• Nie Znaleziono Wyników

Ziemioskłon - filozoficzny testament poety

Bogdan Czaykowski - poeta uniwersum

6. Ziemioskłon - filozoficzny testament poety

W 2007 roku Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie opublikował poemat Bogdana Czaykowskiego Ziemioskłon, który uznać należy za niezwykłe świadectwo poetyckie. Utwór ten słusznie postrzegany jest przez wielu krytyków jako summa osiągnięć poetyckich twórcy odznaczającą się typem refleksyjności utrzymanej na najwyższym poziomie. W centrum uwagi poetyckiej znalazły się przemyślenia wkraczające w sposób wyczuwalny w sferę m istyki.

Ziemioskłon103 ze względu na swą formę artystyczną, ale i rozległość oraz oryginalność myśli poetyckiej nierzadko porównywany bywa z Traktatem poetyckim Czesława Miłosza, utworem o podobnym charakterze.

W tle podjętych tutaj rozważań na temat Ziemioskłonu znajdą się również odniesienia do refleksyjnej i filozoficznej Kołysanki Dorszowego Przylądka Josifa Brodskiego. To porównanie z poematem rosyjskiego noblisty nie jest wcale przypadkowe, gdyż Brodski, podobnie jak Czaykowski, podejmuje problematykę związków człowieka z miejscem.

Lektura poematu Ziemioskłon wywołuje nieodparte wrażenie, że każda z kolejnych strof powstawała pod wpływem trudnego do opisania w kategoriach literaturoznawczych mistycznego przeżycia. Utwór otwiera myśl związana właśnie z ideą miejsca, określanego tutaj jako ojczyzna:

Moja ojczyzna, długo poszukiwana - Bo nie było powrotu, ani kotwicy Na trwalszym łańcuchu niż język

-Jest w końcu pode mną. Chodzę po niej Jak po dywanie, który wyobraża Morza, góry, doliny i piaski.

(Z 5)

103 Poemat Ziemioskłon oznaczam skrótem Z.

Zatem już na samym początku Czaykowski z malarską subtelnością wyrażoną słowami: „Chodzę po niej / Jak po dywanie, który wyobraża / Morza, góry, doliny i piaski”, precyzyjnie określa, czym jest dla niego wskazane miejsce.

Refleksja poety obejmuje swym zasięgiem myślowym przestrzeń nie do ogarnięcia, którą jest przyjazna i oswojona ziemia, przedstawiana jako miejsce wszelkiej obfitości, przypominające Eden. Twórca wyznaje, że chodzi po niej „jak po dywanie”, co budzi jednoznaczne skojarzenia z komfortem życia jak w domu. Poeta składa jej pokłon, co sugerowałby już sam tytuł poematu. Rozpoznawszy w sobie „ziemca”, poszukuje istoty miejsca. Okazuje się, że: „Stopy nie chcą opuścić tej wełnistej ziemi” (Z 5), a ona sama jest niczym puch, wełna, wydaje się, jakby unosiła człowieka w przestworzach. To wszystko dzieje się za sprawą „nieznanego tkacza”, który „nie obrzeżył wyobrażonych połaci” (Z 5). Podobne impresje pojawiają się w wierszu Miłosza O aniołach, w którym noblista tak pisze o swych bohaterach:

Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat, Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta, Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi. 104

Utwór Miłosza zamyka refleksja, która najprawdopodobniej odnosi się do jakiejś mocy sprawczej, „nieznanego tkacza”, którego głos poeta rozpoznaje we śnie:

Słyszałem ten głos nieraz we śnie

I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:

zaraz dzień jeszcze jeden zrób co możesz.105

104 Cz. Miłosz, O aniołach, w: tegoż, Poezje, Czytelnik, W arszawa, 1982, s. 361.

105 Tamże, s. 362.

Czaykowski powiada, że stopy, które stąpają po wełnistej ziemi, są ślepe, a zatem by wejść w głąb myśli oraz pamięci, trzeba zobaczyć, poddać się doznaniom oka. I tak:

Kierujesz je najpierw w głąb, zamykasz we wspomnieniu, Oddając się przeżytemu, które nie może zginąć

Skoro już raz było.

(Z 6)

Poeta próbuje zatem otworzyć drzwi do „krainy minionej”106, do której można tylko wejść, ale wyjść stamtąd nie sposób. Ta kraina „faluje, burzy się, ucicha, / Rozpościera i zwija, gra, opalizuje” (Z 6)107. Cytowany fragment utrzymany jest w poetyce onirycznej, zupełnie tak, jakby podmiot wypowiedzi lirycznej śnił sen o tym, co minęło bezpowrotnie.

Jest w tych wspomnieniach jakaś niemoc, nie wszystkie przestrzenie się otwierają, a jednak wciąż istnieje pewność, że w owej „innej sferze” niczego nie brakuje, że nie ma „ ... żadnej szpary, tak jest doskonała, / Jak magiczna kula, co odbija z wnętrza” (Z 6). Refleksję wypełnia też ciche marzenie, by rozpocząć wszystko raz jeszcze, może inaczej, gdyby tylko było to możliwe, gdyby „nieznany tkacz”, Stworzyciel, Moc Sprawcza Wszystkiego, Pierwszy Nieruchomy Poruszyciel (jakby chciał Arystoteles), zachciał rozwinąć nić życia poety ponownie, pozwalając mu zacząć wszystko od początku.

Stała obecność boskiej mocy sprawczej uprawnia do supozycji, że „ktoś, komu świat się ściemnia” szuka jeszcze innego miejsca, zamiast tego konkretnego, które rozpościera się pod stopami. Gdzie to „inne miejsce” jest i czym jest? Jak do niego dotrzeć? Poeta pisze o jakiejś „niewidoczności”, która jaw i się niczym „ ... zbyt wielka jasność. / Lub może tylko ciemność, zamierzchła w absolut” (Z 7). Dokąd prowadzi ta jasność?

106 W arto zauważyć, że cały poem at nie został napisany w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a podm iot liryczny prezentując swe przemyślenia, doznania, czyni to pośrednio, jakby zwracał się do niewidzialnego słuchacza, jakby jedynie komentował jego, nie swoje, myśli, refleksje.

M ożna zatem przypuszczać, że tym niewidzialnym, niemym słuchaczem jest po prostu alter ego poety, a więc, że prowadzi monolog ze swym „ja wewnętrznym” .

107 Opis krainy, do której powraca w myślach poeta, którą widzi oczym a duszy, przywodzi na myśl Stepy Akermańskie Adama M ickiewicza, a konkretnie fragment zaczynający się od słów: „Wóz nurza się w zieloność i ja k łódka brodzi / Śród fal łąk szumiących, śród kwiatów powodzi”, zob. tegoż, Dzieła poetyckie, cz. I, Czytelnik, W arszawa 1982, s. 209.

Trudno wypowiedzieć sąd jednoznaczny, ale wydaje się, że Czaykowski, podejmując rozważania eschatologiczne, sugeruje zarazem, że gdy jasność zamieni się w ciemność, wówczas dochodzi się do niewiadomego kresu.

A tego miejsca poeta nie może dookreślić, ani też nazwać wprost108.

Ta niezwykła, mistyczna kontemplacja bytu czy może raczej obecności człowieka w niepojętej przestrzeni posiadającej wiele znaczeń, nie odbywa się w oderwaniu od tak ważnej dla Czaykowskiego koncepcji czasu i miejsca.

„Natchniony” wzrok wiedziony wzdłuż linii horyzontu „spostrzega” czas, który „Wyłania się w postaci ptaka, albo słońca” (Z 7). Idea czasu zbiega się tu z ideą przestrzeni, bowiem to z horyzontu wyłania się czas. Niewidoczność, 0 której pisał poeta wcześniej, przemienia się w „zbyt wielką jasność”

1 już dokładnie widać, że w końcu przychodzi świadomość ostatecznej i „nieuchronnej realności”, o której jednak niczego wiążącego nie da się orzekać.

Josif Brodski w Kołysance Dorszowego Przylądka umieścił słowa

„człowiek jest sam dla siebie swoim własnym końcem / i wcina się w Czas jak przylądek” 109. Refleksje Czaykowskiego zdają się zmierzać w tym samym kierunku:

Wchodzisz jak w studnię, której zawężenie Jest bezgraniczne, że jest jakby klin

Zaostrzający ciągle twój niepokój.

Tak jakby wycieńczaniu się nie było końca.

(Z 8)

Zatem u Czaykowskiego życie jest form ą przenikania.

W autoperswazyjnych frazach tak rzecz się przedstawia: „Z wody przenikniesz w wodór, z wodoru / W cząsteczki, z cząsteczek w próżnię, / Skąd echa energii świadczą na ekranach, / Że w nieskończoności jest ukryty absurd” (Z 8).

108 Louis Iribarne w swym eseju poświęconym problematyce wygnania i jej znaczeniu w twórczości Czesława M iłosza pisze, że poeta rozumiał miejsce nie tylko jako punkt, w którym się kiedyś było, ale jako przestrzeń, w kierunku której się podąża. Iribarne pisze, że to „miejsce wszystkich miejsc” -

„place o f places” . M ożna przypuszczać, że podobnie rozumiał ideę m iejsca Czaykowski, zob. L. Iribarne, Lost in the „ E arth-G arden”: The Exile o f Czesław M iłosz, ‘W orld Literature Today’

1999, nr 73, s. 638.

109 J. Brodski, Kołysanka Dorszowego Przylądka, w: tegoż, 82 Wiersze i poematy, wyb., oprac. S. Barańczak, przedm. Cz. Miłosz, W ydawnictwo Znak, Kraków 1989, s. 148.

Przenikanie zaś ulokowane jest w czasie, który być może, jak pisze Brodski, jest czymś więcej niż przestrzeń, „Bo przestrzeń to rzecz. A czas w istocie swojej jest myślą o rzeczy. / Życie to forma czasu” 110, utkanego z drobnych punktów, wśród których śmierć jest jednym z wielu.

Przemyślenia Czaykowskiego nawiązują w pewien sposób do filozofii Platona. Choć poeta nie tworzy żadnego systemu, można przypuszczać, że odnosi się do teorii poznania opierającej się na kontemplacji tego, co odcisnęło się w pamięci, która jest nieświadoma, lecz równocześnie obfitująca w osobliwą wiedzę, co „ ... z przeszłości / Dusz się wywięźla”

(Z 9 )111. Twórca pisze o wnikaniu w świat „poprzez siebie”, poprzez osobnicze doświadczenie, wówczas obrazy umysłu przedstawią „ . rzeczywistość na wszystkich poziomach. / Bo wszystkie rzeczy prześwietlają idee” (Z 9).

W swej hierarchii Platon najwyżej umieszcza trzy idee: dobro, piękno i prawdę.

Podejmując ten wątek, Czaykowski nawiązuje do każdej z tych wartości, zwłaszcza zaś do idei piękna, jego genezy i swoistej natury. Poeta próbuje dociec, czy piękno ma wyłącznie boską naturę, czy może samo zwiastuje

„ ... Boga co ma się dopiero narodzić”, lub jest „bogiem dobroci” (Z 15).

Po raz kolejny powraca więc problem, który, szczególnie pod koniec życia, nurtował poetę.

Bez wątpienia w Ziemioskłonie znajdziemy znacznie więcej kontemplacyjno-filozoficznych warstw znaczenia. Z uwagi na podejmowane w pracy zagadnienie badawcze, poemat Czaykowskiego odczytuję wyłącznie w kontekście rozważań czasoprzestrzennych. Ziemskie pielgrzymowanie, tak wiernie oddawane w twórczości poety, uwieńczone zostało zapisem zupełnie wyjątkowym, jakim jest właśnie Ziemioskłon. „Ja” znajduje się nadal w podróży, wciąż zmierzając do wyznaczonego punktu, do jakiegoś miejsca.

Zdaje się, iż Ziemioskłon stanowi dopełnienie niezwykle złożonej wizji przestrzeni docelowej (finalnej), w której można by się po długiej podróży zadomowić. Od obrazów miejsc przeszłych, przechowanych w pamięci,

110 Tamże, s. 145.

111 W edług filozofa: dusze posiadały doskonałą wiedzę o świecie idei, w nim preegzystując, ale na drodze ze świata idei do ciała człowieka tę wiedzę traciły. Zapominanie to jednak nie było zupełne, dlatego człowiek m a możliwość przypomnieć sobie znane niegdyś idee. Uczenie się je st więc w istocie nie poznawaniem nowych rzeczy, lecz 'przypominaniem' (anamnezą) świata idei”, zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Platon, 05.12.2008 r.

Zapewne właśnie to m a poeta na myśli pisząc, że postęp wiedzy to swego rodzaju „introspekcja duchowa”, cofanie się.

poprzez kanadyjską teraźniejszość, w której domem stała się natura, poeta dochodzi do prób zadomawiania się w świecie za pośrednictwem kontemplacji istoty bytu. Istotny jest tutaj „pokłon ziemi”, po której się stąpa. Wyobcowanie, poczucie oddalenia, gorzki smak trwania „ni tu ni tam”, w zawieszeniu, w „niedorzeczywstości”, zostają zepchnięte na dno (nie)pamięci. Domem jest teraz całe istnienie i cała ziemia. Mimo to podróż nadal trwa. Być może poeta śni j ą na jawie, rozmyślając nad istotą ludzkiego wędrowania. Myśl wieńcząca Ziemioskłon splata się z refleksją zapisaną w wierszu Jakieś ogromne szczęście:

I z tym ogromnym szczęściem przebudzony Wiedziałem to, co najważniejsze, więcej: czułem:

Że radość płynie z kochania,

Że szczęście bije jak źródło z miłości, Że mi nie trzeba wcale posiadania, Bo w życiu człowiek tylko gości Ani wieczności.

(Z wierszy nowych, Jsz 361)

0 szczęściu mającym źródło w miłości przeczytamy w ostatnim fragmencie Ziemioskłonu:

Uśmiech, ust kolor, wielość oczarowań, Są początkiem E r o s a .

Powstaje nam na oczach, rozwija się w myślach,

Osoba, i kochanie jej

Chciałoby zbawić jej duszę, ciało Wniebowznieść, rozmowy prowadzić.

(Z 17)

Ponad wszelkimi wartościami, które rozważał poeta, ponad miejscem 1 czasem, znajduje się uczucie ludzkie, jakim można obdarzyć i zostać obdarowanym. Można też mówić o poczuciu zadomowienia, które w tym przypadku scala w sobie wiele różnych form i obrazów.

Czy u kresu długiej, zdawałoby się niekończącej się podróży, Bogdan Czaykowski dociera do określenia - tak gorliwie poszukiwanej - tożsamości?

Ziemioskłon (ani też ostatnie wiersze poety) nie przynoszą definitywnej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Można sądzić, że zagubienie i osamotnienie, zintensyfikowane właśnie przez dylematy tożsamościowe twórcy, ustąpiło miejsca akceptacji, albo - innymi słowy - zrozumieniu, że „tożsamość nie jest czymś danym, lecz czymś, do czego się dochodzi, co z biegiem czasu się zdobywa”112. Poeta podkreśla, że tożsamość nie ma związku z „wyłącznością”, co należałoby rozumieć w ten sposób, że nigdy nie jest wartością jednolitą. Jeśli by tak było, to każdy człowiek byłby raz na zawsze związany z konkretnym miejscem na ziemi, przy założeniu, że to przestrzeń realna przesądza o mocnej więzi. Jednakże autor Ziemioskłonu wyraźnie zaznacza, że jest przywiązany do ziemi, czyli naszej planety, nie zaś do jej małego fragmentu o nazwie Vancouver, Kolumbia Brytyjska, Kanada, Londyn czy Polska. Zadomawia się więc w przestrzeni uniwersalnej, w której dokładne określenie własnej tożsamości nie odgrywa już istotnej roli.

Poeta powtarza więc po raz kolejny - „jestem ziemcem”, mieszkańcem ziemi.

Takie postawienie sprawy oddala pytania o to, czy poeta czuje się bardziej emigrantem, wygnańcem, kim ś, kto żyje na „ziemi dzierżawionej”, w „ojczyźnie zastępczej”, a może w miejscu oswojonym. „Ziemiec”

Czaykowskiego przynależy wszędzie, gdyż wszędzie może poczuć się

„u siebie”, bez konieczności toczenia „sporu z granicami”.

112 Cytuję tu fragment wypowiedzi Bogdana Czaykowskiego, pochodzącej z rozmowy poety z Andrzejem Buszą, Romanem Sabo i D ianą Kuprel. Przywołuję j ą we w łasnym przekładzie (zob. informację na ten temat w tekście pobocznym na s. 55 tej pracy).

Rozdział III