Rafał Sikora
Altruizm - szczodrość bez nadziei na
odwzajemnienie? = Altruism
-Generosity without Hope for
Reciprocation?
Humanistyka i Przyrodoznawstwo 12, 207-214
2006
R a f a ł S ik o r a
U n iw e rsy tet Jag iello ń sk i w K rakow ie
Jag iello n ian U n iv ersity in K raków
ALTRUIZM - SZCZODROŚĆ BEZ NADZIEI
NA ODW ZAJEMNIENIE?
Altruism - Generosity without Hope for Reciprocation?
S ł o w a k l u c z o w e: a ltru iz m (tw ardy, m ięk- K e y w o r d s : a ltru is m (hard-core, soft-core), ki), socjobiologia, gen, m em , n o rm y k u ltu ro w e. sociobiology, gene, m em e, c u ltu ra l norm s.
S t r e s z c z e n i e A b s t r a c t
P rzed m io tem ro zw ażań je s t z ag ad n ien ie wy jątkow ości człow ieka w świecie zw ierząt. P rz e d staw ione są: socjobiologiczna definicja a ltru iz m u, ro zró żn ien ie n a a ltru iz m tw a rd y i m iękki, koncepcja m em u. A rty k u ł odpow iada n a p ytanie: czy a ltru isty cz n e zachow anie (o p arte n a n o r m ach obyczajowych przekazyw anych k u ltu ro w o ) je s t cechą specyficznie ludzką?
T he subject o f co n sid eratio n is th e m a tte r of u n iq u en e ss o f th e m a n in a n a n im al world. T h ere a re p re sen ted : sociobiological d efin itio n of a ltru ism , d istin c tio n betw een a h ard -co re a lt ru ism a n d a soft-core one, th e concept of a m em e. T his a rticle an sw ers th e q u estion: is a ltru istic b eh av io u r (based on m oral s ta n d a rd s w hich a re passed c u ltu ra l way) a specific h u m a n a ttrib u te ?
Wstęp
Chciałbym zastanow ić się nad zasadnością tw ierdzenia, iż wyjątkowości człowieka w świecie zw ierząt dowodzi jego zdolność do czynów jaw nie bezin teresow nych - uw ażam bowiem, że w arto zastanaw iać się n ad tym , co z reguły przyjm ujem y bezkrytycznie, aby nie okazało się, iż za praw dę m am y tylko czyjeś pobożne życzenia. T ytuł niniejszego a rty k u łu je s t cytatem pochodzącym z rozdziału zatytułow anego A ltru izm , znajdującego się w książce E. O. W ilsona
O naturze ludzkiej. Wilson pisze: „Szczodrość bez nadziei n a odwzajem nienie
je s t najrzadszym i najbardziej pielęgnowanym zachow aniem się człowieka, subtelnym i tru d n y m do zdefiniowania, pojawiającym się n a d e r rzadko, otoczo nym rytuałem i cerem onią, honorow anym m edalam i i wygłaszanym i n a jego
208
R a fa ł Sikoracześć przem ów ieniam i”1. Czym jed n ak je s t te n prawdziwy altruizm - i czy rzeczywiście jest?
D efinicje altruizm u
Wilson definiuje altru izm jako „samoniszczące zachowanie się, p rak tyk o wane ze względu n a dobro innych. A ltruizm może być w pełni racjonalny lub autom atyczny i nieświadomy, również świadomy, lecz kierow any przez w ro dzone reakcje em ocjonalne”2. T ak pojęty altru izm przestaje być cechą specyfi cznie ludzką, k tó ra odróżnia człowieka od zw ierząt - zw ierzęta bowiem również przejaw iają zachow ania altruistyczne. Przykład? „Moim ulubionym przykładem - pisze W ilson - odnoszącym się do owadów społecznych są term ity afrykańskie o bom bastycznej, łacińskiej nazwie Globitermes sulfureus. Człon kowie ich kasty żołnierzy są dosłownie chodzącymi bombami. P a ra ogromnych gruczołów, zaczynająca się przy głowie, ciągnie się wzdłuż niem al całego ich ciała. A takując m rów ki lub innych nieprzyjaciół w yrzucają z gęby żółtą wy dzielinę, k tó ra krzepnie n a pow ietrzu i często staje się śm iertelną pułapką zarówno dla nieprzyjaciół, ja k i samych żołnierzy. J a k się zdaje, siłą napędow ą tego wybuchu je s t skurcz m ięśni ścian brzucha. Czasam i skurcz je s t ta k gwałtowny, że brzuch wraz z gruczołem eksplodują, rozpryskując wokół obronny pły n ”3.
W ielu autorów , próbując bronić wyjątkowości ludzkiego altru iz m u bądź dążąc po pro stu do ścisłości term inologicznej, odróżnia altruizm w świecie ludzi od altru iz m u w świecie zwierząt. N a przykład B. V oorzanger uważa, że ludzki altruizm je s t badany przez n au k i hum anistyczne, zaś zwierzęcy przez bio logiczne - i proponuje dla niego odrębną nazwę - „bioaltruizm ”. Główna różnica między owymi altruizm am i polega n a tym, w jak i sposób są badane: badania bioaltruizm u ko ncen tru ją się n a skutkach zachow ań altruistycznych, zaś badania ludzkiego altru iz m u n a m otywach zachow ań altruistycznych4. Moim zdaniem takie postaw ienie spraw y to nic innego ja k - tryw ializując nieco - stw ierdzenie: będę badać sk u tk i zwierzęcych zachow ań altruistycznych oraz motywy ludzkich zachowań altruistycznych; ponadto przyporządkuję badania różnym dziedzinom nauki, aby stosować różne metody. A przecież z takiej deklaracji nie w ynika żadna różnica między ludzkim a zwierzęcym altruizm em . O różnicy m ożna by mówić, gdyby - porównawszy np. skutki zachowań
1 E. O. Wi l s o n, O na tu rze lu d zk ie j, przeł. B. Szacka, W arszaw a 1988, s. 189. 2 Ibidem , s. 250.
3 Ibidem , s. 192.
4 P orów naj: Z. Pi ą t e k, E w olucja i etyka, czyli k ilk a u w a g o a ltru izm ie, „H u m an isty k a i P rzy ro d o zn aw stw o ” 1999, n r 5, s. 261-262.
altruistycznych w świecie ludzi i w świecie zw ierząt - dało się dostrzec potwierdzające ją fakty. M ożna by również porównywać motywy, choć oba wiam się, że samo uw zględnienie przeze m nie takiej możliwości n a ra ż a m nie n a kpiny ze strony zarówno biologów, ja k i filozofów m oralistów. Wydaje mi się jednak, że badanie motywów zachow ań altruistycznych u zw ierząt i ta k m a miejsce, np. gdy pytam y: co skłania szym pansy do pom agania sobie np. w sytuacji zagrożenia? Nie zam ierzam bynajm niej ignorować różnicy między zachow aniam i świadomymi a nieświadomymi; chodzi mi tylko o to, by w bad a niach - używając języka sportowego - dać zawodnikom rów ne szanse. Jeżeli stw ierdzę ju ż n a wstępie, że altru izm ludzki bierze się ze szlachetnego porywu serca, a zwierzęcy to tylko pewien nieświadom y m echanizm i w dodatku obrażę się n a próby biologicznego w yjaśniania zachow ań człowieka, to czyż nie kom unikuję ta k ą postaw ą czegoś w rodzaju: niew ażne, co pokażą badania - ja wiem, że tylko człowieka stać n a prawdziwy altruizm ! (tu znów pojawia się ów przym iotnik „praw dziwy” i powraca pytanie, które kończyło pierwszy akapit).
R. Daw kins w pierwszym rozdziale swej książki, zatytułow anej Sam olubny
g en , określa m ianem zachow ania altruistycznego takie zachowanie, w którym
dany osobnik (człowiek lub zwierzę) działa dla dobra innego osobnika - przy czym owo „dobro” oznacza „szanse p rze trw a n ia ”5. Deklaruje: „Nie zam ierzam rozważać, czy ludzie, którzy zachowują się altruistycznie, w istocie czynią to z ukrytych lub nie w pełni uświadomionych pobudek egoistycznych. Może tak, a może nie, a może nigdy się tego nie dowiemy [...]. Moja definicja ogranicza się jedynie do tego, czy sk u tek danego czynu zmniejsza, czy zwiększa szanse przeżycia dom niem anego altru isty oraz szanse przeżycia dom niem anego bene- ficjenta”6. Co ciekawe, takie zastrzeżenia pojawiają się w bardzo wielu pracach i są form ułow ane ta k dobitnie, że odnoszę wrażenie, iż są pisane nie tylko po to, aby zaznaczyć pole zainteresow ań au tora, lecz również, aby zabezpieczyć się przed atak am i obrońców wyjątkowości altruistycznych zachow ań ludzkich, mającej odróżniać człowieka od zw ierząt (co się tłum aczy: staw iać człowieka ponad zwierzętam i). Są zapewne również wyrazem niechęci autorów do prow a dzenia sporów o pobudki altruistycznych postępków ludzkich, w których praw dopodobnie byliby oskarżani przez filozofów m oralistów o: 1) b rak do statecznej precyzji używanych term inów , 2) naiw ność i prym ityw ność w do szukiw aniu się egoistycznych pobudek w zachow aniach jaw nie bezinteresow nych, 3) zam ach n a świętości przez wszystkich akceptow ane i nigdy nie podważane, 4) uleganie m itologii naukowej itp. Wydaje mi się jednak, że jeżeli w zachow aniu człowieka występuje rzeczywiście jak iś „praw dziwy” altruizm , wyróżniający go spośród pozostałych isto t żywych, to badania tylko go potw ier
5 P a trz : R. Da w k i n s, S a m o lu b n y g en , przeł. M. Skoneczny, W arszaw a 1996, s. 21. 6 Ibidem , s. 22.
210
R afał Sikoradzą. Jeżeli zaś nie występuje, to pozostaje do rozw ażenia: czy zachować złudzenie, czy je odrzucić? Opowiedziałbym się za odrzuceniem złudzenia.
A ltruizm tw ardy i m iękki
W badaniach i rozw ażaniach n ad zachow aniam i altruistycznym i u ludzi i zw ierząt wprowadzono rozróżnienie n a altru izm tw ardy i altru izm m iękki1. A ltruizm tw ardy obejmuje zachow ania wobec osobników tego samego gatunku, blisko spokrewnionych. J e s t zdeterm inow any i realizow any zgodnie ze sztyw nym program em genetycznym. A ltruizm m iękki obejmuje wszelkie zachowa nia, w których szanse p rzetrw ania beneficjenta ro sną kosztem szans prze trw an ia osobnika zachowującego się altruistycznie. A ltruizm m iękki nie je s t zdeterm inow any program em genetycznym. R. T rivers wprowadził w 1911 rok u pojęcie altru iz m u odwzajemnionego, rozum ianego jako odm iana a ltru iz m u miękkiego, którego isto ta polega n a tym, że a ltru is ta może liczyć n a rew anż ze strony odbiorcy8. Wilson definiuje altru izm odwzajemniony jako „rozciąg n ię tą w czasie wym ianę aktów altruistycznych między osobnikami. N a przy kład: jeden osobnik ratu je drugiego, gdy te n tonie, w zam ian za obietnicę (lub przynajm niej uzasadnione oczekiwanie), że a k t altruistyczny zostanie od płacony, kiedy sytuacja ulegnie odw róceniu”9. Wilson następująco pisze o roz różnieniu altru iz m u tw ardego i miękkiego: „A ltruistyczny im puls może być irracjonalny i jednostronnie skierow any w k ieru n k u innych: dobroczyńca nie w yraża p ragnienia otrzym ania w zam ian czegoś równoważnego an i nieśw iado mie nie podejmuje żadnych wysiłków zm ierzających do tego celu. T en rodzaj zachow ania się nazyw am altru izm em tw ardym (hard-core). J e s t to zespół reakcji, n a który, wyjąwszy okres dzieciństwa, nie m ają wpływu społeczne nagrody i kary. Jeżeli występuje tego rodzaju zachowanie się, najpewniej wyewoluowało drogą doboru krewniaczego lub doboru naturalnego, działające go w stosun k u do całych rywalizujących ze sobą rodzin lub jed no stek plemien- nych10. [...] W przeciw ieństwie do tego altru izm m iękki (soft-core) okazuje się w końcu sam olubstw em . »Altruista« oczekuje, że społeczeństwo odwzajemni się jem u lub jego najbliższym krew nym . Jego szlachetne zachowanie się je s t wykalkulowane, często najzupełniej świadomie, a n a jego poczynania m ają wpływ męcząco zawiłe sankcje i wymogi społeczeństwa. M ożna sądzić, że zdolność do altru iz m u miękkiego wyewoluowała przede wszystkim drogą
1 P orów naj: Z. Pi ą t e k, op. cit., s. 260. 8 P orów naj: ibidem , s. 261.
9 E. O. Wi l s o n, op. cit., s. 250.
10 P rzy czym w przypisie W ilson z azn acza m .in., że a ltru iz m odw zajem niony, n a którego znaczenie u ludzi pierw szy w sk azał T riv ers, będzie nazy w ał a ltru izm e m m iękkim , gdyż tego rodzaju m eta fo ra lepiej oddaje jego g en ety czn ą podstaw ę.
doboru indywidualnego, pod silnym wpływem kaprysów ewolucji kulturo-wej”11.
A ltruizm tw ardy, który występuje, w edług badań socjobiologów, wśród zw ierząt i - sporadycznie - wśród ludzi, daje się badać i wyjaśniać przez nauk i biologiczne. Pozostaje jed n a k bez odpowiedzi pytanie, które postaw iłem w p ier wszym akapicie pierwszego rozdziału tego eseju: czy istnieje jak iś „praw dziwy” altru izm (który - w domyśle - w yróżnia człowieka spośród zwierząt)?
Jeśli istnieje, byłby to z pewnością altru izm m iękki (altruizm tw ardy je s t wspólny dla człowieka i zwierząt). N a przykład - altru izm odwzajemniony. Lecz altruizm odwzajemniony występuje w świecie zwierząt, np. u szym pan sów. N ajprostszym przykładem takiego zachow ania je s t wzajem ne iskanie się zwierząt. Iskający, poświęcając czas i energię swojemu partnerow i, nie może mieć stuprocentow ej pewności, że jego usługa zostanie odwzajem niona. J e d nakże z reguły je s t odwzajem niana; m ożna się zastanaw iać, czy odwzajem nianie je s t zachow aniem bardziej opłacalnym niż jego poniechanie, w wybranej skali czasu, lecz szym pans odwzajemniający przysługę nie dokonuje zapewne takich kalkulacji. M ożna powiedzieć, że iskający liczy n a odwzajem nienie - ta k ja k n a przykład stud en t, pożyczając inn em u studentow i książkę lub n o tatk i z wykładów, liczy, że te n odwzajemni m u się w podobny sposób (choć nie dokonuje szczegółowych wyliczeń dotyczących tego, co by było, gdyby za stosował strategię postępow ania całkowicie samolubnego). Słusznie m ożna zauważyć, że u podstaw takiego zachow ania tkw i reguła, k tó rą dokładnie da się wypowiedzieć, używając im peratyw u K an ta w sform ułow aniu nakazującym : postępuj zawsze tak , żeby norm a twojego postępow ania m ogła stać się praw em powszechnym 12. W yróżniać człowieka mogłoby jed n ak jedynie świadome stoso wanie tej reguły w postępow aniu, gdyż - ja k mi się wydaje - doskonale ona pasuje do zachow ania iskających się szympansów, które z pewnością nie znają im peratyw u K anta. Czy człowiek stosuje tę regułę świadomie? Nie m ożna przecież upierać się, że każdy a ltru is ta zna im peratyw K an ta bądź inne sform ułow anie tej reguły, rów noznaczne im peratywow i kantow skiem u. Nie chodzi jed n ak tylko o tę jed n ą regułę - wpływ n a postępow anie ludzi m ają przecież rozm aite kodeksy m oralne i norm y obyczajowe. Zatem m ożna pokusić się o to, by postępow anie altruistyczne, u którego podstawy leży zestaw określonych norm postępow ania, określić jako cechę wyróżniającą człowieka spośród pozostałych gatunków zwierząt. Chciałbym się teraz przyjrzeć tem u nieco bliżej.
11 Ibidem , s. 195-196.
212
R a fa ł SikoraGeny i mem y
Człowiek może świadomie postępować zgodnie z im peratyw em kantow skim lub zgodnie z jakąkolw iek in n ą regułą. Owe reguły postępow ania są przekazy wane ludziom kulturow o, ta k ja k reguły zachow ań owadów społecznych są przekazyw ane genetycznie. W edług Daw kinsa (trak tując jego myśl skrótowo i upraszczając) geny, aby zwiększyć swe szanse n a przetrw anie, „zbudowały” sobie „maszyny p rze trw a n ia ” - żywe organizm y (w tym m .in. organizm y ludzkie). Geny „program ują” zachowanie organizm ów tak, aby zwiększyć swe szanse p rzetrw an ia - aby skopiować się w n astępne pokolenie. Im organizm bardziej skomplikowany, tym mniej bezpośrednio determ in ują jego zachowa nie, zostawiając m u coraz większą swobodę decyzji podejmowanej zgodnie z „obliczeniam i” przeprow adzanym i przez odpowiednie organy. Podobną „chęć” p rzetrw ania - „chęć” w cudzysłowie, gdyż nie m a ona nic wspólnego z ludzkim chceniem - żywią m em y (określone przez Daw kinsa jako samorep- likujące się porcje inform acji13). I ta k ja k geny potrzebują nośnika, aby mogły przetrw ać i skopiować się. Dla memów (do których zaliczyć m ożna rozm aite koncepcje naukowe, religijne, filozoficzne - w tym im peratyw kantow ski) nośnikam i są ludzkie umysły. Aby skutecznie się replikować, m em m usi zaw ładnąć uw agą ludzkiego um ysłu. Oczywiście pozostaje do dyskusji, czy coś takiego ja k „m em ” w ogóle istnieje? Czy Dawkins, tw orząc to pojęcie, nie uległ pokusie nieupraw nionej ekstrapolacji ze sfery genów w sferę ludzkiego um ys łu? Gdyby przyjąć istnienie memów, m ożna pokusić się o tw ierdzenie, iż fakt determ inow ania altruistycznych zachow ań ludzkich przez m em y (przy czym użycie w tym zdaniu czasow nika „determ inow ać” może się wydać nieco niefortunne) w yróżnia człowieka spośród zwierząt. Jedn akże możliwość n a u czenia, np. szym pansów języka migowego oraz ich zdolność do tw orzenia w tym języku nowych słów i sform ułow ań, a także fak t przekazyw ania sobie przez nie inform acji w tym języku, nie pozwalają upierać się zbytnio przy powyższym tw ierdzeniu. A nuż um ysły szym pansie też m ogą stać się nośnikam i dla memów? Jedn ak że ja k dotąd nie stworzyły one rozwiniętej k u ltu ry przekazy wanej z pokolenia n a pokolenie drogą tradycji. Czyli postępow anie altruistycz- ne poparte norm am i obyczajowymi przekazyw anym i drogą tradycji pozostaje dom eną ludzką.
Podsum ow anie
A ltruizm z p u n k tu widzenia W ilsona je s t zachowaniem, które należy rozpatryw ać n a dwóch poziomach: indyw idualnym i grupowym. Indywidualny altruizm je s t grupowym egoizmem - osobnik pom aga z reguły innym członkom własnej grupy (często rozum ianej bardzo szeroko, np. bracia i siostry w wie rze). Nie je s t to zachowanie czysto bezinteresow ne, albowiem zakłada pew ną form ę rew anżu. Zatem Wilson mówi o „altruizm ie odw zajem nionym ”, który w zasadzie je s t zawoalowaną form ą egoizmu. Daw kins z kolei rozpatruje wszelkie zachow ania z genowego p u n k tu widzenia - stąd każde zachowanie altruistyczne n a poziomie osobniczym tłum aczy jako efekt genowego egoizmu. A ltruizm u bezinteresow nego nie dostrzega w przyrodzie, ale dodaje, że w sfe rze ludzkiej k u ltu ry może się takie zachowanie pojawić; proponuje „zastanow ić się n ad sposobami świadomego kultyw ow ania i rozw ijania czystego, bezin teresownego altru izm u - czegoś, co w n a tu rz e nie występuje, czegoś, czego nigdy przedtem w całej h isto rii św iata nie było”14.
Zatem postępow anie altruistyczne, które nie je s t zdeterm inow ane przez geny, lecz w arunkow ane norm am i przekazyw anym i kulturow o, możemy n a zwać specyficznie ludzkim. N a razie jed yn ą k u ltu rą , ja k ą znam y, je s t k u ltu ra stw orzona przez człowieka. Czy to, że człowiek może wyzwolić (w przeciw ieńst wie choćby do mrówek) swoje czyny od determ inacji własnego program u genetycznego, stanow i duże osiągnięcie? Po pierwsze, do końca jeszcze nie wiadomo, ja k wiele z ludzkich zachow ania je s t determ inow ane przez geny (więc być może zachow ania bran e za efekt wolnej decyzji jednostki, w rzeczywi stości są zaprogram ow ane). Po drugie, cechą wszystkich zwierząt, które m ają odpowiednio rozw inięte mózgi, je st możliwość niezdeterm inow anego genetycz nie działania. T ak więc bastionem ludzkiej wyjątkowości pozostaje wysoko rozw inięta k u ltu ra. Wydaje mi się, że wszelkie kodeksy postępow ania i norm y są w zasadzie wypełnieniem wolnych miejsc pozostawionych przez geny. Jednakże wypada pam iętać, iż mówiąc o wyjątkowości człowieka, mówimy o wyjątkowości zwierzęcia w świecie zwierząt. A rgum entow anie, że żaden g atunek nie stw orzył k u ltu ry porównywalnej z ludzką, bo inne zw ierzęta nie potrafią tworzyć ku ltury , je s t bez sensu - przecież człowiek je s t zwierzęciem. Dla niektórych myślicieli - niestety. Lecz św iat ludzi to przecież św iat zwierząt. Co nie oznacza bynajm niej, że nie odróżniam w ogóle człowieka od np. szym pansa. J e s t oczywiste, że człowiek różni się od szym pansa, że szym pans różni się od paw iana, że wszyscy oni różnią się od królika itd. Chodzi m i tylko o to, że k u ltu ra nie staw ia człowieka ponad innym i gatunkam i. Staw ia go obok
214
R a fa ł Sikora- jako jeden z wielu gatunków . To stw ierdzenie oznacza koniec wywyższania się. N iepraw dą jest, iż żadne zwierzę nie może osiągnąć tego, co człowiek. Liczne przykłady konwergencji ewolucyjnej są przesłanką n a rzecz tw ier dzenia, że może - skoro udało się m ałpie, k tó ra sam a siebie nazyw a Homo
sapiens - również innem u gatunkow i mogłoby się powieść w tw orzeniu ta k
skomplikowanej k ultury. Sam a świadomość tego je s t olśniewająca dla ludzkiej pychy. Pychy, k tó ra być może byłaby uzasadniona, gdyby ludziom udało się (dzięki kulturze) zrealizować rozwój zrównoważony - czyli trw anie g atu n k u ludzkiego w h arm onii z biosferą w ewolucyjnej skali czasu.