• IC' X iX jjz'v ŚI.EPOWRON
I
ECHA
* .
Ks ALOJZY ŚLEPOWRON
ECHA
Z NAD NIEMNU
S i ' ,
/T O W A R Z Y S T W O W Y D A W N I C Z E W E L W O W I E . Z DRUKARNI SŁO W A PO LSKIEG O POD ZARZĄDEM JÓ ZEFA ZIEM BIŃSKIEGO. — ROKU PRZESTĘPNEGO MCMIY.
1ŻCNA Z NAD NJEM NU
Ś PI EW
W k o ło m g ły — w k o ło noc — Id zie z pól cic h y -wiew — Skąd la w palcach, mych. m oc —
A na o d a c h ten ś p iew S tru n y brzm ią d ziw n ą pieśń —
D ziw n y bucha w niej żar - - N ie p rzeja dła ich pieśń
-K ip ią pieśnią ja k war... A w stań pieśni — a idź
I )o ty c h pól — do ty c h chat — G dzie p y ta ją — ja k ż y ć —
.lak zapom nieć s w y c h strat... A idź pieśni — a budź
Z asm ucony ten lud — Co w d ziu ra w ą siadł łódź
P ró żn o czeka na cud... A id ź pieśni — a m ów
-r-.Jaka straszna tam toń — I le szczezło w n ie j g łó w —
Jaka na to je s t broń... Stań na grzbietach tych fał
] białością sw ą św ieć — W e ź na skrzyd ła ten żal
I do B o g a z nim leć... A idź pieśni — a rzuć
Snopem św ia tła na szlak - G d zie tonąca d rż y łódź —
A s targa n y je j znak...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLtPOW fY
K R Z Y Ż O W A PIEŚŃ
Stanął pod m ęką polski chłop W y c ią g a przed się ręce Sam otny — ja k na rżysku snop ( lic h y — j ak nieba ja s n y strop —
W z r o k sm utny śle ku męce...
M a w id a ć m ęka lek na ból — C u d ow n y lek m a ona — B o g d y w nią trąci w ic h e r z pól — Coś g a d a — n ib y w io sn ą ul
I c h y li sw e ramiona... W ię c słucha chłopska dusza m ów
1 stoi rozmarzona,
A z k rz y ż a s p ły w a pieśń bez słów — N ad ziem ski cli ja k ich ś pełna snów
C u d o w n y lek m a ona... N a ro d zie słuchaj pieśni tej
N a ro d zie k rz y ż o w a n y
Słuchaj — i ufność chłopską m iej - Słuchaj — bo ś w ię te p łyn ą z niej
B alsam y na tw e rany...
ECHA Z N AD N I EM NU
KRÓLOWA POLSKI
Z w ie d z a ją c lim ry prastarej św ią ty n i
W ziem i — co najm niej w przyszłość ufa jasirn Obręczą w r o g ó w opasana ciasną
Znalazłem obraz --- Polskiej W y b a w c z y m ! I długom stal w p a trzo n y w eń boleśnie Boleścią o w y c h — co klęczą u spodu — Oo żebrząc dla, sw y ch w s p ó łp le m ie ń c ó w : chłodu W c ią ż jen o s ły s z ą : zaw cześn ie ! za w c z e ś n ie !
*
L ite w s k a lilia bard B ogaro d zicy —
N a herbach ziem s w y c h śnieżne d zierżąc dłonie Ku m atce u fnie p rz ech y la ją skronie -
N a jw ię k s i s p ra w y naszej pośrednicy... Z a nim i w stęg i z polskich tw a r z y tkane Z których się każda w ie lk im m odli holem — N as — prost ujących dłonie ok ow ane
O to serdecznem o b ję ły półkolem . .
N a h a ft w s tę g o w y c h poszły słońca nasze — Co choć zagasły — ś w ie c ą : S tan isław y. •lacki, J a d w ig i. K in g i. B ron isław y... S zczęsn y lud — co g o ta szarfa opasze!
Ponad g ło w a m i Ś w ię ty c h — z le w e j strony Palm a m ęczeń stw a sterczy J o zafata — W o ła ją c g łośn iej n iż W ite b s k ie d zw o n y K niebu — o pom stę na p ro ro k ó w k a ta ! Patrz — ludu polski na ten w ie n ie c ś w ię ty T o k re w z k rw i tw o je j ! to kość z tw o je j kości Jeszcześ t y z łaski B oga nie w y k lę t y !
Ciesz się — je s t komu o tw e j dbać wolności !
Bo kto ma tak ich w niebie a d w o k a tó w W cześn iej, c zy późn iej ale w y g r a s p r a w ę ! W ię c — w g ó r ę serca ! nasze pęta rdzaw e Jeszcze na naszych zdać się m ogą k a tó w !
K S IĄ D Z ALO JZ Y Ś L E K W K O N
D U M K A
Starga, marzeń p ajęczyn ę Losó w sroga dłoń... Oto n a w et niebo sine
I mieni będzie za g o d zin ę - Inną — w odna toń
N a rzece — Inną — w odn a toń... Jako liście na jesien i
P ęd zi dzień za dniem — Ten się w słońcu rozprom ieni. O w czeredą przem knie cieni —
I za w iśn ie snem... W pamięci... I zaw iśn ie snem ... P olskiej ziem i w ie lk ie dusze
W z ię ły w ja s y r czas... K arabele i kontusze — [R o g a ty w k i — pióropusze — N ie zapom ną w as Potom ni — N ie zapom ną was... S ro g ie m iny i c zu p ry n y —
Jagn i a m iękkość dusz — W asze w in y w ie lk ie czy n y Z a m ie n iły na w a w r z y n y
O dku piły ju ż
K rw i rzeki — O dku piły już...
Ś w iętą przeszłość, waszą dłonią W y rze źb io n ą w cud - Choć męczeńską św ieci skronią - Choć w y ro d n i od niej stronią
W s k rzesi polski Ind W ie ś n ia cz y — W sk rzesi polski lud...
EC H A Z N A D N iE M N U
KRÓLOWA ZAPOZNANĄ
Zbudzona fle tn i snratnem gran iem W te noce k siężyco w e Idzie za w ia tru cichem w ianiem
I ż y c ie budzi nowe... Ma szatę tkaną,, z m gieł srebrzystych .
P rz ez którą ra n y płoną... Żal p a trzy z ócz je j — śm iercią szk listych —
B oleścią d y s z y łono... K orona z ciern i zdobi czoło,
B iałością lśniące śniegu A smutek od niej id zie w k oło —
U chat tych stojąc brzegu... Drżą w te d y ch aty niepokojem .
N a w idm o patrząc k rw a w e — A w id m o szlakiem idzie sw oim
I o c zy spuszcza łzawe... Czasami klękn ie u m o g iły
I g ło w ę ku niej tuli — Tu legi bez s ła w y syn je j m iły
-W i ę c : luli — m ó w i -— luli... A czasem stanie pośród lasu
-W ro zh o w o r d rzew wsłuchana.. T u brała dań onego czasu
K r ó lo w a zapoznana... Dań k rw a w ą w zię ła ziem ia czarna
I piła — p iła — p iła — A ja k a ś ręka gospodarna
T en k r z y ż y k postaw iła... Czasam i w szczerem stanie polu
W północną p a tr z y stronę — A tw a rz je j w te d y d rż y od holu
I ra n y drżą czerwone... A k to ją w takiej u jr z y dobie
T o tak mu w pamięć w rośnie Ze w w ieczn ej będzie szedł żałobie
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPO WRON
WI OS NA
Id ę sobie w ązką n liedzą
Skroś d yszą cych w iosn ą pól... C zy te czarne sk ib y w ied zą
Jaki ku niem pcha m ię ból ?... O zy te czarne sk iby w ied zą
Jaka tęskność pcha mną w dal ? A choć w ied zą — n ie p o w ie d z ą ;
Ż a l nam ciebie — żal - Synaczku — Żal nam ciebie — żal... Id ę sobie w azką miedzą. .
S k rzy dła m i u ram ion rosną —
G d y w n ie ciep ły trąci w ie w — Z da się — fru ną za tą w iosn ą —
Z m a rtw y c h w s ta n ia szum iąc śpiew... Z d a się fru n ą za tą w iosną
K ę d y m arzeń m oich cel... M oże pękną nim urosną —
L e c z ju ż pcha j e b iel Jej szaty — L e c z ju ż pcha je biel... S k rzydła m i u ram ion rosną...
H ej — b yw a jcie, bracia p ta c y - K tó r y m jed en w y p a d ł lo t! A lb o ś w a to ja c y ta c y —
N a s zy c h skrzydeł szum — ja k g rzm ot!. A lb o ś w a to ja c y ta c y —
B ożą w io s n y n ieśm y w ieść Od lepianek do pałacy,
G łosząc ś w ię tą cześć Spuścizny G łosząc św ię tą cześć... H e j — b y w a jc ie, bracia — p ta c y !
ECHA Z NAD N I EM NU
N iech zajęcze k w ili plem ię —
P ieszczą c w brózdach s y t y brzuch... M y k ie ru jm y lot nad ziem ię —
K ę d y w ła d zę d zie rż y d u c h ! M y k ie ru jm y lot nad ziem ię —
B y nie zasnąć w ie c z n y m snem - A kto w bróździe siadł i drzem ie —
Z bu dźm y śpiew em sw em 0 w io śn ie Z bu dźm y śp iew em swem!... N ie c h zajęcze k w ili plemię..,
K SIĄ D Z ALO JZY ŚLEPOWRON
S Ł OW O
D rżą m yś li — słow o r o z r y w a ich sieci — łjop oce w sk rzyd ła z w ię z ó w u w oln ion e — Potem j e p rę ż y i ku słońcu leci...
P rz e z chm ur z a w a ły — przez m orza stuleci P o w ra c a w blaskach słońca roziskrzone
I świeci...
I patrzą lu dzie i p y ta ją słow a —
Skąd czerpie blaski — które w k r ą g roztrąca I skąd ta b arw a blasków piorunow a,
W ie czn ie ru c h liw a i w ie c zn ie tęc zo w a — A n iep ożyta i nieustająca — •
W c ią ż nowa...
D ziw n ą je s t dla n ich ta przepastna droga. P o której słow o w kraj słoneczn y kroczy... D z iw ja k mu skrzyd eł nie połam ie tr w o g a An i słoneczna przepali p o żo g a ..
L w ż d y tajem ną będzie dla ich oczu T a droga...
ECH A Z N A D N IEM N U
MIŁOŚĆ
Skądżeś t y do m nie p rzyszło, m iło w an ie O jczystej ziem i V
deszczem cię n ie znał — a ju ż mi m ów iono Z e biada z duszą przez cię zarażoną — Bo na p ow oln e skazana konanie... A oto - dzisiaj rozsadzasz mi łono M o cą — co zdolna iść na rusztow anie
S to p y krw aw em i...
Skądżeś t y do m nie przyszło, m iło w an ie O jczy stej z ie m i? ..
Z iem io t y m oja — ziem io ujarzm iona — O smutna ziem io :
Oto ram ion y objąłem cię całą - Pocałun kam i w piłem się w tw e ciało Phocieś je s t czarna i bólem spieczona ■— A nic ci z k rasy daw n ej nie zostało P ró c z d rg a ją ceg o piorunam i łona
K tó r e w niem drzem ią... Z iem io ty m oja — ziem io ujarzm iona —
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLE PO WRON
BI A Ł Y K L A S Z T O R
S toi klasztor — stoi biały Ma całuskie pole — O zy w nim d z w o n y on iem iały — Ż e nie buczą pieśn ią cli w o ły
P o klasztornem siole ? Idzie dziaduś — idzie drogą.
Jak gołąb ek biały... M a nad okiem brózdę srogą...
Dziaduś p e w n ie w ied zieć m ogą, Czen i u 011 ie m ia ły ... D a w n e lata —- d aw n e d z ie je !
D ziaduś g ło w ę chyli... H e j a sm utneż to k oleje — Choć się dusza do n ich śm ieje
B ośm y inni b yli. .
T o ć ja jeszcze w ty m kościele — Co g o w id ać zdała. Sługiw ałem ... a w n ied zielę T o tam ludu było wiele...
B ó g nasłał Moskala... Odtąd nieme — odtąd ciche
W is z ą stare dzw ony... 'ry m co pom ną czasy liche I m oskiew ską pom ną pych ę
W ło s o k r y ły szrony... K iw a dziaduś białą g ło w ą —
Ł z y mu ciu rkiem lecą — i p oły k a g o rzk ie słowo... O c zy p atrzą — to g ro b o w o —
T o ja k ś w ie czk i świecą... Słucha — d z iw i się grom ada ...
Ż e to sta ry płacze... D z iw n e m o w y teg o dziada D z iw n ie jak oś dziad ten gada —
Ż e aż serce skacze...
E C H A
Z
NA D N I EM NU
Stoi klasztor — b ia ły taki W p ośw iacie księżyca... N ad nim k rążą nocne ptaki — Dołem — pacierz szepcą krzaki
A w koło — m gław ica... G d y noc taka srebrna — cicha,
P o gzem sach klasztoru C hodzi biała postać m nicha I głęb ok o czegoś w zd ych a
P r z y oknie od choru... Czasem stanie i źrenice
W dal w y tę ż a białą .. Z da się — przebić chce m gławica
I przepatrzeć w skroś ziem icę — Polsk ę naszą całą... Czasem stanie i p rzy s ło n i
W z r o k s w ój w ytężon y... M ó w ią — czeka — o z y po błoni N ie p rz y je d zie kto w sto koni -
N ie u d erzy w dzw ony... A g d y k siężyc s k ry ją ch m u ry —
W k o ry ta rz e wraca.. Tam w ilg o tn e tu li in u ry
I na bratnie w oła ch óry — A le próżna praca...
M ów ią lu d zie — że m nich czeka J ak iejś w ie lk ie j c h w ili — A to dodał dziad k aleka — Ż e m nich c h w ili tej doczeka —
B ęd ziem y — czem b y l i !... S toi klasztor b ia ły tak i
W p ośw ia cie księżyca... N ad nim — nocne krążą p tak i — D ołem pacierz szepcą k rza k i —
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RÓN
S U K M A N A
M a B artłom iej sk rzy n ię dużą S k rzy n ia okow an a —
P ełn a — aż się o c zy m rużą — Z ło to spodem lśni kałużą • Pod złotem sukmana...
B ia ła ona i nie biała — C zerw o n e m a p ręg i —
B ek a ich nie w y s z y w a ła — .Jeno kula p rzyp in a ła -- N ib y ja k ie w s t ę g i ..
B a z do roku — k ie d y ży c ie W ie r z b n ą w sta je fle tn ią —
B a rtek w izb ie siądzie sk ry c ie I czerw on e ssie w y s z y c ie - Su krnanę stuletnią...
Rum ien ią się kraśne w s tę g i N a białej sukm anie —
N ib y rannej zo rzy kręgi... P otem B a rtek — choć chłop tę g i L e d w o z ziem i w stanie...
N ie strzym u je chłopska g ło w a S ro g ie g o dum ania —
W uszach g rzm i mu pieśń g ro b o w a W oczach stoi tw a rz o jco w a 1 ty c li kos łyskania...
S yn u — praw i — ukochany — G d y w ic i zapłoną —
G d y cię znudzi o k rzy k zn any — B ia łe j im aj się sukm any
ECH A Z N A D N i EM NU
CO Ś SIĘ ŚWIĘCI
O jcie c b iałe w asy ta rg a — M atuś sm utnie g ło w ą kręci Z ust icli cicha p ły n ie s k a rg a :
Coś się ś w ię c i! coś się ś w ię c i! N o c k a w nockę Stach niecnota
Z domu m y k i k ędyś brodzi... K u m u leczk o m oja złota
-Oj ci m łodzi ! oj ci m łodzi ! N a c z e ln ic y koło chatek
Coś w p o w ie trzu nosem węszą Jeno patrzeć — ja k u m atek
Ł z y zaśw iecą po pod rzęsą... .Teno patrzeć — ja k na krzaki
Słupem buchną d y m y szare Jeno patrzeć — ja k kozaki
Z aczną krajać p le cy stare... A le ich tam nie p rzegada —
Coś ubrdało się i — tyle... M ię d z y sobą — jed n a rada —
P o tem cisza - ja k w m ogile... O jciec białe w ą s y ta rg a —
M atuś sm utnie g ło w ą kręci -Z ust ich cicha p ły n ie s k a r g a :
Coś się ś w ię c i! coś się św ięc i !
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPO W RON
K R A K O W S K I E PI SANI E
U siadł M aciek p rzy stole Spuścił o c zy sokole Nn, ja k o w eś ciek a w e pisanie...
W k o ło ch łop ó w grom ada A le żadzien n ie gada — N a m aćkow e czekając czytanie...
P ię k n ie ż - p iękn ie tani piszą Ż e aż chłopcy nie słyszą Jak w ich u ra się sro ży na dworze...
Duszę w uszy w y s ła li — Siedzą n ib y skostniali W ubożuchnej m aćkow ej komorze...
A niejeden to o czy Ł z ą serdeczną zam roczy - (I d y o m ękach p o słys zy ojczyzn y...
W pierś u derzy się skrycie Ż e też przedtem nad ży c ie Ś w iętej o jc ó w nie kochał spuścizny...
Ten — ja k ziem ia na rosę Czeka — k ie d y za kosę C h w y c ić każą uczeni p a n o w ie
A was je ż y sum iasty I m oskiew skie mu ehw a>ty Jak w ic h u ra w c ią ż chodzą po g ło w ie...
M aciek czy ta — w c ią ż czyta - I o zdan ia nie p y ta —
Choć na końcach ję z y k ó w są one... Coraz n o w e o b ra zy — A cieka w sze sto ra zy M yśl z w ra c a ją na inną w c ią ż stronę...
M aciek zdania n ie p yta - A le c z y ta — w c ią ż czyta, — Jako zdrada zakradła się w serca —
Jak m oskiew ska carow a
Ś w ię tą P olskę w grób chowa, — A p om aga je j P ru sak — morderca....
ECHA Z N AD NJ EM NU
R a cła w ick ie sukmany. . Z bled li ch łopcy ja k ściany Sw e żylaste prostują ramiona...
T y le k r w i się w y la ło ! M ało b y ło je j — mało... N ie sta rczyła ż o d w a g a szalona...
M aciek czy ta — w c ią ż c z y ta 1 o zdanie nie pyta...
P a lą w ioski M oskale i sioła — Ivu niebiosom dym leci Z płaczem m atek i dzieci, Z jęk iem d zw o n ó w starego kościoła...
T am ksiądz ja k iś śród lasu P r a w i w czasie popasu Do zebranych r y c e r z y kazanie...
A tam zn ow u ja k snopy Co n ajtęższe m rą ch łop y Na k w ie c iste padając posłanie...
C h c iw ie słucha grom ada — A le żadzien nie gada C hociaż k a żd y to dobrze pam ięta
Ż e za w io sk ą — g d z ie m ęka G óra tak a maleńka — T am się m łod zi zbierają od święta...
W ię c też w chłopskie rozu m y T a k ie idą w n e t dum y Ze w s ty d hańbić d ziad ow sk ie m ogiły...
O dtąd będą co rana Na m o g ile do P an a M łode usta pacierze m ów iły...
M a c iek c z y ta — w cią ż czyta, — A o zdanie nie pyta...
Już na p ółn oc gd zieś k rzyc zą koguty... M ilcząc — w s ta je grom ada K a żd y siebie spow iada W każdej m yś li cień ja k iś okuty...
K S IĄ D Z A L O JZ Y Ś L E P O W m N
KSI Ę Ż UL EK
K u m a kum ie na, ucho p ow ia d a Ż e cherlaka p rz y s ła li na zgubę... Bo też blada k s ię ż y n y tw a r z — blada — A le dobrze k siężyn a spow iada
I cb erla c tw a nie bierze w rachubę... Z a kratkam i od ś w itu do n o cy — A p rz y stęp n y — a tak i m ilu cłm y — A kazanie u n ieg o ja k z p ro cy - I nie je źd zi księżyn a w k a ro cy — Jeno ta k i m a w ó z ubożuchny... L u b p iech otą — od c h a ty do c h a ty
Id z ie sobie — a g w a r z y , w ciąż g w a rzy ... A c zy b iedn y kto je s t — c z y b o g a ty
W s z y s c y rów n e dla n ieg o są b ra ty Jako n ib y u P a ń skich ołtarzy... A książeczek ojczu lek m a w ie le
I każdem u p oży cza — k to prosi — W ię c po sumie w każdziuch ną n iedzielę T o się ludu u n iego p rzem iele —
Ten pożycza — ten znow u odnosi... A do ra d y b ied a ctw o och oczy —
A niedolę pociesza ja k m oże W ię c — g d y kogo niedola zam roczy 'kemu kam ień niedoli od to czy —
L e c z i pustki m a w ieczn e w komorze... A m iłu ją g o też parafianie —
Ż e za m ęki iść za nim g oto w i... I p rz y lg n ę li ku je g o sutanie
I ta k m yślą, że w ie c zn ie ostanie T en ojczu lek sierocy i w d ow i... A ż tu w iosn ą w ieś ć przyszła ja k chm ura
Ż e ojczu lka M oskale zabiorą... D łu go w ieść ta ch odziła ponura — M ocniej gard ła d ła w iła od sznura
I na piersiach siadała im zmorą...
ECHA Z N A D N łEM N L
D łu g o w ieść ta ch odziła śród lu dzi — J a k g rzm o ty , zw ia stu jące burzę... A ż ucichła... w te m grom w s zy s tk ich budzi Ż e O jczu lek ju ż w drodze się tru d zi —
N a w y g n a n ie gdzieś ja d ą c — ną duże... Jęczą d zw o n y w niedzielę zło w ro g o
T łu m y n a w y z a le g ły w m ilczeniu... Z adu m ały się tłu m y te srogo —
B o zrozum ieć te tłu m y n ie m ogą I w łasnem u n a d z iw ić cierpieniu...
-
K S iĄ L tt'
ŚLBPOWROU
S Z A L O N Y
W id zie li g o ludzie o św ic ie szedł brukiem — B rzą k a ją c w k ajdany a w k o ło szabłiska... W id zie li śląc w zrokiem w śla d te g o koliska .lak pieczęć na g rzb iec ie usiadła mu krukiem... M ó w ili — że g d y g o przed w a g o n za w ied li T o g ło w ę p o c h y lił i płakał ja k dziecię Że serce w niejednej zadrgało k obiecie - A w szyscy, to widząc. — od smutku pobledli.. A obce g o tw a rze żeg n a ły — bo swoi W posępną) i trw o żn e j skostnieli zadum ie — W ię c p le tli — że p ew n ie, nie w id zą c ich w tłum ie T a k szlochał — stan ąw szy u sm u tnych podwoi...
I zniknął... w dał m glis tą pom knęły w a g o n y Za nim i po ziem i c zo łg a ły się dym y... Tłum patrzał: i m yślał: tak g in ie sza lo n y ! A z holu ktoś szepnął : tak g in ą olb rzy m y !
1
:CHA Z N A D N ID M N U
K O N T R A B A N D A
Sam jestem śród ścian niej ubogiej siedziby — Z a oknem noc m odły od m aw ia wiosenne —
M ilion y g w ia z d patrzą m rugając przez szyby. A bocian w sk rzyd liska zaszumiał gdzieś senne... K to ś stuka... to oni nareszcie no proszę...
A coście tak bracia zziajan i i bladzi? Przysiąd źeie — ja słom y tym czasem nanoszę ■ A moi — toż będą ja k niebu w am radzi... — D w ie paki p rzyn ieś!im — a jedn ą rzu c ili
Pod lasem - bo gn ali nas d łu go psubraty... A w losie - to trop im. ja k m ogli, m ylili I takeśm y oto tra fili do chaty...
B óg zapłać siad ajcież a ju tr o o św ic ie /> p ołow ą ksiąg u drogę na unię nieść życie...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOWRON
SUCHA W I E R Z B A
Z a w y g o n e m — p rz y lace Stoi w ie rzb a uschnięta — S w e k on ary m ilczące W dnie pow szed n ie i św ię ta J edn akow o w y c ią g a ku niemu...
M i rw ią sta rzy i m łodzi — Z e tam straszy nocami... Jakiś b iały duch chodzi
I rozm a w ia z g w ia zd a m i —
D uch c zło w ie k a — co zm arł bez pogrzebu... W ię c ją k ażd y om ija —
(Iz y pogoda — c zy słota... N ik t nie w y t n ie z niej k ija - A n i kołka do płota —
Bo korona tej w ie r z b y — przeklęta. M ó w ią je szcze — że znaki Są na jed n ej odnodze — Co to n a w e t i p tak i L ę k a ją się je j srodze 1. nie siądą — choć m rużą oczęta...
A tę gadkę k oleją S y n za ojcem pow tarza... In n i — z g a d k i się śm ieją — In n ych — g ad ka rozm arza — B o i w ięcej tam p ra w ią coś jeszcze...
B y ł przed la ty człek taki N a sąsiedzkie ła k om y — Co za k r w a w e srebniaki
W r o g ó w w bratn ie słał dom y — B ra tn ie dłonie w żelazne kuł kleszcze...
B a z na ranku pastuchy O d erzn ęli w isielca...
Odtąd straszą tam du ch y — N a w e t m ó w ią — że
Strzelca
U d u siły — g d y w ra c a ł w dni święte...
ECHA
Z
N AD N IE M N U
W ie r z b ę k a żd y om ija — C zy pogoda — c z y słota... N ik t n ie w y tn ie z niej k ija A n i kołka do plota — g a łę z ie tej w ie r z b y — przeklęte...K S IĄ D Z A LO JZ Y ŚLEPO WRON
S W A T
P rz y s ze d ł sw a t do o jc ó w o lia ty B łysnął g u zik am i M łody p raw i pan bogaty < 'o będziecie — L a c h y braty
R obili z d z ie w k a m i? W a s i bracia w ś w ięte j Rusi
C órki biorą nasze - W id a ć — że tak b yć ju ż musi... T u sw a t stanął — potem k rztu si:
Szezeźnie plem ię lasze! M o ja m atka — ś w ie ć je j Panie
M ó w iła przed zgonem : C órko — niech się co chce stanie —
Pom nij matki p rzyk aza n ie — Z a w ia rę — g a rd ź tronem ! A tu ja k ie ś inne m o w y
T en bisurman plecie... W o lę w ian ek m ój m irto w y Z sobą nieść na sen g ro b o w y
L u b z k ijem po świecie... W ię c też ch yłk iem do k om ory
Um knęłam z ś w ie tlic y Precz odem nie czarne zm ory Z a dziesiąte g ó r y — bory
N ie zdradzę r o d z ic y ! A sw a t prosi — a s w a t czeka
L ja k w ilk s k o w y ta : C zego panna ta ucieka —
W y jm je j ojcze z g ło w y ćw ieka — Bo m ię złość ju ż ch w y ta . P ró żn e sw acie — tw e czekanie N ie sprzedani o jc z y z n y — Pom nąc m atki p rzyk aza n ie W z g a r d y dla was noszę w w ia n ie
ECHA
Z
N A I) NI EM NU
K R W A W A N O C
Już do nocnej ptak leci siedziby —
Senne ch m u ry w ia tr p ędzi len iw ie — Pu szczyk z dachu zaw od zi tę s k łiw ie A nietoperz łopoce o szyby...
Śpi w io szczyn a w m gieł białych oponie — /ta dnia taka w esoła a rojn a -■ T era z cicha i d ziw n ie spokojna — Z da się ż y c ie zam arło w je j łonie...
Co się w chłopskich, tam m arzy rozum achV S łych ać p iersi p racu ją ja k m iechy... Czasem o k rzy k uleci nad strzech y — W ciężkich z piersi rzu con y zadumach ... C zy narzeka ten o k rzy k na dolę ?
O zy się zerw ał ku lepszej p rzyszłości ? Lub ktoś m oże spodziew a się gości — W ię c g o pustki zb u d ziły w stodole?
S z y b y m rugać p o czę ły prom yk iem — Jakieś cienie po izbie się snują W okna patrzą - to zn ów nasłuchują C zy sie w łasn ym zb u d ziły ok rzy k iem ? Czułe uszy są chłopskie — ja k struny —
S łych ać: dzw onek raz poraź uderza M oskiew skiego głos słychać żołn ierza •lego przekleństw z ło w ro g ie pioruny.
Do za g ro d y M acieja d w a w o zy
Z akręcają — w ię c spraw a niełada Do p rzyjezd n y ch coś M aciej zagada Choć p rz y je zd n i szy k u ją powrozy... M aciej g ło w a c z — m a •pism a i dru ki ...
Co w n ich stoi ja k ziem ię m iło w a ć I ja k za nią k r w i — łez nie żało w ać 1 ja k m iłość tę przelać na wnuki...
M aciej głow acz... ja k szkołę sta w ili
N ie potrzeba zarazy — rzeki — basta! W ię c g o teraz po tw a r z y zbir cli la,stu A pachołcy przy ziem i zdusili...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLE PO WRON
O Jezusie — chłop ję k u ie — a b a ry
P o czn ie p rę ży ć — a n o gi p rostow a ć — 0 Jezusie — nie m ogę darow ać — B o zh ań b ili m ię srodze — p s ia w ia r y ! Za ch w il k ilk a m oskiew sk ie m undury
Z a m ia ta ły po izb ie k re w własną A nim g w ia z d y na niebie pogasną — Będą leżeć spokojn ie — ja k w ió ry...
Dzisiaj c h a ty M a c ieja — ni zw a n ia — A w ieść o n im zg in ę ła śród ludzi — T y lk o czasem sąsiadów obudzi - T o głos d zw on ka — to ja k ieś stękania...
ECHA
Z
N.A D VI EM NU
W I D M A
Jakieś cien ie — ja k ie ś drżen ia Od m o g iln y cli idą p ó l— A nie niosą u kojen ia —
Jeno d z iw n y żal i ból... N a m ogiłach gęste k rzaki
S rog i w ic h e r w y ją c — gnie... C zy to p ta k i ?... kto to ta k i
L a ta — k rą ży w k o ło m n ie? P e w n ie du ch y ty c h co prochy,
W ie k u is ty m śpiące snem — W y ora ły chłopskie soch y —
P ła c zą ta k nad losem swem... A tam — kto tam m ięd zy k rza k i
T ak i w ie d z ie tan ? C zy to liś cie? ch yb a zn aki
Z ap om n ian ych ran... J a k ie k r w a w e — ja k ie lśniące
O ślepiają w z r o k — A coś m ó w ią — choć m ilczące
I uchodzą w mrok...
A tam — k to tam ? ach — ja k w y je I za w o d zi w głos ?
P e w n ie ten — co b ra tn ie szy je S p rzed aw ał za trzos... Jakieś cienie — ja k ie ś drżen ia
Od lii o g iln y c h idą pól -A nie niosą u kojen ia —
Jeno d z iw n y żal i ból...
K S IĄ D Z A LO JZ Y ŚLIzPO WRON
V “ ' ' •
CIENIE
N o c e m oje — bezsenne w y noce - Z tro p ią ciszą i blaskiem księżymi Ileż w w aszej bezdennej pom roce Z ły duch cierpień na ziem ię przemyca... Hej w y strop y w y stropy p rzejrzy s te Z w estch n ień n ęd zy utkaneście całe... A te g w ia z d k i — toć łezk i perliste A te chm urki — toć dumki zu ch w ałe .. G w izn ą w ic h r y i chm urki ro z w ie ją — W z ejd zie słonko a g w ia z d k i pogasną... A w tej ziem i łzy w ieczn ie się leja — W własnej ziem i nam w iec zn ie za ciasno... K tó ż p o ta rg a n iew o li obroże?
K ie d y ż słonko zaśw ieci — o B oże?!... ¡i; I w id ziałem ja tłu m y sierm iężne — -Tak ze łkaniem ku g w ia zd o m sunęły... A to łkan ie — oj byłoż p otężn e — Bo się strop y od n iego aż w g ięly... V szloch ały te tłu m y tak rzew n ie Z r fez rzeką zn a c zy ły sw ą drogę A p atrza ły te tłu m y tak g n ie w n ie Ż e aż g w ia zd k i się śćm iły niebogi o. Skąd i dokąd leciały ja nie wiem Jeno serce gad ało proroczo - Ż e ju ż one tej ziem i nie zoczą Że nad swoim szlochają pogrzebem...
I ogarnął mię smutek bezdenny
ECHA
Z
N A D N I EM NU
ŚMIERĆ
N a piersiach ręce leżą w k rz y ż —• * N a w iórach g ło w a biała... Oto po w ielkim trudzie .śpi*/ W ieczn ości sen oto ju ż śnisz
D ługo się dusza tw a zm agała — N im poszła w zw yż...
Przez ż y c ic ta kiś c ic h y był. P o k o rn y taki — chłopie...
Kto chciał — to w tw a rz cię smutną bił — Potrącał nogą n akształt brył
Choć k a żd y tw o ją straw ę żłopie — Z y c ie z tw y c h sił...
Skończyłeś oto ż y c ia bój — Spocząłeś w m ajestacie — A gró b ci r y ł — boleści znój... 0 d ziw n y m je s t m ajestat tw ó j —
W z g a rd zo n y — bied n y — cic h y bracie — D z iw n y dział tw ó j !
W potrzebie — pchają cię pod nóż i bratem zw ą — w p otrzeb ie — A od z w y c ję zk ich pędzą kruż 1 głoszą w szerz i głoszą w zdłu ż —
Iż dział sw ój w eźm iesz po pogrzeb ie W krainie dusz...
Zjh zm arłych m odły szum i las Nad tw ą ostatnią grzędą... o t o pękł grobu tw e g o g ła z i idzie ku nam taki czas —
(M y w szy s cy bratem zw a ć cię będą — Po w ie c zn y czas...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPO W RON
P Y T A N I E
A odejdźcie m y ś li czarne O tej naszej d o l i ! M am ja ręce gospodarne -A was jed n ak nie odgarnę
Z m ego serca roli... Jak ie w ic h r y w a s zasiały
N a u bogiej g rzę d zie ? Ozem uście tak w y b u ja ły — Z e m i z w a m i ś w ia t ten m a ły —
A w nim smutno w szęd zie? W id z ę w szy stk o — choć z a k ry ję
Zapłakane o c z y :
L u d m ój m a r tw y — n ib y ż y je — A w r ó g depce je g o s zy ję —
G w a łcą c sen proroczy... P a trze ć m uszę — choć tam plotą
Z e p atrzeć nie trzeba... C zy w y p a tr z ę dolę zło tą ?
A lb o ja w iem — c zy w ie kto to ? C h yba jasn e nieba...
Patrzeć m uszę — choć m ię m roki Z e w sząd op la ta ły ...
A nie w ieszczę za prorok i Jeno c h w ie jn e staw iam k ro k i
B om je s t — ta k i mały... A c z y p rz y jd z ie w ró żk a taka —
Co te ra n y z g o i?
D zisia j — kru k zło w ro g o kraka... K tó ż m i w y ś le z w ieścią ptaka —
ECHA Z N A I) N/ENINU
Ż U R A W
Czemu mi tak smutno — T a k okru tn ie smutno? Czemu takim b la d y —
J a k na słońcu p łótn o? N ie p y ta jc ie , bracia —
E o się serce k rw a w i... Jani tu jed en ostał
Z zbłąkanych żurawi... .Tani tn jed en ostał —
A tu zaraz zim a — N ik t ciepłego g n iazd a
N ie da dla p ielgrzym a... A n i m ię tu w a b ią
T e bratersk ie k rz y k i — Co piękn iejsze b y ły
N a d w szelk ie m uzyki... Id ę sobie drogą —
G dzie m ię o c zy niosą I te m oże — ran k i
W y p iją m i rosą... Id ę sobie polem —
G d y napotkam ludzi — Kłam aną pieszczotą
Ż u ra w się n ie złudzi... Ż u ra w w ie — że sk rzyd ła
P od etn ą u ludzi I ju ż nie poleci —
G d y się w iosna zbudzi... W o li — n iech g o zim a
W' b ia ły kam ień zm ieni N iż b y m iał się w y r z e c
UPI ÓR
(V.v \vv. bracia. znacie [ )olę n p iorow ą : T e jego błądzenia Z odrąbaną g ło w ą ? T e je g o szlochaniaPośród n ociuj ciszy K ied y cała ziem ia
O dpoczynkiem d ys zy ? Oj smutna to dola —
K ie d y tak kto szlocha O zy upiór nikogo
Ozy g'o n ik t nie k o c h a J W id a ć że mu m iła
Ta ziem ia rodzona K ie d y by ją ujrzeć
Noc. w noc upiór kona. W id a ć że mu m iłe
T e o jc o w e g rzę d y K ie d y noc w noc upiór
Przechód z i ta m tę d y ... A jeże li m iłe
--T o czegóż ma szlochać W id a ć — że upiora
One nie chcą kochać... K och a ły g o kiedyś
K och a ły za ż y c ia —
Ale się odmienił
Od d łu g ie g o gnicia... A choć się odm ienił
I teraz kochają Jeno — g d y przechodzi
.vx > * t\ - ' i i * ' * ' ' f.>vv >*£*'V
/V-• r
UCH A Z N AD N I t:MNU
A N I O Ł
Nic. nie m ów cie do m nie M oiście w y moi Bo ten b ia ły anioł
M ó w się w aszy ch boi... Teu anioł sk rzy d la ty
W sreb rzystej koronie (’ •o sw e białe palce
K ła d zie mi na skronie... .lak m ów ić będziecie —
T o jeszcze odleci I sw y ch skrzydeł bielą
.Toż m i n ie zaświeci... Ju ż mi nie zaśw ieci
I n ie ukołysze — Ani na śp iew a n ie —
A n i też na ciszę... Jak m ó w ić będziecie
T o ucieknę w pole — L u b pójdę z pieśniam i
N a żebraczą dolę 1 pogubię w s zy s tk ie
W tern p ie lg r z y ino w at i i u. N iech się ob cy 'lu d z ie
D ziw u ją śpiew ań i u... O b cy uszanują
Piosenkarza w o lę — A ja k nie potrafią —
T o ich przyn iew olę... W ię c nie m ów c ie do m nie —
M oiście w y moi Bo mój b ia ły anioł
M ów się w aszych boi...
KSIĄDZ ALOJZ Y ŚLEPO WRON:*
SEN
Już zgasiła słonko
T a nocka — m atula I k w ia tó w k ie lic h y
N a spoczynek stula... L u li syn a czk ow ie —
Luli, luli, luli — C zekajcie na ranku
B udzenia matul i... W ia te re k w as do snu. U k ołysze w ia n iem — K o n ik ó w kapela K ołysaiiek graniem... L u li syn a c zk ow ie — Lu li, luli, lu li — C zekajcie na ranku B u dzenia matuli... Słucha m ó w tych k w iecie
I c h y li k ie lich y I ju ż ty lk o słychać
M a tc zy n pacierz cichy... Śpi posłuszne k w ie c ie —
A le sen się d łu ży — A nie poi mocą —
Jeno hardziej nuży... Śpi posłuszne k w ie c ie
I czeka m atu li — I ty cl i ło I i k i e lic h y
lvu słońcu roztuli... L e c z — g d y sen się dłu ży
I w ciąż bardziej n u ży — P ie rw s z y sam w s ta ł ze snu
EC H A Z N A D N /EM N U
C Z U W A N IE
L e c ą p ta c y lecą N a spoczynek nocny — K ie d y ż ja za n im i P ó jd ę — B o że m o c n y '? P ró żn o oczy m rużę — Senną g ło w ę ch y lę — W id a ć — że ju ż dla m nieS p oczyn ek w m ogile... A chociaż i zasnę —
T o ta k ie tam spanie : B a z w r a z ze snu budzi
Jakow eś wołanie... A choć i n ie budzi —
T o ta k ie tam spanie — T o m ię trw o ż ą d u ch y —
T o kajdan stukanie... C h w y ta m przez sen n ogi —
M ożem j a spętany — N ie — to ja k ie ś inne
D z w o n iły kajdany... A ta k i w tej g ło w ie
M o cn y sen się roi, Że choć się obudzę —
T o m i w oczach stoi... W pustą przestrzeń patrzę
B łęd n em i oczym a — Jak ta m oja g ło w a
T o czu w a n ie strzym a ? S trzym a — c z y n ie strzym a —
P rz ec ie czu w ać m uszę — W id a ć — że m i nieba
mam
K S IĄ D Z A L O JZ ) ŚLEPO WRON
S Z L Ą Z A K O M
Choć nas dzielą g ó ry , L a s y i d o lin y — L e c z b lizcyśm a sobie —
B o św a z jed n ej glin y... Jak w as pięść prusaka
AY policzek u d erzy — T ośm y w y s ia ć radzi
C h oćby sto żołn ierzy... Co ja m ó w ię ze sto — T y s ią c e ty s ię c y — A ja k będzie p otrza — N o to jeszcze w ięcej... O tysiącach p ra w ię M oiście w y m oi — A g d z ie ż m y na ty lu
D osta n iem y zb roi P O zbroi p ow ia da m —
A g d z ież te ty sią ce ? D aru jcie mi m oje
M arzen ia gorące... Są w p r a w d z ie tysiące — N ie zbraknie m ilio n ó w — A le je p o w r o z y D zierżą u zagonów... D zie rżą u za g on ów — L u b po św ie c ie g on ią — A w zachodnią stronę N a w e t pojrzeć bronią... A le niechno nasze P o w r o z y p rz eg n iją — D a m y sobie radę I z prusacką żmiją...
ECHA
Z
N A D N I EM NU
P O D L A S IA K O M
W ita jc ie rui, bracia
Z nadbużariskiej fa li — P o w ied zcie , c z y ona
Z a w sze się tak ża li ? Z a w sze — ojcze — zaw sze —
Choć do W is ły p ły n ie - W id a ć — że je j kiepsko
W m atczyn ej gościnie... Jakże m a b y ć dobrze —
M oiście w y moi G d y m atce na g ard le
Pru ska noga stoi... A p o w ied zcie jeszcze,
C zy tam teraz Indzie N ie przestali m yśleć
0 n a jw ię k s zy m cu d zie? N ie m ów cie tak głośno —
Ojczuniu kochany — M a ją pono uszy
1 te niem e ściany. A k tó ż b y tam u nas
M ó g ł zapom nieć o nim — Jeno co inaczej
Z a nim m yślą gonim : D a w n iej m yśleliśw a —
Ż e sam spadnie z nieba — A teraz w id z im y —
Ż e g o ściągnąć trzeba... N iec h że w as obłapię —
M oiście w y m oi —• Już się teraz o w as
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLLPOWROM
M A Z U R
Z a g ra jc ie mi jeszcze,
G ra jk o w ie — za g ra jcie T y lk o jed en m om ent
O dpoczynku daj ci e... N ie zm ęczył m ię tan iec ---
A n i w asze g ra n ie - Jeno p rzy m azurze
Srogie zadumanie... J a w iły się oczom
Jakieś k r w a w e m a ry - A m ia ły na sobie
Sznurow e czam ary... N ie ty lk o czam ary —
M ia ły i kontusze A patrzeć p oczęły
P ro sto w m oją duszę... P rzelęk n io n a dusza
P ie rs i rozpierała — B o ona te m a ry
P ie r w s z y ra z w idziała... Już m i k rzyn ę lep iej —
A za g ra jc ie je szc ze — N iec li się w aszem gran iem
D o syta napieszczę... Choć się m a ry z ja w ią —
Ju ż się ich nie boję — B o tak m i się w id zi — Z e są one swoje... P op roszę was n a w e t — Z a g ra jc ie m azura — M oże m i do duszy P o p a tr z y z n ich która...
ECHA Z N A D N I EM NU
■
M O R Z E
Gnała m ną tęsknota
P o ty m w ie lk im św iec ie Jako liściem g on ią
W ic h r o w e zam iecie... R z u c iła m ię ona
I nad sine m orze — W któreni codzień toną
P u rp u ro w e zorze... M yślałem — że m oja
Tęskn ota utonie I sam jed en w ró c ę N a rodzinn e błonie... U to n ę ły w m orzu T e m arzen ia m oje — W r ó c iłe m — a ze mną Stare niepokoje.... Stare n iepokoje I n o w y c h tysiące — Ż e nie w ie m — ja k pętać I c h sk rzydła tęskniące... O to zn ów m ię niosą N a d w o d n e obszary 1 g on ią po falach Z m a rtw y c h w s ta łe m a r y ... A n a jp ie rw królowrę
W onej białej szacie Błądzącą o zo rzy P o w o dn ym szkarłacie... U je j stóp się kładną Jak te k rw a w e fa le — M o je niep ok oje — T ęsk n o ty i żale...
)>7
K S IĄ D Z A L O JZ Y Ś L Ę PO WRON
T U Ł A C Z E
P r u je bocian w ia t r y — W io s łu ją c sk rzyd łam i — Bo tęskno mu w id a ć
B y ło za chatami.. A k ie d y ż się zlecą
N a polskie za g on y Zam orskich tu ła czy
T e nasze m ilio n y ? A c zy one nasze —
M oże cudze one — M oże po w ie k w ie k ó w
D la nas zatracone ? Są ci nasze pola
Jako piersi m atek — Czem uż te m ilio n y
O d lecia ły z chatek ? P t a c y m ają g n iazd a
I nie brak im ziarna — Czem uż ty c h m ilio n ó w
T ak a dola m arna'? P ta c tw u źle bez ziarna —
A r y b ie bez w o d y — A le g o rzej pono
Chłopu bez zagrody... A g o rzej sto r a z y —
G-dy m u tam za ciasno. K ę d y m a zagrodę
I ziem ię m a własną... Co wiosna w racają
Ku chatom bociany — M oże której w io s n y
m a A Z
N A D N I EM NU
CH Ł O P O M
S zlach cic sobie jestem — N oszę w h erbie w ron ę — T y w sw oim klejn ocie
M asz sochę i bronę... M ój m a setki la tek —
T w ó j lic z y ty sią ce — A takiej je s t cen y —
Jak to jasn e słońce... J a mam białe ręce —
A t y czarne dłonie — Ja sieję w kościele — A t y na zagonie... G d y b y n aszych s ie w ó w N a św ie c ie nie stało — U m a rła b y dusza — N ie ż y ło b y ciało... W ię c b lizc y ś m y sobie —
Choć n ib y d a lecy — N ic to — że tw e czarne —
A m e b iałe plecy... W ię c b lizc y ś m y sobie
T tą jes zcze dolą — Z e nas obu p lecy
Od p ostron kó w bolą... A będziem n a jbliżsi W k r w a w y m m ajestacie M ój t y ja s n y panie W sukiennym szkarłacie... A będziem n a jb liżsi K ie d y nasze dłonie Skoszą — da B ó g — zielska N a polskim zagonie...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLKPOWRON
N A U C Z Y C IE L E
U c z y ły m ię piosnek
N adbu żańskie w ia t r y I te ponad W ilją
R ozrzu co n e — T atry... U c z y ła m ię piosnek
T a w ilg o tn a rola One w dal bez końca
C zern iejące pola... U c z y ły m ię piosnek
T e cich e w ie c z o r y I te n aszych lasów
Sm utne rozh ów ory... U c z y ły m ię piosnek
T e nasze ru in y I ten nad g ło w a m i
O k rą g nieba siny... B rałem ja zeń w ie lk ie
D u s zy zadum anie — A d źw ię k m oim piosnkom D ało w ia tru w ian ie... D ało w ia tru w ia n ie
I fu ja rk i g ra n ie — A śpiew ać kazało
B ra c i m iłow an ie... M oże m oje piosnki
Jako w ia t r p rz ew ie ją — A m oże z ust do ust
P ó jd ą se koleją... P ó jd ą — c z y n ie p ójdą —
A j a śp iew ać m uszę — Nim, w y ś p ie w a m całą
Zapłakaną duszę.
IŻCHA
Z
N A D N IBM NU
N IE M O C
Ja nie m am farb — ja nie m am slow — B y skreślić w am w b ły s k a w ic znak Z m a rtw y c h w s ta ń ś w ia t — k ra in y snów
Z a w r o tn y szlak... Ja nie m am farb — j a nie mam słów...
C zy w fletn i g ło s m am zak ląć śp iew — Ł a g o d n ie w io s n y w ieszcząc czas ? C zy szumem iść cm en tarnych d rzew
N a gro bu g ła z ? C zy w fle tn i głos m am zaldąć śpiew... A m oże g rzm ie ć w p ioru n n y gło s — P o kra ju iść z słow am i burz ? L u b cicho ledz — ja k z ż ę ty kłos
I zm ilknąć ju ż ? A m oże g rzm ie ć w pioru n n y głos... T ęsk n ią cych serc ja k k oić ból ? Spu ścizn y strzedz — a zdradę lż y ć ? Co m ó w ić tam — g d z ie p r z e g r y z ł m ól
N a d z ie i n ić ? T ęsk n ią cych serc ja k k oić ból... Jak karcić ty c h — co liżą dłoń W ro g a — narodu depcąc cześć — D o w r o g ic h stóp sch y la ją skroń —
Ł ż ą c sk argi treść ? Jak karcić ty c h — co liżą dłoń...
A ja k ą pieśnią w a b ić brać Co zapom niała w ła sn y c h g n ia zd — W ry d w a n ie w r o g ó w w o li stać
U obcych g w ia z d ! A ja k ą pieśnią w a b ić brać...
J a k zagrać ty m — co idą w tan Z w r o g ie m — na ś w ie ż y m atk i g ró b — I c h y lą z n im s ty p o w y dzban
I dzielą łup ?... Jak zagrać ty m — co idą w t a n ..
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW ROK
C zy urnę w z ią ć z procham i pól I k rw a w ą zem sty g ło sić w ieść V C zy poszarpany gradem kul
Z nak c h w a ły nieść ?... C zy urnę w zią ć z procham i pól...
C zy pod oknam i w id m em stać -— W k a jd a n y grzm ieć — ranam i lśnić — Spokojn ie śpiącą budząc brać —
Co nie chce ż y ć ? C zy pod oknam i w idm em stać...
A ch , g d y b y m m ó g ł w mą zakląć pieśń Ten żalu ból — ro zp a czy g n ie w — W k tó ry m nas gro b u d z ie rż y pleśń
I iść na sie w ! A ch , g d y b y m m ó g ł w m ą zakląć pieśń... L e c z n ie m am farb i n ie znam słów — B y skreślić w a m w b ły s k a w ic znak Z m a rtw y c h w sta ń ś w ia t -- k ra in y snów
Z a w r o tn y szlak... B acz n ie m am farb i nie znam słów...
L C IIA Z N A D N I EM N D
K Ą K O L
A k ie d y smutne w ic h r y okadza ły P o naszein polu — T o w czarne sk iby p on a s iew a ły
T e g o kąkolu.... A k ie d y poszli siew acze z w iosn ą
N a ono pole —
T o się sm ucili — patrząc ja k rosną W zbożu kąkole... Otośm a czyste ziarno siew a li
Jako deszcz k r w a w y — B o d a jśw a n ig d y nie oglądali
One] kurzaw y...
C zy m a m y w p lą ta ć palce w g ę s tw in y — C zy kosą ru szyć —
C zy patrzeć, ja k nam k ąkol on sin y P lo n będzie g łu sz y ć ? N ied o czek an ie — b y p lon y m ia ły
Zm arnieć w kąkolu — Ju ż się z nim nieraz k łosy zm agały
N a onem polu...
N iec h nam pszenica je n o d o jrzeje - C zeka jm y żn iw a — A k ie d y k ąk ol sam nie zm arn ieje -
Ą D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RON
BÓ L
Otom w n iem o cy w ie lk ie j i obłędzie — G d y m i przed o c zy ból narodu stanie I sw o je k r w a w e d yk tu je orędzie — Jeno m i w g ło w ie k ołu je p y ta n ie :
D łu g o ż tak będzie ? Oto ju ż le g ły na pola i w o d y
Zachodzącego słońca k arm azyn y — M oże m ię ze snu nocne zbudzą c h łod y — A duch za w ró ci z obłędnej w y ż y n y
N a szlak swobody... N a p różno czekam — p y ta n ie zn ów p a li — H e się r a z y za bór słońce sto c zy — N im p rz y jd z ie c h w ila — która nas ocali I ile je szcze ziem ię tę u b roczy
K r w a w y c h korali ?
ECHA Z N A D N I EM NU
L I P Y
Stare lip y siad ły w rząd P r z y drodze do dworu... S ta rzy — daw n o p oszli stąd N a za g ro b n y straszny sąd - A m łodzi — do boru... Ju ż czterdzieści m ija lat
Od tej smutnej ch w ili... In n i lu dzie - - ten sam ś w ia t — Ten sam rząd i lip i chat
Sm utne o c zy m yli... W io s n ą szereg' sta rych d rzew
W b ia ły k w ia t się stroi 1 na zn an y czeka śp iew — N a ty c h k it ułańskich w ie w
Od dw orsk ich podwoi... S toi — m ilc z y sta ry d w ó r —
T a k i zadum any... B a z g o d z iw n y zbu dził chór... Spojrzał zdała id zie m ur —
Coś — n ib y sukmany... D r g n ę ły lip y na ten cud —
P r z e r w ą sw e m o d litw y . . Pa ń sk i ś p iew — choć p ro sty lud — A g ło śn iejs zy n iż b y ł w p rzó d —
N ib y czasu b itw y ... D r g n ę ły lip y w ciężk im śnie —
B iałem trzęsą kw ieciem ... Ic h w ie rzc h o łk i w ic h e r g n ie — Choć spokojn ie stoją pnie —
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPO WRON
P O L O N E Z
Przez p alm ow e pada liście
K s ię ż y c o w y prom ień drżący Osrebr zając u roczyście
P u s ty salon i m ilczący... I w y rz e ź b ią z ciem n ych głębi
M ałą g łó w k ę — k ib ić w io tk ą — Su kien czyn ę białą zębi
W sm u gi palm — k w ia tó w rzeszotko.. Z m ilk ły daw n o d ź w ię k ó w fale —
P olo n eza ścich ły burze — C zem uż nóżki na pedale —
A g łó w k a — na k la w ia t urze ? R o zm a rzy ło cię, pieszczotko — N ic d ziw n eg o — w ie k po tem u — Czem uż c h y lis z k ib ić w io tk ą
I m aleńką g łó w k ę — czem u ?
Podniesion e tw e oczęta
B lask k siężyca w g w ia z d k i zmienia... W ię c t y płaczesz ? P an n o Ś w ięta,
Jak te g w ia z d k i p atrzą z cienia !...
O dtąd g w ia z d k i te ś w ie c iły D niem i nocą bratniej doli... N a sieroce szły m o g iły
I g d z ie smutno i g d z ie boli... P olo n eza smutne to n y
W p ra o jc o w y m testam encie N a d jałoA ye ślą za g o n y
ECHA Z NAD
%mmm
i
i
M l EM N U
DO P O L K I
Są lu dzie — k tó ry m iść naprzód sądzono - C hoćby się w s z y s c y rozp ierzch li w n ie ła d zie! N ic to — że boleść rozsadza im łono A lb o p rzedw cześn ie do m o g iły kładzie ! Ic h śm ierć potrzebna ja k o p o w ie w ży c ia
T y m — co n ic w ię c e j nie w id zą — prócz g n ic ia ! G d y nad tw e m czołem taka g w ia z d a płonie — Co siostry w ieść m a na pośw ięceń s z c z y ty — K ę d y p rzyszło śc i g o rą jasne ś w it y —
Id ź — chociaż ciern ie oplączą ci skronie — B o ow e ciern ie — to ś w ię ty dyadem — Co zdąża ty lk o w ie lk ic h c zy n ó w śladem ! C hoćby ci z bólu pęknąć m iało serce — Choćbyś — od lu d zi będąc w p on iew ierce — Chleba nie m iała i dachu nad g ło w ą — L e p ie j — g d y ścieżką zdążając c ie rn io w ą — W y s o k o w zn iesiesz sztandar n a ro d o w y — A przed m amoną — n ie n a ch ylisz g ło w y !
K S IĄ D Z A L O JZ Y Ś L E PO WRON
K O L A T O R S K IE Ł A W Y
N a polach, i drogach ju ż ty lk o sukm any — N a d w orsk ich ruinach k o ły sze się zie le Śpią w grobach ty c h sukman i ru in ty c h pan y
Ic h istnień pam iątki w kościele... P rz e d w ie lk im ołtarzem rzeźb ione d w ie ła w y H e rb o w y m n a g łó w k ie m do ścian się p rz y g a rn ą — Ś w ia d k o w ie dni w ie lk ic h — dni szczęścia i s ła w y —
M ilczen iem dziś dolę klną czarną... S iadały w n ich on gi m arsow e postacie I g ię ły się k orn ie pól polskich d zie w a n n y W m uślinach w eseln ych — w w d o w ień s k ie j tu
[szacie M a tro n y c h y liły w zrok szklanny... Szedł ku nim z pobrzękiem bohater szczęśl i w y D zię k o w a ć — że w r o g ó w m in ę ły g o kule Żo w r o g ie zastęp y zm óg ł k ró l m iło ś c iw y —-
A szczerze d zię k o w a ł — a czułe... W ię c p iły te ła w y łz y d oli — n iedoli I p iją dziś jeszcze — lecz łz y to są inne — B o zaw sze zm ięszane z łzą jed n ą - n ie w o li —
B o zaw sze nie ta k ie — n iew in n e ..
ECH A Z N AD N fEM N U
K S IĘ Ż Y C N A M Ł O D Z IK U
W szarem p ółśw ietle kąpie ziem ię W ą z iu tk i sierp księżyca...
P o m ię d z y ludzkie schodzi plem ię Snu w ró żk a bladolica...
O p o w ied z — pani m oja ś w ię ta — M ło d zi — do snu je j skronie kojąc — B y szła ja k k sięży c w kabłąk zg ię ta — G d y chce zajaśnieć — w pełn i stojąc...
P o w ied z — że je ś li blaski sw em i Z ech ce się w d z ię c z y ć g w ia z d p leja d zie — T o nie w y s ta r c z y ich — dla ziemi... P o w ie d z — że kto się do snu kład zie — G d y trzeb a g ó rą iść i św iecić —
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RON
R O Z K A Z
B ó g m i rozkazał w księżom stanąć g ro n ie — T u lić do piersi k rz y ż a ś w ię tą stal —
P ro w a d z ić tłu m y w zam ogiln ą dal —- N a bratnich skroniach kłaść u kojeń dłonie... 0 biedne ptaszę — co przez m orskie szlaki W ą tłe m i s k rzy d ły leci w siną dal —
Zm ęczon e — padnie na g rz b ie t zim n y ch fa ł - A bratn ie --- dalej pofruną orszaki...
W y tę ż a m oc zy smutnej m ojej duszy
W stronę — g d z ie g łę b in p r z e c iw le g ły b rzeg - W id z ę — ja k fa la w ą tle łod zie k ru szy — D rżę — bo w to n ących poznaję rodaków... C hłopskie sierm ięgi, białe ja k o śnieg... 1 ju ż m ię w ię c e j n ie t r w o ż y k rą g szlaków...
ECH A Z N A D N I EM NU
ŻM U D Ź
A n in i j a m yślał — że ze żm udzkich łanów T y le spokoju, zaczerpnę do duszy...
Ż e ta kraina k rz y ż ó w i ku rhan ów Szum em s w y c h b o r ó w bóle m e zagłuszy... A n im ja m yślał — że się tam zapraw ię W m iłości braci i m iłości ziem i —
Ż e m ię ja k brata — p rz y jm ą tam ła sk a w ie — Ża mi tam będzie — ja k o m ięd zy swemi... A n im ja m yślał — że ci lu d zie leśni Ż w a w ie j do św ia tła r w ą się n iź łi nasi — Choć duch. ciem ności ogniska im gasi... A n im ja m yśla ł — że ze żm udzkiej pieśni T a k a m oc w ie je — ja k z h y m n ó w p rz y r o d y — Ż e ten lud stary — ta k i duchem m łody...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RON
CZ A R O D Z IE J
Błądzą palce po strunach — S tru n y zcich a się żalą... C zy w y b u ch n ą w p ioru n a ch - -
C zy zatkają skarg falą ? Ś p iew a k czeka i czeka —
T y le piosnek m a w du szy — A le każda ucieka —
G d y nią stru n y poruszy... T y le piosnek zna — ty le —-
D z iw u je się gromada... D a w n ie j śp iew ał tak m ile —
G d zież ty c h piosnek kaskada ? Ś p iew ak czeka i czeka —
Zna on jed en ś p iew tak i — Co n ie ty lk o człow iek a —
L e c z czaruje i ptaki... D r g n ę ły stru n y — pieśń p ły n ie —
T o p rz y c ic lia — to rośnie... T o coś m ó w i o c zy n ie —
T o o ja k ie jś tam w iośnie... T a k iej pieśni grom ada
N ie słyszała, ja k ż y je — A pieśń gada — coś gada —
Z e aż c h w y ta za szyję... Ż e aż c h w y ta i d ła w i
I ze sobą p oryw a... A ż grom ada się łz a w i — S toi n ib y nieżyw a... A pieśń p ły n ie i p ły n ie —
Z da się w g w ia z d y uderzy... W t e m ruch pow sta ł w d ru żyn ie
I ro zh o w o r się szerzy...
Przesta ń — przestań - - śpiew acze — Zaczaru jesz nas jeszcze... Stanął śp iew ak i płacze —
A z n im płaczą strun dreszcze...
EC H A
Z
N A D N IEM N U
T A R G I
S rebrn iki rzu cił w r ó g
N a b ia ły d zie jó w blat... Chcesz w y jś ć z szeregu sług —
N a słonko w y jś ć z za k ra t? N am ciebie żal — boś brat —
B oś nasza k re w ! Z ap om nij zdrad — zapom nij strat!
B ra tersk i zanuć ś p ie w ! N a rzym sk ie gu sła p lu ń ! P r a o jc ó w zagaś zn icz ! T o g ro b y — na n ich ruń N o w e g o ż y c ia wschodzi...
Sreb rn iki lic z: Jedne p r a w a ! Jedna s t r a w a ! W s p ó ln y t r z o s ! W s p ó ln y los ! P ię k n e grosze — to w a r lic h y —
Sprzeczać się nie g o d zi — N o - stu k n ijm y się w k ie lic h y !
* ^ *
C hoćbyście d a w a li ty sią c ra zy ty le — W o lim y swobodę zaw dzięcza ć — m o g ile !
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPO WRON
SIE W
K ie d y p ow rócę na o jc o w e p ro g i I ja k przed la ty siądę w b ratniem kole B y w sk rzy d ła w ia r y u d erzyć sokole I na tajem ne p oszy b ow a ć d ro gi —
C zy m ię zn ó w spotka smutne g łó w k iw a n ie I te ust d ro gich beznadziejne drgan ie ? A m oże s ie w y mej m łodzieńczej ręk i Ju ż się tam w ciężk ie p o c h y liły k łosy I zgodną pieśn ią brzm ią zm ieszane g ło s y G o to w e brzm ieć tak śród najsroższej m ę k i'? M oże m ó w m oich pragn ą tam — ja k rosy P ra g n ą — na skw arze p och ylon e k łosy ? T o ż j a im w te d y przed zdum ione oczy M arzeń m ych sypnę czarod ziejsk ie kw iecie, Z bieran e w trudach po ty m w ie lk im św iecie... I zaklnę m y ś li w ta k i sen uroczy,
U tk a n y w lam ę z n ajbogatszej p rzęd zy — Z e ju ż na zaw sze zapomną — o nędzy... I w ie lk ą będą b łog osła w ić c h w ilę
C hrztu n adziem skiego z o jc zy s te g o ducha - Z k tó rego taka zrod zi się otucha —
Z e się d z iw o w a ć będą w łasn ej sile —
A to — co przedtem b yło dla n ich m ytem — Stanie się celem i pożądań szczytem...
ECHA Z N A D N I EM NU
M A J E S T A T
T a k c zło w ie k czasem z sm utku on iem ieje I taka boleść p o łą czy mu w a i’g i —
Z e przez nie płom ień nie w y b u c h n ie sk argi — C hociaż p iek ieln ym ogn iem łon o zieje... A tłum mu w te d y zazdrości spokoju — T a k i m ajestat z je g o t w a r z y b ije — Choć płom ień bólu w y b u ch a pod s zy ję — Choć je s t — ja k olb rzym p o w a lo n y w boju... T a k i m ajestat w ó w c za s m ną ogarn ia —
G d y w ieść posłyszę — że nam h u fce rzedną — Ż e ktoś — zd ra d ziw s zy naszą ziem ię biedną — Spokojnie grosze ju d aszo w skie zgarnia...
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RON
W A L K A
A bądźcież mi zd ro w e — ciche — białe m u ry — In n e w ia t r y teraz dmą w ża g le mej łodzi I pchają — skąd pom ru k łom ocze p on u ry — A po czarn ych chm urach b łysk a w ica chodzi... A bądźcież m i zd ro w e — na zaw sze odb iję .. H ej — śm iało za w io s ła ! hej na falę z fa li! Jam m ocn y — choć sła b y! chociem trup — ja ż y ję ! Dość braterskich p ie s z c z o t! dość m a tczy n y ch żali ! A choćbym m iał g ło w ą w czarne paść g łę b in y — Jeszcze będę w o ła ł — ja — to pielec s i n y : H e j — śm iało za w io s ł a ! hej na fa lę z f a l i ! A ch oćb y m ię k ru cy m ieli rw a ć na ć w ie rc i — Jeszcze będę w o ła ł czasu tak iej śm ierci:
D ość braterskich p ie s z c z o t! dość m a tczy n y ch żali!
Sam jestem — choć pełna łód ź — aż się c h y -[boce... Sam jestem — a w k o ło rząd tw a rzy p o b la d łych — A dołem — przepaście, a b rz eg i — w pom roce Od z o rz y czerw on e — w k ształt kałuż k r w i
zsiadłych... W oddali łód ź inną piorunu b łysk w skrzesza... Ł ó d ź inna — też tw arze... sternika dłoń biała R o z d a r ty przez piorun szm at fla g i w yw iesza... T ak c h w ilę w rozblaskach piorunu łódź stała... H e j — śm iało za w io s ła ! hej na fa lę z fa li! R y k n ą łem — zra n io n y tą tr w o g ą żeglarzy... P op atrzę — ten i ó w ju ż ręce obnaży... H e j śm ia ło ! p o w tó rzę — łódź ju tr z n ia o c a li! D o w io seł — do steru.! stać t w a r d o ! a n u że ! W z r o k p rzed się — ju ż ju tr z n ia zapala
ECHA Z N A D N I EM NU
T a k w o ła m — w te m ch y ch o t odp ow ie m i echem Już w s zy stk o stracone! hej hola — m ło d zik u ! A piorun nie tak im zanosi się śm iechem I pieśń tw a nie taka ponura — puszczyku ! Jam p rz y s ią g ł — że skonam z rękom a na w io śle T en chychot... ha, chychot... to łod zi w idziadło... I oni p rzysięgli... w ię c pojrzę w y n io ś le
N a m ar ty c h n ie lu d zi — na o w ie c ty c h stadło. A g d y b y ich piorun p o g rą ży ł lub spalił j g d y b y się k tó r y na los sw ój p oża lił — T o pchnąłbym g o od się na samo dno p iekła — B o taka m ną w ó w c za s targn ęła złość wściekła... Tu z dołu głąb w y je — a z g ó r y grom w a r c z y - Ł o t r — kom u o d w a g i do trw a n ia nie starczy !
K S IĄ D Z A L O JZ Y ŚLEPOW RON
U KRESU
K ie d y dni m oje pożegnaln ą zorzą Pon ad o jc zy ste w y p ły n ą za g o n y I p o żeg n a ln y pocałunek złożą N a zboża — c h a ty i lasów k oron y — B y w z a ś w ia to w e p o g rą ży ć się m orze — C zy m i ja k teraz — smutno będzie — B o że ? K ie d y ju ż legnę sp ok ojn y i cic h y -
K to m i p o w ie k i zam knie śm iercią senne I rozch ylon e zam knie ust k ie lic h y I z hu kiem w ie k o zatrzaśnie trum ienne ? C d y dni m y c h w stan ą pożegnaln e zorze — C zy m i ja k teraz smutno będzie — B o ż e ? M oże się ku m nie schylą smutne tw a rze I m ó w ić będą : w id zis z — na tw e żale I na tw e prośby głu ch e są ołtarze... Oto nas w bezdeń g rą żą w r o g ie fa le — A nieba — ju tr z n i nie ru m ien ią zorze — W id a ć — że inne są w y r o k i Boże... A m oże kołem bratnie staną duchy I na m ą g ło w ę śm iałe złożą dłonie I m ó w ić b ę d ą : n ie stracim otu ch y — C hoćby w czu w a n iu pękać m ia ły skronie... N iec h a j ofia rn y ch stosów płoną zorze — N im w y b ła g a ją zm iłow a n ie boże... A m oże p rz y jd ą p a n o w ie sierm iężni I nad m ą g ło w ą w zn iosą ręce tw a rd e I rzekn ą: oto w y tr w a liś m y m ężni I cześć ci niesiem za tw e pieśni harde —
Bo ju ż zm a rtw y ch w s ta ń za p łon ęły zorze ! Spokojnie w te d y pójdę k ’ T o b ie — Boże...