• Nie Znaleziono Wyników

Książka : miesięcznik poświęcony krytyce i bibliografii polskiej, pod kierunkiem literackim J. K. Kochanowskiego. R. 9, 1909, nr 2, 15 II

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Książka : miesięcznik poświęcony krytyce i bibliografii polskiej, pod kierunkiem literackim J. K. Kochanowskiego. R. 9, 1909, nr 2, 15 II"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 2.

ZO arszaw a, dnia 15 Jdufego 1909 r.

Rok 9.

Miesięcznik, poświęcony krytyce i bibliografii polskiej,

pod kierunkiem literackim J. K. KOCHANOWSKIEGO.

Adres Redakcji i Administracji

Księgarnia E. WENDE i S-ka, Krakowskie-Przedmieście 9. j

Prenumerata wynosi:

w Warszawie rocznie rb. 2, na prowincji 1 w Cesarstwie rb. 2.50. TREŚĆ: „Sto la t myśli polskiej14. K r y t y k a :

A k ta historyczne, dla objaśnienia rzeczy pol­ skich służące; Baumfeld Andrzej, Sam na sam z duszą kapłanką; Bełza Władysław, O łowia­ n y żołnierz i inne pow iastki; Falkowski, Ju-

Ijusz, W spom nienia z roku 1848 i 1849; Ga- walewicz M arjan, W icherek, nowele; Gould

A . W., Dzieci m atk i przyrody; Heryng Zyg­ munt, O czym m ów ią nau k i społeczne, I i I I

część; Jeż T. T., Pierw sze Boże przykazanie;

Karwowski Stanisław dr., Czasopisma W iel- 1

kopolskie, cz. I, 1796—1859; Kayser Edmund, M ikrobiologja rolnicza; K rzyw icki L udw ik, W otchłani; Landau Helena, Z arys ekonomj i społecznej; Marcinkowski Kazim ierz, G ostynin i zamek gostyński; Morstin Ludw ik Hieronim, P salm Ziemi; Omir, Złudzenia; P am iętniki Beniowskiego (Syberja, D aleki W schód,

Ma-dagaskar); Piłat Koman dr., H isto rja litera­ tu ry polskiej; Płażkówna Marja, Obudzeni;

Szczepański W ładysław ks. T. ./ . , W A rabji Skalistej; Talko-Hryncewicz ./., P rzyczynek do antropologj f dzieci chrześcijańskich i ż y ­ dowskich n a Ukrainie; Umiński Władysław, Przygotow anie do nauki gieografji; Tenże, Św iat lodów; W alerjusa M arcjalisa epigra­ mów ksiąg X II: Wołyniak, Z przeszłości p o ­ w iatu wołkowyskiego; Tenże, Siedziba B a­ zylianów w Torokaniach; Tenże, Spis k la ­ sztorów unickich B azyljanów w wojewódz­ tw ie wofyńskim ; Z chaosu, powieść współ­ czesna przez Zmorska Zbigniewa, N itka

jedw abiu. P od prasą. N ekrologja. K ronika. K u rjer księgarski. Czasopisma. B ibljogra

fja. Ogłoszenia.

„Sto lat m yśli polskiej”.*)

Cztery tomy wydawnictwa, wymienionego w tytule, nasuw ają mi na myśl

podobne w założeniu wydawnictwo, które przed dwudziestu laty z okładem

*) Wiek XIX. Sto lat myśli polskiej. Życiorysy, streszczenia, wyjątki, pod redakcją Bro­ nisława Chlebowskiego, Ignacego Chrzanowskiego, Henryka Gallego, Gabrjela Korbuta, Stanisława Krzemińskiego. 8-ka. Warszawa. Nakład Gebethnera i Wolffa. Kraków, G. Gebethner i Spółka. Tom I. Wypisy nr. 1—142, str XVIII -j-480, 1906. Tom II. Wypisy nr. 143 — 273, str. X I-f-4^0, 1907. Tom III. Wypisy nr. 2 7 4 -4 6 2 , str. XI + 526, 1907. Tom IV. Wypisy nr. 4 6 3 -5 8 4 , str. VI 4-487, 1908.

(2)

50

.Nś 2.

wychodziło w W arszawie: „Złotą przędzę“ (1884— 1887), pod naczelną redak­

cją nieodżałowanej pamięci Piotra Chmielowskiego. Nowe wydawnictwo, pro­

wadzone w duchu znakomitego profesora, związane jest jakoby węzłem ści­

słym z wydawnictwem poprzednim przez udział w jego redakcji jednego ze

w spółpracow ników „Złotej przędzy", pisarza niepośledniej wiedzy i pracow i­

tości, Stanisław a Krzemińskiego, który dostarczył dla „Wieku XIX" kilku nie­

zmiernie cennych opracowań. W porównaniu ze „Złotą przędzą", zakres no­

wego wydaw nictwa o tyle jest szczuplejszy, że uwzględnia ono tylko sto lat

myśli polskiej, o tyle jednak obszerniejszy, że wytknęło sobie, jako cel, poda­

nie obrazu polskiej myśli w XIX wieku nietylko w dziedzinie właściwej litera­

tury twórczej, ale i piśmiennictwa naukowego, nadewszystko zaś historji. Dla­

tego „Wiek XIX“ uwzględnia w szerszej mierze, niż inne wydaw nictwa po­

dobne,— pisma historyczne, mowy, rozprawy publicystyczne, pamiętniki i auto-

biografje.

Całość w ydaw nictwa ma się składać z 12 tomów, z których dwa

pierwsze obejm ują literaturę przedrom antyczną (1801 •— 1821), sześć dalszych

literaturę rom antyczną (1822— 1863), ostatnie cztery literaturę porom antyczną

(1864— 1900). W układzie autorów i ich dzieł kierowała się redakcja względ­

nym porządkiem chronologicznym, grupując autorów według najwyższego roz­

kwitu ich działalności; autorów, występujących jednocześnie, ugrupow ano w e­

dług pokrew ieństw a duchowego i kierunku ich twórczości. Nie zgodziłbym

się tylko na zasadę, aby pomijać wszystkie utwory, napisane w XVIII i XX

stuleciu, choćby naw et najwybitniejsze i najbardziej charakterystyczne. Czytel­

nik będzie otrzym ywał w ten sposób ułam ki twórczości pewnych autorów ,

np. Sienkiewicza i Konopnickiej; od tej zasady redakcja powinna stanow czo

odstąpić, — wszak twórczości autorów nie można urywać mechanicznie na

roku 1900.

Opracowanie każdego autora składa się z trzech części: z życio­

rysu wraz z charakterystyką, z bibljografji dzieł i z prac o nim, w końcu—

z w yjątków z dzieł, poprzedzonych charakterystyką i streszczeniami.

W ykonaniem powyższego planu zajęła się osobna redakcja, w której

skład wchodzą: Ignacy Chrzanowski, Henryk Galie, Stanisław Krzemiński, a od

drugiego tomu nadto Bronisław Chlebowski i Gabrjel Korbut.

Ogólny sąd

0 wydanych dotąd tomach (obejmujących 77 opracow ań, a 584 wyjątki), w y ­

paść musi korzystnie: w ram ach, zakreślonych przez wydaw ców , nie mamy

dotąd z zakresu literatury XIX w. dokładniejszych biografji; bibljografja, po­

daw ana w „Stu latach" jest, jak dotąd, najobfitszą; nie będzie też mógł bez

niej obejść się żaden pracownik na polu historji literarury; wyjątki wreszcie

podawane są tak obficie, jak w żadnym innym podobnym wydawnictwie; nadto

są tak istotnie charakterystyczne, że czytelnik może się z nich wiele nauczyć,

tym więcej, że uwzględniają częstokroć rzeczy w yczerpane lub mniej wogóle

znane. W zakresie opracow ań w ysuw a się na pierwszy plan obraz życia

1 twórczości Adama Mickiewicza, skreślony doskonale, w formie zwięzłej,

a bogatej w trafne sądy, przez Bronisława Chlebowskiego; jedna to z najlepszych

prac o Mickiewiczu, zasługująca na jaknajwiększe rozpowszechnienie. Zresztą

i inne prace tegoż autora odznaczają się starannością opracow ania i niezw y­

kle umiejętnym ujęciem przedmiotu, zw łaszcza o Juljuszu Słowackim. Obok

nich stoją opracow ania Stanisław a Krzemińskiego, niepospolitego znaw cy lite­

ratury z końca XVIII i początku XIX w., odznaczające się iście m rów czą pra­

cowitością i bogactwem nieprzebranym szczegółów . Zw łaszcza opracowanie

Lelewela, z wzorowo ułożoną bibljografją rzeczową, jest prawdziwą ozdobą

wydawnictwa.

(3)

M 2 .

51

Uznając w ten sposób znaczenie wydawnictwa, poczynię jednak kilka

uwag, podyktowanych gorącą chęcią, aby wydawnictwo w dalszych tomach

mogło ustrzedz się pewnych braków. Najważniejszym zarzutem moim byłoby,

że należytej, a tak pożądanej jednolitości w wydawnictwie niema. Mam tu na

myśli przedewszystkim biografje, w których jedni autorowie podają sylwetki

pisarzów bardzo szczegółowe, inni pobieżne, z czym pozostaje w związku

uwzględnianie przez jednych twórczości autorów, przez innych zaś prawie zu­

pełne jej pomijanie. Podobnież przy wykazach bibljograficznych jedni autoro­

wie uwzględnieni są przez podanie ich bibljografji jaknajbardziej szczegółowej,

inni zaś, nawet poważni, zbyci są wprost po m acoszem u — gdyż co do nich,

odsyła się czytelnika do prac innych. W rzeczach tych należałoby koniecznie

dążyć do ujednostajnienia planu.

Poruszam dalej moment następujący. Mimo zasadniczej reguły, że w y­

dawnictwo obejmować będzie tylko życiorysy autorów, redakcja sam a uważała

za rzecz konieczną pomieścić trzy artykuły ogólne: t. j. ustępy o Tow arzystw ie

Iksów (II, 157 nn.), o Tow arzystw ie Szubrawców (II, 264 nn.) i o walce ro­

m antyków z klasykami (III, 260 nn.); takich artykułów, skupiających niejako

pewne rysy charakterystyczne danej epoki, powinno być jednak więcej, np.

0 Tow arzystw ie Przyjaciół Nauk w W arszawie. Zmiana, proponow ana prze-

zemnie, nie zmieniłaby ogólnego charakteru wydawnictwa.

Zgadzając się dalej na zasadę ogólną, że „Wiek NIX“, zamieszczając tyl­

ko pomniki myśli polskiej, nie podaje przekładów, w yjąw szy rzadkie wypadki,

przy których uwzględniano samoistność nastroju tłumacza, nie rozumiem, dla­

czego nie podano żadnych w yjątków z tłumaczeń Przybylskiego, F. K. Dmo­

chowskiego lub Korsaka.

W ogólności też odniosłem wrażenie, że w przeważnej części biografji

podano zbyt wiele szczegółów drobnych, które zacierają całość obrazu; nato­

miast jest tam kilka biografji stanowczo zbyt krótkich, np. W oronicza i Niem­

cewicza. Jako nieodpowiednie w ydały mi się także liczne niedomówienia,

ogólniki (nie wyw ołane żadną potrzebą) i powoływania się na osoby lub auto­

rów bez wymieniania ich nazwisk: nie każdy czytelnik może mieć taką zna­

jom ość wszystkich szczegółów, aby zrozumiał, o co chodzi. Pożądaną rzeczą

byłoby też, aby przy biografjach powoływali się piszący na źródła, z których

korzystają—przynajmniej w rzeczach zasadniczych; i tu znowu niema jednoli­

tości, gdyż niektórzy autorowie postępują w sposób, przezemnie wskazany.

Jako szczegóły, zasługujące na wyróżnienie, oprócz powyżej już uw y­

datnionych, wymieniam rzeczy najważniejsze: podanie urywków utw oru Niem­

cewicza p. t. „Dumania w Ursynowie“ poraź pierwszy z autografu, znajdu­

jącego się w bibljotece Zamojskich w W arszawie (I, 311); odmienna od do­

tychczasow ych ocena tłum aczenia Delilla „Ziemianina4* przez Felińskiego (II, 84);

uwydatnienie działalności Kopczyńskiego, jako ostatniego poety polsko-łaciń-

skiego (a nie Kniaźnina, jak utrzym yw ał Chmielowski, II, 241); zaznaczenie

w pływ u Surowieckiego na J. Słowackiego (II, 339), staranny wybór w yjątków

z dzieł Niemcewicza, Brodzińskiego, a zwłaszcza Mickiewicza i Słowackiego.

Z uzupełnień bibljograficznych podaję. Do nr. I: J. Szujski, S. Staszic,

jako pisarz polityczny. „Przegląd Polski1*. Kraków, 1866, i Dzieła, II, 5; R. Pi­

łat, O literaturze politycznej sejmu czteroletniego.

Kraków, 1872; W. Ka­

linka, Sejm czteroletni, II; W. Szajnocha, S. S. jako gieolog. „Przewodnik

Nauk. i Lit.“ 1889; M., S. S. i jego poglądy na wychowanie. „Rodzina

1 S zkoła“, 1898; J. Piórkiewicz, S. S. Lwów, 1899. Do nr. III: K. Hoffmanowa,

(4)

52

J\S 2.

T . C. Dzieła, VI. W arszawa, 1875; W. Grochowski, T. C. „Tygodnik 111.“,

1861; J. D. Karwicki, Szkice obyczajowe i historyczne. W arszaw a, 1882; Rolle

Michał, Ateny wołyńskie. Lwów, 1898; L. Dębicki, Z korespondencji nauko­

wej Puław. „Bibl. W arsz.“ 1885; Z. W ęclewski, Listy T. C. do G. E. Gródka.

„Przew. Nauk. i Lit.“ 1876; F. Majchrowicz, T. C. i jego zasługi w dziedzinie

w ychow ania publicznego. Lwów, 1894.

Do nr. IV: Z. Batowski, Katalog zbioru

gemm króla Stan. Augusta. Do nr. V: PI. Szcz., Ks. „A. C. „Rozmaitości

Lwowskie", 1858, nr. 5 0 —1.

Do nr. VII: K. Brodziński, Pisma, IV; K. Koźmian,

Pamiętniki; L. Dębicki, Puławy; A. Jougan, J. P. W oronicz, 2 tomy. Lwów,

1908.

Do nr. VIII: O rękopisie powieści „Sierota m niemana". Dodatek do

„Czasu“ , 1858, Listopad; wydanie „Powrotu posła" przez Boleina. Lwów. Do

nr. X: T. Ziemba, J. Ś. na polu filozoficznym. Kraków, 1871; A. Skórski, J. S.

na polu pedagogicznym. Lwów, 1892.

Do nr. XI: W „Kosmosie" 1897, roz­

prawy: S. S. Pepłowski, J. Ś.; M. Grochowski, Czy zasłużony nasz fizjolog

J. S. był transformistą?; R. Nusbaum owa, J. S. i Herbert Spencer, jako peda­

gogowie; J. Weigel, J. Ś. Kraków, 1897; S. Brzozowski, Jędrzej Ś. W arszawa,

1903. Do nr. XXI: A. Tyszyński, Stefan Czarniecki i Pacholę hetmańskie. Para­

lela. „Kłosy". 1873; Koźmian A. E., Listy. T. IV. Lwów, 1894 (passim).

Do

nr. XXII: K. Hoffmanowa, Dzieła, VI. W arszaw a, 1875.

Do nr. XXVIII:

S. Schneider. E. G. Groddeck, Lwów, 1904.

Por. nadto wzmianki w I. 90,

178; II. 148, 459.

Do nr. XXXV: W unbach, Lexicon des Kaiserthums Oester-

reich, I.

Do nr. XXXVI: „Encykl. W ych.“ I.

Do nr. LIV: A. Mazanowski,

Balladomania po pierwszym wystąpieniu Mickiewicza. „Ziarno". Lwów, 1883.

Do nr. LXV1: E. Kierski, F. M. „Tygodnik 111." 18Q2; S. G., F. D. M., jako

pisarz. „Tygodnik Poznański", 1862. Do nr. LXIX: W ydanie pism przez

M ajchrowicza. Lwów.

Ponadto zaznaczam jeszcze następujące braki: niejasny układ przy nie­

których zestawieniach bibliograficznych, przyczym nie m ożna dojść, jakiego

właściwie system u trzym ał się autor, czy chronologicznego, czy rzeczowego,

czy alfabetycznego; II. 149, 253, 371: brak zestawienia bibljografji dzieł autora

lub rozpraw o nim; II. 10: tylko ważniejsze pozycje; III, 388: tytuł dziełka

Zawadzkiego brzmi: Literatura w Galicji; III. 393: spis prac Morawskiego nie­

dokładny; III. 458: brak zupełnego system u w bibljografji Hoffmanowej; III.

130: wydawcam i trzeciego tomu Dzieł Mickiewicza staraniem Tow . lit. im.

A. Mickiewicza są, prócz Bruchnalskiego, także Chmielowski i Nehring.

Co do wyjątków , notuję w końcu ważniejsze uwagi, jakie mi się nasu­

nęły: ze Staszica niema w yjątków z „Uwag" i „Przestróg dla Polski"; z Koł­

łątaja z „Konstytucji 3 m aja",— wstępu do „Prawa politycznego narodu polskie­

go"; wybór z pism Czackiego stanowczo za skąpy; przy Albertrandim niema

żadnego w yjątku z jego pism historycznych; podobnież z komedji ks. A. K.

Czartoryskiego, ani z utworów poetycznych Wybickiego, Euzebjusza Słow ac­

kiego (choćby z „Mendoga"); „W iesław" powinien być cały, nie w wyjątkach.

Powyższe uwagi nie ujm ują wcale znacznej wartości wydawnictwu: jest

ono jednym z najpow ażniejszych przedsięwzięć, jakie w ostatnim czasie u nas

zostały podjęte w zakresie badań nad historją literatury, zasługuje przeto na

jaknajwiększe rozpowszechnienie, zw łaszcza wśród młodzieży, nauczycieli i pra­

cowników na polu literatury polskiej, którym może przynieść rzetelną pomoc

i prawdziwą korzyść.

(5)

Al 2.

53

Szczepański Władysław, ks. T. J. W Arabji STcnlintej. Na podstawie podróży, odbytej w r. 1905 o p is a ł... 8-ka, str. VIII+ 139. Kraków, 1907. Nakładem „Przeglądu Powszechnego”. Cena 1 kor. 60 hal.

P rzykro mi, że późno poznałem i że póź­ no w skutek tego zaznajam iam czytelników „K siążki“ z piękną pracą ks. Szczepańskiego. Nasze piśm iennictw o o bliższym W schodzie zyskało bardzo cenne dzieło, napisane źró­ dłowo, gruntow nie, a przytym bardzo p rzy­ stępnie i pociągająco. K siążka ta zajm ie i archeologa, i gieografa i każdego lubowni- ka miłej a pow ażnej lektury. Ks. Szczepań­ ski zwiedził A rabję S kalistą w lecie 1905 r. w tow arzystw ie profesorów w ydziału orjen- talnego na w szechnicy bejruckiej; pisząc sw oje sprawozdanie, nie zam ierzał b y n a j­ m niej — ja k sam zaznacza w przedmowie — podaw ać specjalnych w yników badań tej n a ­ der zajm ującej podróży, prag n ął tylko po­ dzielić się ogólny^mi w rażeniam i i usunąć trochę zasłony z życia B eduinów i innych plem ion arabskich. Z agranicą A rab ja Ska­ lista posiada obszerną literatu rę naukow ą, dość w ym ienić świeże pomnikowe prace Do- maszewskiego i Musila; w naszym piśm ien­ nictw ie o ziemi tej głucho i dopiero ks. Szczepańskiemu zawdzięczam y popularne, ale pierw szorzędnej w artości dzieło. Z au ­ torem jedziem y z B e jru tu do Damaszku, oglądam y ten „raj ziem ski11, dam asceńskie pam iątki i życie dzisiejsze, a podpisany mo­ że świadczyć, ja k znakom ite to opisy, bo sam w ow ych stronach niedaw no przeby­ wał. Z Dam aszku puszczamy się koleją mek- kańską, poznajem y je j dzieje i znaczenie, przebyw am y p ustynię aż do Maan, poczym konno śpieszym y ku Petrze, niezm iernie cie­ kaw ej stolicy N abatejczyków . Opis P etry , je j św ią ty ń i grobowców,—cudow nego tła, ram przyrodzonych w ym arzonego obrazu — je s t chyba' najcenniejszą częścią książki.

N a str. 48 k an a ł Suezki fałszyw ie n azw a­ n y „przedsiębiorstwem angielskim ". Zam iast: Ba6j/lon (67), Bać^/lończycy (70), Ptofomeusz

(69, 82, 132), bal:am (70)—wolelibyśm y czy­ tać: Babilon, Babilończycy, Ptolem eusz, bal­ sam. Przysłow ie: „G dy wejdziesz między w rony, krak aj ja k one“ przytoczono niedo­ brze: do w ro n y rym je st ony i ta sta ra for­ ma m usi tu trw ać, podobnie ja k w innym przysłowiu „dwie słowie".

Tadeusz Smoleński.

Umiński Wł. Świat lodów. Odczyt do la­ tarni magicznej. 8-ka, str. 41. Warszawa, 1907. Wydawnictwo im. Staszica. Skład główny w „Księgarni Polskiej". Cena kop. 15.

A utor w ty m popularnym odczycie we w stępie podaje w krótkich zarysach historję w y p raw naukow ych do biegunów, poczym opisuje ciekaw y św iat lodów, a więc pola i g óry lodowe, panujące tam w aru n k i k li­ m atyczne, oraz życie organiczne k rain pod­ biegunow ych.

Ze względu n a zajm ujący i przystępny w ykład, nie zaw ierający błędów naukow ych, książeczka ta może być zalecona do czyta­ nia osobom, nie posiadającym wiadom ości o krajach podbiegunowych.

Co się ty czy w artości w ykładu, to tylko w p aru m iejscach znalazłem pew ne niedo­ kładności. Otóż n a str. 20 autor zaznacza, „że góry lodowe sk ład ają się z lodu słodkie­ go". W obec tego m ożna byłoby przypuszczać, że w przyrodzie tw orzy się i lód słony. Za drugą niewłaściw ość poczytuję nazyw anie k rw i zw ierząt ssących gorącą: „ m o rs ... je s t stw orzeniem o k rw i gorącej" (str. 34).

Cz. Statkiewicz.

Antropologja.

Talko-Hryncewicz J. Przyczynek do antro­ pologii dzieci chrześcijańskich i żydowskich na

Ukrainie. 8 ka, str. 60. Kraków, 1908. Na­ kładem Akademji Umiejętności.

A ntropologja współczesna nie zadow alnia się b y najm niej badaniem tylko ludzi doro­ słych, lecz zaczyna swe obserw acje nad czło­ wiekiem od chw ili jego poczęcia, od płodu, lub przynajm niej od nowonarodzonego i śle­ dzi stopniowo dalszy jego rozwój. Dzięki ta k im badaniom , poznaliśm y cały szereg cie­ k aw y c h i niezm iernie w ażnych faktów z za­ kresu filogienezy i ontogienezy ludzkiej; dzięki nim również wiele nieznanych

do-Gieografja, podróże.

(6)

54

JM* 2 .

tychczas właściwości rasow ych zostało w y ­ św ietlonych i w yjaśnionych.

W polskiej literaturze antropologicznej po- [ siadam y ju ż pracę o dzieciach d-ra L. D u- j

drew icza „P om iary antropologiczne dzieci w arszaw skich", a obecnie znany i zasłużony nasz antropolog, prof. Talko-H ryncew icz, ogłosił pracę z tegoż samego zakresu, sta n o ­ w iącą rez u ltat jego badań, przeprow adzo­ n ych przed k ilk u n astu la ty na U krainie nad dziećmi ludności miejscowej ukraińskiej i ży­ dowskiej. Wiek badanych dzieci był od 2 do 16 roku życia. Dzieci u kraińskich zbadał autor 181, a żydow skich 112. A utor dzieli w swej pracy w iek dziecięcy na 4 grupy: I od la t 2 - 5 , I I od 6 - 9 , I I I od 1 0 - 1 3 i IV od 1 4 -1 6 .

Podział ta k i nie w ydaje mi się słuszny, sądzę bowiem, że odpowiedniej byłoby u- j

tw orzyć g ru p y n a podstaw ie okresów p rz y ­ bieran ia w zrostu i przybierania w agi ciała. W iem y bowiem, iż poczynając od urodzenia, rozw ój organizm u ludzkiego w obu tych kie­ runkach naprzem ian zyskuje przewagę. P o okresie niem ow lęctw a, k tó ry jest zarazem okresem silnego w zrostu, następuje okres pierwszego tycia, trw ają cy od 4-go m niej więcej roku; następnie przeważa szybki w zrost przy zm niejszeniu stosunkow ym w agi, co trw a do końca mniej więcej 7-go roku. Od 8-go do końca 10-go roku następuje ponow ny okres słabszego w zrostu przy silniejszym przybyw aniu w agi, wreszcie po 11-ym roku następuje rozwój odw rotny, którego granice zatrac ają się w okresie dorosłości. M e zn a­ czy to bynajm niej, b y w okresach siln iej­ szego w zrostu dziecko m iało być długie a chude, lecz że w okresach ty c h osobnik w ię­ cej rośnie, a m niej rozrasta się. Odw rotne stosunki zachodzą w okresach tycia. Te róż­ norodne okresy rozw oju odróżniają się je ­ szcze pod innym względem; m ianow icie dzieci do 7-go roku, a więc przez czas nie­ m ow lęctw a, oraz w okresie 1-go ty cia i pierw ­ szego w zrostu — nie w ykazują żadnych dal­ szych różnic płciowych, oprócz tych, które u ja w n ia ją się ju ż od 3-go m iesiąca płodo­ wego. Przeciw nie, poczynając od roku 7-go, zachodzi dalszy rozwój znamion płciow ych, co przedew szystkim u ja w n ia się u dziewczy­ nek. Tak więc 3 pierw sze okresy rozw oju

nazw ać można okresem rozw oju n eu tra ln e­ go, następne zaś okresy — okresem rozwoju dwupłciowego.

Otóż sądzę, że słuszniej byłoby zastosowań się do powyżej przytoczonego podziału i zba­ dać, ja k ie w ystępują pod ty m względem od­ chylenia od stosunków, poznanych dotych­ czas.

P o m ija jąc tę usterkę, rez u ltaty podanej pracy są bardzo ciekawe. Pod względem śre­

dniej w zrostu dzieci ukraińskie o 17 mm.

przew yższają dzieci żydowskie, przyczym przyrost w zrostu w różnej k ateg o rji wieku u dzieci żydow skich i u kraińskich je s t od­ m ienny. In teresu jąc y je s t bardzo fakt, że przew ażająca długość piszczeli w stosunku do uda je s t cechą sta łą budow y szkieletu żydowskiego; n atom iast u U kraińców cecha ta w dzieciństw ie podlega znacznym w ah a­ niom i ustala się dopiero w raz z zakończe­ niem w zrostu szkieletu.

P rzeciętna m iara obwodu piersi u dzieci ukraińskich przewyższa żydow skie o 36 mm.,, p rzytym u dzieci żydow skich—z przyborem w zrostu przeciętny przyrost objętości piersi je s t słabszy, niż u Ukraińców tej samej k a ­ te g o rji w ieku.

Najczęstszą b arw ą włosów u U kraińców , zarów no dzieci ja k dorosłych, to blond i sza­ ty n z odcieniam i. U żydów we w szystkich grupach w ieku przew aża b arw a szatyn. W ło­ sy u dzieci, w porów naniu z dorosłymi, są miększe, cieńsze i bardziej jasne; są one zw ykle proste, w yjątkow o spo ty k ają się k ę ­ dzierzawe. U Żydów w łosy kędzierzaw e o wiele częściej zdarzają się, niż u U kraińców, w e w szystkich la tac h życia i kędzierzawość w ystępuje silniej w w ieku dojrzałym .

Co się tyczy barw y oczu, to z la tam i staje się ona jaśniejszą. Cechą dzieci ukraińskich są przew ażnie oczy jasne, które w ystępują jeszcze w yraźniej u dorosłych. U dzieci ży ­ dow skich pospolite są oczy ciemne, które u dorosłych w y stę p u ją m niej stale.

R ozpatrując w połączeniu barw ę skóry, włosów i oczu, powiedzieć można, że dzieci żydow skie m a ją ty p ciem niejszy, niż dzieci ukraińskie.

Zarów no dzieci, ja k i dorośli U kraińcy są bardziej krótkogłow i, niż dzieci i dorośli

(7)

N o 2 .

55

Żydzi, p rzytym krótkogłowość w ybitniej w y ­ stępuje u dzieci, niż u dorosłych.

Obwód poziomy głow y u dzieci żydow ­ skich różnego w ieku — je s t m niejszy niż u ukraińskich.

P rzeciętną szerokością czoła dzieci u k raiń ­ skie również przew yższaję dzieci żydowskie, natom iast przeciętną szerokością potyłicy dzieci u k raińskie nie w yróżniają się od ży ­ dowskich. W p racy tej autor podaje rów ­ nież w yniki sw ych badań n ad przyrostem potylicy u dzieci różnego w ieku i płci w Za­ bajkalu. Okazało się, że rozm iary potylicy m niej się zw iększają z wiekiem, niż rozm ia­ ry in n y ch części czaszki. W okresie w ieku od Jat 14 — 16 przyrost potylicy je st ju ż u- kończony i odpow iada stosunkom, istn ieją­ cym u dorostych, podczas g d y przyrost in ­ n ych części czaszki trw a jeszcze. Pozostaje to praw dopodobnie w zw iązku z faktem , że rozwój w ielkich płatów mózgowych, położo­ n ych w przedniej części czaszki, trw a dłu­ żej, aniżeli rozwój ty ln y c h części mózgu.

Dzieci u k raińskie i żydow skie m ają tw arz w dzieciństw ie krótszą; z latam i ulega ona w ydłużeniu. Podobnież i szerokość tw arzy z wiekiem się powiększa, przyczym p rzyrost je s t znaczniejszy u dorosłych U kraińców, niż u Żydów. A utor tw ierdzi również, że pod względem w skaźnika tw arzowego dzieci m ało się różnią od dorosłych.

Wobec tego o ryginalnym i dziw nym je st fakt, że u Żydów dorosłych przew ażają tw a ­ rze nizkie, podczas g d y u dzieci żydowskich, ukraińskich i u dorosłych U kraińców pospoli­ cie spotykam y tw arze wązkolice.

T aki n a g ł y przeskok u Żydów dorosłych pozostaje w sprzeczności ze zdaniem poprze­ dnim i należałoby zbadać przyczynę tego. Zdaniem moim, fa k t te n spow odowany je st w danym przypadku m ałą liczbą Żydów (69), porów nyw anych z o w iele w iększą liczbą U kraińców (1055).

U dzieci ukraińskich najczęściej spotyka­ m y nos prostj7; rzadszy je st nos zadarty i in ­ ne jego kształty . W latach dojrzałości sta ­ łej w ystępuje u U kraińców nos prosty, niż u Żydów . U dzieci żydow skich również n a j­ częściej w ystępuje nos prosty, w latach doj-a ły c h jed n doj-ak częstość jego w ystępow doj-anidoj-a

zm niejsza się, przyczym w zrasta odsetka w y ­ stępow ania nosów garbatych.

W reszcie, na zakończenie owej pracy autor n a podstaw ie sw ych w ieloletnich badań nad ludam i w schodnim i i nad R osjanam i-M ety- sami za Bajkałem , podkreśla znaczenie w y- datności łuków licowych, oraz szerokości po­ tylicy, które, zdaniem jego, stanow ią zn a­ m iona zasadnicze, najtrw alej w ystępujące u mieszańców. N a podstaw ie zaś p racy n i­ niejszej autor tw ierdzi, że stałość powyższej właściwości potylicy daje się zaobserwować i w ciągu rozwoju ontogienetycznego czło­ wieka.

C iekaw a ta praca zaopatrzona je s t w licz­

ne tablice. K. Stołyhwo.

Historja literatury.

Karwowski SPirsław , dr. Czasopisma wiel­ kopolskie. Część pierwsza. 1796 — 1859. 8-ka,

str. 83. Poznań, 1908. Odbitka z „Dziennika Poznańskiego”. Cena kor. 1.20.

W literaturze naszej m am y dotąd ta k mało opracow ań o rozw oju naszych czasopism, że każdą pracę pow ażniejszą w ty m kierunku .pow itać należy jako pożądany przyczynek w w ym ienionej dziedzinie. Zaliczyć do nich należy podaną w nagłów ku pracę d-ra K a r­ wowskiego, na szersze ram y zakrojoną, k tó ­ rej dotąd ukazała się drukiem część pierw ­ sza. Dzieli się ona n a następujące działy: I. D zienniki polityczne (Gazeta P ru s P o łu ­ dniow ych, G azeta P oznańska, G azeta

W .

K sięstw a Poznańskiego, G azeta Polska, W iel­ kopolanin, W iarus, D ziennik Polski, Goniec Polski, K rzyż a Miecz, razem 9); I I. Czaso­ pism a treści literackiej (Pismo Miesięczne, M rów ka Poznańska, R ozryw ki L iterackie i B ibljoteka Konw^ersacyjna, W eteran P o­ znański, P rzyjaciel Ludu, T ygodnik L ite­ racki, O rędow nik N aukow y, D ziennik Do­ mowy, Rok, P rzegląd Poznański, Znicz, ra ­ zem 12); I I I . Pism a ludowe i pedagogiczne (Szkółka Niedzielna, Pism o dla „nauczycieli lu d u “ i ludu polskiego, Kościół i Szkoła, Szkoła Polska, Szkółka dla Dzieci, Szkółka dla Młodzieży, razem 6); IV . Czasopisma ko­ ścielne (A rchiw um Teologiczne, Gazeta Ko­ ścielna, T ygodnik K ościelny, Obrona P ra w ­ dy, razem 4); V. Czasopisma rolnicze i prze

(8)

56

m ysłow e (Pi’ze w odnik R olniczo-Przem ysło­ wy, Ziem ianin, P rzy ro d a i Przem ysł, r a ­ zem 3); w te n sposób u w zględnił autor 34 czasopisma, w ydaw ane w W ielkopolsce, po­ dając w treściw ym w ykładzie najw ażniejsze szczegóły z ich historji, uw zględniając przy- ty m redaktorów czasopism, jako też n ajw a ż­ niejsze a rty k u ły w nich pomieszczone. Opiera się au to r przedew szystkim na dokładnym przestudjow aniu treści czasopism; w drugim rzędzie uw zględnia te rozpraw y, w których znalazł odpowiednie dla siebie szczegóły. N a str. 81 w ylicza jeszcze 12 czasopism, w y ­ m ienianych w B ib ljo g rafji E streichera, k tó ­ ry ch je d n ak nie uw zględnia, praw dopodobnie dlatego, że ich nie m ógł dostać. D rugiej części pouczającej pracy d-ra Karwowskiego oczekujemy z ciekawością; w yrażam y przy- ty iu życzenie, by szanow ny autor przy koń­ cu swej rozpraw y podał zestaw ienie chrono­ logiczne w szystkich czasopism, spis treści i dokładny w skaźnik rzeczowy.

Dr. W iktor Halin.

M. Waleryusa Marcyalisa epigramów ksiąg X II; przekładał Jan Czubek. 8-ka, str. XVI — 457. Kraków, 1908. Nakładem Akademji Umie­ jętności. Bibljoteka przekładów z Litertaury

starożytnej. III. Cena rb. 3 40.

M arek W alerjusz M arcjalis (M. Valerius M artialis), poeta-epigram atyk, działał w d ru ­ giej połowie I w ieku po Chr. (urodził się m iędzy 38 — 41 rokiem — um arł najdalej w 104 r.). B y ł to człowiek i poeta nie bez zalet, ale i nie bez braków: dziecko czasów D om icjana. P isał epigram aty, bardzo ce­ nione przez w spółczesnych i późniejszych autorów , o czym św iadczą liczne c y ta ty z jego epigram atów , spotykane w lite ra tu ­ rze rzym skiej aż do V I w ieku po Chr. Nie był on w ynalazcą tego rodzaju poezji, gdyż przed nim upraw iali epigram aty, między in ­ nym i w ielki K atullus Marsus, Pedo i inni, chociaż znacznie je rozwinął. Całkowitego przekładu na ję z y k polski epigram atów tego poety dokonał w roku bieżącym J a n Czubek i w ydał go w K rakow ie.

W przedmowie p. Czubka, poprzedzającej przekład (str. I —X V I), prócz treściw ej cha­ ra k te ry sty k i osobistości M arcjalisa i oceny je g o spuścizny poetyckiej, znajdujem y k ró t­ kie wiadom ości o h isto rji pism M arcjalisa

w Polsce. D ow iadujem y się m ianowicie, że w yd an ia częściowe tek stu łacińskiego zostały sporządzone w latach 1518, 1609, 1615, 1641 i 1648 w różnych m iejscach Polski, tłu m a­ czenia zaś (niekom pletnego) na ję z y k polski dokonano w 1759 (dwa tłum aczenia je d n o ­ cześnie przez różnych autorów , jedno z nich razem z tekstem łacińskim ) i w 1766, acz­ kolw iek pojedyńcze ep ig ram aty dość często ju ż przedtym były okolicznościowo przekła­ dane. Dodać od siebie musimy, że sam prof. Czubek już przedtym przetłum aczył w y ją tk i z X I i X I I księgi (z okazji 500-letniego ju ­ bileuszu U niw ersytetu krakowskiego), które następnie zostały włączone do książki pa­ m iątkow ej („Almae M atri Jagellonicae qui ob ipsa m ulta olim in litte ris perceperant quinque saecula feliciter p eracta hoc m unu- sculo obiato g ratu lan tu r"), a potym w ydane w osobnej odbitce przez samego autora, pod ty tułem : „M. W aleryusa M arcyalisa w y ją tk i z X I i X I I księgi E pigram atów 11 (8-ka, str. 24. Lwów, 1900).

Tegoż autora, znacznie przedtym , wyszło tłum aczenie fragm entarycznie zachow anych liryków greckich doby klasycznej („L irycy g reccy“, w ydanie redakcji „P rzeglądu P ol­ skiego", 8-ka, str. 115. K raków , 1883), k tó ry to zbiorek objął elegików, m iędzy innym i Solona i Ksenofanesa (obecnie, t. j. od roku 1891 m am y znacznie więcej fragm entów So­ lona, z powodu odkrycia rękopisu, zaw iera­ jącego praw ie całą „K onstytucję ateńską* A rystotelesa, w którym to piśm ie m am y kil­ k a fra g m en tó w —razem 65 w ierszy—pięknych elegji Solona, n atchnionych k onstytucją, j a ­ k ą w prow adził w swojej ojczyźnie. T ych fragm entów oczywiście niem a w zbiorze p. Czubka), jam bografów: A rchilocha i Si­ m onidesa z Amorgos i melików: A lkm ana, Safo, A lkajosa i wielu innych. J a k widzi­ m y, p. Czubek na polu spolszczenia poetów klasycznych m a ju ż pew ną trad y cję, tym - bardziej, że dokonane przez niego tłum acze­ nia nie pozostaw iają nic, albo bardzo nie­ wiele, do życzenia.

Obecne tłum aczenia obejm ują całość epi­ gram ató w M arcjalisa, k tórych liczba dosię­ g a 1200, w X I I księgach, a więc m am y w końcu w szystkie epigram aty M arcjalisa po polsku.

(9)

Ne 2.

57

Pozostaw iając na stronie w artość tłum a­ czenia, jako pracy, wzbogacającej naszą lite­ ra tu rę przekładów dzieł z epoki klasycznej, któ ra, pomimo wszystko, je s t pod tym wzglę­ dem jeszcze dość uboga i nie może się rów ­ nać z innym i literaturam i europejskim i, po­ siadającym i masę przekładów, niekiedy do­ konanych n aw e t przez kilku autorów , p ra­ gnę podnieść n a ty m m iejscu je d n ą w ażną stronę tego tłum aczenia dla naszej literatury.

!Nie ulega w ątpliw ości, że epigram y Mar- cjalisa m iały pow ażny wpływ n a te n rodzaj poezji w literaturze europejskiej; m iały też one znaczny w pływ n a ów rodzaj tw órczo­ ści poetyckiej i w literatu rze polskiej, szcze­ gólniej zaś w pew nym okresie, kied y w y ­ ją tk o w e miano upodobanie do epigram atów i upraw iano je, jako specjalny rodzaj liryki. Ju ż pobieżne zestaw ienie, np. „Praszek “ We- spazjana K ochowskiego, z „E pigram am i11 Mar- cjalisa, w ykazuje blizkie ich pokrew ieństw o; ] w iem y prócz tego, że Kochanowski, Rej | i inni późniejsi upraw iali tego rodzaju poe- j zję. O kreślenie zależności tych poetów od > M arcjalisa było dotychczas zb y t ogólnikowo trak to w an e, a to z tego powodu, że M arcja- lis kom pletny był tylko po łacinie, polskie zaś tłum aczenia—niekom pletne, niekiedy li­ che, a zawsze mało znane i rzadkie, przed­ staw iały w artość antykw arsko-bibljoteczną, j

nie zaś literacką. Ju ż z ty c h względów, po- ' rów nanie ow ych poetów było znacznie u tr u ­ dnione dla szerszego g rona literatów , gdyż

j

M arcjalis nie je s t zb y t łatw y do zrozum ie­ n ia w oryginale, k tó rą to trudność zwięk­ sza jeszcze ta okoliczność, że poeta, z zupeł­ nie zresztą zrozum iałych przyczyn, ukryw a w łaściw ą m yśl i intencję sw oich epigram a­ tów przy pomocy niezw ykłych, a niekiedy dw uznacznych zwrotów. W ogóle u tw o ry te ­ go rodzaju ja k satyra, epigram i kom edja (np. A rystofanesa) w y m ag a ją wj^bornej zna­ jomości w arunków , w ja k ich pow stały, gdyż w przeciw nym razie nie będziem y b a r­ dzo często zupełnie rozum ieli dowcipu, ani zam iaru autora. Są to rzeczy przew ażnie se­ zonowe, pow stałe pod wrażeniem chwili, pi­ sane dla współczesnych i przez nich tylko dokładnie rozum iane. To też dokładne ro­ zum ienie tego rodzaju utworów w ym aga specjalnych studjów językow ych, obszernej

znajomości literatu ry tego czasu i „stanu rzeczy", w arunkującego ich pow stanie. Oczy­ wiście, możemy takiej znajomości w ym agać ty lk o od specjalisty, k tó ry jednakże naw et sam je st niekiedy bezsilny wobec zaw iłych zjaw isk literackich. Otóż uw agi p. Czubka, które są zamieszczane u dołu stronic, czy­ n ią zadość tej trudności i pozw alają nam m niej lub więcej dokładnie zrozumieć m yśli poety. Są to krótkie,* ale w ystarczające, rze­ czowe kom entarze, uw agi o charakterze le- ksykologicznym , archeologicznym , historycz­ nym i antykw arskim ; w y jaśn iają nam one n iejedną ciem ną stronę m yśli i formy. N ie­ m niej dobrą stro n ą tłum aczenia, pochodzącą od tłum acza, są zatytu ło w an ia każdego epi­ gram atu, czego niem a w oryginale.

K siążkę tę możemy polecić każdemu stu- djującem u literaturę, szczególniej zaś w szyst­ kim tym , k tórzy chcą gruntow nie zrozumieć i należycie ocenić wiele zjaw isk w literatu ­ rze polskiej. Wiktor Wąsik.

Piłat Roman, dr. Historja literatury polskiej, wykłady uniwersyteckie, pod redakcją Wilhel­ ma Bruchnalskiego. Tom IV, część II. Historja poezji polskiej. Czasy porozbiorowe i Księ­ stwa Warszawskiego. Opracował Konstanty Wojciechowski. 8-ka, str. 195. Lwów, 1908. Księgarnia H. Altenberga. Warszawa, M. Arct. Cena rb. 2 40.

Część d ru g a tomu czw artego w ykładów uniw ersyteckich P iła ta , wzorowo opracowa­ na i uzupełniona przez K. W ojciechowskie­ go, obejm uje historję poezji polskiej od r. 1795 do 1815. (Dlaczego rok 1815 poczyty­ w ał autor za p u n k t zw rotny w poezji pol­ skiej, tego w ty m tomie nie w yjaśniono; końcowe słowa na str. 195 za w yjaśnienie w ystarczające służyć nie mogą). W „ogól­ nej charakterystyce" u w y d atn ił P iła t do­ skonale cechy poezji ty c h czasów w jej róż­ nicach i podobieństw ach z poezją sta n isła­ wowską; dodajm y tylko, że „pseudoklasy- cyzm “ w arszaw ski znajduje się w najści­ ślejszym , bo poczęści w przyczynow ym związku, z ten d en cją p atriotyczną, z dąż­ nością do stw orzenia wielkiej, a p rz y n a j­ m niej godnej narodu cyw ilizow anego, poe­ zji: dlatego to w łaśnie J a n Śniadecki po­ czyta później rom antyzm nietylko za g łu p ­ stwo, ale nieom al za zdradę narodow ą, a

(10)

58

JSTs 2

przynajm niej za grzech przeciwko m iłości i ojczyzny. N akreśliw szy następnie „tło poli­ tyczne i sta n ośw iaty w czasach porozbioro- ! w ych i K sięstw a W arszaw skiego", w ykłada autor historję poezji w czterech rozdziałach: poezja legjonistów (pieśń W ybickiego; Go­ debski); poezja w k ra ju (W oronicz, N iem ce­ wicz, Koźmian, Osiński, K ropiński, Feliński, W ężyk, Dmuszewski); tłum acze (Przybylski, Staszic); przesilenie i pierw sza zapowiedź no­ wego zw rotu w poezji (Reklew ski, A ndrzej Brodziński, Zaborowski). Sposób opracow a­ n ia poszczególnych pisarzów je s t te n sam, co w pierwszej części tomu: biografja (poprze­ dzona lite ra tu rą przedmiotu), ogólna charak­ te ry sty k a, rozbiór poszczególnych utw orów . Najszczegółowiej i najlepiej opracował P iła t W oronicza, K oźm iana i Felińskiego. T w ier­ dzi autor, że „wzorem dla Felińskiego b ył głów nie R acine", którego w pływ „przebija się też widocznie w B a r b a r z e , w ogólnym charakterze dzieła, sposobie trak to w a n ia przedm iotu" (str. 153—4); czy jed n ak , oprócz R acine’a, nie w ycisnął n a „B arbarze" swego p iętna Corneille? Przecież rasynow skiej „pas- sion" nie posiada b ohaterka Felińskiego ani na'lekarstw o, posiada natom iast cechę, wspó- n ą ty lu bohaterom i bohaterkom Corneille’a: silne poczucie świętości obowiązku, w yższe­ go ponad osobiste szczęście! Ogólny sąd P i­ ła ta o pseudoklasykach w arszaw skich je st w całym znaczeniu tego w yrazu bezstronny i uzasadniony. W ogóle, ja k o podręcznik u n i­ w ersytecki, stoi część druga tom u czw artego na tej samej wysokości, co pierwsza.

Ign. Chrzanowski.

Historja.

Akta historyczne, dla objaśnienia rzeczy pol­ skich służące. Tom XIII. Akta kapituł z wieku XVI wybrane. Tom I, część I. 8-ka, Kraków', 1908 Nakład Akademji Umiejętności.

P rzed 17- stu la ty prof. U lanow ski ogłosił w A rchiw um K om isji H istorycznej w y jątk i z aktów k ap itu ł krakow skiej i płockiej z lat 1438 — 1525; w ypisy z późniejszych ksiąg płockich, sięgające aż do roku 1577, w yszły niedaw no w X tom ie tego wj^dawnictwa, a obecnie A kadem ja poświęca aktom kapituł oddzielne w ydaw nictw o, którego tom I

wy-; puścił w łaśnie wr św iat zasłużony sekretarz: A kadem ji. Tom te n zaw iera m a terja ł nie- ! zw ykle cenny, na k tó ry złożyły się a k ta k a ­ pituł: poznańskiej z la t 1524—1577 i w ro­ cław skiej 1519—1578. N iew ątpliw ie, nowe to w ydaw nictw o A kadem ji posunie znacznie stu d ja n ad wiekiem X V I-ym , k tó ry daw niej h istorycy polscy otaczali specjalną pieczoło­ witością. Szczególniej dużo m a terja lu do­ starczyć może to w ydaw nictw o do h isto rji reform acji i do dziejów w łościaństw a. Z w ła­ szcza ak ta poznańskie zaw ierają całą kopal­ nię m aterjałów , n a k tó ry ch zasadzie można odm alow ać w cale dokładny obraz życia kle­ ru z czasów arcybiskupów G am rata i D zierz- gowskiego. Oczywiście, obraz ten do d atn i być nie może. P od względem m oralnym d y g nitarze kapitulni, nie w yłączając n aw et sam ych infułatów , sto ją nadzw yczaj nizko. Pomimo ciągłych napom nień, ja w n ie b rn ą „w Sodomie", o której obwieszczał św iatu Orzechowski, uspraw iedliw iając swe ożenie­ nie ze „św iętą panną". D ziw niejszym je st, że w owym w ieku hum anizm u, w którym k ap itu ły roją się od doktorów wszelkich fa­ kultetów , nie w yłączając medycznego, n ie­ ma, zdaje się, zb y t wielkiego zam iłow ania do nauk. Bibljoteki kanoników , o k tórych w zm iankują akta, nie odznaczają się bogac­ tw em ksiąg świeckich; k ap itu ła w rocław ska w roku 1556 skarży się naw et, że „z bibljo­ teki kościelnej je s t m ały, a naw et praw ie żaden użytek" (str. 141). D la h isto rji refor­ m acji duże znaczenie m ają instrukcje, ja k ie kapituły w y d ają swoim deputatom na syno­ dy prow incjonalne, tudzież korespondencja ich z biskupam i. P rzew ażają w nich sk arg i n a „bezbożne" herezje, żądania surow ego postępow ania z heretykam i, to znów zaka­ zy edyktem specjalnym czytania „jadow i­ ty c h " książek, zarówno polskich, ja k i łaciń­ skich, a więc: „ J a n a Seklucjana, M arcina K row inki, J a n a Łaskiego, A ndrzeja F rycza, Eustachego Trepki z P oznania, S tanisław a Lutom ierskiego, Mikołaja R eja, A ndrzeja Trzecieskiego i im podobnych" (str. 151). Spotykam y się też z „żądaniem edyktów królew skich i dekretów synodalnych prze­ ciwko młodzieży, studjującej w K rólew cu, W irtem berdze i innych podejrzanych m iej­ scach".

(11)

N o 2.

59

W m a te rja ły do h isto rji włościan obfitują przedew szystkim a k ta wrocławskie, chociaż i w poznańskich nie brak ciekawego m ate- rjału. W idzim y więc, ja k u chw ały to ru ń ­ skie 1519 roku o d b ija ją się n a położeniu w ło­ ścian kapitulnych, zapoznajem y się ze zw ięk­ szaniem się ciężarów w ciągu X V I wieku, dow iadujem y się ciekaw ych szczegółów, ty ­ czących się ta k zw anej zakładki, to jest za­ pomogi, ja k ą otrzym yw ał chłop bądź w n a ­ tu rze , bądź w pieniądzach, osiedlając się n a now ym gruncie, w idzim y parę faktów w y ­ kupienia się z poddaństw a. Naogół o trzy ­ m uje się w rażenie, że kapituła, jako całość, dba bardzo o sw ych poddanych i nigdy nie odmawia im obrony ani pomocy przeciw dzierżawcom i pojedyńczym kanonikom .

Z przyjem nością we w stępie prof. U lanow - skiego do niniejszego tom u czytam y o u k a­ zaniu się jego drugiej części „w możliwie blizkim odstępie czasu“, w raz z indeksem, który ułatw i bardzo korzystanie z tego ta k nadzw yczaj cennego w ydaw nictw a.

Dr. Ignacy Baranowski.

Falkowski iuljusz. Wspomnienia z roku 1848 i 1849, z przedmową Tadeusza Grużewskiego. 8-ka, I, str. 151; II, 146; III, 141. Warszawa, 1908. Bibljoteka Dzieł Wyborowych Nr. 527, 528, 533. Cena kop. 75.

Rok 1848, ów rok „szalonyu, owa „w iosna ludów 41, b y ł przełomowym. Do tego roku z je d n ej stro n y sta ły rządy monarchiczne, oraz sta n y uprzyw ilejow ane, z d ru g ie j—ludy; a że przyszłość Polski, w edług przekonania naszej em igracji, zależała od przyszłości lu ­ dów europejskich — przeto P olacy wierzyli w postęp ludzkości i w zbawczą moc haseł rew olucji. G dy w lutym ru n ął tro n L udw i­ ka Pilipa, g d y w m arcu k apitulow ały trony w "Wiedniu i w Berlinie, wówczas wicher rew olucji najśmielsze m arzenia zamieniał w rzeczywistość, wówczas P olacy w ierzyli, że godzina ich w yzw olenia w ybiła. A cho­ ciaż te n w ielki ruch ludów w r. 1848 został na całej przestrzeni E u ropy pow strzym any, i wszędzie nastąp iła reakcja, w roga w szyst­ kim ich dążnościom, Polacy w ierzą w to, że p rąd y 1848 roku w ynikały z pew nych praw historycznych, przeciw którym reak cja

j

je s t bezsilną, bo te praw a rządzą ludzkością, | ■a nie pojedyńczy ludzie — dlatego przyw

ią-j żuią-ją pew ne znaczenie do słów, które arcy- książe J a n w yrzekł do deputacji galicyjskiej: „Przyw rócenie P o lsk i je s t rzeczą konieczną, a co je st koniecznym, to stać się m usi44

i

(III. 143).

A utor, korzystając z okoliczności, które go ! rzuciły na drogę dyplom acji rew olucyjnej, i odegrał pew ną, w cale nie „nader m ałą44, ja k utrzym uje, ale w ydatną, rolę, gdyż zbliżył się do głów nych działaczy ówczesnych, i przyjrzał się zblizka ty m wydarzeniom , ja k ie są przedm iotem omawianej książki. Z akcją w Poznańskim załatw ia się krótko; nie przyjm ow ał w niej udziału, nie sym pa­ ty zu je z czynnościam i patrjo tó w poznań­ skich i dlatego z ta k doniosłą spraw ą zała­ tw ia się ogólnikami: „spraw a polska by ła w m arcu i w kw ietniu 1848 r. w yprow adzo­ n a przed sąd ludów E uropy w sposób, ro­ kujący nam najpiękniejsze nadzieje. Od P o­ laków zależało posunąć ją k u rozstrzygnię­ ciu, a przynajm niej utrzym ać j ą na porządku d z ie n n y m ... zw iązując j ą solidarnie i stale z k w estją niemieckiej jedności44 (I, 26). „Na Niem cach w ięc polegała w r. 1848 cała n a ­ sza n adzieja44 (I, 27); ale kom itet narodow y popełnił błąd. uchw alając utw orzenie w ojska polskiego, co zaszkodziło naszej sprawie, gdyż to zaniepokoiło Niemców, zam ieszka­ łych w Księstwie, a obruszyło wojsko p ru ­ skie. S m utnym następstw em tego postano­ w ienia b y ły u tarczki najpierw , a wreszcie w alka między wojskiem pruskim a n arodo­ wym, pod w odzą M ierosławskiego, k tó ra się zakończyła ostatecznym rozproszeniem w oj­ ska polskiego; wreszcie k onkluzja—zaprzepa­ szczenie spraw y polskiej w parlam encie nie­ mieckim we E rankfurcie. Jeszcze krócej za­ ła tw ia się autor z K rakow em i G alicją—lecz i w ty m w ypadku, podobnie ja k w P oznań­ skim, jesteśm y św iadom i rzeczyw istego sta ­ nu rzeczy, gdyż m am y kilka m onografji, a przedew szystkim niedaw no w ydane p am iętni­ ki P lo rjan a Ziemiałkowskiego, k tóre w y tw o ­ rzoną przez autora lukę w zupełności w ypeł­ niają.

A utor rozpoczyna sw oje w spom nienia od podróży do W ęgier, dokąd się udaw ał ja k o przedstaw iciel „nowej em ig racji44, celem za­ w iązania bliższych stosunków z rządem w ę­ gierskim i utw orzenia siły polskiej w W ę­

(12)

60

NI

2.

grzech, na zasadzie: „My dziś z w am i,—w y ju tr o z nam i“.

S potkanie się z Kossuthem, prezydentem rządu, układy, w ahanie się K ossutha; p rzy­ jazd Bema, k tó ry z natch n ien ia C zartory­ skiego b ył przeciw ny form ow aniu legjonów polskich w W ęgrzech; zwichnięcie praw ie zupełne planu, w ypracow anego przez now ą em igrację; w yjazd autora do F ran cji, ja k o delegata rządu w ęgierskiego—oto treść tom u pierwszego, treść bardzo zajm ująca, a co ła­ tw o spraw dzić, praw dziw ie w yłożona. Tom drugi i trzeci poświęca au to r przew ażnie e- m igracji polskiej we F rancji; rzuca kilka k rytycznych uw ag pod adresem „centraliza­ cji", ch arak tery zu je treściw ie, dosadnie, czę­ sto bardzo oryginalnie, niektórych znako­ m itszych em igrantów , ja k ks. Adama Czar­ toryskiego (II, 10, 123; I I I , 67), Mickiewicza (II, 48), Eustachego Sapiehę (II, 103), Sewe­ ry n a Gałęzowskiego (III, 5), Lelew ela (III, 29) i M ierosław skiego (III, 84). Sylw etki te, szczególniej Lelewela, świadczą, że autor je st | głębokim obserwatorem . W ypadki badeńskie i niezaszczytna rola, ja k ą odegrał naczelny | wódz w ojsk badeńskich, Mierosławski, koń­ czą te ciekawe, a bardzo dobrze napisane w spom nienia z r. 1848 i 1849.

W spom nienia te pisane były w r. 1878, a zatym trzydzieści la t temu; m am y dziś w praw ­ dzie bardzo dobrą historję em igracji polskiej, napisaną przez Gadona, lecz śm iem y zapew ­ nić, że opisy tejże em igracji przez F alkow ­ skiego nic nie straciły na aktualności i w v- ; śmienicie dopełniają Gadona.

K siążka zewszechm iar zasługuje n a roz- | pow szechnienie. Jó zef Bieliński.

Wołyniak. Z przeszłości powiatu wołkowy- skieyo, op ow ied ział... 8 ka, str. 126. Kra­ ków, 1905 Nakładem Spółki wydawniczej polskiej. Cena kor. 2.

Tenże. Siedziba Bazylianów w Torokaniach. wynotował . . . 8-ka, str. 49. Kraków, 1906. Nakładem Spółki wydawniczej polskiej. Cena kop. 50.

Tenże. Spis klasztorów unickich Bazylianów,

w województwie wołyńskim, ułożył . . . Z czte­ rema rycinami. 8-ka, str. 145 i XXVI. Kra­ ków, 1905. Nakładem Spółki wydawniczej polskiej. Cena kor. 3.

U k ry w a jąc y się pod m ianem W ołyniaka pracow nik, znany je s t od dwudziestu la t z g ó ­

rą z licznych opracowań, pomieszczanych po czasopismach i ogłaszanych osobno, a po­ św ięconych głów nie grom adzeniu m aterja- łów i danych, odnoszących się do pracy k u l­ tu raln ej Kościoła katolickiego i społeczeń­ stw a polskiego na obszarach litew sko-ru- skich daw nej Bzeczypospolitej. Szkoły, ko­ ścioły i klasztory, zarówno łacińskie, ja k i unickie, są przedm iotem jego poszukiwań. W iadom ości swe czerpie zarówno z w ydaw ­ nictw i opracow ań rosyjskich i polskich, ja k i ze źródeł rękopiśm iennych, znajdujących się w zbiorach C zartoryskich w K rakow ie i innych. Zebrane tą drogą dane zestawia, porów nyw a, uzupełnia objaśnieniam i, odno­ szącymi się do położenia i obecnej przyna­ leżności ta k adm inistracyjnej, ja k kościelnej danej miejscowości, i przez takie zestaw ienia i w yliczenia daje obraz w yników pracy k u l­ tu ralnej wieków poprzednich, zniszczonych w imię haseł polityki rusyfikacyjnej w ciągu ubiegłego stulecia. Pierw sze z w ym ienionych w nagłów ku opracow ań zaznajam ia nas ze zm ianam i, ja k ie w niosła polity k a powyższa, u p raw iana przez m iejscow ą adm inistrację i sprow adzane ze środkowej B osji ducho­ w ieństw o, na obszarze pow. wołkow yskiego gub. grodzieńskiej (dawniej w woj. now o­ grodzkim). Prócz skonfiskow anych po roku 1831 dóbr Tyszkiew iczów (Świsłocz) i Sapie­ hów (Zelwa), now ych konfiskat po r. 1863, polecono w r. 1865 jedenastu właścicielom sprzedać posiadane m ajątk i w ciągu dw u lat. M ajątki te, obejm ujące około 700 włók, w y ­ licza autor. N astępnie opowiada dzieje szkoły jezuickiej w W ołkow ysku. P ija rsk a istniała w Zelwie. Szczegółowo bardzo, na podsta­ w ie księgi w izyt, przechowanej w Muzeum Czartoryskich, przedstaw ia dzieje szkoły w y ­ działowej, założonej około r. 1782 przez K o­ m isję E d ukacyjną, szkoły parafjalnej, u trz y ­ m yw anej przez M isjonarzy w Łyskow ie i szkółek parafjaln y ch w powiecie między r. 1800 a 1830. B yło ich w 1805 r. 10 z 96 uczniami; r. 1820 było 150 uczniów i 32 u- czenice. Z kolei w ym ienia klasztory: K ano­ ników lateraneńskich (Krzemienica), F ra n ci­ szkanów (Łopienica), Dom inikanów (Kom u­ chy), M isjonarzy i B azyljanów (Łysków). P rz y tej sposobności podaje autor spisy k la ­ sztorów tychże zakonów z całego obszaru

(13)

J\2 2.

61

L itw y i dow iadujem y się tu, że K anouicy regularni mieli ogółem pięć klasztorów (prócz K rzem ienicy, — Bychó w, Ozierany, Słonim, W ilno do r. 1864), Franciszkanie posiadali 40 klasztorów , z ty c h 30 skasowano r. 1832, a inne przed r. 1864; pozostał dotąd jeden w Grodnie. D om inikańskich klasztorów znie­ siono n a L itw ie w 1832 r. 20, a jednocze­ śnie w prow incji ruskiej 33, pozostawiono n a L itw ie 22, a n a K usi 8; M isjonarskich klasztorów zam knięto 6 w r. 1832 i tyleż w r. 1842. W rozdziale „O resztkach u n ji“ n a obszarze pow. w ołkowyskiego wyliczono 30 św ią ty ń parafjaln y ch unickich w r. 1808, i 4 cerkwie nie parafjałne.

D ruga m onografja W oły n iak a zajm uje się dziejam i klasztoru B azyljanów w Toraka- niach, a zarazem podaje dane, tyczące się kościołów i szkół na obszarze pow. kobryń- skiego. Prócz konfiskat, drogą sprzedaży I przym usow ej po r. 1865 w łasność ziem ska j

polska utraciła tu 34000 dzies. (około 60000 mórg., w tym sam D y w in Jagm inów prze­ szło 10000 dzies., a A ntopol, Ożarowskiego, 5473 dzies.). P a ra fji unickich było tu na po­ czątku w ieku zeszłego 64 i 6 klasztorów ba- zyljańskicb, p ara fji łacińskich 9, szkółek paraf. 5 (1805 r.). L udność w r. 1816 w yno­ siła 80808 dusz (w tym 3000 Żydów i 20 Tatarów).

Trzecia praca obejm uje wiadomości histo-

j

ryczne o 40 klasztorach bazyljańskich na obszarze W ołynia, a w końcu n o ta tk i bio­ graficzne i w izerunki ostatnich B azyljanów i B azyljanki, którzy, w ierni Kościołowi, ze­ szli ze św iata w niedaw nym stosunkowo czasie, a mianowicie: Jonasz Sołtanow ski na zesłaniu w N ieżynie r. 1889 i A ntonina L e­ śniew ska r. 1885 u krew nych pod Mińskiem. Szkoda w ielka, że z jednością idei, prze­ wodniczącej poszukiwaniom W ołyniaka, nie łączy się, ja k o podstaw a pracy, plan, k tó ry ­ by te liczne, częściowe opracowania, w iązał z sobą i czynił je rozdziałami wielkiej cało­ ści, tworzącej u tk a n y z faktów i cyfr obraz działalności k u lturalnej Kościoła i szkoły polskiej na obszarach litew sko-ruskich.

B. Chlebowski.

Ekonomja, nauki społeczne.

Heryng Zygmunt. O czym mówią nauki spo­ łeczne. 8-ka, str. 32. Petersburg, 1908. Skł. główny w Warszawie G. Centnerszwer i Sp. Cena kop. 12.

O czym mówią, nauki społeczne. Ekonomja społeczna. 8-ka, str. Ib. Książnica Ludowa. Warszawa, 1908. G. Centnerszwer i Sp. Cena kop. 10.

B rak popularnych książek w zakresie n auk społecznych je s t u nas niew ątpliw ie wielki- K ażde usiłowanie w ypełnienia tego braku zasługuje na poparcie, lecz jednocześnie musi ulegać ty m surowszej ocenie, im więcej po­ pularyzuje niedowiedzione praw dy, a hypo- tezy podaje za pew niki. W obu wyżej po­ danych pracach p. H ery n g a spotykam y dużo takich niedow iedzionych praw d i hypote- tycznych pewników.

P. H eryng je st ekonom istą; socjoiogja o- gólna je s t gruntem , na którym orjentacja jego je st niepewna. Istn ie ją dla niego zja­ w iska społeczne w m niej ścisłym i ścisłym znaczeniu (str. 5 i 6), a do pierw szych zalicza spalenie sosny w piecu piekarskim i ogrze­ w anie wody w lokomotywie. Treść nauk społecznych próbuje objaśnić, nie w spom ina­ ją c o zjaw iskach ekonom icznych, a za formę

życia społecznego najbardziej uproszczonego (były więc poprzednio form y życia mniej proste), uważa plemię, a nie ród. Źródłem różnic społecznych jest, podług p. H erynga, w ładza osobista, dziedzicznie przekazyw ana, świecka, obok której stoi w ładza kapłanów . 0 organizacji rodowej, pow stałej na gruncie fizjologicznym, łączącej w jedno wszelką władzę, nie dow iadujem y się nic, a za to przy objaśnieniu rozwoju form m ałżeństw a dow iadujem y się, że istn ia ły plem iona (nie hordy), żyjące w stanie bezładu płciowego, 1 że wielomęstwo je st w A fryce i A ustralji bardzo rozpowszechnione, co praw dą nie jest. R edakcja niektórych ustępów je s t ta k nie­ dokładna, że pozwala przypuszczać, iż Irlan- dja, W ęgry, Czechy, Chorwacja, Galicja, K a ­ nada, Nowa Z elandja i N ow a W alja uzy­ skały w ew nętrzną niezależność (autonomję) po szeregu w alk zbrojnych. Obraz ewolucji praw a własności, skreślony pobieżnie i nie­ dokładnie; w yrażenia: „właścicielem p ry w a t­ nym może być rząd*, albo „obecnie panuje

(14)

62

Ko 2 . jed n a tylko p raw n a foi-m a własności, a m ia­

nowicie w łasność p ry w a tn a 14—są bałam utne. Tw ierdzenie: „do niedawnych, jeszcze czasów kupcy zbożowi podczas nieurodzaju niszczyli zapasy zboża, aby w yw ołać jeszcze większą drożyznę11 — je s t w prost fałszywe. G dyby p. H ery n g znał najnow sze prace socjologicz­ ne (np. E. W esterm arcka —E igenthum sem p- findung und D iebstahlsrecht insbesondere bei N aturvolkern — „Z eitschrift fu r Sozialwis- senscbaftu, 1908, zesz. 7 i 8), to możeby miał mniej zaufania do teorji kom unizm u ludów „pierw otnych11, a wspólną własność gm iny n a Ja w ie (Dessa) w yjaśnił, zgodnie z pracą von K ola („Neue Z eit11, 1897 r.), przyczynam i finansowymi. Nie można też ścisłym i n a u ­ kow ym nazw ać tego, co p. H ery n g pisze o wspólnej w łasności gm innej w W ielkorosji. Dlaczego „wiedzę p raw n ą11 p. H. w yłącza z zakresu socjologji, zrozumieć nie możemy.

W „Ekonom ji społecznej11 p. H ery n g na 16 stronicach chce objaśnić, czym je s t eko- nom ja społeczna? P odług niego, cechą cha­ rak tery sty czn ą zjaw isk ekonom icznych je st I nie to, że wynikają, one na gruncie m ate- rjaln y ch potrzeb ludzkich., ale to, że w nich „zasada najm niejszych w ysiłków je s t nieo­ m al wsz3?stkim , w ypełnia ich całą treść, w y ­ raża całkow itą ich istotę11, co znów prow a­ dzi za sobą to „doniosłe bardzo następstw o, że zjaw iska ekonomiczne są ściśle je d n o ro ­ dne, porów nyw alne i' wy m ierzalne11. To są subjektyw ne poglądy, które w popularnym w ykładzie nie pow inny były znaleźć m iej­ sca. Ekonom ja społeczna p. H ery n g a zlewa się w jedno z nauką finansów. Zdaniem au­ tora, „państw o przyw łaszczyło sobie praw o pobierania pew nych o p ła t11, a najw ażn iej­ szym zadaniem ekonom ji społecznej je s t roz­ w iązanie tego najbardziej dręczącego p y ta­ nia: ja k popraw ić dobrobyt ludu roboczego? W łaściw ie więc ekonom ja społeczna p. H e­ ry n g a je s t ekonom ją robotniczą i więcej go zajm ują interesy klasy, aniżeli interesy ogółu społeczeństwa. N a ta k i p u n k t w idzenia zgo­ dzić się nie możemy. St. Piotrowski.

Landau Helena, dr. Zarys ekonomji społecz­ nej. 8-ka, str. VIII - f 182. Kraków, 1908. Skład gł. Warszawa, G. Centnerszwer i Sp. Cena rb. 1.20.

K siążka p. Landau, ja k to sam a autorka w przedmowie ostrzega, nie ma n a celu za­ znajom ienia czytelnika z całością zjaw isk ekonom icznych. A utorce chodzi ty lk o o zba­ danie sił, „przekształcających w arunki pracy społecznej i stosunek wzajem ny grup spo­ łecznych11. J e s t to więc, używ ając term ino- logji Com te’a, dynam ika ekonomiczna—i to niezupełna; ekonom ji rolniczej, praw a zm niej­ szającej się w ydajności g ru n tu , autorka nie dotyka zupełnie; m yśl jej ciąży ciągle ku fabryce i robotnikow i fabrycznem u; i d la te­ go leżący przed nam i „Zarys ekonom ji spo­ łecznej11 je st w łaściw ie „Zarysem dynam iki przem ysłow ej11.

Tak ograniczony zakres zjaw isk ekono­ m icznych autorka rozpatruje z punktu w i­ dzenia, wprowadzonego do nauki przez Marksa; m am y tu więc typow y w stęp o so­ cjalizm ie utopijnym i m aterjalizm ie dziejo­ wym i dziesięć rozdziałów, tra k tu ją c y c h o towarze, w artości, cenie, nadw artości, zysku, rencie i klasach społecznych, o formach p ra­ cy, kapitale i najm ictw ie, o pracy, m aszy­ nach (które p. L andau nazyw a czasem au­ tom atam i), w zrastaniu kapitału, arm ji zapa­ sowej robotników , kryzysach, bankach, k a r­ telach, cłach i środkach w alki klasy robotni­ czej, związkach zawmdowych i p artjacli po­ litycznych.

W szystko to, wyłożone w praw dzie pobież­ nie, ale zajm ująco i w dobrym ję zy k u (z w y ­ jątk iem „agient11 i paru rusycyzm ów, np. „podm inow ane kredytem bankow ym przed­ siębiorstwa). P rz y ty m autorka nie daje nam czystej te o rji M arksa z przed la t 40, ale do­ pełnia ją faktam i i praw dam i, w yjaśn io n y ­ m i przez najnow szych ekonom istów (Som- barta, Schultze-G aevernitza, B ernsteina, Lief- m ana, R iessera i innych), a n aw et i najnow ­ szych badaczy h isto rji ekonom icznych sto­ sunków naszego kraju: Szelągowskiego, G-or- czyckiego i t. p. P ra ca pani L andau zy ­ skała n a ty m niezawodnie, ale to włączenie rezultatów najnow szych badań do starych te o rji M arksa nastąpiło bez należytego n a u ­ kowego przetraw ienia i m usiało w yw ołać niezgodność, niejasność i sprzeczność w po- jed y ń czy ch tw ierdzeniach autorki.

A utorka odróżnia w artość ry nkow ą od w artości rzeczyw istej, któ rą nazyw a także

(15)

As 2.

63

indyw idualną, albo istotną (str. 24 i 25). Zysk, m a się rozumieć, pochodzi w zasadzie tylko z nadw artości, z pracy robotnika przez czas dłuższy od czasu potrzebnego na w y­ produkow anie jego środków utrzym ania, ale gdzieindziej (str. 147) w łasność i zj7sk prze­ stają być w ynikiem pracy i w yzyskiw ania pracy i sta ją się rezultatem prostej g ry gieł­ dow ej (str. 116), a urządzanie w ielkich fa­ b ry k je st dla k ap italisty równie w ażnym źródłem zysku, ja k przedłużanie dnia robo­ czego.

N a str. 53 twierdzenie, że re n ta je s t da­ rem przyrody, uznane je st za fałszyw e, a na str. 55 ta sam a ren ta je s t to dochód bez pracy — d a r p rzy rody i sił z nią zw iązanych. K apitał dla p. L andau to środki produkcji, oddzielone od osoby pracownika, ale n a str. , 104 kapitałem nazyw a się fundusz, u ży ty n a koszty nauki robotnika i jego utrzym anie w czasie nauki.

W iadomości autorki z zakresu h isto rji eko- kom ji politycznej i rozw oju stosunków eko­ nom icznych nie są też ścisłe. F izjokraci nie tw ierdzili, że „praca n a ro li“ je st produk­ cy jn a (str. 6), ale że produkcyjne są n ak ła­ dy (avances) w rolnictw ie. Podział pracy nie pow stał skutkiem różnicy między wsią a m iastem (str. 19). Rew olucja francuska I 1789 r. nie zniosła wielkiej własności ziem­ skiej (str. 82). N iejasne też je st twierdzenie, że chłopi w K rólestw ie przy uwłaszczeniu dostali stosunkowo większe działy, niż w ło­ ścianie rosyjscy (str. 83). Teorji, że k red y t tw orzy now e bogactw a, bronili nietylko o- szuści i półszaleńcy, ale i ekonomiści, np.

Mac’ Leod. St. Piotrowski.

Poezja, powieść, dramat.

Baumfeld Andrzej. Sam na sam z duszą ka­ płanką. 8-ka, str. 71. Kraków, 1908. Nakła­

dem księgarni D. E. Friedleina. Warszzwa, E. Wende i Sp. Cena kop. 60.

P. A ndrzej Baum feld, autor dziełka p. t. „E w angielja S yna Bożego z D ucha i N a tu ry “ (Kraków , 1907), szkicu biograficzno-literac- kiego o A ndrzeju Tow iańskim („Andrzej To- w iański i towianizm , zarys chw ili i p o staci11; K raków , 1908), oraz szeregu artykułów w p ra- i sie perjodycznej (m. inn. w „Tygodniku I lu ­

strow anym 11), je st niezw ykłą jed n o stk ą pi­ sarską w naszej dzisiejszej literaturze. R e­ prezentuje on kierunek m yślowy, k tó ry m o­ glibyśm y nazw ać neo-m istycyzm em lub neo- towianizm em. I to nietylko dlatego, że je s t autorem studjum o Tow iańskim , ale że pro­ pag u je podobne dążenia, jakim i przejęły się najlepsze nasze um ysły w piątym dziesiątku la t ubiegłego stulecia, i podobnych ima się środków ku osiągnięciu sw ych celów.

O ile dawniejsze dw a dziełka m ożnaby nazw ać program ow ym i, o ty le niniejsza k sią­ żeczka ma ch arak ter bardziej literacki. W trzech utw orach, bądź zw ykłą prozą, bądź rytm iczną pisanych: „M istrz On i królew na dusza1*, „Błogosławiona pieśni wiosennego lasu!...“ i „O sześciu dniach stw orzenia i siód­ m ym dniu w ypoczynku41, autor w podniosłej formie naw ołuje do w niknięcia we w łasną duszę i podniesienia jej do poziomu praw dzi­ wej, szczerej i głębokiej miłości C hrystu­ sowej.

U jem ną stronę tych utw orów symboli- styczno-m istycznych stanow i sty l zaw iły i uroczysty, którego należy zawsze używać nader oględnie, bo łatwo wpaść w

manierę-Henryk Galie.

Gawalewicz Marjan. Wicherek, nowela. 8-ka,

str. 102. Warszawa, 1908. Skład główny w księgarni Jana Fiszera. Cena kop. 60.

Z niedaw nej przeszłości w ysnuł autor „Me- chesów11 niniejszą nowelę. R ok 1905, strejk i szkolne, m anifestacje uliczne, krw aw y po­ siew rewolucji. Czy potrafił wznieść się po­ nad te w ypadki, ta k niedaw no przez nas sa­ m ych przeżyte, na wyższe stanow isko a r ty ­ zmu, czy um iał spojrzeć na nią beznam ięt­ nym okiem chóru greckiego?

N iestety, nie! I, praw dę powiedziawszy, byłoby to zaiste zbyt trudne. „W icherek11 nie je s t dziełem sztuki, ale raczej ja k im ś ro ­ dzajem ilustracji literackiej do arty k u łu dziennikarskiego o w ypadkach bieżących lub niedaw no m inionych.

W olno autorow i w ygłaszać takie lub inne poglądy, wolno m u uw ażać powszechny strejk szkolny za w archolstwo, a żywiołowe odruchy gniew u ludowego w owe pam iętne la ta za gorzki owoc niew czesnych podżegań

Obraz

szłości  i  teraźniejszości  (z  20  tabl.);  Tadeusz  Sinko,  Polski  głosiciel  „stanu  natury44  z  począt­

Cytaty

Powiązane dokumenty

chano wypominania Benedyktynek krożariskich, Grużewski odetchnął i czaił się na sposobność. Długo nie nadchodziła. Rodzice go na krok samego z Kielm nie

Jeśli się rozejrzym y w „technice“ sam ego snu, zauważymy, że sen da się podzielić na dwie różne fazy. senne m arzenia i możemy je przenieść potem do

Jest to bardzo rozsądne rozwiązanie problem atu, wszakże niektórym z nas wydaje się być niew ystarczającem i niedaleko widzącem — Odsuwając się od

trzeby dydaktyczne, lecz nie jest nauką pogłębioną, ani skończoną. Zupełnie szczerze w yznaję, że opierając się na dzisiejszych pojęciach o asocjacji, nie

mieni na cerę stw ierdziła, że działanie to rzeczyw iście istnieje. O tóż uczeni postanow ili zap y tać się tu kwiatów, jak d ziałają różne prom ienie św

W ynalezienie lunety astronom icznej dało podw aliny pod nowo­.. czesną

Bielizna damska, Towary skórkowe, Towary krótkie, Artykuły piśmienne, Towary galanteryjne, Zabawki, Porcelana, Szkło,

Tym sposobem wyćwiczone pieśni stają się własnością jak najszerszego ogółu, gdyż od członków Towarzystwa uczą się