winąć się, to nie może pod ciężką ręką despotyzmu, która jak zmora ciągle na niej cięży. Biedni wy, biedni Polacy, zakończył, u was ludzie muszą po razy kilka zmieniać powołanie swoje i zdo
bytą wiedzę, zdobyte pracą stanowiska porzucać dlatego tylko, że potrzeba bronić najdroższych praw człowieka"!
Drugi profesor zaledwo dotknąwszy z lekka pracy mojej, zaczął mówić o swym podziwie dla owego żelaznego charakteru i niezłomnej woli, z jaką dokonałem tego, com przedsięwziął :
„pracą swą i moralnością obudziłeś Pan w nas szacunek dla tego nieszczęśliwego kraju, którego dzieci przychodzą nauką dobijać się zwiększenia współczucia dla swej ojczyzny“.
Trzeci dziękując, że ich poznajomiłem z bogactwem mine
ralnych źródeł w Polsce, o których nigdy nawet nie słyszeli, dzię
kował, że życiem mem dałem przykład młodzieży, jak powinien postępować człowiek w podobnem położeniu.
Po ukończeniu tego potoku pochwał nie wiele miałem kło
potu z odpieraniem zarzutów, bo mi ich nie czyniono, profesoro
wie odeszli do sali konferencyjnej na naradę, a wkrótce potem wszedł sekretarz z berłem w ręku i ogłosił, że zostałem uznany za godnego otrzymania dyplomu doktora medycyny i chirurgji.
Cała sala zatrzęsła się od oklasków, któremi mię obsypali obecni; ludzie nieznajomi, których nigdy nie widziałem, przy
chodzili uścisnąć mi rękę i powinszować. Byłem wzruszony do głębi duszy takiem uznaniem i takiem współczuciem kolegów i mieszkańców Strasburga.
Miałem zostać jeszcze w Strasburgu do 1. sierpnia, chcąc słuchać nie ukończonych jeszcze kursów i uczęszczać jeszcze na klinikę, żeby jak najdłużej korzystać ze światła, którego nam darmo udzielali. Następnie zamyślałem udać się do Mulhuzy dla odwie dzenia przyjaciół i dla odpoczynku, a potem udać się do Szwaj- carji, drugiej ojczyzny mojej, żeby tam obmyśleć, co mam przed
sięwziąć na przyszłość, zebrać środki pieniężne i rekomendacje, uregulować stosunki moje wobec rzeczypospolitej, której byłem obywatelem, wysłać choć małą pomoc pieniężną mojej ro
dzinie, która była w ciężkiem materjalnem położeniu, a na
reszcie popróbować na nowo szczęścia, czy mi się nie uda osie
dlić w Galicji.
Muszę tu wyrazić wdzięczność człowiekowi, którego tylko dwa razy w życiu spotkałem, a który powziął dla mnie taką sym- patję, że zrobił to, czego nigdy nie spodziewałem się od Niemca..
Chcę mówić tu o p. Hammerze, dyrektorze policji lwowskiej. Gdy z rozkazu Gołuchowskiego byłem wtrącony do więzienia, badał mię o celu przyjazdu p. Hammer; opowiedziałem mu przyszłość moją i moje zamiary. Hammer, jak dowiedziałem się następnie, robił różne kroki, żeby uzyskać dla mnie prawo osiedlenia się w Galicji, ale bezskutecznie, bo Gołuchowski był temu przeciwny.
Gdym był w więzieniu iwowskiem, na jego rozkaz otrzymałem wszelkie możliwe złagodzenia, które mi zostały odebrane natych
miast, jak tylko przybyłem do Krakowa. Ale co ważniejsza, przez przyjaciół moich kazał, żebym na jego ręce przysłał prośbę o po
zwolenie powrotu do Galicji, mając nadzieję uzyskać to od Pos- singera, czego nie uzyskał od Gołuchowskiego. Zabiegi jego nie odniosły pożądanego skutku, lecz za dobre jego chęci dla mnie muszę choć w tych pamiętnikach wyrazić mu wdzięczność, którą mam dla jego pamięci...
W chwili gdy wybierałem się już w drogę, nastąpiły niespo
dziewane wypadki, które zmieniły zamiary m oje: Francja wypo
wiedziała wojnę Prusom. Porzucić Francję, od której doznałem tyle dobrodziejstw, uważałem za niezgodne z obowiązkiem, bo niewdzięczności i egoizmu nie cierpię u drugich r całe życie sta
rałem się ich unikać. Zdecydowałem się więc pozostać w Stras
burgu przez przeciąg całej kampanji aby zapłacić Francji krwią moją lub pracą za naukę i przytułek. Zawahałem się jednak, na jakiem polu mam jej służyć; jako lekarz mało miałem doświadczenia, nie byłem pewny siebie, lękałem się omyłek tak naturalnych w zawodzie początkującego, wtedy gdy jako wojskowy miałem odpowiednią naukę, rutynę, przyzwyczajenie do komenderowania i do posłuszeństwa, pewność siebie i wyrobiony w kilku kampan- jach spokój. Postanowiłem więc odłożyć na stronę skalpel dok
torski i wziąć znowu szpadę w ręce, ofiarowując Francji moje usługi.
Przedtem jednak jako obywatel szwajcarski zapytałem, czy mi będzie dozwolono służyć w wojsku francuskiem. Na to otrzy
małem odpowiedź, że według prawa uchwalonego 30 lipca 1859 r. „każdy Szwajcar, który wstąpi do wojskowej służby obcego mocarstwa, będzie karany więzieniem od jednego do trzech mie
sięcy i pozbawieniem .praw obywatelskich na lat pięć“. Musiałem więc porzucić myśl służenia Francji wojskowo, postanowiłem słu
żyć jej jako lekarz, wstępując do międzynarodowego towarzystwa
‘ Czerwonego Krzyża.
123
Pierwsze chwile po ogłoszeniu wojny były bardzo radosne.
Robotnicy wieczorem przeciągali przez miasto śpiewając Marsyl- jankę, „Mourir pour la patrie“ śpiewano wszędzie. Mieszczaństwo tylko konserwatywne i bojące się o swe interesy pieniężne szem
rało i nie podzielało ogólnego uniesienia. Codziennie przychodziły nowe pułki żuawów i turkosów dążących ku granicy; marszałek Mac Mahoń, który dowodził wojskami konsystującemi w mieście robił przeglądy przybywających pułków. Mieszkańcy Alzacji niena
widzący Niemców radośnie przyjmowali wojska, rzucając kwiaty;
starzy żołnierze płakali ze wzruszenia i mówili, że nigdzie w ca
łej Francji nie witano ich z taką szczerością i gościnnością.
Pułki turkosów obozowały za murami fortecy. Chcąc zoba
czyć obóz tych dzieci pustyni udałem się za miasto i tam pozna
łem jednego dowódcę kompanji arabskiej kapitana Woronicza syna emigranta i bratanka biskupa Woronicza, który już nie mó
wił nawet po poisku. Chwalił on niezmiernie swych turkosów, ich odwagę i przywiązanie do dowódcy, a także ich ślepe posłu
szeństwo.
Widząc, że Woronicz nie posiada żadnej mapy, darowałem mu moją, na której były narysowane granice Niemiec i Francji.
Nieznajomość geografji nawet między oficerami francuskiego je- neralnego sztabu była zdumiewająca. Przy mnie podpułkownik sztabu, już po ogłoszeniu wojny dopytywał u księgarza, ile jest mostów na Renie. Zarozumiałość przytem była tak wielka, że nikt jiie wątpił, że pokój zawarty będzie w Berlinie.
!