• Nie Znaleziono Wyników

Zagadnienie narodowe "Przyjaciela Ludu Łeckiego" i jego współpracowników

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zagadnienie narodowe "Przyjaciela Ludu Łeckiego" i jego współpracowników"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Jasiński, Janusz

Zagadnienie narodowe "Przyjaciela

Ludu Łeckiego" i jego

współpracowników

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 581-596

1962

(2)

JA N U S Z JA S IŃ S K I

Z A G A D N IE N IE N A R O D O W E „PR Z Y JA C IE L A L U D U ŁEC K IEG O ”

I JE G O W S P Ó Ł P R A C O W N I K Ó W

„Przyjaciel Ludu Łęcki” *) zachował się do dziś dnia w komplecie jedynie w Bibliotece Śląskiej w Katowicach. Ponadto kilka roczników 1842 i poszczególne num ery z 1844 r. rozsiane są po całej Polsce 1). Pierw szą inform ację o czasopiśmie, jeśli pominąć krótkie wzmianki w spółczesnych 2), podał Kazimierz S z u l c w r. 1854, przedstawiając rys biograficzny Gustawa G izew iusza3). B ezkrytycznie za Szulcem przedrukowała wiadomości o G izewiuszu i „Przyjacielu Ludu Łęc­ kim ” E n c y k lo p e d i a P o w s z e c h n a4), a za nią W i e lk a E n c y k lo p e d i a

P o w s z e c h n a I lu s tr o w a n a 5). N aukową charakterystykę pisma w ydru­

kow ał dopiero W ojciech K ę t r z y ń s k i w roku 1879 i 1880 6), popeł­ niając jednak kilka błędów 7). N iedługo po tym om ów ił „Przyjaciela Ludu Łeckiego” J. O s s o w s k i 8) oraz J. K. S e m b r z y c k i 9). W okresie m iędzyw ojennym do sylw etki Gizewiusza, a wraz z nią do „Przyjaciela Ludu Łeckiego”, naw iązyw ała kilkakrotnie Emilia

*) A rty k u ł niniejszy, poza sam ym „Przyjaoielem L u d u Ł ęckim ”, oparłem głów nie n a rękopisach B iblioteki K órnickiej, dostarczonych mi ła sk a w ie przez d r a W ład y sław a C h o j n a c k i e g o oraz częściowo na m a te ria ła c h W ojew ódz­ kiego A rchiw um P ań stw o w eg o w O lsztynie.

*). Ja n u sz J a s i ń s k i , W y k a z czasopism i ka len d a rzy polskich na M azu-

rach i W a rm ii z lat 1718— 1939 zn a jd u ją cy ch się w bibliotekach kra jo w ych i zagranicznych, K om u n ik aty M azursko-W arm ińskie, 19&1, n r 2, s. 28$.

2) T ygodnik L iterack i, 1843, n r 29, s. 227; P rz y ja c ie l L udu, 1844, n r 1. 3) K azim ierz S z u 1 c, Ż ycie G izew iusza, B iblioteka W arszaw ska, 1864, I. s. 571 „On to swoim pism em obudził go (lud m azu rsk i — J. J.) z kilkuw iekow ego letarg u , w yw ołał w nim poczucie godności i poszanow ania sw ojszczyzny, pod­ niósł zam iłow anie do m ow y ojczystej, narodow ych zw yczajów , zbliżył ich do pokrewnych- im szczepów, ośw iecił pod względem m oralnym , re lig ijn y m i poli­ tycznym ". Oczywiście ocena Szulca jest zbyt w yolbrzym iona, nieścisła. N a te m a t błędów w biografii Szulea zob. a rty k u ł E m ilii S u k e r t o w e j - B i e d r a w i n y , T ra d yc je polskie G ustaw a G izew iusza, K om unikaty M azu r­ sko-W arm ińskie, 1960, n r 1, s. 46 i n.

4)' C. B ( i e r n a c k i ) , G izew iusz, E ncyklopedia Pow szechna, t. IX , 1862, s. 944— 947.

5) W ielka EncykÏOpedia P ow szechna Ilustrow ana, t. XXV, W arszaw a 1900, s. 86—87.

®) Wojciech- К ę t r z у ń s к f, P rzyjaciel· Ludu- Ł ę c k i 1842'·—1844, P rzew od­ n ik N aukow y i· L iterack i, 1879·, s-. 763—768; 1880, s. 1145—1150.

7) K ętrzyński zalicza w szystkich w spółpracow ników pism a jednocześnie do w spółpracow ników Gizewiusza, poza· tym niesłusznie tw ierdzi,, że „Przyjaciel L udu Łęcki·”' nie m iał oblicza politycznego. N a pew no zagadnienie języ k a było w pew nym sensie rów nież problemem- w ew nętrzno-polit-ycznym . K ętrzyński powtarza· in fo rm acje o· „Przyjacielu- Ludu Łęckim ” w a rty k u le : Gïzextmisz

H erm an M arcin G ustaw , Encyklopedia Wychowawcza·, W arszaw a 1890 t IV,

s. 595.

8) Ju liu sz O s s o w s k i , P rzy c zy n e k do lite ra tu ry m a zu rsk ie j, P oznań 1882 s. 7—14.

®) Ja n S e m b r z y c k i , K r ó tk i p rzegląd lite ra tu ry ew angelicko-polskiej

M azurów i S zlą za kó w od 1670, N aw si (1888)·, s. 66.

(3)

S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a 10), aż w reszcie zainteresował się G izewiuszem i pism em Andrzej W o j t k o w s k i n ), na skutek czego „Przyjaciel Ludu Ł ęcki” został dość szeroko sp opularyzow any12).

Regionem mazurskim specjalnie zainteresowano się po drugiej wojnie św iatowej, dzięki czemu również sylw etka Gizewiusza oraz „Przyjaciel Ludu Ł ęcki” stają się przedmiotem mniej lub w ięcej dokładnych om ówień. Biorąc pod uw agę „Przyjaciela Ludu Łeckiego” n ależy tu w ym ienić przede w szystkim prace A. K a w e c k i e j - G r y c z o w e j 13) oraz W. C h o j n a c k i e g o 14). Poza tym , bardziej interesujące w yjątki trafiły do kilku antologii poezji reg io n a ln ej15). Można więc stwierdzić, że w zasadzie „Przyjaciel Ludu Ł ęcki” został już dosyć szeroko spopularyzowany. D latego zadaniem niniejszego szkicu nie jest przedstawienie wyczerpującej m onografii pisma, a tylko zwrócenie uwagi na jego oblicze narodowe. Pomocą w tym w zględzie będzie om ów ienie postawy ideowej poszczególnych w spół­ pracowników pisma, a zwłaszcza, o ile m ożliwe, poznanie ich intencji,

jakimi się kierowali, decydując się na współdziałanie z redakcją. W edług określenia samej redakcji, celem pisma było podnoszenie ludu pod w zględem moralno-religijnym , oświecanie w zakresie stoso­ w ania nowych metod w rolnictwie, udzielanie w skazówek odnośnie higieny osobistej, wreszcie jako czwarty punkt w ysunięto potrzebę informacji w sprawach ogólnych, a w ięc dotyczących historii, przy­ rody, wychowania dzieci, zwalczania zabobonów. Charakterystyczny jest tu apel redakcji, aby gazetę czytały również d z ie c i16).

Można śm iało stwierdzić, że nakreślony program, zwłaszcza w dwóch pierwszych punktach, b ył szeroko realizowany. N ajwięcej ukazywało się atykułów o treści religijnej, umoralniającej 17). N

a-10) M. in. E m ilia S u k e r t o w a , M azurzy w Prusach W schodnich, K raków 1927, s. 48—49; t e j ż e , G izew iusz, niezapom niany duszpasterz m azurski, K alen ­ darz d la M azurów 1928, s. 85.

u ) A n d rzej W o j t k o w s к i, G ustaw G izew iusz i jego list-y do Józefa

Ł ukaszew icza, A n d rze ja N iegolew skiego i Edw arda R aczyńskiego. K rzysztof

C elestyn M rongow iusz 1764—1855. K sięga P am iątk o w a pod red. W ładysław a Pniew skiego, G d ań sk 1933, s. 272—275.

12) Po ro k u 1933 p isa li na te m a t G izew iusza i „P rzy jaciela L udu Ł eckiego” m. in. E m ilia S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , Z a rys p iśm ie n n ic tw a polskiego

na M azurach P ruskich, Działdow o 1935, s. 20—21; Z ygm unt M o c a r s k i , G ustaw G izew iusz, Ja n ta r, 1937, s. 105—106, któ ry niesłusznie zalicza M enzla

do germ anizatorów ; t e n ż e , Z zagadnień p iśm ie n n ic tw a polskiego na M azu­

rach P ruskich, Poznań 1939, s. 10— 12; A dam C h ę t n i k , M a zu rskim szlakiem ,

Łom ża 1939, s. 138.

1S) A lodia K a w e c k a , Z a rys dziejów p iśm ie n n ic tw a polskiego w Prusach

W schodnich, W arszaw a 1946, s. 70—72 p o w tarzając za K ętrzyńskim , m ylnie

zalicza do w spółpracow ników G izew iusza Balickiego i innych.

l4) W ładysław C h o j n a c k i , S p ra w y M azur i W arm ii w korespondencji

W ojciecha K ę trzy ń skieg o , W rocław (1952), s. 157, 164, 201, 207; t e n ż e , G azety polskie na M azurach („Przyjaciel L u d u Ł ę c k i”), M azury i W arm ia, 1955, n r 6,

s. 162—163; t e n ż e , M azury i W arm ia 1800—1870. W yb ó r źródeł. W rocław 1959, s. 693—697; tenże, S y lw e tk i m azurskie. Szkice z dziejów Pom orza, t. 3.

Pom orze na progu dziejó w n a jnow szych, W arszaw a 1961, s. 78—79, 97—101.

ł5) W itold K o c h a ń s k i , Poezja M azur i W arm ii. Antologia. W arszaw a 1949, s. 44—53; T adeusz O r a c k i , P oezja ludow a W a rm ii i M azur. Antologia. (W arszawa) 1957, s. 77, zob. też Ja n u sz J a s i ń s k i , Prasa polska na W arm ii

i M azurach, A rchipelag, 1961, n r 9 z dn. 25—26 lutego.

,6) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 1, Do czcigodnych czyteln ikó w tego

pisma: „I d ziatk i w asze niechaj to pism o czytają, w y k ład ajcie im co nie rozu­

m ieją, aby dobrze poznali i w niem się zam iłow ali”.

17) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1842, n r 1, N auka starego Richarda, ja k im spo­

sobem się m ożna stać bogatym a szczęśliw ym ; Słow a pociechy w n o w y m roku,

(4)

stępnie, zgodnie z zapowiedzią artykułu w stępnego, istotnie zwracano dużą uw agę na wskazówki praktyczne dla rolników ltí). Dzięki tem u „Przyjaciel Ludu Łęcki” może rów nież służyć jako źródło do zagad­ nienia poziomu gospodarki chłopskiej w poiow ie X IX w ieku. Punkt trzeci realizow any był przez drukowanie ariykuiow pi

zeciwaikoholo-F o t. a. KuraczyK. w ych 19), co świadczyłoby wyraźnie, że redakcja związała się z ru­ chem trzeźwości, którego centrum dla Prus Wschodnich stanowił k tó re ojciec dom ow y m a do sw ych p rzynależących m ów ić; Ubogi Ł a za rz (na podstaw ie E w angelii); n r 2, Do ludu w iejskieg o ; S praw iedliw ość Boża; n r 3, C zem u P an Bóg, lubo nas kocha, w iele na nas utrapienia dopuszcza?; Pan m iło siern y itd. w każdym num erze.

18) P rzy jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 1, W ieśniacy го M odrzew iu (i w dalszych num erach); n r 4, Zalecenie szczepienia i pielęgnow ania d rzew ; n r 6, P rzesa­

dzanie drzew w śród lata; n r 7, O sianie dla ow iec; n r 10, Ja k dobry gospodarz gliniasty rolą do p o rzą d ku przyprow adzić m oże; n r 12, Ja ką rolę gospodarz ku p ić pow in ien itd.

ie) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 4, w iersz M arczów ki pt. P ijanica i s k u tk i

pijaiistw a; n r 11, Z araza z gorzałki (Dla. ostrzeżenia i dla. nauki); 1844. n r 6, Bieg żyw o ta p ija k a ; n r 7, W ezw anie do w strzem ięźliw o ści; N auka, ja k należy zachow ać w strzem ięźliw ość, a chronić się pija ń stw a , P obudko do boju z p ija ń ­ stw a, O dezwa starego plebana do parafian z powodu, częstego grania w ka rcz­ m ie, Do pijaJców; n r 9, Z łe i okropne s k u tk i p ijań stw a ; n r 10, W im ię P ańskie; Precz z gorzałką.

(5)

K rólewiec. Być może, związki te istniały również z ruchem ogólno­ polskim 2Ü).

Bardzo znam iennym objaw em dla „Przyjaciela Ludu Łeckiego” byl udział na jego ramach jednocześnie obrońców polskości oraz germanizatorów 2l), którzy na ogół zgodnie, obok siebie, współpraco-? w ali i nie poruszali spraw kontrowersyjnych, narodowych, zamiesz­ czając artykuły i przedruki bądź to z książek polskich, bądź niem iec­ kich, o charakterze neutralnym , chociaż ci sami autorzy na innym m iejscu prowadzili zażarte walki.

Do grupy pierwszej, tzn. obrońców lub przyjaciół sprawy polskiej, należałoby zaliczyć, obok Gizewiusza, prof, gim nazjalnego w Ełku, Wilhelma Menzla, redaktora „Przyjaciela Ludu Łeckiego” ; księdza w Kłusach — Leopolda Kraskę; księdza Karola Ludwika Szczęsnego z Olsztynka; nauczyciela Kozłowskiego w Suczkach; Skubicha, kan­ dydata na kaznodzieję ew angelickiego oraz rzecz zrozumiała — Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza.

Za zaliczeniem do tej grupy W ilhelm a M enzla przemawia fakt wydrukowania przez niego artykułu Gizewiusza pt. U m iejętność

drukowania książek, a ponadto drukowanie w piśm ie L ycker gem ein­ n ützige U n terh altu n gsblatt szeregu artykułów Gizewiusza i innych

obrońców języka polskiego, atakujących w niesłychanie ostry sposób nie tylko sam ych germanizatorów, ale również naród niem iecki w ogólności. W drukarni Menzla zaczął wychodzić już w r. 1841 dw ujęzyczny „Das Lycker Kreisblatt — Tygodnik Łeckiego Obwo­ du”, który, dzięki w spółpracy z nim Gizewiusza, drukował m. in. w y ­ jątki z dzieł różnych polskich p isa rzy 22). Z chw ilą ukazania się „Przyjaciela Ludu Łeckiego” dział literacki w „Tygodniku” uległ lik w id a cji23). Po śm ierci Gizewiusza M enzel w ydaw ał w Ełku polskie kalendarze, które Ossowski uw ażał „co do treści i tendencji, za bardzo dobre”. Kalendarze te w ychodziły aż do roku 1862 24). W ym ownym też posunięciem Menzla było niezakw alifikowanie do druku w „Przy­ jacielu Ludu Łęckim ” artykułu Marcina Giersza, zalecającego naukę języka niem ieckiego 25).

!1) W. W o j t k o w s k i , op. cit., s. 276—277.

21) Wl. C h o j n a c k i , G azety polskie na M azurach, s. 163.

I!) S e m b r z y c k i , op. cit., s. 65; Z. M o c a r s k i , Z zagadnień piśm ien­

nictwa... s. 10; C h o j n a c k i , G azety polskie na M azurach (T y g o d n ik Ł eckiego Obwodu), M azury i W arm ia, 1956, n r 1—2, s. 43.

2S) R edaktorem oficjalnym „Tygodnika" był la n d ra t ełcki. Za przykładem E łku poszedł rów nież pow iat olecki, gdzie pow stał „T ygodnik O bw odu O lec­ kiego”, d rukow any tak że przez M enzla w E łk u „ażeby i m ieszkance obwodu, którzy ty lk o po polsku m ów ią, w iadom ość o tre śc i jego dostali...” (Wł. C h o j ­ n a c k i , G azety polskie na M azurach (T y g o d n ik O bw odu Oleckiego), M azury i W arm ia, 1956, n r 1—2, s. 43).

24) S e m b r z y c k i , op. cit., s. 67. D ru k a rn ia M enzla w zw iązku z zam iarem w y d aw an ia polskiego k alen d arza pod koniec 1848 r. ogłosiła: „Niżej podpisana d ru k a rn ia m a n a celu, polsko m ów iącym obyw atelom m azu rsk im przez w y d a ­ jące pism a polskie w iejskie u żyteczną się staw ać, osobliw ie chce im o te ra ź ­ niejszym politycznym położeniu rzeczy dać p o p u larn e rozjaśnienie. N ajprzód zacznie z P olskim k alen d arzem , jako owem pism em , k tó re każdy w ieśniak rado k upow ał i bez k tórego obyć się nie m oże”. N iestety, kalen d arze te się nie zachow ały i nic bliższego o nich n ie m ożna pow iedzieć.

25) B iblioteka K órnicka, rk p s 14, B rulion a rty k u łu G iersza przeznaczonego do „Przyjaciela L u d u Łeckiego” pt. Słow a godne uw agi do m oich zio m k ó w na

M azurach m ieszka ją cych z czerw ca 1842 r. 584

(6)

Jeśli chodzi o ks, L. Kraskę — to najcenniejsze jest tu w ynurzenie Gięrsza, który zalicza go do „zaciętych pom ocników” Gizewiusza 2Sj. Ponądto wiadomo, że ks. Krąska przygotował do druku now e w ydanie

R ajskiego O gródeczka A r n d t a , P o styllę dla D ziatek L a n g h a u -

s e n a i M ow y pogrzebow e 27). Starał się w ięc dostarczać ludności mazurskiej polskiej straw y duchowej. Ksiądz Kraska b ył szkolnym kolegą Gizewiusza 28). W „Przyjacielu Ludu Ł ęckim ” drukował arty­ kuły przew ażnie treści r e lig ijn e j29).

N auczyciel K ozłowski opublikował w „Przyjacielu Ludu Ł ęckim ” przejm ujący w iersz p,t. Boże, cóż na nas przepuszczasz c zy li Biadą

nam, M azurom, w którym w żałosnych strofach opiew ał klęskę głodu

na M azurach30). K ozłowski b ył nauczycielem w Suczkach, język niem iecki znał dobrze, gdyż skończył Sem inarium w W ęgorzew ie31). W jego bibliotece szkolnej znajdow ały się różne polskie książki: biblie, kancjonały, katechizm y, w ydaw nictw a Mrongowiusza.

Ksiądz Karol Ludwik Szczęsny, Mazur z Gołdapskiego, w mo­ m encie w spółpracy z „Przyjacielem Ludu Łęckim ” 32), m iał już blisko 60 lat. B y ł w ięc człow iekiem starej daty, do którego, now e prądy gerrnanizacyjne nie przem awiały. O jego stosunku do kw estii germ anizacyjnej Mazurów w yraziście św iadczy fakt, że wśród 13 pastorów, on również podpisał słynne uchw ały synodu ostródz­ kiego z r. 1843, domagające się m. in. przyw rócenia językow i pol­ skiem u należnego miejsca w życiu sp ołeczn ym 33). O ks. Szczęsnym z dużą sym patią w yrażał się G izew iu sz34). W łaśnie w kościele Szczęsnego w Olsztynku, król pruski W ilhelm IV zademonstrował w r. 1842 sw oje propolskie sym patie 35).

Skubich, kandydat na kaznodzieję, znany jest tylko z wierszyka pt. Witanie Łeckiego Przyjaciela Ludu 3C). Istotną rzeczą tutaj jest to, że Skubich w iersz ten napisał po ukazaniu się 5 num eru pisma.

M) C h o j n a c k i , S praw y M azur i W arm ii, s. 66. L ist G iersza z dn. 18 listo ­ p ad a 1883 r. do W ojciecha K ętrzyńskiego. W zw iązku z działalnością G izew iusza pisze G iersz ra. in.: „Okoliczności były m u sp rzy jające , albow iem m ia l tęgich pom ocników albo takich, któ rzy tegoż byli zdania, jakiego on był. Do zaciętych pom ocników jego n ależeli: su p e rin te n d e n t K rieg er w Ełku, ksiąd z K rask a w k łu sa c h i ksiąd z S te rn w K ru g lan ce”.

27) S e m b r z y c k i , op. cit., s. 78/79.

2>) N achrichten über das L y c k e r G y m n a siu m vo m Jahre 1824 bis 1835, P re u ssisch e P ro v in z ia l-B lä tte r, 1836, Bd. XV, s. 488.

2S) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1842, n r 4, D zień p o k u tn y i m o d litw y ; n r 5, O pielęgnow aniu zdrow ia; n r 6, S łow a pociechy w n o w y m roku, któ re ojciec

d o m o w y ma...

30) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1844, n r 12. M. in. zamieszcza strofę: „Rodzic głodno chodzi

D zieci nagie z sobą wodzi Z biedy o p uchają Ludzie, ach i u m ie ra ją ”.

3I> W APO I 873. P ism o ks. Skrodzkiego z dn. 17 IX 1841 w sp raw ie zaanga­ żow ania Kozłow skiego jako drugiego nauczyciela.

32) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1844, n r 5, 8, 9.

M) D ie' polnische S prachfrage in P reussen, Leipzig 1845, s. 336—342, M) W ładysław P n i e w s к i, K orespondencja M rongow iusza, K rzysztof Celer styn M rongow iusz 1764— 1855. K sięga P a m iątk o w a pod red. W ładysław a P o lew ­ skiego, G dańsk 1933, s. 186.

35) A ugustyn M aksym ilian G r a b o w s k i , Podróż do Prus, P a ry ż 1859, s. 26: „Pow iedział mi, że k ró l p ru sk i, p an u jący , niedaw no p rzejeżdżał przez ich m iasto: iż w szedł do kościoła, k azał sobie podać psałterz, i śpiew ał z nim i pieśni po polsku”.

3”) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1842, n r 9, W ita n ie Łeckiego P rzyjaciela L udu („Przy od eb ran iu pierw szych pięciu n u m eró w tego p ism a ”).

(7)

Właśnie w tym num erze Gizewiusz mocno w ystępow ał przeciwko germanizacji. Zestawiając powyższą okoliczność z jego słowami: „Biblia i Wiara, i Język ojczysty, ubogich Mazurów, to skarb w iekuisty” — można śmiało zaliczyć Skubicha do grupy przyjaciół polskiego języka.

Na tem at Gizewiusza pisano już bardzo dużo. Niem niej nie od rzeczy będzie w yraźne sprecyzowanie jego postawy narodowej oraz podkreślenie roli, jaką odegrał przy wydawaniu „Przyjaciela Ludu Łeckiego”. Trzeba tu zarazem jasno powiedzieć, że poglądy i działal­ ność Gizewiusza b yły zjawiskiem w yjątkow ym w ów czesnym społe­ czeństw ie mazurskim, nie mającym żadnego odpowiednika. Gizewiusz daleko przerastał w szystkich swoich zw olenników i przyjaciół, zgru­ powanych w tzw. przez Giersza „partii polskiej”. Główną pasję życiową Gizewiusza stanowiła w alka o język polski. A czkolwiek fakt ten sam w sobie ma kolosalną w ym owę, to jednak celowo go pomijam, ponieważ ze w zględów religijnych czy ogólno humanitarnych również nieklórzy N iem cy sprzeciwiali się germanizacji. Chodzi mi tutaj jednak o prześledzenie m otywów, którym i się kierował Gizewiusz w swojej akcji. Wśród licznych argum entów zasługiw ał na specjalną uwagę jeden: mianowicie Gizewiusz uważał, że zabieranie ojczystego języka jest jednoznaczne z wynaradawianiem. Zdanie Gizewiusza w tej sprawie nie było bynajm niej odosobnione, w pierwszej połowie X IX w. istniało bowiem powszechne przekonanie identyfikujące pojęcie języka z pojęciem narodu 37) (Diesterweg, Zöllner, Schrötter Klewitz, Arndt, Altenstein, W ilhelm IV, Giersz i inn.). Komentując germanizację Mazurów, stwierdza! Gizewiusz: „Jest niem oralne skłaniać, czy przymuszać do porzucenia przyrodzonej narodowości (do renegacji narodowej). K ult narodowości, klóry jest dla Niem ców świętością, ma sw oje w ieczyste prawa także u innych” 38). A w ięc zabieranie polskiego języka, to jest „przymuszanie do renegacji narodowej”. Ażeby nie było wątpliwości, iż chodzi tu o polską narodowość, a nie o jakąś pruską czy mazurską, warto przytoczyć inne zdanie Gizewiusza: „Pożałowania godny, przez te stosunki otu­ maniony, Mazur musi poczytyw ać sobie za zbrodnię, że jest Pola­ kiem ” 39) lub „Nasz lud mazurski miał prawo z pew nego punktu widzenia, aby go uważano za sam kw iat ludu polskiego” 40). Innym razem, w polem ice z Gierszem otwarcie pisał: „A teraz jeszcze jedna prawda: m ogłoby powstać pytanie, czy jest szczególnie zaszczytne dla , w ielkiego narodu” (tj. Niemców), kiedy każe on milczeć swem u poczuciu narodowemu wobec silnego sąsiada, lecz odbija go sobie na słabym, jak tutaj, prowadząc śm iałe podboje w stronę naszej nie- opornej, samej przez się już tak bardzo uległej polskości...” 41). W różnych w ięc zdaniach przewija się zasadnicza nić przewodnia — germanizacja Mazurów jest zarazem wynaradawianiem, odbieraniem polskości albo jeszcze wyraźniej — Mazurzy to Polacy.

Drugim argumentem, przem awiającym za tym , że Gizewiusz siebie i Mazurów uw ażał za Polaków, jest jego dążenie do powią­

37) Zob. też w te.i sp raw ie D an u ta W o j e w ó d k a , Spraw ozdanie z W alnego

Z ja zd u i S e sji N a u k o w ej Polskiego T o w a rzystw a H istorycznego w O lsztynie,

K om unikaty M azursko-W arm ińskie, 1962, n r 2, s. 511. 38) C h o j n a c k i , M azurzy i W arm ia 1800—1870, s. 627. 39) Ibidem , s. 634.

40) Ibidem , s. 632. 41) Ibidem , s. 641. 586

(8)

zania się z ruchem ogólnopolskim. Sw oje w ydaw nictw o D ie polnische

Sprachfrage in Preussen pośw ięcił stanom prow incjonalnym Prus

(Wschodnich i Zachodnich), Śląska i W. K sięstw a Poznańskiego 42), a w listach do N iegolew skiego domagał się traktowania Mazurów na jednej płaszczyźnie z Polakami w pozostałych częściach państwa pruskiego 43). Bardzo istotne dla naszych rozważań jest to, że pierw ­ szy zeszyt sw ego w ydaw nictw a zatytułow ał: Die polnische N atio­

nalität in Preussen 44). A w ięc i tutaj Mazurzy zostali potraktowani

jako polska narodowość. Zresztą, czyż człow iek, który pisał, że jedzie do „mojej P olski” 45), który nazyw ał Polskę — swoją matką 46), albo w yrażał się „umiłowana Polska” 47) m ógł m e czuć się Polakiem?

F ra g m en t a rty k u łu G izew iusza pt. U m iejętność dru k o w a n ia k sią żk i

Fot. A . K u ra c zy k Charakterystyczna jest rów nież opinia w spółczesnych o Gize- w iuszu. W ojkowski z Poznania pisał: „W im ieniu Polski dzięki skła­ damy, że tym jest w tak nazwanych Prusach Wschodnich, czym

42) Die polnische Sprachfrage in Preussen, s. III: „Den K ö niglichen L a n d ­

stä n d en der P ro vin zen P reussen, Sch lesien u n d des G rossherzogthum s Posen, zu r g ütigen R ü cksich tsn a h m e eh rfu rch tsvo llst g e w id m e ť’.

4S) A. W o j t k o w s k i , op. cit., s. 312; t e n ż e , Z pow odu p rzed ru ku ksią żki

G ustaw a G izew iusza pt. „Die polnische Sprachfrage in P reussen”, K om unikaty

M azursko-W arm ińskie, 1962, n r 1, s. 182—183. 44) A. W o j t k o w s k i , G u sta w G izew iusz, s. 277. 45) Ibidem , s. 298.

4в) Z ygm unt M o c a r s k i , N iezn a n y e x -lib ris G izew iusza, K rzysztof C ele­ sty n M rongow iusz 1764— 1855, k sięg a P a m ią tk o w a pod red . W ład y sław a P n ie w -skiego, G dańsk 1933, s. 328. G izew iusz w- alb u m ie prof. Tyczyńskiego w W a r­ szaw ie podpisał się następ u jąco : „P isał jeden z tych Polski synów , k tó ry już sercem ty lk o i w spom nieniam i do M atki należą. X. G ustaw G izew jusz, K aznodz. ew angelicko-polski z O stródy (Stare P ru sy )”.

47) A. W o j t k o w s k i , G ustaw G ize w iu sz, s. 305. L is t do Ł ukaszew icza

z dn. 9 listo p ad a 1840: „I um iłow aną Polskę n ie zobaczę...”.

(9)

W Gdańsku zacny Mrongowiusz, Czym w niższym Śląsku Lompa i tylu zacnych m ężów ”...48). Antoni Gąsiorowski, zanim przeszedł na stronę pruską, w yraził się w r. 1849: „A jak rzadko zjaw i się mąż taki, jak śp. Gizewiusz, który mając siły po tem u, w stępuje w szranki ku obronie narodowości polskiej” 48). Jak pam iętam y, również Szulc w yrażał się entuzjastycznie o jego działalności na niw ie n arod ow ej60). Trzeba tu jednak dorzucić jedną uwagę. W w ypowiedziach Gize­ wiusza spotyka się często w yrażenie „polskie Prusaki”, „lud prusko- polski” S1) itd. Otóż mówiąc o Prusach, Gizewiusz ma na m yśli pań­ stwo. Państwo jest nadbudową, w skład której wchodzą różne narody, N iem cy, Polacy, Litwini itd. W ym ow nym tego dowodem jest powo­ ływ anie się przez niego na słowa W ilhelm a IV w ypowiedziane w r. 1840: „Odmienność pochodzenia i przeciwieństwo określeń Polacy i N iem cy znajdzie punkt w spólny w nazw ie jednej monarchii, państwa... w nazwie Prusy. Korona jednoczy ludy, narody, m ówiące różnymi językam i”. Natomiast „Mazury Pruskie” — to pojęcie raczej natury geograficznej, stosowane zresztą do ostatnich czasów. Postawa

Gizewiusza — to lojalność wobec państwa pruskiego, przy jedno­ czesnej obronie polskich praw narodowych.

Na łamach „Przyjaciela Ludu Ł eckiego” Gizewiusz wypow iedział sw oje credo polityczne w artykule pt. U m iejętność drukow ania ksią­

żek, drukowanym w trzech odcinkach 52), O m ówiwszy dzieje drukar­

stwa od Guttenberga aż do czasów ostatnich, polecał Mazurom pełną garścią korzystać z duchow ego pokarmu — „Przyjaciela Ludu Łec­ kiego”·, który drukowany jest w „ojczystym , rodowitym języku pol­ skim ”. Stwierdza dalej „Cóż w am pomoże w szystka mądrość N iem ­ ców, kiedy ją w swoim języku m acierzyńskim nie usłyszycie w ykła­ daną”. Lepiej jest bowiem usłyszeć 5 słów zrozumiałych, niż 10 000 w języku obcym. Mówi następnie Gizewiusz z goryczą, że panowie tego świata, tj. N iem cy, pogardzają językiem ojczystym Mazurów, którzy tylko w głębi duszy mogą stwierdzić:

„Тц tylko, w sercu, tu się ochroniło Co w m ej ojczyźnie najlepszego było I te ubogie daw nych sk a rb ó w szczątki C hcecie m i w ydrzeć, Niemcy, z m ej p a m ią tk i!”

W dalszym ciągu Gizewiusz poddaje myśl, aby bronić się prze­ ciw ko bezprawiu, przypominając, że król pruski jest po stronie spra­ wiedliwości, żę chce jednakowo traktować w szystkich obywateli· sw e­ go państwa, chociaż mówią różnym i językam i. I dlatego:· „M y w szysey tymczasem,, ująwszy się za ręce nie zezw alajm y na to. w ygubienie m owy ojców naszych”, mowy, którą· naw et bezstronni pisarze nie­ m ieccy uważają za nadzwyczaj: piękną. D ziw i się też Niemcom, że chociaż jędzą chleb polski1, niew dzięcznością odpłacają się ludowi mazurskiemu. Z gorącym apelem zwraca się do dzieci, aby nie pozwo­ liły sobie odebrać m owy ojczystej. Kończy swój artykuł w yjątkiem z Konrada Wallenroda z tym, że aktualnie do potrzeby chwili', zamiast wyrażania- , 0 w ieści gm inna” używ a słów „Ojczysta m owo”.

®) C h o j n a c k i , M azury i W arm ia 1800—1870, s. 693. *·> Ibidem , s. 255,

50) Zob. p rzypis 3.

51) Np. w r. 1845 w w ierszu ułożonym n a cześć W ilhelm a IV w z y w a M azu­ ró w „polskim i P ru sa k a m i” (zob. A . W o j t k o w s . k i , G u sta w G izew iusz, s. 284).

**) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 3—5. 588

(10)

W innym m iejscu przytoczył Gizewiusz ciekaw y artykuł przedru­ kowany z P i r a m o w i c z a na tem at m iłości ojczyzny, zakończony słynnym w ierszem I. K r a s i c k i e g o Ś w ięta m iłości kochanej

O jczyzn y, również cokolw iek zm odyfikowanym 5:i).

Gdy w jednym z num erów nauczyciel J. Marczówka zam ieścił wiersz, polecając uczenie się języka niem ieckiego ze w zględów ma­ terialnych 54), Gizewiusz w specjalnym „Przydatku do Łeckiego Przyjaciela Ludu”, drukowanym w Lipsku, bo redaktor „Przyjaciela” nie chciał go umieścić, a rozesłanym w szystkim prenumeratorom pisma, w yśm iał w form ie w ierszow anej tendencje Marczówki, a oprócz tego w osobnym artykule udowodnił, że w yuczenie się języka niem ieckiego nie zapewnia dobrobytu, ponieważ w w ielu oko­ licach N iem iec panuje niedostatek, chociaż w szyscy tam m ów ią po niem iecku. Nieprawdą też jest, że po w yuczeniu się języka niem iec­ kiego można zachować nadal m ow ę polską. Wszak „klin klinem się w ytrąca”. N arzuciw szy w ięc język niem iecki chcą germanizatorzy: „przez to pierwotną przyrodzoną im polskość i z ust ich, i z serca i z pamięci w ybić i w yprzeć”. Zresztą po co się uczyć trudnej mowy niem ieckiej, gdy język ojczysty jest piękny i lepszy.

Znam ienny jest też ty tu ł i podtytuł całego artykułu: O dpow iedź

Panu J. M arczówce, tro sk liw em u o zarzucanie kraju M azurskiego n i e m i e c k i m g n o j e m (podkreślenie — J. J), a b y się na m azu r­ skich polskich piaskach c zym p ręd zej rodziła pszenica niem iecka.

Jak widać, zirytowany Gizewiusz w słowach nie przebierał.

Jak wspomniano, w „Przyjacielu Ludu Łęckim ”, obok artykułów o treści religijnej czy gospodarczej, zamieszczano w iele poezji, opo­ wiadań historycznych itp. Istotną sprawą dla nas jest to, że dział ten w dużej mierze uw zględniał historie i kulturę Polski. Pełną garścią czerpano z K o c h a n o w s k i e g o 55), K a r p i ń s k i e g o 5ę). P i r a ­ m o w i c z a 57j, ponadto korzystano z N a r u s z e w i c z a 58), G ó- r e c k i e g o 59), K r a s i c k i e g o 60), B o g u s ł a w s k i e g o 61), a także robiono przedruki z „Przyjaciela Ludu” w ychodzącego w Lesznie. Przypuszczalnie i w tym wypadku najbardziej czynny b ył Gizewiusz, który m iał stosunkowo najw iększe kontakty z nauką polską a także najlepiej orientował się w literaturze polskiej. Obok tego trafiały się tłum aczenia z literatury niem ieckiej, co było zrozumiałe. M azury znajdowały się na styku dwóch kultur, niem iec­ kiej i polskiej, przy czym kultura niem iecka na Mazurach coraz sil­ niej dawała znać o sobie. W spółpracownicy „Przyjaciela Ludu Łec­ kiego” — pastorzy i nauczyciele — m ieli łatw iejszy dostęp do dzieł niem ieckich niż polskich.

Jeśli chodzi o działalność Mrongowiusza 62), to była ona raczej symboliczna. W każdym razie redakcja pisma nie omieszkała z dumą

5:!) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1844, n r 5.

“ ) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 12 W zględna rada. K) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1842, n r 2, 5; 1844, n r 3, 4. 50) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 4, 7, 8, 10, 12; 1844, n r 5, 8. 57) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1844, n r 3, 4, 5, 6.

58) P rz y ja c ie l L u d u Łęcki, 1844, n r 7. 5S) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1842, n r 8; 1844, n r 12. *°) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1844, n r 5. 0I) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1844, n r 1. e2) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 4.

(11)

Fot. Λ. Kuraczyk nodkreślić, że udało się ie i pozyskać współpracę „w ielce zasłużonego księdza Mrongowius7a z Gdańska” 6r).

•Tak wspomniano na w stępie do „Przviaciela Ludu Ł eckiego” nadsyłali sw e nrace oryginalne lub Drzekładv również ci, o których skądinąd wiadomo, że bvli germanizatorami. Do nich trzeba zaliczyć nrzede w szystkim Marcina Giersza i ks. W incentego Balickiego z Rynu. Doza tvm ks. Skrodzkiego z K alinowa oraz nauczyciela Jana Marczówkę z N owych Juch.

°b P rz y jaciel L odu T.,erki. 1842. n r 5. c àn· .R e c h t t.nchHae M itarbeiter

’••"d w ohlw ollende Forcier in fere ssiren si'Ή fü r das B latt, und haben mH der

lebhaft.ersten B ere itw illig k e it ihre aanre T h ö tig keit zu pesaat, auch bereits reichliche F.insevdvnaen aem acht. H iezu gehören m ehrere H erren G eistliche aus der Nähe und. Ferne, G v m v o sieV ehrer un'i R e k to re n , Es ist sogar gelungen, člen. um. die A v sb ild u n a der nolnischen B ew ohner, h o ch verd ien ter Hr, P farrer M rongovius in D anzig als M itarbeiter der guten Sache zu gew in n en ”.

(12)

Działalność Marcina Giersza w okresie przed Wiosną Ludów 64), a także w czasie r e w o lu c ji65), w oparciu o m ateriały kórnickie przed­ staw ił Wł. Chojnacki. W ynika z nich, że Giersz był bardzo niebez­ piecznym germanizatorem, usiłow ał w szelkim i sposobami paraliżo­ w ać akcję Gizewiusza, w spółdziałał z Rättigiem i m inistrem Eich­ hörnern. Giersz uważał, że dzięki znajomości języka niem ieckiego, ludność mazurska będzie mogła osiągnąć w yższy stopień dobrobytu i kultury B6). Popierał jednak germanizację również z pobudek poli­ tycznych. Jeśli V / dyskusji z G izewiuszem używ ał argumentu, że

posługiwanie się językiem niem ieckim obok dawnego polskiego nie jest w zasadzie sprzeczne z zasadami hum anitaryzmu, to w ynurzenia powyższe należy uznać tylko za chw yty polem iczne, bowiem innym razem w yraźnie głosił konieczność germanizacji Mazurów, którzy będą w przyszłości błogosławić ich pokolenie, podobnie jak dzisiaj błogosławi się Zakon Krzyżacki, że zdobył Prusy dla państwa nie­ mieckiego 67). N ie b ył natom iast Giersz zw olennikiem gw ałtow nych metod, gdyż to wzm aga!oby opór rodziców. Aby osłodzić przejście od języka ojczystego do niem ieckiego, należało przez pew ien czas religii nauczać po polsku 68). Podobnie jak Gizewiusz, również Giersz uw ażał język za odbicie narodowości: „...właśnie język stanowi praw­ dziwą naturalną granicę, która przypieczętowuje jedność narodu, gdzie zaś są dwa języki, tam są rów nież dw ie narodowości” 69) — pisał. Jeśli w ięc dążył do wpojenia Mazurom języka państwowego, czynił to z pobudek nacjonalistyczno-niem ieckich. W im ię tej zasady potrafił swoich ideow ych przeciwników denuncjować do w ładz 70).

Do „Przyjaciela Ludu Ł eckiego” pisyw ał bardzo dużo, zwłaszcza w pierwszym roczniku, przeważnie b yły to tłum aczenia z niem iec­ kiego, nierzadko nadsyłał utwory własne, zresztą słabe. Zagadnienia germanizacji Mazurów w nich nie p oru szał71).

Interesująca natom iast była jego reakcja, zresztą nie przezna­ czona do druku, na av1-kuł Gizewiusza U m iejętność drukow ania

książek. Giersz stwierdzał, że Gizewiusz przeszedł sam ego siebie, że

niesłychaną jest rzeczą, iż artykuł ten napisany został przez księdza, którv zamiast głosić pokój, sieje zamęt i podburza lud do oporu. Wobec tego, że „Przyiaciel Ludu Łęcki” zdradził sw oje oblicze, lud­ ność mazurska nie będzie go w przyszłości prenumerować. Na zakoń­ czenie Giersz podał motyw, który skłonił jego i „partię niem iecką” do współpracy z „Przyjacielem Ludu Ł eckim ”. M ianowicie

„Przy-и ) W ładysław C h o j n a c k i , D ziałalność M arcina Giersza w św ietle jego

kó rn ickich „t e k ”, P am iętn ik B iblioteki K órnickiej, z. 5, Poznań 1955, s. 102—135.

“ ) W ładysław C h o j n a c k i , R ok 1848 na P om orzu i M azurach, Sobótka, 1948. n r 1, s. 224—234.

00) Wł. C h o j n a c k i , M azury i W arm ia 1800—1870, s. 644.

c7) B iblioteka K órnicka, rk p s 1434. P ism o G iersza z czerw ca 1840 r.: „Das

G erm anisieren der N ich td eu tsch en im un seren V aterlande ist kein e P riva t sondern eine Staatsangelegenheit, da m uss d en n S taat, es m ü ssen alle S ta a ts­ beam te u n d alle G lieder unseres V aterlandes d a fü r w irken , u n d die N ach­ k o m m e n w e rd en sie d a fü r segnen, so w ie w ir den D eutschen O rden m it R echt d a fü r segnen, dass er P reussen zu einem deutschen Staate erhoben hat".

0B) B iblioteka K órnicka, rk p s 1433, k. 115. G iersz pisze, że rów nolegle z językiem niem ieckim m usi być n auczana relig ia po polsku „aby rodzicom przejście było m niej bolesne”.

°°1 C h o j n a c k i . M azury i W arm ia 1800— 1870, s. 644.

™) B iblioteka K órnicka, rk p s 1430, dok. 139. G iersz p o w iadam ia władze, iż ks. S chim m elpfennig w D idlacken je st przeciw ny g erm an izacji L itw inów P ru sk ich .

71) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 3—7, 9—11; 1844, n r 11.

(13)

jaciel Ludu Łęcki” w inien być przeznaczony tylko dla starszego pokolenia, które nie zna języka niem ieckiego i które w ten sposób m ogłoby cokolw iek sw oje w ykształcenie podnieść. O czyw iście gazeta w żadnym wypadku nie może w ystępow ać przeciwko obowiązującym prawom, przeciwko nauczaniu niem ieckiego języka. „Partia polska” zaś dąży naw et do zlikwidowania niem ieckich A m tsb lä tter, chcąc na ich m iejsce wprowadzić K re isb lä tte r drukowane po polsku i w ten sposób „lud mazurski przerobić i w ykorzystać do swoich celów ” 72).

N iezależnie od tego memoriału, przeznaczonego dla władz, Giersz, widocznie w odpowiedzi na artykuł Gizewiusza, przygotow ał dla „Przyjaciela Ludu Ł eckiego” sw oje uwagi na tem at konieczności i korzyści w ynikających ze znajomości języka niem ieckiego. A rty­ kułu tego, jak już wspomniano, M enzel nie wydrukował. Poniżej przytaczam y go w całości:

„Słowa godne uw agi do moich ziom ków w Mazurach m ieszkają­ cych. Słowa, które dopiero do w as m ówić zamyślam, przyjaciele i ziom kowie mili, są godne uw agi każdego człowieka w Polskich stronach Prus m ieszkającego. Uważaycie proszę na nie, albowiem życzę z serca całego, ażeby nie b y ły daremne.

Oto w iecie, że największa część czytelników pisma tego tylko polską gadkę um ie w niem ieckim ięzyku żadney nie maiąc wiado­ mości. Również zapew nie w iecie, iak największa (część) ludzi kraiu Pruskiego, iako Król nasz nayjaśnieyszy i naym iłościw szy po n ie­ miecku mówi, iak i zakony w niem ieckim ięzyku pisane są, iako i przy w oysku tylko w niem ieckim ięzyku komenderują iako i na sądzie w szystko po niem iecku zapisuią. Zapewnie dlatego i też z w as w iele nie ieden raz rozważali, iak żeby to dobrą było rzeczą, gdy­ byśm y im y po niem iecku um ieli, abyśm y przed sądem tłum aczów nie potrzebowali, abyśm y iadąc do Królewca z N iem cam i się zgadać mogli, aby synow ie nasi w w oysku służący niem iecką kom endę rozu­ mieli, żebyśm y książki pożyteczne w niem ieckim ięzyku pisane, któ­ rych w polskim niemasz, czytać mogli, żebyśm y i ztym i rozmawiać mogli, którzy w Prusiech mieszkaiąc po Polsku nie umieią. Oto zaiste spraw iedliw e iest życzenie wasze. D latego w idać też, że w iele z was, nie znaiąc inszego sposobu, iakoby sie dziatki po niem iecku w yuczyły, daią ich do niem ieckich stron, choć stąd w ielkie koszta w ypływ ają, ażeby tylko kochane dziateczki ich tey pow ażney m ow y uczestni­ kami się stali. Drudzy zaś inaczey postąpili. Pop(is)ali oni bow iem do zwierzchności, ażeby im takow ych N auczycielów przysłano, którzy tak niem iecki iak polski ięzyk um ieją. W ięc król nasz nayiaśnieyszy i Panowie od niego na dozorców szkół postanowieni w ysłuchali życze­ nia ludzi Polskich i rozważając, że to iest ludziom bardzo pożyteczno kiedy dwa m ów umieią, ustanow ili żeby m łodych nauczycielów , oba m ow y um ieiących na w sie posyłano i żeby w szędzie po Polskich stronach po Polsku i po N iem iecku było uczono. Z dziękczynnością przyjęło to urządzenie w iele w ieśniaków , ale rów nież i takich w iele się znalazło, którzy się tem u urządzeniu sprzeciwiaiąc, o n ie­ m ieckim ięzyku nic słyszeć n ie chcieli, mniemaiąc, iż ma ich mowa być zatracona i w ygładzona” 73). Na tych słowach kończy się brulion artykułu Giersza.

72) B iblioteka K órnicka, rk p s 1433, k. 114. P ism o G iersza z r. 1843 za ty tu ło ­ w ane: Ein N achw eis ü b er das T reib e n der polnischen P a rtei in M asuren.

B iblioteka K órnicka, rk p s 1434, B rulion a rty k u łu G iersza, p rzeznaczo­ nego do „P rzyjaciela L u d u Łeckiego” pisan y w czerw cu 1842 r.

(14)

Jak wiadomo, słow a te nie b yły szczere, gdyż Gierszowi w tym okresie jednak chodziło o zgermanizowanie ludności mazurskiej.

W tym m iejscu należy jednak przypomnieć, że postawa Giersza w drugiej połow ie X IX w ieku uległa zasadniczej zmianie. Na ten tem at toczyła się już niejednokrotnie dyskusja. A by nie wznawiać tej sprawy, zacytuję końcowe w nioski z niedawno opublikowanego artykułu M. P ł o c i c y : „Jedno jest niew ątpliw ie pewne: Giersz w ydaw aniem „Gazety L eckiej” i „Kalendarza” podtrzym yw ał przez długie lata znajomość czytania i pisania w języku polskim, ham ow ał napór germ anizacyjny, stopniowo zaczął usuw ać obcość m iędzy Mazurami i Polakam i” 73a).

D rugim germanizatorem, w spółpracującym z gazetą łecką, b ył ks. W incenty Balicki, rodem z Galicji, który przyjął protestantyzm , jednocześnie jakby zm ieniając sw oją przynależność narodową ,4). Do w spółdziałania z „Przyjacielem Ludu Łeckim ” nakłonił go redaktor M enzel. Balicki pisyw ał rzadko, przew ażnie tłum aczył z niem ieckiego. N a artykuł Gizewiusza o drukowaniu książek zareagował nadzwyczaj ostro. N ajpierw w krótkim liście do M enzla odm ów ił współpracy, a następnie, na pytanie M enzla o m otyw y tego zachowania nadesłał drugi, dłuższy list, który ze w zględu na jego ciekawą i dotychczas nieznaną treść, przytaczam w obszernym streszczeniu.

Pisze Balicki: W przekonaniu, że ludow i naszem u jeszcze bardzo w iele brakuje, uspokojony zasadami, które Pan w sw oich listach rozwinął jako ideową podstawę dla gazety, przystąpiłem do w sp ół­ pracy, aby w spólnie z czcigodnym i mężami przyczyniać się dla dobra naszego ludu. W edług m ego zdania, gazeta ta w inna to dać ludowi, czego n ie odebrał on w dawnej szkole, a co obecnie przekazują szkoły niem ieckie m łodem u pokoleniu. N aczelną zasadą gazety w inna być praca dla starszego pokolenia, w żadnym zaś w ypadku ham owanie rozwoju dzieci. N igdy m i przez m yśl nie przeszło, że gazeta Pana będzie skierowana przeciwko niem ieckiem u kierunkowi w ychowania, na pew no n ie przystąpiłbym w ów czas do współpracy. Ja sam nosi­ łem się z zam iarem napisania coś na tem at potrzeby niem ieckiego nauczania, przecież w ychow anie dzieci pomimo obecnego dążenia pozostawia ty le do życzenia, lecz popieranie mazurskiego żargonu — jak chce tego Gizewiusz — to cofanie kultury naszego ludu.

Żadne racje nie przem awiają za tym , aby w szczepiać Mazurom polskość. „Jesteśm y cząstką w ielkiej niem ieckiej O jczyzny i b yliśm y nią zawsze. Z Poznaniem n ie m am y nic w spólnego, mogą się tam sław ić słow iańskim pochodzeniem, dawną przynależnością do Polski, ale sława i honor Prus W schodnich w ynika z trw ałej w spólnoty z niem iecką ojczyzną, kto ten zw iązek pom iędzy naszym i dziećm i a matką Teutonią chce zerwać, kto rosnącem u pokoleniu zamierza usunąć pomost do niem ieckiej kultury i niem ieckiej jedności — ten popełnia zbrodnię na niem ieckiej ojczyźnie” .

N astępnie Balicki przeszedł do szczegółowej analizy artykułu sw ego adwersarza: Cóż oznaczają słowa Gizewiusza: „Możni tego świata gardzą naszym językiem ojczystym ”. — „M ożni” — w tym

™a) M ichał P ł o c i c a , O blicze ideow e „G azety L e c k ie j", K o m u n ik aty M a­ zu rsk o -W arm iń sk ie 1961, n r 3, s. 399. T am że bib lio g rafia. W ypada tu rów nież odnotow ać, że G iersz za sw oje lib e ra ln e p rzek o n an ia w y rażan e w czasie W iosny L udów , po zw ycięstw ie reak cji, został u su n ię ty ze szkolnictw a.

74) S e m b r z y c k i , op. cit., s. 38; C h o j n a c k i , S p ra w y M a zu r i W arm ii... s. 287—288.

(15)

kontekście oznacza tyle co w ładze pruskie, w ładze, które przecież chcą wprowadzić język niem iecki z powodów jak najbardziej racjo­ nalnych. Nieprawdą jest, że N iem cy gardzą polskim językiem . Istnieje na to dużo dowodów. Jeśli podaje się do ukarania rodziców, którzy gw ałtem odbierają sw ym dzieciom niem ieckie książki i ciskają je na ziem ie — to jeszcze nie jest to prześladowanie. A jaki sens mają słowa Gizewiusza o Ojczyźnie? Czy Ojczyzną dla W schodnioprusaków jest Polska — czy N iem cy. W przeciw ieństw ie do tej jaw nej miłości Gizewiusza do Polski, jakież szyderstwo, jakaż fanatyczna groźba tkw i w słowach: ,,Wy N iem cy”. N ie należy w yciągać dalszych kon­ sekw encji z tych słów, nie w ypadłyby one dobrze dla czci Gizewiusza. Czyż Gizewiusz w dalszych zdaniach nie naw ołuje do otwartego buntu, oporu przeciwko istniejącym prawom? A le najlepsza część zachowana jest na końcu. Mówi Gizewiusz: „Skoro w ięc i sam król nie len ił się po polsku, niechże i jego słudzy nie gardzą mową polską, kiedy nie w stydzą się jeść chleb polski”. A w ięc N iem cy, tzn. pruscy urzędnicy, są w szyscy bez czci i honoru, skoro krzewią niem ieckie w ykształcenie, a jednocześnie żyją polskim chlebem . Czyż słowa te są uczciwe? Zamiast rozpalać ogień m iłości do niem czyzny, pruskiej Ojczyzny, roznieca on z gw ałtow ną nam iętnością nieczyste uczucia do obcego kraju. Przecież to jest podburzanie. W naszej Ojczyźnie i bez tego jest dużo elem entów rew olucyjnych, po co jeszcze je sztucznie potęgować. Dokąd to nas zaprowadzi. Ponieważ gazeta opowiedziała się za polskością — kończył Balicki — m uszę zrezyg­ nować ze w spółpracy 75).

List ten b y ł bardzo w ym ow ny. Stwierdził, w jaki sposób rozu­ miano m yśli Gizewiusza, co reprezentow ał „Przyjaciel Ludu Ł ęcki” w sprawach narodowych, a ponadto jasno w ytłum aczył skądinąd dziwne zjawisko, że germanizatorzy brali udział w wydawaniu pol­ skiej gazety. Podobnie, jak to zaznaczał już Giersz, przeznaczali ją dla starych, dla pokolenia wym ierającego. Przyszłość bowiem musi być niemiecka.

Nie jest wykluczone, że działały tu także pobudki bardziej przy­ ziem ne. Po prostu chodziło niektórym , jak np. Gierszowi, o w yłado­ w anie sw ych m ożliw ości grafomańskich. W szyscy bowiem germ ani­ zatorzy, choć tak gw ałtow nie potępili „Przyjaciela Ludu Łeckiego” po w ystąpieniu Gizewiusza, do końca nadsyłali jednak sw oje arty­ kuły i utwory. N aw et Balicki, który tak kategorycznie odciął się od dalszej współpracy, po pew nym czasie pogodził się z gazetą ełcką 7δ). Inna rzecz, że gazeta, zwłaszcza w roku następnym , prowadziła ostrożniejszą politykę i nastawiła się głów nie na w alkę z pijaństw em .

Również słyn n y Marczówka, który sw ym wierszem narobił tyle wrzawy, niepom ny ciętej odpowiedzi Gizewiusza, w dalszym ciągu zam ieszczał krótkie artykuliki oraz wiersze, zresztą całkiem udane 77). To, że istotnie należał do germanizatorów, potwierdza fakt, iż b y ł on zastępcą prezesa Związku N auczycielskiego w pow iecie ełckim, Związku, który m iał za zadanie m. in. krzew ienie niem czyzny. Na zebraniach Związku dyskutowano, w jaki sposób najskuteczniej

7S) B iblioteka K órnicka, rk p s 1432, dok. 1, K opia pism a B alickiego z dnia 25 X 1842 r.

7i) P rz y jaciel L udu Łęcki, 1844, n r 1, 2.

77) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 4, 10, 12; 1844, n r 2, 3, 4, 9, 12, 594

(16)

Wprowadzić język niem iecki do szkół, urządzano w tym zakresie pokazowe lekcje 7S).

Ostatnim z grupy germ anizatorów był pastor Skrodzki z K ali­ nowa, który jednakże, aby nie rozdrażniać rodziców, język niem iecki wprowadzał do szkół stopniowo. W odpowiedzi na ankietę Giersza w sprawie germanizacji proponował, aby germ anizować rozsądnie, n ie uciskając języka ojczystego. Prześladow anie języka polskiego jest tym bardziej niewskazane, póki się m ów i po polsku w sąsiednim kraju 19). W „Przyjacielu Ludu Łeckim ” tylko raz w ystąpił, tłum a­ cząc na polski poezję Klopstocka 80).

P rzeciw nicy polskości — w ogólnym bilansie — nie zaszkodzili gazecie, ponieważ pism em kierowali M enzel i Gizewiusz. M enzel był w łaścicielem drukarni, a jednocześnie oficjalnym i rzeczyw istym redaktorem. W spółpracował on ściśle z Gizewiuszem , można pow ie­ dzieć, że G izewiusz b ył jego zaufanym doradcą. M enzel nazyw a go „korektorem, bardzo czynnym współpracow nikiem oraz protekto­ rem ” pisma 81). N ie jest w ykluczone, że G izew iusz pomagał M enzlowi naw et finansow o w trudniejszych chwilach. O pracy redakcyjnej Gizewiusza wspom niał kilkadziesiąt lat później rów nież G iersz82). N ie można też powiedzieć, że M enzel stanął później po stronie ger­ manizatorów, że w ziął rozbrat z ideologią Gizewiusza 83), ponieważ nie wydrukow ał jego odpowiedzi na w iersz Marczówki. W warunkach wschodniopruskich trudno było sobie na to pozwolić, m usim y pam ię­ tać, jaką burzę w yw ołał artykuł Gizewiusza: U m iejętność dru ko­

wania książek. M enzlowi zależało zarówno na współpracownikach

gazety, jak na prenumeratorach. Sam Giersz abonował 5 egzem pla­ rzy, poza tym gazetę abonowali także nauczyciele germanizatorzy, którzy bezpośrednio n ie współpracow ali z pismem. A le M enzel nie zam ieścił rów nież artykułu Giersza, zalecającego nauczanie języka niem ieckiego.

W zakończeniu m usim y w ięc stwierdzić, że „Przyjaciel Ludu Ł ęcki” aktyw nie zaangażował się w obronie języka polskiego. B ył pism em regionalnym , w ydaw anym przez inteligencję mazurską, w y ­ wodzącą się wprost z ludu, b ył przeznaczony dla ludu i spełnia niezm iernie doniosłą rolę w rozwoju świadom ości społecznej Mazu­ rów. „Przyjaciela Ludu Łeckiego” można jednocześnie zdecydowanie zaliczyć do pism polskich, chociaż nie znajdował wsparcia u Polaków z innych dzielnic kraju. „Przyjaciel” doskonale odzw ierciedlał ówczesną sytuację —■ zw racał wzrok w kierunku Polski, która jed­ nakże nie przejm owała się jego losem, jak i losem całych Mazur.

,8) W APO I 582, P ism o L eh re rverein u z dn. 9 I 1850 г.; o M arczów ce w spo­ m in a tak że S e m b r z y c k i , op. cit., s. 65 oraz w y ra ż a się o nim n iep rzy ch y ln ie Chociszew ski w r. 1901 stw ierd zając, że „pisał dlatego, aby p rędzej M azurów zniem czyć” . ( C h o j n a c k i , S p ra w y M azur i W a rm ii, s. 36).

™) B iblioteka K órnicka, rk p s 1430, k. 100—102. Pism o Skrodzkiego z d n ia 28 V II 1842; W APO I 659, ks. Skrodzki p isa ł w dn. 29 V II 1842 r. z K alinow a m. in.: „Da a b e r das polnische E lem ent bei d e r hiesigen K irchschule l e i d e r (podkreślenie — J. J.) noch so b ed eu ten d vorherrscht'...".

80) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1844, n r 9. 81) P rz y jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 5, s. 40.

82) C h o j n a c k i , S p ra w y M azur i W arm ii, s. 201. „N ajp ierw był re d a k ­ to rem „Łeckiego P rz y ja c ie la L u d u " z r. 1842 i 1844”, w innym m iejscu m ów i G iersz, że G izew iusz p o p raw iał jego u tw ory, ale niezręcznie (s. 157).

8S) M o c a r s к i, Gustau>; Gizetoiusz, s. 106.

(17)

W szystkie opinie w spółczesnych stawiają „Przyjaciela” bardzo wysoko. Najbardziej znamienna jest tu ocena Antoniego W ójtow ­ skiego, redaktora „Tygodnika Literackiego”:

„Nawet sama chęć w ydawania pisma polskiego w okolicy tak już niestety zgermanizowanej, odciętej od nas, przejęłaby nas dla przed­ siębiorcy uw ielbieniem , lecz cóż czytelnik powie, kiedy mu m usim y wyznać, że żadne z pism w ychodzących w W ielkopolsce sw em u zada­ niu tyle zadość nie czyni, jak to pisemko. Jest to prawdziwe pismo dla ludu, z którego każdego wiersza widać poczciwość, widać, że nie w celu spekulacyjnym , lecz ku dobru w ieśniaków i mieszkańców m niejszych miast wydawane... I teraz niech kto jeszcze twierdzi i dowodzi nam, że w prowincjach oderwanych najpierw od dawnej Polski zapomniano, że ta ziemia polska była! Ona nią być nie prze­ stanie, choć dziś nią nie jest na kartach geograficznych... Widać, że redakcja w szelkim i siłami pracować chce nad zachowaniem u ludzi owej części naszej Ojczyzny, przywiązanie do ojczystej m ow y, a przez to i do Ojczyzny. N iech Bóg błogosław i cię, pismo drogie! N iech bło­ gosławi tym , co cię założyli i pielęgnują” 84).

Tak sklasyfikowali współcześni „Przyjaciela Ludu Łeckiego” w Poznańskiem, a w ięc w dzielnicy pod w zględem narodowym nie­ porównanie w yżej uświadom ionej od Mazur. I nie b y ły to tylko grzecznościowe słowa uznania, kiedy Bojanowski zakupił pismo dla kilkunastu biblioteczek w iejskich w W ielkopolsce 85).

N iestety, na skutek klęski głodu, jaka naw iedziła Mazury w latach czterdziestych, „Przyjaciel Ludu Łęcki” przestał w ychodzić’86). Mazurzy nie mogli sobie pozwolić na dodatkowy w ydatek, kiedy brakowało im naw et czarnego chleba.

8ł) C h o j n a c k i , M azury i W arm ia 1800— 1870, s. 693—695 przed ru k o w an e z „T ygodnika L iterack ieg o ”, 1843 r., n r 29 z dn. 22 lipca. Rów nież K ętrzyński blisko 40 la t później w podobny sposób oceniał „P rzy jaciela L u d u Ł eckiego”, aczkolw iek k ry ty czn iej osądził rocznik 1844. „W idać, że w tenczas, oprócz G ize­ w iusza było w ięcej M azurów , któ rzy czuli się M azuram i i P o lak am i i któ rzy d b ali o dobro lu d u swego. Dowodzi tego n ajlep iej Skubich, M azur, k a n d y d a t kaznodziejstw a ew angelickiego...” ( K ę t r z y ń s k i , P rzy ja ciel L u d u Ł ęcki, 1880, s. 1147).

“ ) C h o j n a c k i , S y lw e tk i m a zu rskie, s. 100.

8#) P rz y ja c ie l L udu Łęcki, 1844, n r 12, s. 86. „Dla niesłychanej, pow szechnej biedy, k tó rą P a n Bóg k ra j nasz rodzinny, osobliw ie siedlisko ukochanych M azurów , ro k u 1844 i 1845 naw iedził, zaszła p rz e rw a w w y d aw an iu naszego pisem ka, ta k dalece, iż dokończenie nu m eró w za ro k 1844 odw lekło-się aż do sc h y łk u bieżącego ro k u 1845 go. N ie nasza w tem w ina! — czy zaś od Nowego ro k u 1846 będzie się m ógł zjaw ić now y ciąg dalszy P rz y ja c ie la L udu, ’ to od chęci życzliwych czytelników , jak o te ż od łaski N iebios zależeć będzie” . 596

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Akcja Katolicka jest stowarzyszeniem ludzi świeckich i nie przestaje nim być poprzez aktywną, twórczą obecność kapłana, który z kolei służy pomocą, przestrogą, zachętą w

Ale skoro liberalizm ustąpi z pola, a do cenzury jako do rzeczy nierozumnej nie będzie można wrócić, wypadnie więc z konieczności uciec się do tego środka

•wieczór, jak rok długi, pojawia się sympatyczny szewc Bilek między swymi druhami, chodzi od stołu do stołu, zatrzymuje się przy każdym gościu, czy znanym,

„Przyjaciela Dzieci”, przeważnie jako premie dla prenumeratorów, ich faktycznym edytorem był jed- nak każdorazowy wydawca tygodnika — więc w interesującym nas okresie

Przypomnijmy: mediacyjna pomiędzy niedostępną dla człowieka mądrością a ignorancją, z której chce się wyrwać (s. Do tej właś ­ nie funkcji odwołuje się Niżnik

De ‘commitment paradox’ houdt in dat veel commitment vragen een afschrikkend effect kan hebben (De Bruijn e.a., 2002). Die spanning is ook op dit proces van toepassing. Als actoren

rijksleningen en subsidies in combinatie met een centrale beoordeling de HID in de provincie vroeger grote macht verschafte, werd hem deze invloed door de