rozdziałach granice wolności wypowiedzi są sumiennie podparte aktualnym orzecz-nictwem. Na plus można zaliczyć również korzystanie ze źródeł zamieszczonych w In-ternecie; w dobie cyfryzacji młody odbiorca dużo szybciej trafi do zagadnienia, które go interesuje poprzez sieć niż źródła znajdują-ce się w biblioteznajdują-ce w wersji drukowanej.
W pozytywny sposób można odbierać rozdział podsumowujący Swoboda
wypo-wiedzi dziś i jutro. Zagrożenia i szanse.
Po-zwala zastanowić się odbiorcy, czy z wolno-ści słowa „można uczynić uniwersalną za-sadą życia społecznego”. Sądzę, że to jest właściwe pytanie – zagadnienie do rozwa-żenia w kolejnych publikacjach dotyczących wolności słowa, szczególnie w dzisiejszej sytuacji dotyczącej wolności słowa w Inter-necie. Musimy się zastanowić, czy pełna wolność nie stanowi zagrożenia dla społe-czeństwa i czy w XXI wieku mimo wszystko nie powinniśmy zwracać większej uwagi na granice wolności.
Ważne zastrzeżenie można zgłosić do sa-mej bibliografi i – układ jest ciągły, bez po-działu na źródła (w źródłach natomiast nale-żałoby zawrzeć tak szeroko powoływane orzecznictwo) i prace naukowe, brakuje także wyróżnienia netografi i, co w dobie Internetu ułatwiłoby odszukanie źródeł potencjalnym odbiorcom. Sama literatura przedmiotu za-warta w publikacji jest szeroka, podparta wie-loma publikacjami zagranicznymi.
Książka jest napisana dostępnym języ-kiem, szczególnie dla młodego odbiorcy. Mam tu na myśli przede wszystkim studen-tów. Jak mniemam, taki był główny cel, dla którego W. Wacławczyk zadał sobie trud
zebrania głównych zagadnień związanych z wolnością słowa.
Recenzowana publikacja zostawia od-biorcom pewien niedosyt. Znajdą tutaj naj-ważniejsze informacje na temat wolności słowa przedstawiciele takich dziedzin jak politologia i socjologia, natomiast przedsta-wiciele innych dyscyplin, takich jak np. pra-wo czy europeistyka, powinni pochylić się dłużej nad zagadnieniem i zapoznać się z szerszą literaturą przedmiotu.
Judyta Węgłowska Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi
Anna Ciechanowska: Europejski Kongres Kultury, 8–11 września 2011, Wrocław. Zorganizowany we Wrocławiu Europejski Kongres Kultury to jedno z głównych wyda-rzeń związanych z polską prezydencją w Unii Europejskiej. Jego inicjatorem było Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Naro-dowego, zaś głównymi organizatorami Na-rodowy Instytut Audiowizualny, Miasto Wrocław oraz Ministerstwo Spraw Zagra-nicznych. Oprócz nich do organizacji po-szczególnych wydarzeń włączyło się wiele innych środowisk, jak choćby Krytyka Poli-tyczna, organizujących własne, bardziej lub mniej związane z tematem przewodnim hasłem (czyli „Art For Social Change”) wy-stawy, dyskusje, spotkania czy koncerty. Jeszcze zanim się rozpoczął było wiadome, że Kongres będzie wydarzeniem nie tylko ważnym, ale i kontrowersyjnym. Już w dys-kusjach toczonych na łamach prasy
i po-przedzających jego inaugurację pojawiały się komentarze sugerujące rzekome upoli-tycznienie, możliwość toczenia kampanii wyborczej czy po prostu zdominowanie przez jedną tylko ideologię, tj. lewicową. Z przekazów prasowych, jakie pojawiły się przed wydarzeniem, mogliśmy się dowie-dzieć, że EKK to „lewacki sabat”, w trakcie którego Minister Kultury i Dziedzictwa Na-rodowego Bogdan Zdrojewski „daje się wo-dzić za nos Krytyce Politycznej”1.
Przeciw-nicy, a przynajmniej osoby mające wobec imprezy ambiwalentne odczucia, dostrze-gali w programie Kongresu jedynie te ele-menty, które wskazywać by mogły na chęć indoktrynacji, manipulacji czy kreowania bardzo specyfi cznych potrzeb kulturalnych. Krytykowano zatem organizatorów za za-proszenie Gianniego Vattimo, Chantal Mo-uffe i Zygmunta Baumana. Jednocześnie jednak bogactwo wydarzeń kongresowych i okołokongresowych, imponująca lista za-powiedzianych gości oraz ambitnie sformu-łowane tematy przewodnie dla paneli dys-kusyjnych zrodziły wielkie oczekiwania i nadzieje. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa – kongresowe obietnice pozostawiły wiele osób z rozbudzonymi, ale nie (w każ-dym razie nie do końca) zaspokojonymi potrzebami, a często zwyczajnie rozczaro-wało.
Wszystkim kongresowym wydarzeniom przyświecało naczelne hasło imprezy, tj.
1 Cytowane sformułowania zaczerpnięte z ar-tykułu opublikowanego w „Rzeczpospolitej” oraz dostępnego na stronie internetowej: http://www. rp.pl/artykul/9158,713650-Europejski-Kongres-Kultury-we-Wroclawiu---Magierowski-.html.
„Sztuka dla zmiany społecznej”. Poszczegól-ne elementy jednak zorganizowaPoszczegól-ne zostały wokół zagadnień uszczegółowionych, a jed-nocześnie odnoszących się do mniej lub bardziej uchwytnych sfer rzeczywistości kulturalnej. W zamyśle organizatorów mo-tywem przewodnim oraz punktem odnie-sienia miała stać się także najnowsza, przy-gotowana w związku z Europejskim Kon-gresem Kultury, publikacja Zygmunta Bau-mana Kultura w płynnej nowoczesności oraz zbliżony tematycznie wykład inauguracyjny tego wybitnego socjologa. W wystąpieniu otwierającym wrocławskie święto kultury mowa była o Unii Europejskiej, o wyzwa-niach związanych z kształtowaniem kultury w integrującej się nieustannie Europie, o re-lacjach między kulturą, w szczególności zaś sztuką, a problemami związanymi z władzą, polityką, czy wreszcie o szansach i zagroże-niach wynikających z procesów globaliza-cyjnych. Wystąpienie miało zatem charak-ter podsumowujący i przypominający. Tym niemniej sama możliwość wysłuchania wy-kładu tak wybitnej postaci była już warto-ścią samą w sobie. Do tego interesującego, choć pozbawionego znaczących kontrower-sji, wystąpienia przez kolejne dni odwoły-wano się stosunkowo rzadko. Sformułowa-nia typu, „jak twierdzi Bauman”, „jak pisał Zygmunt Bauman” pojawiały się, jednak były raczej ukłonem w stronę dorobku tego badacza, swoistym wyrazem podziękowa-nia za przybycie niż chęci faktycznego kon-tynuowania myśli w duchu baumanowskim czy prowadzenia polemiki.
Inauguracja Europejskiego Kongresu Kultury, której zwieńczeniem był
wspomnia-ny wykład Zygmunta Baumana, w związku z włączeniem wydarzenia w Program Pol-skiej Prezydencji w Unii EuropejPol-skiej, wy-kreowana została na wydarzenie ważne, spektakularne i niezwykle medialne. Kilka tysięcy ludzi zostało zgromadzonych w od-nowionej Hali Stulecia, w której to w 1948 roku odbył się Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju. Fakt ten zresztą był wskazywany jako jeden z dowodów na upo-litycznienie i ideologiczne zmonopolizowa-nie EKK. Przemawiający – wśród nich Pre-zydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski, (ówczesny) Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdro-jewski, Przewodniczący Parlamentu Euro-pejskiego Jerzy Buzek, Prezydent Miasta Wrocławia Rafał Dutkiewicz oraz komisarz UE ds. edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży Androulli Vassiliou – wskazy-wali na kulturę jako jeden z fi larów europej-skiej jedności. Jednocześnie przez ich prze-mówienia przewijało się po wielokroć poję-cie „różnorodności”. Jakkolwiek dopatry-wano się w tym zjawisku cech pozytywnych (wskazania na różnorodność jako źródło bogactwa itd.), przede wszystkim jednak stwierdzano, że jest ona pozorna, gdyż u źródeł kultury europejskiej znajdują się tradycja judeochrześcijańska, grecko-rzym-ska itd. Przy okazji wgrecko-rzym-skazywano też pośred-nio na konieczność zachowywania, pielę-gnowania i, mimo wszystko, chronienia własnej narodowej kultury. Polscy politycy, choć nie wprost, między słowami sugero-wali potencjalność zagrożenia wynikające-go z zanurzenia się w zintegrowanej,
różno-rodnej Europie. Co jednak jest budujące dla osób „działających w kulturze”, a związane z inauguracyjnymi wystąpieniami – wszy-scy prelegenci zgodnie uznali, że inwestycje w sferę kultury są potrzebne i konieczne, aby państwa mogły się nadal prężnie rozwi-jać. Kultura, jak wskazywano, to podstawa innowacyjności i kreatywności społe-czeństw. W związku z tym konieczne jest prowadzenie rzetelnej i kompleksowej edu-kacji kulturalnej.
Również w czwartkowy wieczór, 8 wrze-śnia, odbyło się odsłonięcie instalacji wybit-nego, cenionego w kraju i poza jego grani-cami, polskiego twórcy Mirosława Bałki. Praca Wege zur Behandlung von Schmerzen
(Sposoby leczenia bólu) została stworzona
specjalnie dla Pawilonu Czterech Kopuł znajdującego się w kompleksie Hali Stule-cia. Przed jej stworzeniem artysta dokładnie zapoznał się z historią miejsca. To, co zresz-tą sam podkreślał, to fakt, że właśnie z kon-frontacji owej przeszłości, obecnego stopnia zaniedbania czy wręcz degradacji Pawilonu z sąsiadującą z nim nowoczesną, kolorową i drogą fontanną na Pergoli zrodził się po-mysł stworzenia dzieła w takiej, a nie innej postaci. Efektem tego „spotkania” i bólu, jaki wywołało ono u Bałki jest jego własna koncepcja fontanny – wielki metalowy kon-tener (?), do którego ścieka czarna woda. Towarzyszą temu hałas oraz bodźce zapa-chowe przywodzące na myśl wakacyjny po-dmuch wiatru wieczorową porą. To ten ostatni element jest tym, który odbiorca na-potyka jako pierwszy i który wprowadza go w sielski nastrój. Po tej krótkiej chwili na-stępuje konfrontacja z „fontanną” (czy
ra-czej antyfontanną): blaszanym kontenerem i rurą, która do złudzenia przypomina ście-kową. Czarna woda, która zdaje się symbo-lizować cały brud związany z naszym ludz-kim życiem w sensie lokalnym (po prostu ścieki, ale też zaniedbania widoczne gołym okiem choćby w miejscu wystawiania), me-taforycznym (wyrządzane krzywdy, brud sumienia, duszy)… Instalacja Bałki przytła-cza pesymistyczną wizją współczesności, jednak w konfrontacji z czasami przepeł-nionymi patosem wystąpieniami, ogromem zainwestowanych w organizację Kongresu środków, może stanowić potrzebny zimny (i brudny) prysznic.
Wrocławska fontanna stała się również przedmiotem zainteresowania innego arty-sty. Brian Eno, uznany kompozytor, produ-cent muzyczny, artysta wreszcie specjalnie dla tego miejsca przygotowuje specjalny pokaz audiowizualny. Powstała w ten spo-sób niesamowita rzeźba multimedialna, której pokazowi (3x12 minut) towarzyszy-ły: wielokanałowa, specjalnie na tę okazję skomponowana ścieżka dźwiękowa, natu-ralny szum wody oraz projekcje na ekranie zbudowanym z cząsteczek wody. Ta wizja wykorzystania potencjału fontanny w cen-trum miasta, w odróżnieniu od wspom-nianego dzieła Bałki, wzbudzała w odbior-cach zdecydowanie refl eksyjno-relaksacyj-ny nastrój.
Jeśli o nastroju i emocjach mowa, nie-wątpliwie nie można przy tej okazji wspo-mnieć o dwóch nadzwyczajnych koncer-tach, które odbyły się w ramach Europej-skiego Kongresu Kultury – Krzysztof Pen-derecki w duecie z gwiazdą Radiohead
Johnnym Greenwoodem oraz guru muzyki elektronicznej Aphex Twinem. Młodsi, za-fascynowani twórczością polskiego kompo-zytora muzycy wzięli na warsztat utwory mistrza – odświeżając je i nadając im nową jakość. Fakt, że koncerty te odbywały się dzień po dniu i w istocie odwoływały się do tych samych utworów (twórczość Pende-renckiego z lat sześćdziesiątych), spotęgo-wał jeszcze efekt niesamowitości. To były dwa niezwykłe wieczory, w których dźwięk i wizualizacje bez problemu przenosiły od-biorców do innego świata – uczuć, emocji, myśli, wrażeń. Niewątpliwie jeżeli na kon-cert trafi ły osoby spodziewające się raczej klasycznego wykonania utworów Krzyszto-fa Pendereckiego (a bez wątpienia na każ-dym z koncertów wśród ponad trzytysięcz-nej publiczności tacy musieli się trafi ć!), musiały przeżyć wielkie zdziwienie, niedo-wierzanie i, w skrajnych wypadkach, szok. Inne słowa właściwie nie są w stanie opisać doświadczenia, jakim były te dwa koncerty.
Spośród ciekawych propozycji EKK warto wymienić również performance Oskara Dawickiego Przyczynek do anatomii
złego smaku. Artysta zaprosił publiczność
do wzięcia udziału w eleganckiej kolacji. Przygotowany został nawet specjalny po-częstunek, inspirowany przywożonymi przez podróżników i antropologów opisami potraw i szokujących nierzadko połączeń smakowych. Zgromadzeni mieli niepowta-rzalną okazję spróbowania czekolady z czosnkiem lub cebulą (nigdy więcej!), tru-skawki w czosnkowym budyniu, a wreszcie – mięsnej wódki. Jakkolwiek już sam opis potraw sugerował, że doświadczenie to nie
będzie należało do przyjemnych, wszyscy zgromadzeni z wielką ochotą, ciekawością i poniekąd fascynacją weszli w role uczestni-ków spotkania. W tle zaś emitowany był o podobnych eksperymentach kulinarnych prowadzonych w domowej kuchni przez ojca z synem. Performance był wymierzony w wiele elementów naszego współczesnego funkcjonowania. Z jednej strony stanowił wyraźną kpinę z wszelkich eleganckich i wy-twornych bankietów, rautów i wernisaży, kiedy to szacowne grono podjada smakołyki, w których często w ogóle nie gustuje, ale przecież „wypada” spożywać, z drugiej stro-ny nierzadko zachowuje się jak stado wy-głodniałych wilków nieodstępujących pół-misków dopóki coś się na nich znajduje (tak! miłośnicy połączeń czosnku z truskawką na spalonym chlebie zapijanym wódką z mię-sem też się znaleźli) czy wreszcie, w trakcie których konsumpcja w ogóle przesłania cel spotkania. Ponadto Dawicki zdecydował się na niesamowitą grę z naszymi przyzwyczaje-niami smakowymi i jednocześnie wykpił niektóre nasze przyzwyczajenia. Idea wódki o smaku mięsa (wędzonej szynki czy innego boczku) odpychała sama w sobie, jednak wielu ją spożywających za zupełnie natural-ne uznaje zagryzanie jej kawałkiem wędlinki, kabanosem itp. Poza tym gdyby się nad tym zastanowić, wiele europejskich czy narodo-wych zwyczajów kulinarnych również budzi szczere zdziwienie czy wręcz zdegustowanie u innych. Szkoda, że pomimo tego ciekawe-go doświadczenia, tak niewiele osób mogło w nim uczestniczyć.
Wśród innych nowatorskich pomysłów realizowanych w trakcie Europejskiego
Kon-gresu Kultury niezwykle interesująco zapo-wiadał się pomysł „10x10”, czyli wystaw orga-nizowanych przez dziesięciu młodych euro-pejskich kuratorów. Każdy z nich miał pełną swobodę przy wyborze artystów, jak i w zago-spodarowywaniu przestrzeni. Efekty były bardzo nierówne – od poruszających, przez rozśmieszające, aż po budzące rozczarowanie banalnością konceptu lub wykonaniem. Jed-nakże pomimo tych zastrzeżeń „10x10” moż-na uzmoż-nać za inicjatywę ciekawą. Tego samego nie można powiedzieć na temat kolejnego pomysłu, tj. zorganizowania miejsca dla kry-tycznego i interwencyjnego reagowania przez artystów na bieżące wydarzenia społeczne i polityczne. „Emergency Room”, choć reali-zowane z sukcesami od 2007 roku, we Wro-cławiu nie sprawdziło się zupełnie. Artyści, wnioskując po ilości prac, nie byli zbyt skłon-ni do współpracy, zaś poziom wielu z skłon-nich budził wiele zastrzeżeń. Choć przez specjalny pawilon przewijało się mnóstwo zwiedzają-cych, większość wychodząc z niego miała wyraźnie zawiedzione miny. Na ile wpłynęła na to sama specyfi ka interwencyjnego wyra-zu sztuki, a na ile zadecydowały kwestie zwią-zane z możliwościami wystawienniczymi – ciężko rozstrzygnąć. Pewnym wyjaśnieniem i wytłumaczeniem niezbyt udanej realizacji „Emergency Room” we Wrocławiu mogą być zastrzeżenia, jakie wyrażali artyści w ostat-nim dniu Europejskiego Kongresu Kultury, które związane były z doborem i (rzekomym) cenzurowaniem prac oraz ograniczaniem twórczej swobody.
Omówione wydarzenia artystyczne to tylko niektóre propozycje, które można było znaleźć w programie Europejskiego
Kongre-su Kultury. Oprócz nich odbyło się również wiele innych mniej spektakularnych, bar-dziej lub nie do końca udanych. Do tych naj-głośniej i niezwykle ostro krytykowanych niezaprzeczalnie należał spektakl Krystiana Lupy Poczekalnia.O. Przed EKK wydawało się, że będzie to jeden z mocniejszych punk-tów tego wydarzenia. Wielkie nadzieje wzbu-dzała chociażby zapowiadana współpraca z Dorotą Masłowską, która fi nalnie nie do-szła jednak do skutku. Poczekalnia, okazała się spektaklem, który zawodził na wielu płaszczyznach. Próba wskazania absurdalno-ści ludzkiej egzystencji, sterowalnoabsurdalno-ści itp. zaowocowała spektaklem wypełnionym ba-nałami i poniekąd nudnym. Szczęśliwie dla uczestników Kongresu propozycja Krystiana Lupy nie była jedyną teatralną pozycją w programie. Z ważnych realizacji warto wy-mienić chociażby Tęczową Trybunę 2012 du-etu Paweł Demirski&Monika Strzępka po-święconą problematyce homofobii na pol-skich stadionach piłkarpol-skich.
Spośród wielu wydarzeń kongresowych na szczególną uwagę zasługują także inicja-tywy związane z czytelnictwem. Jedną z nich była „Czytelnia” , czyli miejsce konfrontacji tradycyjnej literatury z rzeczywistością no-wych mediów. Przedstawione instalacje czy – z braku lepszego słowa – eksponaty po-zwalały zastanowić się nad percepcją literac-kiego dzieła, zmieniającymi się strukturami narracji czy wreszcie twórczą interaktywno-ścią odbiorców. Oprócz tego uczestnicy mo-gli wziąć udział w warsztatach2 związanych
2 W trakcie Europejskiego Kongresu Kultury w ogóle idea warsztatów, pomimo początkowych
z nowymi mediami – liberatury, twittowania czy kolektywnego tworzenia komiksu. Wszystkie one spotkały się z żywym zainte-resowaniem uczestników, a chętnych do wzięcia w nich udziału było więcej niż do-stępnych miejsc.
Ostatnim pozaartystycznym elementem Europejskiego Kongresu Kultury były pane-le dyskusyjne. Jak już wcześniej zostało wspomniane – każdy z nich skoncentrowa-ny był na jedskoncentrowa-nym, wiodącym problemie, a wszystkie w mniejszym lub większym stopniu odnosiły się do głównej idei, tj. sztuki dla zmiany społecznej. Pierwszym z paneli była „Spółka kultura” poświęcona wątkom powiązań między sferą kultury i ekonomii. Do dyskusji zaproszeni zostali: Oliviero Toscani, Philippe Kern, Gerald Matt, Pier Luigi Sacco, Julia Rowntree. To, co znamienne okazało się później być dla wszystkich paneli, a co pojawiło się już przy okazji tej dyskusji to zrównanie sfery kultu-ry z działalnością artystyczną po prostu. W efekcie słuchacze otrzymali raczej listę skarg, zażaleń i życzeń związanych z polep-szeniem sytuacji twórców oraz ludzi żyją-cych z jej eksponowania. Pojawiły się postu-laty obniżenia cen biletów, dostosowywania godzin otwarcia instytucji kultury do trybu życia grup docelowych i oczywiście zwięk-szenia nakładów na kulturę. Choć część spośród tych postulatów spotyka się ze
zro-obaw i trudności, okazała się tą, która najlepiej się sprawdziła. Wielu ich bezpośrednich uczestni-ków wskazywało, że były one, tj. „Generator Pomysłów” dla organizacji pozarządowych czy „Reverse Pedagogy”, jedynymi propozycjami, w których głos każdego mógł zostać wyrażony i usłyszany.
zumieniem oraz aprobatą, a większość z nich jest bliska potocznym, obiegowym opiniom. Niestety, w czasie dyskusji nieod-parcie odnosiło się wrażenie, że zaproszeni goście bardziej koncentrują się na sobie, na autoprezentacji niż na faktycznej rozmowie. W ostatecznym rozrachunku wniosków i postulatów, które miały zostać przekazane do organizatorów, było niewiele (najważ-niejszy to wskazanie na potrzebę komplek-sowej edukacji kulturalnej oraz odpowiada-nie na wyzwania związane z nowymi me-diami). W przypadku tego panelu nie wy-korzystano szansy na ciekawą dyskusję, a przecież zagadnienie związków ekonomii i kultury jest współcześnie niezwykle istot-ne, a potrzeba konfrontacji różnorodnych poglądów w tym temacie jest po prostu ko-nieczna.
Organizatorzy Kongresu, formułując hasła przewodnie, starali się odpowiadać na główne bolączki współczesnego świata. Nie mogło zatem zabraknąć problematyki zwią-zanej z wyzwaniami nowych mediów, a w szczególności Internetu. Tym zagadnie-niom poświęcone były panele „Bajki robo-tów” oraz „Wikianarchia”. Zastanawiano się w trakcie dyskusji nad przyszłością człowie-ka uwikłanego w technologie i niewyobra-żającego sobie bez nich życia. Jednym z na-czelnych problemów stało się również za-gadnienie związane z twórczością w dobie nowych mediów i globalizacji. Silny podział na zwolenników tradycyjnego podejścia do własności, w tym własności intelektualnej (głównie – co absolutnie nie jest niczym za-skakującym – prawników) aż po osoby po-stulujące radykalne odejście od pojęcia
wła-sności intelektualnej i praw autorskich (Jo-ost Smiers, Rickard „Rick” Falkvinge). Pierwszy z paneli był w istocie opowieścią o współczesności, nadziejach na przyszłość oraz szansami i zagrożeniami dla kultury/ cywilizacji. Z kolei dyskusja o prawie autor-skim, której uczestnikami byli prawnicy oraz działacze wolnościowi, nie mogła do-prowadzić do osiągnięcia porozumienia.
Jednym z najciekawszych i bodaj naj-bardziej udanych paneli była „Obca Euro-pa”. W dyskusji udział wzięli: Gayatri Cha-kravorty Spivak, Tigran Mansurian, Paul Scheff er oraz Azra Akšamija, zaś prowa-dził ją Dejan Ilić. Czy to za sprawą mode-racji, czy doboru dyskutantów okazała się ona jedną z bardziej rzeczowych, bardzo stonowanych, w której od początku wyraź-na była równość wszystkich dyskutantów. Głównym problem stało się zagadnienie związane z pojęciem „europejskości” oraz wyzwań, jakie współcześnie Europa stawia światu i jakie ten stawia jej. Zupełnym przeciwieństwem tego panelu stało się spo-tkanie prowadzone przez Jacka Żakow-skiego, tj. „Niebezpieczne związki: władza a kultura”. Pomimo obecności postaci wy-bitnych, znanych i cenionych, którzy na problematyce władzy czy zmaganiach się z nią w rzeczywistości, a przy tym świet-nych mówców nie wykorzystano tego po-tencjału nawet w połowie. Prowadzący momentami sprawiał wrażenie jakby nie do końca wiedział z kim ma do czynienia, na co wskazywały choćby infantylne wręcz pytania zadawane Chantal Mouff e. W trak-cie tego panelu boleśnie dała się odczuć jeszcze jedna słabość ponadnarodowych
spotkań – stopień znajomości angielskiego oraz skłonność do prowadzenia wszelkich dyskusji w tym właśnie języku. Dla żadnej z zaproszonych osób angielski nie był języ-kiem ojczystym i wyraźne stało się, że wszyscy mniej lub bardziej zmagają się z problemem niezrozumienia czy nieumie-jętności precyzyjnego przełożenia swoich poglądów na ten właśnie język. Żadna z osób nie czuła się chyba w tej sytuacji komfortowo, co niestety negatywnie odbi-ło się na poziomie dyskusji.
Dyskusje panelowe to bodaj najsłabszy punkt wrocławskiego spotkania, a w czasie uroczystego zakończenia imprezy, kiedy Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowe-go odczytywał postulaty-efekty prac po-szczególnych paneli, wielu spośród zgroma-dzonych ze zdumieniem przecierało oczy. Zawiodło w ich przypadku wiele rzeczy. W niektórych przypadkach zawiódł dobór panelistów (jednak nazwisko to nie wszyst-ko) czy skłonność niektórych raczej do au-toprezentacji niż dyskutowania. W więk-szości zaś bolączką najważniejszą okazało się po prostu niedopasowanie poziomu dyskusji ani do tematu (zwykle określone ambitnie, przyciągające uwagę i budzące zainteresowanie), ani panelistów (wybitne postaci tłumaczące najprostsze słowa), ani tym bardziej oczekiwań publiczności. Dys-kusje w istocie stawały się kurtuazyjną wy-mianą zdań, z mniej lub bardziej wyczuwal-ną obecnością osoby moderującej. Jeżeli przybył na nie laik, który chciał się czegoś dowiedzieć, co nie jest związane z jego co-dziennymi zainteresowaniami – przerastał go język lub poziom rozważań. Z kolei
eks-pert, specjalista niskim poziomem i tłuma-czeniem (dla niego) podstawowych faktów musiał być istotnie zażenowany. Nawet dys-kusja o interdyscyplinarności i metod bada-nia kultury miała raczej popularyzatorski niż naukowy charakter. Niejednokrotnie zresztą, w tym zazwyczaj niezwykle krót-kim momencie, kiedy oddawano głos pu-bliczności, właśnie problem niezrozumienia czy „tylko pięknego mówienia” był sygnali-zowany.
Jakkolwiek panele dyskusyjne zorgani-zowane w trakcie Europejskiego Kongresu Kultury z trudem wypełniały swoje zada-nie, to niewątpliwie trzeba docenić kry-tyczny wkład nomen omen „Krytyki Poli-tycznej” i zagospodarowania przez to śro-dowisko przestrzeni w willi Dzieduszyc-kich. Dobór miejsca wzbudził zdziwienie nawet u Gianniego Vattimo, który wyraził wielkie zdziwienie faktem, że osoby o lewi-cowych poglądach w ogóle mogą spotykać się w tego typu miejscu i uznawać to za właściwe. Trzeba jednak przyznać, że spo-sób zagospodarowania miejsca i wydarzeń akurat w willi był niezwykle trafi ony. Zor-ganizowane tam zostały wystawy, projek-cje fi lmów, ale przede wszystkim to wła-śnie tam odbyły się rzeczowe, długie i kon-struktywne spotkania z zaproszonymi na Kongres gośćmi. Siłą rzeczy dla Krytyki Politycznej istotne było zorganizowanie ich z postaciami dla tego właśnie środowi-ska znaczącymi i ważnymi. Trzeba przy-znać, że okazję ku temu wykorzystano do-skonale.
Na zakończenie można zadać sobie py-tanie, czy pomimo wielu zastrzeżeń oraz
niespełnionych oczekiwań warto było w ogóle organizować tak wielkie przedsię-wzięcie jak Europejski Kongres Kultury? Odpowiedź niewątpliwie brzmi: Tak, było warto. Można rzecz jasna podawać kontrar-gumenty – że ciągle tylko dyskutujemy, że już z ciągłych rozmów i tworzenia hipote-tycznych rozwiązań niewiele dla praktyki wynika. W tym jednym wypadku ważne jest jednak to, że w wydarzeniu udział wzię-li nie tylko powzię-litycy, decydenci, osoby zain-teresowane określonym typem wprowadza-nych zmian ze względów fi nansowych cho-ciażby, ale że możliwość wzięcia udziału w dyskusji oraz wydarzeniach o charakterze artystycznym mieli tak naprawdę wszyscy chętni. Każdy z uczestników mógł zabrać głos, choć może nie zawsze został on usły-szany. Z drugiej strony wiadomo przecież, że spraw kultury (czy w ogóle jakichkolwiek spraw) nie uda się uporządkować jednym spotkaniem, dyskusją czy projektem. Dzia-łalność w kulturze to proces ciągły i ważne, żeby osób uznających tę sferę za ważną i za „swój” problem również było jak najwięcej, a że od czegoś trzeba zacząć, czymś przycią-gnąć, zainteresować, to może właśnie taka kongresowo-festiwalowa formuła, jaką za-proponowali organizatorzy Europejskiego Kongresu Kultury jest nie do końca nie-trafi ona?
Anna Ciechanowska Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy
Marta Kotarba-Kańczugowska: Sprawoz-danie z międzynarodowej konferencji na-ukowej: „Komunikacja jako narzędzie (po)rozumienia”.
W dniach 19–20 września 2011 roku w Międzynarodowym Centrum Spotkań St. Marienthal, Ostritz (Niemcy) odbyła się Za-graniczna Międzynarodowa Konferencja Naukowa pt. „Komunikacja jako narzędzie (po)rozumienia”.
Konferencję otworzyła prof. dr hab. Mi-rosława Wawrzak-Chodaczek, która powi-tała uczestników i krótko objaśniła ideę konferencji. Spotkania w międzynarodo-wym gronie organizowane są przez Zakład Pedagogiki Mediów Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego i odbywają się cyklicznie pod hasłem: „Komunikacja spo-łeczna w świecie realnym i wirtualnym”. Konferencja stanowi miejsce spotkania na-ukowców, którzy prezentują wielodyscypli-narne podejście do zagadnienia komunika-cji jako narzędzia rozumienia siebie i dru-giego (obcego) oraz porozumiewania się w różnych grupach społecznych. Profesor podkreślała, iż dynamiczne przemiany róż-norodnych przestrzeni życia, ogromna mo-bilność obywateli Globalnej Wioski, mno-gość i wszechobecność nowoczesnych me-diów komunikacji społecznej wymagają odpowiedzialnej krytyczno-racjonalnej postawy, zdobywania i ciągłego doskonale-nia kompetencji w zakresie odbioru infor-macji oraz porozumiewania się na pozio-mie jednostkowym i zbiorowym.
Następnie rozpoczęły się obrady plenar-ne. W pierwszym referacie prof. dr hab.