• Nie Znaleziono Wyników

WOJNĘ PROWADZONĄ PRZEZ MĘŻCZYZN WYGRYWAJĄ

KOBIETY

Tę histo rię napisało życie, je g o jasna i m roczna strona. Dzieje Szymona Bauma­

na vel Stasia K alinow skiego vel Maćka utka­

ne zostały z czynów Dobra i Zła ukryteg o w lu dzkim sercu. To pierwsze w y p e łn ia ło taje m niczą siostrę Jolantę, ratującą dzieci z warszawskiego ge tta , a dru gie kie row a­

ło ty m i, którzy rozpętali II w o jn ę św iatow ą i z okru c ie ń s tw e m m o rd o w a li m ilio n y lu ­ dzi w obozach, więzieniach, podczas ła p a ­ nek i na froncie.

Siostra Jolanta to oczyw iście Irena Sen- dlerowa, sprawiedliwa wśród narodów świa­

ta. Kobieta, która podczas hitlerow skiej o ku­

pacji W arszawy uratowała ponad 2500 dzie­

ci i osób dorosłych. Działaczka Rady Pom o­

cy Żydom „Żegota", w której była szefową oddziału dziecięcego. Osoba, dzięki której słow o „p rz e m y t" nabrało z up ełnie now ego znaczenia, stało się synonim em pom ocy, ra­

tun ku, wsparcia. Bo czymże zajm owała się pani Irena, jeśli nie „przem ycaniem " dzieci, w ykra da nie m ich z rąk opraw ców , by w n ie ­ co bardziej bezpiecznych w arunkach m o ­ g ły doczekać końca Holocaustu i spotkać się p o no w nie ze sw oim i b io lo g iczn ym i ro ­

dzinami? Siostra Jolanta z opow iadania Re­

naty Piątkowskiej Wszystkie moje m am y to postać ciepła, życzliwa, ofiarna, „zastawia- jąca" własne życie, by m óc „w y k u p ić " ist­

nienie innych. Taka też była prawdziwa „Jo­

lanta", czyli posługująca się ty m pseudoni­

m em Sendlerowa.

Jej autentyczną d o bro ć, piękno ludz­

kiej duszy bardzo dobrze w y d o b y w a proza Piątkowskiej. Wszystkie moje m am y to o p o ­ wieść pozornie osnuta w o k ó ł Szymona Bau­

mana - je d n e g o z w ielu ocalonych. Na p o ­ czątku książki spotykam y go na parkow ej ławce, gdzie postanawia się nam zw ierzyć i op ow ied zie ć o swoim dzieciństw ie w o ku­

pow anej Warszawie. Poznajemy je g o kole­

gę Dawida i ich chłopięce zabaw y w w o jnę oraz naiwne wyobrażenia o ty m , ja k może w yglądać pra w d ziw y k o n flik t zbrojny. Gdy nad Polskę nadlatują hitlerow skie b o m b o w ­ ce, dziecięcy św iat rozpada się.

Każdego dnia sytuacja je s t coraz tru d ­ niejsza. Burzone są dom y, ich własna

ka-m ienica zaka-m ieniona zostaje w stertę g ru ­ zu: Nie m ogłem w to uwierzyć. Jeszcze rano wszystko było na swoim miejscu. M ój pokój, pó łka z autkam i, brązow y m iś i radio z zie lo­

nym oczkiem 1 - stw ierdza pan Szymon. Po tej stracie wszyscy zam ieszkują u cioci Ró­

ży. Pewnego dnia ojciec zostaje schw ytany podczas ulicznej łapanki i nie wraca ju ż do rodziny. W końcu Niem cy tw orzą ge tto , do k tóreg o muszą przenieść się Żydzi. M ałego Szymona, je g o siostrę Chanę i matkę drę ­ czy wyniszczający organizm g łó d . Wresz­

cie do obozu zostaje w y w ie z io n a siostra.

W te dy Baumanowa planuje z panią Jolan­

tą w yd ob ycie syna z getta. N a jpierw jako Staś Kalinowski zam ieszkuje u m am y Marii w Warszawie, a po te m ja ko M aciek u m a­

my Ani w O tw ocku. Tam poznaje inne ura­

tow a ne dzieci, które ta k ja k on muszą u k ry ­ wać się pod zm ie nio nym i im iona m i i nazw i­

skami. Dzieci, które ta k ja k on nosiły niegdyś żydowską gwiazdę.

H istoria snuta przez P iątkowską p o ­ zornie skupia się na Szym onie, ale w rze­

czywistości op ow iada o w ie lk ie j kobiecie, matce ponad 2500 ludzkich istnień oca lo­

nych przed zagładą. Gdy do da m y do nich kolejne pokolenia, które się z nich zrod zi­

ły, wówczas osiągniem y liczbę kilkunastu, może naw et kilkudziesięciu tysięcy osób.

Jedną z nich je s t b o h a te r Wszystkich m o ­ ich m am. Nieważne, czy p ra w d ziw y czy fik ­ cyjny. Niech będzie sym boliczną ko n kre ty­

zacją „p rze m yco n ych " z g e tta ! Ważne, że opow ieść Piątkowskiej je s t praw dziw a, b li­

ska życiu, napisana pro sto i z o g ro m n y m w yczuciem po trze b i m ożliwości psychicz­

nych m łodego odbiorcy. Autorka świadom ie i z literacką klasą wprow adza m ałych c zyte l­

ników w dualistyczny świat dorosłych: z je d ­ nej strony o k ru tn y i zły, z dru giej odw ażny i heroicznie dobry. Równocześnie nie m

o-ralizuje, nie poucza, poruszając nad dzie­

cięcą głow ą kostycznym palcem w szystko­

w iedzącego narratora, ale po prostu o p o ­ wiada o chłopcu ja k tysiące innych baw ią­

cym się w w o jnę , a zarazem w yją tk o w y m , gd yż p rz e trw a ł oku p a cyjn e p ie k ło dzięki pięciu m am om . Baum anowa, Maria, Ania, ciocia Pola i wreszcie siostra Jolanta przeka­

zyw a ły go sobie z rąk do rąk, kierowane ma­

cierzyńskim in styn ktem i w o lą przeżycia. Ta w łaśnie niezw ykła perspektyw a - m atczy­

nej m iłości i opieki, gotow ości poświęcenia w łasnego życia, aby uratow ać czyjeś, nada­

je prozie Piątkowskiej w yjątkow ą atm osfe­

rę i przekonuje, że na w o jnę dorosłych m oż­

na, a naw et trzeba spojrzeć oczam i dziecka, które je s t je j najbardziej bezbronną ofiarą.

Ta perspektyw a pozwala także dostrzec, że w o jnę prow adzoną przez mężczyzn w y g ry ­ wają kobiety.

N iew ątpliw ym w alorem Wszystkich m o ­ ich m am są także niem al m etafizyczne ilu ­ stracje a u torstw a Macieja Szym anowicza.

Należy w ty m miejscu w yrazić radość z fak­

tu zarzucenia przez niego kariery aktora lal­

kow ego i związania swej zaw odow ej drogi z tw o rz e n ie m szaty graficznej książek. Bez je g o rysun ków o p o w ia d a n ie Renaty Piąt­

kowskiej byłob y niekom pletne.

R. P iątkow ska, W szystkie m o je m am y. Il. M aciej S zym anow icz. Łó d ź 2013.

1 R. P ią tk o w s k a , W szystkie m o je m a m y, Łó d ź 2013, s. 8.

M onika Rituk

o

n ie b ie in a c z e j

Iw ona Czarkowska p o tra fi w y k o rz y ­ styw ać m o d y w literaturze czw artej, by za­

prosić dzieci do ciekawej le k tu ry i przygód o klasycznawym posmaku. Jej seria Anielscy z Niebieskiego opatrzona je s t m otte m „Stop w a m p iro m i strachom " - to oznacza, że te maluchy, które potrzebują przed snem o p o ­ wieści dynam icznych i nienudnych, a przy ty m też w olnych od h o rro ró w i dram atów , św ietnie się tu odnajdą. Czarkowska sięga po m o ty w nieba, który przerabia, odzierając go z w a rstw y religijno-sakralnej. Anielscy to a n io łow ie. Mają m alutkie skrzydełka, które ła tw o ukryć pod ubraniem , a ich misją je s t pom aganie ludziom znajdującym się w tara­

patach. Przynajm niej to robią dorośli A niel­

scy, bo dzieci mają swoje zabawy.

Na razie w serii dzieci je s t dw oje (a że każdy to m da się czytać w od e rw a n iu od całości cyklu , b o h a te ro w ie nie spo tykają się ze sobą). Balbinka to anielinka wierząca w e w łasnego pecha. Ciągle ma k ło p o ty: raz

spóźnia się do szkoły, raz w yb ija piłką szy­

bę. Spotykają ją rozm aite nieprzyjem ności znane w szystkim dzieciom i chociaż Balbin­

ka bez przerw y niechcący psoci, je j dośw iad­

czenia w yw o ła ją śmiech małych odbiorców . Bohaterka niespecjalnie przejm uje się w y ­ padkam i, a o p tym istyczn y to n narracji za­

chęca do czytania. Jednak w to m ie Balbin- ka, pechowa anielinka Czarkowska rozpra­

cow uje kilka ważnych dla dzieci tem atów . Bohaterka o trz y m u je swoje pierwsze w e ­ zw anie do p o trze b u ją ce j p o m o c y d z ie w ­ czynki, Krewetki. Rodzice Krewetki właśnie się rozw odzą i kilkulatka nie może poradzić sobie z targającym i nią em ocjam i - w za­

pew nienia, że mama i tata nie przestaną je j kochać, uw ierzy ty lk o swojej rówieśniczce.

Innym tem atem je s t wiara w pecha - Czar­

kowska chce przekonać najmłodszych, że ta­

kie postaw y należą do autodestrukcyjnych i nie istnieje coś takiego, ja k bycie pe cho­

w y m . Z u p e łn ie in n e to n y p o ja w ia ją się w książce Tymek, m a g ik czy anielinek: t u ­ taj do czynienia m am y z m ałym chłopcem , k tó ry c h c ia łb y um ieć czarow ać. Zaklęcia z ta je m n ic z e j księgi w ie lk ie g o ilu z jo n is ty nie ro zw ią zu ją je d n a k cod zie n n ych p ro ­ blem ów , a naw et czasem przynoszą nowe.

I Tymek, i Balbinka to bohaterow ie, którzy zw rócą uw agę dzieci ze w zg lę d u na bez­

usta nne k ło p o ty (p rz e d s ta w ia n e z p rz y ­ m ru że n ie m oka) i m arzenia oraz n a dzie­

je. O boje są urw isam i, przyp om in ają z w y ­ kłe kilkulatki - ty le że autorka w ybiera na­

g ro m a d z e n ie c h a ra k te ry s ty c z n y c h dla dzieci przygód. Wszystko nabiera dużego tem pa , przez cały czas dzieje się w ie le - tak, by angażować odbiorców . Niebieskie, w k tó ry m m ie szkają A n ie ls c y , nie n a le ­ ży dzięki te m u do nu dn ych m iejsc. Fakt, że Czarkowska o d w o łu je się do m o ty w ó w obecnych od dawna w literaturze czw artej,

ty lk o pom aga je j w zdobyciu czyte ln ikó w - oraz zaufania rodziców. D obroć w le k tu ­ rze nie musi być m on oton na , zwłaszcza kie­

dy ubarw iana je s t psotam i i w padkam i m a­

łych urw isów . Nie ma tu natom iast napraw ­ dę czarnych charakterów i postaci, które źle w p ły w a ły b y na dzieci.

W ażnym elem entem serii je s t op raco­

w anie graficzne. Kasia Kołodziej, która lubi tw o rz y ć anioły, ma tu spore pole do popisu.

Na kom iksow ych czarno-białych grafikach w id n ie ją postacie sym patyczne i zabawne, niezb yt ładne (w ty m ich urok), zdradzają­

ce skłonności do figli. Łączy się na tych o b ­ razkach dziecięca naiw ność i hum or, k tó ­ rego w książeczkach nie brakuje. Ilustracje rozbudzają ciekawość m aluchów i bez w ą t­

pienia um ilają lekturę. Iwona Czarkowska może w ięc trafiać do m ałych o d b io rc ó w za sprawą zabaw nej narracji - Kasia Kołodziej

znakom icie ją uzupełnia, podkreślając styl i przesłania tom ików .

I. C zarkowska, Balbinka, pechow a an ielinka, W y­

d a w n ic tw o M uza SA, W arszawa 2013.

I. C zarkow ska, Tymek, m a g ik czy anielinek? W y­

d a w n ic tw o M uza SA, W arszawa 2013.

Joanna W ilm owska

k ł o p o t y

z

k l o n e m

Mama Kukiego zablokow ała magiczne krzesło. Na cały rok. To oznacza, że przez d łu ­ gi czas przyjaciele Kukiego nie będą m ogli korzystać z czarów. Ale z m agicznego drze­

wa pow stało więcej drewnianych prze dm io­

tów , które um o żliw ia ją korzystanie z cza­

rów. Jednym z nich je s t mała kostka do gry.

Na kostce znajdują się ty lk o je d y n k i i szóst­

ki. Szóstki pozwalają spełnić życzenie, za to je d y n k i sprawiają, że ow o życzenie spełnia się o d w ro tn ie. Tyle że na razie Kuki ma jesz­

cze inne problem y. Trafia - na samym p o ­ czątku k olejn eg o to m u serii - do p o lic y j­

nej izby dziecka, o d po w ia da jąc za zacho­

wania sw ojego klona. Policjanci nie wierzą w bliźniaka dw unastolatka, rodzice są bez­

radni, a Kuki - nieszczęśliwy. D latego z p o ­ mocą muszą m u przyjść przyjaciele, Gabi i Blubek, oraz pies Budyń. M inie trochę cza­

su zanim bohaterow ie zorientują się w regu­

łach gry. Na razie w yjęci spod prawa m ogą liczyć ty lk o na siebie.

A ndrzej Maleszka w piątym to m ie se­

rii M agiczne Drzewo stawia na dynam iczną akcję i adrenalinę. B ohaterow ie muszą to le ­ rować obecność w roga, żeby uniknąć w ięk­

szych niebezpieczeństw. Powinni także opa­

nować nową sztukę czarowania, a to nie je st łatw e. Kostka z m agicznego drzewa nie lu­

bi p o d stę p ó w i potrafi ukarać śmiałka, k tó ­ ry zdobędzie się na m niej uczciwą grę. Sama

nie po dp ow ie rozwiązań - te Kuki, Gabi i Blu- bek muszą wym yślić. Pomoc dorosłych też je s t w ykluczona (co akurat należy do stan­

da rd ó w w lite raturze czw artej): dzieci nie pokażą się w dom ach, d o pó ki nie oczyszczą Kukiego z zarzutów. Muszą w y p e łn ić swoją misję, narazić się na wiele niebezpieczeństw i najeść się strachu, żeby w ogóle zacząć m y­

śleć o pow rocie do dom u. To dla m ałych o d ­ biorcó w źród ło radości. Lektura dostarcza em ocjonujących przeżyć i je s t znacznie cie­

kawsza od gier kom p utero w ych. Zwłaszcza że postacie nie korzystają z od g ó rn ie zap ro­

je kto w a nych rodzajów „b ro n i" czy znalezio­

nych re k w iz y tó w - na jp ie rw mają za zada­

nie w ym yślić je i podjąć ryzyko gry.

A N P R Z Ę f B l A l J E S Z K ń

M a g i c z n e

D R Z E W O

M aleszka p o s łu g u je się w y o b ra ź n ią wzbogacaną o film y dla najm łodszych - na­

w e t w arstw ę graficzną w książce stanow ią fo to m o n ta ż e z p ra w d z iw y m i dziecięcym i bohateram i. To może nie przekona o d b io r­

ców co do pra w d o p o d o b ie ń stw a akcji, ale

pew nie um ili im lekturę (sugerując realizm fa n ta styczn e g o świata). Nie w szystko za­

wsze w ychodzi zgodnie z planem: w ró g je st p o d s tę p n y i znacznie le pie j w yposażony, a Kuki nie pow inien zostać ponow nie schwy­

tan y przez policję, ma zatem p o d w ó jn y p o ­ w ó d, by się ukryw ać. Dorośli m im o starań i ta k nic nie zrozum ieją - to jeszcze cem en­

tu je p rz y ja ź ń m ię d z y b o h a te ra m i. Kuki, Gabi i Blubek przekonują się, że na siebie m ogą liczyć zawsze i bez w zględu na wszyst­

ko. Andrzej Maleszka w praw dzie nie ma cza­

su na teoretyczne rozw odzenie się nad za­

letam i posiadania przyjaciół, ale o d p o w ie d ­ nie w nioski czytelnicy wyciągną sami. Zdążą pozazdrościć postaciom łączących je więzi, ale też poczuć się w s p ó ło d p o w ie d z ia ln y ­ mi za losy i po m ysły tow arzyszy Kukiego.

Maleszka wie, że mali o d b io rc y lubią dyna­

m iczną akcję, w ięc nie chce zw alniać te m ­ pa ani zniechęcać do czytania przyd łu g im i opisam i, w ybiera w yraźne niebezpieczeń­

stwa, braw urę i praw dziw e przygody. Przy okazji uczy logicznego myślenia - kiedy p o ­ kazuje zasadę działania m agicznej kostki.

Kuki, Gabi, Blubek i Budyń znajdą się w nie lada tarapatach.

A. M aleszka, M a giczne drzewo. Gra, S połeczn y In s ty tu t W yd a w n icz y Znak, K raków 2013.

M onika Rituk

a t a kz ł a

Lotka ma ty lk o jedenaście lat, ale ju ż m usi b e z u s ta n n ie spra w d zać sw o je siły w walce ze złem . Dobrze, że m oże p o łą ­ czyć się m agiczną w ięzią z zaprzyjaźniony­

mi zw ierzętam i: one dodają otu chy i zw ięk­

szają szansę na w ygraną. A sprawa je s t bar­

dzo poważna - do miasteczka przybyła zła czarownica, Pandora, która mści się za w y ­

darzenia z przeszłości na dziewczynce i chce ją sobie podporządkow ać. Lotka p rz y z w y ­

czaiła się ju ż do mieszkania w sklepie z o o ­ logicznym wujka, cieszy ją też fakt, że rozu­

m ie m ow ę zw ierząt i może pobierać lekcje czarowania u wróżki. Ale wejście w m agicz­

ny św iat wiąże się też z w ie lk im i w y z w a n ia ­ m i. N ie d a w n o Lotka d o w ie d z ia ła się, ja k potężna (i destrukcyjna) może być agresja, a teraz znó w musi o d w o ły w a ć się do zła i je ­ go pochodnych. Tom Gilbert ratuje sytuację to ja k na razie najbardziej m roczna pozycja z całej popserii A nim al Magic. Dziwi to o ty ­ le, że książeczki o m ów iących zwierzętach przeważnie kojarzą się z op ty m iz m e m i ła ­ godnością. Tu sporo miejsca zajm ują rozw a­

żania nad istotą na tury zła - i zagrożeniam i p łyną cym i z „czarnej" m agii.

Lotka s to p n io w o o d k ry w a taje m nice z przeszłości swojej rodziny - musi to zro ­ bić, by zrozum ieć nienawiść Pandory. Ale czarow nica pozbaw ia ją sojuszniczki. O l­

ga, najlepsza przyjaciółka Lotki, zachow uje się dziw nie, czym sprawia dziewczynce d u ­ żą przykrość. Bohaterka będzie w ięc zasta­

nawiać się także nad istotą i sensem przy­

jaźni. Nie zaw iodą je j za to oddane z w ie ­ rzęta - Sonia, jam niczka, która czuje w ięź z Lotką, rezolutne myszki oraz n o w y miesz­

kaniec sklepu zoo lo giczn eg o, cho m ik G il­

bert. G ilb ert je s t zresztą ciekawą o s o b o w o ­ ścią: ma nienaganne m an ie ry (co p ro w a ­ dzi do kilku kom icznych scenek), a je d n o ­ cześnie potrafi stanowczością i pewnością siebie przekonać innych do własnych racji.

To c h o m ik o b d a rz o n y cha raktere m , H ol- ly W ebb w całej serii stara się po rtre to w a ć zwierzęta tak, by w yró żnia ły się niebanalny­

mi osobowościami. Każde in dyw idualizow a­

ne stworzenie zapada w pamięć, co przydaje się zarów no w kształto w an iu całej serii, ja k i w bu d o w a n iu lekkiej atm osfe ry narracji.

Z w y k le p o ja w ie n ie się z w ie rz ą t oznacza przejście do kom icznych scenek - tej przy­

jem no ści Holly W ebb sw oim czy te ln ik o m nie chce odbierać.

Gilbert ratuje sytuację to to m , w k tórym na pierw szy plan wysuwa się walka ze złą czarownicą, na d ru g im z kolei fun kcjon ują kwestie tożsamości Lotki i historii je j rodzi­

ny. Holly W ebb konstruuje skom plikow aną - ja k na popp ow ieść - fabułę, m om entam i pełną grozy, co nie znaczy, że zastraszającą m ałych odbiorców . Kreacjami zwierzęcym i także od biega od stan dard ow ych histo rii

o m ow ie zw ierząt i dzieciach, które chcia­

ły b y się opiekow ać jakim ś czw oronogiem . Seria A nim al Magic je s t zatem odejściem od ste re o ty p ó w i m ód w literaturze czw artej - m im o że jednocześnie bardzo dużo z nich czerpie. Doświadczona autorka p o p p o w ie - ści wie, co zrobić, żeby dzieci zainteresow a­

ły się je j fab uła m i - i tę w iedzę zgrabnie w y ­ korzystuje w książce. Nie musi przy ty m po raz kolejny przedstaw iać bohaterów , teraz ju ż szkicuje pow ieściow ą przeszłość szyb­

ko i ty lk o w te d y , g d y b y ło b y to p o trz e b ­ ne n o w ym czyteln iko m . Jeśli oderw ać się od treści i przesłań, w a rto przyjrzeć się t o ­ m ow i G ilbert ratuje sytuację ze w zględu na pozatekstow ą konstrukcję. To książka nie ­ mal m odelow a, jeśli pom inąć kontrast m ię­

dzy oczekiw aniam i po pp ub liczn ości (tom o zw ierzętach na pew n o będzie słodki i cie­

pły), a m roczną m om e ntam i treścią. Ale też H olly W ebb wie, ja kich przyg ód potrzeba dzieciom , żeby m ocniej zaangażow ały się w lekturę i przyw iązały do bohaterów . Ko­

lejna pow ieść z serii przynosi e k s tre m a l­

ne w ręcz skoki akcji, a i sporo poczucia h u ­ m oru, które autorka ua ktyw nia zwłaszcza w o to c z e n iu sym pa tyczn ych z w ie rz ą t ze sklepu zoologicznego.

H. W ebb, G ilbert ra tu je sytuację, W y d a w n ic tw o Zn ak E m otiko n, K raków 2013.

M agdalena Kulus

w s z y s t k o m i n i e

„O, m ój d ro g i A u g u s ty n ie , w szystko m inie, m inie, m in ie . " - pam iętam y z baśni Andersena. Cytat ten (a w łaściw ie m elodia) powraca w najnowszej książce Emilii Kiereś z a ty tu ło w a n e j Kwadrans. T y tu ł brzm i e n ig ­ m atycznie i właściwie niewiele m ów i p o te n ­ cjalnem u czyteln iko w i. Na okładce p u b lik a ­ cji w id n ie je ty lk o tajem niczy, lekko z a m g lo ­ ny zegar z la biryn tem na tarczy. Jednak ci, któ rzy się skuszą na tę lekturę, nie pożałują, bo je s t to pozycja w yjątkow a, św ietnie na­

pisana i bardzo wciągająca.

Z apow iedzi te j książki były - po do b n ie ja k ty tu ł i ilustracja na okładce - zagadko­

we. Gdy przeczytałam Kwadrans, zrozum ia­

łam , dlaczego. Trudno w kilku słowach napi­

sać czy pow iedzieć o je g o fabule i b o ha te­

rach, bo je s t to u tw ór, k tó ry łączy przeszłość z teraźniejszością i przebiega d w u to ro w o - współcześnie oraz sto lat tem u.

Emilia Kiereś pokazuje, że na przestrze­

ni lat zmienia się to, co je s t w o k ó ł nas - świat, rzeczywistość, okoliczności, ale nie zm ienia się wrażliwość ludzka, która pozwala w pełni dotknąć człowieczeństwa i tajem nicy istnie­

nia. Taką wrażliw ość od kryw a w sobie d zie­

sięcioletni chłopiec, Filip, k tó ry pew nej n o ­ cy zostaje w ezw any przez tykan ie zegarów do Zegarm istrza Z egarm istrzów . Początko­

w o nie je s t w stanie rozszyfrow ać teg o w e ­ zwania, je d n a k w końcu udaje mu się zro­

zum ieć, czym je s t dźw ięk, k tó ry słyszy i za nim podąża. Nie wie, jaką misję m u p o w ie ­ rzono, nie w ie rów nież, że sto lat wcześniej Zegarm istrza Z egarm istrzów o d w ie d z ił in ­ ny chłop iec - Jeremi.

Kwadrans to książka o czasie i prze m i­

ja n iu , czyli o ty m , co nas najbardziej

niepo-Emilia Kiereś

KW ADRANS

koi. Jak d łu g o będziem y żyć? Ile lat nam z o ­ stało? Czym je s t czas i kto nim zarządza? Te pytania prędzej czy później pojaw iają się w życiu każdego człowieka. Podobno każdy człowiek m a swój zegar, k tó ry odm ierza jego czas. N ik t nie może na niego wpłynąć; n ik t nie przedłuży sobie swojego czasu a n i go nie skróci, każdy m a go tyle, ile m u go dano. Ze­

garm istrz Zegarmistrzów sprawuje pieczę nad wszystkimi zegaram i i dba o to, żeby działały ja k należy. Dlatego trzeba zaufać. Ktoś czuwa nad naszym czasem. Nie m ożemy zrobić wię­

cej, niż nam je st pisane1 - pisze Emilia Kiereś, dając czyteln iko w i (także dorosłem u!) p o ­

cej, niż nam je st pisane1 - pisze Emilia Kiereś, dając czyteln iko w i (także dorosłem u!) p o ­

Powiązane dokumenty