• Nie Znaleziono Wyników

Traktaty – zagadnienia fundamentalne

ęska, wspaniała poezja, o najważniejszych sprawach ludzkich. Myśli jasne, słowa precyzyjne, utwory wysokich lotów, przeprowadzone przez uduchowioną mentalność poety – myśliciela. Przemyślenia głębokie. Zapis oszczędny w słowach, z których jak z najczystszego źródła wypływa przekaz o najważniejszym sensie ludzkiego życia, o miłowaniu, umiłowaniu, o miło-sierdziu. Żeby pisać poezję piękną, trzeba pięknie żyć, pięknie kochać – ludzi i świat. Trzeba kochać poezję:

z czasu tylko kamyk chwili

a jednak jest raną

Poezja jest raną „pragnienia”, przeszywającą chmurę promieniem słońca, by zobaczyć Ciebie. Raną, z której lawina słów wznosi się w chmurę i opada pia-skiem na pustynię?

Poezja Stefana Pastuszewskiego, powiedziałabym, rozkwita różą na pu-styni. Taka jest właśnie! Niby zwyczajne zapisanie, a mówi o sprawach naj-ważniejszych:

Ty i ja

nasza codzienna szarość dom nasza miłość stąd

Wyobraźnia zdyscyplinowana rodzi poezję mądrą intelektualnie, piękną ar-tystycznie, poważną. Z zaszyfrowanych, rozchodzących się kręgów, z nawar-stwionych poziomów znaczeń, ukazuje się maestria, artyzm pokazania za-gadnień dla człowieka fundamentalnych.

Bóg: szczególnie wtedy gdy kochasz i z wszystkim co Jest

wszędzie Bóg

M

I człowiek na tym fundamencie … i człowiek:

drugi człowiek nigdy nie odchodzi nawet gdy go nie ma

Lekko unosi się, lewituje, dostaje skrzydeł, by rano na lekkich nogach biec do swoich zajęć.

Wiem: że wieczny jestem bo On wieczny jest a ja Jego podobieństwem

Dystyngowane wiersze budzą niekłamany podziw, wprowadzają w at-mosferę zamyślenia, uporządkowania, pozwalają wyrwać się z codziennego chaosu i zastanowić nad sobą, nad swoimi najbliższymi, nad niebezpieczeń-stwami jakie świat dziś gotuje naszym dzieciom. W traktacie dla Sebastiana trwa nieustający niepokój rodzicielski: ale mam nadzieję, więc szukam Ciebie i szukam, widzę i nie widzę. Ciągłe zatroskanie i nadzieja, że nie jesteśmy sa-mi. Za sprawą zdecydowanej, mocnej duchowości autora, każdy wiersz jest przekonujący, stateczny, zmuszający do głębokiej zadumy nad kondycją czło-wieka. Czasem tylko czarny kot przeleci po białym śniegu: stój, kocie, stój, a jeśli nie staniesz, to co?. To zostaniesz na zawsze wiosną, zielonooka kotko, rozlejesz się na świat cały szmaragdowym oceanem pamięci.

A zdrada?: Przesiana przez klepsydrę czasu, przecedzona przez muślin nie-pamięci.

W tej poezji nie ma morałów, kazań, nakazów, zakazów. Jest świado-my obowiązek, męska odpowiedzialność, są ścisłe prawa, które nie zawodzą, kiedy się je przestrzega, kiedy kocha się bliźniego jak siebie samego. Pociągi w różne strony jadą, dobrze jest wsiąść do swego przedziału: a on o nic nie pyta / on jest/ i ja coraz dalej/ a on jest tam już tam. Dalej i dalej krajobrazy pamięci, gwar dzieci, czas, którego tak naprawdę nie ma ... Zajmująca lektura TRAKTATÓW Stefana Pastuszewskiego pochłania z kretesem czas. Czytamy sprawy oczywiste, najważniejsze, tu każdy ma swój śpiew, swoją siłę i sła-bość.

Pomilczmy z poetą, tuląc się i tuląc do człowieka. Pozwólmy słowu spleść się z gałązką wiatru. Pozwólmy sobie pobyć dłużej w ciszy wiersza, prawda to piękno to dobro i tylko to jest … i tylko to jest twoim fundamen-tem, twoim słowem, twoim milczeniem,

i słuchaj i milcz, milcz poeto milcz - bo milczenie mężczyznę stanowi –

Silna podmiotowość, stanowczość i moc wyłania się z tych jakże prze-cież ludzkich na wskroś i zatroskanych wierszy. Traktat o całości przy-pomina się, kiedy burza była tak gwałtowna, cała wszędzie. Czy to już wtedy płakano po tobie. Czy to wtedy rozsypała się całość? Deszcz obmywa świat z żalu, z żałoby, po której słońce, bo nieletni odnalazł jeszcze granicę, między życiem a śmiercią. Nie byłam w więzieniu, ale wiem, że tam też jest się wol-nym, jeżeli jest się wolnym. Wiem, póki żyję jest wolność – mówi poeta i ja mu wierzę. I współczuję razem z nim, do końca połamanych paznokci i pęk-niętej wątroby.

Silna indywidualność poety pozwala na to, by nie iść utartym szlakiem, nie wchodzić w trendy, nurty, hurty, decyduje o porządnym, dopracowanym w szczegółach budowaniu poezji po swojemu. Poezji uczuciowej, moralnej, nowoczesnej zawsze, bo przyjaznej człowiekowi.

Traktat o już, jak ślub z zie-mią. Już, teraz się dokonało. Matka zawsze była teraz już … i jest … i zawsze już będzie. Człowiek czło-wiekowi ostoją. Tymczasem ulica pustoszeje, ostał się tylko jeden sklep, co sprzedaje trumny. Rozsą-dek, rzecz deficytowa. Grabarze jeszcze wracają do domu z podłogą, z drzwiami, z oknami, z tego całe-go… A dziury po sumieniu wypeł-nia po brzegi lawa zimna i plugawa, jak powiedział kiedyś wieszcz Ad-am. Najsłabsze ogniwo, według dziś, należy wyrzucić na śmietnik, zniszczyć ... A tu, proszę, autor uważa, że to zagadnienie funda-mentalne. Umiemy tak wspaniałomyślnie pochylić się nad słabym, który wy-maga szczególnej troski i opieki? Tylko dla poety najwyższej klasy liczy się najsłabsze ogniwo, liczy się każdy człowiek, bo inaczej rozpadnie się wszyst-ko. A my wciąż grzęźniemy w ostatecznym rozrachunku.

Ta poezja nie poddaje się kryzysowi myśli, nie gubi się w figuratyw-ności języka. Nic niestosownego z niej się nie wymyka. Tu się nie idzie na żywioł po grząskim gruncie, tu jest opoka, trwałość. Poezja budowana na mocnych podstawach, na solidnych przekonaniach, na sprawdzonych. Poeta zdecydowanie wie na czym stoi, o co się opiera, co chce przekazać, co

kon-tynuuje. Ziemia nasza, nieśmiertelna ziemia, i każde ja, które na tej ziemi ma, jest kochane. Czy zastanawia się nad tym, że do każdego przyjdzie czas inny?

Czas:

miałam / byłam / byłam kochana Aż taki jest traktat o ziemi.

W krótkim traktacie o miłości niewiele jest słów, a ogrom miłości wszędzie, i w oku, i za pazuchą, i w pamięci uśmiechu. Wszędzie jest miłość.

W każdym traktacie, w całym sercu poety miłującego pięknie.

Pewność, to dopiero fundament. Na czym ja stoję, pomyślałam sobie, przecież ja nigdy nie mam pewności. Czy po przeczytaniu TRAKTATÓW je-stem pewna? Czy wiem, na kim powinnam polegać? Czy mam kogoś, komu bezpiecznie, a może bezgranicznie nawet, mogłabym zaufać? Czy ktoś we mnie ma, aż takie oparcie? Pewność piramidy uniesień pod chmury, aż poza niebo/ do słonecznego źródła, budowane, klejone klejem stabilizującym, po-wolnym lepiszczem. I troska czająca się cały czas pod firmamentem czaszki.

A jak się ma dojście do pewności (o samostanowieniu?), to poznanie jest kosmicznie wielkie, z małą ilością słów. Bo o czym tu mówić. Tu trzeba być Stefanem Pastuszewskim:

widzę wszystko zjadam świat

Jak mi się to podoba! Jak bardzo rozumiem tę ciekawość, zachłanność na wiedzę … na życie. Apetyt na świat porządny, na mądrą naukę, na wiedzę rozumną, na tworzenie piękna, na czyn wzniosły. Tu trzeba stanąć wysoko, po męsku trzeba umieć stanąć, żeby widzieć aż tyle i napisać aż tak o pozna-waniu siebie, ludzi, całej metafizyki, włącznie z miejscem gdzie ambrozję/

spijamy boską – / pot ze skóry. Odważnie, mocno, zdecydowanie trzeba umieć stanąć na ulicy, aż tak bardzo zakurzonej, że trzeba żółtą farbą pomalować stołek. Bo kolor żółty oznacza rozłąkę? Rozłąkę z kurami na każdej ulicy?

Teksty wyrastają z rzeczywistości realnych, z doświadczeń umysłu i zmy-słów. Z przemyśleń i z bezpośredniości. Teksty eleganckie, kurtuazyjne. Każ-dy człowiek w tej poezji dumnie wybrzmiewa. Za sprawą pierwiastka ducho-wego, nierozłącznego z człowiekiem – samotnym, nieszczęśliwym, wyobco-wanym. Dlatego też jest ta poezja optymistyczna, budująca każdego.

Jak alfa i omega: to Ty to Ty

tak się Tobą napełniam tyle mi Ciebie wszędzie

Nigdy nie jesteśmy sami, nigdzie sami nie jesteśmy.

Co ty tu jeszcze robisz, głupcze, błaźnie/ czekasz?

Wszystko jest miłość, a bez miłości jest nic. Co dobre, co ludzkie, co piękne z Miłości jest:

to tylko przez Ciebie/ a więc też od Boga On jeden wie, że my Jesteśmy

i na pewno nie wyda tego sekretu nikomu bo Bóg jest wierny…

Jak wierny, przeczytajmy w traktacie o trwaniu. I przecudnie o Twoim imie-niu, przeczytajmy:

to chwila

twoje Imię to chwila wszystko w niej zawsze ona

A tu …Oooo! Jakaż niespodzianka! Moja miejscowość, ścieżki, który-mi chodziłam z dziećktóry-mi na szkolne wycieczki …Ścieżki Tadeusza, który na popas zatrzymywał się u swojej siostry zamieszkałej u nas … i od niej, na bia-łym koniu oczywiście, jeździł do Ludwiki. Szkoła nosi imię Tadeusza, bez Sosnowskiej. Nie wiem, czy jeszcze są dzieci w „mojej” gwarnej, dużej gdyś szkole? Historia szkolnictwa pisze ciąg dalszy, coraz bardziej nie-pokojąco.

Czy „kobiety dobrze wiedzą, co się w życiu liczy”? Czy „dobrze li-czą”? Jak chcemy zachować dziedzictwo ludzkie, zachować porządek i bez-pieczeństwo, w zgodzie z odwieczną prawdą natury, nie rodząc dzieci?.

Znów ukojenie, biel, mój ulubiony kolor, czysta płaszczyzna ponowy, na której i „biała motylość kwiatu wiśni” i „ciemne strumyki krwi oplatają pa-jęczą siecią białą dynię/ brzucha”. Zanim żarptak zerwie się do lotu ogień na ołtarzu, w którym wszystko się stapia, ustanawia … decyduje. A jednak biel;

moje dłonie Cię bielą pragnienia unoszą i kiedy Cię myślę i kiedy Cię piszę

a Ty zawsze przychodzisz nawet gdy Cię nie ma”

Twoje, usta i …

Oczyszczona, przebaczona, wielka miłość, cudowna poezja. I taki mę-ski mężczyzna-poeta, ewenement, jak ten Dąb św. Jana na okładce. Piękna książka w moich dłoniach. Wiersze Stefana Pastuszewskiego są nie tylko traktatami, przede wszystkim fundamentalnie znaczą. Wraca uzdrawiająca ro-la i moc poezji? Trzeba wierzyć.

Bóg to przecież nie taki człowiek który dał początek

i zapomniał o dalszym ciągu”

Stefan Pastuszewski, Traktaty, Bydgoszcz 2013, Instytut Wydawniczy Świa-dectwo.

z ż a ł o b n e j k a r t y

Redakcja PKK – Leszkowi

Do Redakcji

Powiązane dokumenty