Przekonania wolnomyślne nie przeszkodziły mu w akademickich latach przyjaźnić się z wybitnym pisarzem, księdzem – profesorem Tumasem-Vaiżgantasem. Sędziwy profesor wystąpił w jego obronie, gdy reżym autokratyczny, po przewrocie w grudniu 1926 roku, zamierzał go wysłać do obozu pracy. Podczas II wojny światowej, gdy znalazł się w Niemczech, kolejny raz jako uchodźca, potrafił znaleźć wspólny język z księdzem – intelektualistą, Staszysem Yłą, a na emigracji w Toronto przyjacielem

jego był ksiądz – proboszcz Petras Ażubelis (spoczęli na tym samym cmentarzu) Potrafił z duchownymi się przyjaźnić, ani o jotę nie odstępując od lewicowych i antyklerykalnych przekonań, a ci duchowni od niego nie stronili się, chociaż nigdy nie ukrywał swych poglądów. Poświęciłem sporo uwagi Litwinowi, z którym się zaprzyjaźnił się Miłoszem, chociaż tak wiele ich różniło. Jeszcze przed wojną w tak o nim napisał 19 grudnia 1934 roku w liście do Jarosława Iwaszkiewicza (nie wymieniając nazwiska):

„Nie mogę Ci powiedzieć, ile rzeczy mi się odkrywa, jak odpada ślepota, o której zresztą poprzednio wiedziałem. Zrozum: przecie z krwi jestem barbarzyńcą i przez kilka lat byłem w przyjaźni z jeszcze większym barbarzyńcą, chłopem litewskim, do którego przyciągało mnie pokrewieństwo natur i szalona wola tego człowieka. I mar-ksizm i ten szacunek do wszystkiego, co da się wymierzyć zewnętrznie i obcowanie z ludźmi inteligentnymi inteligencją speców moskiewskich i dodatkiem litewskiej gruntowności i sowieckoje ugołownoje prawo -jak to wszystko dobroczynnie opada na dno - wielkość życia jest niezmierzona, trzeba dziękować ręce, która nas prowadzi”

(Emil Pasierski, Miłosz i Putrament. Żywoty równoległe, Warszawa 2011).

Miłosz na zawsze zapamiętał tego litewskiego chłopa – barbarzyńcę, nawet w ciężkim dla siebie okresie życia we Francji. W liście napisanym 14 września 1956 roku czytamy: „... chcę żebyś wiedział, że mam do ciebie bardzo serdeczne uczucia, I właściwie myśl o twojej chorobie towarzyszyła mi przez szereg miesięcy, w różnych chwilach – pisał z Brie-Comte-Robert – Kochany draugas, pomyśl czasem o mnie, porozmawiaj z żoną, której przesyłam jak najczulsze pozdrowienia ... dom Akade-micki w Wilnie i młodzieńcze weltschmertza bardzo mi zrosły z twój osobą”. (ksero kopia listu w moim posiadaniu, oryginał zaginął – Z.P.).

Ancewicz był tym, który wprowadził Miłosza w świat wielkiej polityki. Podczas gdy środowisko akademickie Wilna ewaluowało w kierunku komunizmu Stalina, przyszły noblista pozostawał daleki od tej ideologii dzięki Ancewiczowi, który po napisaniu pracy doktorskiej pt. „Stalinowska koncepcja państwa na tle ewolucji ustrojowej Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich” (Wilno 1939, z przed-mową prof. Wacława Komarnickiego). drugie jej wydanie miało miejsce po wojnie i było poprzedzone wspomnieniem Czesława Miłosza, w którym napisał: „ Byłem też świadkiem jego długotrwałych i ciężkich depresji, bo z dużymi zdolnościami szła u niego w parze neurotyczność. Otóż moje rozmowy z Pranasem - zważ, (odnosi się do Tomasa Venclovy (uwaga Z.P.) że przypadły na moje formacyjne - wyjaśniają, dlaczego, kiedy przeniosłem się do Warszawy, wiedziałem dziesięć razy więcej o komunizmie niż moi literaccy koledzy wzięci razem, bo przecie Pra-nas śledził wszystko, co się odbywało za wschodnią granicą.] oczywiście moja perspektywa na Polską i i polskość, z natury endecką i parafialną, musiała być inna, wskutek mego treningu... Pranas zrobił doktorat z prawa i zaczął wykładać w Instytucie Badania Europy Wschodniej... dojeżdżał na wykłady z Warszawy

A

ARTYKUŁY

Stanisław Baczyński (ojciec późniejszego poety Krzysztofa Baczyńskiego)...

Wydaje mi się, że Pranas Ancewicz i Baczyński szczególnie przypadli sobie do gustu...”. (Lublin 2001).

drogę którą przeszła tzw. wileńska lewica akademicka, od postępowego katoli-cyzmu do stalinizmu co prawda tylko jej część przedstawiłem na łamach periodyku wileńskiego, dwóch artykułach pt. „Robespierre czyli-Stefan Jędrychowski” („Znad Willi”nr. 2 (34 ) s.76 -95 i nr 3 (35) s. 53 -71 z 2008). W tymże kwartalniku w szkicu, W „Komentarzach”, pt. „Zaułek Literacki” wątki osobiste łączą się z biografią Miło-sza, (nr 1 z 2008, s. 44 -55 ).Są tam fragmenty związane pośrednio i bezpośrednio z Miłoszem, ale ich przedstawienie przekracza ramki rocznicowego tematu. Może przy innej okazji zostaną zaprezentowane.

A teraz dlaczego w niniejszych rozważaniach pozwoliłem sobie napisać, że już od lat, prowadzę dialog, tzn. metaforycznie spotykam się z Miłoszem? Aby przybliżyć tą sytuację sięgnę do wspomnień, opublikowanych przed prawie 40 laty. Kawał czasu! A przecie nie zawsze czas bywa ojcem niepamięci. Oto ich fragment: „Miała księgarnia licznych przyjaciół ze środowiska uniwersyteckiego:

profesorów i studentów... (Księgarz) Jakub girszowski bowiem był jedynym v\

Wilnie i nielicznych w kraju przedstawicieli moskiewskiej „Międżunarodnej Knigi”, mającym prawo sprowadzenia z ZSRR literatury... głównym odbiorcą radzieckich książek i prasy był istniejący w Wilnie od 1930 r. - Instytut Naukowo - Badawczy Europy Wschodnie wraz ze Szkołą Nauk Politycznych. Jego dyrektor- W. Wielhorski niekiedy gościł w księgarni Za pośrednictwem księgarni girszowskiego Instytut prenumerował całą niemal prasę ZSRR” (Z. Ponarski, Księgarz Kwartalnik, War-szawa 1973, nr 4, rok XVII). dodam jeszcze,że gdy niektóre reklamowane numery niedostarczonych czasopism nadsyłano bezpośrednio do księgarni, zdarzało się, że zanosiłem je do biblioteki im. Wróblewskich, gdzie mieścił się INBEW i SNP.

Wówczas miałem okazję spotkania się z poetą Teodorem Bujnickim - sekretarzem Instytutu lub pracownikami zainteresowanymi odbiorem prasy, i zdarzało się że nim bywał draugas.

Ale niestety nie pamiętam żadnych szczegółów tych spotkań, wiem tylko, że wówczas nie obce mi było nazwisko Miłosza, podobnie nie pamiętam o spotka-niach z poetą Tymoteuszem Karpińskim, który nieco później stawiał stawiał swoje kroki na niwie poetyckiej. Biograf jego Jan Stolarczyk, napisał: „wileński znajomy, Karpowicza, współpracownik gazety, dr Zenowiusz Ponarski z Toronto’ (Pomosty, dolnośląski rocznik literacki, Wrocław 2010 /XV).Ale jaki ze mnie znajomy, jeśli w mojej pamięci nic nie pozostało z tego faktu. Podobnie ze znajomością ludzi z Instytutu, o których w pamięci niewiele się zachowało, poza tym,że wiem, że ich spotykałem. Również nie pamiętam co wiedziałem o Miłoszu, poza tym,że taka osoba istniała w przestrzeni publicznej. A teraz o tym, dlaczego Miłosz zwracał do litewskiego przyjaciela - draugas. Słowo według słownika litewsko-polskiego

J. Szlapelisa (Wilno 1940) - „’kolega, towarzysz, druh”. Przyjąłem przekład Sla-pelisa, gdyż wydany pół wieku później słownik trzech autorów jest mniej dokładny i pomija „druha”. A moim zdaniem, Miłosz życzliwy wobec draugasa, albowiem łączyło ich pokrewieństwo natur. Traktował go nie jak po prostu kolegę, a bliską sobie istotę. A towarzysz bywa przypadkowy - podróży; niedoli; broni, a może i inny, niekiedy jest zwrotem partyjnym. Po jego śmierci pięknie napisał o nim:

„Jaka to była moja przyjaźń? dzieliło nas wiele i uległy mu,zdawało się nieraz całkowicie, zachowywałem własne pomyślunki. Ale nade wszystko górował odruch uczuciowości, niemal fizyczny, pociąg do jego niedźwiedziowatości, do-broci, hałaśliwości, tkliwości - bo był naładowany serdecznymi wzruszeniami ja litewska „dajna” ... tak czy owak draugas, jako fizyczna obecność, pozostaje dla mnie jednym z głównych przewodników po labiryncie pamięci i jego śmierć tego nie zmieni” (Cz. Miłosz, O Franciszku Ancewiczu, „Kultura”, Paryż, nr, 7/8 z 1964 ).Użyte przez Miłosza litewskie słowa „dajna” - czyli pieśń, dowodzi, że zachował w pamięci słówka słyszane w Kejdanach, Wędziagole, Serbintach, Użmiszkach, Opitokach, jego rodzinnych stronach, gdzie włościanie mówili i modlili się w swym ojczystym języku.

Rok Miłosza rozpoczął się dla mnie przyjemnie, gdyż dotarła do moich rąk ka-pitalna książka Andrzeja Franaszka, wydana w Krakowie w 2011 roku - biografia Czesława Miłosza, owoc 10-letniej pracy autora. Ogromne dzieło liczące prawie tysiąc stron, a dokładnie 959, a na każdej moc informacji o życiu i twórczości. Krytyk literacki Justyna Sobolewska, rzetelnie oceniająca współczesną literaturę polska, tak skwitowała dzieło Franaszka; „ Mogła się spodobać Miłoszowi” Jest to największa pochwała, jaka krytyk może powiedzieć o tej książce. Czytałem wnikliwie książkę o Miłoszu, zwłaszcza rozdziały dotyczące okresów życia i twórczości, które są mi dobrze znane, i dlatego doceniam ogrom pracy autora Franaszka. dotarł do spraw nieznanych lub znanych powierzchownie a nawet zapomnianych przez samego Miłosza. Zauważyłem pewne nieścisłości, nie mające wpływu na istotę rzeczy, o których powiadomię autora. Przecież był recenzentem mego „draugasa” na ła-mach „Tygodnika Powszechnego, pierwszym i chyba ostatnim. Wcześniej miałem z nim kontakt jako autorem świetnego szkicu o nobliście. Przesłałem mu artykuł o litewski paszporcie Czesława Miłosza, opublikowany w „Nowym Kurierze” (To-ronto, 1-15 kwietnia 2005)). Został wykorzystany w jego biografii Miłosza.. Sprawa dotyczy paszportu, a właściwie dwóch paszportów. Jeden był nadesłany z Kowna w 1940 r. przez redaktora pisma literackiego, z którym wcześniej nawiązał kontakt podczas pobytu w litewskiej stolicy. Na jego podstawie przyjechał z Bukaresztu.

drugi, otrzymał od Ancewicza w okresie okupacji i ten napsuł mu wiele krwi. Za-rzucano mu różne hańbiące czyny, o których nie warto wspominać. Były dziełem osób zawistnych, którzy nie mogli mu wybaczyć, że wbrew przeciwieństwo losu, potrafił się znaleźć się na parnasie.

A

ARTYKUŁY

Tak się złożyło, że posiadam zagraniczny paszport litewski Ancewicza. Wynika z niego, że na pierwszej stronie nie widnieje narodowość posiadacza ale jego obywa-telstwo. A na stronie 2 -zawód, miejsce i data urodzenia, stan cywilny i znaki szcze-gólne. Nie mogło być żadnego wpisu, że jest Litwinem, jak mu niektórzy zarzucali.

Rozwieje to legendę o jego narodowości, tworzoną przez niechętnych mu ludzi.

dr Zenowiusz Ponarski

W ZWIĄZKU Z ROKIEM MIŁOSZA