Cena 10 zł,
P A W E Ł K O N R A D
CHLEB I W IN O DEMOKRACJI
m e t o d a I s z a l e ń s t w o ja k ie g o doznała dem okra-
■ ska z c h w ilą do jścia do /ła d z y H itle ra , w y w o ła ł w^ m ektó-
ch L k ołach k ry z y s zau fania do /łasn ych m e t^ '
ra m h itle ro w s k i je s t w yz
^ r ą d r r r r i e ^ i e d z i a o d
ą w y z w a n ie m f r S -
1U CO ra c jo n a ln e , etyczn , ?
,e. w ie d z ia n o socja-
p s e u d o filo w f rzeczow ej dy-
izm u m e są S k prześla-
k u .sj i , że " Wwąie dziatl0 o ty m ow czy5 \ , w obozie d e m o k ra c ji, a
wszystkim w to w kołach,
właszcza ro z u n ^a n istości :tóre sw oją a* adZĘo p ie ra ły na n a u -
:OWy ’n 7m u filo zoficzn ego i dzie- o w S m W iedziano, ale co z tego?
. v!e irra c jo n a ln e m ity h itle - M a ,? b y ły absurdalne, nie m o żliw e
& i “
rra c jo n a liz m y . . w y z n a w c ó w
^ rosła i oho-
io w e j, szaleńczej ze nJ.
'iaż la ta
idzie poza Ń ie n -ta n - b y ło
;iĘ ru c h e m mas ■ ’ j faszyzm u
W * « . aa ¿ ¿ y
,ą zapowieOasa 0 E uro p« „ e d l ue całą E u ro p . ^ lneE;o zach w ytu, x>w iew ir r a c jo n a l S spod ekstatycznego w y z w a la n ia sto
iarzm a rozsądku. surowością
D e m o k ra c ja ze s ¿ ąystansowana
>byczajów, czad* J y b y ł zja w i-
: zaw stydzona. ^ ulegając
skiern no w yrm .b y ł0 z w ą tp ić o ie fe ty z m o w i m z J ow ych m etod
* u f T e t « lr u d u w ło żo n ° knoa iziałania. I I « w yjaśnianie i * > ' [ewicy w cie rp liw e yzowa- mentowame zja w sh ’a:set. ja kże dba
nie s fo r m u ło w a ń ^ h ^ M ar- no o naukową nfl systemie filo - ksizm opler* ia terializm u, operowa sofioznym ® a le k ty k ii posiadał w n ik liw ą metodą Historiozo- kon sekw entn ą k o n ccP to oweg0; zniał ficzną t o a te n fb ^ a p e lo w a ł do g ru n to w n ie * « * « " ■ poczucia je - L jb liż s z e g o c z io W to k O esóW) m .a ł j|a.
go m a te ria ln y gram p o lity c z n y , sn y i pPy fp fe r w s z a faza na- K ażd a d e fm ‘ 2 anek k ry z y s u re w o lu - ra s ta n ia P « esłi f basło, każd y z w ro t c y jn e g o “ ), k a z d ^ hk a ż d a obelga b y ły w ulotce i naW . i0«e a rg u m e n ta m i n a u k o w o ® aSpk" n0(micznym i’ h19^ ' filo z o fic z n y m i, e ^ . gta tystyk i i o j ' ry c z n y m i, c^ r k ó w . W szystko by
Sm * p““ ;
(nrograinow e- -wiersze* K r y t y S m b o le , ° b ^ i€ , r e od chylenia czy d o p iła ń a jd ro b n i h lite ra 0 k a w y ty - nieja sno ści. K r y ^ fa k t p o m i n ą ira ła pisarzom san momistycz
S S i* » ? * £ £ # £
„ y m 0y , i » ! , » f „ i m « - z ja w is k a b y ły p H aśniaue i tIU w s z y s tk o b y ło ^ p o z o s ta w ia n o dm
“ N a ro d o w i « c g » g , t S « ° y « re ty c z n ą ścisłość anw e n c ją .N ie ana-
H o w ali sprzeczne obie t jn g li-
S S f e r ? S 4 - r r
m u, p ra g e rm a ń s k ic h p ra in s ty n k tó w , czczego heroizm u, wodzostw a. A r g u m entom p rz e c iw s ta w ia li puste e fe k ty m u n d u ró w , odznak, be ztre ściw ej s y m b o lik i. F ak to m p rz e c iw s ta w ia li św iadom ie p ro d u ko w a n e k ła m s tw a , zm yślone c y ta ty ze zm yślo nych pism , k ła m s tw a , k tó ry m tu p e t i w ie lo k r o t
ność po w tórze ń n a d a w a ły pozory realności. F ascyno w a li, k a z a li w ie rz y ć i k a z a li słuchać. To b y ło szaleń
stw o. A jednak... .
W szaleństw ie fa szysto w skie j p ro pagandy t k w iła m etoda. H itle r nie b y ł o d k ry w c ą dem agogii, ale b y ł je j w ie lk im now a to rem . W ie d zia ł że up ajające w in o em o cji szybciej d z ia ła na psychiką n iż chleb pow szedni a rg u m e n ta c ji. N ie skrę p o w a n y w z g lę da m i te o rii, nie posiadając h a m u l
ców etycznych, za g ra ł na n a jn iższych in s ty n k ta c h mas - i u z y s k a ł od-
■ d ź w ięk. zdem askow ana, s k o m p ro m i
tow ana i ośmieszona m etoda ś w ię c i
ła try u m fy . Na co się zdała eru dy- cia i trz e ź w y rozu m d e m o kra tó w , gdy k o n tra rg u m e n te m b y ło ud erze
nie p a łk ą w łeb. M ożna b y ło z p o gardą w zruszać ra m io n a m i, ale ręce b y ły ju ż skute.
a r g u m e n t i o b j a w i e n i e F a k ty to rzecz u p a rta . Sukces ir r a c jo n a ln e j pro pa gan dy faszystow skiej b y ł fa k te m oc z y w is ty m ’ « ° dn^ £ £ ważnego zastanow ienia. H yło l ^ t c m , że p o lity c z n y szarlatan, n ie u k i de
m agog z a w ła d n ą ł sebcami n u h o n ó w lu d z i że ro z p a lił w n ic h §
że poeyskal Ich d t ó a b a u j dennej, sam obójczej id ei. Czyzby r c jo n a ln a p ra w d a d e m o k r a c jim e b y ła sama w sobie i sama p
bie id eałem godnym u z n a n e j z - c h w y tu ? Czyżby cel m a te ria ln e j P p ra w y b y tu i p o lity c z n e j w o lności nie b y ł dla mas ocz y w is ty m celem ich dążeń? A może z a w io d ła m eto da? S koro ta k , to może w o ln o de
m o k ra c ji zapom nieć o suro w ych gu la ch zakonu i w e jś ć na drogę ro - n a la n ia uczuć i na m ię tn ości mas do w o ln y m i sposobam i i c h w y ta m i. Ja- i S i j a k ^ znaczenie mogą m ieć
L S a l n e “ ^ u p u ł y w dob° ^ środków działa nia, skoro słu szny je s t SamT r z ib a się uczyć u H itle r a “ -
- ^ ¿ S T p o W ;
p—
tycznią to nie s ta rc z y ło ' demo- t C1 H i tc h u M ożna b y ło sobie p o zw o - k r a c ji _ p rzystoso w a nie się do lic na p e w n Pm i; n^ to n u propagan- n a s tro jo w , n^ ^ pi0lUtyeznych
. ¡ Ł f & l i s r s :
skrUP,U ^to w D e m o k ra c ja nie nadą- dem okratow ^ naśladoWn ic tw o czy- żała. Co zcze przystęp niejszy- n iło m asy 1 h itle ro w s k ie j. De, m o k ra c ja m o g ł [ ic y k tó ra poza- c ji c n o t l i w y ; p ro s ty tu tc e . M o - zdro ściła sukces« f r y w o ln o ś c ią gla k o n k u ro w a ć m og ła o d bić to n u i gestów, kosztem rę - z y g u a c ji z w ł a s n j inne> n o w e Czy me is ta e j ą ^ ^ e k a dla idei?
d ro g i pozyskan sp0,s0,by.
Szukano f i i na . n ie w ia ry
W atm osferze tr y u m fu
w zwyctostwO ’ w t kan o ich przede irra c jo n a liz m pozaracjonal- w s z y s tk im deszczu poczęły nej. Ja k _g ybnicze koncepcje i teo- siĘ d vdentów . Jak grzyb y Ptokne rie dysyd y b y trują ce-
i często ja k g^ a n t p o lity c z n y . N iem too ki ^ ¡ty k w je d n e j
m a rk s is ta . ,
osobie — W ilh e lm Reich, doszedł do przekonania, że hasło p o lity c z n e nie działa w p ro s t na świadom ość ludzką, ale działa poprzez sferę p o dśw iad o
mości. Czując się w n ie j ja k u siebie w dom u, R eich począł badać, ja k ie to k o m p le k s y p łc io w e z w ie ra ją się lu b w y z w a la ją pod d z ia ła n ie m bodź
ca p o lity c z n y c h em o cji. W s w o je j p ra c y „D ie M assenpsychologie des Faschism us“ doszukał się n a w e t w zn a ku s w a s ty k i s y m b o lik i p łc io w e j. A n a liz a m ia ła do pro w ad zić do w n io s k ó w , ja k ie i ja k na le ży fo r m u ło w a ć ha sła i p o s tu la ty po lityczn e, żeby pozyskać m asy, a zwłaszcza m łodzież. K ie ru n e k z a in ic jo w a n y przez Reicha n a z y w a ł się S e x u a lp o litis c h e Bew egung. N ie w ą tp liw ie w zb og acił on psychoanalizę, ale ja koś na p o lity k ę w p ły w u nie w y w a rł.
N a jd a le j w p s y c h o p o lity c e posu
n ą ł s.ię w ło s k i e m ig ra n t p o lity c z n y , b y ły działacz k o m u n is ty c z n y , Ignazio Silone, znany c z y te ln ik o w i p o ls k ie m u a u to r pow ieści „F o n ta m a ra “ i „C h le b i w in o “ (m n ie j znany ja k o a u to r ro z p ra w y pt. „Faszyzm i szkoła d y k ta to ró w “ oraz p o w ie ś c i „Z ia rn o pod.
śnieg iem “ , będącej dalszym ciągiem
„C h le b a i w in a “ ). S ilon e w z g a rd z ił po w sze dnim chlebem p a rty jn e g o p r o gram u, w z g a rd z ił p a r ty jn y m fu n k c jo n a riu szem i z a p u ścił się samopas w głąb u ja rz m io n e j dusz.'’’ huj.zkiej.
Ś w iadom ość lu d z k a zalezna je s t od w a ru n k ó w b y tu . A le , aby te w a r u n k i zm ienić, m usi się sama na przód o d rodzić. O drodzenie duszy lu d z k ie j nie może być dziełe m u rz ę d n ik a -a g i- ta to ra . Duszę lu d z k ą trze b a z a c h w y cić po staw ą m o ra ln ą , szlachetnością o fia ry , -czynem, bo h a te rstw e m . N ie pow szedni chleb p ro p a g a n d y i a g i
ta c ji, ale u p a ja ją c e w in o m iło ś c i i o fia ry . N ie u ś w ia d a m ia ją c a bro szu
ra e ru d y ty , ale d o b ry uczyn ek i k a zanie m isjo n a rza . N ie m a rk s iz m , ale s w o is ty an ąro h o e h rystia n izm .
P rzed ziw n a je s t d ia le k ty k a ro z w o ju h e re z ji. Z s o c ja ld e m o k ra c ji w y chodzi się na ogół przez p-rawe d rz w i, z. k o m u n iz m u — przez lew e. A le w y chodźcy często s p o ty k a ją się za k u l i sami. G dy aż na d to u m ia rk o w a n y re- fo rm is ta Leon B lu m p rz y je c h a ł po w o jn ie do W łoch, p r z y w ita ł go na d w o rc u p ło m ie n n y apostoł czynu, a n a rc h iz u ją c y eks-ko m u n ista Ign azio Silone... ja k o p rz e d s ta w ic ie l praw ego s k rz y d ła w ło s k ie j s o c ja ld e m o k ra c ji.
B u d z ic ie l u ja rz m io n e j duszy w ło s k ie go eafone, p iew ca m iło ś c i i o fia ry , w y s tę p u je d/siś p rz e c iw je d n o lite m u fr o n to w i i p rz p c iw p ra w o m Jugosła
w ii do T rie s tu . C ie rp k ie w in o . Osobnicze te o rie d y s y d e n tó w nie w y tw o rz y ły n o w e j m e to d y d z ia ła n ia d e m o k ra c ji. A le p ro b le m is tn ie je i n a d a l je s t a k tu a ln y . P rzecież i dziś je steśm y ś w ia d k a m i tego, że ra c jo n a l
ne, przystępne i ja w n ie s p ra w ie d liw e p o s tu la ty naszej d e m o k ra c ji n ie k ie d y z tru d e m to r u ją sobie drogę do ś w ia dom ości lu d z k ie j, podczas gd y la da b re d n ia o m o rd z ie ry tu a ln y m , lada a b s u rd a ln a p lo tk a p o lity c z n a , la da frazes ła tw o z d o b y w a ją posłuch. W i
d z im y też, ja k ir r a c jo n a ln y r y t u a ł r e lig ijn y pociąga i c z a ru je dusze lu d z kie , podczas gd y ra c jo n a ln e p o s tu la ty społećzne i gospodarcze z tru d e m do
c ie ra ją do św iadom ości. O głoście p ie lg rz y m k ę do o d b u d o w y W arsza- w y — n ie w ie lu p o lic z y c ie p ą tn ik ó w . A le ogłoście, że pod gru zam i W a r
szaw y le ży c ud otw ó rcza piszczel S zy
m ona S łu p n ik a — a pociągną n ie prze bra ne tłu m y . T łu m y lu d z i, k tó rz y n ig d y n ie w id z ie li cudu, niczego me w ie d zą , o c ie r p liw y m S zym onie S łu - p n ik u i n a w e t nie w iedzą, co to je s t piszczel...
R a cjon alne m yśle nie nie je s t b y n a j
m n ie j powszechną fo rm ą m yślenia, Świadom ość o lb rz y m ie j ilo ś c i lu d z i składa się z e m o cjo nalnych skojarzeń.
Is tn ie ją lu d z ie z d o ln i do ra c jo n a ln e go m y ś le n ia ty lk o w je d n y m o k re ślo nym k ie ru n k u , ale w y k a z u ją c y zu
p e łn y p r y m ity w iz m in te le k tu w in nych dziedzinach. T a k z w a n y z d ro w y rozsądek je s t splotem o d ru c h ó w ś w ia domości, a ta w istycznych , n a bytych, n a w y k o w y c h . Is tn ie ją ludzie, k tó rz y posiadają poglądy, o p e ru ją p o ję c ia m i, d y s k u tu ją , ale w k ła d a ją w p o ję c ia treść zu p e łn ie ubocznych em o
c jo n a ln y c h skojarzeń. P releg ent m o że coś uczenie w y w o d z ić na te m a t
„ K a p ita łu “ M a rx a , n a d w a rto ś c i w y zysku, m ię d z y n a ro d ó w k i, a w ś w iado
m ości takie go p ry m ity w n e g o (z cen
zusem lu b bez) słuchacza pow stanie ta k i oto ła ńcuch s ko ja rze ń : k a p ita ł — go tów ka , n a d w a rto ś ć .— drożyzna, M a rx — Ż yd. I w n io s e k : „je s t drogo, bo m ię dzyn arod ow e żydostw o nas w y z y s k u je “ .
Dośw iadczenie h itle ro w s k ie w z b o gaciło naszą w iedzę o c zło w ie ku , ale ja k ie w n io s k i z tego doświadczenia?
Czy m ożem y w y rz e c się nied oskon a
ły c h m etod ra cjo n a ln e g o dzia ła n ia i p rz e m ó w ić do czło w ie ka t y lk o po
przez emocje? Czy m a m y ugiąć się przed niedoskonałością ludzką? P rze
cież w ła ś n ie ten n te d o s k o m h ' i czę
sto p r y m ity w n y c z ło w ie k je s t nie ty lk o - p rz e d m io te m zachodów dem o
k r a c ji, ale i p o d m io te m przeobrażeń, o k tó re d e m o k ra c ja w oła.
I to je s t spra w a na jw a żniejsza . .D ążeniem d e m o k ra c ji je s t dokonać
ra c jo n a ln e j • p rz e b u d o w y społeczeń
s tw a i to dokonać je j rę k o m a samego lu d u . To w ym a ga w y s iłk u ś w iado
mego, a w ię c obudzenia św iadom ości mas, ’ dokonanego n a w e t z n a j w ię kszym tru d e m . R e akcja nie posiada k o n s tru k ty w n e g o , racjon aln eg o pro gra m u. K o n c e p c ja faszyzm u je s t ir r a c jo n a ln a i je j sukces zależy od sto p n ia oszołom ienia świadom ości mas.
Swoboda d o b o ru śro d kó w może da
w ać okresow o przewagę faszyzm o
w i n a d de m o kra cją . A lę w y rz e k a ją c się ra c jo n a liz m u , de m o kra cja m u s ia ła b y z konieczności zrezygnow ać z samego celu s w ych dążeń.
W ło s k i eafone, k a rm io n y pow szed
nią polentą, o c k n ą ł się je dn ak, zanim d o jrz a ło w in o o b ja w ie n ia .
Ł A D U N E K E M O C J I Każda, n a jb a rd z ie j na w e t ra c jo n a l
na idea posiada s w ó j ła d u n e k em o
c ji. D e m o k ra c ja n ie może operow ać be ztre ściw ą em ocją, ale n ie może też op erow ać w y ja ło w io n y m argum en tem . Is to tą zagadnienia m etod y jest zachow anie organicznego z w ią z k u m ię d z y ra c jo n a ln ą tre ś c ią a je j em o
c jo n a ln y m ła d u n k ie m . P obudzenie w zruszeń, k tó re u p rz y s tę p n ia ją ra- ) ej a n alną treść i w s p ó łd z ia ła ją z nią.
M a rk s iz m , a ciężar g a tu n k o w y m a r k s iz m u w e w spółczesnej d e m o k ra c ji je s t duży, m a ra c jo n a ln ą , od la t ju ż ustaloną treść. K o n c e p c ja m a rk s iz m u op ie ra się na p rze sła nkach f ilo z o fii m a te ria lis ty c z n e j, o p e ru je d ia le k ty c z n ą m etodą, o b s e rw u je p ra w a ro z w o ju h is to ry c z n e g o ' społeczeństw, a n a liz u je ekonom iczną is to tę k a p ita liz m u i na ty c h po d sta w a ch b u d u je s w ó j p ro g ra m p o lity c z n y . A le do św iadom ości lu d z k ie j m a rk s iz m do
c ie ra ' w od w ró co n e j k o le jn o ś c i za
gadnień. C z ło w ie k , ju ż pozyskany dla p o lity c z n e g o p ro g ra m u , d o piero się
ga do te o re tyczn ych źródeł, szukając p o tw ie rd z e n ia i p o d b u d o w y d la zasad, k tó re ju ż up rzed nio uzn ał za słuszne.
N a w e t je ś li znajom ość jego z m a r
ksizm e m rozpoczyna się od zagad-
n ie ń te o re tycznych, w w iększości w y p a d k ó w z c h w ilą rozpoczęcia s tu d ió w posiada on ju ż , ś w ia d o m y lu b n ie św ia d o m y, e m o c jo n a ln y stosunek do s p ra w y. D zie je się w ięc, że te o ria m a rk s iz m u je st p rz e k o n y w a ją c a g łó w nie d la ty c h , k tó r z y p ra g n ą się dać przekonać. N ie m a co -ukryw ać, że większość c z y te ln ik ó w „ K a p it a łu “ czy „ E m p irio k ry ty c y z m u “ to lu d z ie , k tó rz y pragną się zgodzić z w n io s k a m i au to ró w , z a n im p o z n a li ic h w y w o d y .
Z godnie z p o d s ta w o w y m i te z a m i samego m a rk s iz m u , nasze p o g lą d y, a w ię c i nasz pogląd n a m a rk s iz m , są z n a tu r y rzeczy te n d e n cyjn e , k la sowo zależne, a w ię c e m o c jo n a ln ie u w a ru n k o w a n e . M ożna b y w ty m m ie js c u zauważyć, że ta k ie u ję c ie albo podw aża re la ty w iz m e m o b ie k ty w n ą w a rto ść tez m a rk s iz m u , albo, głosząc pozaklasow ą o b ie k ty w n ą s łu szność ty c h tez, popada w m e ta fi
zykę. R ozpatrzenie te j s p ra w y za- . w io d ło b y nas z b y t da le ko. Is to tn e je s t ty lk o to, że m arksizm ,' społecz
nie ż yw y, działa i p rz e m a w ia do świadom ości ty lk o w zespole ze s w y m em o c jo n a ln y m ła d u n k ie m i t y lk o p o przez ten ła du nek.
W zależności od m ie js c a i czasu em o c jo n a ln y ła d u n e k m a rk s iz m u u le gał du żym zm ianom . M ożna w s k a zać na k ilk a o d m ia n tego ła d u n k u
Ł a d u n e k n ih ih s ty e z n y . A b n e g a c i*, obcość i w zgarda w obec o ta c z a ją cego św iata. Z a p a trz e n ie w w iz ję przyszłości. F anatyzm .
Ł a d u n e k scholastyczny. D o k tr y n e r stw o, prow adzące do ta lm u d y c z n e g o zaka pturze nia . N ieufność, p o d e jr z li
wość. S kłonność do w u lg a ry z a c ji m a te ria liz m u : E ty c z n y re la ty w iz m . Oschłość.
Ł a d u n e k e lita rn y . D uża in te lig e n c ja i e ru d y c ja in te le k tu a lis tó w . O d e r
w a n ie od lu d u . K o s m o p o lity z m . W spólnota w ta je m n ic z e n ia . W y s u b - te łn ie n ie śro d kó w w y ra z u .
Ł a d u n ć k ro m a n ty c z n y . G łę b o ka w ia ra i o fia rn o ś ć b o jo w n ik ó w . R o
m a n ty k a b a ry k a d , mas, k o le k ty w iz m u. N iechęć do in d y w id u a liz m u i p s y chologii. U ko cha nie w a lk i.
. Ł a d u n e k p o z y ty w is ty c z n y . U m iło w a n ie n o rm a ty w n y c h s tro n k o n c e p c ji. S kłonność do k la s y c y z m u w u j m o w a n iu zagadnień te o re tyczn ych . R e alizm uczuć i dążeń.
Is tn ie ją i in ne o d m ia n y . Is tn ie je o d ś w ię tn y m a rk s iz m o p o rtu n is tó w . Is tn ie je n a trę tn y i d ro b ia z g o w y m a r
k s iz m h e re ty k ó w . Is tn ie ją różne p o łączenia i w a r ia n ty w y m ie n io n y c h ła d u n k ó w . A m a rk s iz m p ra w d z iw y , klasyczny?
P ra w d z iw a idea, to je s t idea u c z ło wieczona. Społecznie p ra w d z iw e w k a ż d e j id e i je s t nie to, co is tn ia ło w zam yśle, ale co u w id o c z n iło się p o p ró b ie życia. Społeczną p ra w d ą id ei, k tó r a n ie skostn iała, je s t ten k s z ta łt, k tó r y n a d a ją je j re a liz a to rz y .
M a rk s iz m n a ro d z ił się w z achodniej E u ro p ie i je s t dzieckie m zachodnio
e u ro p e js k ie j k u ltu r y . A le dziecko to wcześnie zostało oddane na w y c h o w a n ie ro d z in ie ro s y js k ie j, ż y ją c e j w ja k ż e od m ie n n ych w a ru n k a c h . Przeszło ta m tw a rd ą szkołę. D o jrz a ło wcześnie i wcześnie n a b ra ło pew no
ści siebie. M ię d z y dzieckie m a ro d z i
ną, do k tó r e j w ra ca, p a n u je a tm o sfera w z a je m n e j n ieu fn ości. W oczach p rz e w ra ż liw io n e g o Z acho du m a r
k s iz m to dogm atyzm . skłonność do .uproszczeń, cielesność, n iw e la c ja in
d y w id u a ln o ś c i, nie z ro z u m ie n ie s p ra w w zn io słych .
A przecież m ą rk s iz m , za ró w n o k la syczny. ja k i w s p ó łc z e s n y ,n ie je s t n i
czym in n y m , ja k w ie lk ą pró b ą d o k o -
Str. 2 O D R O D Z E N I E N r 48
n a n ia ra c jo n a ln e j syntezy, z h a rm o n i
zo w a n ia je d n o s tk i ze społeczeństw em , lu d z k o ś c i z p rz y ro d ą , c z ło w ie k a z sa
m y m sobą. N ie n ih iliz m , a le a fir r n a - c ja i radość życia. N ie scho la styka , ale w szechstronność i p o lo t m y ś li. N ie e lita ry z m , ale ludow ość. N ie k u l t ko - szarow ości, ale dążenie do pełnego r o z w o ju je d n o s tk i. Czy n ie w ty m się w y ra ż a w ła ś c iw y du ch m a rk s iz m u? Czy głoszący ideę p o stępu m a r
k s iz m może p rz e m ó w ić do w sp ółcze
snej lu d z k o ś c i in n y m ję z y k ie m n iż jięzykie m hu m a n iz m u ?
I czy n ie je s t to jego ję z y k m a c ie rz y s ty ?
W IN O D E M O K R A C J I H it le r p o d ją ł n a w ie lk ą m ia rę p r ó bę w y z w o le n ia c z ło w ie k a z w ię z ó w ra c jo n a liz m u i e ty k i oraz w y k o r z y sta n ia w y z w o lo n y c h u je m n y c h w a r tości, ja k o n a pę do w ej s iły h is to r ii.
O kazało się, że zasób p o te n c ja ln e j e n e rg ii tego ro d z a ju je s t zastrasza
ją c y . R o zład ow an ie je j w strząsn ęło
L I D I A Ł O P A T Y Ń S K A
ś w ia te m i g ro z iło zniszczeniem go.
A le ś w ia t się ostał. J a k i je s t sens z w y c ię s tw a d e m o k ra c ji?
K ła m s tw o może b yć s iln ie js z y m a rg u m e n te m n iż p ra w d a , ale ty lk o do
p ó ty , d o p ó k i o k ła m y w a n i chcą w ie rzyć. T ru d n o b y ło prz y p u ś c ić , że u c i
skana lu dn ość k r a jó w p o d b ity c h ze
chce w ie rz y ć k ła m s tw u o ku pa nta.
K u te rn o g a G oebbels p o w in ie n b y ł ro z u m ie ć sens p rz y s ło w ia , głoszące
go, że k ła m s tw o m a k r ó tk ie nogi.
B estia , po zb a w io n a ja k ic h k o lw ie k s k ru p u łó w , m a w w a lce przew agę nad c z ło w ie k ie m , s k rę p o w a n y m e ty k ą , a le ty lk o d o pó ty, d o p ó k i d w c z ło w ie k n ie p o jm ie , że, m a ją c dó c z y n ie n ia z bestią, p o s k ra m ia się ją ja k be
stię. H it le r n a u c z y ł d e m o k ra c ję .s u ro w ości i bezw zględności.
R o z m iło w a n y w w ojaczce żołda k m a prze w a gę n a d ic y w ile m . A le se
k r e t w spółczesnej w o jn y polega na ty m , że o j ej w y n ik u d e c y d u je tn ie ru ty n a , lecz s tra te g ia , p o te n c ja ł spo
łe czno-gospodarczy i : duch w o js k a .
S tra te g ia d e m o k ra c ji b y ła lepsza, bo b y ła trzeźw a , g ię tk a i ścisła, p o d czas gd y. s tra te g ia fa szyzm u b y ła od urzo na m ite m o w ła s n e j doskona
łości, s z ty w n a w s w o je j je d n o s tro n ne j k o n c e p c ji b ły s k a w ic z n e g o z a s tra szania, n ie z d o ln a do re a ln e j oceny s ił i. m o ż liw o ś c i lekcew ażonego p rz e c iw n ik a . P o te n c ja ł społeczno-gospo
da rczy d e m o k ra c ji b y ł lepszy i t r w a l
szy, bo sam u s tr ó j b y ł b a rd z ie j r o z u m n y i s p ra w ie d liw y . D u ch w o js k d e m o k ra c ji, b ro n ią c y c h w ła s n e j o j
czyzny lu b w a lc z ą c y c h o j e j , w y z w o le n ie , b y ł .lepszy i trw a ls z y n iż d u c h w o js k na pa stn iczych , po d n ie co n y w okre sie sukcesów i ry c h ło p a d a ją c y w okre sie tru d n o ś c i.
H itle ry z m , po d k a ż d y m 'w zględem , p a d ł o fia rą w łasnego sz a le ń s tw a . W i
no u d e rz y ło do g ło w y ty m , k tó r z y n a z b y t szczodrze n im sza fo w a li. Z w y cię s tw o d e m o k ra c ji b y ło ra c jo n a ln e , ja k ra c jo n a ln e je s t z w y c ię s tw o lu d z kości n a d ś w ia te m z w ie rz ę c y m łu b o p an ow a nie ż y w io łó w . N ie s iła f i
zyczna, ale ro z u m w y o d r ę b n iły lu d z kość z . p ie rw o tn e g o k łę b o w is k a ż y w io łó w . N ie g ra rozp aśa nych in s ty n k tó w , ale św iadom e ic h p o s k ro m ie nie i u ję c ie w r y z y e tyczn ych k a n o n ó w p o z w o liły lu d z k o ś c i w y tw o rz y ć lu d z k ą k u ltu r ę . N ie w in o ir r a c jo n a l
nego szaleństw a, ale c h le b d e m o k ra c ji w y g r a ł tę w o jn ę .
A le d e m o k ra c ja zna sm ak w in a . W in o d e m o k ra c ji to w ia ra w , osta
teczne z w y c ię s tw o po stępu i s p ra w ie d liw o ś c i. W ią ra irra c jo n a ln a , a lb o w ie m żadna znana n a m konieczność n ie g w a ra n tu je nieu sta nn ego ro z w o ju lu d z k o ś c i- i ostatecznego z w y c ię s tw a do b ra n a d złem . P rzecież n a w e t dotychczasow e dośw iadczenie nie u p ra w n ia nas do pew ności, że lu d zko ść n ie u p a d n ie i n ie u le g n ie osta te cznem u zezw ierzęceniu. A je d n a k w ie rz y m y w postęp. A je d n a k w ie rz y m y w ostateczne z w y c ię s tw o s p ra w ie d liw o ś c i. U czo ny w s w o je j p ra c o w n i w ie rz y , że je ś li n ie on, to ucze ni p rz y s z ły c h p o k o le ń p o k o n a ją
ch o ro b y dotąd nieu lecza ln e. P o lity k ' w ie rz y , że chociaż n i k t jeszcze n ie u s z c z ę ś liw ił lu d z k o ś c i, będzie to k ie dyś dokonane. P a rty z a n t w lesie i je niec w obozie w ie rz ą , że je ś li n ie o n i sam i, to k to in n y w p rz y s z ło ś c i p o m ści ic h k rz y w d ę .
W ia ra d e m o k ra c ji n ie je s t w ia r ą f Ba
ta lis ty c z n ą . Jest ona w y ra z e m z a u fa n ia do s ił ra c jo n a ln y c h , p o stępo w ych , s p ra w ie d liw y c h . Jest to w is to c ie rzeczy w ia r a w c zło w ie ka , w ia r a bę
dąca n a jis to tn ie js z y m , e m o c jo n a ln y m n u rte m ra c jo n a liz m u . I n ie je s t p rz y p a d k ie m , że z ałam a nie się te j w ia ry ; s ta je się ź ró d łe m w ie lu osobniczych, p o z a ra c jo n a ln y c h k o n c e p c ji.
U s c h y łk u czasów p o g a rd y , gdy p rz e k ro c z y liś m y jiuż p ró g k re s u no-, cy, z n ó w p o d e jm u je m y hasło w ie lk ie go h u m a n is ty M a k s y m a G orkie go , głoszące, że „c z ło w ie k to b r z m i d u m n ie “ .
T y lk o , że w zbogaceni dośw iadcze
niem , po prze dzam y to hasło k r ó t k im
„ a je d n a k “ ,
P aw eł K onrad
SU R R EA LISTA M IM O W O L I
W k s ię g a rn ia c h p a ry s k ic h u k a z a ła się, pod o b ie c u ją c y m ty tu łe m
„ L ’a u tre a m a n t“ , a n to lo g ia dzieł L a u tré a m o n ta z p rz e d m o w ą F ilip a S o u p a u lt. W y d a w n ic tw o na czasie:
s u rre a liz m , obecnie w p e łn i r o z k w i
tu , w te j nieb ezpieczn ej p e łn i zapo
w ia d a ją c e j z w y k le n ie u n ik n io n y s ch yłe k, o d d a je n im h o łd p is a rz o w i, k tó re g o o b ra ł sobie za p a tro n a , z o- k a z ji s tu le c ia jego na rod zin.
L a u tré a m o n t je s t p ro b le m e m i za
gadką z a ró w n o dla k r y t y k a ja k i dla h is to ry k a lite r a tu r y . W d z ie ja c h l i te r a tu r y now oczesnej n ie w ie lu je s t chyb a p is a rz y , o k tó r y c h b y się ta k m a ło w ie d z ia ło , co o n im . N a jd o k ła d n ie js z a m o n o g ra fia je g o ż y c iu p o święcona, w y k o rz y s tu ją c a d o k u m e n ty i w y w ia d y ze „ś w ia d k a m i naocz
n y m i“ , o b e jm u je k ilk a s tro n (A lic o t, w „M e rc u re de F ra n c e “ z 1 stycznia 1928), a zaczyna s ię o;.! s fo rm u ło w a n ia te zy: „ Iz y d o r Ducasse nie je s t f ik c ją “ . B o i tego trze b a b y ło do
wieść.
Z n a m y datę n a ro d z in i ś m ie rc i Iz y d o ra L u c ja n a Ducasse, k t ó r y p r z y b r a ł ro m a n ty c z n ie b rz m ią c y pse u d o n im h ra b ie g o de L a u tré a m o n t (1846— 1870). W iem y, że u ro d z o n y w M o n te v id e o , p r z y b y ł ja k o m ło d y c h ło p a k do F r a n c ji i tu uczęszczał do sz k o ły . W ie m y , że o s ta tn ie ła ta s p ę d z ił w P aryżu. To w szystko. T o te ż S o u p a u lt, k t ó r y z p ie ty z m e m ze
b r a ł w s z e lk ie dotyczące L a u tré a m o n ta d o k u m e n ty i n a p is a ł p rz e d m o w ę do w y d a n ia jego d z ie ł w 1927 r., d zie ła te w ła ś n ie w z ią ł za p o d s ta w ę sw oich in fo rm a c y j, n ie d o s trze g a ją c sprzeczności w tr a k to w a n iu „P ie ś n i o M a ld o ro rz e “ ró w n o cześnie ja k o a u to b io g ra fii p o e ty c k ie j i d o k u m e n tu s u rre a listyczn e g o — resztę zaś u z u p e łn ił w y o b ra ź n ią , id e n ty fik u ją c L a u tré a m o n ta z d z ia ła czem r e w o lu c y jn y m Ducassem.
H ip o te z a ta zresztą nie zna la zła
echa r
N ie w ie m y w ię c p ra w ie n ic o ży c iu pisarza, k tó re g o o b ra ła za p a tro n a je d n a z g łó w n y c h szkół poe
ty c k ic h X X w ie k u . N ie w ie m y , bo w sp ó łcze śn i nie d o s trz e g li tra g ic z n e j s y lw e tk i tego m łodzieńca. K r y ty k a p o m in ę ła z u p e łn y m m ilc z e n ie m jego p o e m a t prozą, „P ie ś n i o M a ld o ro rz e “ , z k tó r y c h p ie rw s z a u ka za ła się w 1868, zaś następne w 1869. W d w a
dzieścia k ilk a la t p ó ź n ie j o d k r y ł to d zie ło Lé on B lo y i o b ja w ił je ś w ia t u w a r ty k u le o w y m o w n y m ty tu le :
„ L e cabanon de P ro m é th é e “ .
„P ie ś n i o M a ld o ro rz e " to d z iw n y poem at. T em at? J a k go opow iedzieć?
K im je s t M a ld o ro r? R o m a n ty c z n y m p o tępień cem , z b u n to w a n y m an iołem , is to tą , k tó r a u k a z u je się w w ie lo r a k ic h po stacia ch: taje m niczego w ę d ro w ca , k t ó r y na ru m a k u , o tu lo n y w c z a rn y płaszcz, pędzi po św iecie s ie ją c zagładę — m ło dzie ńca , k tó r y je s t je d n a k s ta ry ja k ś w ia t, p ię k n y ja k bóstw o, ale też n ie sa m o w icie szpetny, ob łą kańca , p o tw o ra s tra s z li
w ie b ru d n e g o i pożeranego przez w s z y , albo po p ro s tu m łodego poety,, k t ó r y n a poddaszu pisze n ie w p r a w n y m p ió re m s w o je po e m a ty, p r z y m ie ra ją c głodem i m a rz ą c o sła w ie .
fo rm y ; To jeszcze p ły n n a la w a “ p is a ł B lo y . D z iw n e , sadystyczne 0 - b ra z y w y tr y s k u ją spod p ió ra m ło dego p o ety, n ie s a m o w ite i prze syco
ne n ie ś w ia d o m ą s y m b o lik ą e ro ty c z ną. K a ż d a k a r t k a tego po e m a tu tc h n ie is tn y m o p ętan ie m , seksu al
n y m , choć M a ld o ro r b u n tu je się p rz e c iw z w ie rz ę c e j n a tu rz e czło w ie ka, a, ga rdzą c k o b ie tą , p rz e k ła d a pónad n ią sam icę r e k in a a lb o wesz, a w n ie n a w iś c i s w o je j je d y n ie „ b o s k ic h m ło d z ie ń c ó w “ u z n a je za r ó w n y c h sobie — i znaczy ic h , ta k ja k Bóg je go samego n a zna czył, ra n ą na czole, s y m b o lic z n y m z n a k ie m w in y .
C zy to je s t p o e m a t s u rre a lis ty c z n y? Czy ta b e zkszta łtn a , a te k to n ic z - na, n ie s k rę p o w a n a k o n tro lą rozu m u, Wt d z iw n y c h ^o bra zach k ry s tą h z u ją c ą się proza je s t -w ytw orena „é c r itu r e a u to m a tiq u e ? “ ,, i ,, »
Może będzie pa ra d o kse m s tw ie r dzenie, że L a u tré a m o n ta uznano za pierw sze go s u rre a lis tę p rze z n ie p o ro z u m ie n ie , w s k u te k p rz y p a d k o w y c h cech p o do bie ństw a . Bo p o z o ry n ie skrępow anego, n ie k o n tro lo w a n e g o s tru m ie n ia n a tc h n ie n ia są w dziele L a u tré a m o n ta w ła ś n ie ty lk o pozo
rem , doskonale p rz e m y ś la n y m i p ie cz o ło w ic ie p ie lę g n o w a n y m . L a u tré a m o n t pisze nie to, co m u d y k tu je
podśw iadom ość, ale to co n iu s trz e li do g ło w y — a to je s t w ie lk a r ó ż n i
ca. I ta k n p . p rz e ry w a to k o p o w ia da n ia z a p o w ia d a ją c , że zam ierza się n a p ić w o d y , i p rze z k ilk a s tro n bę
dzie ra c z y ł c z y te ln ik a w a ria n ta m i tego s tw ie rd z e n ia . P ra w d ą je s t, że n ie je d n o k ro tn ie z d a n ia jego u k ła d a ją się w d z iw n e a ra b e s k i zu p e łn ie p rz y p o m in a ją c e te, k tó re w stan ie hipn agcigicznym albo w e śnie u k ła da nasza m y ś l w y z w o lo n a spod cen
z u ry . „ R y b i ogon będzie co p ra w d a la ta ł t y lk o prze z t r z y dn i, ale n ie s te ty ! B e lk a będzie m im o to spa lo
na, a w a lc o w a to -s to ż k o w a ta k u la p rz e b ije skórę nosorożca p o m im o c ó ry śnieg ów i ż e b ra k a “ — s en ten
c ja ta k a m a is to tn ie te n sam posm ak, co np. B re to n a „ n a m oście h u ś ta ła się rósa o głow ie, k o t k i“ , albo E lu a r - da ...jego le ^ e uch o p r z y tk n ię te do z ie m i je s t o s z k lo n y m p u d e łk ie m “ . A le —• te w s z y s tk ie nosorożce, m ą t
w y , r y b ie ogony, w szy, chrabąszcze w ie lk ie ja k dom y, s k rz y d la te sło nie itp . L a u tré a m o n t w y m y ś lił sobie na z im n o i n a d a ł im o kre ślo ną, ściśle ob liczoną ro lę w a k c ji (n a jle p ie j w i dać w y ra c h o w a n ie e fe k tó w tego r o d z a ju w p ie ś n i V I). To n ie są w iz je hipnagogi-czne, ty lk o a b s u rd y p o p e ł
nia n e z p re m e d y ta c ją . M a te w s z y s tk ie oblicza, i w ie le i n
nych. Jedno w n im je s t ty lk o t r w a łe, je d n o je s t is to tn e : o to M a ld o ro r r z u c ił w y z w a n ie Boigu i w a lc z y z n im , w a lc z y ja k ró w n y z ró w n y m , albo ja k po tępien iec, k tó r y , u le g a ją c w n ie ró w n e j w a lc e , n ie chce p r o sić o z m iło w a n ie . W a lk a ta je s t cza
sem p o je d y n k ie m , z w y k łą b ó jk ą , gd y B óg p rz y b ie ra k s z ta łt o lb rz y m ie j w szy albo starego ro z p u s tn ik a — al e M a ld o ro r w a lc z y też inaczej. Oto s tw ie rd z ił, że ś w ia t przez n ie d o rzeczn y k a p ry s S tw ó rc y skazany je s t n a c ie rp ie n ie , i chce z B ogiem w a lc z y ć je go w ła s n ą b ro n ią — w ię c w ę d ró w k ę sw o ją przez w ie k i i k r a je znaczy m o rd e rs tw a m i, to r tu r a m i i g w a łte m , z B o g ie m ry w a liz u ją c o k ru c ie ń s tw e m .
‘ Y t:
. „P ie ś n i o M aldo tro rzs“ czyta się ja k senne m ajaczenie, ja k w i^ je ob łą kańca , poprzez chaos n ie p o w ią zan ych .sprzecznych ep izo dów o d z i
w a c z n y c h boha te rach , poprzez n a m ię tn e i g o ry c z y pe łn e w y b u c h y l i ryczne, poprzez sm agającą iro n ię i z a w iłe ro z w a ż a n ia na te m a t li t e r a t u r y w ogóle a p o w ie ś c i w szcze
gó ln ości (bo to m a b y ć p o w ie ść sen
sacyjna !), a także poprzez d o k u c z li
w e ględzenie na złość c z y te ln ik o w i.
„F o rm a lite ra c k a ? A le ż tu n ie ma
KAZIMIERA IŁŁAKOWICZÓWNA
GRÓB POLSKIEGO ŻOŁNIERZA
Najcichsza z cisz...
Dębowy pęknięty krzyż, róża na grobie i powoje.
Nie przelała żadna chorągiew...
I co noc ktoś krzyże wokół rąbie I kwiaty unosi jak swoje.
Co ręka cierpliwa ozdobi,
zdepce przechodzień, sponiewiera złodziej.
... Ale czasami przechodzi najcichsza z cisz
i na ławce, lub na drewnianym płocie, spocznie w przeiocie.
Oto stoi, oczy zastania i w serce żołnierskie przenika, choć bez oblicza.
Anioł?...
Beałrycze? ...Nike?
ZAMORDOWANA RUMUNECZKA
r
W ziemi żałosnej leżąca ma ściśnięte przez sen piąstki i szumią nad nią gałązki
oszronione, opuszczone, ziębnące.
Przeszły po niej z łoskotem działa i grób jej chciały zdeptać,
lecz jej — ciemna, ciężka i ciepła — ziemia zgubie żelaznej nie dała.
Strzela snop liliowych osfróżek, strzela kępka ostów liliowych, jedno kwitnie u zimnych nóżek, drugie rośnie u kruczej głowy.
W ziemi leżąca żałobnej, piąstki ma ściśnięte przez sen...
...I ptaszki co dzień bolesne kwilą nad nią zziębniętą i drobną.
Cluj (Rumunia]
Dlaczego?
A dlaczego L a u tré a m o n t n a d a ł t y t u ł „P o e z ji“ z b io ro w i u w a g k r y ty c z n y c h i iro n ic z n y c h p a ra fra z s ły n n y c h a fo ry z m ó w ? Pascal r z e k ł: „ G d y b y nos K le o p a try b y ł o d ro b in ę dłuższy, ob licze z ie m i b y się z m ie n iło “ . L a u tré a m o n t m a in n ą ' w e rs ję : „ G d y b y m o ra ln o ść K le o p a try b y ła m n ie j k r ó tk a , ob licze z ie m i b y się z m ie n i
ło. N os je j n ie s ta łb y się prze z to dłu ż s z y “ . N ie je s t to w c a le z n ie k s z ta łc e n ie s u rre a lis ty c z n e . J e s t to do s k o n a ły d o w cip , z m ło d zie ń cze j p rz e k o ry p ły n ą c y . O gony śledzia i g n iją c e k r a b y są d o w c ip e m m n ie j ttd a ły m , ale m a te m a ty c z n ie w y lic z o - ; n y m . M a m y na to ś w ia d e c tw o sa
mego L a u tré a m o n ta w jego lic z n y c h i częstych d yg re sja ch te o re ty c z n y c h , k tó re p rz e ry w a ją co c h w ila to k a k c ji, a św iadczą o n ie z w y k łe j p o m y sło w ości m łodego a u to ra , ja k też ó ja k im ś b a rdzo szczególnym p o jm o w a n iu e s te ty k i pow ieści.
B y przestać w ie rz y ć w s u rre a liz m L a u tré a m o n ta , w y s ta rc z y zresztą p o ró w n a ć w e rs ję ostateczną jego p ie rw s z e j p ie ś n i z je j p ie rw o tn ą r e d a k c ją . W szędzie ta m , gdzie w w e r s ji p ó źn ie jsze j w y s tę p u je o ś m io rn i
ca o je d w a b n y m s p o jrz e n iu , ro p u cha o b ia ły c h s k rz y d ła c h , czcigodna wesz, a lbo zgoła c z te ry p łe tw y n ie d ź w ie d z ia m o rskie g o , w w e r s ji p ie r w o tn e j c z y ta m y : Dazet. Po p ro s tu . Jest to n a z w is k o k o le g i szkolnego L a u tré a m o n ta , k tó re m u d e d y k o w a n e są „P o e z je “ , a z k tó r y m p rz e p ro w a d z ił w y w ia d A lic o t. Z ap e w n e L a u tré a m o n t spostrzegł, ja k m a ło poe
ty c z n ie b rz m ia ło to n a z w is k o np.
w p o n u re j scenie na c m e n ta rz u o p ó ł
no cy, w ię c je zastę puje m a lo w n i
c z y m i, s ty liz o w a n y m i o b ra z k a m i, h a rm o n iz u ją c y m i z o g ó ln y m to n e m p o em a tu . Jest to św iado m a h e rm e - ty z a c ja te k s tu , o b ran a z ro z m y s łe m m aska. M ożn a przypuszczać, że ta m , gdzie w in n y c h pie śn ia ch u k a z u ją się niedorzeczne p o tw o ry , w k tó r y c h się lu b u je w y o b ra ź n ia L a u tré a m o n ta, n a z w y ic h w y s tę p u ją zastępczo d la s ty liz a c ji i h e rm e ty z a c ji.
A oprócz tego m a m y jeszcze je den, bezpośredni dowód, że L a u tré a m o n t ś w ia d o m ie u k ła d a ł sw o je dzie
ło w sadystyczną groteskę. Jest n im lis t a u to ra do w y d a w c y po u k a z a n iu się p ie rw s z e j pieśn i.
— P rzesa dziłem tro c h ę w s k a li, a b y s tw o rz y ć coś nowego... G d y b y k r y t y k a w y ra ż a ła się o m n ie p o chleb nie , m ó g łb y m w na stę p n ych w y d a n ia c h s k re ś lić p a rę u s tę p ó w za ba rdzo m ocnych.
N ie s te ty , k r y t y k a nie do strze gła
* tego dziw nego poem atu. N ie do strze
g ła też żałosnego b ła g a n ia m łodego p o e ty :
— N ie bądźcie z b y t s u ro w i dla tego, k t ó r y d o p ie ro p ró b u je s w o je j li r y : d ź w ię k je j je s t ta k dz iw n y ...
D o p ie ro w przeszło p ó ł w ie k u póź
n ie j sła w a stała się u d z ia łe m L a u - tré a m o n ta — k a p ry ś n ie p rz e k s z ta ł
c a ją c tego ostatniego z ro m a n ty k ó w w s u rre a lis tę .
L id ia Łopatyńska
Nr 48 O D R O D Z E N I E Str. 3
J U L I A N P R Z Y B O Ś
Z PODRÓŻY PO CZECHOSŁOWACJI
B l o k i fa b r y c z n e w Z l i n i e I / I K I SE V A M U NAS?
G d y w w ie c z ó r p rz y ja z d u samo
chody w iozące nas z d w o rc a W ils o na s k rę c iły nagle na p ra w o , m ia łe m w ra żen ie, ja k b y szofer k o łe m k ie ro w n ic y p rz e k rę c ił o g ro m n y k o n ta k t e le k try c z n y . W je d n e j c h w ili ro z c h y liło się szeroko, ro z b ły s ło d rg a ją c ne o n a m i — co? F ra g m e n t P ó l E liz e j
s k ic h spadających, ja k w p rz e d w o je n n y m P a ryżu , ró ż a ń c a m i la m p i k o lo ro w y m i b ły s k a w ic a m i od Ł u k u T riu m fa ln e g o w dół, w w i r a u t i p o ły s k asfa ltu ? To V a c la v s k ś N a - m estl, c e n tru m P rag i. O garnęło m n ie s ło d k ie i n a iw n e z d u m ie n ie : T u ta j, po ta k ie j w o jn ie , k tó r a zgasiła ty le ra d o sn ych złudzeń, oca la ła p rz e d w o je n n a ro z rz u tn o ś ć b la s k u i d o sytu ! T u ta j tr w a ła ilu m in a c ja radosnego s p o ko ju — je s t m o ż liw a , je s t ta k ie , m im o że przeszła przez n ie w o jn a , p rz e d w o je n n e m ie js c e w E u ro p ie ! R ozkosznie b y ło za n u rzyć się w uo
b e c n io n y m nagle — w s p o m n ie n iu w ie lk ie g o m iasta. W łaśnie, w e w sp o
m n ie n iu , ja k b y w n ie rz e c z y w is te j z ja w ie , zag ub ion ej podczas w o jn y . Przez c a ły czas p o b y tu n ie m og łe m się osw oić — z czasem p rz e d w o je n ny m , p ły n ą c y m w ty m szczęśliw ym k r a ju .
W d ru g im d n iu z w ie d z iliś m y m ia sto, pokazano nam je d y n y ślad w o j
n y : spa lo ny d ju ż o d b u d o w u ją c y się ratusz. Ile ż tch n ą c y c h m iło ś c ią opo
w ie ś c i usły s z e liś m y o ty m p ię k n y m z a b y tk u . O g lą d a liś m y go n a film ie , d e k la m o w a ł o n im w ib r u ją c y w z r u szeniem głos. M ie s z k a ń c ó w P ra g i b a w ił i cieszył szczególnie s ły n n y O r lo j — s ta ry zegar, z k tó re g o , z b i
c ie m godziny, u k a z y w a ły .się idące w ja s e łk o w y m pochodzie f ig u r k i k r ó ló w i ś w ię ty c h (ja k w zegarze p r z y p la c u św. M a rk a w W enecji).
N ie d o s trz e g lib y ś m y tego zniszcze
nia, g d y b y n ie p rz e w o d n ik . W z ro k P o laka je s t ja k b y z a w a lo n y g ru z a m i W arszaw y, ta gig a n tyczn a r u in a p rz e s ła n ia w szystko. N ie o p ła k a li
śm y w ię c s tra ty g o tyckieg o ratusza, ciesząc się szczęściem .Czechów,, że o m in ą ł ic h nasz los. I gd y po ra z p ie rw s z y p a d ło z ic h u s t p y ta n ie , k tó r e jeszcze ty le ra z y słysze liśm y po te m : czy je s t na m u n ic h m iło , czy się na m podoba — .od pow ied zia łem z radością: V e lm i m i se lib i.
S zczęśliw y k r a j, k t ó r y o m ija ły c io sy w o je n , a rządność i pra c o w ito ś ć m ie szkań ców ro z p ro w a d z iły d o s ta tk i k u lt u r y ró w n o m ie rn ie m ię d z y lu d w e w s z y s tk ic h z a k ą tk a c h państw a.
G ościńcam i — ale ja k im i! — szosa
m i ta k g ła d k im i, ja k b y b y ły w y g ła skane z ja k ie jś p la to ń s k ie j id e i d ro gi, je c h a liś m y przez m ia sta , m ia steczka i w sie czeskie i n ie d o strze
g a liś m y ró ż n ic y c y w iliz a c y jn e j. O po
w ia d a n o m i, co rz e k ł na p y ta n ie
„ L i b i se vam ...?“ . — p e w ie n pisarz ra d z ie c k i: „U rz e c z y w is tn iliś c ie jedno z dążeń s o c ja liz m u : znie ś liś c ie ró ż n ic ę m ię d z y m ia ste m a w s ią “ .
Czesi d o k o n a li jeszcze t r u d n ie j
szego dzieła, w y r ó w n a li m ię d z y so
bą różn ice m y ś le n ia po lity c z n e g o 0 sw o ich s pra w a ch; czeski k o m u n i
sta n ie ró ż n i się w poglądach na za
sadnicze zagadnienia b y tu p a ń s tw o wego od czeskiego na ro d o w e g o -so - c ja lis ty . N a te m a t s to su n kó w czesko- p o ls k ic h p ro ś c i lu d z ie z p r o w in c ji m ó w ili to samo, co m in is te r o ś w ia ty czy in fo rm a c ji. Że m u s im y się p o godzić, że od te j zgody zależy ic h 1 nasz b y t, że nie ostoi się P olska bez C ze chosłow acji, a Czechosłow a
c ja bez P o ls k i. P ra g n ie n ie te j p r z y ja ź n i je s t w Czechach powszechne.
P a m ię ta m rozm ow ę z p rz y g o d n y m m ieszkańcem Telć (szliśm y ś liczn ym b a ro k o w y m ry n k ie m , w y d łu ż o n y m ja k u lic a , w ty m m ia ste czku s c h lu d n y m i wdzięcznym ,- ja k b y s tw o rz o n y m d la zab aw ek ł ic h dzieci). M ó w ił, że m a m y do ro z w ią z a n ia d w ie s p ra w y : Ś ląsk C ieszyński i... tu ta j się za w a h a ł, zre z y g n o w a ł i m a c h n ą ł rę k ą . W iem , co c h c ia ł dodać: K ło d z k o (działa przecież w P radze k o m i
te t pom ocy d la uch od źców z K ło d z ka), ale serdeczna gościnność s k ło n iła ao do p o w s trz y m a n ia się od te j p re te n s ji. H a ła s p o w ta rz a ł, że sta
ną w szy na m oście g ra n ic z n y m w C ie
szynie, m y poeci w e d w ó c h ro z s trz y g n ę lib y ś m y w m ig s p ra w ę Z aolzia k u o b op óln em u z a d ow ole niu. M y ś l, że s p ra w y sporne w in n y b y ć ta k ro z s trz y g n ię te , aby żadna ze s tro n nie czuła się p o k rz y w d z o n a — r o z w ija liś m y n ie ra z w p rz e m ó w ie n ia c h . W y m aga to w z a je m n e j u s tę p liw o ś c i, w z n ie s ie n ia się po n a d do raźną k o n iu n k tu r ę p o lity c z n ą , w k tó r e j je d n a lu b d ru g a s tro n a może m ie ć w iększe szanse w ro k o w a n ia c h . C hodzi p rz e cież o p rz y ja ź ń na zawsze, o ta k ą zgodę, aby to, co nas do te j p o ry d z ie liło , stało się jeszcze je d n y m c z y n n ik ie m łączności, a t r a k t a t so
ju s z u — d o k u m e n te m czynnego b ra te rs tw a . T oteż p ro p o z y c ja H ałasa — p o w ta rz a ł ją za T u w im e m — b a r dzo m i się podobała.
N a o s ta tn im s p o tk a n iu z d z ie n n i
k a rz a m i czeskim i zadano na m p y ta n ie : co się n a m nie podobało? W y w ia d nie m ia ł sztyw no ści o fic ja ln y c h d e k la ra c y j, g a w ę d z iliś m y z o b o p ó l
ną szczerością, a n a w e t z w y la n ie m . W te d y je d e n z d z ie n n ik a rz y o p o w ie d z ia ł przyg od ę ze s w o je j p rz e d w o je n n e j p o d ró ży po Polsce. Z w ie d z a ł K a s z u b y i s p o tk a ł się z tru d n o ś c ia m i ze s tro n y w ła d z p o ls k ic h . Z k ło p o tó w w y b a w ił go ja k iś p o ru c z n ik , k t ó r y u m ia ł tro c h ę po czesku, zao
p ie k o w a ł się n im tr o s k liw ie i u ła t w ił dalszą podróż. — S kąd pan urnie po czesku? — p y ta ł Czech. Ze Śląska C ieszyńskiego — ja was Czechów p o lu b iłe m w r o k u 1920, k ie d y ś m y do siebie s trz e la li. — T a anegdota n ie w s z y s tk im się podobała, ale ja dostrze głem w n ie j sens głębszy. Z a ta ja n ie n ie le czy u ra zó w , n a le ż y je prze z w y c ię ż y ć w szczerych w y z n a n ia c h p rz y ja ź n i, żeby ręce w y c ią g n ię te do zgody n ie o d c z u ły ju ż w uści
s k u b liz n y .
Co na m się n ie podobało? A n d rz e je w s k i w y tk n ą ł koleg om czeskim p e w ie n b ra k k ry ty c y z m u w ocenie z ja w is k życia lite ra c k ie g o , ja z w ró c i
łe m uw agę na nieobecność ostro za
ry s o w a n y c h k ie r u n k ó w i n a b ra k w a lk lite ra c k ic h . O b u jn o ś c i życia lite ra c k ie g o s ta n o w i o b fito ś ć ró żn o ro d n y c h p rą d ó w . Jedność na ro d o w a u rz e c z y w is tn io n a w p o lity c e — je s t rzeczą zbaw ienną. Jedność po glądó w na s p ra w y s z tu k i — w ie d z ie do sza
rz y z n y i zasto ju. W cią gu m iesiąca naszego p o b y tu ,w C ze cho słow acji b y liś m y ś w ia d k a m i znam iennego prze biegu p e w n e j a k c ji k u ltu r a ln e j.
W p ie rw szą n ie d z ie lę p rz e c z y ta li
śm y w „S w o b o d n y c h N o w in a c h “ , p i
śm ie z w ią z k ó w k u ltu r a ln y c h , d e k la ra c ję g ru p y in te le k tu a lis tó w w z y w a ją c ą do zrzeszania się w o rg a n i
z a c ji „ K u ltu r n a obee“ — G m in a k u l
tu r y . D e k la ra c ja p o d k re ś la ła p o s tu la t słu żby społecznej ja k o naczelną zasadę tw ó rc z ą ; p is a rz p o w in ie n w y
rażać tę s k n o ty i p ra g n ie n ia mas. Za ty d z ie ń u ka za ła się w tym że piśm ie d e k la ra c ja zrzeszenia „ K u lt u r n i svaz“ l G ło s iła , że tw órczo ść a r ty styczna w in n a być w o ln a od p o lit y k i, autono m iczna i bezinteresow na.
W y d a w a ło się, że p o w s ta ły d w a p rz e c iw s ta w n e obozy, że p rz y jd z ie m ię dzy n im i dio p o le m ic z n e j w a lk i, że z ro b i się z tego ru c h , no w e idee i n o w e dzieła. Lecz w trz e c ią nied zielę o d e z w a li się — m ło d z i, le ją c w odę na og ie ń: w z y w a li do zgody i z je d noczenia, a w c z w a rtą apel do zgo
d y p o n o w ili — s ta rz y : p ro fe s o ro w ie u n iw e rs y te tu . A p e l p o s k u tk o w a ł, oba obozy p o g o d z iły się, tw o rz ą c je d n ą w s p ó ln ą org an izację. Z a p e w n ia n o m nie, że n ie s tłu m i to p o le m i
k i, że toczyć się ona będzie w ło n ie te j je d n e j o rg a n iz a c ji. D a łem się przekonać, gdyż u ś w ia d o m iłe m sobie raczej p o lity c z n y n iż a rty s ty c z n y sens d e k la ra c y j. P odobało m i się.
P odobało m i się i to, że, re z y g n u ją c z w łasnego zdania, oba te s to w a rz y szenia u m ia ły w spra w a ch o rg a n i
z a c y jn y c h po rozu m ieć się ta k szyb
ko , ja k b y się u m ó w iły , b y ic h spór i zgoda o d b y ły się n a naszych oczach.
N ie m ożna chyba prześcignąć go
ścinności z ja k ą nas po de jm ow an o.
Pisarze czescy i sło w accy odw iedzą nas na w iosnę, o b y o c e n ili ró w n ie w y s o k o nasze na jle psze chęci! — bo niesposób im d o ró w n a ć w w ie łk o - p a ń s k im splendorze i rozm a ch u ś ro d k ó w re p re z e n ta c y jn y c h . W Cze
chach po sia dają pisarze w s p a n ia ły pałac, o d n o w io n y kosztem w ie lu m i
lio n ó w : Dobriś. W p ię k n e j, f a lu ją cej ła g o d n y m i pagórkam i: o k o lic y , w p a rk u ta k oka załym , że m ożna w n im pobłądzić. P isarze słow accy p r z y jm u ją w ró w n ie p ię k n y m , choć s k ro m n ie js z y m ro z m ia ra m i z a m k u po ja k im ś g ra fie w ę g ie rs k im w P u d - m e ric a o h k o ło B ra ty s ła w y . A le wszędzie, n a w e t w n a jm n ie js z y m m ia ste czku , serdeczny w y s iłe k go
ścinności czeskiej i s ło w a c k ie j i go
rące p ra g n ie n ie zapisania się w n a szej p a m ię c i — b y ły w zruszające.
W szędzie s p o ty k a liś m y s ta ry c h p o - lo n o filó w , nie b y ło m ie jscow ości, w k tó r e j b y się n ie z n a la z ł ktoś, k to a lb o m ó w ił po p o ls k u lu b b y ł w P o l
sce i w y n ió s ł z n ie j m iłe w s p o m n ie nie. N ie p rz y ja z n e s to s u n k i sąsiedz
k ie w o k re s ie m ię d z y w o je n n y m nie s p rz y ja ły h o d o w li p rz y ja c ió ł, ale ż y ją jeszcze s ta rz y e n tu z ja ś c i p o ls k o ści, ja k tłu m a c z w ie lu po ezyj p o l
s k ic h , Józe f K a r n ik i p ro f. K o ja la w B e rn ie lu b p ro f. K r a l w O s tra w ie . W Taborze s p o tk a liś m y w y b itn e g o socjologa E. Chalupnego. S iw e oczy om g lo ne b in o k la m i, w tw a rz y p o m arszczonej, ja k b y w ie c z n ie z a tro skan ej ja k ą ś m yślą. O kazało się, że te n uczony p rz e tłu m a c z y ł i w y d a ł w ła s n y m n a k ła d e m „ T r e n y “ K o c h a now skiego. Naszym p r z y j aciotom- tłum a ezo m i czeskim p o lo n is to m w Pradze trze b a b y pośw ię cić c h y ba pean p o c h w a ln y . Ic h działa ln ość je s t godna po d ziw u . T ru d n o w y r a zić to, oo d la n ic h cz u liś m y , in n y m z w ro te m n iż ten, k tó re g o d ź w ię k i p ie ś c iły m o je ucho: V e lm i n a m se Ubiło.
K R A J O B R A Z Y R U C H O M E Czasu, k t ó r y r o z w ija ła nasza po
dróż po C zechosłow acji, n ie z m ie ś c iłb y m w żad nym k a le n d a rz u . O b fito ś ć i różnorodność w ra ż e ń rozsze r ż a ły c h w ile , dzień z a w ie ra ł w ię c e j, n iż zdo ła p o m ie ścić w ra ż liw o ś ć i u - tr w a lić pam ięć. I oto teraz, gd y p r z y p o m in a m sobie ó w m in io n y m iesiąc, w y d a je m i się, że d z ia ł się w ja k im ś ła d o w n y m a n ie w y m ie rn y m czasie.
N ie lic z y liś m y czasu w Czechosło
w a c ji na d n i, ale na k ra jo b ra z y i na s p o tk a n ia serdeczne. S p o tk a n ia s e r
deczne to — ta k je w id z ę w p a m ię ci — s e tk i r u c h liw y c h scen, w ś ró d k tó ry c h się p o ru sza m y ja k o g łó w n i a k to rz y tego te a tru gościnności i p rz y ja ź n i. P o z n a liś m y t y lu in te le k tu a lis tó w czeskich i sło w a c k ic h , sto
c z y liś m y ty le ro z m ó w i d y s k u s y j, w d a liś m y się w n a jż y c z liw s z e spory i w y z n a n ia , że je ś li nasza po dró ż m ia ła na celu to, co się na z y w a za
dzie rzg n ię cie m n ic i i w ię z ó w k u l t u ra ln y c h — sądzę, że n ie ty lk o ja , ale i m o i k o le d z y czu ją się ja k czółenka tk a c k ie . N a m o ta liś m y ty c h n ic i i ty c h w ię z ó w n ie ro z e rw a ln y c h w ię c e j, n iż
w n a jró ż o w s z y m przyp uszcze niu m o g liś m y się, w y je ż d ż a ją c , spodziewać.
P ie rw s z y i c z w a rty ty d z ie ń w y p e ł
n iła na m Praga, d w a środ kow e t y godnie m iesiąca s p ę d z iliś m y w p o dróży, zw ie d za ją c p o łu d n io w e Cze
chy, M o ra w y i S łow ację. D o lin ą W a
gu d o ta rliś m y do Strbskego Plesa w T a tra c h i aż pod Łoannćcę.
K ra jo b ra z y czeskie i słowackie...
K ra s n a ćeska żerne -— oto u s ta w ic z n y r e fre n p o e z ji czeskiej i s ta ły z w r o t w ustach Czecha od m in is tra in fo r m a c ji do ro b o tn ik a w zakład ach B a ti. R e fre n p ra w d o m ó w n y . N ie b y liś m y w szędzie — k to k ie d y n a w e t w e w ła s n y m k r a ju b y ł wszędzie? — ale w stęga naszej d ro g i w iła się w ś ró d w id o k ó w , k tó re na k a żd ym zakrę cie p ro s iły o P ronaszkę i E ib i
scha. N ie kończąca się re w ia m o ty w ó w m a la rs k ic h w g o re ją c y c h k o lo ra c h je s ie n i. D ostrzegałem często w pe jzażu tę dla oka tu r y s ty ta k p o ciągającą , m alow niczość, k tó rą m a la rz e o k re ś la ją p rz y m io tn ik ie m p itto re s q u e , u n ik a ją c je j ja k o m o ty w u , bo z b y t ju ż je s t przez n a tu rę — . na m alow a na . N p. s ły n n y za
m e k K a rls te in . K a m ie n n ie w y n ie s io n y w górę z w y s o k ie j s k a ły op rze- paszczcnej w k o ło g łę b o k im i d o lin a m i. R w ą się z n ie j — do kąd s p o j
rzeć — s tro m e p a gó ry, lasy, w ą skie d o lin y — aż po najd alsze zarysy h o ry z o n tu . A lb o urocza d o lin k a w io dąca do g ro ty M acochy k o ło B rn a — albo T abo r, w a ro w n ia Ż iż k l, s tolica h u s y tó w , m ia sto położone w k r a j
o b ra z ie ta k n ie p ra w d o p o d o b n ie o- brom nym , ja k b y b y ł z a m ó w io n y u n a tu r y przez p ro ro k ó w (hu syci m ia n o w a li oko lice n a z w a m i b i b l i j n y m i). N a w zgórzu, s tro m y m i ro z le g ły m , o k rą ż o n y m rzeką. A lbo...
S ięgam do sw o ich n o ta te k , wodzę o k ie m po l i n i i naszej d ro g i, n a k re ślonej na m ap ie przez p rz e w o d n ik a z czeskiego m in is te rs tw a in fo rm a c ji — i p rz e b ie ra ją c w ś ró d ob razów n a s u w a ją c y c h się na siebie ja k z d ję cie n a z d ję c iu , p o d d a ję się r e f le k s jo m o n a tu rz e pa m ię ci, o bieg u p rz y p o m in a n ia . -W ydaje m i się ono ta k b lis k ie to k o w i tw o rz e n ia , sposobom u k ła d a n ia i w ią z a n ia obrazów’ w y ję ty c h je d y n ie z fa n ta z ji! Sądzę, że n a tu ra w y o b ra ź n i tw ó rc z e j w y n ik a ze szczególnego, in ne go u każdego pisarza, sposobu z a p a m ię ty w a n ia i p rz y p o m in a n ia . Są p a m ię ci ja k ścia ny w y s ta w o w e , k a ż d y obraz t k w i w n ic h zaw ieszony na s w o im s ta ły m k o łk u , ale są też p a in ię c i-k a ru z e le , w k tó r y c h o b ra z y n a je żd ża ją na sie
bie, z a m ie n ia ją c ś w ia t w tan iec b a rw i p ły n n y c h li n ij . Są p a m ię ci selek
ty w n e , z a trz y m u ją c e ty lk o c e n tra ln e p a rtie ob razó w , ty lk o to, co n a jw a ż niejsze, i p a m ię c i-w o ry bez dna, z k tó r y c h w y c ią g n ą ć m ożna na za
w o ła n ie w szystko, czego się chce i n ie chce. I są p a m ię ci zbiorcze, syntetyczne.
M o ja pa m ię ć a n i z b y t do kła dna , an i tr w a ła je s t w szczególny sposób w ie rn a . B u d u je ze w s z y s tk ic h do
zna nych scen i ob ra zó w — w e d łu g s top nia tow a rzyszące j im e m o c ji — ja k b y d ra m a t ze szczytow ym o b ra - zem -napięciem . H ie ra rc h ia i w y r a z i
stość fa k tó w uzależnione są od tego w s p o m n ie n ia najw yższego. W szyst
k o z m ie rza do niego, w szystko od niego w p rz y p o m in a n iu p ły n ie , a co sprzecza się z n im , co n ie o d po w ia da jego w y ra z o w i p la styczn e m u i b a r
w ie u c z u c io w e j — z a n ik a bardzo szybko. Czy g in ie n a zawsze?
...M ostem K a ro la w ś ró d dw usze re
gu p o c z e rn ia ły c h b a ro k o w y c h ś w ię ty c h id ę z oczym a n ie s io n y m i przez lin ię na nie b n ą H ra dcza n i zarys w zgórza P e tiin a . Spoza d rz e w ja w ią się d w ie s m u k łe w ieże r a d io s ta c ji — p rz e jrz y s te , ja k b y b y ły k ry s ta liz a c ją p o w ie trz a , ja k b y lo t a rc h ite k to n ic z n y c h p io n ó w i po ch y
ło ści — d o p e łn iła sama oddal, tu ty lk o , na ty m n ie za b u d o w a n ym w zg ó rzu p a rk o w y m , ro z s u w a ln a i w o lna . Ze w zgórz le je się w słońcu p a to k a k o lo ró w je s ie n i w b ły s k a ją c e w z d łu ż z w ie rc ia d ło W e łta w y . S zu
k a m śla dó w w zruszenia, k tó re m n ie w io d ło tę d y przed dziesięciu la ty — i b a ro k o w y ś w ię ty obok m iejsca, skąd zrzucono św. Jana N epom uce
na do rz e k i, przenosi sćę na ry n e k m iasteczka K ru m lo v . S toi na k o lu m n ie w ś ro d k u r y n k u — w m ie js c o w ości ja k b y w y ję te j ze snu K a fk i.
Z am ek k r u m lo v s k i p ię trz y się nad prze pa ścistym u rw is k ie m , szara ska
ła d źw iga się p ion ow o z rz e k i ja k od rąb ana z p ira m id y ściana. T a k ją w id z ę przez szczelinę spadającej u lic z k i w ty m m ia ste czku s ta ry m i p o c h y ły m , zag ub ion ym w e w zg órzy- s tym k ra jo b ra z ie . A lb o : ta ściana w zn osi się w górę ja k k u rty n a , k tó ra z w in ą w s z y się, m a z ie m i — o d sło n ić niebo. To uczucie zaw ieszenia nad przepaścią i sięgania nad w id n o - k re s to w a rz y s z y ło m i w ciągu z w ie dzania zam ku, w w ę dró w ce przez d łu g ie g a n k i, zasypane z dw óch s tro n b la s k a m i je s ie n n y c h d rz e w p a rk u . D a le j — p a rk zgęszcza się w lasy, coraz w ’ ’ żej podnoszące się na wzgórza, b liż e j św ietlistsze, l i l i o w ie ją c e w o d da li. J akież fo rtis s im o tego doznania w znoszących się li n i j i op ad ają cych b a rw ? D oznania, k tó rego s k ła d n ik i są ta k różn oro dne ja k m e la n c h o lia rzeczy zam ierzchłych, z a g u b io n ych w czasie — i p o ry w w ysokości.
Z B ra ty s ła w y w je żd ża się w d o li
nę W agu niepostrzeżenie, le k k o p o chyłe s to k i rd z a w y c h w in n ic z n ik a ją n ie d a le k o za m iastem . Rozsuwa się ró w n in a ta k szeroka — ja k b y ze
pch nę ła do n ie p o z n a k i na sam k r a j w id z e n ia d a le k ie w yn iosłości. P o w o li, w m ia rę godzin z b liż a ją się le s i
ste wzgórza, ic h k o n tu r okre śla n ie bo, zwęża je ła go dnie i sto p n io w o — aż k o ło Strećna w jeżdża się w k rę ty i ciasny w ą w óz, gdzie na W ag n a p ie ra ją s k a ły gó r z ta k b lis k a , że ic h ścia ny z w ie ra ją się na zakrę ta ch.
Z d a je się, że to do piero pęd auta ro z p ru w a je i odrzuca na b o ki, je szcze je d e n z a k rę t, w ą w óz się ro z lu ź n ia i oto znó w szeroka d o lin a w o b ra m ie n iu ro z le g ły c h gór, u ro z m aicona b ia ły m i p la m k a m i c z a ru ją cych m iasteczek sło w ackich. W pa
m ię c i pozostaw ała m i ta droga .—
ta k ła tw a i le k k a — ja k szerokie zatoczenie ra m ie n ie m , ja k ru c h rę k i, k tó ra z a trz y m a w s z y się w p o w ie trz u , b ły s n ę ła b y na p a lc u szm aragdem . To S trbskć Pleso.
(P odjeżdżając pod T a tr y ro z m a w ia liś m y , z N a łk o w s k ą o brzydocie gór. K u lt gór, zaszczepiony przez r o m a n ty k ó w — u m a w ia liś m y się prze
k o rn ie — b y ł w y ra z e m a n ty h u m a - n is ty c z n e j p o s ta w y sa m o tn ik ó w , ego- ty s tó w u c ie k a ją c y c h od lu d z i. Cóż może b y ć po lu d z k u pięknego w s k a lis te j p u s ty n i, p o n u re j i groźnej?
Im p o n o w a ły p ie rw s z y m zdobyw com szczytów g ó rs k ic h ic h w y m ia ry , lecz p ię k n a dzieła n a tu ry i s z tu k i nie m ie rz y się jego W ysokością. M ieszkańca d ra pa czów c h m u r n ie e m o c jo n u je przepaść. C z ło w ie k o w i współczesae- Kynek w Teifiy