• Nie Znaleziono Wyników

Utworzenie Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w ZSRR w 1941 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Utworzenie Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w ZSRR w 1941 roku"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S 1 T A T I S L O D Z I E N S I S

F O L IA H IS T O R IC A 75, 2002

Beata Bujanowska

UTW ORZENIE AMBASADY RZEC ZYPO SPO LITEJ POLSKIEJ W ZSRR W 1941 ROKU

W ojska Rzeszy 22 czerwca 1941 r. do k o n ały agresji n a ziem ie swego niedaw nego jeszcze sojusznika - Z w iązku R adzieckiego. F a k t rozpoczęcia w alk n a W schodzie był m o m entem przełom ow ym II wojny św iatow ej. N a skutek bow iem niem ieckiego a ta k u Z S R R stał się sprzym ierzeńcem W ielkiej B rytanii, S tanów Z jednoczonych, a także i Polski w w alce z H itlerem , co w krótce zdecydow anie odm ieniło sytuację m ilita rn ą n a fro n ta c h tej wojny.

D la spraw polskich szczególnie istotnym następstw em w ybuchu k o n flik tu niem iecko-radzieckiego było w ytw orzenie się w E u ro p ie zupełnie now ych w aru n k ó w politycznych, w k tórych uregulow anie sto su n k ó w z M oskw ą stało się dla polskiego rz ąd u niem alże koniecznością. A gresja niem iecka na Z S R R była strategicznie k o rzy stn a dla W ielkiej B rytanii, u c h ro n iła bowiem W yspy B rytyjskie od bezpośredniego zagrożenia kolejnym atak iem ze strony III Rzeszy. P rem ier brytyjski W inston C hurchill ju ż 22 czerw ca 1941 r. w swoim w ieczornym w ystąpieniu w rad io z a p ro p o n o w ał pom oc R o sjan o m w wojnie z N iem cam i, a 12 lipca doszło do p odpisania radziecko-angielskiego tra k ta tu , k tó ry określił zo b ow iązania obu stro n w walce z H itlerem . R ząd brytyjski był rów nież za in tereso w an y w d o p ro w a d z e n iu d o n a w ią z a n ia stosunków dyplom atycznych m iędzy P olską a Z S R R , k tó re to pań stw a znajdow ały się w stanie wojny - faktycznej, choć nic w ypow iedzianej. G otow y był w tedy na pow ażne ustępstw a w obec rz ąd u radzieckiego, aby tylko głów na siła niem ieckiego uderzenia sk iero w an a była ja k najdłużej na w schód. W tej nowej sytuacji politycznej, aby utrzym ać p o p ra w n e stosunki z alian tam i, w ładze polskie w L ondynie zm uszone były uregulow ać stosunki z M oskw ą. N ależy wszakże pam iętać, iż rząd gen. W ładysław a Sikorskiego był w L ondynie tylko „gościem ” . Istniał w dużej m ierze dzięki brytyjskim kredytom , a odtw orzone Polskie Siły Z b ro jn e podlegały operacyjnie w ojskom

(2)

Jej K rólew skiej M ości. N ie będzie więc now ym stw ierdzenie, że P olacy m usieli się b ard zo liczyć ze zdaniem sw ego so ju szn ik a i k o n su lto w a ć niem alże każde w ażne decyzje polityczne. P rem ier S ikorski ta k określał zaistn iałą sytuację: „ M im o w szystko zdecydow ałem się w ziąć na swoje barki cały ciężar odpow iedzialności i um ow ę zawrzeć. Z daję sobie d o sk o n ale spraw ę z tego, że tek st um ow y nie jest w pełni taki, ja k i chciałbym widzieć, ale nie m a wyjścia. M uszę dołączyć się d o tego zaufanie w d o b rą w iarę Sow ietów , jak ie ok azu ją im Anglicy. Nie m ogę dopuścić d o o sam o tn ien ia nas, tym bardziej że ju ż niedw uznacznie pow iedziano mi: »jechaliśm y d o tą d jednym i tym sam ym tram w ajem , jeśli nie chcecie jech ać dalej z nam i - to w ysiadajcie«” 1. N iezależnie od tych „o b iek ty w n y c h ” przesłanek, z p u n k tu w idzenia stro n y polskiej niezaprzeczalnie decydującym i arg u m e n tam i, prze-m aw iającyprze-m i za zaw arcieprze-m ugody z niedaw nyprze-m jeszcze agresoreprze-m i w rogieprze-m , było przede wszystkim um ożliwienie zao p iek o w an ia się ludnością polską, przebyw ającą na tery to riu m Z w iązku R adzieckiego, ja k rów nież konieczność rozbudow y Polskich Sił Z b rojnych w op arciu o p o b ó r na W schodzie. W a rto w tym miejscu nadm ienić, iż według ówczesnych szacunków w głębi terytorium Z S R R przebyw ało przy m u so w o o k o ło 2 m ilio n ó w o byw ateli polsk ich . Wieści o ich tragicznym położeniu o ra z pro śb y o po m o c i interw encje licznie docierały także do L o n d y n u 2. B rak sto su n k ó w dyplom atycznych m iędzy obydw om a państw am i p raktycznie uniem ożliw iał jak ąk o lw ie k p o m o c dla tej olbrzym iej rzeszy polskich zesłańców , więźniów i jeńców .

W skom plikow anej, szczególnie dla strony polskiej, sytuacji po długich i tru d n y ch rozm ow ach trw ających od 5 lipca przedstaw iciele o b u państw uzgodnili (pod przemożnym wpływem dyplomacji brytyjskiej) w arunki k o m p ro -m isu politycznego3 i 30 lipca 1941 r. doszło d o p o d p isan ia p o ro z u -m ie n ia polsko-radzieckiego, zw anego od nazw isk sygnatariuszy układem S ikorski- M ajski. W art. 1 rząd Zw iązku Radzieckiego uznał tra k ta ty zaw arte z N iem -cam i w 1939 r., a dotyczące zm ian terytorialnych w Polsce, za niebyłe. W art. 2 o b a rządy postanow iły przyw rócić stosunki d y p lom atyczne o ra z zobowiązywały się do szybkiej wymiany am basadorów . W ładze Z S R R wyraziły rów nież zgodę n a tw orzenie n a obszarze swego k raju A rm ii P olskiej4.

1 Z. B o h u s z - S z y s z k o , C zerw ony sfin ks, L o n d y n 1993, s. 59.

2 W ed łu g n ajn o w szy ch b a d a ń h isto ry k ó w - w ciąg u p rzeszło d w u d ziesto m iesięczn ej o k u p acji sow ieckiej w głąb Z S R R ze w schodnich ziem R P trafiło co n ajm n iej 750 tys. obyw ateli p o lsk ich , w lej liczbie zesłańcy, jeńcy, w ięźniow ie, p rz y m u so w o w cieleni d o A rm ii C zerw onej i in. Szerzej p a trz : D . B o ć k o w s k i , C zas nadziei. O byw atele R zeczyp o sp o litej

P olskiej tv Z S R R i opieka nad nim i placów ek polskich iv lalach 1940-1943, W arszaw a 1999;

A. G ł o w a c k i , Sow ieci wobec P olaków na ziem iach wschodnich II R zeczyp o sp o litej 1 939-1941, Ł ó d ź 1998.

5 Przebieg ro k o w a ń , k o n tek s t polityczny i głów ne d o k u m e n ty p a trz szerzej: U kła d S iko rski-

-M a jski. W ybór dokum entów , o p rać. E. D u raczy ń sk i, W arszaw a 1990.

(3)

D o u k ład u dołączono jeszcze dw a p ro to k o ły d o d atk o w e: ja w n y i tajny. W pierw szym , niezm iernie istotnym w swej treści dla obyw ateli polskich pozbaw ionych w olności na tery to riu m Z S R R , stw ierdzono, że: „z chw ilą przyw rócenia stosunków dyplom atycznych rząd sowiecki udzieli am nestii w szystkim obyw atelom polskim , którzy są obecnie pozbaw ieni sw obody na tery to riu m Z S R R bądź ja k o jeńcy w ojenni, bądź n a innych odpow iednich p o d sta w a c h ” 5. D ekret o am nestii m iał wejść w życie z chw ilą w ym iany a m b asad o ró w . W efekcie los tysięcy polskich zesłańców uzależniono m. in. od spraw nego d ziałania em igracyjnego R ządu i M in isterstw a S praw Z a -granicznych.

T ajn y p ro to k ó ł trak to w a ł n ato m iast o ew entualnych roszczeniach fin a n -sowych obu stron. Z godnie z nim m iały być one ro z p atry w a n e podczas dalszych rokow ań.

U k ład lipcow y b udził ów cześnie wiele k o n tro w e rsji w śród polskich działaczy politycznych. P odstaw ow ym zarzutem jego przeciw ników było niejednoznaczne uregulow anie kwestii terytorialnych, a m ianow icie b rak w treści porozum ienia w yraźnego zapisu, że Z S R R uznaje n ienaruszalność granicy polsko-radzieckiej ustalonej w T ra k ta c ie R yskim w 1921 r. U kład uznaw ał za niebyłe jedynie tra k ta ty radziecko-niem ieckie z 1939 r., nie było w nim m ow y o an ulow aniu innych radzieckich ak tó w praw nych, ja k np. ustaw Prezydium R ady Najwyższej Z S R R z 1 i 2 listopada 1939 r. o włączeniu Z achodniej U k ra in y i Z achodniej B iałorusi w skład Z S R R . Sprzeciw budziły rów nież nieprecyzyjne uregulow ania dotyczące obyw atelstw a ludności polskiej przebyw ającej na terenie Z S R R . Z godnie bowiem z um ow ą am n estia m iała objąć jedynie tych, którzy byli pozbaw ieni wolności lub w jak iś inny sp osób u k aran i, czyli jeńców , więźniów, przesiedleńców . Nie objęto nią n a to m ia st tych, których pow ołano d o A rm ii C zerw onej, ew akuow anych ro b o tn ik ó w w raz z fabrykam i, dzieci z kolonii letnich i innych przebyw ających w Z S R R dobrow olnie. W m ocy p ozostaw ał d ekret o obyw atelstw ie z 29 listo p a d a 1939 r., uznający w szystkich m ieszkańców Z achodniej U krain y i Z achodniej B iałorusi o ra z zn ajd u jący ch się tam u chodźców z o k u p o w a n y c h przez 111 Rzeszę ziem polskich za obyw ateli radzieckich6 (z chw ilą przyłączenia tych terenów d o Z S R R ). Przeciw ko podp isan iu u k ład u opow iedzieli się m inistrow ie: A ugust Zaleski, M aria n Seyda i gen. K azim ierz S osnkow ski, k tó rz y w obec zd ecy d o w an ia p rem iera w kw estii za sad n o ści p o d p isa n ia um ow y złożyli 25 lipca dym isje - w p orozum ieniu z prezydentem RP W ładysławem Raczkiewiczem. W efekcie nastąpiło bardzo pow ażne przesilenie rządow e, z pełnienia urzędu chciał zrezygnow ać sam prezydent. K o n flik t

5 Ib id em , s. 174.

6 W trak cie wielu późniejszych rozm ów u d ało się stro n ie p olskiej u zyskać p ra w o d o zm iany ob y w atelstw a p rzez rdzennych P olaków .

(4)

zakończył się 22 sierpnia, kiedy to w m iejsce zdym isjonow anych m in istró w p o w o łan o now ych. N a stęp cą szefa M S Z został E d w ard R aczyński, któ ry kierow ał p olską p o lity k ą zagraniczną d o lipca 1943 r., b ędąc jednocześnie am basadorem na dw orze Św. Jak u b a . P om im o tych kontrow ersji i konfliktów układ lipcowy m iał jed n ak pow ażne znaczenie m iędzynarodow e. Z akończył stan w ojny pom iędzy P olską a Zw iązkiem R adzieckim . O bydw a pań stw a staw ały się od tego m o m en tu sojusznikam i w walce z III R zeszą. O tw ierał się tym sam ym nowy okres w sto su n k ach p o lsko-radzieckich7. P orozum ienie S ikorski-M ajski stanow iło zasadniczy k ro k n a d ro d z e p o p ra w y położenia setek tysięcy obyw ateli polskich w Z w iązku R adzieckim .

Z d an ia na tem at zasadności p o d p isan ia p o ro z u m ie n ia lipcow ego były p odzielone ju ż ówcześnie i są zapew ne i teraz. M oim zdaniem , ja k ju ż w spom niałam , najw ażniejszym jeg o efektem było stw orzenie m ożliw ości pom ocy ogrom nej m asie polskich obyw ateli w Z S R R . O ni nie m ogli już dłużej czekać, każdy dzień zw łoki kosztow ał zdrow ie, a czasem i życie kolejnych więźniów czy przesiedleńców . A zresztą, czy m o ż n a było w tych okolicznościach uzyskać optym alne dla strony polskiej w arunki porozum ienia? M oim zdaniem zdecydow anie - nie. N ie m ieliśm y niestety tak m ocnych atu tó w zarów no politycznych, ja k i w ojskow ych, jak ie p o siad ał Zw iązek R adziecki. Jeśli naszą głów ną k a rtą p rzetarg o w ą m iała być p o d d ań c za w ierność alian to m w walce z H itlerem , to nie była o n a w y starczająca wobec potęgi, także w ojskow ej, Z S R R .

A co się tyczy sporów , to chciałabym w tym m iejscu przytoczyć jeszcze słow a W ładysław a W iclhorskiego, k tó re - w edług m nie - m o g ą być dob ry m kom entarzem do kontrow ersji zrodzonych w okół uk ład u polsko-radzieckiego. S tosunek strony radzieckiej d o Polski w ydaw ał się wręcz oczywisty. „P o d p is ich n a tym d o k u m en cie w a rt był m niej niż p ap ier, n a k tó ry m zo stał złożony. M ogli w nim naw et o d d ać nam Sm oleńsk. A le gdyby byli przy zakończeniu w ojny siłą decydującą o p o k o ju - zabrali by i W arszaw ę, czyniąc z niej w asalną w obec siebie stolicę »Zw iązkow ej Sowieckiej R epubliki Polskiej«. T o jasn e i niew ątpliw e. D latego też w yznaczanie granic w um owie, k tó rą p o d p isa n o 30 V II 1941 r., byłoby bez znaczen ia, więcej naw et: szkodliwe. N as krępow ałoby każde zobow iązanie w tym względzie, p odpisane obecnie. O ni zaś są od p o d o b n y ch » p rz esąd ó w b u rż u azy jn y ch « wolni. O granicach z R osją rozstrzygać będzie stosunek isto tn y sił pom iędzy sprzym ierzeńcam i, którzy w ojnę w yg rają” 8. M o żn a pow iedzieć, że łatw o

7 P o d p isa n ie u m o w y z P o lsk ą by ło k o rz y stn e ró w n ie ż i d la Z w iązk u R a d ziec k ieg o . Z lik w id o w an o w ten sp o só b je d n ą z p rzeszk ó d stojącą n a d ro d z e pełniejszej w sp ó łp racy z W ielką B ry tan ią i Stan am i Z jednoczonym i. M o sk w ie zależało n a zro b ien iu d o b re g o w rażenia n a A nglosasach, n a zatarciu niekorzystnych d la obrazu now ego sojusznika, „ p la m ” w ytw orzonych p rzez niego w lata ch 1939-1941.

(5)

takie sądy w yrażać po latach (jak to jest w przyp ad k u a u to ra tych słów). J a je d n a k uw ażam , iż n iek tó rzy ów cześni działacze po lity czn i, d o b rz e orien tu jąc y się w sp ra w ach w schodnich, m ogli ju ż w tedy podejrzew ać radzieckiego sojusznika o nieszczere intencje.

Z kolei tak scharakteryzow ał znaczenie tego p o ro zu m ien ia dla P olaków , S tanisław K o t, pierw szy polski a m b a sa d o r w Z S R R w czasie w ojny: „U m o w a polsko-rosyjska o k azała się szczęściem i zbaw ieniem dla P olaków w Rosji [...] sw o b o d a [...] przyniosła im ocalenie. Bez względu na to, o ile znośne w arunki życia u d a im się uzyskać obecnie, sam fak t zw olnienia jest rozstrzygający dla ich przyszłości. D la wielu był to ostatni m o m e n t wy-trzym ałości nerw ow ej i fizycznej. Z w olnienie d o k o n a n e dzięki p a k to w i w yw ołało niesłychanie d o d atn i w strząs w śród ludności polskiej, pew nego rod zaju m istyczną w iarę w rację bytu P aństw a Polskiego. P rze k o n an o się, że choć poza K rajem i bez środków istnieje gdzieś d alek o reprezen tacja tego P aństw a, w cielona w R ządzie, któ ry nie ty lk o o g arn ia sw oją tro sk ą los obyw ateli zam kniętych n a drugim końcu św iata i skazanych na zagładę, ale m a także dość powagi i siły, aby tych obywateli przyw rócić do w arunków najskrom niejszego, ale ludzkiego życia” 9.

W arto m oże w tym miejscu także wspomnieć, ja k postrzegali te w ydarzenia ci najbardziej zainteresow ani uregulow aniem sto su n k ó w polsko-radzieckich, czyli zesłańcy polscy w Z S R R . In fo rm acja o p o d p isan iu polsko-radzieckiego p o rozum ienia w yw ołała u nich szczególną ra d o ść czy w ręcz e u fo rię 10. We w szystkich niem alże relacjach p o w tarza się stw ierdzenie, iż układem tym przyw rócono zesłańcom wiarę i nadzieję, poczucie dum y i wartości narodow ej. D a n o im św iadom ość, że gdzieś istnieje polski rząd i ludzie, którzy im p om o g ą i zaopiek u ją się nimi. T a k jeden z nich zapam iętał swoje odczucia n a wieść o układzie: „W reszcie w iadom ość-bom ba, w iadom ość-raca, szalona, złocista, pro m ien n a! Z baw cza. Ż ycio d ajn a. U m o w a z rząd em polskim ! N aty ch m iasto w a am nestia dla kilkuset tysięcy obyw ateli polskich »ew ak u -ow anych« (co za eufem izm !) n a tereny Z w iązku. W szelka po m o c w ładz sow ieckich w tw orzeniu z byłych zesłańców A rm ii Polskiej. N ie po trafię opisać naszych odczuć, uniesień, szaleńczej radości. N ik t nie potrafi - to trzeb a było przeżyć!” 11

* S. K o t , L is ty z R osji do gen. S ikorskiego, L on d y n 1955, s. 152.

10 W arto nadm ienić, że oczywiście w iad o m o ść o p o d p isa n iu u k ład u i jeg o k o nsekw encjach nie d o ta rła od razu d o w szystkich obyw ateli p o lskich. O losach P o la k ó w n a W schodzie p a trz szerzej: W spom nienia Syb ira kó w , t. I - I X , W arszaw a 1990-1996.

11 J. W. G ó r s k i , Głodne stepy, L o n d y n 1989, s. 9 6 -9 7 . D z iałaln o ść o p iek u ń cza A m b a sa d y nie jest tem atem tego a rty k u łu , tak ja k i inne fo rm y jej p racy . D la te g o też nie będę pisać o w d rażan iu p o sta n o w ień u k ład u w życie, a tak że o tym , czy zesłańcy w yciągnęli w ym ierne k orzyści z p o ro z u m ien ia z Sow ietam i. Szeroko o tw orzeniu a p a ra tu opieki n a d lu d n o ścią p o lsk ą w Z S R R p atrz: D. B o ć k o w s k i , C zas nadziei...

(6)

N ajw ażniejszym i b ard zo pilnym zadaniem , ja k ie stanęło przed polskim rządem i M SZ-em po podpisaniu układu Sikorski-M ajski, było zorganizow anie a m b asad y w M oskw ie. Ju ż 2 sierpnia 1941 r. n a posiedzeniu rz ąd u p rze-znaczono na ten cel kredyt w w ysokości 100 tys. fu n tó w szterlingów , któ ry - po odliczeniu w ydatków n a organizację am b asad y - m iał zostać w połow ie przeznaczony na budow ę a p a ra tu opieki i organizację w o jsk a 12. N a to m iast w rezultacie kryzysu rządow ego, w yw ołanego n a tle w spom nianych już niejednoznacznych uregulow ań porozum ienia, kw estia obsady personalnej, a tym sam ym u ru chom ienia am basady, przeciągała się. P ow odem tej zwłoki było rów nież i to, że prezydent W ładysław R aczkiew icz nie chciał p odpisać nom inacji w yznaczonego przez S ikorskiego n a stanow isko a m b a sa d o ra prof. S tanisław a K o ta . Decyzję sw oją tłum aczył m . in. złam aniem przez prem iera zasad p o stęp o w an ia ratyfikacyjnego u k ład u z 30 lip ca13. S ytuacja była tym tru d n ie jsz a , że s tro n a ra d zieck a niem alże z a ra z po p o d p isa n iu uk ład u zaproponow ała akredytow anie przy polskim rządzie A leksandra B ogom ołow a, byłego przedstaw iciela dyplom atycznego przy rządzie Vichy. M o żn a pow ie-dzieć, iż w tej sytuacji skandal dyplom atyczny „w isiał w p o w ietrz u ” .

W pierw szych dniach sierpnia 1941 r. wyjechał co p ra w d a do M oskw y w raz z M isją W o jsk o w ą14 W iesław A riet, sek retarz am b asad y . M iał on za zadanie przygotow ać podstaw y działalności polskiej placów ki oraz zorientow ać się co do p otrzeb i m ożliw ości pom ocy dla lu d n o ści15. Jego przyjazd nie popraw ił jed n ak niew ątpliw ie niekorzystnego ob razu polskiego rz ąd u i M SZ. Bez form alnego przedstaw iciela dyplom atycznego naw iązanie oficjalnych stosunków nie było m ożliwe. Wyjście z tej patow ej sytuacji n astąp iło tro ch ę nieoczekiw anie i raczej n iety p o w o 16. D o M oskw y przybył 13 sierpnia na p okładzie brytyjskiego sam olotu dr Jó ze f H ieronim R etinger, bliski w spół-pracow nik i d o ra d c a prem iera Sikorskiego. F orm aln y m celem jego przyjazdu

12 W . M i c h o w i c z, O rganizacja p olskiej słu żb y d yp lo m a tyczn ej w okresie I I wojny

św iatow ej, [w:] H istoria dyplom acji polskiej, t. V, 1939-1945, red. W. M ichow icz, W arszaw a

1999, s. 49.

13 K w estią sp o rn ą stało się rów nież i to , iż tak w ysokiej ran g i a k t m ięd zy n aro d o w y p o d p isa ł prem ier, choć nie p o siad ał d o tego odpo w ied n ich ko m p eten cji. S ikorski nie o trzy m ał bow iem od p rezy d en ta w ym aganych pełn o m o cn ictw . Prem ier tłu m aczy ł się p o tem , ju ż po p o d p isa n iu u k ład u , że żad n a ze stro n tak ic h p ełn o m o cn ictw nie p o trze b o w a ła .

14 Spraw ę organizacji arm ii polskiej w Z S R R , N aczelny W ódz gen. Sikorski uw ażał zdecydow anie za p rio ry teto w ą. Szefa Polskiej M isji W ojskow ej, k tó ra m iała w ynegocjow ać jak n ajk orzystniejsze w aru n k i p o ro zu m ien ia, m ian o w ał jeszcze przed 30 lipca 1941 r. Z o stał nim gen. Z y g m u n t Szyszko-B ohusz, dotychczasow y k o m en d a n t C en traln eg o O bozu W yszkoleniow ego 1 K o rp u s u w C ro w fo rd w Szkocji.

15 S. K o t , op. cit., s. 18, 448.

I# Relacje d o ty czące tych w ydarzeń p atrz: ibidem, s. 535-538; Z. B o h u s z - S z y s z k o ,

op. cit., s. 9 2-95; J. P o m i a n , J ó z e f Retinger. Ż y c ie i p a m iętn iki pioniera Jedności Europejskiej,

W arszaw a 1994, s. 115-116; Z. S. S i e m a s z k o , W sow ieckim osaczeniu 1939-1943, L on d y n 1991, s. 169-170.

(7)

było rozeznanie się w sytuacji i p o inform ow anie o niej bezpośred n io gen. Sikorskiego17. Dzisiaj ju ż natom iast wiemy, że wyjazd R etingera d o radzieckiej stolicy m iał jeszcze inny cel, a m ianow icie swoiste w ym uszenie n a prezydencie R aczkiew iczu p o d p isan ia nom inacji prof. K o ta n a a m b a sa d o ra . Cel ten osiągnięto za p o m ocą m isternie uknutej intrygi, przy dużej pom ocy b rytyjskiego M SZ. Szczególne zasługi w tym względzie należy przypisać a m -basadorow i W ielkiej B rytanii w M oskw ie Sir S taffordow i C rippsow i, któ ry był jednym z in sp irato ró w tego niecodziennego spisku. T o p ra w d o p o d o b n ie on, w p orozum ieniu z m inistrem spraw zagranicznych A n th o n y E denem , zo rg an izo w a ł przyjazd R etin g era d o M oskw y. P o in fo rm o w a ł przy tym w ładze radzieckie, że do stolicy przybędzie Jó z e f R etinger i jednocześnie zaan o n so w ał go ja k o polskiego charge d ’affaires, k tó ry m a p rzygotow ać o rganizację placów ki. W zw iązku z tym w ysłannika z L o n d y n u po w itan o „z w ielką p o m p ą ” , ja k sam to w spom ina: „ N a lo tn isk u m oskiew skim zostałem przyw itany przez przedstaw icieli p ro to k o łu , przez a m b a sa d o ra brytyjskiego Sir S taffo rd a C rip p sa i wielu innych urzędników , przez dw óch czy trzech P olaków zw olnionych ju ż przez R o sjan o raz tłum liczący chyba z pięć tysięcy osób. N ajw iększą jed n ak przyjem ność spraw iło m i, że w itano m nie nie tylko dźw iękam i M iędzynarodów ki, ale i polskim hym nem n a r o -d o w y m ” 18. W tych okolicznościach prezy-dentow i nie p o zo stało nic innego, ja k podpisać nom inację prof. S tanisław a K o ta na am b a sa d o ra . N ie m o żn a było ju ż w tedy cofnąć uzn an ia R etingera ja k o polskiego przedstaw iciela, nie w yw ołując jednocześnie dyplom atycznego sk andalu. A ta k o tym napisał główny b o h ater dram atu : „O d razu pow iedziano, że rząd sowiecki uw aża, iż przyjeżdżam ja k o charge d ’affaires polski, żeby wznowić stosunki d y p lom atyczne [...]. Wszyscy trzej (Bohusz, A riet i C ripps) jednogłośnie i stan o w czo stw ierdzili, że jest absolutnie konieczne, by uzyskać od R ząd u p ełn o -m ocnictw a charge d ’affaires, gdyż inaczej byłaby w ielka k o -m p ro -m ita cja względem R ządu Sow ieckiego, a z drugiej strony wielce o p ó źn iło b y się p raktyczne zw alnianie P olaków tu taj, p odpisanie um ow y w ojskow ej, fo r-m ow anie sił zbrojnych, nie r-m ów iąc ju ż o tyr-m , że wielce zaszkodziłoby to prestiżow i naszem u w R o sji” 19. W zaistniałej sytuacji 22 sierpnia - po przyjęciu form uły kom prom isow ej w kwestii zgodności try b u ratyfikacji p o rozum ienia Sikorski-M ajski z k o nstytucją - prezydent p o d p isał nom inację S. K o ta na am b asa d o ra, uznając tym sam ym układ z 30 lipca za p ra w o m o cn y 20. K ilk a dni wcześniej d y re k to r generalny M in isterstw a S praw Z a -gran iczn y ch R P A d am T arn o w sk i przesłał d o L udow ego K o m isa ria tu

17 J. P o m i a n , op. cii., s. 116. 11 Ibidem .

19 Ibidem .

20 W. M a t e r s k i , W alka dyplom acji p o lskiej o norm alizację sto su n kó w z Z S R R (czerwiec

(8)

Spraw Z agranicznych Z S R R , n ajp ra w d o p o d o b n iej a n ty d a to w a n ą na 10 sier-pnia, notę, k tó ra inform ow ała o m ianow aniu Józefa R etingera n a stanow isko charge d ’affaires w M oskw ie21.

N a wieść o przyjeździe 12 sierpnia polskiego charg e d ’affaires, zgodnie z p ostanow ieniam i uk ład u lipcow ego, Prezydium R ad y N ajw yższej Z S R R udzieliło wszystkim obyw atelom polskim , przym usow o przebyw ającym na tery to riu m Z w iązku R adzieckiego, am n estii22. M o żn a pow iedzieć, że w ten sposób zakończył się pierwszy etap - form alny - tw orzenia polskiej am basady w Z S R R w 1941 r.

W tym czasie w M oskw ie przebyw ali ju ż n a jp ra w d o p o d o b n iej - o prócz w spom nianych Retingera czy A rieta - także następujący pracownicy am basady, k tó rzy wyjechali z L o ndynu 11 sierpnia: M aria n S trum iłło - p.o. rad ca finansow y; W alery Ł o p a tto , E m anuel F reyd i A dam G łogow ski - d ru d zy sekretarze am basady; K saw ery P ruszyński, A ndrzej P ow ierza, M a ria n H eit- zm an , F ran c isz ek M o sk al i A ndrzej Jen icz - a tta c h e am b a sa d y ; por. Stanisław S trum ph-W ojtkiew icz i por. K a ro l K lim sza - członkow ie Misji W ojskow ej; Feliks T opolski, Jó z e f T o m asz M rozew ski, Jó z e f M ieszkow ski, Z y gm unt Z erdziński (Zerdziński), T ad e u sz A dam H olz i Z o fia Z łotow ska - urzędnicy am basady; K azim ierz B ruch i R o m an Iskrzycki - szoferzy oraz Z enon R udnicki i M ikołaj O strow icz - odźw ierni (w oźni)23. Z przyjazdem zw lekał n ato m iast now o m ian o w an y am b asa d o r - prof. K o t. W swych w spom nieniach tłum aczył to m . in. brakiem miejsca w brytyjskich sam olotach, czego nie m o żn a uznać za przekonujący pow ód, sk o ro A riet czy R etinger d o M oskw y dotarli. T ru d n o stw ierdzić, co było praw dziw ą przyczyną tego opóźnienia. B ardzo zręcznie nato m iast w ybrnął z tej kłopotliw ej sytuacji R etin g er, k tó ry p o in fo rm o w a ł w ładze radzieckie, iż p ro f. K o t m usiał zatrzym ać się jeszcze na kilka dni w L ondynie, by porozm aw iać z aw izow aną delegacją Polonii am erykańskiej, b ard zo zain tereso w an ą jeg o m isją i re-prezentującą w ażną dla gabinetu R P grupę w ychodźstw a polskiego24. R etinger w ogóle b ard zo efektyw nie spędził cztery tygodnie w M oskw ie ja k o charg e d ’affaires. O dbył wiele rozm ów m . in. z A ndriejem W yszyńskim - wice- kom isarzem ludow ym spraw zagranicznych, nadzo ru jący m spraw y polskie; W iaczesławem M ołotow em - kom isarzem spraw zagranicznych i Solom onem Łozow skim - w icekom isarzem d o spraw k u ltu ry i p ro p a g an d y . Podczas tych pierw szych sp o tk a ń zasygnalizow ał spraw y u zn aw an e przez stro n ę polską za najważniejsze, czyli w arunki funkcjonow ania am basady, organizację

21 D o ku m en ty i m ateriały do historii stosunków polsko-radzieckich, t. V II, S tyc ze ń 1939 -g ru d zień 1943, W arszaw a 1973, s. 236.

“ Ibidem , t. V II, s. 238.

2' P ro to ko ły posiedzeń R a d y M inistrów R zeczypospolitej P olskiej, t. III, C zerw iec-grudzień 1941, red. M . Z g ó rn iak , oprać. W . R o jek p rz y w spół. A. S uchcitza, K ra k ó w 1996, s. 152.

(9)

pom ocy dla obyw ateli polskich o raz tw orzenie polskiej a rm ii25. Z w rócił się z p ro śb ą o w ykaz najw iększych skupisk P olaków , p o m o c w w ydaw aniu polskiej gazety oraz m ożliw ość n ad a w an ia audycji w języku polskim na falach ra d ia radzieckiego26. Oczywiście k atalo g jeg o zainteresow ań m ógłby być nieco szerszy, ale zapewne ze względu n a rangę jego funkcji kierow nictw o L udow ego K o m isa ria tu Spraw Z agranicznych nie po d ejm o w ało w zasadzie z nim żadnych kluczow ych rozw iązań. Z tym i czekano n a przyjazd a m -b asa d o ra.

T rzeba przyznać jed n ak Retingerowi niewątpliwe zasługi w dziele tw orzenia podstaw am b asad y R P w M oskw ie. T o jego przyjazd dał po czątek fu n k -c jo n o w a n iu polskiego p rzedstaw i-cielstw a. T o o n ja k o -ch a rg e d ’affaires naw iązał k o n ta k ty dyplom atyczne z K rem lem , a tym sam ym przyspieszył w ydanie d ekretu am nestyjnego. M o żn a pow iedzieć, że R etin g er „ p rzetarł szlaki” K otow i, naw iązując k o n ta k ty zaró w n o z kierow nictw em N a rk o m in - d iełu, ja k i m o skiew skim k o rp u se m d y p lo m aty czn y m . I, ja k stw ierdził w swoich w spom nieniach: „Jednym słowem , ro b o ta jest zaczęta, a naw et w pełnym to k u i skutkiem tego przyjazd ja k najrychlejszy prof. K o ta po p ro stu niezbędny” 27.

T ak długo oczekiw any pierw szy polski a m b a sa d o r w Z S R R w czasie wojny - prof. S tanisław K o t - przybył wreszcie objąć urząd w pierw szych dniach w rześnia 1941 r.2K Podczas pryw atnej audiencji na K rem lu 9 w rześnia złożył listy uw ierzytelniające n a ręce przew odniczącego P rezydium R ady N ajw yższej Z S R R M ich aiła K a lin in a . U ro c zy sto ść o d b y ła się zg o d n ie z przyjętym w Z w iązku R adzieckim cerem oniałem bez w ygłaszania o b u -stronnych przem ówień. Przy audiencji obecny był rów nież A ndriej W yszyński. U roczystość zakończyła się przedstaw ieniem przew odniczącem u K alininow i personelu am basady. D o wielkiej sali audiencjonalnej n a K rem lu przybyli m inister H enryk Sokolnicki, rad ca Ja n T abaczyński, A lek san d er M niszek, sek retarz W iesław A riet, a ttac h e w ojskow y gen. R o m u ald W olikow ski o raz szef M isji W ojskow ej gen. Z ygm unt Szyszko-B ohusz. F a k t złożenia listów uwierzytelniających przypieczętował wreszcie otw arcie am basady R P w Z w iąz-ku R adzieckim . P olską placów kę ulo k o w an o na ulicy S piriodonow skiej 30, w tym sam ym g m achu, „gdzie d o r. 1939 m ieściła się zaw sze n asz a

“ Z g o d n ie z po stan o w ien iam i u k ład u S ikorski-M ajski w d n iu 14 sierp n ia 1941 r. p o d p isa n a zo stała rad zicck o -p o lsk a u m o w a w ojskow a, reg u lu jąca kw estię u tw o rz en ia n a te ry to riu m Z S R R A rm ii Polskiej. Ze stro n y polskiej p o d p isa ł ją gen. B ohusz-Szyszko a z radzieckiej gen. G ieorgij Z u k ó w . K ierow nictw o polsk ich sił zbrojnych naczelny w ódz p ow ierzył ju ż 6 sierp n ia gen. W ładysław ow i A n dersow i. 22 sierpnia 1941 r. w ydał on R o z k az n r 1, k tó ry d a ł po czątek fo rm o w an iu A rm ii Polskiej w Z S R R . D o k u m e n ty i m a teria ły..., t. V II, s. 242-244.

“ J. P o m i a n , op. cit., s. 118. 27 Ibidem .

u W raz z nim przybyli także: H en ry k S o kolnicki z ty tu łem m in istra p ełn o m o cn eg o , rad ca

(10)

a m b a sa d a i gdzie p o zaw arciu p a k tu sow iecko-niem ieckiego urzędow ała a m b a sa d a niem iecka” 29.

W a rto m oże jeszcze w tym m iejscu przybliżyć nieco biografię człow ie-ka, k tó ry został pierw szy am b asa d o rem R P w Z S R R w czasie wojny. Stanisław K o t (1885-1975) urodził się w chłopskiej rodzinie we wsi R u d a w pobliżu R opczyc. Jego ojciec M arcin (1856-1933) był zaang ażo w an y w działalność ludow ą n a wsi galicyjskiej. S. K o t uczęszczał d o gim nazjum w Rzeszowie, gdzie aktyw nie uczestniczył w m łodzieżow ym ru ch u n iep o d -ległościowym . S tudia historyczne ukończył n a U niw ersytecie J a n a K a z i-m ierza we Lw ow ie i uzyskał w 1909 r. d o k to r a t n a p o d staw ie pracy

W pływ teorii politycznych starożytności klasycznej na idee p olityczne P olski

w X V I w., a w szczególności na Andrzeja F rycza M odrzew skiego. W ro k u 1919 przeniósł się d o K ra k o w a , gdzie przed 1 w ojną św iatow ą był n a u -czycielem gim nazjalnym . W czasie wojny był jed n y m z najbliższych w spół-pracow ników W ładysław a Sikorskiego, szefa D e p a rta m e n tu W ojskow ego N aczelnego K o m itetu N arodow ego. S. K o t był kierow nikiem B iu ra P ra so -wego D W N K N i prow adził szeroką d ziałalność na rzecz niepodległości Polski. W 1920 r. został profesorem historii k u ltu ry U niw ersytetu Jag iellońskiego. K a te d rą historii k u ltu ry kierow ał d o ro k u 1933, kiedy to zo -s ta ła o n a zlik w id o w an a, a prof. K o t przen ie-sio n y w -sta n -sp o czy n k u . W czasie k ilk u n asto le tn ie j działalności pedagogicznej n a U niw ersytecie Jagiellońskim w ychow ał wielu w ybitnych uczonych, m . in.: H e n ry k a Bary- cza, ks. S tanisław a B ednarskiego, S tanisław a B odniaka, J a n a H ulew icza, A lodię K aw ecką-G ryczow ą, W ik to ra W e in trau b a, M a rk a W ajsb lu m a, Ig-nacego Z arębskiego, Jerzego Z atheya. S. K o t od p o cz ątk u lat trzydzies-tych ponow nie zaangażow ał się w d ziałalność polityczną, za k tó rą był represjonow any. W ro k u 1937 został wiceprezesem o k ręgu k rakow skiego SL. W e w rześniu 1939 r. włączył się d o prac n a rzecz o d b u d o w y rządu polskiego n a em igracji. P o czątk o w o działał w rządzie ja k o m in ister spraw w ew nętrznych, a w la ta c h 1941-1942 n a p ro śb ę W . S ik o rsk ieg o ob jął n a jtru d n ie js z ą w ów czas p lacó w k ę d y p lo m a ty c z n ą - a m b a s a d ę p o lsk ą w Z S R R 30.

M W. A n d e r s , B ez ostatniego rozdziału. W spom nienia z lat 1939-1946, L u b lin 1995, s. 90. 10 W lata ch 1942-1943 p ełnił funkcję m in istra stan u n a Bliskim W schodzie, a w 1943 r. zo stał m in istrem inform acji. W ów czas ogłosił tzw. k o m u n ik a t k aty ń sk i o zb ro d n i p o p ełn io n ej n a oficerach polskich. Po zakończeniu 11 w ojny św iatow ej, w lata ch 1945-1947, S. K o t był a m b a sa d o rem w R zym ie z ram ien ia R ządu Jedności N aro d o w ej. W 1947 r., p o zao strzen iu się sytuacji politycznej w Polsce i w ycofaniu się z rząd u S. M ik o łajczy k a, zrezygnow ał z funkcji a m b a sa d o ra w Rzym ie i p o zo stał n a em igracji. D ziałał w s tru k tu rac h PSL. Był przew odniczącym R ad y N aczelnej PSL o ra z p rzew odniczącym R a d y E u ropejskiej PSL. S tan isław K o t zostaw ił p o sobie b o g a tą spuściznę n a u k o w ą. Jego p ra ce z zak resu h isto rii w y ch o w an ia, histo rii k u ltu ry , histo rii reform acji, w szczególności zaś a n ty try n ita ry zm u o ra z h isto rii lite ra tu ry i w y ch o w an ia sta n o w ią d o dziś p rzykład rzetelności naukow ej.

(11)

N ow y a m b a sa d o r nie p o siad ał przy g o to w an ia dyplom atycznego, nie znał k ra ju ani języka rosyjskiego. Co więc kierow ało prem ierem przy o b sad zan iu tak ważnej przecież placówki? W edług m nie zaufanie d o K o ta , że poprow adzi am b asa d ę zgodnie z polityką przez niego realizow aną, pew ien był jego o d d a n ia i poglądów politycznych. Z daw ał sobie jed n ak S ikorski spraw ę, że o so b a niedośw iadczona nie m oże długo p row adzić tak tru d n ej placów ki, dlateg o też polecił K otow i zadanie organizacji i n a d a n ia „w łaściw ego” biegu pracy am basady. O czasowym ch arak terze misji p ro feso ra św iadczy nie- odw ołanie go ze składu rządu, a tylko czasow e oddelegow anie d o M oskw y11. Sam Stanisław K o t tak natom iast w spom ina swoje plany dotyczące nałożonych n a niego now ych obow iązków : „N ie przew idyw ałem m ożności p row adzenia wielkiej polity k i n a p o ste ru n k u w M oskw ie. W szak tam nie m ieliśm y w ręku żadnych atu tó w ani m ożności nacisku. W ielka p o lity k a m o g ła być p ro w a d zo n a tylko z L o ndynu, ew entualnie z W aszy n g to n u - tam jedynie były czynniki, z którym i się Stalin liczył. J a m iałem pilnow ać, by p o -stanow ienia p a k tu były w ykonyw ane zgodnie z naszą in terp re tacją, by polityce rz ąd u polskiego d o starczać argum entów i m ateria łó w d la o b ro n y naszej spraw y n a terenie m ięd zy n aro d o w y m . Z a c h o w an ie się P o la k ó w w R osji, utw orzenie i p ostaw a w ojska polskiego w Z S R R - o to n a co oczy alian tó w były zw rócone. G łów ne za d a n ie A m b asa d y R P u p atry w ałem w och ro n ie i p o d trzy m an iu m aterialnym , m o raln y m i politycznym ludności polskiej w R osji o ra z pom ocy w ojsku polskiem u” 32.

P ostaw iono przed tym człow iekiem , bez w ątp ien ia w ybitnym um ysłem , b ard zo pow ażne wyzwanie. K ierow anie am b a sa d ą w Z S R R podczas II wojny św iatow ej w ym agało nie tylko dośw iadczenia, ale w ręcz kun sztu dyplom atycznego. Ja k w ypełnił sw oją m isję prof. K o t, czy p o ra d ził sobie z tym trudnym zadaniem ? T o tem at n a kolejne, zdecydow anie obszerniejsze opracow anie.

U tw orzenie A m basady R P w M oskw ie w 1941 r. m iało szczególnie w ażne znaczenie polityczne. Od tego bowiem m o m en tu sto su n k i polsko- -radzieckie w dużej m ierze uzależnione były od spraw ności, m o ż n a też pow iedzieć, jak o ści działania polskiej placów ki dyplom atycznej. A m b a sa d a była centrum dow odzenia w kwestii stosunków rządu londyńskiego z Krem lem , to o n a o d p o w iad a ła za ich popraw ność. A m b a sa d o r był tam je d n a k nie tylko u rzędnikiem , ale przede w szystkim rzecznikiem in tere só w tysięcy polskich obyw ateli przebyw ających w głębi Z S R R . Los tej ogrom nej m asy ludzi w yznaczał k ieru n ek polity k i w schodniej p ro w a d zo n ej przez rząd em igracyjny podczas II wojny św iatow ej.

51 S. K o t , op. cii., s. 16. 32 Ibidem , s. 23.

(12)

B eata Bujanow ska

T H E C R E A T IO N O F P O L IS H E M B A S SY IN T H E U S S R IN 1941

T h e o u tb rea k o f the G erm an -S o v iet W ar on 22 Ju n i 1941 created new political c o n d itio n s in E u ro p e in wich the settlem ent o f the re la tio n sh ip betw een the R ep u b lic o f P o lan d and U n io n o f Soviet S ocialist R epublics w as a lm o st the necessity fo r th e P olish a u th o ritie s.

T h e ro o t causes fo r the agreem ent w ith its recen t ag resso r an d enem y w ere, acc o rd in g to G en eral S ik o rsk i’s G o v e rn m en t, the p o ssibility o f tak in g care o f the P olish p o p u la tio n on the U S SR territo ry as well as necessity o f en larg em en t o f the P olish A rm y based on re cru its fro m the E ast.

A fter long and difficult n eg o tiatio n s rep resen tativ es o f the tw o states agreed the c o n d itio n s o f the political co m p ro m ise (u n d er the influence o f th e B ritish d ip lo m a tic service) a n d on 30 July 1941 the Polish-S oviet ag reem en t w as achieved, wich was called after the su rn a m es o f sig n ato ries as the Sik o rsk i-M aisk i P act w here b o th sides decided to resto re d ip lo m a tic relatio n s and were obliged to exchange em b assad o rs.

In the result o f this ag reem en t the p o lish em bassy w as re ac tiv a te d in M o sco w in the m iddle o f A u g u st 1941. P ro f. S tanislaw K.ot w as the first su p erv iso r o f th e em bassy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

Schemat rozwiązywania modeli typu Inforum. Źródło:

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Funkcjonowanie opieki zdrowotnej jest rozdzielone na siedem podmiotów: gminy, powiaty, wojewódz- twa, uczelnie medyczne, resortową ochronę zdrowia MSWiA, MON oraz

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20