• Nie Znaleziono Wyników

wieści i romanse iśtit

W dokumencie B I B L I O T E K A W A R S Z A W S K A (Stron 116-155)

SZKIC L I T E R A C K I .

I.

N iezb yt odlegle to czasy, kiedy rom ans i powieść, które dziś piśm iennictw em pięknem zaw ładnęły zupełnie, dla tego piśm iennic­

tw a wcale jeszcze nie istn iały , kiedy sama estety k a, w zorująca się na A ry sto teleso w ej, a więc nie znająca romansów, nie w iedziała też, co z tym mieszańcem począć właściw ie, gdzie go umieścić, to je s t j a ­ kie mu przepisy narzucić. I powiedziano sobie, że romans, to epos w prozie, że pow stał z ro zk ład u m atery i w ierszow anej, że podpada więc pod reg u ły epickie, w ym agające nadludzkich bohaterów , cudow­

nej akcyi, sentym entów heroicznych.

D efinicya ta i przepisy są słuszne, skoro je ograniczam y do ro ­ mansów średniow iecznych. Is to tn ie bowiem, gdy samo rycerstw o z ideałam i swemi dogoryw ało, podniecano tęsknotę za zanikającym światem , ro jenia o jego blasku i dzielności, zachw yty nad jego złud­

nym urokiem , w skrzeszaniem pomników literackich, ja k ie św iat ten niegdyś w ydał. A le chansons de geste same stra c iły ju ż powab,

prze-D A W N E P O W IE Ś C I. 5 0 7

sta rz ał się ich ję z y k i forma; więc odnaw iając je, w iersze prozą z a stę ­ powano-, tak pow stał romans i powieść ry c e rs k a —innych na razie nie było. Now a formą znalazła poklask-, poezya — i to je s t w alny k ro k w rozw oju lite ra tu r europejskich—ustąp iła przed prozą nareszcie i n a tem polu, na którem do niedaw na jeszcze panow ała w yłącznie. Z e zm ienioną formą jed n ak nie zmieniło się na razie samo przeznaczenie, służba, utworów powieściowych. D zisiaj każda książka zw raca się w yłącznie do czytelnika, gdy dawniej tylko tr a k ta t uczony z nim się liczył, każda zaś inna rzecz litera c k a nie czytelnika, lecz słuchaczy oczekiw ała. N ik t nie czytyw ał dla siebie, czytano głośno dla.

w ielu, dla całego kółka. S tałe więc zw ro ty po dziełach daw nych:

s ł y s z c i e starzy , s ł y s z c i e młodzi, lub naprzykład:

wszyte,y ludzie p o s ł u c h a j c i e . . . przykład o tem Chcę powiedzieć, s ł u c h a j tego, kto chce wiedzieć

i t. p.

to nie frazesy, sposoby mówienia, przenośnie, lecz isto tn a treść rz e ­ czy, sam jej stosunek. M arcin B ielski daje n ap rzykład w roku 153?

kom edyę w różnych m iarach, i o strzeg a o tem „czytelnika “, aby w e­

dle m iary w iersze czytał, gdyż „złem czytaniem dobry w iersz zepsu­

je " — natu raln ie czytaniem głośnem, i mówi do swych w ierszy:

dobre rzeczy powiadajcie...

nie dajcie się czytać skrycie...

który pismo waży lekce,

c z y t a j ą c y c h s ł u c ł i a ć n i e c h c e i t. d.

Je sz c z e w półtora w ieku później u praszał bajkopisarz N iem irycz po­

dobnie czytelnika, aby w ierszy czytaniem nie psuł. D ziś zaś czytam y w szyscy „s k r y c i e k a ż d y dla siebie, naw et w iersze, i ju ż ich nie psu­

jem y, za to i harm onii ich nieraz nie odczuwamy należycie.

In n a różnica między dziś a w czoraj w ystępuje jeszcze dobitniej.

B iorąc powieść do rąk , po kilku w ierszach poznajemy, choćby tego na ty tu le nie wyrażono, dla kogo powieść przeznaczona, dla ludu, czy

5 0 8 D A W N E P O W IE Ś C I.

dla w ykształconych, dla dojrzałych, czy dla dzieci, dla chłopców, czy dziew cząt, gdyż tylko jed n ą księgę mamy wszyscy wspólną, E w an - gielię. D aw niej żadnego takiego dzielenia (prócz jedynego: dla uczo­

nych i dla laików) wcale nie znano; więc księgi, k tó re jeszcze w po­

łowie X V w ieku książę, lub h rab in a dla siebie pisać, lub przekładać kazali, spadały w ciągu niespełna wieku aż na sam spód społeczeń­

stw a, czytali je wszyscy piśmienni, na zamku, w w arsztacie, na prządkach, i tak zeszły romanse i powieści ry ce rsk ie z grodów pod strzechy ; przejście to um ożliw ił i u łatw ił niesłychanie w ynalazek G utenberga, najw iększy, n ajisto tn iejszy p opularyzator na świecie.

Obok tak w ybitnych różnic są jed n ak i podobieństw a, nie mniej znamienne. I ta k datuje ju ż od X V -g o wieku przew aga F ra n c y i na polu b e lle try sty k i prozą, ja k niegdyś poezyą epiczną F ra n c y a góro­

wała. J a k z niew yczerpanego skarbca francusko-norm andzkiej tra d y - cyi czerpali Niemcy, H iszpanie i AVłosi od X I I i X I I I- g o wieku, tak rozpoczął się w X V nowy św ietny pochód prozaicznej powieści fran ­ cuskiej, torującej sobie drogę w licznych przekładach i przeróbkach aż do A zyi; co my „powieścią ludową** nazyw am y, wyszło w n ajp ięk ­ niejszych swych okazach z roskosznej Prow ancyi, z zyżnego Poitou, z przem yślnej N orm andyi, i spłacił Zachód, czem się niegdyś od W schodu zapożyczył. Otóż o tych powieściach, które i nasz romans polski w ykołysały, któ re przez całe wieki karm um ysłową w arstw najszerszych stanow iły, pomówimy, o g raniczając szkic nasz do cza- sów najdaw niejszych, do X V I i X V I I wieku, a naw iązując do tego, cośmy o jednej k ateg o ry i tej powieści ludowej poprzednio ') skreślili.

Sow izdrzał i M archołt, w raz z Ezopem , owym figlarzem śre d ­ niowiecznym pod m aszkarą staro ży tną, p rzedstaw iają tylko jed ną stro n ę życia średniowiecznego, rubaszną, plugaw ą niem al, przedrzeź­

n iającą świętość biblijn ą i m ądrość św iecką w imię praw dy brukow ej, szydzącą z bliźniego, z jego nieopatrzności, zarozum iałości, słabości.

Z tą p rzeb ieg łą p rostotą Sancho Pansów kłóciła się dziw nie w y­

niosłość, aw anturniczość, rycerskość icli panów, odbita w nieskończo­

nych opowiadaniach o idealnych rycerzach O krągłego Stołu i dw oru K arolow ego, zw alczających potw ory, pogany, ryw ale, szukających G rału, czy G robu św iętego, w zyw ających św iat cały do hołdów dla bogdanki, kruszących niezliczone kopie w jej imię i odbierających w zachw yceniu najwyższem podw iązkę z r ą k D ulcynei. T ego-to życia

•) Por. „Bibliotekę Warszawską“ zeszyt listopadowy, rok 1900, sir.

201 — 244.

D A W N E P O W IE Ś C I. 509

rycerskiego, uśw ietnianego przez trubadurów i m innesangerów , nie zaznała jeszcze daleka, uboga, szaraczkow a P o lsk a X I I i X I I I w ie ­ ku; gdy zaś zupełnie na to ry europejskie w kroczyła, w ybiła b yła już dawno o statnia godzina owego dziwnego, fantastycznego, idealnego życia naw et we F ra n c y i i Niem czech, nie mówiąc o W łoszech, gdzie się ono właściwie nigdy nie przyjęło należycie. Mimo to nie uszła i P o lsk a zarazie i manii k siąg ry cersk ich , k tó re zw alczali we W ło ­ szech liczni parodyści (od P u lc i do F olengo), we F ra n c y i Rabelais, a wr H iszpanii O ervantes; wpraw dzie, wobec braku gru n tu odpowied- nego, nie dorosły one u nas potw ornych rozm iarów obczyzny, nie za­

znano u nas owych T ristan ów , L ancelotów i P arsiw alów , Am adysów i Rolandów, ani trz e b a było aktów parlam entu, czy zakazów władz przeciw drukow aniu, a biczów sa ty ry na czytelników , mimo to w y­

rzuciły fale lite ra tu ry ry cersk iej i na daleki b rzeg polski jed n ą i d ru ­ gą jej perlę.

Do pereł tak ich należy romans o M e l u z y n i e , najm łodsza niem al, a n ajsły n n iejsza ze w szystkich ty ch powieści, najciekaw sza zarazem , dla licznych jej przeróbek, dram atycznych i epickich, dla tłóm aczeó, badań, naw et dociekających pierw otnej jej osnowy i zna­

czenia. Nam dziś „M eluzyna" czczym dźwiękiem została, lecz nie za­

pominajmy, że ją W arszaw a w herbie nosi; że w zeszłem stuleciu nie było ani podsędka, ani panny z fraucym eru, k tó rz y -b y „ H isto ry i 0 szlachetnej a pięknej M eluzynie nie czytali, że i postać, i imię jej d ostały się do tra d y c y i ludowej, czeskiej i ukraińskiej; że R uś mos­

kiew ska, p rze b iera ją c a w powieściach polskich, odrzucająca M archoł­

ta i Sow izdrzała, M eluzyny się oburącz ujęła. W jej ojczyźnie zaś, we F ra n c y i zachodniej, w yw odziły się domy L usignan ’ów, R ohan’ów 1 P a rth e n a y ’ów od M eluzyny, a wieżę jej w zamku Lusignańskim do­

piero w X V I I w ieku rozebrano; dziś jeszcze m iesięcznikowi dla „fol­

kloru" (lite ra tu ry ludoznaw czej, ja k nasza „ W is ła “) nazwę „M eluzy­

ny “ nadano. A le i poza F ra n cy ą , w Niemczech naprzykład, rom ans ten nadzw yczajną zyskał popularność, gdy go na żądanie M argrabiego R udolfa p. T h u rin g von R ingoltingen roku 1456 przetłóm aczył: tłu ­ m aczenie jego wyszło naw et wcześniej w druku (rok 1474), niż o ry g i­

nał francuski. N ie wspominamy o późniejszych w ydaniach, bo i k tó ż­

by na świecie zdołał je wyliczyć. M eluzyna, to najbardziej typow y okaz owych „Volksbucliów u, drukow anych bez w yrażenia m iejsca i nakładcy, ja k b y zażenowanych, zawsze „tego ro k u “, sprzedaw anych po n ajo b sk urniejszy ch kram ikach, czytanych, nie w iedzieć przez ko­

go, a rozchodzących się w ty siącach egzem plarzy, ja k żadna inna książka na świecie, ani biblia i katechizm naw et. N ie wspominamy tu, z obawy przew lekłości, o najrozm aitszych jej przeróbkach, począw­

5 1 0 DA W N E P O W IE Ś C I.

szy od H ans Sachsa aż do Tiecka, G rilp a rz e ra i późniejszych; o m ala­

rzach (Schwind cykl obrazów jej poświęcił), o cy tatach „M eluzyny przy zdroju", któ re i w AYerterze G oetego odnajdziem y. A cóż powie­

dzieć o badaniach um iejętnych, odnajdujących w M eluzynie indy jską M iluszę i fenicką M elitę, bóstwo wodne czy nadpow ietrzne, rodzo­

ną, sio strę naszej W and y , albo też panią de Chabot, zm arłą w roku 1229. M iędzy tem i badaniam i w yróżnijm y, prócz pracy doktorskiej pani Now akowej, pracę znakom itego ju ry sty , etnologa i poety, K o hle­

ra (berlińskiego), któ ry , zachw ycony M eluzyną, ślady jaw ne totem iz­

mu i m atry arc h atu w niej odszukał, na czoło w szystkich tra d y c y i św iata j ą w ystaw ił i najgłębszych zw iązków z najpierw szem z a ra ­ niem ludzkości w niej się d opatrzył.

Nam przetłóm aczył „M eluzynę“ z niem ieckiego M arcin Siennik, czyli H eu w recher, znany kom pilator, r. 1569 w K rakow ie, niem iecki bowiem te k s t stanow ił zawsze fazę przejściow ą dla tłóm aczeń czeskich, duńskich, szw edzkich itd.; polskie tłum aczenie przeszło znowu do Rusi m oskiew skiej, naprzykład w roku 1677 „Tstorija b łah o p rija tn a ja o b la - horoduoj i prekrasnoj M eluzinie i t. d .“; polskie d ruki posiadamy dziś późne, dopiero z la t 1671, 1763, 1768, 1709 i t. d., wcześniejsze zaginę­

ły bezpow rotnie.

„M eluzyna“ zbudowana, mimo całej swej krótkości, rów nie nie- foremnie, ja k A m adysy w X V I, a w X I X w ieku niektóre rom anse D um asa i innych; mieszcząc bowiem h istoryę dwóch pokoleń, niby j a ­ kie „D w adzieścia la t później “, m ogła-by dać się przedłużać i na na­

stępne pokolenia. Oto co stanow i jej treść. M łody h rab ia Rajm und zabił na łow ach nieszczęśliw ym trafem stry ja, opiekuna i pana swego, lir. E m ery k a z P o itie rs; zrozpaczony, tu ła ją c się nocą w borze głęb o­

kim, gdzie go oczy poniosą, p rzy sta n ął nad „Zdrojem pragnących", pod skałą, gdzie najp ięk n iejsza dziew ica, czekając nań z całym swym fraucym erem , zdziwionemu oznajm iła, że, jeśli ją poślubi, dojdzie po­

tę g i i bogactw , pod jedynym warunkiem , aby na każdy dzień sobot­

ni, skoro się pobiorą, nigdy jej nie szukał, ani p odpatryw ał, jeśli nie chce jej i szczęścia stracić na zawsze. G dy Rajm und to zaprzysiągł, k a z ała mu wrócić do P o itie rs, udać, że o śmierci E m erycha nic nie wie, potem od syna Em erychow ego za służbę d łu go letnią żądać ty lk o ty le ziemi około Z droju P ragn ący ch , ile-by skórą jele n ią p rzy k ry ł, k tó rą miał na cienkie rzem ienie pokrajać. B y ła to M eluzyna, a Zdrój P ra g n ąc y c h m iejsce, gdzie „złe m ieszkało i mamiło", ja k ludzie oko­

liczni powiadali.

R ajm und, otrzym aw szy na w ieczystą własność ziemię około zdroju, odwiedził tam M eluzynę, w ychodzącą z k ap licy ,—bo ta tera z i dwór jej liczny stały się widocznemi na zawsze, — i umówili dzień

D A W N E P O W IE Ś C I. 511 ślubu, na k tó ry hrabinę wdowę z synem B ertram em i sąsiadów zap ro ­ szono-, podejm owała ich M eluzyna z niesły chanym przepychem w n a­

m iotach w lesie. Po odprawionem w eselu , k azała n atychm iast M elu­

zyna zam ek warowny budow ać, a około niego m iasto; w zamek wmu­

rowano Zdrój P ra g n ą c y c h , uczyniw szy nad nim „sklep w arow ny, gdzie M eluzyna swe z a w a rc ie m iew ała czasu sobotniego, bo tam w nim zw ykła swe kąp an ie miewać, nikomu się nie dając w idzieć11.

Od jej nazw iska nazwano zamek i m iasto „L o z an ą “ (zam iast L u- signan!).

U pływ ały lata Rajm undow i i M elu zy n ie w najw iększem szczę­

ściu; dokupywali ziemi, budow ali zam ki, a synów przybyw ało im co rok, wszyscy dzielni i mężni, lecz każdy z nich dziw nie nacechow a­

ny, jed en o trzech ochach, d ru g i o jednem oku wśród czoła, trzeci z kłem wieprzowym i t. d. G d y d o ra s ta li, w ypychała ich żądza sław y i czynów z domu, a rodzice w y p raw iali ich bogato i błogosław ili na drogę. W y ru szy li n ajp ierw n a jsta rsz y , U ryon (U riens) i trzeci, G i- jon (GuiotJ; w ypraw ili się z L a R ochelli g alerą do Cypru, gdzie w łaś­

nie nżo łd an“ egipski F am agostę o b leg ał; odsiecz ich p rzy b y ła w sam czas, gdyż poganie, zraniw szy k ró la cypry jsk iego s trz a łą jadow itą, byli-by opanowali m iasto, gdyby nie szalone m ęstwo U ryona i G ijo- na, którzy i żołdana zabili, i zastępy jeg o rozgrom ili, i sk arb y obozo­

we posiedli. W nagrodę za ten czyn oddał um ierający król państw o i ręk ę jedynej dziedziczki, córki sw ej, H erm iny, U ryonowi; G ijon otrzym ał niebawem królestw o orm iań skie, osierocone śm iercią b ra ta k róla cypryjskiego, gdyż panowie rad n i, słysząc o w aleczności G ijo- na, w ysw atali za niego dziedziczkę orm iańską, F lo rę . Za starszym i opuścili dwaj inni synowie, R einh ard i A n toni, dom rodzicielski, i uzyskali w podobny sposób, zw alczając nieprzyjaciół, jeden księs­

two lukseńburskie, a drugi królestw o czeskie z rękam i ich dziedziczek;

pod P ra g ą pow tórzyło się niem al to samo, cośmy ju ż na C yprze w i­

dzieli: zbyt wiele urozm aicenia bowiem w ypraw y podobne nie do­

puszczały.

Szósty i siódmy syn poszli jed n a k koleją odmienną; „Gofroj z kłem " był najsroższym z ludzi, nieukróconym w gniewie, lecz w za­

mian za to najsilniejszym i najm ężniejszym , i nie z ludźmi, lecz z ol­

brzym ami wojował; F raim u n d zaś obrał stan mniszy.

Jed n ej soboty p rzy jech ał do L usig nan sta rszy b ra t R ajm unda, k tó ry w łaśnie po zejściu ojca hrab stw a „pod laskie11 (F o re st) był ob­

ją ł; p rzy ją ł go gościnnie Rajm und, lecz bez M eluzyny, jako w dzień sobotni. Odwiódł go b ra t na osobność i zaczął mu przedstaw iać, że M eluzyna co sobotę pełni niew iarę z kimś innym , od którego te bo­

gactw a posiada; trudnoż naw et w ierzyć, żeby jej dzieci były w łasne

512 DA W N E P O W IE Ś C I.

Rajmondowe-, niecłi się więc przekona naocznie, niech się nie da w ię­

cej błaźnić i zwodzić. Rajm und, uniesiony gniewem, rzu cił się do w ie- ży M eluzyny i przez szczelinę u jrz a ł żonę w kąpieli, po pas w zwy­

kłej postaci, a od pasa z ogonem smoczym, czy rybim , mieniącym się, ja k wężowy. Oprzytomniał-, w serdecznym żalu za wiarołom stwo wy­

buchł srogim gniewem na kusiciela b rata, k tó ry natychm iast ucho­

dzić musiał-, sam zaniem ógł, i ty lk o pieszczoty M eluzyny, k tó ra wia­

rołom stw o m ilcząc p rzeb aczy ła na razie, do zdrow ia go wróciły.

S tra p iły go bardzo „obłóczyny" syna F rajm unda, i doniósł on 0 nich G ofrojow i, k tó ry , pokonaw szy w łaśnie w N orm andyi straszne­

go olbrzym a, w y b ierał się w d ru g ą podobuą ekspedycyę do N orw egii.

N a list ojcow ski zakipiał gniewem-, m iałżeby b ra t w łasny zdradzić zakon ry cersk i, aby w stąpić do mniszego, w ta k rycerskim rodzie m iał-by się znaleźć tak i zbabiały wyrodek! — P isze ojciec, że on do w ielkiej dostojności duchownej dojdzie, oj, wywyższęć ja go 1 z tym i mnichami! W y ru sz y ł więc do klaszto ru , zw ołał mnichów, oskarżył ich, że uwiedli mu b ra ta na w łasne próżnowanie i ło tro w - stwo, i cały k lasz to r z bratem i stu mnichami spalił. I on żałow ał p o n ie w c z a s ie 1), tem rychlej za to w yruszył przeciw norweskiem u olbrzym owi, Grimoldowi.

R ajm und rozpaczał nad zbrodnią G ofrojow ą, a gdy M eluzyna obojętniej ją przyjm ow ała i z orszakiem panów i pań cieszyć go przy ­

stąpiła, w yw arł on żal swój nad nią: „o niecnotliw y robaczy 2) naro ­ dzie, — zaw ołał on, — byś ty praw ym człowiekiem , a nie obłudą była, nie życzyła-byś tak ie j okrutnej śm ierci ty lu św iętym osobom i w łas­

nej k rw i, k tó rz y poginęli przez te n niecnotliw y zębaty rodzaj, w k tó ­ rego zw ycięstw ie sobie podobasz". W yjaw ieniem tajem nicy przed w szystkim i zelżona M eluzyna, zemdlała-, ocucona, czyniła w y rzu ty Rajm undow i, niew dzięcznikow i. „ZA^iązek naszjzerw any, nigdy mnie więcej nie oglądasz-, tylk o gdy L usignan nowego pana będzie m iał otrzym ać, trz y k ro ć go (w piątek, przed zgonem starego dziedzica) oblecę, kw iląc żałośnie—(stą d urosło podobne podanie o W andzie k ra ­ kowskiej)-, mnichów nie żałujcie, sam Bóg m iał ich za w ystępki i nie­

t) Z takicli-to czynów urosła owa sława o „Gofroju", naprzykład w Morokozmeach babińskich J. A. Kmity z roku 1617: kto z męstwa się chwa­

l i ł D i e l a d a jakiego (wołu pięścią naprzykład tak uderzał, że mu ręka przez wołu przechodziła), temu polne hetmaństwo dawano i od takiego męstwa G o f r o j e m go zwano. Albo w „Poselstwie z dzikich pól* r. 1606 czytamy

« G o f r oj a c h , u których błędy więcej popłacają, niż zasługi i t. d.

*) Niemieckie „Wurm" robaka i smoka oznacza.

DAWNE POWIEŚCI. 5 1 3

cnoty gromem porazić; G ofroj w ystaw i w iększy klaszto r i osadzi go lepszym i".—Poczem w skoczyła na okno, w zbiła się w pow ietrze, opad­

ły jej szaty i okazał się długi ogon smoczy, zw ężający się stopniowo.

N ig d y jej więcej Rajm und nie obaczyJ i s tr a ty tej przeboleć nie mógł; ona jeszcze nocą p rzy laty w ała, aby karm ić najm łodsze swe dziatki, D y try ch a i R ajm unda, którzy potem na miel kich rycerzy urośli.

G ofroj tymczasem po w ielkich trudach zabił w N orw egii owego olbrzym a, k tóry w swej jask in i, rozszerzającej się w w ielki zamek, skarby i ludzi więził; w jednym z gmachów u jrz a ł on grobow iec kró­

la H elm esa z napisem, objaśniającym całą tajem nicę M eluzyny. K ró l H elm es ślubow ał był żonie, że je j w połogu nie naw iedzi, lecz gdy ona mu same córki rodziła, 0 1 1 przy sięgę złam ał i w darł się do położ­

nicy, aby ją ofuknąć; w skutek tego uniosła ją moc jak a ś do owej ja s ­ kini, w raz z je j trzem a córkami. N ajm łodsza z nich, M eluzyna, namó­

w iła obie starsze, aby m atkę pomściły; w szystkie uniosły ojca do owej jask in i, gdzie 0 11 i skonał. Tę srogość w łasnych córek m usiała znowu m atka skarać; przeklęła więc M eluzynę, by co sobotę w ową potw orę z ogonem smoczym się przem ieniała, m ając potw orą zostać aż do sąd­

nego dnia, gdyby ją mąż jej przyszły ta k u jrz a ł i innym to w yjaw ił;

córkę M eliorę, żeby w ziemi orm iańskiej s trz e g ła skarbów na zamku, z krogulcem : k tó ry rycerz przy tym krogulcu trz y dni i trz y noce bezsennie w y trw a, może od niej skarbów i zamku się upominać; trz e ­ cia strzeże skarbów w A rago n ii. aż p rzyjdzie ry ce rz z jej rodu, aby skarbów tych na w ybaw ienie Jerozolim y z rą k niew iernych dobył.

Pow rócił zwyciężca G ofroj do L usignanu, do ojca, k tó ry mu rzecz o zniknięciu m atki w ypraw ił; G ofroj mu opowiedział, co w N o r­

w egii w yczytał. Tem większym gniewem zaw rzeli obaj przeciw hrabiem u „podlaskiem u", spraw cy w iarołom stw a Rajm undow ego.

G ofroj zamek podlaski napadł; stry j w ucieczce spadł i zabił się.

P rzy g n ęb io n y tem więcej Rajm und rzucił św iat, poszedł do Rzym u i za p oradą papieża Leona osiadł w pustelni, w A ragonii. Niebawem widziano M eluzynę, okrążającą L usignan po trz y dni, znak odmiany ry ch łej, pana nowego, i rzeczyw iście p rzy b y li posłowie do G ofroja z w ieścią o ciężkiej chorobie ojca; um ierający oddał 11111 L usignan.

G dy G ofroj na miejsce spalonego klasztoru w iększy i bogatszy w y­

staw ił, um yślił ou wydostać owe sk arb y aragońskie, których przed nim inny, nadzw yczaj mężny rycerz napróżno, gdyż nie był z rodu

„luzińskiego", dobyw ał; więc b ra ta D y try c h a na swoje miejsce w L u ­ signan osadził, i znowu widziano krążen ie i słyszano kw ilenie M elu- zyuy, gdyż Gofroj zapadł w ciężką chorobę i um arł, zanim się jeszcze w drogę do A ragonii w ybrał.

514 D A W N E P O W IE Ś C I.

Szczegóły romansu są historyczne; panowie z L usignanu zostali rzeczyw iście królam i cypryjskim i i orm iańskim i (w ta k zwanej M ałej A rm enii, dokąd wysiedleńcy ormiańscy przed Turkam i uszli), a po wdowie ostatniego z Lusignanów , AVenecyance, K a ta rz y n ie Cornaro, przeszedł też C ypr w posiadanie rzeczypospolitej w eneckiej. N azw is­

ko M eluzyny powstało z M elicendis, ja k się k ilk a pań z rodu książę­

cego poatew skiego nazyw ało, między niemi i ta, przez k tó rą L nsi- gnanowie z królam i jerozolim skim i się spokrew nili. I zabicie jednego z synów (którego M eluzyna zgładzić kazała, aby k raj od nieszczęścia uwolnić) je s t historycznem , również ja k i spalenie opactwra M aille- zais (M alerza polskiego) przez Geoffroi L a G ra n d ’dent, syna L uzy-

cego poatew skiego nazyw ało, między niemi i ta, przez k tó rą L nsi- gnanowie z królam i jerozolim skim i się spokrew nili. I zabicie jednego z synów (którego M eluzyna zgładzić kazała, aby k raj od nieszczęścia uwolnić) je s t historycznem , również ja k i spalenie opactwra M aille- zais (M alerza polskiego) przez Geoffroi L a G ra n d ’dent, syna L uzy-

W dokumencie B I B L I O T E K A W A R S Z A W S K A (Stron 116-155)

Powiązane dokumenty