• Nie Znaleziono Wyników

B I B L I O T E K A W A R S Z A W S K A

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "B I B L I O T E K A W A R S Z A W S K A"

Copied!
202
0
0

Pełen tekst

(1)

TOM CCXLIII ROK 61

SERYA 9 Z E S Z Y T 7 2 6

B I B L I O T E K A

W A R S Z A W S K A

C Z E R W I E C .

1901

.

TOM II — ZESZYT 3.

W ARSZAWA.

Adres Redakcyi: ulica W arecka Nr. 14.

(2)

LITERATURA, NADKI, SZTUKI PIĘKNE,

SPRAWY SPOŁECZNE I EKONOMICZNE, KRONIKI MIEJSCOWE I ZAGRANICZNE KRYTYCZNY I RIRLIOGRAFICZNY PRZEGLĄD PIŚMIENNICTWA.

c Treść zeszytu.

__

l

-

Str.

I. POŻEGNANIE STULECIA,— przez S z y m o n a A s k e n a -

f f z e g o . . . . . . . . 393

n.

SPRAWA DOŁĘGI, powieść (dalszy ciąg), — przez J ó z e f a W e y s s e 11 li o f f a ... 418 III. TRAKTATY HANDLOWE,— przez S t . A. K e ni p n e r a . 442 IV. NA WIOSNĘ (wiersz, — przez B r o n i s ł a w ę O s t r o w ­

s k ą ( M i e r z . ) ...469 V. ALEKSANDER GIERYMSKI,—przez S t a n i s ł a w a W i t ­

k i e w i c z a ... 474 VI. DAWNE POWIEŚCI I ROMANSE POLSKIE. Szkic literacki,

przez A. B r u c k n e r a ... 506 VII. ZMIANA TRONU W W IELKIEJ BRYTANII, — przez d-ra M.

E. N e k a n <1 6 - T. r e p k ę ...545 VIII. PIŚMIENNICTWO. ii \ J V' A

„Memoires du generał baron de Dedem de Gelder. 1774 — 1 8 2 5 “,

przez A. R ... 564 Edmund Swieykowski: „Katalog malowideł, rysunków, sztychów i lito­

grafii Michała Stachowicza11, — przez K s a ­ w e r e g o C h a m c a ... 566 IX. KRONIKA MIESIĘCZNA. ...

Statystyka wolnych posad i wybór powołani^.—Muzea prowincyo- nalne. — Kwestyonaryusz d-ra Zawadzkiego. — Popularyzacya nauk przyrodniczych. — Pomoc

lekarska na w s i ... 569 X. WIADOMOŚCI BIBLIOGRAFICZNE... 586

(3)

Pożegnanie stulecia.

K ongresow e K rólestw o P o lsk ie w yobrażało na wszelki spo­

sób nowinę dziejowo - polityczną. D oniosłą nowinę w stosunku rossyjsko - europejskim . N ow inę k a p ita ln ą w stosunku polsko - rossyjskim . R ossya ostatecznie stan ęła w W arszaw ie. Zaś s ta ­ w iła się ju ż nie tak, ja k przed dw udziestu niespełna laty . W te ­ dy, z woli cesarzowej K a ta rz y n y , dobywszy m iasta, w ydała je Prusom , sama cofnęła się do N iem na i B uga. T eraz, z ram ienia ce­

sarza A lek sand ra, przychodząc z odnow icielską gałązką oliwną, rozgościła się pokojowo i pozostała nad W isłą. J u ż nie z bo­

rów żrnudzkich i stepów u k raiń sk ich, ale z rów nin Mazowsza, w ypukłą, zgoła ekspansyw ną linią frontow ą, bezpośrednio obejmowa­

ła Zachód. To była ważna nowość dla E uropy. A liś c i. była tu inna jeszcze, nieskończenie w ażniejsza dla P olski. P o lsk a sp rzęg n ięta zo­

stała z Rossyą. Znowuż przecie całkiem inaczej, niż przed laty dwu-

r) Patrz zeszyt styczniowy, str. I -, — m ircowy, str. 495; — kwietnio­

wy, str. 1; — majowy, str. 193.

25

(4)

dziestu. Ju ż nie na samej ty lk o jednostron nej, mechanicznej czynności w chłaniającej, lecz na obustronnym , organicznym ze­

spole miało nadal polegać łączne pożj^cie obojga narodów. T ak więc, od jednego zamachu, zmieniło się, dopełniło, albo pono naw et odrodziło, stanow isko Rossyi Avzględem Europy, stano­

wisko Polski względem Rossyi. Jakkolw iek bąd ź, dopełnienie, czy też bodaj odrodzenie, napewno znacząca odmiana, w inna była zna­

leźć sobie odpowiedni w yraz w kongresow em K rólestw ie P o l- skiem. W y nik ało pytanie: o ile ten nowy w yraz praw no-polityczny odpowiadał istotnie nowemu dziejow o-politycznem u zjaw isku? O ile znaleziona na K o ngresie wiedeńskim form uła ustaw odaw cza i tery - to ry aln a K ró lestw a Polskiego czyniła zadość jego europejskiem u i polskiemu powołaniu?

U staw a K rólestw a, w samej swojej zasadzie, jako conditio sine ąua non, w arow ana była przez K ongres. Je d n ak , w swojem zastosowaniu, niby zło konieczne, nad er tylko ogólnikowo b y ła w skazana w k ong re­

sowym akcie wiedeńskim. W szakże rozw inięta następnie, hojną dłonią A leksandra, w akcie konstytucyjnym w arszaw skim , uposażona została w stosowne in sty tu cy e narodow e i liberalne. Przeciw nie, terytory u m K ró lestw a było początkowo planow ane, w dziejowych zapewne pomy­

słach, lecz w nader obszernym zakresie, przez cesarza A leksandra. A le następnie, skąpą rę k ą K ongresu, pod bezpośrednim j ego naciskiem, sk ur­

czone zostało do szczupłych i ułam kowych rozm iarów przestrzennych i ludnościowych. A ntynom ia zaiste uderzająca. O bszerna ustaw a w ykroczyła poza myśl pierw otną K ong resu . Ciasne tery to ry u m po­

zostało w ty le za pierw otną m yślą A leksandra. Ta znam ienna an ty ­ nomia pochodna w y ra sta ła w prost z pierw orodnej europejskiej, ja k samo K rólestw o było płodem kongresow ej E uropy. W y ra s ta ła z onej w ew nętrznej sprzeczności zasadniczej, k tó ra, ja k się rzekło, stanow iła piętno w ytyczne, a stanow iła oraz kalectw o, stanow iła k lątw ę w szy­

stkiego kongresow ego dzieła. W tem rzekomem dziele „restau racy j­

nej" odnowy, napraw dę pokutow ała przedew szystkiem sta ra , przedaw ­ niona, przeszłow ieczna racy a stanu. P ok u tow ała tem samem u p arta negacya now ożytnego ducha, nowożytnych warunków i nowożytnych konieczności. A le takie absolutne przeczenie dziejowego postępu niew szędzie już było podobieństwem. P rzychodziło tedy radzić so­

bie z musu, od wypadku do wypadku, połowicznym, nienaturalnym i nieskutecznym kompromisem. T ak stało się w łaśnie w w ypadku niniejszym . K o nkres żyw ił zakorzenioną nieufność dla P olski, do­

tychczas zachodniej aw an g ardy napoleońskiej, i, co gorsza, najdobit- szego uosobienia nowoczesnej idei narodowościowej i wyzwoleńczej.

Ż yw ił zarazem zrozum iałą trw ogę przed Rossyą ustatkow aną teraz

3 9 4 POŻEGNANIE ST U LEC IA .

(5)

POŻEGNANIE STU LEC IA . 3 9 f»

w W arszaw ie, odtąd wschodniej straży przedniej rossyjskiej. Owóż, K ongres, nieufny i trw ożny, poradził sobie po swojemu. W ynalazł rozcieńczone lekarstw o zapobiegawcze, k tó re nie zapobiegało nicze­

mu. Obm yślił połowiczne zabezpieczenie, k tó re nie zabezpieczało od niczego. Obm yślił mianowicie rozw iązanie, będące kompromisem po­

między zasadą podziałową X V I I I wieku, a narodow ościową X I X w ieku. Z astrz eg a ją c ustaw ę, obciął teryto ryu m K rólestw a. O bciął, ile ty lk o się dało. M niemał, że w ten sposób osłabiał niebezpieczeń­

stw o. Nie rozum iał, że je potęgow ał. N iezdolny rozumieć ducha cza­

su, tym razem nie zrozum iał naw et w łasnego interesu. N ie po­

jął, że metoda była przestarzała, że zmieniły się w arunki. N ie pojął, że dać więcej, obecnie, wśród odmiennych warunków, zn a­

czyło poniekąd dać mniej, i na odwrót. N ie pojął dalekonośnych konsekw encyi, jak ie m ieściła w sobie nowa idea związku, stan o­

wiona na miejscu starego sposobu wcielania. To też nie pojął konieczności rzetelnego, trw ałego ufundowania tej nowożytnej idei zw iązkow ej. Zostawał ją w pow ietrzu. Zaw iesił na z a strz e ­ żeniu ustaw odaw czem i na tem poprzestał. W iotk ie oparcie, ża­

den fundam ent. Tem bardziej, że samo z resztą owo zastrzeżenie kon­

sty tu cy jn e, aczkolw iek stanowczo i bezwarunkowo zaregestrow ane in abstructo, przecież w przyszłych swoich konkretn ych szczegółach półgębkiem tylko, po akadem icku, wyznaczone było w akcie w iedeń­

skim. Rękojm ie k onstytucyjne już z samej swojej n a tu ry nie były w smak K ongresow i. D latego też rów noległe rękojm ie dla P oznańskie­

go i G alicyi ta k łacno mogły zostać obrócone w żart, w niwecz, przez P ru s y i A u stry ę. K ong res w tych rzeczach p atrzy ł przez szpary.

W praw dzie z K rólestw em Polskiem była spraw a nieco inna. T u ta j, w W arszaw ie, sankcye ustaw odaw cze m iały podobno pewne specy­

ficzne znaczenie ochronne, jak ieg o nie m iały ani w Poznaniu, ani we Lw ow ie. T utaj ustaw a m iała podobno zapobiegać, zabezpieczyć, za­

hamować. A le cóż znaczyła goła ustawa? W edle myśli K o n g resu m iała być hamulcem. Lecz wedle pierw otnej intencyi cesarza A le ­ k san d ra m iała być dźw ignią. Tylko tak iej intencyi zaw dzięczała ona napraw dę swoje obszerne i liberalne brzm ienie. T uszył sobie pierw o­

tnie, i słusznie, jej nadawca, że przez nią zjednoczy w swoich rękach w ładzę m oralną nad powszechnością opinii polskiej. R achow ał, że t e ­ dy może w następstw ie dźw ignie niedokonane na K ongresie zjedno­

czenie pod swojem berłem powszechności ziem polskich. A le ta k ie in - teucye bardzo wspaniałe, lecz bardzo ryzykow ne, m ogły uledz zm ia­

nie, ze zm ianą okoliczności, czasu, a naw et, a zw łaszcza—ze zm ianą człow ieka. W rzeczy samej zm ienia się radykalnie już po kilku le- ciech. Cóż w tedy pozostanie? Z ostanie nowotwór niezrównow ażo­

(6)

10Ż E G N A N 1E STU LEC IA .

ny i niedojrzały, a pozbawiony odtąd widoków dotarcia dojrzałości i równowagi.

W łaściw e dzieje konstytucy jn e K rólestw a P olskiego poprzedził w yjątkow o długi okres przygotow aw czy, ciągnący się od początku 1813, aż do końca 1815 roku. Z kolei, w samym tym blizko trz e ch le t­

nim okresie w stępnym , w yłan iają się dwie oddzielne, a nierów ne fa­

zy przechodnie. Nasam przód, przez dwa la ta z górą, okupacyjne rz ą ­ dy wojskowe K sięstw a W arszaw skiego, aż do ogłoszenia K ró lestw a.

N astępnie, przez pół roku, mieszane rządy tym czasow e K ró lestw a Polskiego, aż do ogłoszenia k a rty konsty tu cy jnej.

W lutym 1813 rok u , zw ycięskie w ojska rossy jskie w kro­

czyły do W arszaw y. Całe K sięstw o fakty czn ie objęte zostało w posiadanie przez Rossyę. Stw orzona została po raz pierw szy nowa, nieznana tu taj dotychczas, w ładza g enerał - g ub ern atorska.

Rzeczyw istym rządcą naczelnym k raju został gen erał - gu b ern ato r Ł anskoj. W praw dzie po paru ju ż m iesiącach zaprow adzono, pod jego przew odnictw em , pośrednią w ładzę krajow ą, z obszernym tytułem R ady N ajw yższej K sięstw a, a przy udziale niektó rych Polaków . W szakże ta nieokreślona instytu cy a, acz rzekom o „najw yższa", b y ła niczem w ięcej, ty lko „ ra d ą “. S k ład jej polski był nieliczny i dobrany staran n ie, nie z pośród obyw ateli K sięstw a, lecz z dotychczasow ych poddanych rossyjskich. AVszedł więc tu ta j Lubecki dla spraw w e­

w nętrznych, W aw rzeck i—dla spraw iedliw ości, C zarto ry sk i — z kom- petencyą raczej ogólnikową; zresztą wiceprezydyum R a d y —p rzy No- wosilcowie, prezydyum — p rzy Łanskoju. Zostaw iono w praw dzie w głównych zarysach dotychczasow e fonny ad m in istracyjne fran- cusko-w arszaw skie. W prow adzono jed n a k do nich niejedną dotkliw ą modyfikacyę w duchu w yjątkow ej adm inistracyi cywilno - wojskowej.

W tej pierw szej dobie okupacyjnej spraw a zasadnicza, spraw a w cielenia, albo też związku, była jeszcze całkow icie w zaw ie­

szeniu. A naw et dość długo i dość w yraźnie rozw iązanie o statecz­

ne zdawało się wówczas przechylać raczej na stronę wypróbow a­

nej zasady wcielenia, aniżeli nowomodnej zasady związku. T akie przynajm niej było, bez żadnej w ątpliw ości, mocne przekonanie i ży­

czenie R ossyan, rządzących wówczas K sięstw em W arszaw skiem w im ieniu cesarza A leksan d ra. Taka była opinia Ł anskoja. Ten naj- pierw szy gen erał - g u b ern ato r w arszaw ski, postać zapewne już z sa­

mego ty tu łu ciekaw a, typ dw oraka i męża stanu z czasów końcowych K a ta rz y n y , osobiście człow iek ogładzony i ujm ujący, swojem oględ- nem i zręcznem obejściem, dobrą francuszczyzną, w yszukaną u p rze j­

mością, łagodnem , często ulgowem spraw ow aniem rygorów okupacyj­

nych, potrafił zyskać sobie sym patyę i n aw et wdzięczność W arszaw y.

(7)

PO ŻEG N A N IE ST U LEC IA . 3 9 7

A toli, w c h a ra k te rz e gospodarza najgrzeczniej czyniąc honory Zam ­ ku królew skiego, nie om ieszkiw ał równocześnie, w poufnych ra p o r­

tach do A lek san d ra ja k najm ocniej ostrzegać przed niew czesną, nie­

bezpieczną i zgoła zbyteczną hojnością ustaw odaw czą względem tr z y ­ manych w ręku ziem w arszaw skich, a natom iast usilnie doradzał p ro ­ ste wcielenie ty ch ziem zdobytych, na wzór ośmiu gubernii zachod­

nich, do imperium w szeclirossyjskiego. W tym samym zupełnie duchu s ta ra ł się wpływać senator Nowosilcow, wiceprezes R ady, w pro­

wadzony tam przez C zartoryskiego, udający najżarliw szego p rz y ja ­ ciela P u ław i P o lski, a zarazem redag ujący tajn e m em oryały o n ie­

zbędności roztoczenia ścisłego dozoru policyjnego nad w szy stką lu d ­ nością K sięstw a, zarówno po departam entach, ja k w szczególności w W arszaw ie. W reszcie, co najciekaw sza, pod wpływem tak ic h inspi- racyi, a w pewnej m ierze niezawodnie i z w łasnego natu ralnego po­

pędu, W . K s. K o n sta n ty Paw łow icz, z w iększą jeno otw artością od Ł anskojów i Nowosilcowów, w podobnym ośw iadczył się duchu. P o ­ w ołany niebawem do ta k w yjątkow ej ro li w K rólestw ie Polskiem , a pod koniec naw et niejed n ok rotn ie nadzw yczaj śm iały rzecznik jego odrębności politycznej, — W ielk i K siążę w tedy jeszcze, w tej n a j­

w cześniejszej dobie w stępnej, rad ził po prostu zamienić departam en­

ty na gubernie, posadzić gubernatorów z C esarstw a, jednem słowem, ustanow ić p orządki w arszaw skie na wzór i podobieństwo kijow skich, w itebskich albo wileńskich. W praw dzie cesarz A leksander, koniec koń-em , nie dał posłuchu tym radykalnym natchnieniom , i sw oją ostateczną decyzyę na podnioślejszej, odnowicielskiej oparł podsta­

wie. A le ta ostateczna w łasna jego decyzya bynajm niej nie b y ła przez niego odrazu niezłomnie i nieodw ołalnie powzięta. N azb y t był praktycznym politykiem A leksan d er i nazbyt był sobą, ażeby z góry nieodw ołalnie jed n ą tylko zostaw iać sobie drogę, ażeby sobie odwrót zamykać. Chciał od początku bytu K ró lestw a, i w najobszerniejszem znaczeniu, ale rezerw ow ał sobie także możność jego niebytu-, od po­

czątk u chciał zw iązku, ale rezerw ow ał sobie także możność wcielenia.

Tym -to sposobem tam te n iep rzy jazn e inspiracye skrajne, przez bliz- ko dwa lata, — t o je s tp ó t y , póki królew ska myśl A leksandra, acz w ścieśnionym zakresie, nie została urzeczyw istnioną w aktach w ie­

deńskich, — m iały swobodne pole do rozgospodarow ania się w obez- władnionem K sięstw ie W arszaw skiem . D opóty też w ciągu n in ie j­

szej pierw szej fazy w stępnej, a zw łaszcza w jej części przedkongre­

sowej, k raj najcięższą przechodził próbę. P ierw szą realn ą zapowiedź pew niejszego zw rotu ku lepszemu podała jedy na siła realna: wojsko polskie. W osobie D ąbrow skiego i generalicyi, w ypłaciw szy aż do ostatk a swój dług honoru względem Napoleona, z tem w iększą powa­

(8)

3 9 8 POŻEGNANIE ST U L E C IA .

gą m oralną pochyliło swój czysty sz ta n d a r przed A leksandrem . Z chwilą, gdy wojsko polskie, uznane jako tak ie przez cesarza, wró­

ciło do kraju, poczęły zwolna w yjaśniać się losy k ra ju . Stw orzone w W arszaw ie, latem 1814 roku, właśnie przed zebraniem się w W ie d ­ niu K ongresu, naprzód K o m itet O rganizacyjny W ojskow y, nieco później K om itet O rganizacyjny Cyw ilny. Obadwa ciała—z w yjątkiem W . K s. K onstantego, przew odniczącego w pierw szem w ch ara k te rz e W'odza N aczelnego, — w yłącznie w polskim stanowiono składzie.

P rz ec ie był ciągle w ynik ostateczny n iep rzebitą m głą nadchodzących obrad kongresow ych zgoła zasłoniony; jeszcze też ciągle na dwa koń­

ce kierow ana b y ła robota, na poły ty lk o uchw ytna, na poły niemal fik­

cyjna. F ik c y ę oczywiście w yobrażał K om itet Cyw ilny. U rządzony z ca­

łą gorliw ością i dobrą w iarą, acz nie wszędzie z dostatecznem zrozu­

mieniem stosunków m iejscowych, przez ks. C zarto ry sk ieg o , i zanadto też przez niego b rany na sery'o, ten K o m itet w arszaw ski dla p rzy ­ szłego K ró lestw a Polskiego, powołany do życia w przededniu dyplo­

m atycznej kam panii w iedeńskiej, w gruncie rzeczy w ykazyw ał nie- jak że pokrew ieństw o z nieboszczykiem komitetem petersburskim dla przyszłego K sięstw a L itew skiego, powołanym do życia przed paru laty, w przededniu wojennej kam panii m oskiew skiej. Chodziło tu po­

dobnież głównie o zabaw ienie, o zajęcie tym czasow e opinii publicznej.

Praw odaw cze prace kom itetow e podobnego też i tym razem dośw iad­

czyły losu, i kilkom iesięczna pro tok ó larn a pisanina ostatecznie w ca­

łości poszła do kosza. Całkiem inaczej natom iast prezentow ał się K o ­ m itet W ojskow y. I 0 1 1 rów nież zajmować m iał sobie pierw otnie wy­

znaczoną fikcyjną, a w każdym razie naw skroś zaw isłą, rolę i robo­

tę. A le na szczęście, w sparty i oświecony niepospolitem g en erała D ąbrow skiego uczestnictw em i d y rek ty w ą , odrazu pod takim p rze­

wodem m usiał zdobyć sobie w łasną istność realn ą i w łasną m oralną świadomość. K o m ite t W ojskow y w najkrótszym czasie, ze zdum iewa­

ją c ą spraw nością, zreorganizow ał arm ię krajow ą i stw orzył tym spo­

sobem główny zakład i rzeczyw istą opokę nowego krajow ego bytu.

K iedy zaś z końcem 1814 roku, wśród gw ałtow nego obrotu narad kongresow ych w iedeńskich, cała przyszłość k ra ju okazała się zakwe- styonow aną, kiedy pod podwójnym naciskiem nieprzyjaznych w pły­

wów ro ssyjskich i europejskich, Ł anskojow ych i M etternichow skich, mógł zawahać się, mógł się zgoła cofnąć w swojem postanow ieniu Aleksander-, natenczas K o m itet W ojskow y w arszaw ski, prow adzo­

ny przez D ąbrow skiego, w dobrze zrozum ianem poczuciu swojego po­

w ołania i swojego obowiązku, rzu cił sw oją szpadę na chw iejącą się szalę, upomniał się op oręk i te ry to ry a ln e i ustaw odaw cze i, um ocniając w ten sposób zarazem stanow isko k raju względem A lek san d ra i s ta ­

(9)

POŻEGNANIE STU LEC IA . 399

nowisko A lek san d ra względem Europy, dobrze zasłużył się zarazem i wobec k raju , i wobec m onarchy. M em oryały, złożone w tej spraw ie przez K o m itet W ojskow y na ręce W . K s. K o n stan teg o w listopadzie i g rudniu tegoż roku, stanow ią w całem znaczeniu słow a w ielki a k t służby publicznej. N iedługo potem dokonało się w W iedniu o sta te c z ­ ne porozum ienie w rzeczach polskich. N areszcie, z początkiem la ta

1815 roku, ogłoszenie K ró lestw a P olskiego zamknęło pierw szą, n a j­

mniej jasną, i otw arło drugą, w id n iejsząju ż fazę niniejszego w stępne­

go okresu.

U roczyste ogłoszenie K ró lestw a P olskiego odbyło się w W a r- szaw ie 20 czerw ca 1815 roku. Od samego ran a m iasto przyb rało po­

stać św iąteczną. N a zaniku królew skim , na ratuszu, na głów nych gm achach publicznych wyw ieszony nowy herb i sztan d ar K ró lestw a.

N a domach p ry w atn y ch w szędzie umieszczono nowe kolory krajow e.

Z kościołów biły w szystkie dzwony. W staro ży tn ej k ated rze (święto­

jańskiej zgrom adziły się nowe w ład ze,—gdyż R adę N ajw yższą Tym ­ czasową K się stw a zastąpił obecnie R ząd Tym czasowy K ró lestw a, — dostojnicy cyw ilni i w ojskow i w prezby teryu m i pierw szych ław kach, za nimi deputacye obyw atelskie od departam enntów , przedstaw iciele m unicypalni od stolicy, dalej w ty le i w bocznych naw ach, w o g ran i­

czonej z re sz tą dopuszczona liczbie, m ieszana ludność m iejska. N a to ­ m iast przed w rotam i św iątyni, na ciasnej ulicy i aż na P lacu Z y g ­ m unta, stłoczone w ielogłow e tłum y, w skupieniu raczej, niż podnie­

ceniu, czarne, nieruchome i ciche '). O dpraw iona nasam przód msza przez biskupa w pontyfikaliach: odśpiewano Veni. Creator. Poczem od­

czytano donośnie u W ielkiego O łtarza: abd3Tkacyę króla saskiego F ry d e ry k a -A u g u s ta z korony książęcej w arszaw skiej, zwolnienie od w iernopoddańczych dla niego obowiązków, m anifest A le k san d ra do Polaków , nakreślone od niego zasady przyszłej konstytucyi kró lew ­ skiej, —aż w reszcie, pod sam koniec, w edług objaw ionej ogólnej ro ty , odebrano od przytom nych przy sięg ę na w ierność Je g o C esarskiej Mości, K rólow i Polskiem u, A leksandrow i 1 Paw łow iczow i i Je g o po wieczne czasy prawym następcom w M onarszym Domu Rom ano­

wów. M oment dziejow y najpierw szej wTagi. O tw ierał 0 1 1, ja k się zda-

’) Czartoryski do Aleksandra, z Warszawy, (21) juin 1815: „eeux qui avaient assiste a tant de ceremonies tlans ce pays out ramarąue que celle - ci avait un tout autre caractere, quelque cliose de calme et reel, rien de theatral et de joue. On eut dit que cette nation, apres tant de souffrances, n’avait plus assez de ressort pour st livrer a uue joie folle“. Spółczesne relacye Eanskoja w formie mniej dyplomatycznej stwierdzają, to samo postrzeżenie.

(10)

4 0 0 POŻEGNANIE STU LECIA .

wało, nową zgoła erę. Odm ykał isto tn ie w ielką niewiadomą. Napo- czynał próbę, nigdy dotychczas niepodejmowaną, a jakże trudną, do­

niosłą, przełomową, w jak że wielu kierunkach politycznego i społecz­

nego życia narodu.

W raz z ogłoszeuiem K ró le stw a , na m iejscu zw iniętego K om ite­

tu O rganizacyjnego Cyw ilnego pow stał nowy K o m itet K o n sty tu c y j­

ny, obdarzony już w yraźną i określoną kom petencyą: ułożenie k a rty ustaw odaw czej. Znajdow ał się on w łaściw ie pod przew ażnym w pły­

wem i kierunkiem ks. A dam a C zartoryskiego, i to zarów no ze w zglę­

du na przepisane sobie Z asady w ytyczne, inspirow ane przez księ­

cia, jak o też na sam swój skład osobisty, dobrany przew ażnie z zaufa­

nych domowników puław skich. Sam C z a rto ry sk i opracow ał dział 0 rep rezen tacy i narodow ej, M atuszew icz i P la te r — o rządzie, W a - w rzecki — o spraw iedliw ości, Linow ski — o poręczeniach ogólnych.

Jednakow oż, pod naciskiem uzasadnionych w ym agań sytuacyi i opinii m iejscowej, w samym projekcie ustawodawczym przem ogły praw ie wyłącznie wzory francuskiego praw nego i publicznego ducha, całko­

wicie niem al biorąc górę nad pew ną p red y lek cy ą dla wzorów ang iel­

skich, d ostrzeg aln ą pierw otnie w K om itecie K o nstytucyjnym pod bezpośredniem natchnieniem P uław . T ak Avięc, między innem i, upadły zam ierzane pierw otnie parostw a dziedziczne i m ajoraty. T ak u trz y ­ m ały się skazane pierw otnie na zniesienie obowiązujące w k raju ko­

deksy N apoleońskie. P ow ierzenie przez A le k san d ra rew izyi p rojek tu konstytucyjnego S tanisław ow i Potockiem u, wykarm ionem u na libe­

ralny ch pojęciach francuskich, przyczyniło się jeszcze niepomału do w yciśnięcia na projekcie wskroś nowożytnego i postępowego piętna.

Inne, oczywiście mniej pożądane zm iany redakcyjne, i to zarówno do­

pełnienia, ja k zw łaszcza opuszczenia, z nadzw yczaj sp ry tn ą a przew i­

dującą dyskrecyą, za pomocą kilku zaledwo d o strzegaln jrch pociąg­

nięć pióra, wprowadzone zo stały przez Nowosilcowa, powołanego ze stro n y róssyjskiej do oceny i ocenzurow ania gotowego projektu.

W reszcie, niektóre znaczące modyfikacye, ja k się zdaje, uskutecznio­

ne zostały w ostatniej jeszcze godzinie, przed udzieleniem sankcyi 1 podpisu, wedle osobistych w skazówek samego monarchy.

K a rta konsty tucy jn a, po półrocznem w ten sposób opracowaniu, w ostatecznej uświęconej swojej redakcyi p rzed staw iała się jako ob­

szerna, system atyczna całość, obejm ująca, w siedm iu ty tu łach i stu kilkudziesięciu arty k u łach , w szystkie główne podstaw y praw no-poli- tycznego bytu K ró lestw a. N a najpierw szem zaraz m iejscu w yrzeczo­

ne po w szystkie czasy połączenie K ró lestw a Polskiego z cesarstwem rossyjskiem , w osobie A lek san dra i jego następców, na mocy obowią­

zującego w Rossyi porządku dziedziczenia, to je s t na mocy obowią-

(11)

POŻEGNANIE STU LEC IA . 401 żującej ustaw y sukcesyjnej cesarza P a w ła I-go. A k t korona- cyi królew skiej i przysięgi na konstytucyę, z wyłączeniem sa­

mego nadaw cy, jako zastąpiony dla niego przez położenie pod­

pisu nadawczego, dopiero na następców jego włożony. H erb K ró ­ lestw a w nowej, pośredniej, ustanow iony postaci, przez umiesz­

czenie O rła B iałego na piersi dw ugłowego czarnego O rła ros- syjskiego, — a więc ściśle na sposób nowego herbu W ielkiego K sięstw a Poznańskiego. Stało się to na stanow cze życzenie A leksan ­ dra, a w brew pierwotnem u p rojektow i K om itetu K onstytu cyjn ego , gdzie zostawiony był p ro sty O rzeł B iały, przysługujący K sięstw u W arszaw skiem u. Z resztą, skutkiem późniejszych zarządzeń korona­

cyjnych 1857 i 1883 roku, herb królew ski, na równi z innem i herbam i prow iucyonalnem i, przeniesiony został z piersi na sk rzy d ła o rła ce­

sarskiego. W niety k alnej osobie K ró la złożona w całej pełni udzielna w ładza rządow a, oraz w granicach inicy aty w y, sankcyi i veto, uczest­

nictwo w ładzy praw odaw czej. P rz y nim m ianowanie członków rządu, sądow nictw a, senatorów, biskupów, naczelnictw o nad siłą zbrojną, k ieru n ek po lity ki zagraniczej, jednej i wspólnej dla K ró lestw a i Ce­

sarstw a. O statn ia okoliczuość w yłączyła z góry osobne krajow e mi- nisteryu m spraw zagranicznych: jednakow oż, w pewnej poniekąd sprzeczności z tym przepisem konstytucyjnym , przy boku W . K sięcia K o n stan teg o w W arszaw ie istn ia ł samodzielny W y d ział dyploma-

t y c z n j r , prow adzący na w łasną ręk ę s ta łą korespondencyę z przed sta­

w icielam i państw a u w szystkich w ybitniejszych dworów zagranicz­

nych '). M onarcha, sam stanow iąc o wojnie i pokoju, w ładny używać arm ii polskiej, w edle swego uznania, ku obronie państw obojga, wsze­

lako ty lko w obrębie g r a n i c europejskich. B ezpośrednia czynna nad wojskiem w ładza oddana W . K s. K o nstantem u w stopniu N aczelne­

go Wodza-, w łaściw a ad m inistracya w ojenna w inna b y ła k o n sty tu cy j­

nie zostać w ręku odpowiedzialnego m inisteryum wojny, lecz fak tycz­

nie, od pierw szej niem al chwili, pochłonięta również niemal przez głów ną k w aterę w ielkoksiążęcą. N am iestnik królew ski, w zastępstw ie m onarchy, form alnie w szystką w ładzą koronną, w obu kierunkach, cy­

wilnym i wojskowym, obdarzony, faktycznie, pod względem już cy­

w iln y m —w znacznej m ierze, pod względem wojskowym — w zupełno­

ści, od d y rek ty w y wielkoksiążęcej zależny. N ie upraw niony zresztą N am iestnik do w ykonyw ania osobistej prero g aty w y monarszej w zglę­

dem całości, ani naw et oddzielnych części praw odawczej rep rezen ta-

’) Papiery, wychodzące z tej kaneclaryi, nosiły drukowaną syprnaturę:

Royaume de Poloyne. Afjarres Etrangeres.

(12)

402 PO ŻEG N A N IE STU LEC IA .

cyi narodow ej. R ada Stanu przy N am iestniku i pod jego prezyden- cyą, w ch arak terze in sty tu cy i doradczej, pow ołana do przygotow ania projektów praw odawczych, nadzoru nad czynnościam i rządu, zdaw a­

nia z nich spraw y sejmowi, ro zstrzy g an ia w reszcie sporów ju ry s d y k ­ cyjnych i adm inistracyjnych. R ada A d m in istracyjn a, rów nież pod przew odnictw em N am iestnika, w niektórym w zględzie uw ażana za część składow ą R ady Stanu, w istocie w yobrażała w łaściw ą odpowie­

dzialną, rządzącą w ładzę w ykonaw czą. B y ła czemś w rodzaju gab in e­

tu m inistrów , wedle pojęć dzisiejszych, z tą ato li kard y n aln ą różnicą, że m inisterya szły luzem, w oderw aniu, fikcyjne tylko, złączone przez N am iestnikow skie nom inalne prezydyum , a nie zjednoczone lak ty c z- nem kierow nictw em uznanego prem iera. Je d n a k , w pewnym p rzy n aj­

mniej stopniu, wyższy a u to ry te t jednego celniejszego m in istra z sa­

mej n a tu ry rzeczy w yw ierał n iejakie ogólniejsze oddziaływ anie na inne m inisterya: tak, w pierw szych kilku lata ch górow ał S tanisław Potocki, p iastując równocześnie — sposobem kum ulacyi, dość dziwnej zapew ne dla dzisiejszych pojęć parlam entarnych, i n aw et dość p rze­

ciwnej owoczesnym pojęciom o podziale w ładz publicznych, — obo­

wiązki rządzącego m inistra i dostojeństw o prezesa senatu; tak , w ostatniem dziesięcioleciu, swoją wszechobecną a w szędzie niezbęd­

ną energią i w yjątkow em u m onarchy zachow aniem , dominował L u- becki. P ośrednictw o między rządem krajow ym a koroną, spraw ow ane przez s e k re ta ry a t stanu w P e tersb u rg u , w osobie oddzielnego m ini­

s tra se k re tarz a stanu, urzędującego u boku m onarchy. N a m iejscu sa­

mą R adę A d m in istracy jn ą w arszaw ską składało pięć m inisteryów wydziałow ych, pod nazw ą K om isyi rządow ych: w ojny, skarbu, sp ra­

wiedliwości, spraw w ew nętrznych, ośw iecenia i w yznań. W idoczny postęp w zniesieniu oddzielnego z czasów K się stw a W arszaw skiego m inisteryum policyi, wcielonego obecnie do w ydziału spraw we­

w nętrznych. N aodw rót, a w takim samym postępowym duchu, spraw y wychowania publicznego i relig ijn e, dotychczas na zawisłem komor- nem w obcym lokowane wydziale, obecnie podniesione do p rzy należ­

nej im powagi sam oistnego rządow ego organu. W szelako relig ia rzym sko - katolicka, jeszcze za K sięstw a konsty tucy jnie „religia sta ­ nu", teraz już jed y n ie „szczególnej opiece rządu zalecona". Tak znacznej inow acyi naczelna pobudka najopaczniej jednak przez ten ­ dencyjnych i nierozw ażnych historyków na karb jakieg oś specyficzne­

go w arszaw skiego niedow iarstw a łożona i w yrzucana z przekąsem . Rzeczyw istej pobudki szukać tu ta j raczej w w yraźnej woli nadaw ­ cy, w odmiennem w yznaniu panującego, w dosłownem brzm ieniu dy­

nastycznej ustaw y P aw ła, w świeżym jeszcze, z przed la t kilku, uka­

zie samego A lek san d ra o relig ii praw osław nej, jako jedynej i w y­

(13)

POŻEGNANIE STU LEC IA . 4 0 3

łącznej re lig ii stanu w szeclirossyjskiej. Zupełna tolerancya re lig ijn a z re sz tą poręczona-, zapew niona równość w szelkich w yznań przed p ra ­ wem zwyczajnem , zaś chrześciańskich — przed prawem politycznem:

zaw ieszona tym sposobem ludność żydowska w w ykonyw aniu ogólnej i lokalnej p rero g aty w y przedstaw icielskiej.

W ładza praw odaw cza p rzy dwuizbowej rep rezen tacy i narodo­

wej. Sejm trzydziestodniow y w łaściw ie z urzędu co dw uletni. A to ­ li w sunięte niezręcznie—albo może zby t zręcznie—zastrzeżenie ubo­

czne, iż król mocen je s t w edle swego w idzenia „odkładać" (ajourner) sejm y, stało się powodem, że zam iast siedm iu conajm niej, w ypadają­

cych z lite ry praw a, cztery tylk o sejmy odpraw iano w calem p iętn a ­ stoleciu. Sejmowanie w obu izbach publiczne. Głosowanie jaw ne, pro­

stą większością. Senat dożywotni, w liczbie członków niew yższej nad połowę składu izby niższej. Iz b a poselska w sto k ilkad ziesiąt, na la t sześć obieralnych, posłów od szlachty oraz deputow anych od gmin.

Posłow ie a deputowani z nazw y tylko, nie z istoty , różni-, sporo też zawsze najlepszej szlachty pośród deputow anych gm innych. N adzór izby nad czynnościami rządu ześrodkow any głównie w trz e ch rew i­

zyjnych kom isyach sejmowych: do praw cyw ilnych i karnych, do praw adm inistracyjnych i organicznych, do rzeczy skarbow ych. Pod postacią w yczerpujących U w ag Kom isyi sejmowej, jako też rozległej prerogatyw y petycyjnej, w ykonyw ana przez sejm w nader obszernym zakresie dzisiejsza czynność in terp elacy jn a. Cenzus obiorczy sena­

to rsk i dosyć wysoki. N atom iast cenzus bierny i czynny do izby niż­

szej nader um iarkow any. W yborcą poselskim każdy szlachcic, zapi­

sany w księdze szlacheckiej danego o k ręsu sejm ikowego. W yborcą deputackim : każdy w łaściciel grun tow y , płacący jak iko lw iek poda­

tek; każdy rzem ieślnik przełożony nad czeladzią; fabrykanci i kupcy powyżej pew nej, dość skrom nej, skali m ajątkow ej; plebani i w ikaryu- sze; nauczyciele, arty ści, i naogół w obszernym zakresie przedstaw i­

ciele nauk i sztuk wyzwolonych. W y b o ry w yłącznie bezpośrednie.

Senat w pełnym składzie, niezaw iśle od swoich funkcyi praw odaw ­ czych, tw o rzy gotow y Sąd najw yższy w spraw ach oskarżenia o zbrod­

nię stanu.

O graniczając się na razie do w skazania tych najogólniejszych zasad ustaw odaw czych, należy postaw ić sobie pytanie: co sądzić 0 w artości politycznej i praw nej niniejszego dzieła konstytucyjnego?

N ie ulega w ątpliw ości, że a k t k o n sty tu cyjny, i w treści swojej, 1 zw łaszcza w redakcyjnem brzm ieniu, nie był w olny od d o tk liw y d i braków. A więc naprzód, co do treści, K a r ta ustaw odaw cza w kilku punktach arcyw ażnych milcząco odstępow ała od objaw ionych urzę- downie Zasad ustaw odaw czych, których w inna była zostać rozw inie-

(14)

404 POŻEGNANIE STU LEC IA .

ciem. B yły tedy w yraźnie w yszczególnione, zapowiedziane w Z asa­

dach, a przecie całkiem brakow ało w K arcie tak ich m ateryi arcydo- niosłych: definicya zasadnicza samej U staw y, jako kardynalnego w ęzła i w arunku; o rg a n iz a c ja sadow nictw a adm inistracyjnego na ogólnych podstawach proceduralnych; reform a społeczna i p raw n a żydów; au to ­ nomia m iejska; w reszcie, co główna, urządzenie włościan, stopniowe

„zapew nienie im rzeczyw iście i gruntow nie dobrego b y tu 41, przyspo- sobianie ich na właścicieli, a tem samem na pełnych, czynnych oby­

w ateli kraju . O ty ch w szystkich rzeczach ani słycliu nie było w kon- sty tucy i. P rzem ilczenie było tu poniekąd odwołaniem. B yło w każdym razie bądź opóźnieniem, bądź naw et zgoła spaczeniem praw idłow ego rozw oju i koniecznego postępu. To też sk u tki ty ch m ilczących re- s try k c y i w każdej niemal odpowiednej dziedzinie dotkliw ie i długo d ały się we znaki krajow i. T ak w odciętej w łasnej ju ry sd y k c y i mógł skostnieć biurokratyzm adm inistracyjny . T ak reform a żydowska póź­

no, jeśli nie zapóżno, przy szła dopiero na ręce W ielopolskiego. T ak p rzepadł z kretesem sam orząd m iejski. Tak odsunęło się i wysunęło uw łaszczenie w łościaństw a. A następnie, co do samej formy aktu u sta ­ wodawczego. było w niej aż nadto wadliw ych szczegółów re d a k c y j­

nych, o tw ierających szerokie pole niepożądanej, albo w ręcz niebez­

piecznej in te rp re ta c ji. B yły tam w wysłowieniu błędy, w ynikające z nierozw agi, lub przeoczenia, a b yły także dw uznaczniki, umieszczo­

ne z celowym z góry rozm ysłem . Tak, zam iast starego neminem capti- ra/mnus w staw iony zw rot m-nmiem captww i pennittenms: i oto odrazu stało się dopuszczalnem samo niepraw ne uw ięzienie, a w dalszej do­

piero p erspektyw ie obiecane zwolnienie z więzienia. Tak, obok porę­

czonej wolności druku, przew idziane całkiem ogólnikowo ogranicze­

nie jej „nadużyć11! i w net stw orzony otw ór dla nieograniczonej cen­

zury. Tak, gdzieindziej, „pierwszy b u d ż e t1* zostaw iony do woli kró­

lew skiej, bez żadnego bliższego objaśnienia, co właściwie przezeń n a ­ leży rozumieć: i naraz odtąd przez całe piętnastolecie sejm i k raj wy­

łączone zupełnie od spraw ow ania najżyw otniejszej prero g aty w y budżetow ej. Tak, gdzieindziej znowu, w przepisie o procedurze oskarżycieIskiej przeciw m inistrom stanu, użyty niestosow ny spójnik łączny zam iast różnicowego, słówko et zam iast ou: i nagle pozbawiona izba poselska przynależnego sobie samodzielnego praw a oskarżania.

T akie i inne szczegóły, na pozór drobne i czysto form alne, lecz na praw dę nad er istotne, m iały niebawem odbić się zew szechm iar nie­

pom yślnie na biegu spraw publicznych, k ry ją c w sobie m ętne źró­

dło drażliw ych nieporozumień i zatargów pomiędzy koroną i rządem, a sejmem i opinią.

(15)

POŻEGNANIE STULECIA.

W ten -to sposób, przy pobieżnem ju ż rozw ażeniu K a r ty u sta ­ w odaw czej, zarówno pod względem m erytorycznym , ja k literaln y m , na pierw szy zaraz rzu t oka n a stręczają się liczne w ątpliw ości i n a­

macalne zarzuty. M ożna-by naw et bez trudu jeszcze je pomnożyć i podkreślić. J a k iż jed n a k stąd w niosek ostateczny? Ten ty lk o , iż*

konstytucya nie była doskonałą. A le w yznajem y, że żadnej nie zna­

my doskonałej. Pow iem y tedy, po Avszystkich uczynionych za strze ż e ­ niach: konsty tucy a była dobrą. Pow iem y jeszcze: wśród ówczesnych europejskich nie znamy żadnej lepszej. Pow iem y więcej: nie znamy wśród nich żadnej rów nej. Jedn ako w o ż nie m iała ona szczęścia do swoich sędziów. Sądzona b y ła na ogół surowo a niespraw iedliw ie.

W y tk n ięto w szystkie w niej wady, naw et wady rzekome-, mniej dopa­

trzono się i doceniono rzeczyw istych pierw szorzędnych zalet. W y ro k o ­ wano o niej przew ażnie ze stanow iska pewnych, z góry pow ziętych, zało­

żeń stronniczych. W yrokow ano o niej zawsze pod wrażeniem końcowego je j rozbicia, m ianując ją narzędziem chybionem i niezdatnem . W y ro k o ­ wano zarazem i tendencyjnie, i anachronicznie. Zaniedbano i tym ra ­ zem, ja k w ty lu innych w ypadkach, jedynej dozwolonej i niezbędnej m iary porów naw czej. W praw dzie ofiarował L elew el słynne Porów na­

nie trzech konstytucyi: m ajowej, napoleońskiej a kongresowej-, lecz nie unikn ął ani tendencyi, ani anachronizm u. P is a ł już pośród huku rozpaczliw ych strzałów rew olucyjnych, a m ierzył jeszcze m iarą u sta ­ wodawczą czteroletniego sejmu. To też podw akroć tu ta j chybił: sądem p olityka i dziejopisa. W innym, stateczniejszym duchu, i na mocy in ­ nej, stosow niejszej skali porównawczej, należy oddać spraw iedliw ość K a rc ie konstytucyjnej K ró lestw a Polskiego. B y ła ona nieskończenie spraw niejszem narzędziem rep rezen tacy jn em od U staw y K sięstw a W arszaw skiego. A pam iętać należy: b y ła w łasnością k raju , k ilk a r a ­ zy szczuplejszego od R zpltej 1791 roku, a niew iele obszerniejszego od K sięstw a 1807 roku. P am iętać także: b y ła zrodzona już nie pod­

czas pierw szego przypływ u, lecz w chwili gw ałtow nego odpływu praw no - państw ow ych pojęć now ożytnych, w zaraniu zacofanej doby resta u ra c y jn e j, i w takim z re sz tą momencie, kiedy zasady parlam en­

taryzm u, w znaczeniu dzisiejszem , w szędzie jeszcze, naw et na Z acho­

dzie, spoczyw ały w kolebce. Tem bardziej oczywiście, w szystko razem biorąc, a biorąc zwłaszcza na uwagę czas i okoliczności, należy w konstytu cy i w arszaw skiej 1815 roku uznać dzieło na ogół nie­

pospolite, dzieło w ysokiego i oświeconego rozumu stanu. Z a­

bezpieczała osoby i nietykalność własności cyw ilnej, u trz y ­ mując krajo w i w ielkie europejskie praw odaw stw o i kładąc je w ręce niezaw isłego sądow nictw a. Zabezpieczała swobodę sumie­

nia i myśli, poręczając pełną to leran cyę re lig ijn ą i, w zasa­

dzie przynajm niej, poręczając wolność druku. Zabezpieczała n a­

(16)

4 0 6 PO ŻEG N AN IE S T U LE C IA .

reszcie poważny udział ogółu w kontrolow aniu czynności m achi­

ny państw ow ej, w arując in sty tu cy e przedstaw icielstw a naro ­ dowego, w zakresie, ja k na pojęcia i w arunki owoczesue, je d y ­ nie dostępnym, a naw et poniekąd w zakresie natenczas bezprzy­

kładnym , w ykraczającym daleko poza granice spółczesnych reprezen­

tacyjnych wzorów zachodnich. W rzeczy samej, — jakkolw iek p a ra ­ doksalnie, praw ie bajecznie, brzm ieć to musi dzisiaj, po latach k ilk u ­ dziesięciu, wobec jakże odwróconych z g ru n tu stosunków krajow ych,

— nie może ulegać żadnemu w ątpieniu, że K rólestw o K ongresow e, pod względem ustaw odaw czo-reprezentacyjnym daleko zostaw iało po­

za sobą spółczesne najk u ltu raln iejsze społeczności Zachodu. W y p rze­

dzało znacznie A nglię. Ówczesne franchise p arlam entarne angielskie, o parte na przedaw nionej p rak ty c e fikcyjnych jed n o stek wyborczych, osław ionych rotten boro<ighs, na w stecznym i nieuczciwym system acie krzyczącego oligarchicznego nadużycia, pod każdym względem stało niżej od nowego sejmowego praw a w arszaw skiego, opartego na zasa­

dzie jed no stajn y ch wyborów bezpośrednich, rów nom iernych okręgów ludnościow ych i um iarkow anego m ajątkow ego cenzusu. Te zdrowe poręki reprezentacyjne, jak ie w tedy posiadało K rólestw o, po k ilk u ­ n a stu dopiero leciecli, kiedy ono ju ż istn ieć nie będzie, zdobędzie so­

bie A n g lia na mocy ciężko w yw alczonych pierw szych bilów reform y.

I podobnież ja k A n glię J e rz e g o IV , w yprzedzało oraz K rólestw o Polskie we w zględzie ustawodawczym F ra n cy ę L udw ika X V I I I i K arola X . Dość porównać K a rtę w arszaw ską 1815 roku z ową sław ­ ny Charte 1814 r., pod której hasłem daw ali się zabijać F ra n cu z i na ba­

ry k adach lipcowych, i której pogwałcenie u k arali wypędzeniem bour- bońskiej dynastyi. Owóż, wedle tej drogocennej Charte, — biorąc już ty lk o na uw agę wydane w jej rozw inięciu najpierw sze „lib eraln e”

przepisy 1817 roku, a pom ijając późniejsze, ścieśniające przepisy reak cy jn e o przyw ileju elektorsk im ta k zw anych „podwójnych wo­

tów ", — praw o w yborcze bierne w ym agało lat 40 w ieku i opłacanego podatku rocznego 1,000 franków, praw o wyborcze czynne—la t 30 i po­

d a tk u 360 franków. Tymczasem, wedle K o n sty tucy i K rólestw a, p ra ­ wo w yborcze bierne w ym agało la t 30 wieku i 100 złp. podatku; czyn­

ne zaś w ym agało pełnoletności zw yczajnej, to je s t lat 24 i przysługi­

wało w szystkim wyborcom szlacheckim , posiadającym jakąkolwiek własność gruntow ą, oraz w szystkim wyborcom gminnym, opłacającym jakikolwiek podatek gruntow y, lub posiadającym pewne, nader skromne, ogólne, szacunkow e a nie podatkow e, kw alifikacye m ąjątkow e, czy też w reszcie zawodowe, a bodaj jed y nie umysłowe. Różnica była ja s ­ na i oczywiście zgoła na K orzyść K rólestw a. A le najdobitniej tę różnicę uzm ysłowią cyfry ostateczne. W e F ra n c y i resta u ra c y jn e j, na

(17)

PO Ż EG N A N IE S T U L E C IA . 407

mocy K a r ty 1814 roku, znalazło się ogółem około 80 tysięcy upraw ­ nionych wyborców. W K ró lestw ie Polskiem , na mocy K a r ty 1815 ro ­ ku ilość upraw nionych wyborców w ynosiła ju ż w 1820 roku około 100 tysięcy . F ran cya ówczesna pod względem zaludnienia przeszło siedm raz y przew yższała K rólestw o. Zatem , ja k łatw o w yliczyć,—przyczem należało-by nadto uwzględnić odpadających żydów,—K rólestw o, w po­

rów naniu z h rancya, w ykonyw ało w tedy dziewięć do dziesięciu razy rozleglej szą funkcyę przedstaw icielską,. K oniec końcem, ja k się oka­

zuje, pod względem ustaw odaw czej rep rezentacyi narodow ej, K ró les­

two Polskie zajm owało najpierw sze miejsce w E u ro p ie ' kongre­

sowej.

Podpisanie K a r ty konstytucyjnej było pierwszym wielkim aktem publicznym A le k san d ra I w W arszaw ie. W tedy też jego po raz pierw szy u jrz a ła sto lica K rólestw a. W jazd uroczysty A lek sand ra do W arszaw y w połowie listopada 1815 roku był niezawodnie z n a­

miennym momentem dziejowym . P rzed stu la ty w zamku królewskim nad Wisłą, był zjaw ił się P iotr W ielk i w gościnie u A g u sta I I . l e r a z A leksan der I, praw y m onarcha K ró lestw a Polskiego, do w łas­

nego królew skiego przyby w ał domu. Opuszczając miasto, pozostaw ił zakład drogocenny pod postacią nadanej U staw y.

AYiosną ISIS roku m onarcha zjechał do W arszaw y dla otw arcia pierw szego sejmu K ró lestw a. Z agajenie sejmu z w ielką odbyło się w ystaw nością. Zgrom adzone w w ielkiej sali senatorskiej obiedwie iz­

by, g alerye św ietną natłoczone publicznością, dokoła i na stopniach tio n u stan ęli "Wielcy K siążęta, rząd krajow y, tow arzyszący m onarsze m inistrow ie cesarscy, g en eralicy a polska i rossyjska. A lek san der podniósłszy się na tronie, o d c z y ta ł piękną i dziw nie obiecującą mowe tronow ą. „Spełniają s ię - m ó w ił głosem dobitnym , wzruszonym , a je d ­ nak obm yślanym w każdym akcencie, - spełniają się W asze nadzieje i moje życzenia... Podaliście mi sposobność okazania mojej ojczyźnie tego, co dla niej oddawna gotuję, i co otrzym a, skoro zarody tak waż­

nego dzieła będą m ogły osięgnąć potrzebne rozw inięcie... W zn ieś­

cie się do wysokości waszego zadania. W ezw ani jesteście dać znako­

m ity p rzy k ła d E uropie, w zrok swój na was kierującej... Skutki prac waszych nauczą mnie, czy, w ierny swoim przedsięwzięciom , będę mógł dalej rozszerzać to, co już dla was uczyniłem ".

Słowa m onarsze w y w arły potężne wrażenie na obecnych, a odbi­

ły się dalekiem echem po mieście, kraju, państw ie i E uropie. Z aw iera­

ły one dużo zapowiedzi najpierw szej wagi: w stosunku do K rólestw a i w stosunku do C esarstw a. Lecz te słowa doniosłe w yw arły w raże­

nie całkiem odmienne na słuchaczach polskich a rossyjskich. Jeszcze przy redagow aniujjpierwotnego te k s tu mowy tronow ej w P etersb u rg u ,

(18)

408 PO ŻEG NANIE S T U LEC IA .

mocno oponował się Capodistrios. Potem , przed jej wygłoszeniem w W arszaw ie, oponował się W ielki K siążę K onstanty. T eraz, kiedy została wyrzecz >na, nader zajm ujące w yw oływ ała sądy. G enerał Mi- chajłow ski - D anilew ski zauw ażył pocichu: „ P io tr W ielki nie mówił nam, żeśmy dzicy, ale nas reform ow ał". G enerał Jem io ło w głośno prorokował: „Skończy się na zapow iedziach". Lecz najciekaw sza roz­

mowa toczyła się półgłosem na ubocza, o k ilk a kroków od tronow ego wzniesienia. S ta ł tam młody jeszcze, dosługujący się dopiero k a ry e ry , generał porucznik rossyjski, i z deferencyą, w której celował, p y tał starego, zasłużonego g en erała M iłoradow icza: „Jak że raczysz m nie­

mać, E kscellencyo, cóż właściwie z tego będzie?". A M iłoradow icz opryskliwie: „To będzie, że za la t dziesięć będziesz ich b rał szturmem ze sw oją dyw izyą". Ciekawy generał porucznik nazyw ał się Iw an

Fieodorowicz Paskiew icz.

O brady i uchw ały praw odawcze w zięły obrót poważny i po­

myślny. P rz y ję to pożyteczne praw o o ro zgraniczeniu normalnem dóbr nieruchom ych, sposobem skróconej procedury, przy zw olnieniu od opłat rządow ych, w przepisanym term inie prekluzyjnym ,—środek w szczególności ważny dla ubezpieczenia szarpanych dóbr narodo­

wych, a niezbędny również dla należytego ustatkow ania ogólnych po­

rządków hypotecznych. Równocześnie też, w rzeczy samej, wzięto pod rozw agę ten o statni przedm iot arcyw ażny, a nad er pilny i na czasie, ze względu na upływ ający w łaśnie dziesięcioletni term in dzia­

łan ia obow iązującego Kodeksu, a stąd kłopotliw ej kodeksowej od­

nowy hypotecznej: gruntow nie i ro ztro p n ie załatw iono tę doniosłą m ateryę w n aj powszechniejszym zakresie, przez nowe znakom ite prawo o ustaleniu dóbr nieruchom ych, p rzyw ilejach i hypotekach, szczęśliwe połączenie ścisłej logiki pojęć praw nych staropolskich a wypróbowanej p rak ty k i p ruskiej, przyw racając zasadzie jaw ności hypotecznej ten przynależny szacunek bezw zględny, ja k i była osła­

biła procedura francuska, a tem samem stanow iąc niew zruszoną po­

wagę hypotćki krajow ej. P rzy jęto z konieczności, lecz z chwalebnem um iarkowaniem i uczciwą niechęcią dla tego chorobliwego środka, prawo o odroczeniu m oratoryum na dalsze dwa lata; a zarazem stw ie r­

dzono procent praw ny oraz ścieśniono arb itralno ść sądów w udziela­

niu zwłoki dłużnikom na niekorzyść w ierzyciela: w brew kuszącym pobudkom w łasuego in teresu prawodawców, — skoro większośći sejm ujących, jeszcze z czasów pruskich, albo wojennych, pod ciężkie- mi uginała się długam i, — a w imię zdrow ego in sty n k tu praw nego.

Z ajęto się ujednostajnieniem praw odaw stw a karnego; rzecz p o trz e b ­ na, skoro, skutkiem nieprzyjęcia na sejmie w arszaw skim francuskie­

go, słusznie zresztą niesym patycznego, kodeksu karnego, obow iązy­

(19)

PO Ż EG N A N IE S T U LEC IA . 409

w ały w k ra ju i nadal dwa różne system aty karne: au stry acki i pruski-, przyjęto też nowy ogólny k rajo w y kodeks k a r, niedoskonały zapewne z w ielu względów, opracow any przez K saw erego P otockiego, austryackieg o p raw nika, w zorow any na p rzestarzałym system acie austryackim , często do zbytku surowy, n ap rzyk ład sposobem au- stryackim i pruskim w prow adzający k a rę chłosty, nieznaną kodekso­

wi francuskiem u,—ale zw ięzły w swoich k ilk u set arty k u łach , niejedno- kroć naw et reform atorski, i napewno lepszy od swojej opinii. O drzu ­ cono wreszcie jed y n y p ro je k t nowego praw a o m ałżeństw ie, k tóry, po­

łow iczny w założeniu, żadnej .strony nie zadow olnił, ani zwolenników pojęć m ałżeńskich N apoleońskich, ani duchowieństwa. P o c z te ro ty ­ godniowych w ytężonych p racach sejm zo stał zam knięty życzliw ą i w dzięczną mową tronow ą. P ochw alał cesarz A leksander oblitą i owocną sejm ujących działalność, pochw alał av równej m ierze n ieza­

wisłość sądu, z ja k ą odrzucili przeciw ny ich przekonaniu p ro jek t r z ą ­ dowy o praw ie m ałżeńskiem: „W olno ob ran i,—rz e k ł,— winniście byli wolno się n a rad zać“. W serdecznych i obiecujących w yrazach zapo­

w iadał ry ch ły swój pow rót. „Obstaw am — kończył — przy spełnieniu moich zamiarów. Są one wam znajom e11.

D ru g i sejm K ró lestw a odbył się jesien ią 1820 roku. In n y już był nastrój k raju . R ozm aite dotkliw e przepraw y, doświadczone zwłaszcza ze strony W . K s. K onstan tego , świeże zaś postanow ie­

nia rządow e, w poprzednim 1819 roku, o cenzurze na czasopisma i książki, wydane bez sejmu, więc bez uw agi na konstytucyę, głęboki w yw ołały niepokój. Inny też b ył n astrój m onarchy, w strząsnionego już przez ów przełom stanow czy, k tó ry wówczas-to, ja k zaznaczono, dokonyw ał się w najgłębszych tajn ik a c h jego duszy, pod wpływem czynników najrozm aitszych, pod wpływem wypadków europejskich, a zw łaszcza pod wpływem ponurych odkryć o rozległem knowaniu spiskowem w Rossyi. In n y też, w strzem ięźliw y i raczej o strzeg aw ­ czy by ł n astrój mowy tronow ej. O strzeg ał A lek san d er sejm ujących

„przed złym duchem, co się nad E u ro p ą u n o si11. J e d n a k jeszcze nie w y rzek ał się w spaniałych zam ierzeń. „Jeszcze k ilk a kroków — w y­

rz e k ł,—a staniecie u celu moich i w aszych nadziei.

Mniej pomyślny tym razem był przebieg prac sejmowych. P rz y ­ ję te dwie ty lko nowelle prawodawcze: dodatkow y przepis m orato- ryum , przyczem w rozpraw ach stw ierdzono nieodzowność stw orzenia w ielkiej krajow ej in sty tu cy i kredytowej-, oraz przepisy proceduralne o wyw łaszczaniu na użytek publiczny. P rzepad ły natom iast ogrom ną większością głosów p ro je k ty rządow e: kodeks procedury k arn ej, od­

rzucony najsłuszniej, bo lichy-, oraz nowy s ta tu t organiczny dla sena­

tu, odrzucony mniej zasadnie, gdyż, pomimo pewnych usterek, na ogół

(20)

410 PO Ż EG N A N IE S T U L E C IA .

rozsądny i potrzebny. W obszernych uw agach kom isyi sejmowej nad raportem R ady Stanu, w y tk n ięte k ry ty czn ie rozliczne niew ła­

ściwości w gospodarstw ie rządow em , w szczególności uw ydatnione opłakane położenie finansów krajow ych. W znacznej, zbyt może zna­

cznej. liczbie dziew iędziesięciu petycyi sejmowych, obok dezyderatów praktycznych, w ygłaszane także niek tó re gravamina zasadnicze z po­

wodu niejednokrotnego odchylania się rządu od brzm ienia i ducha poręk ustaw odaw czych. Jednakow oż i w samych rozpraw ach po­

selskich, i w uw agach kom isyjnych, i w petycyach sejmowych, p rze­

w ażał w ogrom nej większości, zarów no pod względem formy, ja k tr e ­ ści, duch trzeźw y, rzeczow y i um iarkow any. W szakże w tronow ej mowie zam knięcia nie znalazło się już w yrazów aprobaty. Owszem, wydało się sposobnością wcale poręczną, aby wyw ołać uczucie p rzy ­ czynowego zw iązku pomiędzy mniej zadaw alającym wynikiem prac sejmowych, a przesądzoną już w głębi spraw ą pow szechniejszą. „Za­

pytajcie się sum ienia w aszego—takiego niespodziew anego napom nienia w ysłuchał sejm zasm ucony,—czy w ciągu obrad w aszych położyliście dla P o lski w szystkie te usługi, jak ich od waszej oczekiw ała m ądro­

ści; czy też przeciw nie, pośw ięcając nadzieję, k tó rą przezorn a ufność była-by ziściła, nie opóźniliście w jego postępach dzieła przyw róce­

nia ojczyzny waszej? T a ciężka odpowiedzialność na was spadać będzie." D ysproporcya pomiędzy skutkiem a rzekom ą przyczyną, aż nazb yt widoczna. Lecz jak a k o lw iek p rzy c z y n a —skutek jaw nie stw ierdzony.

W zarządzie w ew nętrznym k ra ju tymczasem dwie doniosłe doko­

nały się zmiany. Zm ienili się kierow nicy dwóch ważnych wydziałów:

skarbu, oraz ośw iaty i wyznań. N a czele skarbu stanął L ubecki. W y ­ bór zbawienny: gdyż to był człow iek jedyny, k tó ry mógł uratow ać i u ra ­ tow ał isto tn ie skarbow ość krajo w ą, schorow aną ciężko, praw ie śm ier­

telnie, i k tó ry zresztą w najszerszym , w najogólniejszym zakresie adm inistracyjnym i politycznym mógł oddać, i istotnie oddał, niepośle­

dnie usługi krajow i. D ru g a zm iana była innego rodzaju. B y ła skroś ujem na, nie z korzyścią, łez ze s tr a tą dla k raju . N a czele Kom isyi ośw iecenia i w yznań relig ijn y ch , na m iejscu Stanisław a Potockiego, postaw iony G rabow ski. N ie był P otock i napewno najlepszym m ini­

strem ośw iaty i w yznań, z niejednego w zględu naw et zgoła nie był dobrym. A le G rabow ski był najgorszym . N ie b y ła to zresztą tylko zm iana osób. B y ła zm iana system u. B ył opłakany sk u tek obustron­

nych ciężkich błędów w tej ta k żyw otnej, a ta k tru d n ej dziedzinie ko- ścielno-połitycznej. Poszedł nasam przód w skrajnym , je d n o stro n ­ nym kierunku Potocki. N a mocy dek retu królew skiego z 1817 roku o o rganizacyi K om isyi w yznań, przysw oił swemu w ydziałow i zby­

(21)

PO ŻEG N AN IE S T U LEC IA . 4 1 1

teczną i niezaw odnie zbyt, daleko sięgającą kom petencyę nadzorczą i reg lem en tacy jn ą w rzeczach czysto wyznaniowych. W ychodząc z za­

łożeń, napozór liberalnych, d o tarł do skrajnych wyników w ojującego b iurokratyzm u, zawsze niepożądanych, a niepożądanych podwójnie wobec szczególniejszej sytuacyi kościelno-politycznej katolickiego K ró lestw a Polskiego. W takim razie rokow ania posła rossyjskiego w Rzym ie, ks. Italiń sk iego, z kardynałem sekretarzem Consalvim, do­

prow adziły w styczniu 1818 roku do podpisania umowy ko nkordato­

wej. U tw orzone przez bullę M ilitans E cdesia w m arcu tegoż roku arcybiskupstw o w arszaw skie, z Fran ciszkiem M alczewskim, jako pierw szym arcybiskupem ; obdarzone przez breve Rum uni pontifcis, z października tegoż roku, godnością i purpurą prym acyalną, prim atis R' gni Polonim ; zbudowana w E x imposita nobis, z czerw ca tegoż r o ­ ku, zupełna, w ośmiu biskupstw ach, budowa dyecezyalna K rólestw a.

W obec nowych, uporządkow anych ogólnych stosunków kościelnych tem bardziej było niezbędnem w ew nętrzne pokojowe porozum ienie pomiędzy polskim rządem a polskiem duchowieństwem . Z żadnej stron y nie umiano w należytym stopniu p rzejąć się tą potrzebą. Z je d ­ nej stro n y dotychczas P oto cki chodził do A lek san d ra po broń p rz e ­ ciw „klerykalizm ow i"; teraz biskupi poszli do A lek san d ra po broń przeciw „niedow iarstw u”. Złożono A leksandrow i sk arg ę osobistą na Potockiego; złożono oraz piętnaście punktów petycyjnych od du­

chowieństwa. T ak w ysunął się G rabow ski; ta k też, w sierpniu 1821 roku, na miejscu d ekretu 1817 roku pow stał nowy s ta tu t organiczny dla K om isja ośw iaty i wyznań. U tw orzona oddzielna sekcya rzym ­ sko-katolicka, in sty tu cy a niew ątpliw ie pożądana, lecz bynajm niej nie wszędzie odtąd w pożądanym kierow ana duchu; utw orzona oddzielna d y rek cy a w ychow ania publicznego, i w ręk u d y rek to ra generalnnego i naczelnego cenzora, K alasan tego Szaniaw skiego, uczyniona n a rz ę ­ dziem system atycznego ociemniania. Takim sposobem, błąd, z je ­ dnej stro n y poczęty, wyrodził, w drodze koniecznej reakcyi, rów nole­

gły błąd ze stro n y przeciw nej; obadwa błędy jednakow o w yrosłe z niedość pełnej pamięci o najw yższem k ryteryum narodow ego in te ­ resu; tem żałośniejsze obadwa błędy, że przecie jednakow o w n ajlep ­ szej zrodzone w ierze. G dyż jak że w ątpić o dobrej w ierze S ta n i­

sław a Potockiego?

C oraz chm urniejsze staw ały się tymczasem ostatnie la ta A le ­ ksandra. Coraz chm urniejsza jego dusza osamotniona i starg an a.

W ielki czarodziej nie czuł się już na siłach wypuścić do lotu ro zp ęta­

nych przez siebie duchów. A ju ż nie było w jego mocy pow ściągnąć ich z powrotem, obezwładnić, uciszyć. T a k stało się, ja k okazano, na szerokim teren ie europejskim . J u ż tam w rzała w alka grecka. W Ros-

(22)

4 1 2 PO ŻEG N AN IE S T U LE C IA .

syi, pierw otny prąd lib eraln y i hum anitarny, przekształcony nieba­

wem w najskrajniejszą, i najgw ałtow niejszą, dążność spiskową, coraz szersze zataczał k ręg i śród przodujących żywiołów w społeczeństw ie i zwłaszcza w arm ii. K iedy w tym czasie naczelnik sztabu gw ardyi,

w ierny ks. W asilczykow , przypadkiem powiadomiony o istn iejący ch knowaniach, w najw yższem przerażeniu, drżącym głosem, doniósł o swo- jem straszliw em odkryciu cesarzow i,—A leksander, w ysłuchaw szy spo­

kojnie ty ch rzeczy, o któ rych sam wcześniej był ju ż otrzym ał najdo­

kładniejszą wiadomość, zm roził gorliwość oddanego słu g i tem i słowy, wyrzeczonem i z bolesną wyrozumiałością: „ Mon cher Vasiltchihoff\ ce riest pas a moi d seviru l ). Is tn ia ły w K rólestw ie Polskiem zw iązki tajn e, jakk olw iek i z genezy swojej, i z charak teru, nie m ające nic absolutnie wspólnego z nieubłaganą robotą dekabrystów . P o czątek dały tu polskie związki wolnom ularskie, wiadome i tolerow ane w swo­

jem istnieniu, składzie i dążnościach. Po roku 1815 „w olnom ularstwo narodowe" stanęło m ianowicie pod hasłem zjednoczenia k ra ju pod berłem A leksandra, w granicach pierw otnej, obszerniejszej myśli ce­

sarskiej, pow strzym yw anej przez K ongres wiedeński i okoliczności.

W e w szystkich lożach W ielkiego W schodu polskiego znajdow ać się m usiało obowiązkowo popiersie A leksandra. Po przyłączeniu lóż poznańskich, zaczęto od tego, że potłuczono popiersia F ry d e ry k a - W ilhelm a, a wystawiono A leksandra. Isto tn ie te dążenia w pierw ­ szym rzędzie kiero w ały się przeciw Prusom i A u stry i. W ielkim mi­

strzem był W a le ry Ł ukasiński, k tó ry zm arł przed trz y d z istu trzem a laty , w 18t>8 r. i se k re t swój dobrze strzeżony zab rał z sobą do grobu.

A le w takiem stadyum rzecz zw iązkow ą utrzym ać było niezm iernie trndnem , było niepodobieństwem . Tak wyłoniło się Tow arzystw o P atry o ty c zn e , ciągle jed n a k jeszcze przez Ł ukasińskiego trzym ane w duchu monarchicznym, przy A leksandrze. Stało się, co się stać musiało. Gorliw ość, tym razem nie ostrzeżona, o d k ry ła istnienie związku. Z łagodził A lek san d er w yrok na Ł ukasińskiego i to w arzy ­ szów, zabezpieczając jego osobę-, wydał oraz am nestyę ogólną dla w szystkich członków związku. O dbiła się przecie cała spraw a dale- kiem echem, aż na uniw ersytecie wileńskim ; w ytoczone śledztw o m ło­

dzieży filareckiej-, usunął się z k u ra to rstw a ks. C zarto rysk i, zastąpio­

ny przez Nowosilcowa. Z a jątrz y ło się położenie powszechne. Zaciem­

niał się w idnokrąg krajow y.

') Generał Szylder „Cesarz Aleksander 1“, T. IV, według własnoręcz­

nej zapiski Wasilczykowa.

(23)

PO ŻEG N AN IE S T U L E C IA . 413

W śró d tak ic h warunków zjechał A leksander, wiosną 1825 roku, na trzeci sejm do W arszaw y. W y p rz e d z ił jego przybycie doniosły i dotkliw y ak t ustaw odaw czy. W lutym tegoż roku, rów nocześnie z uniw ersałem o zwołaniu sejmu, w ydany został A rty k u ł dodatkow y, znoszący zupełnie jaw ność sejm owania, z w yjątkiem ty lko dwóch fo r­

m alnych posiedzeń: zagajenia i zamknięcia. Równało się to, w pewnej m ierze, zaw ieszeniu K a rty konsty tu cy jnej. W mowie tronow ej o tw a r­

cia ta k znaczna nowość zlekka tylko zo stała dotkniętą. „W chęci utw ierdzen ia dzieła mego, — mówił A lek sand er, — zapew nienia jego trw ałości i zaręczenia wam spokojnego onegoż używ ania, dodałem j e ­ den a rty k u ł do k ardynalnego praw a K ró lestw a". Z resztą, unikając sta ra n n ie w szelkich tem atów ogólniejszych, kład ł głów nie nacisk na w yraźn ą popraw ę m ateryalnego bytu k raju , na dokonane ta k szybko, od czasu ubiegłego sejmu, postępy pod względem gospodarczym , a zw łaszcza skarbowym; w yprow adzał stąd obowiązek zupełnego zau­

fania dla troskliw ości rządu, i zalecał też ufne ro ztrząsan ie praw o­

dawczych projektów rządow ych. Sejm isto tn ie poszedł za tą w ska­

zówką. O dłożył świadomie na bok w szelkie rekrym inacye. W y rz e k ł sięzam ierzonego pierw otnie zastrzeżenia przeciw A rty k u ło w i dodatko­

wemu, a naw et ułożonego ju ż adresu do tron u z prośbą o zniesienie te ­ go arty k u łu . P rz y ją ł natom iast w szystkie, bez żadnego w yjątk u, pro­

je k ty rządow e. T ak uchwalone zostały znaczną większością w obu iz­

bach: nowa księga pierwsza kodeksu cyw ilnego, opierająca praw o o osobach na kompromisie kodeksow ych pojęć cyw ilnych a religijn ych pojęć k rajow ych; stosowne przepisy przechodnie dla tego nowego praw a osobowego; nowela do kodeksowego przepisu o umowie czyn­

szowej, zm ierzająca do u tw ierd zen ia tego stosunku praw nego i po­

mnożenia stanu czynszow ników w k raju ; w yjaśn iająca nowela hypo- teczna o uprzyw ilejow anym i osobistym w ierzycielu; poszczególne do­

pełnienia niek tó rych sankcyi kodeksu karnego; w reszcie ustaw a To­

w arzystw a K redytow ego ziem skiego. Sejm, m ając sobie wrażone o statn ie niespodziane słow a m onarsze o „ciężkiej swojej odpowie­

dzialności", postaw ił sobie za pun k t honoru usunąć podstaw ę w szel­

kim w tym w zględzie upozorowaniom, i dać pełny i dobitny dowód ufności dla korony. N ie mógł nie uznać tego w mowie zam knięcia A leksan d er. „Zgrom adzenie wasze — m ówił—przyniosło skutki, k tó­

ry ch wam dość powinszować nie potrafię... Spełniliście oczekiw ania ojczyzny waszej i uspraw iedliw iliście moje zaufanie... U pragnieniem mojem będzie, żebym was przekonał,... ja k i w pływ postępow anie w a­

sze mieć będzie na w aszą przyszłość". Jak ie k o lw iek jed n a k było to p rag nienie m onarchy, już nie miało się ono urzeczyw istnić. Po raz ostatn i żegnał A lek san d er sejm, W arszaw ę i Królestwo. W yjeżdżał,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jedną z najważniejszych form współpracy Powiatu Nakielskiego z organizacjami pozarządowymi w 2014 roku, obok współpracy pozafinansowej, była współpraca

seniora Jana Bracika uczestniczyty rodziny ofiar w y - padku, ocalaty uczestnik tragedii Henryk Szwarc, wojt Mariusz A d a m - czyk - gtowny inicjator przedsi?wzi?cia,

znane jest natomiast imię wdowy po innym wojewodzie sandomierskim, go- worku. z dokumentu księżnej grzymisławy, wystawionego w okresie walk o tron krakowski prowadzonych przez

orientację seksualną; ze względu na brak środków do zakupu materiałów koniecznych do wykonania zadania; po prostu za to że żyje; część nauczycieli uważa

Pierwszym więc obowiązkiem Zarządu Związku Polskich Artystów Plastyków, było stworzenie możliwości pracy twórczej tym artystom, tak, by i oni mogli wziąć udział

Jeśli Podopieczny prowadzi samodzielne gospodarstwo domowe (jednoosobowe) i posiada własne stałe dochody, Wnioskodawca składa niniejsze oświadczenie wyliczone na

(przez przeciętny miesięczny dochód Wnioskodawcy należy rozumieć dochód w przeliczeniu na jedną osobę w gospodarstwie domowym Wnioskodawcy, o jakim mowa w ustawie z dnia 28

Moniuszki 1A, 00-014 Warszawa, wpisana do Rejestru Przedsiębiorców przez Sąd Rejonowy dla m.st.. PODSTAWOWE INFORMACJE O SPÓŁCE