• Nie Znaleziono Wyników

Obraz Huculszczyzny w listach Stanisława Vincenza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obraz Huculszczyzny w listach Stanisława Vincenza"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Olga Ciwkacz

Obraz Huculszczyzny w listach

Stanisława Vincenza

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 289-300

(2)

Ih tp n s

Seria X I 2005

Olga Ciwkacz

Obraz Huculszczyzny w listach Stanisława Yincenza

K

orespondencja Stanisława i Ireny V incenzów zbadana została tylko w dos'ć niew ielkim zakresie i w ym aga odrębnego opracowania, ponieważ literatura polska, ja k się wydaje, ma niewielu pisarzy o tak dużym dorobku epistolarnym . Jeśli kiedyś doczekam y się takiego naukowego wydania listów V incenza, to, naszym zdaniem , będą one odczytane nie tylko ja k o dokum enty do biografii pisarza, ale i ja k o część jego twórczos'ci artystycznej, dzięki k tó ­

rej bez wątpliwości lepiej zrozum iem y V incenza nie tylko ja k o człowieka, ale i ja k o artystę. Listów, które V incenz otrzym yw ał lub pisywał sam, je s t dużo. Są one różnorodne pod względem tem atycznym — m am y zatem listy oficjalne, żartobliwe, listy-propozycje, li- sty-pozdrow ienia, listy-w spom nienia. Listy owe adresowane były do różnych osób, a sama rodzina V incenzów otrzym yw ała korespondencję ze wszystkich stron świata. W niektórych z nich znaleźć m ożna w spólne elem enty — w spom nienia o rodzinnej I Iucułszczyźnie. N ie będzie przesadą, je ś li użyje się stwierdzenia, iż właśnie obraz H u culszczyzn yjest nieodłącz­ ną częścią V incenzow skiej epistolografii. Stanie się to w ręcz oczyw istym , gdy us'wiadomimy sobie, że najw ażniejszym utw orem dla samego pisarza, „księgą je g o życia”, była powieść N a

wysokiej połoninie, nad którą zresztą artysta pracował, m ożna by rzec, aż do śmierci.

W łaśnie korespondencja pomaga zrozum ieć, ja k ważne dla V incenza było napisanie tej książki, ja k wiele czasu i sił pośw ięcał 011 tw orzeniu na em igracji następnych części swojej tetralogii. W m arcu 1953 roku w liście do Bazylego Przybyłow skiego pisze 011:

Postanow iłem w tym roku wreszcie skończyć drugi tom Połoniny, 1 całą w io ­ snę pracow ałem nad now ym i rozdziałam i, albo uzupełniałem dawno ju ż na­ pisane, ta k ja k w ynika z kom pozycji, bo w stecz widzi się lepiej niż naprzód1.

1 St. V m c e n z do B azy leg o P rz ybyłow skiego, 2 4 m ar ca 1953 (sygn. 17 658/11). W sz yst kie listy Stanisława V i n c e n z a i listy do nie go c ytu ję za m ate r iała m i a r c h iw u m Stanisław a i Ire ny V i n c e n z ó w , zn ajd u ją c ym i się w D ziale R ę k o p is ó w Biblioteki Z a k ł a d u N a r o d o w e g o im. O s s o liń s k ic h we W ro cław iu.

(3)

2 9 0 Olga Ciwkacz

W tym liście harm onijnie połączona je s t opow ieść V incenza o treści dalszych rozdzia­ łów i swoista liryczna dygresja o dram atycznej sytuacji P olaków -em igrantów , w yw ołana w łaśnie w spom nieniam i H uculszczyzny:

W idzisz Baziu, a teraz m y wszyscy jeste śm y „na czu zyn i”, i ,choć nas cliw yta w swoje szpony to tem po „prędzej, prędzej”, przyzw yczailiśm y się chętnie albo niechętnie, i m oże czasem nawet m yślim y, że nie m oże być inaczej (...). A m y zawsze jesteśm y przecież tam , gdzie nasze korzenie, to znaczy nad C z e ­ rem oszem i W aratyn em 2.

2 6 czerw ca 1966 roku w liście do dawnej przyjaciółki K onstancji D olanow skiej, która w tym czasie mieszkała w L ondynie, V incenz pisze, że na obczyźnie dla niego

Jedyną (...) formą działalności może być literatura, która zostawi m oże nawet kilku narodom obrazy właściwych im symbolów. H uculszczyzna pasterska ja k o jed n a z najtrwalszych reliktów federatywnej Polski wydała m i się jed ynym , co

mogę pozostawić z m ego kraju, z mojej m łodości, a nawet z dzieciństw a3.

D latego po trzynastu latach, które m in ęły od napisania cytow anego w yżej listu do Przy- bylow skiego, je g o praca nad książką o H uculszczyźnie wciąż trw ała. M ożna przypuścić, że to właśnie tęsknota za utraconą ojczyzną była decydującą siłą je g o działalności na em igracji, zwłaszcza w latach pow ojennych.

W listacli do bliskich przyjaciół, podzielających je g o myśl, V incenz bardzo często opowiada o swych pomysłach, o źródłach, które już wybrał do kolejnych części swego utworu, o szcze­ gółach wątku i kompozycji następnych części pow ieści-eposu. M ożna powiedzieć, że episto- lografia V incenza żywi się tem atam i i m otyw am i je g o utworów artystycznych. Szczególnym elementem stylistycznym tych listów są „inkrustacje” z gwary huculskiej. V incenz przeważnie wprowadza podobną „dekorację” w części końcowej listu łub jego na samo zakończenie:

Tym czasem Was w szystkich serdecznie pozdraw iam , niech braterski sztandar zaszum i nad Slobodą! „K ilko budc, Wasylyku, twoho towarystwa? T ak j a k w na­

szych bukow inkach zelcnoho łystu!” — Wasz stary4;

Ściskam wras czule, m ów iąc po huculsku: daj B o ż e niyrno, daj B o ż e zdorow eczko,

zdorow eńki buły*.

2 Ibid em .

3 St. V i n c e n z do K on st anc ji D o la n o w s k ie j. 2 6 c z erw ca 1966 (sygn. 17 651/11). 4 St. V i n c e n z do P roko piwa, 7 maja 1966 (sygn. 17 658/11).

(4)

O b r a z I lu c u lszc zy zn y w listach Stanisława Y i n c c n z a 291

Niekiedy pan Stanisław zaznaczał, że jeg o pożegnania-pozdrowienia są wprost huculskie:

Pozw oli Pan, że pozdrowię Pana starym pozdrow ieniem , które słychać m ię ­ dzy C zarnogorą, między Łysiną i wszędzie tam, gdzie nam bądź co bądź tro ­ chę lżej było oddychać, i „M yrom , kobystc diżdały, taj zdorow eńky były wsi myli

snsidońky!"1'.

N aw et na pocztów kach z życzeniam i s'wiątecznymi V incenz z miłos'cią i łagodnym hu­ m orem w spom ina strony ojczyste, swoich przyjaciół z miejscowos'ci na I Iuculszczyźnie — Ż abiego:

N asi K ochani Żaby, Ż abki i Ż abeczki! P rzyjm ijcie od starych rodaków z nad C zerem oszu, chasyd zko-hu cu lskich, najserdeczniejsze życzenia szczęstli- wycli Świat Pejsachow ych. Z dorow cńki buły ta daj B oże m ynio!7.

Zapraszając przyjaciół do siebie, V incenz nie kusił ich urokiem Francji, ale tym w łasińe, że przyroda La C o m b ę przypom ina ojczystą H uculszczyznę:

M oże kiedyś' razem pojedziem y w góry, które bądź co bądź przypom inają nasze strony. Także zieleń, także i ptaki. Tylko takiego pięknego m iasta ja k Buczacz ze sw ym ratuszem nigdzie tutaj nie znaleźlisiny, ja k dotychczas*.

U ciekając w m aju 1940 roku z „sow ieckiego raju”, Stanisław V incenz zostaw ił cały swój m ajątek w Bystrzecu — dom, książki, m eble. Lecz bezcenne były dla niego m ateriały do­ tyczące historii, kultury i życia Ilu culszczyzny. Po latach Stanisław V incenz tak o tym na­ pisze:

C o do zbiorów huculskich, to udało nam się w7ynies'ć na plecach, podczas ucieczki na W ęgry w roku 1940, najcenniejsze m ateriały, a m ianow icie kilka­ set fotografii, a także rękopisinienne zbiory zapisane przez m nie i przez m oją żonę, pieśni, teksty zaklęć, opisy obyczajów, słow niczek huculski, a w reszcie,

last not least, pełny spis nazw isk huculskich *.

*' St. V in c c n z do P ro kopiw a, 19 m aja 19 66 (sygn. 17 658/11).

7 St. V in c e n z do rod zin y G e r t n e r ó w w Izraelu. 4 kw ietnia 1966 (p o c ztów k a: sygn. 17 651/11). V in c e n z o w i e je s z c z e przed w ojn ą poznali Gertnerów', któ rzy w Z a b ie m prowadzili hotel tu ry sty czn y i restaurację. D la ­

tego właśn ie — „zaby. żabki i zabeczki".

s St. V i n c e n z do G u sta w a Goldberg a, 2 6 stycznia 1965 (sygn. 17 651/11).

' St. V in c e n z do Stanisława Paprockiego, 6 stycznia 1969 (sygn. 17 658/11). W ł a śn ie te m at er iały dotyc ząc e n a z w isk h u c u lsk ic h stały się podstawą pracy d ok to rs k iej syna pisarza, A n drzeja Y i n c c n z a .

(5)

2 9 2 O lg a C i w k a c z

N adzw yczaj interesująca była idea P olaków -em igran tów stw orzenia w A m eryce M u ­ zeum Polskiego. Stanisław V incenz popierał ten projekt. W listach do Bazylego Przyby- łow skiego dokładnie omawia plany otw arcia podobnego ośrodka kulturalnego w A m eryce, w którym je g o zdaniem pow inny być przedstaw ione działy historii Polski, literatury i sztu­ ki, i koniecznie etnografii („dział etnograficzny je s t bardzo w ażny”), podkreślając, że „do tego naturalnie należy I luculszczyzna”111. Z ałożenie podobnego m uzeum V in cen z uważał za dobrą sprawę i polecał Przybyłow skiem u zw rócenie się, w sprawie poszukiw ania eksp o­ natów, do w szystkich Polaków, m ieszkających w różnych krajach św iata11.

W 1966 roku w N eapolu m iano otw orzyć now oczesną i postępową pod w zględem m e­ tod ośw iaty i w ychow ania szkołę szwajcarską, w której załozeniu brał udział brat Stan i­ sława V incenza — Kazim ierz. O tw arcie m iało być bardzo uroczyste. Interesujące, że i to w ydarzenie nie m ogło się odbyć bez akcentu huculskiego. Stanisław V incenz z satysfakcją napisze w liście do Przybylow skich:

właśnie je ste m zaproszony do otw arcia tej szkoły m oją przem ow ą, a m ój brat Kazik obiecał nauczyć uczniów szw ajcarsk o-w ło sk o -an g ielsk ich , którzy tak­ że mają otw orzyć szkołę za pom ocą tańców huculskich.

Ale to „łączenie” się z H uculszczyzną nie pow inno było być, zdaniem V incenza, je d ­ norazow ą akcją, lecz być kontynuow ane w system acie estetycznym i w ychow aw czym uczniów :

Ponadto na pamiątkę dawnych w ięzów w tejże szw ajcarskiej szkole ma być zachow ana tradycja huculskich tańców , ja k przypuszczam , tańców św iątecz­ nych i m agicznych z okresu B ożego N arodzenia, tzw . pljes (...).

K orespondencja V incenza często ma coś w spólnego ze szczerą rozm ow ą przyjaciół. C zytając te linijki, rozum iem y, że V incenz pisze dany list do przyjaciela, który tak ja k on dobrze znał kraj huculski i pam iętał swoiste piękno huculskiego folkloru, m ógł głębiej zro­ zum ieć myśl V incenza i zam ieszczony w liście cytat z huculskiej kolędy:

M oże Ty, Baziu, pam iętasz że był tam taniec w ybitnie m agiczny, tzn. dążący do przem iany rzeczyw istości za pom ocą tańca, tzw. pljes na bżoty: „oj, my tut

i ’ly, oj, my tut pyły, oj, koby sy wam bżoty wity!'". Ja k m oże pam iętasz, Baziu,

taniec zaczyna się introdukcją kozy rogatej, która, skacząc, na tę samą m e­ lodię śpiewa: „Oj, dobryj weczer do cci chaty! C z y pozw ołyte kozi płesaty?”, na co

111 St. V in c e n z do Ba zy lego P rz y b y lo w sk ieg o , 10 st ycznia 1953 (sygn. 17 658/11). " Ibidem .

(6)

O b r a z H u c u ls z c z y z n y w listach Stanisława Y in c e n z a 29 3

chór d om ow ników odpowiada hucznie: „Oj, skaczi, skaczi, k ozo—nebogo, uasi-

ja w nasz pan pszenyci ninoho". I to w łaśnie po w ieczne czasy m ieliby śpiewać,

skacząc, uczniow ie szw ajcarskiej szkoły w N eap o lu 1-.

Z pew nością trudno teraz w yobrazić sobie taki obraz: uczniow ie z N eapolu śpiewający i tańczący pieśni huculskie. Ale dla V incenza, który doskonale znał i cenił tradycyjną kul­ turę H ucułów , nauczanie kultu ry H uculszczyzny ob ok kultury starożytnych G reków było całkiem logiczne. Świadczą o tym słowa z listu do Przybyłow skiego, w którym V incenz opowiadał o próbie przeprowadzenia w Lozannie w ieczoru pod tytu łem R izdw o huculskie, i w yw odził, że m agiczne obrzędy H u cułów są bardzo bliskie do obrzędów dawnych G re ­ ków:

w starogreckiej religii kontakt z duszami, które opuściły nasz świat, byl prze­ ważnie utrzym yw any za pom ocą sym boli, szczególnie dobre nam znanego, a m ianow icie przez k u tię 13—

— zatem droga je g o sercu H uculszczyzna i wiedza o niej nie będą zbędne także w szwaj- carsk o-w łosk o-an g ielsk iej szkole.

Syn pisarza, Andrzej V incenz, słusznie nazwał dom rodzinny w Słobodzie R ungurskiej, dworek D ziadka w K rzyw orów ni, swoistym „światem duchow ym ”, m iniśrodow iskiem , które m iało znaczny w pływ na kształtow anie się życiowej pozycji i światopoglądu pisarza14. Sam Stanisław V incenz stale podkreślał, ze najlepszych cech ludzkich nauczył się właśnie od I Iucułów i zawsze wierzył w prorocze słowa swojej niani Pałagny:

Tym czasem wiercie mi (...) bo oci I Iucułów nauczyłem się być w iernym , tak ja k m oja stareńka kochana niania Pałagna, tym bardziej, że przepow iedzia­

ła mi niegdyś w ielkie słowo, w które z m iejsca uw ierzyłem . „K orolem budesz,

douykuZ”1'3.

N iekiedy w listacli całkiem dalekich od tem atu huculskiego jest on w yw oływ any przez V incenza jako swoisty w zorzec porządności czy hum anizm u. Tak w dram atycznym liście do Bazylego Rogow skiego, w którym opowiada o chorobie i śm ierci swej pierwszej żony Leny, V incenz przeciwstawia naturalny hum anizm huculskiej babki-zn ach orki bezdusz­ ności angielskich lekarzy:

12 St. V i n c c n z do B azy lego Prz ybyłow sk iego, 13 kw ietn ia 1966 (sygn. 17 658/11). L' St. V i n c e n z do B azy lego Prz ybyłow sk iego, 8 stycznia 1967 (sygn. 17 658/11).

M Patrz d ok ła dn iej: A. V i n c e n z , P a r ę p y ta ń do b a d a c zy tifó rczo ści S . I ’in c c n z a , w: Ś w ia t 1 'in cc n za . S t u d ia o ż y c iu

i tw ó rczości S t a n is la ie a 1 'in cc n za ( l 8 8 8 - i 9 7 1 ) . red. J . A. C h o ro sz y , |. Kolbu sz ew sk i, W ro c ła w 1992, s. 3 1 - 3 5 . 1:1 St. Y i n c e n z do K on stanc ji D o la n o w s k ie j, 14 lutego 1969 (sygn. 17 651/11).

(7)

2 9 4 O l g a C iw k a cz

Ja sam je ste m zasadniczym przeciw nikiem lekarzy i szpitali, chociaż oczyw i­ ście nie je ste m d oktrynerem , ale czekam od lekarza jed n eg o : aby był człow ie­ kiem dobrym i m ądrym , a to się trafia stosunkow o rzadko, i w tym wypadku się nie przytrafiło. M uszę pow iedzieć że z w iększym zaufaniem m ożna by pow ierzyć takiego pacjenta huculskim babom , które w najgorszym wypadku dają dobry łyk w ódki, co pew no je s t lepsze ja k m o rfin a i przedw czesne zabi­ ja n ie człow ieka, który chce je szcze pobyć ze sw oim i najbliższym i16.

M oże ta myśl nie była zbyt obiektyw na, ale racjonalne ziarno o hum anistycznej podsta­ wie m edycyny ludowej bezsprzecznie tu istnieje.

Każdy szczegół życia w yw oływ ał u pana Stanisław a obraz m iłej je g o sercu H u culszczy- zny, nawet w drobiazgach, ja k w liście do Bazia Przybyłow skiego:

często o was myślę, gdy golę się aparatem przez Was podarow anym (...). N ie golę się zbyt często, chodziłem zarośnięty, aż Basia m nie zawstydziła, że ża­ den porządny H ucuł nie nosi brody, którą z ja k ich ś tam przyczyn zabobon­ nych nazyw ają „kacapką”, i je s t zawsze o go lo n y17.

Tam na obczyźnie było właśnie coś, w myśli V incenza, co jed n o czy ło w szystkich uchodźców :

O statecznie łączą nas tak dawne czasy i tak wiele, a w dodatku sprawy n ie­ dopow iedziane, nade w szystko taki kraj ja k nasz. Zaw sze w spom inam , ja k G u cio pierwszy raz przyjechał do Słobody. Z daje mi się, że było to w m aju, pogoda bardzo piękna, tak iż, zdaje mi się, owa w iosna jeszcze teraz nas cieszy i ogrzew a18.

N a szczególną uwagę zasługują nie tylko listy, które pisał V incenz, ale i te, które do­ stawał. N a początku lat sześćdziesiątych, podczas „odw ilży”, do Francji zaczynają docierać listy z ojczystego, huculskiego kraju. 2 0 grudnia 1965 roku w liście do Gustawa Goldberga V in cen z z w łaściw ą mu m ądrością pisze:

Dostaliśm y ju z kilka listów z Huculszczyzny od naszych sąsiadów, które nas zobowiązują, a nawet podbijają, swoją szczerością. O statecznie cóż na tej ziemi i przed opuszczeniem tego świata nam pozostaje, je śli nie przyjaźń. I pam ięć19.

1,1 St. V in c e n z do B azy leg o R o g o w s k ie g o . 8 listopada 1952 (sygn. 17 658/11). 1 St. V i n c e n z do Bazy leg o P rzy b y ło w sk ieg o . 3 gr u d n ia 1950 (sygn. 17 658/11).

St. V in c e n z do G ustaw a G o ld b e rg a , 2 4 lutego 1966 (sygn. 17 651/11). ''' St. Y i n c e n z do G u st aw a G o ld b e rg a, 2 0 gr udn ia 1965 (sygn. 17 651/11).

(8)

O b r a z H u c u ls z c z y z n y w' listach St anisława Y i n c e n z a 2 9 5

Listy z rodzinnych stron były oczekiw anym i gośćm i w dom u V incenza, radośnie dzielił się on now ościam i z rodziną G ertnerów :

Kochani Helu i M irk u !... dostaliśmy właśnie dwa bardzo ciekawe listy i w pierwszym rzędzie z Wami dzielimy się tą wiadom ością. Jed en list z Ż abie­ go, drugi z Bystrzeca. Ludzie bądź co bądź bardzo poczciwi, bo gdyby nie po­ mogli z w ielkim w ysiłkiem zabrać się nam stamtąd, to kto wie, co by b y ło .. .20

Przed B o ży m N arodzeniem 1966 roku Stanisław V incenz otrzym ał kolejny list z U k ra ­ iny. Pisała do niego W asyłyna C zornysz, która przed w ojną pracowała ja k o kucharka w do­ mu V incenzów . List ten je s t w yjątkow y tak pod względem zawartości, ja k i formy. Prosta i ju ż starsza kobieta, słabo widząca, poprosiła m łodszą krew ną, by napisała za nią list do ludzi, których bardzo kochała i szanowała, którzy na zawsze zostali w je j pam ięci. Na papier padły nie po prostu słowa, ale słowa ułożone w k o ło m y jk ę i pośw ięcone rodzinie V in cen - zów. List ten je s t tak ciekawy, że w arto zacytow ać je g o część w ję zy k u oruginału:

Shura Isusn Chrystu!

J a sidaju do łystoczka u nowe kriselce, szczyryj prywit, nyźkyj poklin, року nasze serce. U nediln raneseńko, szcze ne zijszto son ce,jak pryłetiw sołow ijko p id moje wikonce. J a k pryłetiw sohw tjko, poczaw szczebetaty ja mysiła nstawaty do Was łyst pysaty. (...) B ażajn Wam, ditiatn waszym, zdoron ja ta syły, wsioho szczastia sim ’ji Waszij, szczob w garazdi żyły. K ilka rokin’p ro m y n n ło ja k ja Was ne baczn, ta tak tużu ja za Warny, czasom i za płacz u. D u że ż a b j u t ’ za Warny i nasze stiside. (...)

I z a szczo Was ludy łychi syloju zabrały? C z y za te, szczo Wy na zeniii szczyro pra- ciuwały? C z y za te, szczo Wy szczodenno G ospoda błagały? Wy lubyły naszi gory i błyżnioho swolio, diłyłysia dobrom swojim, ne robyły złoho. A Wy, Pany naszi myli, u gory wertajte; a pro m ene staru babu Wy ne zabnwajte. Szczebetała sira ptaszka, sita na ganoczek, a ż teperja posyłaj u do Pani w łystoczek. Z aszczebetaw sotowejko w łnzi u dibrowy, teperkinczu nkładaty, choczu u rozmowi.

Dalej W asyłyna szczerze dziękuje za pom oc i dokładnie opowiada o now ościach ze wsi, a pragnąc ja k o ś się odw dzięczyć, pisze:

Dorogi Pany, ja posyłaju Wam na św iatagrybiw trochy, nebagato, bo ciogo roku ne buto wrożaju nagryby.

A na zakończenie W asyłyna znów „składa”:

(9)

2 % O lg a C iw k a c z

Oj, ktuvaia zozułeczka, ta kujut', ta ku ju t’. S k ła d it’gu bky czerez łystok, tiaj sia poci- łujut’. Buivajte zdoroivi. W asza W asyłyna2'.

W ieści od W asyłyny docierały do rodziny V in cen zow także po śm ierci sam ego pana Stanisław a. Irena V incenz w 1973 roku pisała do swej dawnej przyjaciółki z czasów pobytu na H u culszczyźnie, Z o fii H ertz, o losie W asyłyny:

Pytasz o kontakt z krajem . D ostaję listy, nawet dość często, a także w izyty od czasu do czasu (...). O trzy m u ję też listy z Ż abiego, z Bystrzeca, tj. ze „związku sow ieckiego”, z C zern iow iec, ze Stanisław owa (obecnie Iw an o -F ran k iw sk ), ze Lwowa. Kilka dni tem u dostałam list i fotografię: w iadom ość, że W asyły- na, nasza kucharka z Bystrzeca, um arła; fotografia — W asyłyna w tru m n ie z w ielkim drew nianym krzyżem na piersi. Je j rodzina przysłała trzy fotogra­ fie: dla m nie, dla Basi i Jęd rka.

O przyjaznych, rodzinnych stosunkach, które panow ały w przeszłości m iędzy prostą w ieśniaczką a całą rodziną V incenzow , świadczą następne linijki tegoż listu:

D zieci Jęd rk a znają w szystkie bajki huculskie, ja k ie W asyłyna je m u i Basi opowiadała, a także w szystkie „prawdziwe” historie o w ilkach, niedźw ie­ dziach, czortach — które W asyłyna na własne oczy widziała — o Leśnych, N im fach wodnych i W ilkołakach, itd., itd., itd22.

Ten epizod jest świetnym dowodem, z jakiego źródła talentu i mądrości ludowej mógł korzy­ stać uważny słuchacz, którym był Stanisław Vincenz, zbierając materiały do swego opus vitae.

Listy z O jczyzn y były dla V incenza nadzwyczaj ważne, co podkreśla 011 w liście do daw­ nego sąsiada z K rzyw orów ni, inżyniera Prokopiw a, który w tym czasie m ieszkał w Sam ­ borze (na U k rain ie):

O czeku ję gorąco i niecierpliw ie w iadom ości, pozdraw iam Państw a serdecz­ nie, a o ile m ożności także Rodaków ze Słobody, z R ungur, z P ieczyniżyna i z M arków ki, D oboszow ego m iejsca, za którym nieustannie tęsknię. Kiedy na w iosnę bukow inki zaczną się rozw ijać, trudno w ytrzym ać, i chce się iść piechotą prosto 11a D u b ow y Lis, 11a W aratyki, na K niażyj i na R o k ie tę ...23

(10)

O b r a z H u c u ls z c z y z n y w listach Stanisława Y i n c c n z a 2 9 7

W ydaje się, że samo to w yliczanie, w ypow iadanie „na glos” nazw ulubionych h u cu l­ skich m iejscow ości sprawia niew ym ow ną radość i uciechę pisarzowi.

Prawda, niektóre listy przynoszą nie zawsze przyjem ne now iny, choćby ju ż w spom nia­ ny list W asylyny Czornysz, i to je s t bolesne dla pana Stanisława:

D ostajem y wT dalszym ciągu ciekaw e listy z K rzyw orów ni i Bystrzeca. Nasza służąca W asyłyna ułożyła śpiew ankę, w której opisuje, ja k ie tam są zm iany (...). Lasy w yrąbane, tak że z m iejsca, gdzie stał nasz dom , teraz w idać aż na M aryszew ską. W szędzie porobiono drogi i jadą autobusy. U brania dawnego nie noszą, zamiast ślicznie w yszyw anych koszul i serdaków ja k ie ś obrzydli- stwa sow ieckiej m ody24.

Pisarz odczuw ał, że elem enty cyw ilizacji, wprow adzane nie zawsze w sposób rozum ny i um iarkowany, skazują ten niepow tarzalny huculski świat na zagładę, na zatratę auten­ tyczności.

V incenz bardzo chciał odw iedzić O jczyznę, ale wahał się, czy to spotkanie nie będzie zbyt bolesne. List do Gustawa Goldberga z 1948 roku pełen je st dramatycznych rozmyślań:

O brazy m iejsc znajom ych, krajobrazy ulic i dom ów wraz z nastrojam i i o to - czam i tylu ludzi bliższych i dalszych, zniszczonych przez w ojnę i przez o k ru ­ cieństw o, nie opuszczają m nie. W łaśn ie nie m iałbym gustu pokazać się, a ra­ czej stąpić nogą na ziemi Slobody, Kołom yi, Stanisław owa czy Lwowa. W szę­ dzie śm ierć, to m niejsza, ale wszędzie podeptanie człow ieczeństw a i bezsens tych niezliczonych śm ierci, a przez to i życia. Jakiego ż w ysiłku potrzeba i ja ­ kich ofiar, jak ich przysiąg i ich dotrzym ania, aby świat odzyskał sens, który je s t nadal, ale który zadeptano tak bezbożnie, ja k tylko człow iek potrafi?2'3

W łasne doświadczenie i ciężkie lata wojny, przeżyte na em igracji, dawały pisarzowi b o ­ gaty m ateriał dla takich rozm yślań.

W 1966 roku V incenz otrzym ał od inżyniera Prokopiw a zaproszenie do odw iedzenia H uculszczyzny. W odpowiedzi napisał:

W zruszyło m nie niesłychanie Pańskie zaproszenie, i patrzę w przyszłość pra­ wie ja k w obraz mityczny, iż m iałbym zobaczyć bukow inki i Słobo d ę26.

24 St. V i n c c n z do ro d ziny G e r tn e r ów . 8 st ycznia 1967 (sygn. 17 651/11). 21 St. V i n c c n z do G u st aw a G oldbe rg a, 14 c zerw ca 1948 (sygn. 17 651/11). 2<’ St. Y i n c e n z do Proko piwa, 2 3 marc a 196 6 (sygn. 17 658/11).

(11)

2 9 8 O lg a C i w k a c z

Ale te m arzenia nie m ogły się spełnić z powodu pogorszenia się stanu zdrow ia pisarza. W liście z 13 września 1967 roku do inżyniera Prokopiw a napisze on:

N iestety, i w tym roku, ja k Pan widzi, nasza jazd a do Słobody nie składa się. N atom iast sądzę, że m oje zdrow ie się poprawi, na razie jazd a niem ożliw a, ze względu na stan m ego zdrow ia27.

W 1961 roku w M onachium Stanisław V incenz występował ze swymi w spom nieniam i o ITuculszczyźnie i czytał urywki z Połoniny przed grupą ukraińskich emigrantów. Słuchacze — byli krajanie pisarza — napiszą do niego list zbiorowy z podziękowaniam i. M arta Z ajacz- kiwśka doda do tego wzruszające w spom nienie z pobytu w domu Vincenza w Karpatach:

W Szanow ni Państw o na pew no sobie m nie nie przypom inacie, ale pobyt w W aszym domu pozostał dla m nie niezatartym w spom nieniem . Było to chyba w latach trzydziestych. Nasza grupa tu rystów pod przewodem proku­ ratora I Iryhorija O n u tren k i (ze Stanisław owa) po drodze ze Szpyci na Popa Iwana została ogarnięta przez burzę. N ie m ogliśm y dojść do zam ierzonego celu, i prokurator O n u fren k o zaprowadził nas do W aszego dom u, znanego z gościnności (na drzw iach napis: „Bądź u śm iech n ięty !” zm usił nasze kw a­ śne, zm ęczone tw arze do naprawdę radosnego uśm iechu), gdzie znaleźliśm y schronienie i ochronę. P rzem okłym do nitki pozw olił nam Pan osuszyć rze­ czy i nakarm ił głodnych. Z w dzięcznością i podziękow aniem , i z je szcze m il­ szym w spom nieniem opuściliśm y Wasz dom następnego dnia, udając się na zam ierzoną w ędrów kę. Proszę w ięc przyjąć tych kilka linijek w spom nienia o Was, Szanow ni i D rodzy Państw o, do garści naszych w spom nień o swej drogiej, nigdy niezapom nianej I Iucu lszczyźnie28.

O ksana D uczym ińska, córka dawnej przyjaciółki V incenzów , ukraińskiej pisarki O lgi D u czy m iń sk iej, dopisze:

Cieszę się, że nie zapomina Pan naszej H uculszczyzny,

Iryna Kozak, W. Koroluk, O lga Pełenśka — po prostu podpiszą ten list. M ycb ajło Zyg- bon doda jeszcze od siebie:

Jeszcze jed en m iło śn ik H uculszczyzny i w szystkich, którzy ją kochają.

r St. V in c e n z du Proko piwa, 13 w r ześn ia 1967 (sygn. 17 658/11).

(12)

O b r a z H u c u ls z c z y z n y w listach Stan isła wa V in c e n z a

Ten list był Jakby swoistą utraconą częścią z ogniwa życia, w której odczuw am y w yraź­ nie tęsknotę za ziem ią ojczystą, m iejscem szczęśliw ych lat dzieciństw a i m łodości, tak dla autorów listu, ja k i dla adresata.

W roku 1958 Stanislaw V incenz otrzym ał prezent na swoje siedem dziesiąte urodziny. Był to album gratulacyjny z pozdrow ieniam i od przyjaciół z różnych krajów i różnych na­ rodow ości, w ję z y k u niem ieckim , angielskim , w łoskim , ukraińskim , polskim , francuskim . N ie zabrakło w nim i „nuty h u cu lskiej’'. D aw ny przyjaciel Ja n B iałostocki nam alow ał do­ m ek Stanisław a V incenza w B ystrzecu, który był dla rodziny V incenzow czym ś w ięcej ani­ żeli zw ykłe pom ieszkanie. Tu spędziła rodzina V incenzow m oże najszczęśliw sze lata swego życia. Tu V incenz przyjm ow ał gości z całego świata29.

D o tego m alunku był dołączony w zruszający list:

Na Pański ju bileu sz ofiaru ję Panu to w spom nienie o Bystrzecu. C h ciałbym , aby było to zarazem w spom nienie o dobrych latach bystrzeckich, o konkur­ sach na znajom ość geografii G recji, o 35. sym fonii M ozarta i o tym w szyst­ kim , co Panu zawdzięczam. Życzę Panu dobrego zdrowia i wielu dalszych lat ow ocnej i tw órczej pracy30.

D aw na przyjaciółka Stanisław a V incenza jeszcze z przedw ojennych czasów, M irrh a H olzapfel-H au sn er, wpisała do tegoż album u własny utw ór z dedykacją:

Kolęda huculskiej zazuli Stanisławowi Vincenzow i na 70 urodziny 3 0 X 1 1958.

T en utw ór był stylizow any na pieśń ludową I Iucu łów i jak najbardziej odpowiadał gu­ stom solenizanta:

Zakow ała zazuleńka tej popid hajow i, A kom u ta śpiew anoczka? Panu D oktorow i!

„Posłuchajcie, dobri lude, tojej w ierchow iny, O j, naszemu D oktorow i kw iatną urodziny!

Siedem dziesiąt lat ma dzisiaj, w iek w ielkiej m ądrości; Lećże do niego daleko, z krainy m łod ości,

■’J e a n n e H e r s c h w s p o m in a ł a d o m w By str zec u : „ M a ł y d o m e k z k am ien ia odw iedz ali nie tylko wieśniacy. Prz yb yw ali tu uczeni, myślicie li, pisarze, poeci, artyści — z c ałeg o świata. V in c e n z i pani Irena p r z y jm o ­ wali ich, jak m og li najlepiej, ale w m iarę sw yc h m ożliw ośc i. Je ś li była tylko m am ały g a, ja d ł o się mam aly gę. 1 spało się tam, gdzie znalazło się m i e js c e " ((. I lerscli, S tan isław I in c e n z — je g o obecność, w: Ś w ia t I ”in c e n -

z a . . . , op. cit.. s. 37.

A l b u m gr atu lac yjny na 70. u rodzin y V in c en z a . M a te ria ły a r c h iw u m Stanisława i Ire ny V i n c e n z o w w D zia le R ęk o p is ó w Bibliote k i Z a k ła d u N a r o d o w e g o im. O s s o l iń s k i c h we W ro c ław iu (sygn. 17 270/11, s. 1 9 9 - 2 0 1 ) .

(13)

3 0 0 O l g a C iw k a c z

O j, w iatraczku ! Posluclm jesz ptaszce w icrchow iny, N ieś na plecach ku Szw ajcarii Stascy połoniny! N ieś ja k piorun ich do brata śpiewaka sław nego! N ieśże m ędrcy starow ieku w net do progu je g o ! W iatr posłuszny zazuleczce, toż przyniósł — gazdowie:

„O j, Stasyno m yłeseńki, daj B oże zd orow ie!” Gazdow e i gazdynie: „Daj C i B oże szczęście w ielkie, Ty nasz bracie m iły!

M asz ty w sercu, masz Ty w duchu czarodziejskie siły! My, gazdowie starow ieku, o których ty śpiewał,

Przyszli z w iatrem oj, z daleka, gdzie dawnoś nie bywał, D zięku jem C i, Ty nasz druhu, oj, całym serdeńkiem , Ż eś Ty pisał o nas książkę piórem zołoteń kim , Ż eś o naszej w ierchow inie śpiewał śpiew anoczku! Toj nawiki bude żyty, Stasyno synoczku!

Toj nawiki bude żyty! N igdy ju ż nie m inie

W sercach, w m yślach dobrych ludzi w ieść o w ierch ow in ie!” Daj B o ż e !31

W szystko powiedziane w yżej świadczy o tym , że w ielow ym iarow y obraz H uculszczy- zny w7 epistolografii V incenza był ja k gdyby hasłem dla w tajem niczonych, kluczem , albo raczej ogniw em łańcucha, je d n o czący m rodaków na obczyźnie, pom agał im nie zagubić się w now ym środow isku, przypom inał o konieczności zachow ania tradycji i przekazania ich następnym pokoleniom . Staje się zrozum iałe, że w w arunkach em igracji, kiedy korespon­ denci nie widzieli się długie lata, właśnie listy pozostaw ały jed y n ą m ożliw ością podtrzy­ m yw ania stosunków przyjacielskich, zezwalały utrzym ać w pam ięci w spom nienia o sw ych korzeniach i nie zagubić się „na czu żyn i”. A tem atem integracyjnym korespondencji Stan i­ sława staje się obraz I luculszczyzny.

W niew ielkim artykule nie m ożna rozpatrzyć w n ikliw ie w szystkich cech obrazu H u - culszczyzny, który był w ażnym stylistycznym elem entem , ja k rów nież tem atem charakte­ rystycznym korespondencji Stanisław a V incenza — tak że m ógł on z ręką na sercu napisać w 1969 roku w przedm ow ie do druku fragm entów pow ieści N a wysokiej połoninie w ukra­ ińskim czasopiśm ie ,.ŻowTteń”: „Jestem dzieckiem kraju h u cu lsk ie g o ...”32.

l|. A l b u m g r a tu la c y jn y .. ., s. 2 0 0 - 2 0 1 . W ł a ś n ie M i r r lia H olzap te l pr zełożyła kilka fr a g m e n t ó w z N a w yso­

k ie j p o ło n in ie dla szw ajcar sk iego pism a „Wandlung".

3~ Kopia p r z e d m o w y ( w j ę z y k u p olskim ) do pisma „ Ż o w t e ń " z a r c h i w u m V i n c e n z a w D zia le R ę k o p is ó w Bib li o te k i Z a k ła d u N a r o d o w e g o im. O s s o l i ń s k i c h we W r o c ła w i u (sygn. 17 651/11).

Cytaty

Powiązane dokumenty

W badaniu ACTE (Safety and efficacy of ezetimibe added on to rosuvastatin 5 or 10 mg versus up-titration of rosuva- statin in patients with hypercholesterolemia) porównywa-

Piwnica ratusza w Bremie w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy powstało to quasi-autobiograficzne opowiadanie (1827), mieściła zasoby najlepszych win reńskich, do których swobodny

Zawarte w czwartym rozdziale książki („Migracje międzynarodowe jako czynnik zmian kultury społeczności lokalnej”) analizy oparte są w dużej mierze na

Trudno rozstrzygnąć czy tak otw arcie postaw ione propozycje le ­ gata były dla króla K azim ierza zaskoczeniem, czy też b rał je w rachubę już godząc się

Pytanie „kiedy malowidło staje się obrazem?” zapytuje nie tyle o mo- ment tej przemiany, co o miejsce, w którym ona zachodzi, a ponieważ dokonuje się ona w oku widza – to

Ciało tęskniące za nieosiągalnym zespoleniem z ukochanym opisywane jest w liryku Ofiara w kategoriach muzycznych: jako orkiestra, którą brak tłuchacza czyni

To, co tomistyczny punkt wi- dzenia na moralność pozwala nam powie- dzieć, to to, że w każdej sytuacji, w której się znajdziemy, gdy podejmowane są dane decyzje

Plany związane z dalszym funkcjonowaniem klasy o profilu dziennikarskim z pewnością łączą się również z rozpalaniem pasji młodych ludzi oraz wska- zywaniem, że wiele