• Nie Znaleziono Wyników

Studya i szkice z dziejów sztuki i cywilizacyi. T. 1.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Studya i szkice z dziejów sztuki i cywilizacyi. T. 1."

Copied!
549
0
0

Pełen tekst

(1)

M R W /

V f m L&tâ r '^ O I 'V ^ ï

M

g r

m

? § jÉj¡& *Jr'

i-

*•

II lim

M

M rM â

ü B S K w

f t

Ä

f

Jjf.u' ; MBT j

(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

M A R Y A N S O K O Ł O W S K I

P R O F E S O R U N I W . J A G I E L L O Ń S K I E G O .

STUDY A i SZKICE

Z DZIEJÓW

SZTUKI

i

CYWILIZACYI

e

TOM I.

Ł>

W TEKŚCIE 47 RYCIN ORYGINALNYCH.

M

'-W K R A K O '-W I E

S P Ó Ł K A W Y D A W N I C Z A P O L S K A

(8)

WSZELKIE P R A W A ZASTZEŻONE.

w K R A K O W IE , W D R U K A R N I » C Z A S U * P R . K L U C Z V C K I E G O I S P Ó Ł K I pod z a r z ą d e m J o z e fa Ł a k o c iń s k ie g o .

(9)

S P I S R Z E C Z Y

Strona

W s t ę p ...I X

Starożytn ość i wieki średnie.

I. A ustryackie poszukiwania archeologiczne w A zyi Mniejszej

(r- ‘ 8 8 3 ) ... 3

II. Z podróży na W schód, A dryatyk, A rchipelag i wyspa R hodos

(r- 1 8 8 4 ) ... ... . . 34

III. W a z y greckie w naszych zbiorach (r. 1889)... 142 I V . Z archeologii klasycznej u nas (r. 1876)...166

V . Zbiór gemmo -glyptyczny Muzeum Narodow ego w K rakow ie

(r- 1 8 8 3 ) ... 179

V I . Restauracya Sukiennic i krzyw izny architektury średniowiecznej

(r. 1 8 7 7 ) ... 202

W i o c h y i Odrodzenie.

V I I . W spom nienie o R afaelu Sanzio; Urbino i Perugia (r. 1880). 218

V III. W ielk a rezydencya i w ielki ród; Palazzo Colonna w R zym ie

(r- 1 8 8 1 ) ... 239

I X . G ołuchów (r. 1 8 8 6 ) ...326

B izan cyu m i Ruś.

X . Bizantyńska i ruska średniowieczna kultura. D w a pierwsze

stulecia (r. 1 8 8 8 ) ...375

X I . Badania archeologiczne na R u si Galicyjskiej (r. 1882) . . . 433

(10)
(11)

W S T Ę P.

P o d opaską niniejszego tomu puszczam w świat pierw szy w y b ó r moich studyów. K a ż d a z prac tutaj z e ­ branych nosi datę s w e go powstania. N ajdawniejsza b yła pisana w r. 1876, a ostatnia w r. 1889. D ru k o w a n e po raz pierw szy w rozm aitych przeglądach i dziennikach, odzwierciadlają one wiernie tak stan nauki, jak w ied zy i p o g lą d ó w autora w danej chwili. Nic w ięc w nich nie zostało zmienione. N ie u lega w ątp liw o ści, że w wielu w yp a d k ach dzisiejsza r e d a k c y a m o g ła b y zmienić w tym zbiorze ten lub ó w szczegół, uzupełnić niejeden dowód a nawet zm od yfikow ać tu lub owdzie rozwinięcie myśli. N ie waham się je d n a k pozostawić skład ających g o czę­ ści w pierwotnej formie i w zasadniczej treści n ietk n ię­ tych. S ą d z ę , że do tej szczerości o b o w iązan y jestem tak w obec siebie, ja k czytelników . Jeżeli postanow iłem te prace przedrukować, to w p rześw iad czen iu , że najdro­ bniejsza z nich naw et się dotąd w zupełności nie p rze­ starzała. D ołączone ryciny, z których niektóre po raz p ierw szy p u blik u ję, przyczyn ią się znacznie do rozja­ śnienia i ozdobienia tekstu.

S tu d y a i szkice zebrane w tym tomie, z gru p o w an e zostały w trzech działach, odpowiednio do epok i cywi- lizacyj, do których się odnoszą. P ie rw s z y dział obejmuje S tarożytn ość i wieki średnie, drugi d o tyczy W ł o c h i Od rodzenia, a trzeci i ostatni odnosi się do Bizancium i do R u si. T om ten zajmuje się nieraz zabytk am i znajdują­ cym i się u nas i w naszym kraju , ale pośrednio ty lk o d o tyczy historyi sztuki i ku ltury w Polsce. Stanow i on wstęp do tomów dalszych, które przeważnie, jeżeli nie w yłą czn ie, poświęcone będ ą tej ostatniej.

K r a k ó w , czerwiec, 1899 r.

(12)
(13)

Str.

F ig. i . Heroon w Gjölbaschi, wejście od z e w n ą t r z ... 9

„ 2. Heroon w Gjölbaschi, wejście od w e w n ą t r z ... 1 1 „ 3. Fragm ent fryzu południow ego. Penelopa poskramiająca dziewki dworskie. — A talan ta i towarzysze M eleagra . . 19

„ 4. Fragm ent fryzu zachodniego. Priam i H elena na murach Troi. — G recy przypuszczają szturm do murów...21

n 5. A ten y — w idok A k ro p o lis...33

„ 6. R h od os — mury fortyfikacyjne ... 80

„ 7. R h od os — mury f o r t y fik a c y jn e ...80

„ 8. R h od os — Bram a d’ A u b u s s o n ... 82

„ 9. R h od os — Bram a Św . J a n a ...84

„ 10. R h od os — Strada dei C a v a lie r i... 87

„ l i . R h od os — D aw ny szpital r y c e r z y ... 91

„ 12. R h od os — T ak zw any pałac s p r a w ie d liw o ś c i... 93

„ 13. Jedna z ulic w mieście R h o d o s ... 97

„ 14. A k ro p olis z zamkiem rycerzy w L i n d o s ... I 14 * 15* Jeden z dom ów w L i n d o s ...123

„ 16. R h od os. — Część m i a s t a ...140

„ 17. Jutrzenka na wazie ze zbioru hr. D ziałyńskiej w G ołuchow ie 151 n 18. Teraźniejszy w idok Sukiennic w K r a k o w i e ... 203

n 19. R afael — Złożenie do grobu — obraz w galeryi Borghese w R z y m i e ... 2 l ó i 2 i 7 „ 20. Palazzo Colonna w R zym ie, galerya g ł ó w n a ...249

„ 21. R ysunek M ichała A n io ła ze zbiorów królow ej angielskiej w zamku W ind sor... 297

r 22. G ołuchów , w idok zamku od w s c h o d u ...333

„ 23. G ołuchów . — G łów na fasada od p o d w ó r z a ... 337

„ 24. G ołuchów . — Portal od p o d w ó r z a ... 341

n 25. G ołuchów . — L oże w eneckie na tle flandryjskiego arrasu . 347

(14)

V I I I

Str.

F ig . 26. G ołuchów . — K om in w kom nacie sypialnej z arrasem przed­

stawiającym C h r y s t u s a ... 349

„ 27. G ołuchów . — K o m in kamienny z herbem Leszczyńskich w „sali w az“ ... 355

„ 28. G ołuchów . — K o m in z herbem Leszczyńskich, pozostały z dawnego zamku...357

„ 29. G ołuchów . — Sala m uzealna...359

30. K ijó w . — Sarkofag Jarosław a W . w Sofijskim Soborze, widziany w p r o s t ... 39^

31. K ijó w . — Sarkofag Jarosław a W . Sofijskim Soborze, w i­ dziany z b o k u ... . 399

„ 32. K ijó w . — Chrystus Pantokrator, mozajka w kopule Sofij-skiego S o b o r u ... 402

„ 33. K ijó w . — A rchanioł, mozajka w kopule Sofijskiego Soboru 403 „ 34. K o ło ża . — R uina cerkwi śś. Borysa i G leba nad N iem ­ nem — z e w n ą t r z ...444

„ 35. K o ło ża . — R uina cerkwi śś. Borysa i G leba nad N iem ­ nem — w ewnątrz...445

„ 36. Buczacz. — Obraz św. Jana Chrzciciela w cerkwi św. M i­ kołaja ... . . . 457

„ 37. Zastawka z Ew angeliarza K ryłosu , w. X I I ... 473

„ 38. Inicyały Ew angeliarza z K ryło su , w. X I I ... 480

„ 39. Inicyał w Ew angeliarzu Ostromira, w. X I ... 481

„ 40. Żółkiew . — O prawa Ew angeliarza bractwa Zuhrawskiego, z Suczawy, r. 1 5 7 0 ...499

„ 41. Lw ów . — W zór z sakkosu stauropigialnego instytutu . . 503

„ 42. Żółkiew . — Z felonu klasztoru Bazylianów — z Suczawy 504 i 5°5 n 43. Żółkiew . — Płaszczenica klasztoru Bazylianów z Suczawy, r. 1 4 2 6 ...520 i 521 „ 44. Putna. — R am y płaszczenicy M aryi, żony Stefana W ., podług rysunku p. J. M akarew icza... . 5 2 2 „ 45. Strój głow y Maryi, żony Stefana W . z płaszczenicy, p o­ dług rysunku p. J. M akarewicza...524

„ 46. Suczawica. — Cerkiew monasteru z grobami M ohiłów . . . 557

„ 47. Ornament obcęgow y z resztek puklerza Odoakra w R a ­

(15)

S o k o ło w s k i. S tu d y a z d z ie jó w s z t u k i i c y w i l i z a c y i . T . I. I

(16)
(17)

I.

AUSTRYACKIE POSZUKIW ANIA ARCHEOLOGICZNE

w A z y i m n i e j s z e j *).

I.

Jedną z najdodatniejszych stron drugiej p o ł o w y na­ szego stulecia, jest dążność do d ok ład n ego poznania k l a ­ sycznej starożytności, a zwłaszcza sztuki g reck iej, tego k w ia tu filologiczn ego w yk ształcen ia. Od końca zeszłego w iek u , od czasów W in kelm an a, tw ó rcy arch eolo gii k l a ­ sycznej i historyi sztuki zarazem , zakres naszych w ia ­ dom ości i pojęć, d o t y c z ą c y heleń sk iego świata, znacznie się rozszerzył. P ozn a liśm y dzieła architektu ry i rzeźby g re c k ie j z najświetniejszej epoki, z P eryk lejsk ich cza­ sów. Zrozum ieliśm y znaczenie i doniosłość helenistycz- nej epoki D iad o ch ó w dla rozwoju rzym skiej kultury. O t w o r z y ł y się nakoniec przed nami nowe horyzonty, d o tyczące archaicznych czasów i ich stosunku do p rzed­ w ie k o w y c h cyw iliza cyj A z y i środkowej. P u n k t w yjścia i p u n kt dojścia hellenizmu stanął nam w o g ó ln y c h p rzy ­ najmniej zarysach jasno przed oczyma. W ostatnich la ­ tach szczególniej, rozpoczął się m rów czy ruch w e w s z y s t­ kich częściach c yw iliz o w an e go świata, dążący do u zu ­ pełnienia obrazu, do w yd arc ia ziemi jej tajemnic, i

wy-*) Otto Benndorf, Vorläufiger Bericht über zwei oestrereichische ar- cheologische Expeditionen nach K le in -A s ie n , W ien, Gerold, 1883 str. 101 i cztery tablice.

(18)

4

pełnienia luk, ja k ie przeszłość nam pozostaw iła na tern polu. W s z y s tk ie narody, zawdzięczające ku lturę sw ą i cy- w ilizacy ę klasycznej spuściźnie, s k ie r o w a ły usiłowania swe do tego, aby, ja k dzieci jednej matki, d źw ign ąć sta­ rożytn ość z mogdły, aby spojrzeć w blade oblicze zmar­ tw ychw stającej, i mieć p raw o do jej w sp óln ego m acie­ rzyństwa. D z ię k i temu, nastąpiło od lat dwudziestu, w ca- łem te g o sło w a znaczeniu, odrodzenie stu d yó w greck ich , w którem w sp ó łu b iegają się o palm ę zasługi najbar­ dziej u cyw ilizow an e narody i państwa. W ł a ś c i w a Gre- cya, w e w szystkich częściach s w e go te ryto ryu m razem z w ysp am i A rch ip e la gu , stała się przedmiotem w szech ­ stronnych badań. P r a c e T o w a r zy s tw a arch eo lo giczn ego ateńskiego, s z k o ły francuskiej i filii n iem ieck iego in sty­ tutu w A tenach, rezultaty w y k o p a lisk Schliem anna w My- ken e i w Orchomenos, i na tak w ielk ą skalę i tak w ie l­ kim kosztem przeprow adzone p oszukiw ania niem ieckie w Olym pii, tudzież czasowo przerwane francuskie w D e l ­ fach i na w ysp ie Delos, —- d o w io d ły, ile jeszcze ta z ie ­ mia k r y je w łonie swem nieznanych piękności i jak ie zd o b y cze obiecuje nauce.

Na G re c y i w łaściw ej jednak nie można b y ł o p o ­ przestać. R o z s tr z y g n ię c ia zwłaszcza najważniejszych i naj­ mniej rozjaśnionych k w estyj, m ających zw iązek z p o cząt­ kiem i z końcem, to jest z jednej strony z archaiczną, a z drugiej z hellenistyczną e p o k ą , należało szukać na helleńskim gruncie A z y i mniejszej. N a g ra n ic y G re c y i w łaściw ej i d a le k ie g o W sch o d u można się b y ł o zre ­ sztą spodziewać o d k ryć, rzucających światło na w s z y ­ stkie epoki. T o też, nie m ówiąc o daw n ych tam w y p r a ­ w ach francu skich i angielskich, Schliemann o d g r z e b y ­ w a ł w dzisiejszych już czasach szczątki prastarych cy- wilizacyj w Troadzie, T o w a r zy s tw o archeologiczne am e­ ryk ań sk ie robiło interesujące poszukiwania w A sso s, Humman na rzecz rządu p ru sk iego o d k r y w a ł P e r g a m o s

(19)

5

z rzeźbami, które ty le w świecie n arobiły hałasu i tak now e zupełnie światło rzu ciły na ostatnie w ie k i p rzed­ chrześcijańskiej helleńskiej kultury; nakoniec, ta k A n g l i c y ja k Fran cuzi prowadzili badania w Sard es i w M irynie. M im o to, b y ł y to p oczątki zupełnie nie wystarczające. A z y a mniejsza, od w ie k ó w mało przystępna dla e u ro ­ p ejczyk ó w , i w sk u tek te g o naw et pod geograficzn ym w zglę d e m nie dość znana, o b ie cy w ała o w iele więcej. S k o r o w ięc rząd austryacki z d e c y d o w a ł się w ystąpić z rządami innymi w szranki w spółzaw od n ictw a w d zie­ dzinie tych n au k o w ych u siło w ań , i skoro pierwsza austry- a ck a w y p r a w a pod kierun kiem Conzego, na w y s p ę Sa- m othrakę w ro k u 1873 o d b y ta , w y d a ł a niepośledniej w artości nau kow e ow oce, postanowiono w roku 1881 zw rócić now ą w y p r a w ę do A z y i mniejszej. Zawiązało się w W ie d n iu p ryw a tn e tow arzystwo, z b o g aty c h ludzi i zn aw ców złożone, k t ó re g o jednym z najczynniejszych c z ło n k ó w jest nasz ś w ia tły ro d ak K a r o l hrabia Lanc- koroński, mające na celu »archeologiczne zbadanie A z y i mniejszej«. T o w a r zy s tw o to dostarczyło funduszów, mi­ nisterstwo dało statek i ludzi, i w yp ra w a pod k ieru n ­ k ie m Ottona Benndorfa, profesora arch eolo gii klasycznej na w iedeńskim u niwersytecie, przyszła do skutku. S k ł a ­ dała się ona rzeczyw iście z dw óch w y p r a w różnych; p ie rw ­ szej w r. 1881, która s łu ż yła do p ow zięcia inform acyi, do ułożenia program u, ustalenia miejsca poszukiw ań i prze­ konania się, czy, i o ile one rezultatami sw y m i opłacić się m o g ą , i drugiej w roku 1882, która spełniła zadanie i sprow adziła w części zd o b ycze do W ied nia. Z rezul­ tatów tego przedsięwzięcia pospieszamy zdać czjdelnikom naszym sprawę.

P ostan ow ion o skon cen trować poszukiwania w dwóch, najważniejszych może w kulturalnem i cyw ilizacyjn em znaczeniu p row in cyach a z y a ty ck ich starożytnego h elleń ­ skiego świata, w K a r y i i L ik yi, sąsiadujących ze sobą

(20)

o

na połu dn iow o - zachodniem w ybrzeżu dzisiejszej A n a ­ tolii. W K a r y i, w starożytnej Laginie, miała się znajdować w ruinach św iątyn ia H ek a ty , datująca z hellenistycznych czasów, to jest z epoki następców A le k sa n d ra W ., którą jeszcze L u d w ik R o ss, arch eo lo g i podróżnik niemiecki, przed trzydziestu laty w id ział i w zm iankow ał, lecz k t ó ­ rej nikt dotąd nie opisał i nie zbadał dokładnie. W Li- k y i zaś, w okolicach miasta M y ry , ojczyzny św. M ik o ­ łaja, miał stać jak iś z a g a d k o w y i tajemniczością swą tembardziej p o c ią g a ją cy g r e c k i b u d yn ek , czy pomnik, na górze Gjólbaschi, o którym nic bliższego i d o k ła ­ dn ego nie wiedziano. Jed yn a o nim wiadomość doszła nas w pobieżnym opisie Schó n b orn a, gim n a zya ln eg o nauczyciela w Poznaniu i filologa przytem, autora dzieła: »O scenie u Hellenów«, k t ó ry w roku 1841 w y s ła n y do A z y i dla poratowania zdrowia, o d k r y ł w tym, n o g ą ża­ dn ego w y k s zta łco n e g o podróżnika nie deptanym, lykej- skim zakątku, p ła sk o rze źb y greck ie, przedstawiające, ja k mówił, sceny z w o jn y Trojańskiej i z innych epicznych g re c k ic h poematów. P o śmierci Schónborn a notatki je g o po d ró ży d ostały się w ielkiem u niem ieckiem u g e o g r a ­ fowi K a r o l o w i R itte ro w i, k tó ry w jednym z ostatnich tom ów przedśm iertnego s w e g o dzieła, p rzy opisie A z y i mniejszej, zrobił z nich użytek. Od tego czasu tak ta część L ik yi, jak miejscowość G jólbaschi b y ł a zapomniana i nie wiedziano nawet, czy entu zyastyczn y opis n au czy­ ciela poznańskiego nie b y ł czasami złudzeniem r o z g o ­ rączkowanej fantazyi. C y k l rzeźb starożytnych, p rzed ­ stawiających w plastycznem streszczeniu g łó w n e epizody h o m eryczn ych epopei, poruszał w yob raźn ię i za słu g i­ w ał ze wszech miar na ofiary. R o z p o c z ą w s z y zaledwo poszukiwania w karyjskiej I.aginie, postanowiono zatem zw rócić je do L ik y i i p rzekonać się naprzód, gdzie to bajeczne Gjólbaschi, któ re na żadnej geograficznej karcie zaznaczone nie j e s t — l e ży i ja k w y g lą d a ? W y p r a w a z M yry ,

(21)

7

położonej niedaleko morza i prawie nap rzeciw ko wy- s p y Cypru, sk ie ro w a ła się ku północno - zachodowi, w c o ­ raz w yżej podnoszące się nagie i skaliste w zgórza, p o ­ przecinane dolinami i będące ostatniemi i dalekiemi podnóżami Taurusu, i natrafiła w śród tych w zgórz, po uciążliwej w ędrów ce, na ślady fortyfik acyjn ych murów ja k ie g o ś zniszczonego i nieznanego miasta, na ruiny g re c k ie j d oryck iej świątyni i na cm entarzysko m alo­ wnicze, pełn e w ysok ich , kamiennych, oryg in a ln ą swą formą L ik y i w ła ściw yc h , sark ofagów . N a najwyższym punkcie, j a k b y na A k r o p o lis miasta, wznosił się rze czy ­ wiście czw orobok otoczony m urem , to jest períbolos, w środku k tó re g o w id ać b yło w ruinie jeden w ię k sz y sarkofag, a o bok w rum ow iskach ślady s a r k o fa g ó w in­ nych. B y ł o to zatem m ie js c e , pośw ięcone g ro b o m j a ­ kichś nieznanych dynastów, czy tyranów, to jest w p o ­ jęciu g re ck ie m tak z w an y heroon. B o g a t y fryz p ła s k o ­ rzeźb zdobił m ury czw orob oku z frontowej strony od południa i wewnątrz w około. Bujna roślinność w środku p o k r y w a ł a ruiny, w y s o k ie i rozłożyste drzew a rzucały ruchome cienie na poszczerbione tego fryzu przedsta­ w ie n i a . .. Na tej w ysok ości, wśród prześlicznej, ale g ł u ­ chej i bezludnej natury, ze śnieżnymi w ierzch o łk am i g ó r dalekich na półn ocn ym w id n ok ręgu , a z n ieskoń­ czoną przestrzenią morza na połu dn iow ym , w tern opu ­ szczeniu i z tym plastycznym wieńcem u szczytu, h e ­ roon ten, w jask ra w em świetle zachoclzącego słońca, w y g lą d a ł dla podróżnych i uczonych w y p ra w y , — ja k z a ­ czarowany zam ek pustyni. O czekiwania przytem nie za­ w io d ły , g d y ż rzeźby w istocie budziły wspomnienie ho- m eryczn ych epopei i miały helleński charakter. Co to b y ł o za miasto, j a k się n a zy w a ło w starożytności, jak ą b y ła dynastya, której p o p io ły sp o cz y w a ły w heroonie, jak ie imię nosił ten, co g o na swoją i na sw y c h następ­ ców ch w ałę zbu d ow ał? N ik t nie m ó g ł znaleźć o d p o w ie ­

(22)

8

dzi na te pytania. Żaden starożytn y pisarz o tej miej­ sco w o ści nie m ówił, żaden nie w spom inał grobow ca. Co więcej, przez d łu gi czas żaden napis na miejcu nie ro zstrzyga ł zagadki, dopók i po długich poszukiwaniach nie udało się w y c z y ta ć , niew yraźnem i literami na j a ­ kim ś kam iennym fra g m e n cie , w yp isan e go n a zw isk a:

Trysa, czy też T ry se is...

II.

M u ry heroonu, zbudowane z w apienn ych kamieni m iejscow ych, tych sam y ch , z których skład a się g ó ra służąca mu za p o d s t a w ę , otaczają w k w a d ra t p o d w ó ­ rze z sarkofagam i, k t ó re g o każda ściana w yn osi do 24 m etrów długości. Z jednej strony nieprzystępność miej­ sca, a z drugiej ten fakt, że kam ienie murów, użyte bez zapraw y, nie są wiązane m etalowemi klamrami, ja k inne b u d y n k i starożytne, lecz kładzione na sucho jedne na drugich, a b y się trz ym a ły w ła sn ym ciężarem, ''przyczy­ n iły się do d ok ład n iejszego zachowania te g o pomnika, ja k w ielu innych przez szeregi w iek ó w . B edu in i i A r a b i p róbow ali szukać w śród ło ży s k kamieni pożądanego metalu, ja k to w id ać gdzieniegdzie, lecz przek on aw szy się , że g o niem a, pozostaw ili ściany w spokoju. Od sam ego wejścia przedstawia nam się ten b u d yn e k p o łu ­ dniow ym bokiem, z prostokątnem i drzwiami w środku, któ re w iszą , że tak pow iem y, w powietrzu, g d y ż trzeba się do nich drapać po drabinie. U szczytu muru, nad drzwiami sterczą sym etrycznie sobie odpow iad ające cztery skrzyd late b yk i, z nogam i występującemi, j a k b y do skoku naprzód. M iędzy każdą parą tych b y k ó w , po bokach w y r y t a jest na kam ieniu rozeta grecka, a m ięd zy dwiema środkow em i g ł o w a M eduzy, strzegąca w ejścia i grająca nieledw ie taką rolę w zabytk ach greck iej starożytności, co krzyż w pomnikach chrześcijańskich. P o d tymi s k r z y ­ dlatymi b y k a m i i rozetami w id zim y niżej nad drzwiami

(23)

H e ro o n w G jo lb a sc h i, w e jś c ie o d ze w n ą tr z.

(24)

io

w płaskorzeźbie w yo b ra żo n e cztery siedzące na tronach postacie, dwie męzkie i dwie żeńskie, tak, że każda z żeńskich jest zw rócona profilem do męskiej i na nią patrzy. U stóp postaci męskich są przedstawione psy, a u stóp żeńskich żółwie, pierw sze zapew ne jak o s y m ­ b o le wierności, a drug-ie — d om ow ego życia. O czyw istą jest rzeczą, że m am y w nich przed sobą w izerunki d y ­ nastów, p ochow an ych w sarkofagach razem z ich ż o ­ nami. P o przejściu p ro gu p rze k o n y w am y się , że oprawa drzwi od wewn ątrz niemniej jest zdobna. C ała niele- dw ie w yso k o ść boczn ych w ę g a r ó w tej strony w y p e ł ­ niona jest dwom a postaciami tańczących m łodzieńców, któ re zwrócone są dolną od pasa częścią ciała ku drzwiom w profilu, a g ó rn ą g ło w a m i ku nam. U bran e są one w dość k ró tk ie i obcisłe, a przytem przejrzyste i w szystkie fo rm y ciała uwydatniające suknie, i w y s u ­ wając jedną n o g ę przed d r u g ą , posuwają się na k o ń ­ cach palców. G est ich rąk jest ku drzwiom zw rócony, a na g ło w a c h przy d łu gich włosach, mają w ys o k ie , ro z­ szerzone u g o r y i kształtem kosze przypom inające czapki, czyli tak zwane kalathosy. F o rm a tych c z a p e k , jak to z innych g ro b o w c o w y c h lyk e jsk ich pom n ików wiem y, wiąże się ta k , ja k i taniec ze sepulkralnym rytuałem . D o tego tańca jest przytem zaraz z a g a d k o w a i piekielna muzyka. Nad drzwiami u g ó r y uderza nas gru p a ośmiu figur, przedstawiająca k a rło w a ty ch i k a ryk a tu ra ln ych s y l e n ó w , siedzących na stołkach, na odłamach skał, na w orach skórzanych i na w yso k ich glin ian ych n aczy­ niach, i g ra jąc y ch na pod w ójn ych fletniach, na tambu- rinach i bębnach, z jak ąś dziwną g e styk u lac y ą. Trzech z nich tańczy. N ie k tó rz y mają takież same kalath osy na g ło w a ch , ja k m łodzieńcy poniżej. C zoła ich nizkie, w arg i mięsiste, ciała opasłe i przysad kow ate. Jeden pięściami bębni na w łasnym brzuchu, podobnie ja k s ła w n y Syr- len na prześlicznej gre ck ie j brązowej cyście

(25)

Ficoroni-H e ro o n w G jö lb a sc h i, w e jś c ie o d w e w n ą tr z .

(26)

n iego w M useo K irc h e ria n o w R z y m ie . Całe to górne przedstawienie potw orn e i j a k b y przeznaczone na to, a b y razem ze straszną twarzą M ed u zy od zewnątrz — wzbudzić tym ironicznym »tańcem śmierci« przestrach w przekraczającym p r ó g przechodniu (Fig. i i 2).

Na lewo i na praw o od wejścia, m ającego taki kształt i takie ozdoby, a w znacznej części fan tasty­ czny i a z ya ty ck i charakter, g ła d k i mur w ap ien n y u k o r o ­ n o w a n y jest u g ó r y fryzem w dwa rzędy rów n oległe, jeden nad drugim, p o k ry ty m płaskorzeźbami. F r y z ten, nad k tó ry m widać sterczące gd zien iegd zie ślad y gzym su koron ującego, b iegn ie od zewnątrz ty lk o na ścianie p o łu ­ dniowej, lecz w ew n ątrz czw orob oku w ie ń czy mury d o ­ koła. Chociaż częściow o są to p ła sk o rze źb y zniszczone, chociaż przez w iek i w iatr dm ący od morza nadpsuł ich pierw otn ą p o w ło k ę i zatarł subtelności w ykonania, k o m p o z y c y a mimo to, a naw et form alna ich wartość, uderza na p ierw szy rzut oka. P o stronie lewej od z e ­ wnątrz mam y przedstawioną w g ó rn ym fry z ie w a lk ę A m a z o n e k z A te ń czyk a m i, a pod nią w dolnym w a lk ę Centaurów z Lapitami, to jest dwa n ietylk o greck ie, ale a ttyck ie m o tyw y, pow tarzające się zawsze i w sz ę ­ dzie w k reacyach sztuki greck iej, mianowicie V . wieku, i uosabiające z w yc ię stw o cy w iliz a cy i nad b a rb a rzy ń ­ stwem i tr y u m f w yższości duchowej nad siłami b ru ta l­ nemu P o drugiej stronie na praw o i zawsze od z e ­ wnątrz, treść fry z ó w się zmienia, ale nie przestaje b yć górecka i w łaściw a najpiękniejszej epoce. W g ó rn ym ich rzędzie rozpoznajem y w yraźn ie bój siedmiu w o d zó w przed Tebami, ten sam, k tó re g o dram atyczn y p rzebieg jest przedmiotem znanej traged yi Eschylesa, a w dolnym rozwija się ja k b y g r e c k a epiczna op ow ieść jakiejś n ie­ znanej nam b it w y morskiej. W id z im y trirem y, walczące na morzu ze sobą, i na b rzegu ja k ie g o ś posłańca, k t ó ry zdaje się k ró lo w i, siedzącemu na tronie przed k ład a ć o tej

(27)

i3

bitw ie wieści i daw ać mu odpow iednie rady. P ostać ta stoi jedną n o gą na podstawie, co przypom in a nam św ia­ dectw o p óźn ego g r e c k ie g o pisarza A elian a, wedle k t ó ­ rego, wschodnim, to jest azyatyckim obyczajem, d oradcy k r ó le w s c y w stępo w ali na z ło t y plinthos, skoro mieli przem awiać do swoich panów. Na tern się k o ń czy orna- mentacya zewnętrzna. R e s z ta ścian od zachodu, p ó łn o cy i wschodu jest g ła d k a i żadnemi ozdobami nie pokryta.

W ew n ątrz, gd zie ja k e śm y widzieli, m ury są u w ień ­ czone do k o ła podw ójnym fry ze m , p o m y sły płaskorzeźb są 0 w iele bogatsze i bardziej rozwinięte. P o stronie p o łu ­ dniowej, na lewo, jeśli m am y twarz ku drzwiom z w r ó ­ co n ą , sp o strzegam y naprzód ja k ie g o ś herosa z woźnicą na wozie, ciągnionym przez cztery rumaki, a pod tą kwa- d r y g ą scenę przedstawiającą B ellerop h on a na P e g a z ie , g o - niącego i przebijającego k o p ią u ciekającą fantastyczną Chimerę o ciele l w ic y z w ę żo w y m ogonem i z g ło w a k o z y na karku. Dalej zaś na całej długości, aż ku w sch o­ dniemu załamaniu muru, zastanawia nas jak aś uczta, w p ojed yn czych epizodach na całej przestrzeni ro z ło ­ żona w części górnej, k tó rą dopełniają szeregiem tań­ czące figury w dolnej. N a praw o zaś od drzwi, czyli po stronie przeciwnej, m am y dwie o w iele w yraźniejsze 1 zupełnie od siebie niezależne k o m p o zycye, jasno o k r e ­ ślone, najlepiej może stosunkowo zachowrane i budzące swą treścią szczególniejszy interes. P ierw sza z nich przedstawia p ow rót O dysseusza po d łu g ich błądzeniach do rodzinnej Itaki i m orderstw o g a c h ó w P en elo p y, a druga polow anie na dzika k a lyd o ń sk ie g o . W p ie rw ­ szej górnej, stanowiącej w tej całości je d y n ą doszła, nas illustracyę h o m eryczn ego poematu, w id zim y naprzód, od wrejścia zacząwszy, w y n io s łą i szlachetną postać P e n e ­ lopy, w otoczeniu panien służebnych. W ie r n a m ałżonka, stojąc k o ło łóżka, zdaje się poskram iać dziew ki d w o r­ skie. T w o r z y ona razem z niemi dopełniającą g ru p ę do

(28)

14

całej następnej części przedstawienia, w której sam Ody- seusz zu ch w ałych rabusiów karci i zabija. P e n e lo p a p o ­ ważna i dumna, w yobrażo n a jest, jak w h om eryczn ym opisie :

„ A gdy przyszła cna pani przed tłum zgrom adzony, „Stanęła w progu izby w ysoko sklepionej.

„C ienką z gło w y nam itkę spuściła na lice

VA miała z obu b o ków służebne dziewice *).

T łu m ó w zgrom ad zon ych w praw dzie n iem a, ale o b o k P e n e l o p y stoi z jednej strony posłuszna służe­ bnica, a z drugiej klucznica Euryn om e, przełożona nad innemi, wskazując tę z dwóch stojących za n ią , która b y ł a wierniejsza, g d y następna zawstydzona, odwraca się tyłem , a ostatnia, ja k się zdaje bezczelna Melanto, z g w a ł t o w n y m gestem i k rzyk iem uchodzi. Odyssej zaś z kopią w jednem, a z zapaloną pochodnią w drugiem ręk u , z g ł o w ą ku żonie zw ró co n ą , szybkim krokiem przekracza próg, b y za sk o czy ć biesiadujących gachów . N a przejściu do dalszego ciągu k o m p o zycyi, przekrad a się ch yłk iem , w id zian y w skróceniu, c h y try koziarz Melantios, k t ó ry u krad kiem z gó rn yc h komnat, miesz­ czących U lisseso w ą zbrojownię, znosił zagrożon ym broń, pancerze i tarcze. Nareszcie za nim, w id zim y ro zciąga­ jącą się w p o jed yn czych epizodach tak dram atyczną scenę X X I I . pieśni poematu. N aprzód Odysseusz z Telema- kiem w kraczają do izby. Ojciec łu k napina do strzału, a za nim i w części o b o k niego syn z dw om a k r ó t ­ kimi mieczami w ręku, tak, ja k g d y b y g o chciał w nie­ bezpieczeństw ie zasłaniać. O bie te z w ie lk ą siłą i en er­ g ią narysow ane p o stacie, przypominają sław ną g ru pę m orderców H ipparcha i mścicieli w oln ości ateńskiej, H arm odiosa i A ristogeiton a, dłuta K r it io s a i Nesiotesa,

(29)

15

którą niemiecki arch eo lo g F ried erych s o d tw o rz y ł na podstawie ateńskich monet, z dwóch m arm urow ych p o ­ są g ó w w muzeum Neapolitańskiem . D o r y c k ie kolum ny o niew ielkich kapitelach, zaznaczają tu i owdzie biesia- dniczą komnatę, k ilk a k am ien nych p ły t wypełniającą. D ł u ­ g ie łó żk a stoją w niej jedne za drugiemi. N aczynie do wina i na samym przodzie piękna amfora zdradzają biesiadę. Na łóżkach leżą, po dwóch o k o ło siebie, z w y ­ czajne gach y. P ie rw s z y z nich to o czyw iście Eurym ach, k t ó ry przem awia do Odysseusza, dalej Anfinomos, k t ó ­ r e g o Telem ach:

w same plecy pom iędzy ramiona,

„ R a z ił k op ią, aż nawskróś pierś przedziurawiona“ .

O d w ró co n y tyłem , d źw ign ię ty na siedzeniu, szuka ręk o m a rany. Jeszcze dalej A n tin o o s , najstarszy ze w szystkich i p rzew od n ik rabunku, ale już nie n ieb ez­ pieczny. D uch z niego uleciał, ciało rozciągnięte na p o ­ słaniu, z jedną ręką opuszczoną, a dru gą w przedśmier­ tnym g e ście podniesioną k u chylącej się g ł o w i e :

, W łaśnie, gdy ten po czaszę zło cistą, dwuuszną „S ię g a ł i już ją ręką chw yciw szy posłuszną, „C h ciał do ust ponieść; umrzeć ani mu się śniło. „L e cz Odys weń zmierzywszy, trafił w samo gardło, „Że aż przez karle żelezce na wskroś się przedarło, „Czasza się z rąk w yślizła, gd y padał ukosem . . . “

Czasza ta le ży na ziemi. T e g łó w n e postacie są przeplatane postaciami drugorzednemi, z k tó ry c h jedne d źw igają się na swoich łożach, chw ytają za stoły, czy też p rzy p a d k o w o leżące o b o k tarcze, a b y się niemi od strzałów zasłonić. Inne zryw ają się na rów n e nogi i w przestrachu z a k ryw a ją się płachtami chitonów i p ła ­ szczów, złożonych w pobliżu. R u c h jest n a jżyw szy i

(30)

naj-i6

dram atyczniejszy na wstępie, słabnie nieco k u końcowi, gdzie spoczyw ają ostatnie mordu ofiary. W ś r ó d tych. k ilk u z natężoną u w a g ą katastrofie się przygląd a, d źw i­ g ając się spieszniej lub wolniej i zwijając suknie do obrony. Cała nieledw ie X X I I . pieśń O dyssei rozwija się j a k b y w p o je d yn cz y c h , w plastyczne k s z ta łty ujętych strofach, przed naszemi oczyma. D w ie te sceny jednak, P e n e lo p y i Odysseusza, nie są zestawione w poemacie, ja k na naszym fryzie, ze sobą. W Homerze, k ie d y O d y s ­ sey przedsiębierze atak na gachów , i straszną rzezią k ł a ­ dzie koniec ich nadużyciom, P en elo p a spokojna i bez troski, śpi w te d y i k rw a w e j p om sty nie widzi. P o e ta usuwa ją na chw ilę z przed oczu naszych, a b y ją ze słońca brzaskami po okropnej n ocy znowu p r zy w o ła ć na scenę, ale już wówczas, skoro dom będzie z trupów w ym ie cio n y i o czyszczon y siark ą , kadzidłem i m odli­ t w ą , skoro już nic jej czystości nie skala i jej szczęścia nie zakłóci. I w tern w łaśnie le ży szczególniejszy w d zięk opowieści. L ecz to, co jest pięknem w poemacie, mu­ siało uledz zmianie w sztuce plastycznej. P en elo p a śpiąca nie m o g ła b y robić tutaj o d p ow iedn iego wrażenia, dla­ te g o też artysta umieścił ją w scenie, w poem acie nie wypow iedzian ej, lecz której k a ż d y z p rzeb iegu k o ń c o ­ w y c h pieśni dom yślać się może, i która ma tę w tern zastosowaniu wyższość, że dopełnia i wzmacnia moralne rozwiązanie w y p a d k ó w , i tern bardziej uspakaja i zada- walnia p atrzącego (Fig. 3).

D oln a część fryzu, tejże samej strony, na ró w n o le ­ g ł y c h do powyższej k o m p o z y c y i płytach, przedstawia, ja k e śm y widzieli, najważniejszy epizod sła w n e g o i tak p ię k n e g o eto lsk iego mitu o M e le a g rze , A t a l a n c i e i o dziku kalydońskim. W sam ym środku poznajemy dzika, k r o ­ czącego ku stronie lewej i atako w an ego z ty łu i z przodu j jr z e z psy m yśliw skie. Za dzikiem Tezeusz, bohater a te ń ­ ski'*'^ podniesioną p a ł k ą , a dalej z a n i m szereg ry c e rz y

(31)

w chitonach i chlamydach, k tó rz y g o doganiają. P o s ta ­ cie ich, rozstawione szeroko, jedne za drugiemi, spieszą z daleka i co prędzej. Za nimi tow arzysze dźw igają z ziemi młodzieńca, k t ó re g o dzik pow alił. Nakoniec, po n iew iel­ kiej przerwie, p o słu gacz czerpie w odę w źródle, a b y ją rannym dostarczyć. F i g u r y przed dzikiem są bardziej ściśnięte i zbliżone do siebie, j a k b y pod w p ły w e m stra­ sznego potwora. N aprzód w id zim y M e le a g ra z k o p i ą , k tó rą ma dzika pow alić. Za nim starszegm ja k ie g o ś r y ­ cerza w hełmie, z tarczą i z mieczem, p r zy b ie g a ją c e g o mu do pom ocy. N astępnie ciągnie nas prześliczna, naj­ piękniejsza może ze w szystkich postać »lekkonogiej« A talan ty. W d o ryck im chitonie stoi ona na końcach p alcó w i, naciągając cięciw ę łu k u do strzału, z jedną n o gą w ysu n iętą przed siebie, ze środkiem ciała co fn ię ­ tym w tył, z g ł o w ą naprzód, z u w a g ą natężoną i s k u ­ piającą w sobie w szystkie s i ł y , zach w yca oko sw ym giętkim , elastycznym, pełnym życia, młodości i w yk w in t- ności kształtem (Fig. 3). Dalej szereg postaci w przestrachu i w popłochu, w ah ającym się m ięd zy ucieczką a ata­ kiem, o podniesionych ramionach i dram atyczn ych g e ­ stach. Jeszcze zaś dalej, odpow iednio do stron y przeci­ wnej, innego ran nego tow arzysze niosą przed sobą. Jakiś zraniony również m łodzieniec w sp a rty o ramię przyjaciela, z g ł o w ą opuszczoną na piersi, z k o p ią w r ę ­ ku, podtrzym u jącą kro k i, zdaje się odchodzić na b o k z placu w alk i i niebezpieczeństwa. P rzy p o m in a on r a ­ zem ze sw ym to w arzysze m jedną z najpiękniejszych grup p ła sk o rze źb o w y ch g re c k ic h w sław nym fryzie Figalej- skim, pochodzącym z czasów F id y aszo w i w spółczesn ych i znajdującym się w B ry ta ń sk ie m muzeum. N a kon iec k o ń czy się ta strona spokojną figurą spektatora, o b o ­ ję tn e g o w części i pi'zestraszonego nieco, k t ó ry ją tak zam yka na lewo, ja k p osłu gacz czerpiący w odę na prawo. N ajgw ałto w n iejszy ruch w ten sposób koncentruje się

(32)

i8

w środku, k o ło dzika, M eleagra i A ta la n ty , dochodzi nas donośnym g ło sem w to w arzyszących im z dwóch stron postaciach, słabnie w rannych, d źw igan ych z ziemi lub odprow ad zan ych z placu boju, z jakim ś akcentem smutku i melancholii, i k o ń czy się, j a k b y konającymi akordam i przebrzmiewającej burzy, w ostatnich figurach d o d atk o w ych i zam yk a ją cych całość. F i g u r y te, a z w ła ­ szcza ta, co czerpie wrodę po stronie prawej, p rzy p o m i­ nają poufnym i z codziennego życia w ziętym m otywem , zakończenie sła w n e g o fryzu P arth e n o ń sk ie go z efebami, ubierającym i się w chiton y i dosiadającym i koni, lub koniec prześlicznej b alu strady św iątyn i Z w y cię stw a w A tenach, na której ostatnia sk rzyd la ta : N ik e, zlatu­ jąca z powietrza, dopędza tow arzyszk i i popraw ia sobie sandały, a b y mogda bezpieczniej stąpać po z i e m i .. . Ż y w e drgnienia i r y s y realności wplatają się w świat koturnowej traged yi, lub religijnej czy idealnej fantazyi, i tern przystępniejszym dla nas i potężniejszym g o czynią.

T a k im jest fry z p ołu dn iow y. Zachodnia ściana u w ień ­ czona jest fryzem podobnym , chociaż z w ielu w z g lę d ó w różnym, i kto wie, czy jeszcze nie bardziej interesują­ cym. N a p ie rw szy rzut oka przedstawione są na nim zapasy i w alk i k o n n y ch i pieszych, m ury fortyfikacyjne i okręty, tw orzące nieco chaotyczne w rażenie. P o w o li jednak rozpoznajem y się w szczegółach, i spostrzegam y, że całość dzieli się na trzy różne, lecz w iążące się ze sobą ściśle i dopełniające się nawzajem części. D w ie p o­ ł o w y fryzu, ró w n o le g łe do siebie, g ó rn e i dolne, z le ­ w ają się i łączą tak, że jedna jest ty lk o dalszym cią­ g iem drugiej i że obie składają się na jeden obraz. T rzem a temi częściami jest: i) w yląd o w an ie jakiejś ar­ mii z o k rętó w na b rzegi po stronie l e w e j ; 2) oblężenie i zdobycie u fortyfikow anego miasta w środku, i 3) w alk a A m a z o n e k z G re k am i na prawo. Część ś ro d k o w a jest najważniejsza. M a m y w niej m ury fortyfikacyjn e,

(33)
(34)

20

jące miasto. Z po za zęb ó w obronnych w y g lą d a ją do p ó ł figury rycerze z podniesionymi złomami kamieni, które chcą rzucić na oblegających . N ie k tó rz y z nich stoją na szczytach baszt. G óru je nad tern fronton doryckiej ś w ią ­ tyni, a przed nią jak iś starszy rycerz w całej figurze wznosi ręce do m odlitwy, j a k b y się m odlił w chwili ostatecznego niebezpieczeństw a do b o g ó w o pomoc. P o d ­ niesione ramiona tej postaci z w ielk ą o k r ą g łą tarczą, dźw ign iętą w g ó rę i zajmującą znaczną na tle przestrzeń, robią pełne g r o z y i p o w ażn ego nastroju wrażenie. Jest w tym ruchu, jak ieś : » S o fo k le s o w sk ie : N iestety !« Przed nią m łod y p osłu gacz w postaci na pół klęczącej, zabija barana, k tó re g o ma zło ży ć na ofiarę. Dalej, po nad s zczy ­ tami murów, zw raca naszą u w a g ę siedzący na tronie s ę ­ d ziw y król, z ręką wspartą na Wysokiem berle; gó rn ą część ciała ma nagą, a nogi owinięte w d r a p e r y ę ; w całej je g o postawie i w yra zie tw a rzy widać zad u m ę, frasu­ n ek i przeczucie nieuniknionych k l ę s k ; rysuje się on j a k b y w g łęb i. Bliżej nas, w dalszym ciągu fryzu, mię­ dzy gru pam i zbrojnych r y c e r z y , id ących rytm iczn ym k r o ­ kiem do ataku, siedzi na misternie rzeźbionem krześle prześliczna, młoda, na w p ó ł n aga królowa, o ruchu pełnym g ra c yi, wdzięku i opuszczenia. Pan na służebna trzym a o b o k nad nią parasol, a b y ją zasłonić od słoń ca (Fig. 4). R e s z tę zajmuje zw arty szereg zbrojnych, postępujących naprzód zd ecyd ow an ie i prędko. D o w ó d z c a ich o r u ­ chu gw a łto w n iejszym od innych, z rę k ą podniesioną w g ó r ę , zdaje się w y d a w a ć ro zk azy i zachęcać do boju. P o d tą górn ą p o ło w ą fryzu, rozwija się szturm o b le g a ­ ją c y ch w p o ło w ie dolnej. W kilku miejscach g r u p y ż o ł ­ nierzy p o ch y lo n ych przed siebie, za k ryty ch z g ó ry , p o d ­ niesionemu o k rą g łe m i tarczami, — k tó rzy przez złom y sk a ł zbliżają się do m urów lub, nachylając się jeszcze bardziej u kradkiem , chcą się dostać do bram miasta. N iektó rzy z nich są już u wejścia. W id z im y , że lada

(35)

F ra g m e n t fr y zu z a c h o d n ie g o . P ri a m i H e le n a n a m u ra c h T ro i. — G re c y p rz y p u sz c za ją sz tu rm d o m u ró w .

(36)

22

chw ila staną się panami położenia. R y tm ic z n e ich ruchy o nogach le w y c h , w ysu n iętych naprzód, o cia ­ łach zgiętych nachyleniem przed siebie , o tarczach r ó w n o le g le odp ow iad ających jedna drugiej i z a k r y w a ­ jący ch z g ó r y barki, w y g lą d a ją j a k b y o żyw ion e taktem muzyki, niosącej w sw y c h dźw iękach zapow iedź tryum fu (Fig' 4). W re s z c ie od strony prawej, na sam ym końcu przedstaw ienia następuje rozwiązanie klęskam i b rze ­ m iennego dramatu. Miasto ma stać się pastw ą w r o ­ g ó w . J a k szczury przed rozbiciem okrętu , tak tu ­ taj m ieszkańcy z rodzinami i z d obytkiem opuszczają mury. Chłop wąsaty, o zaniedbanych długich włosach, w e frygijskiej czapce na g ło w ie , o rysach pooran ych trudem, uchodzi z o s łe m , k t ó re g o o b ła d o w a ł tern, co miał najdroższego. K o ł o niego żona podąża z koszem, k ry ją c y m resztę dobytku na g ło w ie . Poniżej zaś, w o to ­ czeniu rycerzy, obok trupów, leżących na ziemi, ucieka ta sama piękność czy królow a, którąśm y na murach miasta widzieli. D rap e rya , wezbrana powietrzem, z a k re ­ śla łu k nad jej g ło w ą . Zw rócona całą postacią ku nam siedzi na miękiem k r z e ś le , dźw iganem przez muła. W s z y s t k ie głów n iejsze epizo dy obrony i zd o b ycie mia­ sta przesuwają się w ten sposób przed naszemi oczyma. N ie u le g ać się zdaje w ą tp liw o ś c i, że m am y zd ob ycie T ro i przed sobą. W królu starym na szczytach murów, poznajem y Priama, w pięknej k r ó l o w e j — Helenę. Z a ło ga Ilionu broni się przed zd o b yw czym atakiem A c h iw ó w , i staje się wraz z miastem p a stw ą ich tryumfu. Żaden p ojed yn czy ustęp te g o przedstawienia nie odpowiada wprost epizodom hom erycznej epopei w praw dzie, lecz w szystkie razem, streszczając w sobie przeważne i cha­ rakterystyczn e jej m omenty, dają nam w yobrażen ie o jej p rzeb iegu i rozwiązaniu. Inne części k o m p o z y c y i d o k ła ­ dnie się również tłómaczą. Na lewo w id zim y flotę g r e ­ cką z armią A gam em n on a, p rzy p ły w a ją cą na trojańskie

(37)

23

brzegi, a na praw o oblężenia środ kow ego, epizod, zw ią ­ zan y z wojną trojańską. W e d le podania, A m azon k i, z p iękną swą k ró lo w ą P enthesileą na czele, p r z y b y ł y w pomoc Trojanom, i s to c z y ły bój k r w a w y z G rek am i pod murami Ilionu. Penthesileą, która znalazła śmierć w tej walce, w a lc z y ła sama z najmężniejszym z G rek ó w , z A ch ille se m , co b y ł o przedmiotem częstych przed sta­ wień sztuki. Jeżeli scena ś r o d k o w a , więcej duchem i treścią niż przebiegiem szczeg ó łó w odnosi się do ep o ­ pei Homera, to tej ostatniej — H om er zupełnie nie zna. W z ię ta jest ona z poematu Aetiopis, p o w sta łe g o o k oło V I I . wieku, i k tó ry razem z cyk lem p oetyczn ych rapso­ dów, op iew ających zburzenie Troi, to jest tak zwaną Ili u Persis, datującą z tych sam ych czasów, uzupełniał i w z b o g a c ał rozwinięciem p ojed yn czych ustępów i w zm ia­ n ek homeryczną epopeę. N ie z Iliady wprost zatem za­ czerpn ięty b y ł przedm iot naszego fryzu i p rze b ie g je g o p ojed yn czych scen, ale z epicznych pieśni, pow stałych pod jej w p ły w em , i op iew ających w swój w łasny, ale zawsze d ram atyczn y sposób, rozwiązanie k a ta stro fy i zni­ szczenie Ilionu. W każdym w ięc razie, jeśli w scenach fryzu poprzed niego doszła nas illustracya O dyssei, to w tych posiadam y dopełnioną przez pohomeryczne p o e ­ m aty treść i koniec Iliady. T a k z jednych, ja k z drugich m ożem y powziąć w yobrażen ie, podobnie ja k z p ła s k o ­ rzeźb, zdobiących ateńskie świątynie, w jak i sposób G r e c y najświetniejszej epoki pojm owali świat h o m eryczn y i bohaterskie a m ityczne czyn y swoich praojców’ .

N a fryzie północnym , rozwijającym się naprzeciw ko p o łu d n io w eg o wejścia, i również podw ójnym , wT jednej części w yo b rażo n e są p olow ania konne i piesze na dzi­ k ie g o zw ierza , tudzież w alk i Centaurów z Lapitami, a w t drugiej, o wuele wyższej a wyraźniejszej, m yt p o ­

rwania cór L e u k ip p o sa : Hillarii i P h o e b e przez Diosku- rów, K a st o ra i P o llu x a . N a tle wznosi się fronton g r e ­

(38)

2 4

ckiej świątyni znowu, a przed nią o d b y w a się obrządek całopalnej ofiary. Chór młodych, przestraszonych kapłan ek stoi obok. D alej w id ać D ioskurów , unoszących na w o ­ zach porwane kapłan ki, i g o n iąc y c h za niemi syn ów Aphareusa, którym one poślubione b y ć miały. Jest to sym bol m ałżeństw a, któ re zawsze G recy, w cheroicznych czasach, pojmowali, jak o porwanie okupione łzami i walką.

N akon iec fry z wschodni i ostatni, najbardziej zni­ szczony, doszedł nas jed yn ie w e fragmentach, przedsta­ w ia jących n iew yraźn e m itologiczne sceny, o których, w dzisiejszym ich stanie, trudno mieć dokładniejsze w y ­ obrażenie.

Z d ek o racyjn ym zm ysłem rozłożone w ten sposób k o m p o zycy e, p o k ry te b y ł y barwami, i musiały, w jaskra- wem i g o rącem słońcu, w spaniałe robić wrażenie b a rw ­ nym sw ym wieńcem u szczytu murów. W czasie dru­ g ie j w y p r a w y austryackiej w roku 1882 w ybu dow an o, od morskiej przystani na w yso k o ść G jólbaschi, w y n o ­ szącą 2.400 stóp ponad powierzchnię morza, — bitą d r o g ę , dla sprow adzenia płaskorzeźb. D łu g o ś ć ich ra­ zem dochodziła do 100 metrów. G łó w n e ty lk o części można b y ł o tym razem sprow adzić do W ie d n ia, miano­ w icie »morderstwo gachów«, »polowanie na dzika kaly- dońskiego«, »zburzenie Ilionu«, »porwanie cór Leukip- posa« i k ilk a innych k o m p o z yc y j w e fragmentach, k t ó ­ reśm y mieli sposobność o gląd ać tak w o ryginaln ych, złożon ych dzisiaj na składzie i nieprzystępnych jeszcze dla publiczności, ja k w g ip so w ych odlew ach w wiedeń- skiem »Museum für K u n s t und Industrie«, — czemu zaw d zięczam y możebność ich obszerniejszego opisu. O r y ­ g in a ł y w ysta w io n e będ ą na w id o k publiczny w nowo- budujących się i k o ń czących muzeach. Obecnie zaś p r z y ­ g o to w u je s i ę , po dw óch w y p r a w a c h d otychczasow ych, now a w y p r a w a trzecia, która będzie miała na celu u k o ń ­ czenie rozpoczętych poszukiw ań w K a ry js k ie j Laginie,

(39)

2 5

i zarazem rozebranie i sprowadzenie do zbiorów w i e ­ deńskich p o zostałego w Gjólbaschi, a opisanego p o w y ­ żej portalu i innych części fryzu. D zięk i tej w y p r a w ie i jej rezultatom, W ie d e ń może już nie zazdrościć B e r l i ­ nowi rzeźb P erga m eń sk ich , g d y ż posiada dzieła sztuki greck iej, dla nauki znaczące.

III.

O tem nau kow em znaczeniu zd o b y czy , pow iedzieć nam jeszcze w y p a d a słó w parę. T reść przedstawień, jak t e g o nasz przegląd dowodzi, p łyn ie z tych źró d eł m itolo­ g ic z n y c h podań i nieśmiertelnej poezyi, które k a r m iły młodzieńczą w yobraźn ię helleńskich plemion. N ajzn a­ czniejsza ich część ma charakter przeważnie attycki. S t y l ich w p om ysłach i w ykonaniu przypom ina wogól- n y c h zarysach najpiękniejsze za by tk i g r e c k ie z V . w iek u przed Chrystusem. Jakiś wdzięk, jak aś g r a c y a i n ie w y ­ pow iedziana 'harmonia promienieją z tych delikatnych i jak w iz y a l e k k o , lecz w yraziście i z subtelnym p la ­ styczn ym akcentem przesu w ających się przed nami kształtów, któ re splatają się i rozwiązują, j a k b y w takt muzyki, odpowiadającej raz smętnym, a dru gi raz pate­ tycznym , to znow u p o go d n ym i spokojnym uczuciom, a zawsze są pełne go d n o ści i siły. W scenie m ord er­ stwa g ach ów , w szystkie g r u p y powtarzają nam w iernie pojedyncze strofy z X X I I pieśni Odyssei, i każda z nich m ówi z osobna za siebie, j a k wolno i rytm icznie s k a n ­ dow ana op ow ieść poematu. W scenie zburzenia i upadku Illionu, ruch w alczący ch figur działa tak na w y o b r a ź ­ n ię, jak onomatopea homerycznej d y k c y i. S ł y s z y się, patrząc na nią, g w a r boju, szczęk oręża, o d d ź w ię k tarcz, uderzających jedna o d r u g ą , s ły s z y się k ro k i z d o b y w ­ có w i obrońców i k r z y k zachęty, g-ro źb y czy boleści, w y d o b y w a ją c y się z ich silnych i m łodzieńczych piersi.

(40)

26

--N ie k ie d y nastrój się podnosi i tak tęsknym o d z y w a się tonem, jak wspom nienie wielkich a minionych czyn ów w ustach ślep ego wieszcza. G łó w n e postacie u w y d a t­ niają jasno treść i skupiają ją w sobie, a d od atkow e figu ry służby, ludu i w ojska dają tło i komentarz do uosobionych w nich m oralnych faktów, ja k chóry g r e c ­ kiej traged yi. A k c y a się koncentruje w ś ro d k o w y m i g ł o ­ śnym momencie zdarzenia, i drga w dalszych k o n ają­ cych akordach, któ re ją koń czą i zam y k a ją , pozosta­ w iając um ysł p atrzącego w z a d u m ie ... W sz ę d z ie p ro ­ stota i użycie ty lk o śro d k ó w kon ieczn ych , nigdzie przeładowania figur i szczegółów. D o d a jm y do te g o wspomniane przez nas reminiscencye cisty Ficoron in iego, g r u p y K ritio s a i Nesiotesa, lub ustępy w y r w a n e z fryzu F ig a le jsk ie g o , a będziem y mieli razem z dowodami współczesnym i, — ce ch y epoki p ierw szego rozkw itu sztuki greck iej, która umiała w sz y stk o , co z jej łona wyszło, szczególniejszym natchnąć urokiem.

P r z y takim charakterze, w spólnym znacznej części artystyczn ych u tw o ró w g re c k ic h V . stulecia, po o c h ło ­ nięciu z p ierw szego wrażenia i po rozpatrzeniu się bliż- szem, uderzają nas jed n ak pew ne znamiona, któ ry ch śm y, w tym stopniu czy też na tę s k a łę , w rzeźbach w sp ó ł­ czesnych nie widzieli, lub które są ty lk o naszym f r y ­ zom w łaściw e. Zastanawia nas naprzód użycie p o d w ó j­ n e g o fryzu, w e w łaściw ej sztuce g re ck ie j nieznanego i co za tem idzie, rozłożenie k o m p o z yc y i na górnej lub ty lk o na dolnej je g o p ołow ie, to znow u rozwinięcie jej na p ołow ach obu, co sprawia, że części rozpoczęte na jednej, kończą się na drugiej, i że w sk u tek te g o roz­ m iary samych figur są różne w rozmaitych kom pozy- cyach, i raz wynoszą trzecią, a dru gi zaledw ie czwartą naturalnej w ielkości. P e r s p e k ty w a następnie, ściśle p o ­ jętym waru nkom p ła sk o rze źb y przeciwna, g r a w nich za nadto w ie lk ą rolę, a odpow iad ający normalnym jej

(41)

praw om rozkład przed m iotów i przedstawień za sobą, ustępuje tu miejsca naiwnemu ro zk ład o w i ich, jednych nad drugiemi, tak ja k w każdem pierwotnem i archai- cznem malarstwie. Co więcej, chociaż k o m p o z y c y a jest zw rócona do p atrzącego wprost, lub rozwija się przed nim w profilu, to mimo tego, obrachow an a ona jest na w z ro k patrzący z boku. W scenie zdobycia Illionu, zęby koronujące mury, baszty, ściany b u d yn k ó w i dach św ią­ tyni, ja k k o lw ie k rysujące się z frontu, pokazują nam swe boczne skrócenia na prawo. P o stacie T rojan za murami, zw rócone są przytem z le k k a ku stronie prawej, tak, jak przeciwnie figu ry obleg a ją cych G r e k ó w , o d ­ w rócon e są tak, że je w części i z tyłu od tej samej strony również w idzieć można. S ą to w szystk o zatem w ła ściw o ści malarstwa, a nie płaskorzeźby. T e m alar­ skie znamiona są tembardziej znaczące, że w tych w ie l­ kich rzeźbiarskich k o m p o z y c y a c h V . w ieku, które mają największe z naszymi fryzam i pokrew ieństwo, ja k fryz F iga le jsk i z w a lk ą Centaurów i T ap itó w i A m azon ek z A teń czyk am i, lub fryz świątyni N ik e A p te ro s w A t e ­ nach, z w alkam i podobnem i i z w a lk ą G r e k ó w pod Pla- teą, czy też f ry z y dolne ta k zw an ego monumentu Ne- reid z X anthos, a zatem z L ik y i, k t ó ry Fried län d er o b e ­ cnie do V . w iek u odnosi, że we w szystkich tych k o m ­ p ozycyach, nauka oddawna w p ł y w w sp ółcze sn ego m a­ larstwa stwierdziła, dom yślając się w nich częścio w ego przynajmniej naśladow nictw a g ło ś n y c h malarskich u tw o­ rów F id y aszo w i w spółczesn ych, a w y k o n a n y ch przez w ie lk ie g o P o ly g n o t a i ucznia je g o Mikona. T o odd zia­ ły w a n ie zatem m alarstwa na rzeźbę, widoczne w mo­ tyw a ch i stylu n iek tórych pom ników V . w ieku, jest w całym charakterze naszych fry z ó w tak u d e rz a ją ce , ja k nigdzie. Zdaje się nie u legać w ątpliwości, że rze­ źbiarze nad tymi fryzam i pracujący, mieli przed sobą rysu n k o w e kartony, kop iow an e bezpośrednio z g ło ś n y c h

(42)

2 8

malarskich wzorów. N ierów n a i p rzy p a d k o w a w ie lk o ść ty ch ostatnich, tłóm aczy nam nierówności k o m p o z yc y i fry zu i orygin aln ość ich rozkładu. P am iętać należy przy- tem, że malarstwo na wazach, zwłaszcza rozwiniętej epoki, będące rzemieślniczym, ale mimo to najcharakte- ryczniejszym p rzyk ład em m alarstwa starożytnego, jak i czasów naszych doszedł, p o s łu g iw a ło się w znacznej czę­ ści k o m p o zycy am i sła w n y ch obrazów i freskó w , w y k o ­ nanych przez w spółczesn ych malarzy. Otóż pokazuje się, że znaczna część artystyczn ych m otyw ów , a n aw et p rzed­ m iotów podniesionych w naszych fryzach, daje się o d ­ naleźć w mniejszem rozwinięciu i w odpow iedniem za­ stosowaniu na wazach. Jed yn e znane nam przed naszym fryzem przedstawienia m ord erstw a G r e k ó w O dyssei, w idzieć można w p ojed yn czych c h a o ty c z n y ch , p o rw a ­ nych i nie w iążących się ze sobą fragmentach, na ter- r a k o to w yc h skrzyn kach do p o p io łó w w g ro b a ch etru­ skich, gd zie są naśladowane, ja k w szelkie p raw d o p o d o ­ bieństw o p o d p u sz c z a ć każe, z przedstawień waz g r e c ­ kich, których najpiękniejsze o k a zy w y k o p a n o na ziemi w łoskiej wśród etruskich zabytk ów . D z iw n ym trafem, w k ró tc e po naszych odk ryciach, znaleziono w Cervetri attyck ą, niew ielkich rozm iarów w a z ę , która jest dzisiaj w łasnością muzeum berlińskiego, i której n apisy ś w ia d ­ czą o drugiej p o ło w ie V . w ieku. G łó w n e ep izo d y »mor­ derstw a gachów,« w ten sam sposób i w takim samym porządku, ja k na naszym fryzie, powtarzają się na niej. Jest w ięc rzeczą więcej j a k p e w n ą , że oba te prawie identyczne przedstawienia, są dw om a różnemi kopiami g ło ś n e g o m alarskiego utworu, o k tó ry m nam pisarze starożytni pozostawili w yraźn e świadectwa. Przedsionek, czyli tak zw an y »pronaos« na doryckiej świątyni A t e n y A r e i w Platei, w edle Pauzanijasza, zdobny b y ł sławną k o m p o z y c y ą P o ly g n o ta , przedstaw iającą m orderstw o g a ­ chów Odyssei. Jak słusznie mówi a rch e o lo g niemiecki

(43)

2 9

W e lc k e r , przedmiot ten w ią za ł się ściśle z przeznacze­ niem świątyni. T a k ja k Odysseusz p o k o n ał n ieprzyja­ ció ł w sw ym w łasnym domu, tak też Helleni pod Pla- teą zniszczyli p o tę g ę Persów , wdzierających się zuchwale w ich rodzinne ogniska, i ja k bohater Homera, tak i oni, zawdzięczali zw ycię ztw o opiece bogini, na cześć której p r z y b y t e k b y ł p ośw ięcon y. P r z y wejściu do świątyni, w ch o d z ą c y miał zatem obraz przed so b ą, na którym przedstawione śmiertelne strzały g r o z iły tym, k t ó rz y b y chcieli jej świętość p o g w a łc ić . T a k z w ielu podobnych p r zy k ła d ó w sztuki greck iej, ja k ze stylistyczn ego rzeźb charakteru i z piśm iennych świadectw wmosić w ięc w y ­ pada, że nasza k o m p o z y c y a jest wierną rzeźbiarską k o ­ pią sław n ego obrazu P o ly g n o ta . A l e to nie w szystko. T a k a ż sama analiza rzuca niemniej interesujące światło na inne fryzu działy. W ie m y , że jedną z największych ozdób miasta A t e n za czasów K im o n a i P e r y k le s a b y ł p o rtyk , k tó re g o m ury p o k r y w a ł y obrazy, co s p o w o d o ­ w ało do dania mu n a zw y Stoa. P oikile. W ś r ó d tych obrazów, w ysta w io n ych na w id ok publiczny, i na które codziennie A t e ń c z y c y patrzyli, największą g ra ło r o l ę : »Zniszczenie Troi« »Iliu Persis,« wysnute z pohomerycz- n ych poematów, pędzla P o ly g n o ta , z epizodem w alki A m a ­ zon ek z P enthesileą na czele, przeciw ko G rek o m pod murami miasta, które m iał w y k o n a ć je g o uczeń M ikon. W id z ie ć tam można b y ł o w yląd o w an ie G r e k ó w na t r o ­ jańskie brzegi, i ja k m ówi Pauzanijasz, ludzi u cie k a ją ­ cych z zagro żo n ego grod u, z osłem, o b ła d o w a n y m reszt­ kami dobytku , k t ó ry się szczególniejszą łask ą publicz­ ności cieszył. I ta zatem, tak ważna część f r y z u , od ­ nieść się daje do drugiej w ielkiej k o m p o z y c y i P o l y ­ gn o ta i Mikona. N a k o n iec porwanie c ó re k L e u k ip p a przez D iosk urów , tak pięknie rozwinięte na fryzie p ó ł ­ nocnym, musiało mieć takiż sam początek. Znajdujem y je również na wazach, a o ile w iem y, b y ł o ono treścią

(44)

3 o

przedstawienia, w y k o n a n e g o przez tych samych w ielkich malarzy na ścianach świątyni D io sk u ró w w Atenach. Jeżeli w ięc z d ek oracyjn ych pozostałości Partenonu m am y w yo b rażen ie o tw órczości n a jw iększych rzeźbia­ rzy, to nasze f ry z y pozwalają nam uprzytom nieć sobie charakter dzieł najw iększych i najmniej dotąd znanych m alarzy starożytności.

Jeszcze jedna uwaga. Sam opis heroonu i rozbiór zdobiących g o rzeźb dowodzi, że nie w szystko, co w nim nas doszło, ma czysto h e ll e ń s k ą , a zwłaszcza a ttyck ą cechę. W id z ie liśm y ch ao tyczn y tych k o m p o z yc y j roz­ kład pod w zględ em stosunku do siebie przedstaw ionych przedmiotów", ja k ie g o w czysto greck ich , a mianowicie attyckich pomnikach nie znam y p rzykład ó w . W id z ie li­ śmy, że jeżeli f ry z y stylem, m otywami, tre ś cią , a nawet ry s u n k o w ą techniką — wprost p ły n ą z najpiękniejszych i najgłośniejszych źró d eł g re c k ic h i attyck ich, chociaż w nieco zb arb a ry zo w an y sposób zu żytko w an ych, to sam portal, sama brama wejścia, ze w szystkiem i swemi p rze d ­ stawieniami i ozdobam i, nosi na sobie lokalne, lykej- skie i a z ya ty ck ie piętno. T e naleciałości, świadczące o powstaniu pomnika na miejscu, są również w idoczne w p e w n y ch c h arak terystyczn ych m odyfikacyach, jakim w szczegółach g re c k ie p ie rw o w z o ry k o m p o z yc y i w sa­ m ych fryzach u le g ły . P o w ie d z m y śmiało, że ściśle m ó ­ wiąc, nie są one czysto i w yłą czn ie g re c k ie i nie mają wszędzie tej w y łą cz n ie attyckiej piękności, która naj­ znaczniejszą część z a b y tk ó w ateńskich tych czasów od ­ znacza, a przed ew szystkiem same ich p ie rw o w z o ry o d ­ znaczać musiała. S ą w nich widoczne odmiany, narusza­ jące do p e w n e g o stopnia ich artystyczną, lecz mimo to podnoszące ich archeolo giczną wartość. Z rozbioru b o ­ wiem tych odmian i naleciałości możemy pow ziąć w y ­ obrażenie o rodzaju i zakresie azyatyck ich w p ł y w ó w na lyk e jsk i hellenizm. W e w szystkich p raw d ziw ie gre c k ic h

(45)

3 i

i na greck iej ziemi pow stałych, a przez nas w y m ie n io ­ nych przedstawieniach, figu ry są przeważnie nagie, co t a k podnosi p iękn ość p ojed yn czych scen, i takie pole rozwinięciu uroku, z nagim kształtem zw iązanego, o tw ie­ ra. A z y a miała zawsze, tak jak ma dzisiaj, do nagości wstręt i jak iś przed nią religijn y i moralny strach. W i ę ­ ksza część zatem postaci, któ re b y ł y , jak to z rzeźb Figa- lejskich i z waz attyck ich w iem y, w pierw ow zorach zupełnie nagie, jest tutaj w dłuższe lub krótsze chitony i płaszcze ubrana. K o p is t a p o z b y ł się w nich znacznej części śro d ­ k ó w ekspresyi, któ re ty lk o w nagości swój w yra z m o ­ g ł y znaleźć. W innych szczegółach znać lokalne w ła ś c i­ w ości jeszcze wyd atniej. B ra m y forteczne o b le g a n e g o przez G r e k ó w Ilionu, mają formę o s tro łu k o w ą , ta k ą , ja k ą s p o tyk am y na innych lyk ejskich pomnikach. Czapki f ry g ijs k ie częściej się tu, niż w innych g re c k ic h p rzed ­ stawieniach, powtarzają. Trojanie mają w rękach miecze w formie sierpów lub żelazców, k o sy i sk rzyd ła na h e ł ­ mach, to jest te charakterystyczne s zcze g ó ły uzbrojenia, któ re H erod ot w V I I . księdze swojej historyi, opisując mieszkańców I.ik yi w śród najezdniczej armii X e r x e s a , w y ­ mienia. N akon iec szczeg ó ł obyczajow y, ta złota podstawa, ten plinthos A eliana, o k tó ry m śm y mówili, uzupełnia c a ły s z e re g wschodnich i azyatyck ich cech. R y s y te i cechy są nieocenionej dla nauki wartości. Jeżeli z czasem za­ k re s badań się bardziej rozszerzy, to p rzyjd ziem y do bliższego poznania ludów, któ re obecnie znam y ty lk o z imienia. Zm artw ych w stająca G re c y a obudzi je do h i­ sto ryczn ego życia. N a u k a dziejów znajdzie w rezulta­ tach a rch eolo giczn ych badań niespodziewane dla siebie zdobycze.

H eroon Gjólbaschi b y ł, jak e śm y powiedzieli, g r o b o ­ wcem jakiejś nieznanej nam dynastyi, panującej nad w sch o­ dnią Likiją. C ała A z y a mniejsza, od Pontu na p ó łn o cy aż P ° fale, oblewające b rzegi cyp ryjsk ie na południu,

(46)

rozdzielona b y ła na małe, przez ty ra n ó w rządzane pań­ stew ka, któ re p o w s t a ły z dawniejszych perskich satra- pij. W naszem stuleciu w y d o b y liś m y z pod ziemi liczne ślad y stolic tych dynastycznych p o tę g i cyw iliza cyjn ych o gn isk zarazem od II. w iek u przed Chrystusem aż do V., idąc w tył. Z II. i III. w ie k u pochodzi stolica Attali- d ó w P e rg a m o s ze sławnem i rzeźbami, będącem i dzisiaj w B erlińskiem Muzeum. Z IV . w iek u — M auzoleum karyj- sk ie g o Halikarnasu, umieszczone we fragmentach w M u ­ zeum B rytańskiem . Z V . wieku, ja k się zdaje, tak zw an y monument N ereid w X an th o s, b ę d ą c y g ro b o w c e m t y ­ rana zachodniej L ik y i P e r y k le x a , k t ó ry tamże w pozo­ stałościach również og lą d a ć można. Z tegoż samego mniej więcej czasu, datuje nasz heroon z Triseis, z L i ­ k y i wschodniej, k t ó re g o rzeźbione f r y z y przyw iezion e zo stały do W ie d n ia. N ie doszło nas nazw isko tego, k t ó r y g o budował, nie m am y żadnego w yobrażen ia o ro zległości je g o państw a i o doniosłości j e g o potęgi. B y ł to zapewne g ó rsk i bandyta, żyją cy z rabunku, lecz korzystający ze zd o b y cz y współczesnej cyw ilizacyi, dla podniesienia sw e go znaczenia i blasku. K i e d y o tamtych wzmianki g re c k ic h pisarzy, lub napisy pom n ików coś m ó w ią , o tym nic nie zastąpiło milczenia historyi. W i a ­ domo nam tylk o, że w drugiej p o ło w ie V . w iek u L ik ija należała do a tty ck ie g o związku. D o m y śla m y się zatem, że w ów czas jej bezimienny w ład zca musiał wznieść nasz pomnik, używ ając do je g o w yk o n a n ia rzeźbiarzy i ko- mieniarzy, sprow ad zon ych z A ten, lub też a rtystó w i rze­ m ieślników m iejscow ych, k tó rz y w A te n a c h ja k iś czas pracow ali i stamtąd do ojczyzny swojej przynieśli z d o ­ b yc ze attyckiej sztuki, będącej bodźcem i wzorem ich własnej twórczości. B ad an ia n au k o w e mają swoje n ie ­ spodzianki, które są promieniem słońca na horyzoncie uczonego i p raw dziw ą nagrod ą je g o pracy. K o p i e n ie ­ doszłych do nas obrazów P o ly g n o t a i M ikon a na ś c ia ­

(47)

3 3

nach ly k e js k ie g o g ro b o w c a składają się na taką n ie ­ spodziankę

Nie sądzimy, a b y te poszukiwania, uważane w ogóle, p row ad ziły jed yn ie do zaspokojenia nau kow ej c ie k a w o ­ ści, i aby m iały w yłą czn ie teoretyczną doniosłość. J e ­ steśm y przekonani, że m o gą mieć one, z całym zasobem badań z niemi zw iązanych, nierównie w ięk sze p r a k t y ­ czne i żyw sze dla naszej cyw ilizacyjnej p rzyszłości na­ stępstwa. N ie napróżno się świat niemi tak gorąco i skrzętnie zajmuje, nie napróżno im tyle n akład ów i trud ów poświęca, nie napróżno z tak w ielkiem zaję­ ciem p rze b ie g ich i postęp śledzi. K t o wie, czy w nich nie le ży klucz do tego zwrotu, który, po naszej mate- ryalistycznej epoce, na polu k u ltu ry i sztuki nastąpić p o ­ winien? Czyż z instynktam i naturalistycznym i naszych czasów, z obserw acyą, zw ró co n ą w y łą cz n ie do in d y w i­ dualnych i p rzy p a d k o w y ch cech otaczającego nas świata, z u m ysłem stępionym na abstrakcyjne idealniejsze po­ jęcia, przy szarym i ścieśnionym w id o k r ę g u w o k o ło — m ożem y znaleźć bardziej o żyw czą iskrę odrodzenia — gdzieindziej, ja k w zetknięciu z tą szlachetną staro­ żytn o ścią , która niemniej, j a k nasze czasy, w naturze źródła i punktu w yjścia swej twórczości szukała, lecz umiała w ysnu ć z jej ż y w e g o łona p raw a ideału ?

K r a k ó w , dnia 14 lipca 1883.

Obraz

Fig-  > 3 -  Jedna  z  ulic  w   mieście  R hodos.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie tylko piękne dzielnice… Zanim na początku 1970 roku trafiłem z klasowym kolegą (sy- nem podpułkownika LWP) na nowiutkie i ciągle się rozbudowujące Osiedle Tysiąclecia, zanim

„1) koperty zawierające zeszyty zadań egzaminacyjnych, karty odpowiedzi lub karty rozwiązań zadań egzaminacyjnych albo informatyczne nośniki danych, o których mowa w §

Urzą- dzamy kilka imprez w ciągu roku, odbywają się tu zgrupowania ze- społów PZKO, m.in.. Organizujemy popular- ne imprezy dla dzieci z noclegiem,

Z opisów dowiecie się lub przypomnicie sobie, co symbolizują poszczególne składniki umieszczane w koszyczku wielkanocnym.. To

Książka Tomasza Michała Korczyńskiego Milczenie i lament określona przez autora zbyt skromnie mianem Szkiców z socjologii śmierci przynosi coś więcej niż tylko

Król z przegrzania się dostał gorączki, dołączyły się jakieś komplikacje i zmarł..

skuje, że rodzice pragną je kształcić, wykierować na człowieka, choćby dlatego, że przyjście jego na świat najwięcej radości im sprawiło. Później, gdy w

Priami Helenanamurach Troi.—Grecyprzypuszcz szturmdo murów.... III przed