Wierszyk okolicznoœciowy – Ballada o doktoracie Andrzeja Bera
Andrzej Ber
1Z inicjatywy dr J.E. Mojskiego po odkryciu z³ó¿ rud ilmenitowo-magnetytowych znaleŸliœmy siê w 1961 r., wraz ze Staszkiem Maksiakiem, na SuwalszczyŸnie, aby opracowaæ pierwszy na tym terenie arkusz Jeleniewo
Szczegó³owej Mapy Geologicznej Polski w skali 1:50 000.
Mapa ukaza³a siê w 1965 r., a ja kontynuowa³em przez nastêpne dziesiêciolecia prace w NE Polsce nad dalszymi arkuszami SMGP w skali 1: 50 000 oraz nowymi
Prze-gl¹dowej mapy geologicznej Polski w skali 1:200 000.
Ogromna iloœæ zebranych danych dotycz¹cych stratygrafii czwartorzêdu i budowy starszego pod³o¿a domaga³a siê ich opracowania w postaci monografii. Barbara Gronkowska,
wspó³autorka prac, autorka analiz i opracowañ petrogra-ficznych, nadworna poetka w Zak³adzie Zdjêæ Geologicz-nych PIG mówi³a i nie tylko zreszt¹ ona: tyle tego i tak
szybko tobie posz³o... I tu zacz¹³em siê zastanawiaæ: czy to ja jestem taki nadzwyczajny, czy…? I wróci³em myœlami do
dzieciñstwa, gdzie ka¿dy(a) z nas mia³, a teraz przecie¿ te¿ powinien mieæ, swojego Anio³a Stró¿a z modlitw¹: Aniele
Bo¿y stró¿u mój ty zawsze przy mnie stój… – Basia
chwy-ci³a tê myœl momentalnie…, i tak powsta³a na wiadom¹ uroczystoœæ w 1972 r., obchodzon¹ w weselu i w zabawie, ta oto ballada. A jest w niej do dziœ coœ na rzeczy… Moja starsza wnuczka ma na imiê... Gabriela.
Ballada o doktoracie Andrzeja Bera
Barbara Gronkowska-Krystek
Roku Pañskiego 1972, 3 dnia miesi¹ca lutego. A ja wam powiem, mili ludkowie,
jak to siê wszystko zaczê³o,
jak m³ode ch³opiê, ca³kiem niewinnie w doktora siê przedzier¿gnê³o!
W piêknej Warszawie, przy Rakowieckiej Wielkie gmaszysko stoja³o,
A w nim mamuty i ró¿ne ludzie Wszystko to razem mieszka³o. Na pierwszym piêtrze tej kamienicy w 103 numerze pokoju
sta³ stó³ pod oknem, a przy nim w³aœnie ja dokona³em rozwoju!
Podpar³em g³owê, spojrza³em w okno i ciê¿ko siê zaduma³em,
¿e idzie wiosna i drzewa kwitn¹, a ja coœ wiêcej warta³em… ni¿ siedzieæ tutaj i m³odoœæ traciæ, a tlenu za ma³o wdychaæ,
wiêc szlag mnie trafi³ i zaraz potem zacz¹³em na wszystko kichaæ! Na stó³, na okno i na mamuta oraz na ca³e gmaszysko!
Wsiad³em w samochód, szar¹ warszawê i zostawi³em to wszystko.
A tu w terenie, na SuwalszczyŸnie ryby se w wodzie pluska³y, wiaterek ch³odzi³ zmêczone cia³o, zaraz siê lepiej myœla³o.
Pod krzaczkiem g³ogu, wœród ptasz¹t g³osów z³o¿y³em w ciszy swe cz³onki,
cicho westchn¹³em, b³ogo zasn¹³em – to doktoratu pocz¹tki!
We œnie mi anio³, chyba Gabriel, podsun¹³ to rozwi¹zanie, ¿e pracê zrobiæ tutaj w plenerze to moje g³ówne zadanie!
Com siê namêczy³, com siê natrudzi³ w wêdrówkach nad tê Szeszupê, ryby nie bra³y, a ja tu tylko macza³em wêdkê i … nogi. Wœród cichych nocy, przy graniu œwierszczy, kiedym se cichutko siedzia³, mój stary kumpel, archanio³ Gabriel, ci¹gle miê teraz odwiedza³.
Przynosi³ dane mi o terenie, dyskusje z nim prowadzi³em, a¿ wreszcie poj¹³, zacz¹³ kartowaæ, w technika go przemieni³em. Ja jemu rybkê, on mi wiadomoœæ geologiczn¹ przynosi³
i tak ¿em sobie przez ca³e lato kwalifikacje podnosi³!
A¿ wreszcie kiedyœ ten ów Gabriel, kiedym ja znów odpoczywa³, przyniós³ mi tekê, a w niej materia³, ¿ebym to opracowa³!
Ja na to rzek³em, hej bracie Œwiêty! Wnioski to nie jest rzecz ³atwa! Porz¹dny cz³owiek pod koniec pracy zawsze to sam se za³atwia!
Na to Gabriel sp³on¹³ ze wstydu i mocno siê zdenerwowa³, usiad³ do sto³u, przez noc se duma³ i problem mi opracowa³.
Ze wzrokiem dumnym, podnios³ym czo³em, wróci³em nazad do domu,
a w rêku mia³em wyniki pracy i nic nie mówi¹c nikomu, z³o¿y³em pracê sw¹ doktoranck¹ w rêce wysokiej Komisji. A dziœ tu stojê i œpiewam hymny na czeœæ „Q” Suwalszczyzny.
471 Przegl¹d Geologiczny, vol. 68, nr 5, 2020
1