• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienie o przyjacielu Janie Dziadoniu

W dokumencie NAJWYŻSZA IZBA KONTROLI (Stron 136-140)

nim przez ponad trzydzieści lat, do swych ostatnich dni. Ten królewski dzwon to szczególny świadek histo-rii i jeden z istotnych symboli naszej tożsamości. „Zygmunt” dzwonił pol-skim królom, dzwonił na pogrzebach Mickiewicza, Piłsudskiego i generała Sikorskiego. W czasach PRL-u stał się symbolem niezależności wobec sy-stemu komunistycznego – zwłaszcza 3 maja i 11 listopada. Grupa kilkuna-stu dzwonników, koniecznych do uru-chomienia tego największego polskiego dzwonu, to od czasów kardynała Woj-tyły elita intelektualna Krakowa. Nie przypadkiem też w czasie stanu wojen-nego dzwonnicy wawelscy – a wśród nich Jan – dzwonili przeciwko systemo-wi zniewolenia. Jedyna w tym gronie kobieta tak po latach wspomina Janka:

„Mizernej postury i wielki duchem.

Trudny adwersarz w dyskusjach, cięte-go dowcipu, mistrz precyzji w słowach.

Otwarty na innych i niezmiennie życz-liwy dla bliźnich, także tych małych zasług. Niewiele mówił, robił wiele dla innych. Kochał życie takim, jakim ono jest i doceniał drobne przyjemności co-dziennej egzystencji”.

Ważnym adresem na krakowskiej drodze Jana Dziadonia stała się ulica Rakowicka 27. Świeżo upieczony ma-turzysta wybrał w 1969 r. studia na kierunku Organizacji i Zarządzania ówczesnej Wyższej Szkoły nej (dzisiaj Uniwersytetu Ekonomicz-nego). Co o tym przesądziło? Można tylko spekulować, na ile wybór nowego wówczas kierunku studiów miał być dla Janka alternatywą wobec zideologi-zowanej – zwłaszcza po marcu 1968 r.

– ekonomii. Był jednak niewątpliwie decyzją świadomą. Świadczy o tym pasmo sukcesów młodego badacza, od 1974 r. asystenta w Instytucie Or-ganizacji i Zarządzania. Jego obszar zainteresowań naukowych dotyczył or-ganizacji procesów wytwórczych, ba-dania struktur organizacyjnych, oceny sprawności systemów zarządzania. Był to w ówczesnej polskiej rzeczywistości obszar nowy. Owocem tej chęci pozna-nia stała się Jego rozprawa doktorska pt.

„Metodyka oceny funkcjonalności sy-stemu zarządzania w przedsiębiorstwie przemysłowym”, obroniona w 1982 r.

na ówczesnej Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Nie miejsce tutaj na oce-nę bogatego dorobku naukowego dok-tora Jana Dziadonia, który do września 2003 r. pełnił w Akademii swoją misję uczonego i nauczyciela. To Akademii zawdzięczam moją przyjaźń z Jankiem.

Poznaliśmy się jako asystenci jeszcze przed Sierpniem 1980, w atmosferze wolności i kontestacji.

Rok 1980 pochłonął Janka – jak wielu z naszego pokolenia. Dopiero teraz, po Jego śmierci, odkrywam kartę z Jego życia, o której tak mało wiedzieliśmy.

Kartę z czasów stanu wojennego. Dziś jest już ona ujęta w biogramie dr. Jana Dziadonia, zamieszczonym w Encyklo-pedii „Solidarności”. Z „Solidarnością”

związał się we wrześniu 1980 r., na ze-braniu założycielskim Związku w na-szej Akademii. Szybko jednak wypły-nął na szerokie solidarnościowe wody – jako doradca Związku i współautor artykułów na temat struktury organi-zacyjnej „S” w Regionie Małopolska,

a po 13 grudnia 1981 r. jako członek konspiracyjnych władz Regionu. W la-tach 1982–1984 był przesłuchiwany przez SB. Swoje mieszkanie, w którym dokonano również przeszukania, uży-czał na tajne spotkania związkowe, co w czasie stanu wojennego wymagało odwagi. Prof. Jerzy Zdrada, członek władz podziemnej „Solidarności”, tak charakteryzował ówczesne zaangażo-wanie doktora Dziadonia: „Janek był jednym z najskuteczniejszych w dzia-łaniu i równocześnie jednym z najbar-dziej oddanych sprawie działaczem w okresie podziemnej ’Solidarności‘.

Należał do grupy osób, które konsul-towały i ustalały plan działań podej-mowanych przez Związek w stanie wojennym zarówno w Małopolsce, jak i w całym kraju”. Jan Dziadoń kierował niezwykle ważną akcją kontroli fre-kwencji wyborczej w „wyborach” do Rad Narodowych w 1984 r. (we współ-pracy z Tadeuszem Syryjczykiem i grupą statystyków z Akademii Ekonomicznej w Krakowie, kierowanej przez Henry-ka BaranHenry-ka) i do Sejmu PRL w 1985 r., wykazując wiele nadużyć władz komu-nistycznych. Od 1985 r. był członkiem grupy doradczej Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej „Solidarność”, ps. „Pa-weł Tar”, a także współpracownikiem i wykładowcą Chrześcijańskiego Uni-wersytetu Robotniczego im. ks. kard.

Stefana Wyszyńskiego w Krakowie Mistrzejowicach, powołanego z inicja-tywy ks. Kazimierza Jancarza.

Dobrze pamiętam dzień, kiedy w 1988 r. dr Jan Dziadoń zorganizo-wał w Akademii Ekonomicznej ze-branie Komitetu Założycielskiego „S”

Akademii Ekonomicznej. Był wówczas naszym niekwestionowanym liderem, a przy tym osobą wielkiej dyskrecji i skromności. Temu wyjściu z pod-ziemia towarzyszyła działalność Jana w strukturach Regionalnego Komitetu

„Solidarności” jako rzecznika prasowe-go (od 12 września 1988 r.), a następnie sekretarza jawnego RKS „Małopolska”.

Wiosną 1989 r. rozpoczął się też naj-ważniejszy etap życia dr. Jana Dziado-nia – budowanie Niepodległej. Dla wy-chodzącej z podziemia opozycji wybory 4 czerwca miały się stać testem na siłę społecznego zaufania do ludzi „Solidar-ności”. Wielu zadawało też sobie pytanie, czy tak pomyślane wybory nie okażą się kolejnym oszustwem komunistów. Za-równo kontrolowane przez reżim media, jak i działania tajnych służb, codziennie uprawdopodobniały tę tezę. W tym kontekście dzień wyborów 4 czerwca należy uznać za jeden z cudów w histo-rii nowoczesnej Europy.

Jan Dziadoń miał w tym cudzie swój udział. Uczestniczył 10 kwietnia 1989 r. w zebraniu założycielskim Ko-mitetu Obywatelskiego. Jako członek Małopolskiego, a następnie Krakow-skiego Komitetu ObywatelKrakow-skiego „S”, był w epicentrum „pokojowej rewolu-cji”, jaka dokonywała się w jego uko-chanym mieście. Profesor Zygmunt Kolenda, ówczesny przewodniczący KKO, wspominał po śmierci Jana ten czas: „W 1989 r. przygotowaliśmy ra-zem wybory do Sejmu. [Janek] był nie-prawdopodobnie konkretny i wszelkie próby ’nawijania‘ demaskował natych-miast, z wielką kulturą i

cierpliwoś-cią. Odegrał ogromną rolę jeśli chodzi o kierunek, w którym poszedł Komitet Obywatelski w Krakowie”. Spektaku-larne zwycięstwo krakowskiej „Solidar-ności” było w czerwcu 1989 r. również zwycięstwem Jana. Co charaktery-styczne, nie szukał wówczas dla siebie miejsca w tworzących się na przełomie 1989 i 1990 r. nowych strukturach władzy. Skromność, ale i odpowiedzial-ność nakazywały mu być wówczas ze Związkiem – Jego Związkiem. Dlatego w najtrudniejszych latach 1989–1992 pełnił funkcje sekretarza, a następnie wiceprzewodniczącego Zarządu Regio-nu Małopolska NSZZ „S”.

Wraz z pierwszymi reformami na przełomie 1989 i 1990 r. rozpoczęła się w Polsce wyraźna transformacja sił demokratycznych. „Solidarność” prze-chodziła ewolucję od misji głoszenia prawdy i moralności do walki o władzę, sporów o wizję państwa, budowania demokracji i wejścia na ścieżkę rozwo-ju, tworzenia nowego społeczeństwa i poszukiwania dla Polski nowego miej-sca w świecie. W czasach tej gwałtow-nej zmiany i narastających konfliktów społecznych Jan wybrał najtrudniejszą robotę. Jako wiceprzewodniczący ma-łopolskiej „Solidarności”, ze swej no-wej kwatery przy placu Szczepańskim służył swoją bezcenną wówczas wiedzą ekonomiczną w rozwiązywaniu wielu trudnych spraw. Walka o Kraków była obarczona wieloma znakami zapytania;

jednym z najważniejszych była sprawa Huty Lenina – wielkiego kolosa bez ekonomicznej przyszłości, a równo-cześnie bastionu „Solidarności”. Jan był jednym z saperów rozbrajających

„miny” najtrudniejszych lat naszej transformacji.

Z tym wielkim dorobkiem i doświad-czeniem podjął się w 1993 r. kolejnej trudnej misji, obejmując funkcję dy-rektora Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Krakowie. To wówczas doj-rzał jako państwowiec. Po czasach an-tykomunistycznego podziemia i trudnej pracy związkowej przyszedł czas budo-wania nowej Polski. Myślę, że NIK dała Jankowi niezależność, której nie mogła dać polityka – zwłaszcza po lekcji „wojny na górze”. Jego krakowską NIK postrze-galiśmy jako wzór pracy państwowej, jako instytucję wiarygodną i kompeten-tną, a przy tym otwartą na ludzi. W ten sposób obywatel Jan Dziadoń realizował swoje młodzieńcze ideały o wolnej Pol-sce i odpowiedzialności wobec niej.

Umarł w Tatrach – nad Morskim Okiem – w sercu ukochanych gór, któ-re ukształtowały Jego charakter i świat wartości.

Janku! Choć nie spotkaliśmy się ni-gdy na szlaku, choć rzeczywistość wo-kół nas szybko się zmienia, choć tak mało sobie powiedzieliśmy – to świat naszych wspólnych wartości pozostaje niewzruszony.

Żegnaj Przyjacielu!

JACEK PURCHLA, prof. zw. nauk humanistycznych, kierownik katedr na Uniwersytecie Ekonomicznym w Kra-kowie i Uniwersytecie Jagiellońskim, założyciel i dyrektor Międzynarodo-wego Centrum Kultury w Krakowie

Sygnały

W dokumencie NAJWYŻSZA IZBA KONTROLI (Stron 136-140)