Ag a t aSk o c z
Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
MELANCHOLIA HAMLETA - NOWA DROGA
INTERPRETACJI CZY KOLEJNA „M ODNA BZDURA” ?
Temat melancholii przewija się w naszej kulturze nieustannie od starożyt ności aż po dzień dzisiejszy. Niemożliwe jest omówienie wszystkich ustaleń i koncepcji, które zagadnienia tego dotyczą. Dlatego też, aby przedstawić bar dzo skrótową historię melancholii, skupię się na dziełach powstałych w okre sie bliskim życiu Szekspira (1564—1616), a warto dodać, że na przełomie XVI i XVII wieku wiedza o melancholii była dość nikła nie tylko na Wyspach Bry tyjskich, ale i w Europie kontynentalnej, i bardzo trudno poznać dzisiaj jej konkretne źródła. Wiemy natomiast, że jedną z najsłynniejszych prac o me lancholii jest prawie dziewięćsetstronicowe dzieło Roberta Burtona, które po raz pierwszy ukazało się w 1621 roku.
W Anatomii melancholii Burton stwierdza, że po „długim czasie spędzo nym na krętych ścieżkach może wreszcie powiedzieć, czym jest melancholia”1. Warto przytoczyć ten fragment, szczególnie dlatego, iż zawiera on wiele odwo łań do wcześniejszych ustaleń. I tak dowiadujemy się, iż:
Miano to [melancholia] wywodzi się od materii ciała, a choroba bierze swoją nazwę od przyczyny fizycznej: jak spostrzega Bruel, po grecku melancholia, czy li melaina hole, oznacza czarną żółć. I niechaj Donatus Altomarus i Salvianus spierają się o to, czy żółć owa jest powodem, czy skutkiem, ja sam zmilczę na ten temat. Choroba ma wiele opisów i definicji. Frocastorius, w drugiej księdze o Intelekcie, tych nazywa melancholikami, których „tak dotknęła obfitość owego popsutego humoru czarnej żółci, iż popadli w szaleństwo i w wielu przedmiotach gadają od rzeczy, zwłaszcza tych, które się odnoszą do woli i wyboru, a także in nych funkcji ludzkiego rozumienia”. Melanalius, który naśladuje w tym Galena, Ruffus i Aetius powiadają, iż melancholia to „zła i drażliwa choroba, za sprawą Robert Burton, Anatomia melancholii, tłum. Tadeusz Sławek, „Literatura na Świecie” 1 9 9 5 , nr 3, s. 5 2 .
której człek stacza się i staje niczym dzikie zwierzę”. Galen mówi, iż jest to „zubożenie lubo infekcja środkowej części mózgowia” [...] Dla Halyabbasa jest melancholia po prostu „poruszeniem umysłu”, dla Areteusa „wiecznym, bezgo- rączkowym udręczeniem duszy, której uwaga skupiła się na jednym tylko przed miocie” [...] Potocznie powiadamy, że melancholia to „gadanie od rzeczy, które mu nie towarzyszy gorączka, łączy się zaś normalnie z uczuciem lęku i smutku, których przyczyny poznać nie potrafimy2.
Zdaniem Burtona bardzo ważne jest właśnie to, że nie możemy wskazać przyczyn melancholijnego smutku, ponieważ jeżeli owe przyczyny odkryjemy, to nie będzie to już melancholia, ale zwykły smutek i strach. O nieświadomo ści jako atrybucie melancholii wspomina również Zygmunt Freud, dla którego rozróżnienie pomiędzy melancholią a żałobą opiera się na różnicach w ro zumieniu utraty. Melancholię odnosi on do „nieznanej świadomości utraty obiektu w przeciwieństwie do żałoby, dla której nic z tego, co zostało utracone, nie jest nieświadome”3. Niemożność poznania przyczyny melancholii jest za tem elementem łączącym myślenie siedemnastowieczne z dwudziestowiecz nym.
Powróćmy jednak do Burtona. W Anatomii melancholii bowiem znajdzie my również szczegółową charakterystykę melancholika. Otóż jest to człowiek
szorstki, markotny, grubiański, pogrążony w myślach i troskach, ciemny w swej karnacji, przeżywający swe nieszczęścia i niepowodzenia, smutny i bojaźliwy, za wsze milczący, samotny, a upodobanie znajdzie w sztuce rolniczej, lasach, sadach, ogrodach, rzekach, stawach i jeziorach, skrytych w gąszczach ścieżkach...4
Ogromne dzieło Roberta Burtona zostało poprzedzone innymi książkami o melancholii. W 1 5 8 6 roku ukazał się Traktat o melancholii Timothy’ego Bri- ghta, w 1601 roku wychodzi Passion of the Mind Thomasa Wrighta, aw 1616 roku opublikowane zostaje dzieło Thomasa Adamsa Diseases of the Soul. A Discourse Divine, Moral and Physical! A pośród tych naukowych dokonań pojawia się dramat Szekspira o księciu duńskim, który staje się w naszej kul turze idealnym wcieleniem powyżej przedstawionych wyznaczników melan cholii. Hamlet przepełniony smutkiem, samotny, wahający się, niepotrafiący podjąć decyzji, Hamlet „gadający od rzeczy”, skupiony na swoim wnętrzu, niedbający o innych. Hamlet po prostu hamletyzujący. Melancholia Hamleta
2 Ibidem, s. 5 2 -5 3 .
3 Sigmund Freud, Żałoba i melancholia, [w:] idem, Psychologia nieświadomości, tłum. Robert Reszke, Warszawa 2 0 0 7 , s. 149.
wywnioskowana jest między innymi z przypuszczenia, iż William Szekspir znał Traktat o melancholii Timothy’ego Brighta, a zatem ukształtował głów nego bohatera dramatu na melancholika właśnie5. Łatwo więc wyjaśnić, skąd u Hamleta to ciągłe wahanie i niemożność podjęcia decyzji o działaniu. Otóż melancholia (wedle Brighta)
koncept czyni powolniejszym, a to zarówno dlatego, że substancja mózgowa u ta kich osób bywa gęstsza, jak i ze względu na intelekt, który nie jest wystarczają co subtelny i lotny, co jest niezbędne w sztuce szybkiego pojmowania. Również wszystkie zmysły są jakby sparaliżowane, bowiem ich substancja jest sucha i zim na, a w konsekwencji twarda [...]6.
Hamlet został więc dogłębnie zbadany psychologicznie i zaczął w naszej kulturze żyć własnym życiem.
Co ciekawe, w całej literaturze polskiej nie mamy tak wyraźnego portretu melancholika, pomimo tego, że niejeden z autorów znał dzieła traktujące o tej przypadłości. Jest również postać, która nie tylko czytała o melancholii, ale i na nią cierpiała. Autor ten w listach retoiycznie pyta: „kto ode mnie może lepiej wiedzieć, co choroba i co melancholia, co upadek sił, co rozpacz czarna, co beznadzieja!”7, i wyznaje: „Przez cały wieczór wczoraj okrutnie cierpiałem
Jedną z takich tez znajdziemy u Mary Isabelle O’Sullivan. Cytuję: „Natural nie możemy wywnioskować, że Szekspir użył Traktatu [o Melancholii] w zadaniu polegającym na tym, by wkomponować przygotowane wcześniej przeznaczenie w przekonującą postać. Biorąc pod uwagę tę konkluzję, daty, popularność Trak
tatu, paralelne fragmenty, wszystko się zgadza... Tak więc w świetle Traktatu Bri
ghta otrzymujemy zarys Hamleta stworzonego według psychologii elżbietańskiej [za rdzeń psychologii elżbietańskiej uważa się antyczną teorię humorów; część badaczy (np. Louise C. Turner Forest) twierdzi, że psychologia elżbietańska nie istnieje jako spójny system przekonań, niemniej teza ta nie stoi na przeszko dzie, aby powstawały całe tomy opisujące dramaty Szekspira w nawiązaniu do psychologii elżbietańskiej, np. Murray W. Bundy, Shakespeare and Elizabethan
Psychology; Judith Kegan Gardiner, Elizabethan Psychology and Burton’s Anato my of Melancholy; Ruth Leila Anderson, Elizabethan Psychology and Shakespeare's Plays - przyp. A.S.]. Ten Hamlet nie jest marionetką dramatycznych przypad
ków, pociąganą za sznurki przez Kyda [Thomas Kyd - elżbietański dramaturg, autor Hiszpańskiej Tragedii - przyp. A.S.] i teraz Szekspira, lecz charakterem zjednoczonym przez takie cechy człowieka melancholijnego, jakie prezentuje Bright”, [w:] eadem, Hamlet and Dr. Timothy Bright, „Publications of the Modern Language Association”, t. 4 1 : 1 9 2 6 , s. 6 7 8 -6 7 9 .
Timothy Bright, Traktat o melancholii, tłum. Liliana Barakońska, „Literatura na Świecie” 1 9 9 5 , nr 3, s. 84.
na serce, zdawało mi się, że w nim kipią wszystkie rozpacze świata - i tak głę bokim serce się wtedy staje, czujesz je bezdennym w sobie, a pełnym boleści, i chce Ci się powiedzieć: »Niech już pęknie«. Nie wiem, jak się obronić tej me lancholii, co mnie zalewa”8. I autor ten stworzył genialny dramat opatrzony mottem z monologu Hamleta. Dramat rozgrywa się głównie wokół jednej po staci, podobnie jak dzieło Szekspira, i w pierwszym zamyśle miał nosić tytuł tożsamy z nazwą głównego bohatera. A bohater ten cierpi, choć jego „boleść nic nie utworzy, na nic się nie zda”, jest egocentrykiem skupionym na włas nym cierpieniu, co wpędza jego bliskich nie tylko w obłęd, ale i prowadzi do ich śmierci. Nasz bohater odrzuca miłość, by wreszcie dostrzec, że w swoim sercu ma tylko pustkę, a to prowadzi do poczucia winy. Wreszcie stwierdza, że aby „na człowieka się przetworzyć”, musi stanąć do walki. Ale zamiast wal czyć, obserwuje swojego wroga i wreszcie ginie śmiercią samobójczą.
Pomimo tych wszystkich „podobieństw” do Hamleta hrabia Henryk ni gdy nie stał się symbolem melancholika. A gdyby ktoś dzisiaj wystąpił z taką tezą, to uznana by ona została za skandaliczną nadinterpretację. Hamlet jed nak ciągle żyje w naszej kulturze jako ten, który jest niezdolny do czynu, jest „rycerzem w miękkich pantoflach” i nie oburza już dzisiaj nikogo. Winą za taką interpretację obarczani są zazwyczaj romantycy oraz psychoanalitycy. Przywołajmy tylko kilka najważniejszych i zapewne najbardziej znanych są dów.
Ostre, może nawet zbyt ostre, oskarżenie sformułowane przez Thomasa Stearnsa Eliota brzmi następująco:
Hamlet jako postać wystawia na szczególną pokusę najbardziej niebezpiecznych krytyków - takich, którzy mając z natury umysłowość twórczą, z powodu pew nego niedostatku zdolności twórczych uprawiają krytykę literacką. Umysły takie znajdują w krytyce Hamleta pole do własnej artystycznej twórczości. Tego typu umysłowość miał Goethe, który z Hamleta zrobił Wertera, i podobnie Coleridge, który z Hamleta zrobił Coleridge’a; a prawdopodobnie żaden z tych ludzi, pisząc o Hamlecie, nie uprzytomnił sobie, iż pierwszą rzeczą jest przestudiowanie same go dzieła jako kompozycji artystycznej. Rodzaj krytyki, jaką Goethe i Coleridge uprawiali, pisząc o Hamlecie, prowadzi do najgorszych nieporozumień9.
Goethe jako jeden z głównych winowajców pojawia się również w opinii Zbigniewa Herberta. Hamlet jako błąkający „się czarno ubrany chłopak,
któ-Ibidem, s. 147.
Thomas Stearns Eliot, Kto to jest klasyk i inne eseje, tłum. Helena Pręczkowska, Kraków 1998.
ry przed tragicznym obowiązkiem ucieka w komedianctwo i sztukę, filozofię i szaleństwo”10, jest zdaniem Herberta efektem tego, iż Goethe, który dostrze gał braki w strukturze Szekspirowskiej tragedii, całą odpowiedzialność za nie zrzucił właśnie na hamletyzowanie głównego bohatera. Drugim powodem uczynienia z Hamleta melancholika jest to, że takie uproszczenie jego postaci pozwala aktorom łatwo wcielić się w tę rolę. Klasyczne już i niezmiennie ak tualne pytania Stanisława Wyspiańskiego o to, kim jest Hamlet:
Czy Hamlet ma być student uniwersytetu? Czy Hamlet ma być królewicz - dążący do korony?
Czy Hamlet jest to filozof, nie dbający o koronę, i korona byłaby dla niego rzeczą, z którą nie wiedziałby, co zrobić - jak również i z władzą, oddaną sobie?
Czy Hamlet jest to talent artystyczny, filozof, badacz natury ludzkiej i fałszu ludzkiego sędzia?
Czy Hamlet jest powołany do reformy świata i rządów, opanowanych przez ludzi niegodnych - on jeden godny?
Czy Hamlet jest to: chłopiec, w rozwoju swoim pierwszym załamany śmiercią ojca i rzucony w otoczenie ojczyma i matki, niechętne mu, co rozumie i czuje, i krzywdy swojej zapomnieć nie może ni o swoje prawa syna się upomnieć: o tę swoją zabitą miłość i uczuciowość?
Czy Hamlet jest człowiekiem czynu, który tylko napotyka przeszkody i te w mia rę sposobności zwalcza, a te coraz się piętrzą?
Czy Hamlet jest człowiekiem nagłym, porywczym w działaniu i w nagłości błędy ustawnie popełniając i mylne czyny - tymże samym w działaniu swym jest raz w raz z siodła wytrącony?
Czy Hamlet jest człowiekiem słabej woli, bez siły woli i stąd to wszystko? Czy Hamlet li tylko hamletyzuje, filozofuje i gada ostatecznie „słowa, słowa, słowa” - chociaż bardzo inteligentnie?11,
zakończone zostają konkluzją, iż żadna z tych ról nie obejmuje postaci Ham leta w całości. Nic więc dziwnego, że dążono do jakiegoś uproszczenia i już zawsze reżyser musi wybierać, kim będzie Hamlet w jego sztuce.
Ale największym nadużyciem interpretacyjnym było jednak moim zda niem oderwanie postaci Hamleta od całości dzieła. Najpierw romantycy, a potem psychoanalitycy dokonali na Hamlecie specyficznej operacji. Opera cji, która doprowadziła do tego, że Hamlet jako postać zaczął żyć własnym życiem, a dramat umarł. Umarł oczywiście tylko w świadomości, bo prze cież ciągle na nowo jest interpretowany w teatrze, filmie, literaturze i sztuce
10 Zbigniew Herbert, Hamlet na granicy milczenia, „Zeszyty Literackie” 2 0 0 1 , nr 4, s. 5 7.
w ogóle. A Hamlet hamletyzuje, „kręci się, wije, trwoży, kroczy naprzód i za raz się cofa”. Romantyczno-psychologiczne ujęcie Hamleta jako melancholika nie tylko zbanalizowało dzieło, ale zbanalizowało również melancholię. Bo czy dzisiaj zastanawiamy się nad zagadnieniem melancholii w odniesieniu do Hamleta? Nie po to tyle walczono z tym błędnym ujęciem, aby do niego po wracać. Ale właśnie dzisiaj jest chyba odpowiedni czas ku temu, aby zastano wić się nad melancholią Hamleta - Hamleta jako dzieła, a nie postaci.
A czas wydaje się odpowiedni dlatego, że melancholia oderwała się nieja ko od psychologii. W medycynie termin ten już nie występuje. Jeszcze w 1987 roku Julia Kristeva mówiła o trzech rodzajach melancholii:
W psychiatrii jest to poważna dolegliwość, która objawia się osłabieniem psychicz nym, myślowym i ruchowym, utratą ochoty do życia, utratą pragnień i wstrętem do rozmowy, zaprzestaniem wszelkiej aktywności i wreszcie obsesją samobójczą. Istnieje ponadto lżejsza odmiana tej dolegliwości: pojawia się często (podobnie zresztą jak i ta pierwsza) na zmianę ze stanami euforii i łączy z nerwicą. Chodzi tu o tak zwaną depresję i właśnie z nią mają najczęściej do czynienia psychoanali tycy. I wreszcie, w znaczeniu najbardziej rozpowszechnionym, melancholia to ów smętek, spleen, nostalgia, której echa słychać w sztuce i literaturze i która - nie przestając być chorobą - przybiera często podniosły kształt piękna12.
Dzisiaj te definicje musielibyśmy opatrzyć innymi nazwami. Pierwszy opis dotyczy zaburzeń depresyjnych, drugi - zaburzeń afektywnych dwubie gunowych, czyli tak zwanej depresji dwubiegunowej, a trzeci pozostaje dome ną ogólnoludzką i moim zdaniem nie może być nazwany chorobą. Ów smętek przenika całą naszą kulturę, w pewnych okresach silniej, a w innych - słabiej. I tutaj chciałabym zaproponować definicję melancholii zaczerpniętą od Jacka Juliusza Jadackiego. Brzmi ona następująco: „Podstawą uczuć melancholicz- nych jest przede wszystkim zespół »negatywnych« przekonań: o niedorzecz ności życia ludzkiego, o powszechności zła, o nieuchronności naszego losu oraz o daremności naszych działań - lub odpowiednio zwątpienie w dorzecz- ność życia, w istnienie dobra, w odwracalność losu i w skuteczność działań”13. Melancholia staje się uczuciem, a nie chorobą. I tak rozumiana melancholia jest wynikiem obserwacji świata, który się rozpada, jest hymnem śpiewanym ginącemu światu.
12 Na dnie duszy. Z Julią Kristevq rozmawia Dominique A. Grisoni, tłum. Jan Maria
Kłoczowski, „Res Publica Nowa” 1 9 9 4 , nr 6 (69).
13 Jacek Juliusz Jadacki, Analiza pojęcia melancholia, [w:] Odłamki rozbitych luster.
Rozprawy z filozofii, kultury, sztuki i estetyki ofiarowane Pani Profesor Alicji Kuczyń skiej, red. Iwona Lorenc, Warszawa 2 0 0 5 , s. 4 0 .
Zmieniamy zatem perspektywę i nie pytamy o to, czy Hamlet nadawał się do życia, ale czy świat jest miejscem odpowiednim do życia. Ten świat, w którym egzystuje autor, i ten świat, który przedstawia on w swoich dziełach. Posłuchajmy Sonetu L X V I Szekspira:
Znużon tym wszystkim pragnę tylko śmierci: Widzę, jak zasług mieniem kij żebraczy I jak się nicość napuszona wierci, I jak i szczerość przysięga inaczej, I jak niegodnym krzyże dają złote, I jak zdeptana jest dziewiczość miła, I jak prawdziwą ukrzywdzą się cnotę, I jak przez słaby rząd kuleje siła,
Jak wobec władzy sztuka mdłą jest w słowie, I jak nad wiedzą pieczę mają błaźni, I jak prostactwem prostota się zowie, Jak dobro więźniem, a zło stróżem kaźni:
Znużon tym wszystkim, chciałbym odejść w ciemnię, Jeno że nie chcę, byś został beze mnie14.
Wróćmy teraz do Nie-Boskiej komedii i hrabiego Henryka, który nie został przeze mnie wybrany jedynie przypadkowo. Oto co o Henryku napisała Maria Janion:
Staje on wobec bankructwa każdego wysiłku, gdy pragnie odszukać dla siebie jakieś miejsce w świecie: w krainie poezji, w rodzinie, w życiu publicznym. Nie może znaleźć wspólnego języka ani ze „starym”, ani z „nowym” światem; czuje równe obrzydzenie dla cnót i grzechów arystokracji, jak i demokracji. To jest ów rozległy świat, który go tak ciasno otacza w dramacie Krasińskiego15.
Zarówno dramat Szekspira, jak i dramat Krasińskiego są przesiąknięte melancholią. Melancholią wynikającą z przekonania, że człowiek jest bezsilny wobec zła, kieruje nim jakaś nieuchronna konieczność, a w świecie trudno o odnalezienie sensu. Melancholią oderwaną od symptomów chorobowych sta rożytnej proweniencji.
14 William Szekspir, Sonet LX V I, tłum. Jan Kasprowicz, [w:] Stanisław Helsztyń- ski, Wstęp, [do:] William Szekspir, Hamlet, tłum. Władysław Tarnawski, Wrocław 1 9 7 1 , s. X L II.
15 Maria Janion, Wstęp, [do:] Zygmunt Krasiński, Nie-Boska komedia, Kraków 1 9 7 4 , s. C XII.
Młody książę, wyrwany z uniwersytetu z powodu śmierci ojca, zostaje wrzucony w świat, którego nie potrafi zrozumieć. Człowiek wychowywany w duchu racjonalnej filozofii otrzymuje rolę, która kłóci się z jego warto ściami. Jego stary świat w jednym momencie przestaje istnieć, jest li tylko wspomnieniem. Nagła, przedwczesna śmierć ojca to już wystarczająco wiele, aby zachwiać racjonalnym światopoglądem, w którym wszystko ma swój czas. Wraz z naruszeniem logiczności rzeczywistości w dramacie pojawia się duch, który jeszcze bardziej podkreśla jej irracjonalizm. I ów duch właśnie jest świa dectwem okrucieństwa świata. Świata, w którym króluje zbrodnia, kłamstwo, a całe jego [świata] zło skupia się w Elsynorze. Możemy słowami Kazimierza Przerwy-Tetmajera retorycznie zapytać Hamleta: „Jakaż jest przeciw włócz ni złego twoja tarcza?”. Ironia? Rozpacz? Rezygnacja? Walka? W dramacie Szekspira Hamlet musi umrzeć, ponieważ z tak zarysowanym światem nie wygra. I my czytelnicy doskonale o tym wiemy. Ta świadomość nieuchron ności jego losu jest świadomością wynikającą z całości dzieła. Dzieła prze siąkniętego melancholią. Taka interpretacja nie jest niczym nowym, niemniej jednak nie przynosi również szkody dramatowi Szekspira.
Ciekawym projektem byłoby zbadanie Hamleta jako dzieła melancholij nego w swej strukturze, estetyki tego tekstu, jego języka. Takie postulaty wy suwają dzisiaj filozofowie i literaturoznawcy, mówiąc o tak zwanej melancholii ponowoczesnej. Odwołam się tutaj do twierdzenia Mieczysława Dąbrowskie go: „Literatura ostatnich dekad, spod znaku estetyki postmodernistycznej, świadomie wykorzystuje te elementy, zwracając uwagę na konceptualny cha rakter tekstu, na tekst jako wytwór, na grę znaczeń i języków w jego obrębie, chętnie wykorzystuje cytat i nawiązanie, przez co jest palimpsestowa i inter- tekstualna”16. W rozumieniu melancholii następuje przesunięcie od psycho logii do języka. Oczywiście nie postuluję badania dramatu Hamleta w taki sposób jak dzieła postmodernistycznego. Ale zagadnienie to jest interesujące z tego powodu, że melancholia przejawiająca się w strukturze dzieła wcale nie jest niczym nowym.
Ponownie powróćmy do Traktatu o melancholii Timothy’ego Brighta opu blikowanego w 1 5 8 6 roku. Bright stwierdza, że jedynym sposobem na złago dzenie melancholii jest pismo. Nie jest ono lekarstwem, ponieważ na melan cholię nie ma lekarstwa. Ale jak konstatuje Liliana Barakońska:
Mieczysław Dąbrowski, Ponowoczesna melancholia. Modelowanie rozumienia, http://www.anthropos.us.edu.pl/anthropos5/texty/dabrowski.htm (dostęp: 2 4 .0 3 .
2011
).Spełnia ono rolę substytutu: nie walczy z samą chorobą, tylko pozwala chwilowo uśmierzyć ból, który powróci wraz z ustaniem działania owego paliatywu. Tym czasem ma wypełnić puste godziny, skrócić je, unicestwić czas. Czas pisma ma zastąpić czas realny, którym jest czas melancholii. Dlatego tak ważne jest nie tyle samo pismo, ile rozpisywanie się: pewna forma nadużywania pisma, która niebezpiecznie graniczy z pleonazmem. To bliskie sąsiedztwo sprawia, że owa nadwyżka pisma może okazać się właściwie powtórzeniem, powtórzeniem, które dla niepoznaki posługuje się innym językiem [ ...]17.
Rozpisywanie się, powtórzenia, cytaty, fragmenty stylizowane na inne języki, ironia i maska to wyznaczniki dzieła melancholijnego. Może nie bez przyczyny Hamlet jest najdłuższym dramatem Szekspira, może nie bez przyczyny występują w nim owe „sceny zbyteczne i kłócące się wzajem [...] I wersyfikacja jest różna”18, by znów odwołać się do Eliota. I właśnie na te elementy zwracają uwagę krytycy dekonstrukcyjni, których metodę badaw czą wyczerpująco zanalizowała Aneta Mancewicz w rozprawie zatytułowanej Biedny Hamlet. Przytoczmy tu tylko ustalenia, które można potraktować jako swoiste podsumowanie tej metody krytycznej:
W przeciwieństwie do większości wcześniejszych krytyków Hamleta dekon strukcyjni interpretatorzy tragedii postrzegają nieregularności w rozwoju akcji i postaci jako szczególnie inspirujące. Sprzeczności w sztuce nie są traktowane z perspektywy dekonstrukcyjnej jako błędy Szekspira, który zmagał się z prze pracowaniem istniejących źródeł i znalezieniem „korelatu obiektywnego”, czyli wydarzeń i przedmiotów oddających emocje Hamleta. Niejasności i luki w dra macie nie są też konsekwencjami niepoprawnej pisowni czy mylnej interpretacji Szekspirowskiego scenariusza przez redaktorów. Postrzega się je raczej jako prze jawy inherentnej natury języka, za pomocą którego w nieuchronny sposób tworzy się paradoksalne i wieloznaczne przekazy19.
W melancholii ponowoczesnej występuje zatem również kategoria bra ku, ale jest ona umieszczona wewnątrz języka. Stąd wagę przykłada się do wyłapywania wszelkich sygnałów niespójności utworu, jego nieregularności. I faktem jest, że powstało wiele utworów, w których melancholia ujawnia się w strukturze tekstu, w języku. Dzieła te można bardzo przekonująco interpre tować właśnie przez piyzmat melancholii ponowoczesnej, o czym świadczyć
17 Liliana Barakońska, Lek. Dzieło. Melancholia, „Literatura na Świecie” 1995, nr 3, s. 79.
18 Th.S. Eliot, Kto to jest klasyk..., op. cit.
może chociażby tom Aliny Świeściak zatytułowany Melancholia w poezji pol skiej po 1 9 8 9 roku20.
Ale czy melancholię ponowoczesną można odnosić również do tragedii Szekspira? Uważam, że taka interpretacja byłaby uzasadniona tylko wtedy, gdy mielibyśmy całkowitą pewność co do tego, czy Szekspir korzystał z dzieła Timothy’ego Brighta, i tylko wtedy, gdyby Hamlet był nam dostarczony jako dzieło na pewno skończone, dzieło w jednym jedynym autoryzowanym przez Szekspira wydaniu. A ponieważ tak nie jest, to możemy tylko snuć domysły. Dlatego też wydaje się, iż Hamlet może być odczytywany poprzez melancholię wtedy, gdy traktujemy ją kulturowo jako uczucie, które towarzyszy ludzkości od jej początków. Każda inna interpretacja może zostać potraktowana jako - by posłużyć się wyrażeniem sformułowanym przez Alana Sokala i Jeana Bricmonta - „modna bzdura”. W przypadku Hamleta bowiem nie możemy stwierdzić, jaki dramat ten miał mieć zamierzony przez autora kształt, a jaki nadali mu jego redaktorzy, co jest „przejawem inherentnej natury języka”, a co zwyczajnym błędem.
H a m le t's M e la n ch o ly : A N e w W a y o f I n te r p r e ta tio n o r A n o t h e r ‘ F a s h io n a b le N o n s e n s e '?
A b s tr a c t
The article presents different views of melancholy: from the ancient understanding of a melancholic as a type of personality, through melancholy as a psychological disorder, to cultural melancholy perceived as a feeling and postmodern melancholy. Author di scusses the most important’works concerning melancholy which were written during a period close to Shakespeare’s life as well as presents hypotheses about the influence of said works on the English writer’s tragedies. Romantic and psychoanalytic inter pretations of Hamlet’s character with objections to them raised by later intepreters are also taken into account. Author uses comparison between the main character of
Nie-Boska komedia by Zygmunt Krasiński and the main character of Shakespeare’s Hamlet to prove errors in interpretations.
The article tries to read Shakespeare’s work assuming that melancholy is a feeling as opposed to being a disease. Author raises the question whether Shakespeare’s tragedy can be interpreted using categories of postmodern melancholy, which supposedly show in the work’s structure.