• Nie Znaleziono Wyników

A s t r o l o g .

„ I d ź do S e n ie g o , — rozkazał K s ią ż e R e jn - h o ld o w i, — i p o w ie d z m u , ż e za p ó łg o ­ d zin y b ę d ę w j e g o p racow ni. Z o sta n isz u n ie g o aż ja p r z y b ę d ę , bo m oże mi b ę ­ d z ie s z p o trzeb n ym .“

P o słu szn y R ejn h o ld p o szed ł natychm iast sp e łn ić ro zkaz s w e g o pana. — N ig d y j e ­ s z c z e nie b ył na w ie ż y w m ieszkan iu S e n ie ­ g o , bo tam zakazan y b y ł p rzy stę p każdem u;

s z c z e g ó ln e p rze to zaufan ie K się cia w id z ia ł w danem sob ie p o lecen iu . Z w ie lk ą zatem ciek a w o ścią s z e d ł po w ązkich w sch o d a ch do w ie ż y ; sta n ą w szy p rzed d rzw ia m i, czarnem suknem p o w leczo n em i nad k tórem i na tle błękitn em zło cista za w ieszo n a b y ła g w ia z d a ,

— 127 —

zapukał r a z , — d r u g i, — a g d y się nikt nie o d e z w a ł, w s z e d ł śm iało , aby się przynaj­

m niej d o w ie d z ie ć , czy się nie pom ylił i g d y ­ b y tak b y ło , spytać się: g d z ie szu k ać g w i a - zdarza. — W s z e d łs z y u jrzał się w izbie czarnym aksam item w y b ite j, w pośrodku k tó rej stała w ązk a drabina p ro w ad ząca ku drzw iom w podniebieniu o tw artym ; p rzez o tw ó r w id a ć było b łęk it n ieb a i p o łysk u ­ ją c e na nim g w ia z d y . — W ie lk ie szkła na któ rych nam alow an e b y ły rozm aite o b razy, b ły s z cz ą c e k ry szta ło w e k u le , i z w ie rc ia d ła ,

— op tyczn e instrum enta i ro zm aitego k szta ł­

tu d a lek o w id ze, stały na d łu g ich sto ła ch .—

W ie lk ie k s ię g i, i rozm aite zw itki papieru le ża ły na ziem i. Na niskim a ob szern ym kom inku p oustaw ian e b y ły szldanne retorty, m iseczki i ro zm aitego rodzaju naczyn ia. A co n a jw ię ce j u w a g ę je g o z a ję ło , to w ielka s o w a , która w ro gu iz b y po d łu g ich p rę­

tach p o w ażn ie ch o d ziła , w c h o d z ą c e g o b ły ­ szczą ce'!^ oczym a p rzyw itała i d łu g ie s w e skrzyd ła rozpo ścierając j e , w ie trz y ła . W sku ­ tek to go p o ru szen ia ukazała się mała postać S e n ie g o z za licznych k s ią g p rzych o d ząca, której R ejn h old dotąd nie s p o strz e g ł.

„ A to w y c h o rą ży , który po tak d łu g ie j b ytn o ści w p a ła cu , s w e g o sta re g o przyja­

ciela dopiero teraz o d w ie d z a c ie ! — W ita j­

c ie ż ch oć tak o p ie sza ły g o ściu i m ó w cie cze m w am mam s łu ż y ć ? “

„ J a p rzych o d zę z ro zkazu K s ię c ia , z w ia ­ s to w a ć w am , ż e za p ó łg o d z in y tu p rz y b ę ­ d zie. J e g o życze n ie m j e s t , żebyrh g o u w a s o c z e k i w a l i

„ A to mię cie szy . R o z g o ś ć c ie s i ę ; — a je źli w o la w a s z a , pom óżcie mi u sta w ić in - strum enta astro n o m iczn e, ż e b y b y ły w po­

rząd ku na p rzy b ycie n a sz e g o p a n a .“ — A s tro lo g w z ią ł teleskop z e ścian y, i idąc z n im p o drabinie m ó w ił do R ejn h o ld a: B ąd ź­

ż e p. C horąży ła s k a w podać mi stojącą p rzy tob ie m osiężną p o d sta w ę . — A tera z tamto k rz e s ło przy ścian ie dla K się cia . — Jeżeli w am się p od ob a, p ro sz ę za s o b ą , zdaje mi s i ę , iż tu z n a jd zie cie m iłe za d o w o ln ie n ie .c‘

R ejn hold u słu c h a ł w e z w a n ia , i stanął na płaskim dachu w y s o k ie j w ie ży , k tó ry o g ran i­

czała żelazn a p o r ę c z ; la w ie ża słu ż y ła W a l- len ste jn o w i do p o strze że ń astron om iczn ych . ,

•Łagodny w ie trzy k ch ło d ził p o w ie tr z e , na

— 129 —

ciem nym b łę k icie nieba ja śn ia ły m iliony g w ia z d , a p ełn y k s ię ż y c p rze g lą d a ł się w M o tła w ie , która p łyn ie p rze z P r a g ę . Z tej w yso k o ści czaru jący b ył w id o k stolicy, ozdobionej tylu gm acham i i śm iało w g ó rę w zn o szącem i się w ieżam i. C isza i spokoj­

n o ść s p o czy w a ła na k ra jo b ra zie, o g ra n icza ły g o św iatłem k siężyca o św ietlo n e w z g ó r z a i bory.

„ A c ó ż podoba się w am ten w id o k ? — N ie je s tż e nasza P r a g a , p rzerzn ięta ś r e b r - nym pasem r z e k i, n adobn ą? — W id z ic ie , most ozdobion y naszym p atro n em , figu rą ś.

Jana N e p o m u c e n a ? — Jakito ch oć o tej po­

rze w ielki ruch na m o śc ie ! “

„ P r a w d a , w yb o rn y , za ch w yca ją cy w i­

d o k !— T aki obraz nocny czyn i na m ię s z c z e ­ g ó ln ie jsz e w ra ż e n ie ; on mię w z ru s z a i jest.

mi tak p rzy je m n y ! “ —

„ A t e r a z sp ojrzyjcie w g ó r ę ; — na te mi­

liony g w ia z d na firm am encie rozsian e. T y ­ siące ju ż lat b iegn ą sw e m i d ro g a m i, a nie zetrą się z so b ą , ch oć m n iejsze około w ię ­ kszych z ró w n ą z a w s z e szybko ścią k rą żą .—

P rzy p a trzcie się n ależycie tem u cudnem u w id o w is k u , ono w z ru s z y n iech ybn ie ducha

6**

i p o cią g n ie s e r c e w a s z e . W ie r z mi m ło­

d z ie ń c z e , jestto p ra w d a , ż e g w ia z d y rząd zą losam i c z ło w ie k a ! “ —

„ P r a w d a , ż e w p atrzen ie się ro zw a żn e w g w ia z d y , g d y ob u d zą m yśli w z n io s łe i trudne do z g łę b ie n ia p o m y sły , unosi zarazem se rc e c z ło w ie k a ; a p rz e c ie ż rozum w sp a rty w ia rą u p e w n ia n a s , ż e nad g w ia zd a m i istnieje ich T w ó r c a tak p o tę żn y , ż e te w sz y s tk ie ś w ie t­

n o ści są tylko podn óżkiem je g o . — M ó w isz p a n ie , że g w ia z d y rząd zą naszem i losam i.—

C o ? te ciała b e z m yśli, b e z życia mają mną r z ą d z ić ? — N ie , m nie z tem le p ie j, ż e mną rzą d zi potężn y, n ajm ęd rszy i n a jsp ra w ied li­

w s z y B ó g ! w ie m ż e mi nie zo stan ie żadna n ie sp ra w ie d liw o ść w y rz ą d z o n a ! u —

„ S ą d ź , jak ci się p o d o b a !— N ie m ów m y o te m , bo oto s ły s z ę , ż e K s ią ż e id zie.a

„ C z y je s t u g ó r y S e n i ? “ — za p yta ł k sią­

ż ę z pracow ni a stro lo g a .“

„ N ie c h w a s z a książęca M ość z e c h c e tu w e jś ć ; w idoki są dziś daleko sch leb n iejsze ja k k ie d yś; w sz y stk o p rzy g o to w a n e do w p a ­ try w a n ia się w g w ia z d y .“

W zw yczajn ym ciem nym u b io r z e , okryty p ła s z c z e m , w s z e d ł k siążę do o b s e rw a to - j

131 —

ry u m .— „ K t ó ż tu je st w ię c e j p ró cz c ie b ie ?

— z a p y ta ł n ie p o zn a w szy R ejnholda.

„ J a je s te m , K s ią ż e 44— o d rzek ł R ejnhold.

„ A ta k , k azałem ci tu na sie b ie czek a ć.

D o b r z e , zobaczym też p o tem , jak tw ó j ho­

roskop w sk a zu je . W s z a k ż e S e n i w yn ajd ziesz ta k o w y ? A teraz do w p atryw an ia s i ę ! 44 Po tych w yrazach siad ł na p rzy g o to w a n e dla sieb ie k rze sło i w p a try w a ł s ię p rz e z szkła w g w ia z d y .

T a k sied ział p rze szło g o d z in ę , czasam i tylko p rzem aw iał do S e n ie g o w kilku n iezro ­ zum iałych w yrazach . — W końcu p o w stał ż w a w o i rzek ł: „ C u d n ie ! — Jasno b ły szczy dziś J o w isz , i zbliża się ku M arsow i. — S en i!

ja dziś dużo w id ziałem i c ie szę się z t e g o .—

M oje nadzieje m ię nie om ylą, n iem ogą om y­

lić. Z ejd źm y te r a z , i ty także R ejn h old zie.

W pracow n i ch cę je s z c z e coś w id z ie ć .44 G dy zstąpili do p ra c o w n i, S e n i o d jął dra­

b in ę , sznurem śc ią g n ą ł i zam knął d r z w i do obserw atoryum p ro w a d zą ce .— Co g d y u sk u - tecznionem z o s ta ło , i W allen stejn za sia d ł na sw e m k rze śle , rz e k ł: „ T e r a z ch cę w ie d z ie ć , jak ie lo sy tobie, R ejn h o ld zie , obiecują g w ia ­

zd y. S ta w S e n i h oroskop dla p o d ch o rą żeg o .44

R ejnholda p rze s z e d ł ja k iś zim ny d re s z c z, n ie w ie d z ia ł w p r a w d z ie , o co tu r z e c z w ła ­ ś c iw ie id z ie , ale p rze c zu cie m ó w iło m u , iż się w takie r z e c z y w d a w a ć n ie p o w in ie n ; p ro sił p rzeto pokorn ie k s ię c ia , aby g o od tej r z e c z y u w o ln ić raczy ł.

„ N o , je źe lić ty s z c z e g ó ln ie js z y c z ło w ie k u , n ie ch ce sz w ie d z ie ć o tw o je j p rzy szło śc i, to ja ci te g o n arzu cać nie ch cę. — A le za to d o k to rze m usisz nam co in n eg o pokazać.

D a w n o ju ż chciałem w id z ie ć , w jakiem p o­

ło że n iu śm ierć m ię zastan ie. Jako dla w o j­

s k o w e g o nie b yłab y o s o b liw s z a , z g in ą ć na p ob o jo w isk u . — Z a w s z e ś mię z b y w a ł g d y m c ię p ro sił, abyś m ię p rze d sta w ił w obrazie na katafalku z ło ż o n e g o , le cz dziś mię nie p o z b ę d z ie s z , — pod n ie ła sk ą , zabieraj się do p racy! “ —

Na próżn o b ła g a ł R e jn h o ld , na próżn o w y m a ł się A s tr o lo g ; K s ią ż e stan o w czo z a ­ ż ą d a ł, a S e n i m usiał s w ą rz e c z ro zp o czą ć.

Z d aje mi s ię ż e tu p ow in ien em bliżej z a ­ zn ajom ić czyteln ika z tym tajem niczym W ło ­ c h e m , który p osiad ał ca łe zaufan ie W a lle n - s te jn a , te g o in ę ża , k tó ry tak trudno p o w ie­

rz a ł się innym .

133 —

P o ch o d zen ie i dalsze stosun ki S e n ie g o są p okryte tajemnicą-, znam y tylko je g o imię,, o jczy zn ę , i w ielk i w p ły w , jaki w y w ie r a ł p rze z A s tro lo g ię na w ie lk ie g o m iłośnika g w i a z - d z ia rs tw a , księcia W a llen stejn a. D om yślać się g o d z i, że te g o w p ły w u nie d o szed ł d ro gą czy ste j m oraln ości, i że o s o b liw sz e j ła tw o ­ w ie rn o ści W allen stejn a u ży w a ł na w ła sn ą s w ą k o r z y ść , do c e ló w so b ie tylko w iad o­

m ych. W o w ym cza sie pan ow ało to u p o ­ w sze ch n io n e m n iem an ie, że za pomocą c z a ­ r ó w w z w ie rc ia d ła c h , albo w p arze z roślin, m ożna w id z ie ć osob ę w ła s n ą ; ż e k a c i, stare b a b y, cyg an i posiadają takow ą czarn oksięzk ą sztu k ę ; p rzez to postrach rzucali na lud i p rzyzn ać trz e b a , iż bałam u ctw y sw e m i w ie le z łe g o n ab roili, ch oć w istocie n ie mieli ża ­ d n e g o z diabłem z w ią z k u , ale tylko za p o ­ mocą naturalnych śro d k ó w , zw ie rc ia d e ł ro ­ zm a ity ch , zręczn o ści lub p om ocn ik ów , k u - glarstw am i sw e m i durzyli i oszukiw ali mniej b a c z n y c h , lub w ca le u p rzed zo n ych ludzi.

T e g o rodzaju p rzykład zo b a czy sz, czyteln iku , w te m , co nastąpi.

Ż e ju ż poprzednio po kilkakrotnie naka­

z y w a ł W a lle n ste in S e n ie m u , aby g o pokazał

w ta k iej p o sta ci, w ja k ie j g o śm ierć za sk o ­ c z y , m iał ten że k u g la rz d o sy ć c z a s u , aby się p rzy sp o so b ić do w yk o n an ia te g o w id o w isk a . T y m razem zb ra n ia ł się tylko dla p o zo ru , dla • u su n ię cia w s z e lk ie g o p o d e jrze n ia; n ag lo n y, n ib y n iech ętn ie za b ra ł się do pracy.

W jednym końcu s w e g o g a b in e tu o sad ził S e n i księcia na k rz e ś le ;z a nim p o s ta w iłR e jn - h o ld a , ab y b y ł w b liskości s w e g o p an a; p o­

stą p ił potem na środek i sp u ścił od sufitu aż do p o d ło g i, w z d łu ż całe'j izby s ię g a ją c ą czarną z a s ło n ę . P oczem rze k ł do K s ię c ia : „J e d y n ie ro zk a z W a s z e j K s . M ości m ó g ł m ię sp o w o ­ d o w a ć do rozkazan ia tajem niczym siłom , któ­

re lubo n ie c h ę tn ie , m uszą p r z e c ie ż u le g a ć ro zkazom m istrza. W s z a k ż e u siln ie p ro szę , a że b y ś z m iejsca n ie ru szy ł się i ż a d n e g o w y ­ razu n ie w y m ó w ił, ch o ćb y s ię ja k najokro­

p n ie jsze p o jaw iły w id o k i, bob y to m o g ło nas w sz y s tk ic h z g u b ić ; rz e c z b o w ie m bardzo n ie b ezp ieczn ą p rzed sięb ierzem y . — T akże p ro sz ę W K s . M o ści, a żeb y ś mi za z łe te g o n ie w z ią ł, je źlib y sztuka moja w y w o ła ła jak i okro p n y p o ja w .u

„ N a to m asz m oje s ło w o ! — R ejn h old zie b ą d ź ż e sp okojnym ; ja w ie m , ż e ty mi d ob rze

ż y c z y s z , a l e j a ch cę k o n ie czn ie w id z ie ć .—

S e n i ro z p o c z y n a j! u —

S e n i w su n ą ł się sp ieszn ie za zasło n ę.

G łę b o k ie m ilczen ie nastąpiło; lampa po lam pie g a s ła ; ze w n ą trz p o w sta ł p rze ra źliw y w ic h e r, okna brzm iały pod n aw ałem p o w ie tr z a , b ły ­ sk a w ic a bladem św iatłem p r z e r y w a ła cie­

m ności. P o kilku m inutach ustała b urza, sła b e św iatło ro z sz e rz y ło się po za sło n ie, która zw o ln a podn osiła s ię w g ó r ę , — G ęsty i ru ch liw y obłok za k rył g łą b ’, w p rzod ku le ­ ż a ł S e n i, ja k b y czaro d ziejsk ą siłą o ziem ię rzu co n y w straszliw ych kon w ulsyach . O błok z g ę s z c z a ł się coraz w ię c e j, aż w re s z c ie zja­

w iła się postać m ę żczy zn y , le żą c e g o na b o - g atem łożu. R ejnhold za d rżał bo to b ył o czy ­ w is ty obraz W a lle n ste jn a , tylko że tw a rz zd a w a ła się b yć zn a czn ie starsza. K orona k ró le w sk a b ły s z cz a ła na g ło w i e , o czy b yły za m k n ię te , a r ę c e zło żo n e na herm elinow ym p ła s z c z u , który całą tę o so b ę o k ry w a ł. Im d a le j, tem w yra źn iejszem b yło to zja w isk o . R ejn h old sp ojrzał na k s ię c ia , k tó ry z z a ło - żonem i rękam i w p a try w a ł się w o b r a z , który zw o ln a niknął w m gle. — Z asłon a spadła, lam py p o częły zn o w u ja sn o p r z y ś w ie c a ć , ale

— 1 3 5 —

d łu g o je s z c z e s ie d z ia ł W a lle n ste jn w mil­

c ze n iu .

P o k a za ł się w końcu A stro n o m ; książę p o w s ta ł i z s z c z e g ó ln e m w zru sze n ie m rz e k ł do n ie g o : „ W i ę c z g o d n ie z g w ia zd a m i...

Z a iste skroń F ry d la n d c z y k a , nie je s t n ie g o ­ dną korony. T ym czasem je ste m tw oim dłu­

żn ikiem doktorze ! u

Z miną n ajpokorniejszą sk ło n ił s ię S e n i, a k sią żę z p aziem w r ó c ił na s w o je pokoje.

G d y R ejnhold czyn ił u księcia słu żb ę p rzy ro zb ieran iu s i ę , u w a ż a ł iż nie ma z ło te g o łań cu ch a od orderu z ło te g o ru n a , który z a ­ w s z e n osił na s z y i, a b y ł p ew n ym ż e p rzy­

s z e d łs z y do S e n ie g o b y ł takow ym ozdobiony.

Z w r ó c ił na to księcia u w a g ę , któ ry mu ro z­

k a za ł iś ć na o b se rw a to ryu m , za p ew n iając, ż e g o tam zn ajd zie. W parę m inut stanął R ejn h o ld pod d rzw iam i m ieszkania A stro lo ­ g a , i sp ieszn ie w s z e d ł do n ie g o .

S e n i b y ł z a ję ty c zy szcze n ie m kilku okrą­

g ły c h z w ie r c ia d e ł; w g ł ę b i pokoju s p o strz e g ł z pod ziw ien iem sw o jem R ejn h o ld , obraz na szk le m alow an y ten s a m , k tó ry dopiero co w tajem niczy sp osób p rzed staw io n y b y ł k się ­ ciu . Jakby piorunem u d erzon y p rze lą k ł się

o s z u s t n a g łem w e jśc ie m p a zia , ale spo­

s tr z e g łs z y s i ę , sp u ścił z a sło n ę i r z e k ł p o­

r y w c z o : „ A cóżto za c ie k a w o ść prow ad zi p anicza w to m ie jsce ? C zy nie w i e , że tylko z s z c z e g ó ln e g o zlecen ia pana s w e g o zn ajdo­

w a ć s ię tu m o że? — T a k ie p rzek ro czen ia , g d y b y m s ię u ża lił, nie u szłyb y b ezk arn ie !u

„N ie g n ie w a jc ie ż s ię mój uczon y p a n ie,—

o d rze k ł p aź z u śm iech em ; p e w n o że nie z c ie k a w o ś c i, le cz na w yra źn y rozkaz k sią żęcy tu p rzyszed łem . O tóż je s t to c z e g o szukałem ! Oto ten łańcuch zsu n ął się z szyi k s ię c ia , a ja po n ie g o je ste m p osłan y. Z resztą m ożecie b y ć p e w n y m , że mnie w a s z e zatrudn ien ie najm niej o b ch o d zi; z m ej strony m o żecie b yć zu p e łn ie sp okojn y.— D o w id zen ia ! a —

S ko ro R ejnhold o d s z e d ł, S e n i s c h w y c ił s ię za g ło w ę i rze k ł: „ T e g o też tu je s z c z e brakło na d w o rz e ! — A le p oczekajn o p a n icz- ku ! — S e n i da ci do z g ry z ie n ia tw ard y o rze­

s z e k , popam iętasz t y ! “ —

Z ło ścią p rzejęty k o ń czył sw o je zatru d n ie­

n ia , a przem yśli w a ł, ja k z g u b ić R ejnholda.

B y ł on je g o w sp ó łzaw o d n ikiem w łaskach u k s ię c ia , i m ó g ł tylko w porozum ieniu z nim b y ć mu korzystnym ; ale p orozum ieć się z o ­

137

szu stem nie c h cia ł u c z c iw ie m yślący m ło­

d z ie n ie c ; S e n i w n o s ił, ż e sp o strzeżo n y ob raz w p ro w a d z i m ąd rego m łodzień ca na p od ej­

rz e n ie o o szu k ań stw o ; nim sp o strze że n ie w y d a ć z d o ła , trzeb a b yło sp rzątn ąć g o z e św ia ta .

Powiązane dokumenty