• Nie Znaleziono Wyników

Argumenty "ad hominem" :– ich rodzaje oraz sposoby oceny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Argumenty "ad hominem" :– ich rodzaje oraz sposoby oceny"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof A. Wieczorek

Argumenty "ad hominem" : ich

rodzaje oraz sposoby oceny

Folia Philosophica 24, 189-210 2006

(2)

K r z y s z t o f A . W ie c z o r e k

A rgum enty ad kom inem —

ich rodzaje oraz sposoby oceny

W stęp

A rgum ent ad kom inem to, dosłownie rzecz biorąc, „argum ent skie­ row any do człowieka”. Pod pojęciem tym um ieszczano bardzo wiele różnorodnych argum entów , często m ających z so b ą niew iele, n a pierw szy rz u t oka, wspólnego. Zam ieszanie zw iązane z argum entem

ad kom inem wynika przede wszystkim z różnego rozum ienia tego te r­

m inu przez badaczy, a także istn ien ia wielu odm ian tego arg u m en ­ tu. Niech jako ilu stracja różnorodności ad kom inem posłużą podane przykłady. K ażda z przedstaw ionych wypowiedzi może być zaliczo­ n a do omawianej klasy.

1. P rz ew o d n iczący L a k e r tw ie rd z i, że p o su n ię c ia rz ą d u zu p ełn ie z n isz c z ą po lsk ie rolnictw o, ale przecież te n L a k e r to n ieu k , n ie m ają cy pojęcia o ekonom ii.

2. T w ierdzisz ta to , że p a le n ie je s t ta k b ard zo szkodliw e. J a k m am ci w to uw ierzyć, skoro sa m od d w u d z ie stu la t palisz?

3. P a n E ric Sonn pró b u je n a m dowieść, że telefo ny k o m ó r­ kowe n ie m a ją żadnego n eg aty w neg o w pływ u n a zdrow ie u ż y t­ kow n ik a. Czy m ożna je d n a k w ierzyć w tej sp ra w ie kom uś, kto z a sia d a w z a rz ą d zie firm y p ro d u k u jącej ta k ie telefony?

4. Poseł P o lo ński a rg u m e n tu je , aby zak az a ć budow y w P ol­ sce zachodnich h ip erm ark e tó w . Je d n a k ż e , ja k donosi p ra s a , po­ seł P oloński w id zian y był w o s ta tn ią niedzielę, gdy robił w raz z c a łą ro d z in ą z a k u p y w R ealu.

(3)

5. P a n K om ulski p rzek o n u jąco dowodzi, że K ub a to w rz e ­ czyw istości b o g a ty k ra j, a lu d zie p ro w a d z ą w n im szczęśliw e życie. Ale w szyscy w iedzą, że K om ulski to zd ek la ro w a n y k o m u ­ n ista .

6. Z arzu casz mi, że p olow ania, k tó re ta k lubię, to m o rd o w a­ nie n iew innych zw ierząt. A przecież sam żywisz się m ięsem zw ie­ r z ą t m asow o zab ijan y ch w rzeźniach!

7. Skoro je s te ś k ob ietą, to pow inno ci zależeć, aby ja k n a j­ więcej k o b iet z a sia d ało w p a rla m e n c ie .

Według stanow isk, jakie zajm ują różni badacze, jako ad hom inem rozum iane m ogą być wypowiedzi mieszczące się w szerokim spektrum — od obraźliwego a ta k u personalnego n a przeciw nika w dyskusji, np.

Jesteś zw ykłym niedouczonym prostakiem ; nie m am za m ia ru dłużej w ysłuchiwać twoich bredni (oraz przykład 1.) przez różne sposoby

podw ażania czyjejś wiarygodności (przykłady od 2. do 6.) aż do a r ­ gumentów, w których zgodę przeciw nika n a przedstaw ione m u tw ier­ dzenie próbuje się uzyskać, wykorzystując jego (przeciwnika) poglą­ dy lub cechy, np.: Papież wielokrotnie w ypow iadał się za zniesieniem

kary śmierci. Jako katolik, nie możesz być innego zd a n ia (oraz przy­

kład 7.).

Większość współczesnych badaczy rozum ie term in ad hom inem w sposób nieco węższy, zakładając, że nie obejmuje on w szystkich przedstaw ionych wcześniej przykładów — w szczególności skrajnych przypadków naszkicowanego spektrum . Najczęściej za ad hom inem uznaje się arg u m en t zw iązany z jakim ś rodzajem a ta k u n a osobę przeciw nika w dyskusji w celu podw ażenia jakiegoś jego tw ierdze­ nia. K lasa ta nie obejmuje więc w tym przypadku przykładu 7. A r­ gum enty tak ie ja k te n ostatni, w którym pewne cechy lub poglądy przeciw nika wykorzystuje się w celu zdobycia jego u zn an ia dla wy­ suniętej przez nas tezy, określane s ą często jako osobny rodzaj — ar­

gu m en tu m ex concessis (w lite ra tu rz e anglojęzycznej argum ent from

com m itm ent), czyli „argum ent ze zgody”1.

Dla niektórych autorów o d rębną grupę argum entów stanow ią też wypowiedzi podobne do przykładu 1. Obraźliwe a ta k i n a przeciw ni­

1 Wprawdzie niektórzy ze współczesnych autorów utożsam iają „argument ze zgody” z ad hominem, jednak nie jest to rozpowszechnione stanowisko. Zob. E.M. B a r t h , J.L. M a r t e n s : „Argumentum ad hominem". From Chaos to Formal Dia­ lectic. „Logique at Analyse” 1977, no. 77-78, s. 71; D.N. Wa l t o n : Searching for the Roots of the Circumstantial A d Hominem. „Argum entation” 2001, no. 15, s. 209-210. W polskiej literaturze znak równości między argum entem ad homi­ nem i ex concessis staw ia np. Z. Ziembiński. Por. Z. Z i e m b i ń s k i : Logika prak­ tyczna. Warszawa 1994, s. 214.

(4)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad kominem — ich rodzaje... 1 9 1

k a w dyskusji określane byw ają jako argum enty ad personam. Wy­ raźne odróżnienie ad personam od ad kom inem je st jed n ak często niezwykle tru d n e i problematyczne.

We współczesnym rozum ieniu ad kom inem nie stanowi zwykle sa­ modzielnego arg u m en tu wysuniętego w celu w ykazania praw dziw o­ ści pewnego własnego poglądu; je st to odpowiedź n a pewien inny a r ­ gum ent lub tezę przedstaw ioną przez przeciw nika w dyskusji. Zwal­ czenie poglądu przeciw nika za pomocą ad kom inem odbywa się przez w skazanie jakiejś (zwykle negatyw nej z danego p u n k tu widzenia) cechy osoby przeciw nika - jego ch arak teru , światopoglądu, sposobu postępow ania, zawodu, zajmowanej pozycji itp. Za przykłady takich ataków posłużyć m ogą argum enty od 1. do 6. A rgum entując za po­ m ocą ad ko m in em, atak u je się więc nie tyle samo tw ierdzenie, ile jego głosiciela (można też powiedzieć, że atak u je się tw ierdzenie „za pośrednictw em ” jego głosiciela). U praszczając nieco sprawę, m ożna uznać, że za pom ocą arg u m en tu ad kom inem zam iast wykazywać w sposób merytoryczny, że dane tw ierdzenie je st błędne, czyni się to, atak u jąc źródło tego tw ierdzenia.

W następnych p aragrafach przedstaw iona zostanie w skrócie h i­ storia rozum ienia te rm in u ad ko m in em, z o sta n ą omówione rodzaje tego typu argum entu, podane sposoby oceny jego zasadności, a ta k ­ że pokazane cele i sytuacje, w jakich może być on skutecznie wyko­ rzystywany.

Pierw otne rozum ienie ad kom inem

Użycie term in u ad kom inem po raz pierw szy w czasach nowożyt­ nych przypisuje się powszechnie J. Locke’owi2, który w roku 1690 w Rozw ażaniack dotyczącyck rozum u ludzkiego scharakteryzow ał ten rodzaj arg u m en tu następująco: „Trzecim środkiem je st przycisnąć człowieka konsekw encjam i w ysnutym i z jego w łasnych zasad lub z tego, n a co się zgodził. Sposób ten je st znany pod n azw ą ad k o m i­

nem ”.

2 Zob. K. S z y m a n e k : Sztuka argumentacji. Słownik terminologiczny. War­ szawa 2001, s. 56; J. Woods , D.N. W a l t o n : A d kominem. „The Philosophical Fo­ rum ” 1977, no. 8, s. 1.

(5)

Locke najprawdopodobniej zaczerpnął term in ad hom inem z ła ­ cińskich przekładów pism A rystotelesa, któ ry w k ilk u m iejscach

Topik oraz O dowodach sofistycznych w spom inał o takich sposobach

argum entacji3.

C harakterystyczne w Locke’a rozum ieniu ad hom inem je st to, że nie m usi to być arg u m en t służący jedynie do odpierania tw ierdzenia przeciw nika w dyskusji — ta k ja k się go rozum ie najczęściej obecnie, ale również do przekonania drugiej strony do słuszności własnego poglądu. To o sta tn ie osiągnąć m ożna w sposób zbliżony do tego, w jak i czynił to Sokrates, badając najpierw przekonania drugiej oso­ by, a następnie wybierając z nich i odpowiednio akcentując te, z k tó ­ rych m ożna wyciągnąć p o żąd an ą przez siebie konkluzję. Przeciwnik w dyskusji nie będzie mógł się przeciwstawić ta k w ykazanem u tw ier­ dzeniu, gdyż m usiałby wtedy zaprzeczyć głoszonym przez siebie po­ glądom lub tw ierdzeniom , n a które przed chw ilą sam się zgodził. Przeprow adzona w ta k i sposób argum entacja nie m a jed n ak w arto ­ ści absolutnej, je st ona niejako „dostosowana” do konkretnego odbior­ cy, mającego takie, a nie inne poglądy.

Podobny sposób rozum ienia arg u m en tu ad hom inem oraz przy­ kłady korzystania z niego w praktyce znaleźć m ożna w wydanej po raz pierwszy w roku 1864 Erystyce, czyli sztuce prow adzenia sporów A rtu ra Schopenhauera. Schopenhauer stwierdza, że istn ieją dwa spo­ soby zwalczania tw ierdzeń przeciwnika w dyskusji: „a) modus ad rem,

b) m odus ad hom inem [...]; tzn. albo wykazujemy, a) że tw ierdzenie nie zgadza się z n a tu r ą rzeczy, z ab so lu tn ą p ra w d ą obiektywną; albo b) że nie zgadza się z innym i tw ierdzeniam i przeciw nika lub założe­ niam i, n a które się on zgodził, czyli ze w zględną p ra w d ą subiektyw ­ n ą to ostatnie m a tylko charak ter względny i nie m a związku z praw ­ d ą obiektyw ną”4.

Pomimo że początkowo Schopenhauer pisze o argum encie ad ho­

m inem jako sposobie zw alczania poglądów przeciw nika, to później

w spom ina o nim również jako o narzędziu służącym do udow adnia­ n ia w łasnych tw ierdzeń: „Jako dowód swojej tezy m ożna stosować również przesłanki błędne, mianowicie wtedy, gdyby się przeciwnik nie zgodził n a prawdziwe, [...] należy wówczas stosować tw ierdzenia, które s ą niesłuszne sam e w sobie, ale s ą słuszne ad hom inem, i a r ­

3 W tym kontekście wymieniane są fragmenty: O dowodach sofistycznych 165a, 177b, 178b, 183a oraz Topiki 161a. Por. Ch.J. H a m b l i n : Fallacies. London 1970, s. 161; D.N. Wa l t o n : Searching for the Roots..., s. 208-209; J. Woods , D.N. W a l ­ t on: Ad h om in em ., s. 1.

4 A. S c h o p e n h a u e r : Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów. Przeł. B. i L. K o n o r s c y . Kraków, 1973, s. 43.

(6)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem - ich rodzaje... 1 9 3

gum entow ać z p u n k tu w idzenia przeciw nika ex concessis. [...] Tak samo m ożna obalać błędne tw ierdzenia przeciw nika za pom ocą in ­ nych błędnych tw ierdzeń, które on jed n ak uw aża za prawdziwe. [...] Jeżeli nasz przeciwnik na przykład jest wyznawcą jakiejś sekty, której nie uznajemy, to możemy wobec niego stosować tezy tej sekty jako principia”5.

W innym miejscu, w yjaśniając istotę arg u m en tu ad hom inem , p i­ sze Schopenhauer następująco: „Bywa jed n ak tak , że praw da, z k tó ­ rej się wnioskuje, je st w ażna tylko dla tej osoby, której czegoś chce­ my dowieść i z k tó rą n a przykład dyskutujemy. Przeciw nik nasz wy­ powiedział np. jakieś tw ierdzenie, które bądź stanow i jego przesąd, bądź też zbyt pospiesznie zgodził się n a nie podczas sporu; n a tym tw ierdzeniu opieram y swój dowód — m a on wówczas ch a ra k te r [...]

ad hom inem . [...] Jeżeli np. mój przeciw nik je st wielkim zwolenni­

kiem K anta, ja zaś opieram swój dowód n a jakiejś wypowiedzi K an­ ta, to dowód ten jako ta k i je st ad hom inem . Jeżeli je st on m ahom e­ taninem , to mogę oprzeć swój dowód n a jakim ś cytacie z K oranu, co już będzie dla niego wystarczające, wciąż jednak tylko ad hom inem ”6.

Z przytoczonych przykładów w yłania się rozum ienie arg u m en tu

ad hom inem inne od powszechnego obecnie. Tradycja wywodząca się

od A rystotelesa, Locke’a czy Schopenhauera nakazuje określać m ia­ nem ad hom inem argum enty, w których za przesłankę przyjm uje się jakieś tw ierdzenie (lub tw ierdzenia) uznaw ane przez przeciw nika, aby następ n ie wyciągnąć z nich p o żąd an ą przez siebie konkluzję. Ogólny schem at ta k rozum ianego ad hom inem mógłby wyglądać n a ­ stępująco:

Osoba X (z którą się spieram) twierdzi (uznaje, uważa, że itp.) p; p pociąga za sobą q.

A zatem X pow inien przyjąć q.

Lub też w innej wersji:

Osoba X (z którą się spieram) twierdzi p; p je st sprzeczne z innym poglądem r w yznaw anym przez X.

A zatem X pow inien odrzucić p.

Przeprow adzony t ą drogą dowód wyróżnia się spośród innych do­ wodów tym, że m a w artość przekonyw ania przede w szystkim wobec osoby, do której zostaje skierowany. Zostaje on bowiem przygotow a­ ny specjalnie dla danego człowieka. U żyta w tak im argum encie prze­ słan k a nie m usi być obiektywnie praw dziw a lub słuszna, an i też nie

5 Ibidem, s. 55—56. 6 Ibidem, s. 62.

(7)

m usi jej za ta k ą uw ażać jego au to r - wystarczy, że uznaje j ą ten, do kogo arg u m en t zostaje skierowany. D rogą t ą m ożna zarówno zw al­ czać tw ierdzenia wygłoszone przez przeciw nika w dyskusji — w yka­ zując n a przykład ich sprzeczność z innym i jego (przeciwnika) po­ glądam i, ja k i wykazywać słuszność w łasnych tw ierdzeń — ukazując je jako konsekwencje poglądów przeciw nika. Za przykłady rozum ia­ nego w ten sposób ad kom inem posłużyć m ogą następujące argum en­ ty (umieszczone we współczesnym kontekście):

J a k możesz twierdzić, że należy zam knąć kasyna w Las Vegas? Przecież zawsze uważałeś, że każdy pow inien mieć wolność decydo­ w ania co robić, a czego nie1.

Jako katolik, m usisz się zgodzić, że człowiek nie pow stał w w yni­ k u ewolucji.

Podobne do zaprezentow anego wcześniej rozum ienia arg u m en tu

ad kom inem : jako argum entacji n a podstaw ie tego, n a co zgodził się

(lub powinien się zgodzić) przeciwnik w dyskusji, znaleźć można rów­ nież w XIX i XX w ieku w pracach R. W hatelya, Ch. P ere lm a n a i L. O lbrechts-Tyteca oraz H.W. Jo h n sto n e’a jr.8 Interesujące może być stanow isko tego ostatniego, k tó ry wychodząc z założenia, iż w obszarze filozofii argum enty nie s ą podatne n a żadne zew nętrzne wobec nich dowody, uznaje wszystkie poprawne argum enty filozoficz­ ne za przykłady ad kom inem 9.

W ażną cechę charakteryzującą zaprezentowane, wywodzące się od Locke’a, rozum ienie arg u m en tu ad kom inem , stanow i to, że nie je st to typ argum entacji ze swej n a tu ry błędny lub zwodniczy. W wielu przypadkach jego użycie je st nie tylko dopuszczalne, ale wręcz jak najbardziej uzasadnione.

7 F.H. van E e m e r e n , R. G r o o t e n d o r s t , F.S. H e n k e m a n s : Fundamen­ tals of Argumentation Tkeory. A Handbook of Historical Backgrounds and Con­ temporary Developments. New Jersey, 1996, s. 63.

8 Zob. ibidem, s. 64; E.M. B a r t h , J.L. M a r t e n s : „Argumentum ad komi­ nem”. , s. 80.

(8)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem — ich r o d z a je . 1 9 5

Współczesne rozum ienie ad hom inem

Współczesne rozum ienie ad hom inem różni się znacznie od rozu­ m ienia tradycyjnego. Pojęciem tym określa się n a ogół jak iś rodzaj a ta k u personalnego n a osobę głoszącą dany pogląd, zam iast polem i­ ki z samym poglądem. Tym sam ym ad hom inem zyskuje wyraźnie pejoratyw ny wydźwięk i zostaje zaliczone do licznej rodziny tzw. błę­ dów w argum entacji (fallacies).

Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy po raz pierw szy zdefiniował

ad hom inem w ta k i sposób. F.H. van E em erm an, R. G rootendorst

i F.S. H enkem ans jako pierw sze znane sobie przykłady takiego s ta ­ now iska po d ają prace R.W. S ellarsa z roku 1917 oraz Cohena i Na- gela z roku 193410: „Błąd te n [ad hom inem ] polega n a tym , że a rg u ­ m en t skierow any zostaje przeciw charakterow i oponenta, zam iast spełniać swoje właściwe zadanie udow odnienia tezy będącej przed­ m iotem sporu”. (Sellars).

„Błąd arg u m en tu ad hom inem , bardzo stary, lecz wciąż po p u lar­ ny sposób zaprzeczania logicznej sile arg u m en tu [przeciwnika] (a w te n sposób próby w ykazania czegoś przeciwnego), polega n a obraża­ n iu tego, kto ów arg u m en t w ysunął”. (Cohen, Nagel).

Bardziej wnikliwą, przeprow adzoną we współczesnym duchu a n a ­ lizę arg u m en tu ad hom inem przedstaw ia I. Copi w szeroko znanym , wydanym po raz pierwszy w roku 1953, podręczniku Introduction to

Logic. Copi definiuje tam ad hom inem jako „błędny a ta k (fallacious attack) w ym ierzony nie w konkluzję, k tó rą chcem y odeprzeć, ale

w osobę, k tó ra j ą utrzym uje lub jej broni”11.

Z przytoczonych definicji wyraźnie w yłania się obraz ad hominem nie jako samodzielnego argum entu wysuniętego na poparcie własnej tezy, ale występującego jedynie jako odpowiedź na wcześniej wysunięty argum ent przeciwnika w dyskusji lub zaprezentowane przez niego sta ­ nowisko. Wyraźnie artykułuje to Brinton, stwierdzając, że nie jest ad

hom inem argum ent: Jones jest złym kandydatem na publiczny urząd, bo to m alwersant (nie m a tu dyskusji z żadnym poglądem Jonesa); do

grupy ad hom inem kwalifikowałaby się natom iast wypowiedź: Jones

nie m a praw a moralizować na tem at rodziny, bo sam zdradza żonę12.

10 F.H. van E e m e r e n , R. G r o o t e n d o r s t , F.S. H e n k e m a n s : Fundamen­ tals..., s. 64-65.

11 I.M. Copi , C. C o h e n : Introduction To Logic. New York 1990, s. 97.

12 A. B r i n t o n : The A d Hominem. In: Fallacies. Classical and Contemporary Readings. Eds. H.V. H a n s e n , R.C. P i n t o . Pennsylvania, 1995, s. 213-215.

(9)

W pracach współczesnych badaczy znaleźć m ożna cztery rodzaje arg u m en tu ad hominem:

a) bezpośredni a ta k personalny (direct personal attack), nazyw a­ ny często „obraźliwym” (abusive) ad hom inem ;

b) pośredni atak personalny, nazywany zwykle „okolicznościowym” lub „sytuacyjnym ” (circum stantial) ad hom inem ;

c) zakwestionowanie bezstronności przeciw nika w dyskusji, nazy­ w ane często „zatruciem studni” (poisoning the well);

d) arg u m en t tu quoque („ty też”)13.

W śród autorów wyróżniających wymienione rodzaje ad hom inem nie m a jed n ak zgody an i co do istn ien ia w szystkich wymienionych kategorii, ani również co do tego, co się pod nim i kryje. Przykłado­ wo, Copi uznaje tu quoque za odm ianę w a ria n tu „okolicznościowe- go”14. Wielu badaczy nie w yróżnia też w arian tu „zatruw ania stu d n i”, tra k tu ją c go jako bezpośredni lub „okolicznościowy” ad hom inem 15. Z astrzeżenia budzi także zarezerw ow anie dla pierwszej z wymienio­ nych k ateg o rii p rzy m io tn ik a „obraźliwy”. J a k słusznie zauw aża A. B rinton, obraźliwy może się okazać każdy rodzaj ad hom inem 16.

Przyjrzyjm y się bliżej wymienionym rodzajom arg u m en tu ad ho­

minem .

a. Bezpośredni a ta k personalny polega zwykle na w ytykaniu prze­ ciwnikowi w sporze między innym i w ad jego c h arak teru , kw estiono­ w aniu jego inteligencji, uczciwości, np.: To zn a n y oszust i łajdak, nie

m ożna wierzyć, gdy mówi, że odda pieniądze za tydzień. W skazyw a­

ne w bezpośrednim argumencie ad hominem cechy nie m u szą być jed­ n ak zawsze negatyw ne — m ogą być one zupełnie (lub przynajm niej w pewnych kontekstach) neutraln e, tak ie ja k płeć, narodowość, wy­ konyw any zawód.

Schem atycznie om aw iany rodzaj arg u m en tu m ożna przedstaw ić następująco:

Osoba X twierdzi, że p. X m a pew ne cechy C. Zatem: N ie należy wierzyć X, że p.

b. „Zatrucie studni” to zakwestionowanie bezstronności osoby gło­ szącej pewne tw ierdzenie. Odbywa się to najczęściej przez w skaza­ nie korzyści, jakie może ona czerpać z przyjęcia takiego w łaśnie s ta ­

13 Zob. ibidem, s. 214.

14 Zob. I.M. Copi , C. C o h e n : Introduction..., s. 99.

15 Potraktowanie argumentu kwestionującego czyjąś wiarogodność jako wariantu „okolicznościowego”— choć bardzo częste — kłóci się jednak z zaprezentowaną niżej, pochodzącą od Waltona, definicją tego ostatniego jako argum entu stwierdzające­ go sprzeczność głoszonego poglądu z postępowaniem osoby pogląd ten głoszącej.

(10)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad kominem — ich r o d z a je . 1 9 7

nowiska, albo też „ujaw nienia” motywów skłaniających j ą do tego. N a przykład: To oczywiste, dlaczego popiera p a n ustawę o koniecz­

ności używ ania w sam ockodack zestawów głośnom ówiącyck do tele­ fonów komórkowyck. Jest p a n współudziałowcem firm y p ro d u ku ją ­

cej takie zestaw y, lub: N ic dziwnego, że sprzeciwiasz się obowiązko­

wej służbie wojskowej. Jesteś oferm ą i nie p o ra d ziłb yś sobie na poligonie. N azw a omawianego typu arg u m en tu — „zatrucie stu d n i”,

pochodzi od tego, że może on skutecznie i n a bardzo długo zdyskre­ dytować wiarygodność przeciw nika w dyskusji.

Schem at tego rodzaju ad kom inem m ożna przedstaw ić n a stę p u ­ jąco:

Osoba X twierdzi, że p. X m a interes w głoszeniu p. Zatem: Nie należy wierzyć X, że p.

c. W „okolicznościowym” w ariancie ad kom inem stw ierdza się nie­ zgodność między tym , co przeciw nik w dyskusji głosi, a jego zacho- waniem 17. Niezgodność ta służy podważeniu tezy przeciw nika w myśl zasady, że czyny znaczą więcej niż słowa. Jako klasyczny przykład tego typu arg u m en tu podaje się zwykle wypowiedź dziecka odrzuca­ jącego pogląd rodzica, iż palenie je st szkodliwe, słowami: Skoro twier­

dzisz, że palenie jest szkodliwe, to dlaczego sam palisz?. Schem atycz­

nie „okolicznościowy” w a ria n t ad kom inem m ożna przedstaw ić n a ­ stępująco:

Osoba X twierdzi, że p. X za cko w u je się w sposób z, który w skazu­ je raczej na nie-p.

Zatem: N ie należy wierzyć X, że p.

d. A rgum ent tu quoque („ty też”) używ any bywa w sytuacji, gdy przeciw nik w dyskusji zarzuca nam jakieś, naganne z jego p u n k tu widzenia, postępowanie. W tak im przypadku możemy odpowiedzieć n a jego za rz u t słowami: „ty wcale nie jesteś lepszy”, przytaczając przykład zachow ania przeciw nika podobnego do tego, które on k ry ­ tykuje. Szeroko znanym przykładem takiego arg u m en tu je st odpo­ wiedź udzielona przez myśliwego, którem u ktoś zarzuca m ordow a­ nie bezbronnych zwierząt. Myśliwy odpowiada n a to: Wcale nie je ­

steś lepszy, bo sam żyw isz się mięsem równie niew innyck zw ierząt zabijanyck masowo w rzezniack. Schematycznie ten rodzaj argum en­

tu m ożna przedstaw ić następująco:

X krytykuje pewne zackowanie z. X za cko w u je się w sposób podob­ ny do z.

Zatem: K rytyka z przez X jest nieuzasadniona.

(11)

N aw et po przyjęciu podanych tu definicji klasyfikacja arg u m en ­ tów ad hom inem nie je st do końca jednoznaczna. Często m ogą się nasuw ać wątpliwości, do jakiego członu podziału należy dany a rg u ­ m ent zaliczyć. Czy n a przykład wypowiedź: Twoich poglądów na te­

m at dopuszczalności aborcji nie m ożna brać poważnie, bo jesteś m ęż­ czyzną i w zw ią zku z tym nigdy nie zajdziesz w niechcianą ciążę, n a ­

leżałoby określić jako „zatrucie studni”, czy też jako bezpośredni atak

ad h om inem ? Zapewne podobnych kontrow ersyjnych przypadków

znalazłoby się więcej.

Przytoczone schem aty argum entów ad hom inem p rzed staw iają modelowe sytuacje. Rzeczywiste argum enty m ogą w znacznym stop­ niu od owych „ideałów” odbiegać. W szczególności ich konkluzja może być różna od modelowej. W rzeczywistości przybiera ona ró ż n ą „siłę” i brzm ieć może np.: X nie m a p ra w a głosić p, lub p jest fałszyw e (za­ m iast N ie należy wierzyć X, że p) - w przypadku ad hom inem „ob- raźliwych” i „okolicznościowych”, czy też X nie m a praw a krytykować

z lub z nie jest niczym złym (zam iast K rytyka z przez X je st nieuza­ sadniona) - w przypadku tu quoque. J a k się okaże w paragrafie Sfor­ m ułowanie konkluzji argum entu, sform ułowanie konkluzji m a isto t­

ne znaczenie dla oceny zasadności arg u m en tu ad hominem.

Zasadność arg u m en tu ad hom inem

W logice nieform alnej nie istnieje jak dotąd jakiś jeden powszech­ nie uznaw any sposób oceny argum entów. Pomimo różnorodnych za- strzeżeń 18 najczęściej przyjm uje się kryterium , jakie zaproponowali po raz pierwszy R.H. Johnson oraz J.A. B lair19, tzn. kryterium , w e­ dług którego poprawny argum ent powinien spełniać trzy cechy: prze­ słanki m u szą być prawdziwe (w niektórych wersjach: akceptowalne), m u sz ą być one relew antne w stosunku do konkluzji, a ich w sparcie konkluzji m usi być w ystarczające. Mimo że w teorii relew ancję prze­ słanek oraz ich w sparcie dla konkluzji m ożna rozdzielać, w p ra k ty ­ ce może być to dość sztuczne. Dlatego też odniesiemy się do tych w a­ runków łącznie, wychodząc z założenia, że relew ancja je st koniecz­

18 Zob. K.A. W i e c z o r e k : Czy możliwa jest obiektywna ocena argumentu. „Edu­ kacja Filozoficzna” 2002, nr 33, s. 247-261.

(12)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem — ich rodzaje... 1 9 9 n y m (choć n ie w y s ta r c z a ją c y m ) w a r u n k ie m , a b y k o n k l u z j a b y ła p r z e ­ s ł a n k a m i d o s ta te c z n ie w s p i e r a n a . S p r ó b u je m y w y k o r z y s ta ć p o d a n y p r z e z J o h n s o n a i B l a i r a sp o só b o c e n y a r g u m e n tó w do a n a li z y r ó ż n y c h ro d z a jó w a d h o m in e m . P r a w d z iw o ś ć p r z e s ł a n e k Z g o d n ie z z a p r o p o n o w a n y m p r z e z J o h n s o n a i B l a i r a k r y t e r i u m o c e n y d o w o ln e g o a r g u m e n t u k lu c z o w e z n a c z e n ie m a p r a w d z iw o ś ć je g o p r z e s ł a n e k . W s ta n d a r d o w e j f o r m ie a r g u m e n t y a d h o m in e m m a j ą d w ie p r z e s ł a n k i : j e d n ą , m ó w ią c ą , że d a n a o s o b a X g ło si ( u tr z y ­ m u je , p o p ie r a itp .) p e w ie n p o g lą d p , o r a z d r u g ą , s tw ie r d z a ją c ą , że o s o b a X m a p e w n e , z w y k le n e g a ty w n e z p u n k t u w id z e n ia a r g u m e n ­ tu ją c e g o , c e c h y (m o ż e to b y ć c h a r a k t e r , z a c h o w a n ie , u w i k ł a n i e w j a ­ k ą ś s p r a w ę itp .). S p e łn ia ją c z a d o ś ć k r y t e r i u m p r a w d z iw o ś c i p r z e s ł a ­ n e k , m u s im y w ię c o d p o w ie d z ie ć n a p y t a n i a : po p ie r w s z e , czy d a n a o s o b a f a k ty c z n ie g ło si p r z y p is y w a n y je j p o g lą d , i p o d r u g ie , czy r z e ­ c z y w iśc ie m a o n a w y m ie n io n e w a r g u m e n c ie cechy. J e s t to w y m ó g d o ść o c z y w isty , n a w e t j e d n a k t u m o g ą k r y ć s ię p e w n e p u ł a p k i s p r a ­ w ia ją c e , że a r g u m e n t z o s ta n ie p r z e z k o g o ś z b y t p o c h o p n ie p rz y ję ty .

O c e n ia ją c , czy o s o b a X f a k ty c z n ie g ło si p r z y p i s y w a n ą jej te z ę , n a ­ le ż y z w ró c ić u w a g ę , c zy je j t w i e r d z e n i a n ie z o s ta ły z b y tn io z a w ę ż o ­ n e lu b ro z s z e rz o n e ; i n n y m i słow y, czy a r g u m e n tu j ą c y d y s k u tu je z p o ­ g l ą d a m i o so b y X , c z y j e d y n ie z ic h w ł a s n ą i n t e r p r e t a c j ą . To o s ta t n ie j e s t , j a k s ię w y d a je , n ie z w y k le c z ę s ty m z ja w is k ie m .

G d y t e s t p r a w d z iw o ś c i p ie r w s z e j p r z e s ł a n k i w y p a d n ie p o m y ś ln ie , n a le ż y je s z c z e o c e n ić , czy z a s a d n y j e s t z a r z u t s ta w ia n y o so b ie g ło ­ s z ą c e j p o g lą d , k tó r e g o d o ty c z y a r g u m e n t : czy f a k ty c z n ie m a o n a w y ­ m ie n io n e cechy, m a i n t e r e s w g ło s z e n iu t a k i c h , a n ie in n y c h p o g lą ­ dów, jej z a c h o w a n ie j e s t n i e k o n s e k w e n t n e itp . Z p o w o d u n ic z y m n i e ­ o g r a n ic z o n e j ilo ś c i m o ż liw y c h z a r z u t ó w t r u d n o j e s t s f o r m u ło w a ć ja k ie k o lw ie k r e g u ł y w s k a z u ją c e , n a co n a le ż y z w ró c ić t u u w a g ę . P e ­ w ie n w y j ą te k m o g ą s ta n o w ić j e d y n i e a r g u m e n t y t y p u tu q u o q u e , w k t ó r y c h w o d p o w ie d z i n a k r y ty k ę p r z e z o so b ę X p e w n e g o z a c h o ­ w a n i a z p r z y t a c z a s ię (ja k o z a r z u t) p r z y k ł a d z a c h o w a n ia X p o d o b ­ n e g o do z. W t a k i m p r z y p a d k u p u ł a p k a m o ż e tk w ić w ty m , że p o d a ­ n e z a p r z y k ł a d p o s tę p o w a n ie X ty lk o p o z o rn ie p o d o b n e j e s t do te g o , k t ó r e o n k r y ty k u j e . Z a p r z y k ł a d n ie c h p o s łu ż y a r g u m e n t , k t ó r y m m ą ż - u tr a c j u s z p r ó b u je o b ro n ić s ię p r z e d z a r z u t a m i żo n y : M ó w is z , że

(13)

j a wydaję pieniądze na inne kobiety! A przecież ty sam a też p o zw a ­ lasz, aby in n i m ężczyźni da w a li ci prezenty. J a k w idzisz, nie m a w tym nic złego. Mimo pewnego podobieństw a obu sytuacji przyjęcie

od kogoś prezen tu przez żonę nie je st n a pewno tym samym, co wy­ daw anie przez m ęża znacznych sum n a inne kobiety. Podobnie w a r ­ gum encie (bez w yraźnie sformułowanej konkluzji): Zarzucacie nam,

że PZP R przyjm ow ała pieniądze z M oskw y - a czy przypadkiem So­

lidarności nie wspierały am erykańskie dolary?, poważne w ątpliw o­

ści może budzić to, czy korzystanie z zagranicznej pomocy w celu w al­ ki z antydem okratycznym reżim em je st faktycznie tym samym, co w ykorzystanie podobnej pomocy do u m acniania takiego system u.

Jeżeli obie przesłanki okażą się praw dziw e (a przynajm niej b a r­ dzo prawdopodobne), m ożna przystąpić do zasadniczej oceny a rg u ­ m entu — czyli spraw dzenia, czy owe przesłanki s ą relew antne w sto­ sunku do konkluzji i czy w spierają j ą w sposób dostateczny. W związ­ k u z tym rozważymy dokładniej dwie kwestie: rozróżnienie a ta k u ad

kom inem n a pojedyncze tw ierdzenie i n a c a łą argum entację, a n a ­

stępnie sposób sform ułow ania konkluzji arg u m en tu ad ko m in em.

A tak ad kom inem n a pojedyncze twierdzenie i n a c a łą argum entację

W ocenie faktu, czy przesłanki arg u m en tu ad kom inem d o star­ czają zadowalającego w sparcia dla konkluzji, a więc — w ostatecznym rozrachunku — dla oceny zasadności całego argum entu, kluczowe wy­

daje się kryterium , jakie zastosow ał B.N. W aller20. A utor te n n a k a ­ zuje zwrócenie uw agi n a to, czy za pom ocą ad kom inem atakow ane je st pojedyncze tw ierdzenie danej osoby, czy też cała argum entacja, ja k ą ona przytacza n a poparcie swej tezy. O ile bowiem w pierwszym przypadku arg u m en t ad kom inem może być jak najbardziej zasad ­ ny, to w drugim jego przyjęcie je st zwykle błędem.

W yjaśnijmy to bliżej. Jeśli św iadek w sądzie, dając oskarżonem u alibi, zeznaje na przykład, że w momencie gdy dokonane zostało prze­ stępstwo, widział oskarżonego w miejscu oddalonym o 100 km, to za­ atakow anie wiarygodności św iadka za pom ocą arg u m en tu ad k o m i­

nem — np.: Ten człowiek je st kom pletnie niewiarygodny; to zn a n y oszust, a w dodatku pijak. J u ż kiedyś udowodniono m u kłam stw o w podobnej sprawie. On powie wszystko, co m u każą, aby dostać parę

20 B.N. Wa l l e r : Critical Tkinking. Consider tke Verdict. Englewood Cliffs, New Jersey, 1988, s. 98—107.

(14)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem - ich r o d z a je . 2 0 1

złotych na wino, albo też: Ta kobieta to wieloletnia konkubina oskar­

żonego. Jest na jego utrzym a n iu i zależy jej, aby nie został skazany -

je st zupełnie n a m iejscu, jeżeli tylko przytoczone w arg u m en tach przesłanki s ą prawdziwe. Tego typu argum enty s ą zasadne, gdyż w ia­ rygodność atakow anego w nich tw ierdzenia (że oskarżony nie popeł­ nił zarzucanego m u czynu) opiera się jedynie n a słowie danym przez głoszącą to tw ierdzenie osobę. W ykazanie niewiarygodności tej oso­ by stanow i więc mocną, a w każdym razie racjo n aln ą przesłankę za odrzuceniem tego tw ierdzenia.

Inaczej m a się spraw a, gdy n a przykład adw okat przytacza c a łą argum entację, przedstaw ia liczne dowody, z których n a podstaw ie przeprowadzonego rozum ow ania w ynika, że oskarżony je st niew in­ ny. W tak im przypadku a ta k ad hom inem n a adw okata - np.: To a l­

koholik. Broni oskarżonego tylko po to, aby zarobić na butelkę w h i­ sky, lub też Obrońca to brat oskarżonego. To oczywiste, że zrobi wszyst­

ko, aby go uniewinniono - je st bezpodstawny. N aw et jeśli przytoczone

zarzuty s ą prawdziwe, to w niczym nie osłabia to głoszonej przez ad ­ w okata tezy (że oskarżony je st niewinny). W tym bowiem przypad­ k u gw arantem prawdziwości tezy je st nie słowo dane przez adw oka­ ta, lecz argum entacja, k tó ra m a w artość niezależn ą od tego, kto j ą przytacza.

Różnicę między zasadnością zaatakow ania czyjegoś tw ierdzenia za pom ocą ad hom inem a brakiem takiej zasadności w przypadku a ta k u n a c a łą argum entację ilu stru ją następujące przykłady.

1. N ie m ożna wierzyć dr. M ityńskiem u, gdy mówi, że sklonował

człowieka. J u ż kiedyś tw ierdził on, że zbudow ał perpetuum mobile.

2. Dr Szaloński p rzed sta w ił interesujące dowody przekonujące, że

sklonowanie człowieka je st możliwe. Zaprezentował poparte m edycz­ n ym i autorytetam i badania w tej dziedzinie i pozytyw ne w yniki eks­ perym entów na zwierzętach. J a nie brałbym je d n a k zapow iadanej p rze z Szalońskiego m ożliw ości sklonow ania człow ieka pow ażnie. Wszak ten p a n ju ż kiedyś twierdził, że możliwe je st zbudowanie p e r­ p etu u m mobile.

Przyłapanie kogoś n a kłam stw ie (w dodatku w podobnej sprawie) każe sceptycznie traktow ać głoszoną przez tę osobę tezę, szczególnie jeśli jej słowa m a ją być jedynym gw arantem jej prawdziwości. Gdy jednakże ktoś p rzedstaw ia rzeczowe argum enty za praw dziw ością danego tw ierdzenia, to fakt, że kiedyś się mylił, nie um niejsza w n i­ czym w artości przytoczonych przezeń dowodów. Oczywiście, fakt, że d an a osoba kiedyś mówiła niepraw dę, może stanowić dobry powód, aby jej wywodom przyjrzeć się dokładniej, jednakże n a pewno nie w ystarcza to, aby jej tw ierdzenia od razu odrzucić.

(15)

Om aw iany problem rysuje się bardzo w yraźnie w przypadku a r ­ gum entów ad hom inem kw estionujących bezstronność osoby głoszą­ cej d a n ą tezę. Za przykład posłużyć może wspom inana już wypowiedź:

To oczywiste, dlaczego p a n poseł popiera ustaw ę o konieczności uży­ w ania w samochodach zestawów głośnomówiących do telefonów ko­ mórkowych. Jest p a n współudziałowcem firm y produkującej takie ze­

sta w y. Jeśli, przykładow o, zaatak o w an y tym arg u m en tem poseł

przedstaw ił wcześniej rzeczowe, poparte b adaniam i i ekspertyzam i dowody na to, że używanie zestawów głośnomówiących popraw ia bez­ pieczeństwo kierowców, to fakt, że może on odnieść korzyści z wpro­ w adzenia obowiązku ich używ ania, nie powinien stać się powodem odrzucenia jego stwierdzeń, a następnie całej ustawy. Ujawniony fakt może jedynie skłonić kogoś do dokładnego przyjrzenia się przytacza­ nym przez posła badaniom i dowodom. Odrzucanie ich jed n ak z góry byłoby n a pewno „wylewaniem dziecka z kąpielą”.

Gdyby zaangażow anie kogoś w d a n ą spraw ę lub możliwość czer­ p a n ia zysków z głoszenia danej tezy dyskwalifikowały tw ierdzenia tej osoby, to należałoby odrzucić wiele argum entów fachowców w d a­ nej dziedzinie, a także niem al w szystkie wywody sądowych obroń­ ców — ci bowiem z zasady czerpią korzyści m aterialn e z głoszenia t a ­ kiej, a nie innej tezy.

Sformułowanie konkluzji arg u m en tu

D la oceny wartości (zasadności) argum entu ad hominem duże zna­ czenie m a również sformułowanie jego konkluzji. Ponieważ argum en­ ty te słu żą odpieraniu jakiegoś tw ierdzenia, ich konkluzja m a zawsze postać „negatyw ną” - mówi ona, że pew na teza je st błędna, niew ia­ rygodna, fałszywa itp. W przedstaw ionych już standardow ych w er­ sjach ad hom inem konkluzja brzm iała: N ie należy wierzyć X, że p (w przypadku trzech pierwszych rodzajów), lub: K rytyka z przez X

je st nieuzasadniona (w przypadku tu quoque). W rzeczywistych a r ­

gum entach konkluzja może jed n ak przybierać różne formy. Co rów ­ nie ważne, w wielu przypadkach osoba w ygłaszająca arg u m en t ad

hominem nie wypowiada konkluzji wprost, zostawiając j ą domyślności

swych słuchaczy. N a przykład: Twierdzi pan, że w idział p a n spraw ­

cę przestępstwa. Ale przecież sam p a n przyznał, że nie był p a n wtedy całkiem trzeźwy... W tak ich przypadkach konkluzję m usi sform uło­

wać odbiorca argum entu, w zw iązku z czym to od niego zależy, w j a ­ kim stopniu arg u m en t okaże się zasadny.

(16)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem - ich r o d z a je . 2 0 3

Wydaje się, że dla oceny zasadności arg u m en tu ad hom inem pod­ stawowe znaczenie m a siła, z ja k ą w jego konkluzji odpierane je st zwalczane za pom ocą arg u m en tu tw ierdzenie. Czy konkluzja ta za ­ w iera stwierdzenie, że dana teza jest n a pewno fałszywa, bardzo w ąt­ pliwa, mało w iarygodna, czy może tylko słabo uzasadniona itp.

Przyjrzyjm y się najpierw tym rodzajom arg u m en tu ad hom inem,

których konkluzja w standardow ej postaci brzm iała N ie należy wie­

rzyć X, że p (bezpośredni atak , w a ria n t „okolicznościowy” oraz „za­

trucie stu d n i”). Oczywiste jest, iż arg u m en t ad hom inem nie je st n i­ gdy w pełni konkluzywny, jego przesłanki nie w ystarczają, aby z cał­ ko w itą pew nością stw ierdzić fałszywość zwalczanej tezy. W związku z tym za błędne (nieuzasadnione) uznać należy argum enty tego typu, których konkluzja brzmi: teza p jest fałszyw a, np.: Inżynier Gorzyń-

ski twierdzi, że fabryka W IPREM nie stanow i zagrożenia dla zdro­

wia okolicznych mieszkańców. Ale przecież Gorzyński zasiada w za ­

rządzie W IPREM-u i nie m ożna m u wierzyć w tej sprawie. To oczywi­

ste, że W IPREM jest groźny dla środowiska i zdrow ia mieszkających

tu ludzi. W yciąganie w niosku o niewątpliwej fałszywości pewnego

tw ierdzenia tylko dlatego, że głosi je ktoś zaangażow any w danej spraw ie, je st z c a łą pew nością nieuzasadnione. Racjonalna je st w t a ­ kim w ypadku co najwyżej konkluzja typu: G orzyński może nie być

obiektywny i prawdziw ość jego stwierdzenia trzeba dokładnie zbadać,

albo też: Do tezy Gorzyńskiego należy podchodzić z d u żą ostrożnością.

Podobnie mało zasadne w ydają się argum enty: Twierdzisz, że a k ­

cje Wintexu przyniosą krociowe zyski, a przecież w ogóle nie znasz się na ekonomii i giełdzie. Wnoszę z tego, że papiery te wkrótce spadną

na wartości, lub: M ówisz, że palenie je st szkodliwe, a sam palisz.

A zatem palenie nie jest wcale szkodliwe. A rgum enty te zyskałyby

znacznie n a racjonalności, gdyby ich konkluzje sformułować: Twoje

twierdzenie wydaje m i się dość podejrzane.

Mówiąc krótko, za sa d n a konkluzja a rg u m e n tu ad h o m in em,

w którym zwalcza się p ew n ą tezę n a postaw ie bezpośredniego ata k u n a jej głosiciela, przez wykazanie b rak u jego obiektywizmu bądź u k a ­ zanie sprzeczności z jego postępow aniem , może najwyżej stw ierdzać istnienie wątpliwości co do tej tezy, nigdy jednak nie może definityw­ nie wykluczać jej prawdziwości.

Wydaje się, że istnieje jeszcze przynajm niej jeden rodzaj konklu­ zji, której wyciągnięcie w argum entach ad hom inem może być cza­ sem w pewien sposób zasadne. Konkluzje tego typu s ą jednakże ogra­ niczone do w arian tu „okolicznościowego” ad hom inem, czyli do ta k ie ­ go, w którym stw ierd za się sprzeczność pewnego tw ierd zen ia z postępow aniem osoby tw ierdzenie to głoszącej. W tak im przypad­

(17)

k u upraw niona konkluzja arg u m en tu podpadającego pod schem at:

Osoba X twierdzi, że p. X zachowuje się w sposób z, który wskazuje

raczej na nie-p, może przybierać postać: Osoba X wcale nie jest p rze­

konana, że p. J e s t więc jak najbardziej uzasadnione, aby sform uło­

w any wcześniej arg u m en t dotyczący palenia brzm iał: Mówisz, że p a ­

lenie jest szkodliwe, a sam palisz. Wnioskuję z tego, że sam nie wie­ rzysz w tę szkodliwość. Tego typu konkluzja, mimo swego rodzaju

zasadności, nie wnosi jednak wiele do dyskusji, stanowiąc najczęściej jedynie sprytny wybieg ery styczny spychający d y sk u tan ta do obro­ ny i kierujący spór n a inne tory.

D otąd mówiliśmy o tych rodzajach ad hom inem, których s ta n d a r­ dowa konkluzja stw ierdzała, że głoszona przez d a n ą osobę teza je st niew iarygodna. Pozostał nam jeszcze w a ria n t tu quoque, w którym w odpowiedzi n a krytykę przez osobę X pewnego zachow ania z przy­ tacza się przykład zachow ania X podobnego do z, n a podstaw ie cze­ go wyciąga się konkluzję, że k ry ty k a z przez X je st nieuzasadniona. Wydaje się, że w przypadku tego typu argum entu trudno o takie sfor­ mułowanie konkluzji, które nie budziłoby wątpliwości. N a pewno nie m ożna uznać za zasadny arg u m en t typu tu quoque, którego konklu­ zja przyjmuje postać: Krytykowane przez X zachow anie wcale nie jest

takie złe, np.: Tak bardzo krytykujesz korupcję, a przecież sam dałeś

łapówkę, aby dostać p rzyd zia ł na mieszkanie. J a k widzisz, nie m a

w tym nic złego. A rgum entując w te n sposób, popełnim y ew identnie

błąd, nazyw any w lite ra tu rz e anglojęzycznej two wrongs (m ake

a right), czyli dw a złe (dają w efekcie dobre). Z tego, że ktoś tw ier­ dzi, iż pewne zachowanie je st złe, a jednocześnie ta k (lub podobnie) się zachowuje, nie da się w żaden sposób wyciągnąć wniosku, że dane zachowanie je st dobre, a jego k ry ty k a — nieuzasadniona.

Wydaje się, iż je d y n ą m ożliw ą do zaakceptow ania k onkluzją a r ­ gum entu tu quoque mogłoby być stw ierdzenie, że osoba, zachow ują­ ca się w sposób, który jednocześnie krytykuje, je st niekonsekw ent­ na. Konkluzja ta k a jed n ak w większości przypadków, podobnie jak stw ierdzenie, że pew na osoba wcale nie wierzy w to, co głosi (w przy­ p adku arg u m en tu „okolicznościowego”), stanow iłaby odejście od m e­ ritu m sprawy, w której ram ach arg u m en t został wytoczony. N a przy­ kład: Krytykujesz polowania, jako okrutne zabijanie niewinnych zw ie­

rząt, a sam objadasz się befsztykam i zrobionym i ze zw ierząt masowo zabijanych w rzeźniach. Jesteś niekonsekwentny. A rgum ent te n nie

wnosi nic do dyskusji n a te m a t tego, czy polowania s ą okrutne, czy nie są, zm usza jedynie osobę, wobec której został wytoczony, do obro­ ny i w ytłum aczenia się z zarzucanej niekonsekwencji.

(18)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem — ich r o d z a je . 2 0 5

Zastosowanie i skuteczność ad hom inem

w różnych sytuacjach

R o z w a ż a n ia z p o p r z e d n ie g o p a r a g r a f u p r o w a d z ą do w n io s k u , iż n ie z w y k le t r u d n o o p r z y k ł a d a r g u m e n t u a d h o m in e m , k t ó r y m o ż n a b y u z n a ć z a „ m o c n y ” i o b ie k ty w n ie z a s a d n y . T r u d n o j e d n a k o p rz e ć s ię w r a ż e n i u , że a r g u m e n t y te g o t y p u n a l e ż ą do n ie z w y k le p o p u l a r ­ n y c h . B a r d z o c z ę s to i c h ę tn i e p r z y t a c z a j ą je w p u b lic z n y c h p r z e m ó ­ w ie n ia c h i d e b a ta c h s z c z e g ó ln ie p o lity cy . Co w ię c e j, m im o c z ę s to z n i­ k o m e j lu b ż a d n e j w a r to ś c i m e r y to ry c z n e j w w ie lu w y p a d k a c h o k a ­ z u j ą s ię o n e n a d z w y c z a j e f e k t y w n y m ś r o d k i e m p e r s w a z y j n y m , p r z y n o s z ą c y m z n a c z n e k o r z y ś c i o so b ie je w y g ła s z a ją c e j. W o b e c n y m p a r a g r a f i e s p r ó b u je m y w y ja ś n ić , w j a k i c h s y tu a c j a c h w i j a k i c h c e ­ la c h a r g u m e n t y a d h o m in e m s ą s k u te c z n ie w y k o r z y s ty w a n e . R o z w a ż a n ia n a d z a s t o s o w a n i e m a r g u m e n tó w a d h o m in e m r o z ­ p o c z n ijm y o d w y s z c z e g ó ln ie n ia d w ó c h celów , w j a k i c h b y w a j ą o n e p r z y w o ły w a n e . P ie r w s z y m , o c z y w is ty m , j e s t p e r s w a z j a — p r z e k o n a ­ n ie o d b io rc y a r g u m e n t u p r z e z je g o n a d a w c ę o b łę d n o ś c i (fa łsz y w o - ści, b r a k u z a s a d n o ś c i itp .) p e w n e g o p o g lą d u (fu n k c ję t ę n a z w ijm y n a u ż y te k d a ls z y c h r o z w a ż a ń f u n k c j ą p e r s w a z y jn ą ) . J e d n a k ż e n ie j e s t to je d y n y k o n t e k s t , w j a k i m a d h o m in e m w y s tę p u je . C z ę s to s ta n o w i o n te ż s w o is ty c h w y t u m o ż liw ia ją c y z w y c ię s tw o w d y s k u s ji (lu b p r z y ­ n a jm n ie j u n i k n ię c ie p o r a ż k i), g d y w y g ła s z a ją c e j go o so b ie b r a k i n ­ n y c h m e r y to r y c z n y c h a r g u m e n tó w . W ta k i e j s y tu a c ji z a p o m o c ą a d h o m in e m m o ż n a s p r y t n i e z m ie n ić t e m a t s p o r u i z m ie js c a z y s k a ć w n im z n a c z n ą p r z e w a g ę n a d p r z e c iw n ik ie m (tę f u n k c ję n a z w ijm y e r y s ty c z n ą ) . P r z y jr z y jm y s ię b liż e j o b u ty m z a s to s o w a n io m a d h o m i­ n e m w k o le jn o ś c i, w j a k ie j z o s ta ły w y m ie n io n e . P e r s w a z y j n a f u n k c ja a d h o m in e m I n te r e s u j ą c y m f a k t e m z w ią z a n y m z w y k o r z y s ta n ie m a r g u m e n tó w a d h o m in e m j a k o ś r o d k a p e r s w a z ji j e s t to , że w rz e c z y w is to ś c i n i e ­ z w y k le r z a d k o m a j ą o n e n a c e lu p r z e k o n a n ie o so b y t a k i m a r g u m e n ­ t e m a ta k o w a n e j , n a w e t j e ś l i p o z o rn ie j e s t o n b e z p o ś r e d n io do n ie j s k ie ro w a n y . S p r ó b u jm y w y ja ś n ić to b liż e j.

(19)

1) o so b ę w y g ł a s z a j ą c ą a r g u m e n t ( n a d a w c ę a r g u m e n tu ) ; 2) o so b ę , o k tó r e j a r g u m e n t m ó w i ( k tó re j p o g lą d j e s t a ta k o w a n y ) ; 3) o so b ę , do k tó r e j a r g u m e n t j e s t s k ie r o w a n y (o d b io rc ę a r g u m e n ­ t u ) 21. W n ie k tó r y c h p r z y p a d k a c h w ro li 2) i 3) m o ż e w y s tą p ić j e d n a o so ­ b a , j e d n a k ż e n ie j e s t to k o n ie c z n e . C z a s e m o k a z u je s ię to n a w e t n i e ­ m o ż liw e - p rz y k ła d o w o , g d y n a d a w c a a r g u m e n t u p r ó b u je z w a lc z y ć p o g lą d o so b y n ie o b e c n e j w d a n y m m ie js c u i c z a s ie . S y tu a c ja , g d y o d b io rc a a d h o m in e m i t e n , k o g o p o g lą d j e s t a t a k o ­ w a n y , to d w ie r ó ż n e osoby, w y s tę p u je s z c z e g ó ln ie c z ę s to w p r z y p a d ­ k u a r g u m e n tó w t y p u „ b e z p o ś re d n i a t a k ” o ra z „ z a tru c ie s tu d n i ” . T r u d ­ n o w y o b ra z ić so b ie , a b y k to ś p r ó b o w a ł p r z e k o n a ć d r u g ą o so b ę o n i e ­ w ia ry g o d n o ś c i (fa łsz y w o śc i, b e z p o d s ta w n o ś c i itp .) g ło sz o n e j p r z e z n i ą tez y , o b r a ż a ją c a lb o o ś m ie s z a ją c t ę o so b ę , w y ty k a ją c je j b r a k k o m p e ­ te n c ji lu b o b ie k ty w iz m u itp . N ie t r z e b a g łę b o k ie j z n a jo m o ś c i p s y c h o ­ lo g ii, a b y w ie d z ie ć , że te g o t y p u d z i a ł a n i a n ie s ą ra c z e j w s t a n i e o d ­ n ie ś ć z a m ie r z o n e g o s k u tk u . O w s z e m , m o ż n a w t e n sp o só b z d e n e r ­ w o w a ć p r z e c iw n ik a w s p o rz e , z m u s ić go do o b ro n y i z m ia n y t e m a t u d y s k u s ji, t r u d n o j e d n a k s k ło n ić go do z m ia n y p o g ląd ó w . D la te g o te ż w w ię k s z o ś c i p r z y p a d k ó w a r g u m e n t y a d h o m in e m (g d y p e ł n i ą f u n k ­ cję p e r s w a z y jn ą ) n ie s ą s k ie r o w a n e b e z p o ś r e d n io do osoby, k tó re j p o ­ g lą d y s ą p o d w a ż a n e , a le do j a k i e j ś o so b y tr z e c ie j. O s o b a g ło s z ą c a d a n ą te z ę j e s t w n ic h ty lk o w s p o m in a n a : P a n X tw ie r d z i, że ..., a le p r o s z ę z a u w a ż y ć , ż e X ..., itp . W ta k i e j s y tu a c ji a r g u m e n t m o ż e o k a ­ z a ć s ię s k u te c z n y - j e ś l i p o d a n e w o b e c o so b y X z a r z u t y s ą p o w a ż n e i o d p o w ie d n io d o b r a n e , o d b io rc a a r g u m e n t u m o ż e ła tw o s tr a c ić z a ­ u f a n i e do X, a w e fe k c ie i do g ło sz o n e j p r z e z n ie g o tezy.

Z d a r z a s ię o c z y w iśc ie , że m n ie j lu b b a r d z ie j o b r a ź liw y a r g u m e n t a d h o m in e m b y w a w y g ła s z a n y w o b e c n o śc i osoby, k tó r e j p o g lą d y s ą a ta k o w a n e , lu b n a w e t w p r o s t do te j osoby. N ie m u s i to j e d n a k o z n a ­ c z ać , że o s o b a t a j e s t w te d y je g o r z e c z y w is ty m o d b io rc ą . W y d a je się , że n a jc z ę ś c ie j a r g u m e n t j e s t w te d y s k ie r o w a n y do p u b lic z n o ś c i p r z y ­ s łu c h u ją c e j się d y s k u s ji. P rz y k ła d o w o , g d y p o lity k z w r a c a się do s w e ­ go p r z e c iw n ik a s ło w a m i ty p u : W y p o w ia d a s ię p a n tu n a s k o m p lik o ­ w a n e te m a ty e k o n o m ic zn e , a p r z e c ie ż s k o ń c z y ł p a n ty lk o z a w o d ó w k ę i s w o ją w ie d z ę o g o s p o d a r c e c z e r p ie p a n z k o lo ro w y c h c z a s o p is m . P o p r o s tu b z d u r y p a n tu p le c ie , to je g o c e le m n ie j e s t d o w ie d z e n ie te m u , do kog o m ó w i, że je g o p o g lą d y e k o n o m ic z n e s ą b łę d n e , a le ra c z e j p r z e ­

21 Pod tym względem ad hominem przypomina argument ad verecundiam. Tam również oprócz nadawcy i odbiorcy występuje trzecia osoba: ten, na którego auto­ rytet powołuje się argumentujący.

(20)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad kominem — ich r o d z a je . 2 0 7

konanie o tym innych słuchaczy tej wypowiedzi (posłów w sejmie, osób, które przeczytają to w gazecie, wyborców itp.). Tylko w takim kontekście arg u m en t tego typu może się okazać skuteczny.

Mimo tych zastrzeżeń nie m ożna wykluczyć, że argum enty ad ko ­

m inem m a ją służyć do persw azji w sytuacji, gdy osoba atakow ana

je st faktycznym odbiorcą argum entu. J a k się wydaje, w tego typu sytuacjach używ a się szczególnie ad kom inem typu „okolicznościo­ wego” — stw ierdzających sprzeczność zachow ania danej osoby z gło­ szoną przez n ią tezą, oraz argum entów typu „ty też”. Można, przy­ kładowo, przekonywać do zm iany poglądów przeciw nika budowy za ­ chodnich superm arketów w Polsce, przypominając mu, że sam czasem robi zakupy w takich sklepach. Można też próbować wykazywać oso­ bie, k tó ra krytykuje daw anie łapówek, że jej pryncypialna postaw a je st mało zasadna, zarzucając jej, że kiedyś sam a w sunęła policjan­ towi banknot do kieszeni w celu uniknięcia zapłacenia wyższego m an­ datu. W takich przypadkach n a su w a ją się jed n ak uzasadnione w ą t­ pliwości co do skuteczności podjętej perswazji. Wydaje się, że osoba, której zarzuca się sprzeczność postępow ania i głoszonych poglądów, będzie raczej skłonna do b agatelizow ania tej niezgodności niż do zm iany poglądów.

Podsumowując krótkie rozw ażania n a te m a t persw azyjnej fu n k ­ cji ad kom inem , należy uznać, że aby arg u m en t ten mógł być fak ­ tycznie skuteczny, osoba, do której je st on skierowany, nie pow inna być t ą s a m ą osobą, której poglądy s ą atakow ane.

E rystyczna funkcja ad kom inem

Drugim celem stosowania argum entu ad kom inem je st nie prze­ konanie kogokolwiek o prawdziwości bądź błędności jakiejś tezy, ale odniesienie zwycięstwa w sporze, lub przynajmniej stworzenie takich pozorów. Cel ten można osiągnąć między innymi, zmieniając tem at dys­ kusji, gdy widzimy, że przybiera ona niekorzystny dla nas obrót22. Do takiego zastosow ania argum enty ad kom inem n a d a ją się doskonale.

Do skutecznej zm iany te m a tu sporu służyć m ogą w szystkie wy­ różnione odmiany ad kom inem . W tym jednak przypadku, inaczej niż w funkcji persw azyjnej, osoba zaatakow ana pow inna być jednocze­

22 Jest to jedna z technik erystycznych wymienionych przez Schopenhauera (sposób 18). (A. S c h o p e n h a u e r : Erystyka..., s. 64). Współcześnie tego rodzaju technika nazywana jest „red herring”.

(21)

śnie odbiorcą argum entu. Postaw iony zarzu t zm usza zwykle ta k ą osobę do obrony. Czuje się ona w obowiązku odparcia atak u , w yja­ śnienia, że n a przykład wcale nie m a zarzucanych jej właściwości, w ytłum aczenia się ze swej niekonsekwencji, w ykazania, że wbrew pozorom je st obiektywna, itp. Zwykle nie je st to proste, co spraw ia, że rzeczywisty przedm iot sporu zostaje odsunięty n a bok. Skutecz­ ność tego rodzaju zastosow ań ad hom inem okazuje się jeszcze w ięk­ sza, gdy dyskusja odbywa się wobec publiczności. W tak im przypad­ k u potrzeba odparcia zarzutów staje się jeszcze silniejsza i bardziej uzasadniona.

Szczególnie tru d n y do odparcia wydaje się argum ent ad hom inem określany jako „ty też”. W wyniku jego zastosow ania osoba, k tóra po­ czątkowo zarzuca kom uś pewne zachowanie, sam a zm uszona zosta­ je do obrony. Jednocześnie arg u m en t ta k i w pew ien sposób redukuje wagę postawionego przez n ią pierwotnego zarzutu. Gdy ktoś zarzu ­ ca mi przykładowo, że jestem plotkarzem , a ja m u n a to odpowia­ dam, że przecież on sam opowiedział mi w zeszłym tygodniu coś, co usłyszał w tajemnicy, to osiągam dwa cele: z osoby początkowo za­ atakow anej, sam staję się atakującym i zm uszam do obrony mojego przeciw nika, a jednocześnie sugeruję, że postaw iony mi zarzu t być może wcale nie je st aż ta k bardzo poważny.

Skuteczność arg u m en tu tu quoque, a także „okolicznościowego” w aria n tu ad hom inem jako środka do zm iany te m a tu sporu i osią­ gnięcia w nim natychm iastow ej przew agi w ynika z jeszcze jednego faktu. W obu tych przypadkach staw iany w argum encie zarzu t do­ tyczy jakiejś niekonsekwencji w postępowaniu atakowanej osoby. Psy­ chologowie dawno zauważyli, że konsekw encja i spójność w postępo­ w aniu stan o w ią dla ludzi cechy niezwykle wartościowe. J a k pisze R obert B. Cialdini, „Niekonsekwencję powszechnie uw aża się za n e­ g aty w n ą cechę osobowości [...]. Człowiek, którego przekonania, sło­ w a i czyny nie s ą w zajem nie zgodne, spostrzegany je st jako zagubio­ ny, dwulicowy, a n aw et psychicznie chory”23. W skazuje to, że potrze­ b a w ytłum aczenia się ze swojej rzekom ej niekonsekw encji, zm inim alizow ania lub zbagatelizow ania jej je st w ludziach niezwy­ kle silna, naw et jeśli nie do końca zd ają sobie z tego sprawę.

23 R.B. C i a l d i n i : Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka. Przeł. B. Woj c i s z ke. Gdańsk 2001, s. 67.

(22)

Krzysztof A. Wieczorek: Argumenty ad hominem - ich r o d z a je . 2 0 9

Podsum ow anie

W przeszłości pod n a z w ą ad hom inem rozum iano arg u m en t, w którym jako przesłankę wykorzystuje się pogląd akceptowany przez osobę, do której arg u m en t zostaje skierowany. Współcześnie za ad

hom inem uznaje się argum ent, w którym zwalcza się pewne tw ier­

dzenie (lub inny argum ent) przez swego rodzaju a ta k n a osobę gło­ szącą to tw ierdzenie (lub argum ent). Wyróżnić m ożna cztery rodzaje arg u m en tu ad hom inem :

a) bezpośredni a ta k personalny, w którym je d n ą z przesłanek s ta ­ nowi wytknięcie negatyw nych cech osobie głoszącej p ew n ą tezę;

b) tzw. „zatrucie stu d n i” - czyli w skazanie n a b rak obiektywizmu osoby głoszącej dane twierdzenie;

c) w arian t „okolicznościowy”, w którym zarzuca się komuś sprzecz­ ność między postępow aniem a głoszonym poglądem;

d) argum ent typu tu quoque, stanowiący odpowiedź n a czyjąś k ry ­ tykę, a polegający n a przedstaw ieniu zachow ania osoby k ry ty k u ją­ cej podobnego do tego, które krytykuje.

Aby stwierdzić, czy dany arg u m en t je st zasadny, należy w pierw ­ szej kolejności przyjrzeć się jego przesłankom . Sprawdzić trzeba, czy osoba, wobec której arg u m e n t się w ytacza, faktycznie głosi dane tw ierdzenie, oraz to, czy rzeczywiście wykazuje ona cechy, o których mowa w argumencie. W tej ostatniej sprawie szczególną uwagę trzeba zwrócić n a argum enty typu tu quoque. W ich w ypadku należy spraw ­ dzić, czy zachowanie, które zarzuca się przeciwnikowi w sporze, fak ­ tycznie je st tym samym, które on krytykuje.

Jeśli przesłanki arg u m en tu okażą się prawdziwe, m ożna p rzy stą­ pić do jego dalszej oceny. Tę zacząć należy od spraw dzenia, czy a r ­ gum ent zw raca się przeciw pojedynczemu tw ierdzeniu, czy przeciw dłuższem u rozumowaniu. Jedynie w tym pierwszym przypadku moż­ n a uznać go za zasadny. N astępnie należy się przyjrzeć sform ułow a­ niu konkluzji arg u m en tu ad hom inem . W przypadku argum entów typu a), b) i c) w uzasadnionej konkluzji m ożna stw ierdzić jedynie, iż do głoszonej przez d a n ą osobę tezy należy podejść z ostrożnością; błędem je st n ato m iast przyjmowanie konkluzji, że teza ta je st z pew ­ nością fałszywa. W przypadku arg u m en tu tu quoque tru d n o w ska­ zać konkluzję, k tó ra uczyniłaby go w pełni zasadnym . Stanow i on zwykle jedynie próbę zm iany przedm iotu sporu.

A rgum enty ad hom inem używ ane s ą zazwyczaj w dwóch celach, które określić możemy jako persw azyjny i erystyczny. Pierw szy - to przekonanie kogoś o błędności pewnej tezy. Zwykle w tak ich

(23)

padkach przekonyw aną osobą nie je st ten, kto za pom ocą ad k o m i­

nem zostaje zaatakow any, ale ja k a ś osoba trzecia. W ynika to z n ie­

wielkiej skuteczności, j a k ą mógłby mieć tego rodzaju a rg u m e n t (w szczególności typu a) i b)) w przekonaniu osoby, której staw ia się zarzut. D rugim celem, w jakim stosowane s ą argum enty ad k o m i­

n em , je st próba uzyskania przew agi w sporze przez zm ianę te m a tu

dyskusji i skierowanie jej n a inne tory. W tym przypadku zwykle oso­ ba, której dotyczy zaw arty w ad kom inem zarzut, je st t ą sam ą, do której arg u m en t zostaje skierowany. Do zastosow ania w tym celu szczególnie predysponow ane s ą argum enty typu c) i d); osoba, której staw ia się zarzu t niekonsekwencji, zostaje zm uszona do obrony, co zwykle stanow i odejście od głównego te m a tu sporu.

K rzysztof A. W ieczorek

A d kom inem argum ents — th e ir kinds an d ways of evaluation

S u m m a r y

The article is devoted to one of the most frequently-used kind of disputes and debates — the so-called ad kominem arguments. The author presents the history of this kind of argum ents and evolution of the meaning of the expression ad kominem from the primal meaning of the word, i.e. from consensus (argumentum ex con­ cessis) to the meaning of the expression today, understood as the attem pt to discon- firm a statem ent by means of attacking the person declaring it. The author dis­ cusses four most frequently-distinguished kinds of ad kominem argum ents, i.e. a direct personal attack, the so-called well poisoning, the “occasional” variant, and the argument of the tu quoque type. Next, the general rules of ad kominem argu­ ment evaluation are formulated, as well as ways of using it in disputes.

K rzysztof A. W ieczorek

A rgum ente ad kom inem — deren A rten u n d B eurteilungsm ethoden

Z u s a m m e n f a s s u n g

Der vorliegende Artikel ist einem der in verschiedenen Diskussionen und Streiten am häufigsten angewandten Argument — dem Argument ad kominem ge­ widmet. Der Verfasser stellt die Geschichte der Art des Argumentes dar und klärt die sich mit der Zeit verändernde Bedeutung der Redewendung ad kominem — von ursprünglicher Bedeutung „mit Erlaubnis“ (argumentum ex concessis) bis heu­ tiger Bedeutung des Begriffs: eine bestimm te These zu widerlegen, indem man die, diese Ansicht verbreitete Person zu bekämpfen versucht. Besprochen werden hier die m eisten A rten des A rgum entes ad kominem: direkter persönlicher Angriff, die so genannte Brunnenvergiftung, die Variante „zu einem besonderen Anlass“ und das Argument tu quoque. Der Verfasser zeigt die allgemeinen Beur­ teilungskriterien des Argumentes ad kominem und dessen Anwendungsmöglich­ keiten in verschiedenerlei Auseinandersetzungen.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Moduł ADAM-4520 umożliwia dwustronną, przezroczystą konwersję standardu komunikacyjnego RS-232 na standardy RS-485 (w trybie półdupleksowym, dwuprzewodowym) i RS-422 (w

Pralka nie uruchamia się lub zatrzymuje podczas prania. Spróbuj najpierw znaleźć rozwiązanie problemu. Jeśli się nie uda, skontaktuj się z centrum serwisowym. Pralka nie uruchamia

„Przyczynek do znajomości fauny ską- poszczetów w odnyc h Galicyi" opisuje poraź pierwszy w Galicyi 34 g atun ki ską- poszczetów w odnych, prostując p rzytem

Twierdzenie (Banach - Steinhaus). w normie operatorowej) Zamiast punktowej ograniczoności na całej X -wystarczy założyć ograniczoność w punktach jakiegoś zbioru drugiej

videret, ib.. mei ille non.. praeter T aciturn apud Draeger. puqnam nuper malam Boot, Alanus, Meutzner Fleckeis. pra eter Lehmannum.. Boot, Lebm ann. Lehm ann

że najprostsza, do oczu rzucająca się prawda, iż zwierzę jest w istocie swojej tem samem, czem człowiek, wydaje się skandalicznym paradoksem a) ... Wskutek tego

a) nazwisko i imię, nr tel. Termin realizacji uzgadnianych na bieżąco zamówień nie może przekraczać 14 dni roboczych liczonych od dnia wpływu zamówienia do

dzie z zasadami ustawy cywilnej. Stosunek bezpośredni najmo- biorey objawia się bo witem nie tylko w tern, iż tenże doznaje ochrony posesoryjnej, jako rzeczywisty