• Nie Znaleziono Wyników

września siostra Teresa ukazała się Matce przełożonej

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus

na 6. września siostra Teresa ukazała się Matce przełożonej

Karmelu w Gallipoli, która nic nie wiedziała o zamiarze w y­

dobycia zw łok i zapow iedzia­

ła, że przy otwraciu grobu znajdą tylko same kości. Po otwarciu grobu i stwierdzeniu tożsam ości relikwij Świętej, zo ­ stały napowrót umieszczone w grobie.

Stosow nie do przepisów ka­

nonicznego procesu, zbadano po raz drugi zawartość grobu w sierpniu 1917 r. Wtedy zo ­ stały w łożon e do dębowej skrzynki i opieczętowane. 29.

kwietnia 1923 odbyła się uro­

czysta beatyfikacja, czyli o g ło ­ szenie jej za błogosław ion ą a w ubiegłym roku jubileuszo­

wym, w 19-cie lat po jej śmier­

ci, o g ło sił Ojciec święty Pius XI. za Świętą, której się jako słudze Bożej od całego k ościo­

ła katolickiego cześć należy.

Kongres^Eucbarystyczny: PodczasMszy świętej śpiewa62.000dzieci.

94

Według przepisów praw a kanonicznego powinno upłynąć przynajmniej 50 lat od śmierci sługi Bożego, aby można proces kanonizacyjny wogóle rozpocząć- Czas ten jednak został skrócony ze względu na niezliczone cuda, które się za przyczyną Świętej Teresy działy. Przytoczym y opis jednego z nich, a mianowicie cudownego uzdrowienia b:ednego dziecka z przed mieścia Boulogne sur Mer, które swego czasu nabrało wielkiego rozgłosu.

\rtu r Pottot, ośmioletni chłopak, miał wrzód na policzku oraz próchnienie kości w prawej szczęce. W kwietniu 1914 za­

niosła so matka prawie umierającego do miasla do pewnej pobożnej osoby, imie­

niem Konstancji Cardon, by go przygoto­

wała przed śmiercią do pierwszej Komu- nji świętej. W tym czasie pięć otwartych, ropiących się wrzodów, nadawało stra­

szny wygląd tw arzy biednego chłopca, a próchniejąca kość wychodziła z ust, ra­

niąc dolną wargę i wydając cuchnąca ciecz. Chłopak został przyłączony do spó­

źnionych uczni i przygotowywano go, o ile jego stan na to pozwalał, na Komunię świętą. P rzy końcu czerwca przyszło n a u­

czyciele na myśl. modlić się z dziećmi

T A J E M N I C A

Hen daleko w Hiszpanji, w pewnej wio­

sce mieszkał starzec siwowłosy, który przez całe życie walczyć musiał z prze­

ciwnościami: niejednej doznał krzyw dy od ludzi a i Pan Bóg zsyłał nań częstc krzyże i choroby. A jednak staruszek ów nigdy się nie skarżył, zawsze zachował umysł pogodny i serce wesołe. Jeden z iego przyjaciół, który dziwił się bardzo, jak on wśród bardzo ciężkich trosk życia może zachować taki spokój ducha, zapy­

tał go wreszcie, czy posiada tajemnicę, kt 'ra mu zawsze szczęśliwym być

każe-— Tak! każe-—• odrzekł starzec każe-— chcę ci

do służebnicy Bożej Tereni o uzdrowię- 1 nie Artura, lecz żadne polepszenie nie ] nastąpiło, przeciwnie, aż do 10. lipca, do | wjlji pierwszej Komunji świętej, stan jego | s:ę pogarszał. Postanowiono go komuni­

kować osobno. W dzień przed pierwszą Komunją św., przyszedł na naukę z gołą f głową, bez bandaży. Ani śladu wrzodów, 1 żadnego ropienia ani kości sterczącej w ; ustach, głęboka rana w wardze była zu­

pełnie zagojona. Uzdrowienie było zupeł­

ne i dnia następnego malec, ku wielkienri jj zdumieniu obecnych zbliżył się po raz pierwszy do Stołu Pańskiego. Sprawo- 1 zdania lekarskie o tem nagłem i zupełn:m i

■yzdrowieniu stwierdziły w spor.'b nie- 1 zaprzeczony pośrednictwo nadprzyrodzone j

Święta Teresa wypełnia dalej swe po- j .‘łannictwc, wskazując światu zmaterjali- j zowanemu swem życiem, że są jeszcze ] inne dobra, oprócz świata widzialnego, j rczy wszystkich malutkiej swej drogi dzie­

cięctwa i uprasza swym czcicielom nie- j zliczone łaski i pomoc Bożą.

Żywot jej i opis najważniejszych cudów | znajdzie łaskaw y czytelnik w książce pod i 'ytulem : ..Dzieje duszy“, wydanej przez ] Księgarnię Św. Wojciecha w Poznaniu.

S Z C Z Ę Ś C I A

zdradzić tę tajemnicę; rzecz to prosta, oto mam zdrowe oczy; one to są środ­

kiem, który zapewnia mi szczęście.

Przyjaciel starca, ciekawością zdjęty, napróżno usiłował rozwiązać zagadkową treść tajemnicy. Prosił wreszcie staru­

szka, aby mu sprawę wyjaśnił.

— Bardzo chętnie' — rzecze tenże — .1 posłuchaj!

Najpierw patrzę w niebo, w jakiemkoi- 1 wiek położeniu się znajduję. Widok nieba 1 upomina mnie, abym za najważniejsze za- j danie swego życia uważał uświęcenie swej duszy, abym tam u góry mógł z j

Bogięm zamieszkać na wieki. Potem swój wzrok zwracam ku ziemi i myślę o tem maleńkiem meiszkaniu, jakie po śmierci mnie czeka w ziemi, gdzie pozostanę aż do dnia Sądu Bożego.

Wreszcie patrzę na świat i na ludzi i przekonuję się, że niezliczone jest mnó­

stwo ludzi, którzy naprawdę mogą się nazwać nieszczęśliwymi; stokroć gorzej im się wiedzie, aniżeli mnie. Tak nigdy nie zapominam, gdzie szukać należy po­

ciechy i prawdziwego szczęścia, pamię­

tam o grobie, gdzie kończą się wszelkie troski życiowe i przedstawiani sobie, jak nierozsądnym byłbym człowiekiem, gdy­

bym poddał się smutkom i skargom, kie­

dy dużo ludzi dźwiga cięższy krzyż, ani­

żeli ja,

Tajemnicą mego szczęścia _ tak koń­

czył starzec — jest słowo psalmisty pań­

skiego: ..Odwróć oczy swoje, ażeby nie p atrzyły na marności tego świata".

Często człowiek w dzisiejszych czasach słysząc narzekania na biedę panującą, na ucisk, zakręci głową i wzdychnie sebie:

„Mnie się te czasy nie podobają". Inny po­

wie to samo o wiele dobitniej słowy:

-.Niech to czart weźmie". Ale przysłowie mówi: „Nie wywołuj wilka z lasu". Tak samo nie powinno się na czarta wołać. On czasem w istocie przychodzi i bierze tego, nad którym była klątwa wypowiedziana.

Myślicie czytelnicy, że nie? Otóż słuchaj­

cie, co się jednemu zdarzyło.

Pewnego poranka wiosennego jechał błyszczący powóz po drodze. W nim sie­

dział przystojnie ubrany pan i palił wonią- ce cygaro i czytał gazetę. _ Przyjechali do- lasu. — Ach, jak to pięknie na wiosnę w lesie. Każde drzewo wygląda, jak mło­

dzieniec pełen siły i radości. Z wiosny każ fle drzewo inaczej pachnie, niż w jesieni__

Pan w powozie odłożył gazetę, oparł się

< miękką poduszkę i popatrzy} się w głąb lasu — bo i panom z miasta się lasy podo­

bają a choćby tylko dla zysków, jakie one dawają.

Naraz z nienacka zjawi} się na drodze jakiś pan, podobny bardzo do myśliwego,

bo- miał kapelusz z wiulkiem koguciem piórem. Skąd się wziął, nie wiadomo. — Uśmiał się grzecznie, da} znak woźnicy, by stanął, ukłonił się panu aż do ziemi, poprosił go uprzejmie żeby mógł kaw ałe­

czek .się zwięść bo go but gniecie. Z wielką przyjmnością odpowiedział pan, usuwając się na lewo. Obcy gość wskoczył do wozu mówiąc co najserdeczniej: Proszę wyba­

czyć, że panu przeszkadzam. Z kim mam zaszczyt, jeśli wolno mi się zapytać?

Jestem adwokatem z miasta, odpowie­

dział pan pełen swej powagi. — A z kim ja mam zaszczyt?

Ja jestem książę piekielny — czart!

Adwokat się uśmiał, ale mimo to spoj­

rzał swemu gościowi na nogi. O zgrozo!

Zobaczył końskie kopyto i z przerażena przycisł się lepiej do kąta.

Czart .widząc to, na głos się zaśmiał, gdybym ir-szcze rie wiedział napewro, że pan iest adwokatem, t i hym nie w ieizył Adwokat a boi się czarta. Proszę cię przy­

jacielu, to ty nie wiesz, że uprawiamy je­

dno rzemiosło? lie razy już przekręciłeś prawdę a paragrafy ustaw, tak jak i ja.

lak, tak, ale niech pan wybaczy

wyma-96

'\ ial się adwokat, przecież nie miałem je­

szcze nigdy tak wielkiego zaszczytu osobi ście z panem ...

Rozumiem, szanowny panie, odpowie­

dział czart, ściskając mu rękę. W y ludzie jesteście trochę zbyt bojaźliwi, wstydliwi, kiedy spotkacie rodaka. Znam to .a dokąd pan jedzie?

Do sąsiednich wsi. Mam dużo ^racy.

Wiem, wiem dobrze! Pan jedzie upomi­

nać dłużników, którzy są panu winni za przegrane procesy. Ale z pana szelma, pan bronił złej spraw y mimo to, że pan wie­

dział, jaki spraw a koniec weźmie.

Ale proszę pana, każdy człowiek chce żyć, wymawiał się adwokat.

Błaźnie, na cóż się jeszcze pan wym a­

wia- Dobrze pan uczynił. Nie tylko czło­

wiek żyje słowem Bożem, ale głównie chleb'-m w jakikolwiek sposób zapraco­

wanym, mówi Pismo św., żartował czart.

•Z adęła się dalsza rozmowa. Czart dobrzo umiał żartow ać i bawić adwokata, tak, że ten na jego końską nogę całkiem zapo­

mniał i przybliżył się do czarta i sam żar­

tować rozpoczął. Adwokat następnie w y­

jął z torebki kawałek szynki i podawał gościowi: Proszę się < bsłużyć, jeśli dziś w piekle przypadkowo postu nie macie?

Bynajmniej nie! Owszem w sam raz będzie mi smakowała. W ziął kawałek szynki i zajadał z wilkim apetytem a na­

stępnie sam wyciągnął — skąd wziął to wziął — szklankę i butelkę z winem. Na lał i podał adwokatowi. Proszę, niech pan l.opróbuje tego wina. Dojrzało ono w mei ivłasnej winnicy.

Pan adwokat się napił, aż mu się oczy zaiskrzyły, mlasnął językiem i chwalił wi­

no. — To jest wino! aż hej! Coś podobne­

go jeszcze dotąd nie piłem. W tem jest ogień!

Owszem! uśmiechnął się czart szyder­

czo.

Pan adwokat odtąd tylko dowcipkował.

A w y zacny przyjacielu dokąd jedziecie?

pytał się

czarta-Ja, no tak się przejżdżam, abym coi?|

gdzie ułowił.

W tem wyjechali z lasu. Dopędzili ko­

bietę. Wiozła dwoma krowami buraki na lichym wózku. Ahon! zakrzykył woźnica.

Krowy się zląkly i skoczyły do rowu i wóz z burakami przewróciły. —

— Niech to was czart weźmie, wy dzi­

kie potwory! zakrzykła kobieta.

Pan adwokat nachylił się do czarta i szeptał do ucha.

— Proszę sobie te krow y zabrać. Są wam poręczone.

— .Myli się pan, uśmiechnął się czart.

Ta kobieta mówiła tylko tak do wiatru, to nieszło z jej serca! Te krow y są jej je­

dynym majątkiem. Gdybym je wziął, toby .na mnie aż do śmierci narzekała.

Jadą dalej- Droga prowadzi do stromego kopca. Konie szły krokiem i ciężko oddy­

chały. Jeszcze ciężej oddychał mąż, któ­

ry ciągnął przed nimi mały, dwukołowy wózek z cegłą do kopca. W tyle na wózku

‘.;edz:ał mały chłopak, który może miat zaledwie 10 lat. Właśnie nie miał siedzieć, ale miał pomódz ojcu wózek ciągnąć lub

’ i i przynajmniej popychać. Nagle spo­

cony chłop stanął i oglądnął się. A zoba­

czyw szy chłopca, siedzącego1, zakrzykł:

Ty bębnie przeklęty, tak ciśniesz! Niech c;ę czart weźmie!

Pan adwokat się roześmiał i odezwał się do czarta:

Ten chłopak jednak stałby za trud wziąć go so bie!'Jest wasz!

— Nigdy! Ojciec nie myśli tego napraw­

dę. Ten chłopiec, to jego jedynaczek, a gdyby mu ?o wziąłem, toby ojciec do ro­

ku umarł z bólu a w dodatku umarłby i żalem i zaopatrzony. A z tego ja nic nie mam. Nie, nie pojedziemy dalej!

W yjechawszy na pogórek, zobaczył.

adwokat.

Jeśli pan pozwoli, to pojadę z panem i zaczekam,

i — Jak się podoba.

; We wiosce powóz się zastawił i obaj pa­

nowie weszli do domu pod nr- 13. Gospo­

złości zadrżał.

—- No gospodarzu jak się macie, pytał się adwokat. Już wam dwa razy pisałem, ale moich pieniędzy otrzymać nie mogę.

— Pieniędzy? a za co? Przecież prze- gr ń

gK rzyz Jadw igi w k a t e d r a l n a W aw elu. . f , "

— To mnie nic ni.* obchodzi' Miałem pracę i wydatki.

— Dlaczego pan bronił niesprawiedliwej rzeczy, odpowiedział bryskliwie rolnik.

A dlaczego pan podał fałszywą skar­

gę i krzyw o przysięgał!

— Dlaczego pan mi zaraz praw dy nie powiedział? Pan także i mnie okłamał!

— Zapłaci pan, alb o...!

K alendarz Zw. 61. kat.

Ja już to panu pisałem. Dwieście sześć­

dziesiąt Kcz, przy tem wyciągnął pan ad­

wokat rachunek już potwierdzony i poka­

j a ł rolnikowi.

Rolnik załamał ręce. Zaczął prosić, bła­

gać, ale niczego nie osięgnął. Biedaczysko musiał z pod ławy wyciągnąć worek z pieniądz a mi i na halerz wyliczyć 'adwoka­

towi. Adwokat z chciwością pieniądze

7

zgarnął i rachunek da} rolnikowi

Kiedy już byli gotowi, adwokat słodko się uśmiechną! i na pożegnanie rekę rol- rikowi podał W tedy u biedaka ze złości pękła żółć i rozgoryczony rolnik zawołał:

.Niech by cię już raz czart wziął!

Adwokat szyderczo się roześmiał i od­

szedł. U drzwi już czart nań czekał. Ukło­

nił się adwokatowi i rzekł doń dobrodu­

sznie:

Temu to z serca wyszło, proszę przyja­

cielu, teraz ze mną!

Z tego płynie dla nas nauka. Czart nie- zabiera tylko nie uczciwych adwokatów, ale też i nieuczciwych ludzi. Dlatego niech każdy uważa na siebie, by go ten czarny nie wziął. Bądź uczciwym pod każdym względem, choćby cię „zacofańcem", „kle- rusem“ nazwali. Bądź chrześcijaninem.

Piekło nie jest naszą ojczyzną ale niebo.

Bądź dobrym rodakiem a nie zdrajcą wia­

ry i języka twych przodków.

(Według Kosmaka.)